czwartek, 28 listopada 2013

nice surprise XIV (+18)

A miłość? Jeszcze jeden nałóg młodości, ryzykowne gry, oszałamiające stany nieważkości.”

Siedzieli obok siebie. Hermiona znowu czuła zapach jego perfum, który przyjemnie drażnił jej zmysły. Spojrzała na niego ukradkiem był taki pewny siebie, a zarazem wyluzowany. Ich drogi się rozejdą on będzie dalej przystojnym biznesmenem, a ona waleczną panią mecenas. Życie. Przez głowę dziewczyny przemknęła myśl, że robi się sentymentalna. Mimowolnie westchnęła
- Granger czyżby moje towarzystwo było aż tak uciążliwe, że tak wzdychasz? - blondyn uniósł swoją lewą brew.
- Skądże Malfoy. Marzyłam od o tym lat żeby spędzić razem z tobą tyle czasu – mruknęła zrezygnowana dziewczyna.
- Coś cię gryzie...
- Nie myśl sobie, że powiem ci co – posłała mu groźne spojrzenie, na co on uśmiechnął się pod nosem.
- Nie chcesz to nie mów. Myślałem, że wy kobiety lubicie rozmawiać i dzielić się swoimi problemami.
- Być może. - Blondyn się nie odezwał, bo wiedział, że przyciskanie jej do muru niczego nie zmieni. Wkrótce zatrzymali się pod jej domem, Draco wysiadł żeby otworzyć jej drzwi. Stanęli naprzeciwko siebie, a on spojrzał głęboko w jej oczy, które były takie piękne i zarazem smutne.
- Wejdziesz na herbatę? - zapytała niepewnie.
- Chętnie – odparł gładko Malfoy.

- Wiesz, że jestem pijana? - siedzieli w kuchni przy stole w ręku trzymając kubki z gorącą herbatą. Draco uśmiechnął się.
- Wiem. Ja też jestem. I co w związku z tym?
- Żebyś sobie Malfoy nie myślał, że na trzeźwo też bym ci się tak zwierzała – skrzywiła się.
- Żebyś sobie nie myślała, że na trzeźwo chciałbym słuchać twoich rozterek.
- Bardzo śmieszne - brązowooka zamilkła na chwilę. - Wiesz gdy odeszli moi rodzice czułam się sama jak palec, nie mam rodzeństwa, nie utrzymuję kontaktów z dalszą rodziną - westchnęła. - Ginny mnie wspierała od Hogwartu. Nawet jak zaczęła się spotykać z Zabini'm to mieli dla mnie czas. A teraz? Harry i Ron są w ciągłych rozjazdach, mają wiele meczy, treningów. Ginny i Blaise wzięli ślub, pewnie postarają się o dziecko i będą mieli swoją rodzinę. Już nie będą mieli tyle czasu. Wydaje mi się, że nasza przyjaźń może powoli wygasać aż w końcu całkiem zgaśnie.
- Przesadzasz Granger. Prawdziwa przyjaźń wytrzyma wszystko.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem. To to cię tak męczyło? - zapytał zaskoczony blondyn. Dziewczyna przytaknęła skinieniem głowy. Draco skupił na niej swój uważny wzrok. – Kłamiesz - stwierdził po chwili. -  Skoro już tutaj jestem i słucham to przynajmniej nie kłam.
- Dostałam pismo od komornika. Znalazła się chętna osoba do kupienia domu. Myślałam, że to dłużej potrwa – Hermiona upiła łyk herbaty.
- Dlaczego tak zależy ci na tym domu?
- Właściwie to teraz nie zależy mi na budynku tylko na tym co jest w środku.
- To to odkup – powiedział to jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Nie mogę! Wszystko jest zadłużone. Nie można sobie kupić pojedynczych rzeczy. Wszystko albo nic – Draco poczuł, że jest mu szkoda Hermiony. Mógłby jej pożyczyć te pieniądze, ale przecież dał jej do cholery propozycję małżeństwa. W życiu nie ma nic za darmo, więc jeżeli Granger chce to musi przystać na jego warunki. Podniósł się od stołu i podszedł do niej. Stanął za jej plecami, położył swoje dłonie na jej ramionach i zaczął je delikatnie masować.
- Co robisz? - zapytała zaskoczona.
- Nie udawaj, że nie znasz się na takich rzeczach. Pomagam ci się odprężyć – wyszeptał jej do ucha. Po ciele Hermiony przeszedł przyjemny dreszcz, a wypity alkohol zaszumiał jej w głowie. Z rozkoszą przymknęła powieki.
- Znasz jeszcze jakieś inne sposoby? - zamruczała jak kotka. Draco uchwycił jej podbródek, obrócił jej głowę ku sobie. nachylił się i wpił się w jej spragnione wargi. Całował ją z taką pasją aż Hermiona poczuła jak rozpływa się w tym cudownym uczuciu. Powoli podniosła się z krzesła, lecz blondyn oderwał od niej swoje usta. Mruknęła niezadowolona z takiego obrotu sytuacji, jednak po chwili Malfoy zaczął wodzić ustami po jej szyi zmierzając coraz niżej ku jej dekoltowi. Gryfonka poczuła, że brakuje jej tchu. Odsunęła delikatnie chłopaka.
- Co my robimy ? - szepnęła oszołomiona.
- Nie psuj chwili Granger – wyszeptał niskim, seksownym głosem – pragnę cię. Przestań analizować, daj się ponieść emocjom – Spojrzał w jej oczy dając jej czas na zaprotestowanie, ale ona milczała jak zaklęta. Cień uśmiechu pojawił się na twarzy blondyna, który ponownie nachylił się i zaczął całować jej szyję.
- Draco.
- Mhm - wymruczał nie odrywając warg od jej gładkiej skóry.
- Chodźmy do sypialni – zaproponowała nieco ochrypniętym głosem. Tego nie trzeba mu było powtarzać dwa razy, chwycił ją za rękę i poprowadził na górę. Gdy znaleźli się w pokoju blondyn uniósł dłonie do głowy gryfonki i delikatnie rozpuścił jej długie, lśniące włosy po czym ponownie z pasją wpił się w jej malinowe usta. Nie przestając jej całować odnalazł suwak od sukienki i zgrabnie go rozpiął. Delikatny materiał opadł na podłogę, tak że Hermiona stała przed nim w samej koronkowej bieliźnie i pończochach. Wydawała się być nieco zawstydzona zaistniałą sytuacją. Malfoy spojrzał głęboko w jej oczy.
- Jesteś piękna – powiedział z uznaniem. Panna Granger dostrzegła w jego szarych tęczówkach płonący ogień. Pragnął jej. Uniosła drżące ręce i zaczęła powoli rozpinać guziki jego koszuli, podczas gdy on składał na jej szyi kolejne pocałunki. Już po jego ubranie również znalazło się na podłodze. – Połóż się – rozkazał jej i delikatnie popchnął na łóżko. Hermiona z wdziękiem opadła na chłodną, satynową pościel. Z tej pozycji dostrzegła sportową sylwetkę chłopaka, która była idealna, dokładnie taka jak ją sobie wyobrażała. Wodziła wzrokiem po szerokich, umięśnionych ramionach, płaskim brzuchu, mimowolnie popatrzyła niżej i poczuła przypływ pożądania. Draco zauważył gdzie skierowany jest wzrok gryfonki i uśmiechnął się łobuzersko.
- Granger jaka z ciebie bezwstydnica – mruknął. Brązowooka chciała mu coś odpowiedzieć, ale zamknął jej usta swoim pocałunkiem i sprawnym ruchem pozbawił ją reszty ubrania – Podaruję ci rozkosz jakiej nie dał ci jeszcze żaden mężczyzna – powiedział pełnym pożądania głosem. Nie chciał się spieszyć, pragnął delektować się każdą chwilą. Powoli i z namaszczeniem przejechał językiem po piersi Hermiony co wywołało u niej dreszcz przyjemności. Widząc jej reakcję blondyn zaczął drażnić stwardniałe sutki dziewczyny. Z malinowych ust wydobyły się ciche jęki, które były muzyką dla jego uszu. Draco przeniósł swoje pocałunki na jej płaski brzuch i zaczął schodzić coraz niżej. Pożerał ją kawałek po kawałeczku jakby chciał nasycić swój głód, który rósł w nim od dawna. Oddech Hermiony był coraz szybszy, urywany... Torturował ją, lecz były to słodkie tortury. Powoli, niespiesznie zbliżył swoje usta do jej kobiecości i zaczął całować ją w ten najintymniejszy sposób aż drobnym ciałem gryfonki zawładnął spazm rozkoszy. Blondyn ponownie znalazł się przy jej uchu.
- To dopiero początek – powiedział zmysłowym szeptem. Rozchylił ręką jej uda i wszedł w nią pewnym ruchem. Z jego ust wydobył się cichy pomruk zadowolenia. Brązowooka spojrzała z uwielbieniem w jego stalowe tęczówki, które niemal krzyczały „Jesteś moja”. Ich nagie ciała ocierały się o siebie w skotłowanej pościeli. Hermiona zapomniała o całym otaczającym ją świecie, a z jej malinowych ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki oraz okrzyki. Malfoy czuł się dumny z tego, że to właśnie on doprowadza do takiego stanu wyniosłą panią mecenas, sycił się tym widokiem i reakcjami. Blondyn zaczął poruszać się coraz szybciej. Jego mocne, głębokie pchnięcia sprawiły, że Hermiona odrzuciła głowę do tyłu wbijając paznokcie w jego plecy, a jej ciałem wstrząsnął potężny orgazm, moment później on również szczytował. Chwilę potrwało zanim ich oddechy się uspokoiły, Draco delikatnie odgarnął włosy z twarzy panny Granger.
- Moja propozycja małżeństwa jest nadal aktualna. Zastanów się - mruknął. - Idę do łazienki – dodał podnosząc się z łóżka.
Gryfonka leżała w łóżku rozmyślając o tym co przed chwilą się wydarzyło. To był najbardziej ekscytujący i niesamowity seks w jej życiu. Spojrzała na niego uważnie, gdy wrócił z łazienki.
- Przecież to byłoby bez sensu – zauważyła cichym i spokojnym głosem.
- Bez sensu byłoby gdyby jedno z nas wierzyło w miłość, a my oboje w nią nie wierzymy – powiedział nakładając bokserki. – Zastanów się nad tym. Pełna niezależność, dostęp do funduszy, nazwisko, rodzina - wyliczył jej wszystkie pozytywne strony.
- Chcesz żebym się sprzedała.
- Nie - zaprzeczył stanowczo. - Chcę zawrzeć transakcję korzystną dla nas obojga. Poza tym - odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął pod nosem. - Podoba mi się twój tyłek Granger – Popatrzył na nią wzrokiem zarezerwowanym tylko dla Malfoy'ów i zaczął gładzić jej nagie ramię.
- Nie wiem - odpowiedziała zmęczona. - Jestem pół przytomna. Do kiedy mogę podjąć decyzję?
- Najlepiej jak najszybciej. Powiedzmy, że maksymalnie daję ci miesiąc – powiedział podnosząc się z łóżka.
- Dlaczego ja?
- Mam swoje powody – powiedział cicho – Nie musisz mnie odprowadzać trafię do wyjścia. Odpoczywaj Granger – obejrzał się, ale dziewczyna już spała. Nachylił się i musnął ustami jej policzek.

CZYTAM = KOMENTUJĘ

Kolejna część pojawi się być może 6 grudnia. Dziękuję za każdy jeden komentarz. Opowiadanie będzie dokończone nawet jeżeli będzie je czytać tylko jedna osoba (tak sobie obiecałam)
Pozdrawiam
pola

środa, 20 listopada 2013

nice surprise XIII

Myślałam, że nie dam rady gdyż dopadło mnie przeziębienie ale zacisnęłam zęby i jest! :) przed Wami wesele Ginny i Blaise'a :D kolejny raz dziękuję za każdy jeden komentarz pozostawiony na tym blogu gdyż to dzięki nim mam ochotę pisać kolejne części ;) z pokora przyjmę też każdą krytykę... Mocno zastanawiam się nad zmianą szablonu czy ktoś może coś/kogoś polecić? 
Miłego czytania! :)
PS. Kolejna część 27.11.2013

CZYTAM = KOMENTUJĘ



Dla miłości mojej nie ma gór nieprzebytych. Miłość moja pójdzie za tobą przez góry i morza, zdepcze wszystkie przeszkody i ogarnie cię takim płomieniem, iż się w nim twoje dumne serce roztopi i zleje z moim.”

- Halo – mruknął zaspany.
- Malfoy wstawaj!
- Mhm
- Malfoy! Jest trzynasta! Kwiaty miały być w kaplicy. Czekam tu na ciebie do cholery! – do blondyna bardzo powoli docierały słowa padające z drugiej strony telefonu. Usiadł na łóżku.
- Granger?
- Brawo bystrzaku! Za ile będziesz?
- Gdzie?
- W kaplicy! -w jej głosie słychać było irytację. Żołądek podszedł Draconowi do gardła, nagle sobie przypomniał jak umawiał się z nią, że o wpół do pierwszej będzie w kaplicy z kwiatami, a potem jeszcze zawiozą je na salę. Spojrzał na zegarek. Pierwsza. Zaklął siarczyście.
- Zapomniałeś ? - zapytała niepewnie dziewczyna. Cisza – Błagam powiedz, że nie zapomniałeś i jesteś już w drodze.
- Będę dosłownie za parę minut! Czekaj tam i nigdzie się nie ruszaj
- Jesteś najbardziej nieodpowiedzialnym egoistą jakiego... - tyrady Granger mógł wysłuchać później teraz musiał się spieszyć pomyślał wstając i chwytając jeansy.
- Rozłączył się! Nie do wiary! - oburzona gryfonka stała pośrodku kaplicy, w której już powinny znajdować się piękne kwiaty o zapachu czekolady. To była ich niespodzianka dla Ginny. – A umawiałam się z nim jak z odpowiedzialnym człowiekiem, przypominałam pięć razy! - prychnęła wściekle.
Blondyn złamał wszelkie magiczne ograniczenia prędkości. Musiał się spieszyć. Ślub był o piętnastej. Dlaczego ten budzik go nie obudził? Pamiętał jak prze mgłę, że dzwonił, a on go wyłączył i zamknął oczy tylko na chwilę ... Wpadł rozpędzony do kaplicy, w której stała i czekała Granger. Wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle. Włosy gładko zaczesane w eleganckiego koka, delikatny makijaż oczu i mocno podkreślone różową pomadką usta. Miała na sobie krótką, blado szarą sukienkę, która delikatnie opinała jej idealne ciało. Całość dopełniały kremowe szpilki na wysokim obcasie, które idealnie komponowały się z jej zgrabnymi, opalonymi nogami.
- Jeżeli chcesz przeżyć ten dzień to nie odzywaj się do mnie ani słowem! - warknęła ostrzegająco.
- Pięknie wyglądasz – oznajmił. – Co robimy?
- Och no nie wiem może sobie usiądziemy i poplotkujemy?
- Z sarkazmem ci nie do twarzy – powiedział chłodno. – Zaspałem. Przecież nic się nie dzieje. Zdążymy.
- Dla was zawsze się nic nie dzieje – syknęła. – Dawaj te kwiaty, bo nie ma czasu. Musisz się jeszcze przebrać chyba, że to jest twój strój ? - popatrzyła kpiąco na blondyna. Potargane włosy, ciemno granatowe jeansy i biała koszulka z dużym nadrukiem „I'm boss”. Wyglądał bardzo chłopięco, a zarazem seksownie.
- Nie podoba ci się ? - zapytał z szelmowskim uśmiechem.
- Tak jakoś nie komponujesz się z otoczeniem.
- Oj Granger wyluzuj. Jeszcze cię olśnię swoim eleganckim wyglądem – puścił jej oczko. Wyszeptał magiczną formułę i machnął różdżką. W kaplicy pojawiły się piękne bukiety w wysokich, eleganckich flakonach. W powietrzu unosiła się przyjemna, czekoladowa woń. Hermiona zrozumiała dlaczego Ginny zachwyciła się tymi kwiatami.
- Domyślam się, że ty tego nie dokonałeś tylko twoja mama – mruknęła, na co on bezradnie wzruszył ramionami.
- Mówiłem ci, że ja nie jestem od kwiatów. Co z tym zrobić? Bo widzę, że szanowna pani swojej różdżki nie ma – dziewczyna zgromiła go wzrokiem po czym poinstruowała go i po chwili kaplica była kompletnie udekorowana.
- Jeszcze sala – przypomniała dziewczyna.

Draco wpadł z impetem do małego pomieszczenia przy kaplicy, w którym czekał zamyślony Blaise. "Zdążyłem" pomyślał z ulgą. Pędził jak na złamanie karku. Zabawę z kwiatami skończyli przed drugą, później podrzucił Granger do domu i pojechał do siebie. Przez całą drogę brązowooka nie żałowała mu wywodów na temat jego egoizmu, nieodpowiedzialności i dziecięcego zachowania. W domu wziął szybki prysznic, przebrał się w nowy elegancki garnitur, śnieżnobiałą koszulę i ruszył do przyjaciela. Zerknął na ścienny zegar, który wskazywał kwadrans przed trzecią. "Dobry czas" pochwalił się w duchu.
- Stary co tak późno? - zapytał rozbawiony brunet.
- Miałem małe zawirowania – roześmiał się blondyn.
- Gratuluję wygranej - powiedział Blaise i wyciągnął dłoń, którą Draco uścisnął. - Wszyscy o tym mówią. W końcu każdy poznał prawdę o tym co robiłeś i jaki byłeś – Malfoy skrzywił się na te słowa.
- Ty od razu wybrałeś dobrą stronę, ja byłem głupi i musiałem za tę głupotę płacić.
- Ale razem dawaliśmy radę – uśmiechnął się pocieszająco Zabini.
- Tak, a teraz nasze drogi się rozejdą. Będziesz miał żonę, zapewne zmajstrujesz zaraz potomka – blondyn szturchnął przyjaźnie towarzysza w ramię. – Na pewno nie chcesz się wycofać? Masz jeszcze czas.
- Nie wycofam się.
- Całonocne imprezy i niezobowiązujące znajomości.
- Kochająca żona oraz regularny seks – Draco chwilę pomyślał.
- Można i tak.
- Też kiedyś do tego dorośniesz – roześmiał się Zabini. Blondyn chciał coś powiedzieć, lecz kapłan zajrzał przez drzwi.
- Zapraszam na krótką modlitwę przed ceremonią.
- Idź się pomodlić – szepnął Draco – przyda ci się.
Osobiście nie wierzył w miłość. Jak można wierzyć w coś tak kruchego i nietrwałego? Pomimo swoich rozterek z całego serca kibicował Diabłu i Rudej.


- Zaraz zaczynamy Gin – powiedziała Hermiona stając w drzwiach. Molly ze łzami w oczach uściskała córkę i wyszła.
- Mamo nie płacz! Przecież nie umieram – krzyknęła za nią rudowłosa dziewczyna.
- Wyglądasz olśniewająco – panna Granger była zachwycona wyglądem przyjaciółki. Miała piękną skromną suknię, długi welon i rozpuszczone lśniące rude włosy. – Mam coś dla ciebie – mówiąc to podała dziewczynie bukiet kwiatów. Zdumienie Weasley'ówny było dla niej największą nagrodą.
- Hermiono przecież one pachną czekoladą. Na gacie Merlina to było moje marzenie! Nie wiem jak ci dziękować – drobna rudowłosa dziewczyna rzuciła się w objęcia Hermiony.
- To nie tylko moja zasługa. Bez pani Malfoy nic by nie było.
- Ty i Narcyza? - zapytała zdziwiona Ginny.
- Ona jest bardzo miła.
- Wiem. Odwiedzaliśmy ją z Blaise'm, ale nie sądziłam, że ty się przekonasz do ich rodziny.
- Bez przesady Gin - upomniała ją surowo brązowooka. - Przekonałam się do Narcyzy, a nie do całej rodziny – rudowłosa parsknęła śmiechem.
- Draco nie jest zły. Wszyscy go lubią nawet Harry i Ron!
- Wiesz, że nie jestem taka jak wszyscy, ale dla ciebie jestem w stanie zrobić wszystko i wytrzymałam miesiąc z tym ślizgonem. Wytrzymam jeszcze dzisiaj. Jesteś dla mnie jak siostra.
- Ty dla mnie też - szepnęła wzruszona panna młoda. – Dziękuję.
- Poczekaj aż zobaczysz kwiaty w kaplicy i na sali. Wtedy będziesz mogła dziękować. Teraz idziemy. Czas zacząć nowe życie.

- Ładnie to wszystko wygląda – usłyszała znajomy głos za swoimi plecami należący do pewnego przystojnego blondyna.
- Mhm.
- Nie pijesz? - popatrzył na nią uważnie.
- Nie chcę się upić na weselu mojej najlepszej przyjaciółki.
- Granger wyluzuj trochę – Hermiona chciała coś odpowiedzieć, ale podszedł do nich rudowłosy chłopak.
- Merlinie jakie zamieszanie. Mama ma prawie stan przedzawałowy. Nawet nie miałem kiedy się przywitać - chłopak popatrzył z uznaniem na gryfonkę. - Hermiono pięknie wyglądasz – oznajmił i dał jej całusa w policzek.
- Cześć Ron – brązowooka uśmiechnęła się blado.
- Draco – mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, gdy kolejna osoba podeszła do nich.
- Cześć wam – powiedział zmęczony Harry.
- Potter jak tam twoja głowa ? - zapytał uradowany blondyn.
- Może być. Dzięki za eliksir na kaca.
- O czym rozmawiacie? - nagle znikąd pojawił się Zabini.
- Witamy się póki co – powiedział uśmiechnięty Ron. – Gdzie zgubiłeś moją siostrę?
- Rozmawia z jakimiś kuzynkami.
- Tak w ogóle zapomnieliśmy wam pogratulować – Hermiona stała między czterema mężczyznami, których wydawało jej się, że zna, ale nic nie rozumiała z całej tej sytuacji. Przecież oni powinni się nienawidzić.
- Ja chyba czegoś nie rozumiem - powiedziała nieco skołowana. Harry spojrzał na nią zdziwiony.
- No wygranego procesu? Śledziliśmy go z Ronem, gdy mieliśmy wolne podczas mistrzowskich rozgrywek. Hermiono dzielnie walczyłaś, a ty Malfoy w końcu pokazałeś swoją prawdziwą twarz! Szkoda, że nie powołaliście mnie na świadka mógłbym opowiedzieć jak pomogłeś mi uratować tę małą dziewczynkę.
- Albo mnie! - wyrwał się Ron. – Jak pomogłeś uratować tę kobietę w ciąży. Niezłe cięgi wtedy dostałeś od Lestrange – Ron się lekko skrzywił. Draco postanowił zabrać głos
- Chłopaki przypominam, że byłem oskarżony o molestowanie i mobbing. To nie było sądzenie mnie za postawę w czasie wojny. Poza tym ściągać dwóch najlepszych zawodników „Czerwonych Diabłów” to by była przesada – blondyn szelmowsko się uśmiechnął.
- Już to przedyskutowaliśmy wczoraj w nocy – przypomniał zebranym Zabini.
- Co przedyskutowaliście ? - zapytała panna młoda, która zaszczyciła grono znajomych.
- Wspomnienia – powiedział tajemniczo Ron.
- Ginny czy ty coś z tego rozumiesz? - zapytała lekko poirytowana Hermiona.
- Granger, a czego ty nie rozumiesz? - Draco popatrzył zdziwiony na brązowooką.
- No oni.. ty.. wy – gryfonka nie mogła zbudować prostego zdania. Ginny postanowiła jej pomóc.
- Herm kochanie przecież oni się znają i spotykają regularnie. Ron z Harrym podsyłają im bilety na swoje mecze w quidditcha. Draco daje chłopakom gadżety do testowania. Urządzają sobie pożal się Merlinie libacje alkoholowe, z których mój mąż wraca jak duch i trzeba przy nim chodzić na paluszkach. Na przykład wczoraj w nocy urządzili sobie wieczór kawalerski, ci dwaj – wskazała głową na Harrego i Rona – przylecieli z Kanady o trzeciej w nocy, Draco wrócił z sądu i się wszyscy razem spili. Właśnie o tym sobie kochanie pogadamy w domu w trakcie nocy poślubnej - powiedziała zwracając się do swojego męża.
- Uhu stary – Ron poklepał Zabiniego po plecach – współczuję. Lepiej się napij.
- A propos picia próbuję namówić waszą przyjaciółkę do oblania zwycięstwa, ale ona nie reflektuje – powiedział zawiedziony blondyn.
- Przyjaciółkę? Ja jestem ich przyjaciółką?! Ukrywaliście przede mną to, że się kumplujecie z tym egoistycznym dupkiem! Ja nie jestem już ich przyjaciółką. Teraz to twoi przyjaciele – syknęła oburzona Hermiona. Chciała odejść od grupki znajomych, lecz chłodna ręka blondyna złapała ją za łokieć – Granger ochłoń. Zerwali z tobą kontakt?
- To nie twoja sprawa – warknęła.
- Odpowiedz tak czy nie?
- Nie!
- Zawiedli cię jak potrzebowałaś pomocy? Odmówili ci chociaż raz?
- Nie – powiedziała już nieco spokojniej.
- Zapomnieli o twoich urodzinach?
- Nie.
- Wspierają cię?
- Tak.
- To są twoimi przyjaciółmi – powiedział z naciskiem. – Nie powiedzieli ci o mnie żeby cię niepotrzebnie nie denerwować.
- Herm my razem z Draco dużo przeszliśmy - powiedział cicho Harry. – Baliśmy się, że nie zrozumiesz.
- On naprawdę się zmienił. To są zwykłe męskie wypady. Przecież wiesz, że my za tobą pójdziemy w ogień – Ron patrzył na nią z nadzieją w oczach. Hermiona przymknęła oczy i westchnęła.
- Wiem. Przepraszam. Po prostu nie chcę się wami dzielić – uściskała ich obu jednocześnie. Draco poczuł niezrozumiałe ukłucie zazdrości, gdy chłopaki się przytulali do panny Granger.
- Dobra koniec tych sentymentów – rzekł twardo. – To wesele, a nie pogrzeb. Granger masz ze mną rozkręcać imprezę jak na porządnych świadków przystało. Tyle się namęczyłem przy tych pożal się Merlinie kwiatach – za to dostał lekkiego kuksańca od panny młodej – i innych pierdołach - kontynuował niewzruszony - że nie pozwolę ci teraz zanudzać.
- Wiesz co Malfoy? Ty jesteś naprawdę niemożliwy! Nie wytrzymam twojego towarzystwa na trzeźwo - popatrzyła mu odważnie w oczy. Wszyscy wybuchnęli śmiechem i ruszyli do stolika z alkoholami, o który to Draco wykłócał się z Hermioną przez pół dnia. Na to wspomnienie blondyn uśmiechnął się pod nosem. Po kilku drinkach Ginny i Zabini poszli czynić honory gospodarzy imprezy, Ron i Harry ruszyli na poszukiwania dziewczyn, a Hermiona została sama z Draco.
- No i jak Granger pasuję do reszty? - zapytał unosząc nieco brwi.
- Nie.
- Nie? - Draco nie krył zaskoczenia
- Nie masz krawatu.
- Bo źle w nim wyglądam.
- Ogólnie wyglądasz źle - oznajmiła mu kpiąco. - Z naszej dwójki to ja jestem tą lepszą połową – dodała posyłając mu ironiczny uśmiech.
- Wybaczę ci ten komentarz. Mówisz tak, bo jesteś zła za to, że Potter i Weasley mnie lubią złotko – szepnął jej do ucha, a przyjemny dreszcz przebiegł po jej plecach.
- Hmmm zastanówmy się Malfoy – spojrzała blondynowi w jego szare tęczówki – musiałam wytrzymać z tobą cały miesiąc, załatwiać różne sprawy, iść z tobą na ten idiotyczny bal, pozować do zdjęć, bronić cię w sądzie - wyliczała z pamięci. - Ponadto upiłeś się dzień przed ślubem i zapomniałeś o kwiatach... Uwierz mi mam wiele powodów aby się na ciebie złościć, ale na pewno nie robię tego, dlatego że spotykasz się z Harrym i Ronem.
- Czyżby? - blondyn przyglądał jej się badawczo.
- Zdecydowanie tak. Zauważyłeś, że ludzie jakoś tak nieśmiało bawią się na parkiecie? - zagadnęła chcąc zmienić temat. - Mówiłam ci, że ta kapela to zły pomysł.
- Bzdura Granger. Po prostu nikt im jeszcze nie pokazał jak powinna wyglądać prawdziwa zabawa. Chodź idziemy – wyciągnął rękę. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco, a blondyn przewrócił oczami – na parkiet - oznajmił.
- Nie ma mowy. Każdy będzie się na nas patrzył.
- Nie przesadzaj. Już razem tańczyliśmy, nie jest źle.
- Nie chodzi o to.
- Boisz się?
- Nie – warknęła. – Po prostu poszukaj sobie kogoś innego do zabawy dzisiejszego wieczoru.
- Razem zadbaliśmy o to żeby wszystko wypaliło, więc chyba nie chcesz żeby teraz było nudno? Przestań ciągle analizować to nie jest sala sądowa. Teraz liczy się dobra zabawa. Podobno z naszej dwójki ty jesteś tą lepszą połową, więc olśnij wszystkich – Draco uśmiechnął się łagodnie i ponownie podał rękę, którą tym razem dziewczyna uchwyciła. Wyszli na środek parkietu zwracając na siebie uwagę wszystkich gości. Kapela zaczęła grać wolną mugolską melodię Elvisa Presleya „You are always on my mind”, a oni zaczęli powoli bujać się w rytm melodii.
- Granger muszę ci powiedzieć, że w tej sukience twój tyłek wygląda jeszcze bardziej seksownie – wymruczał jej do ucha Draco.
- Gdyby nie patrzyło na nas tyle oczu dostał byś w tę blond czuprynę.
- Nie bądź taka brutalna – szepnął. Jego dotyk, głos powodowały, że Hermiona znajdowała się w innym świecie. Chciała trwać w tych silnych ramionach całą wieczność. Jego zapach był taki pociągający... „To wszystko przez alkohol” wmawiała sobie – Nad czym tak myślisz Granger?
- Nad tym, że każdy się na nas patrzy i myśli sobie nie wiadomo co – fuknęła cicho.
- Nic dziwnego tworzymy ładną parę.
- To tylko pozory. Twoja mama wygląda na szczęśliwą – zauważyła Hermiona.
- Mhm – Draco nic więcej nie powiedział. Przytulał do siebie drobne ciało dziewczyny i był zaskoczony swoimi myślami. Miał nieodpartą chęć chronienia jej przed całym światem co było dla niego niezrozumiałe, gdyż nigdy czegoś takiego nie czuł. "To tylko głupie sentymenty" powtarzał sobie w myślach. "Zwyczajnie chcesz ją zaciągnąć do łóżka bo jest inna niż twoje dotychczasowe zdobycze" pocieszał się. Melodia ucichła.
- Jakoś nie porwaliśmy publiczności – powiedziała smutno Hermiona – kiepsko się starasz Malfoy.
- Spróbujemy jeszcze raz Granger – powiedział przekornie. Tym razem kapela zaczęła grać „La Bambę” - Dasz radę w tych butach?
- Zawsze daję radę – odpowiedziała uśmiechnięta. Oboje mieli świetne poczucie rytmu, doskonale znali kroki, więc utworzyli wspaniały duet. Ich taniec był prawdziwym widowiskiem dla gości. Po tym utworze większość osób zaczęła się bawić. Cel Draco i Hermiony został osiągnięty. 

Wesele nie mogło się odbyć bez tortu i toastów. Głos zabrali Ginny i Blaise.
- Kochani chyba każdy na tej sali zdaje sobie sprawę z tego kim są nasi świadkowie. Trudno tego nie wiedzieć, gdyż ostatnio byli bohaterami prasy i mediów – Ginny uśmiechnęła się pogodnie. – Jednak ja i mój mąż pragniemy wam powiedzieć, że Hermiona Granger i Draco Malfoy tak naprawdę wcale za sobą nie przepadają.
- Wybraliśmy na świadków tę dwójkę ufając im, że nie zamienią naszego ślubu i przyjęcia w masakrę. Jest to dość specyficzna dwójka, gdyż zarówno on jak ona nie wierzą w miłość – te słowa wypowiedział Blaise. Ginny spojrzała na przyjaciółkę i powiedziała:
- Ona w nią nie wierzy ponieważ jak twierdzi uczestniczyła w większej ilości rozwodów niż ślubów.
- On natomiast nie wierzy dla zasady – Blaise posłała zaskoczonemu blondynowi rozbrajający uśmiech.
- Jednak ona jest dla mnie jak siostra...
- A on jest dla mnie jak brat...
- Musicie wiedzieć, że jak ta dwójka się uprze to nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Zostawiliśmy ich z całą listą spraw do załatwienia i własnymi problemami na głowie, a oni zamiast się kłócić połączyli siły i dzięki nim teraz tak dobrze się bawimy.
- Dracze, Hermiono ja i moja żona nie potrafimy znaleźć słów żeby opisać wam swoją wdzięczność za to co dla nas zrobiliście i co jeszcze zrobicie - na sali rozległ się śmiech. – Dziękujemy wam z całego serca za wszystko. Nie mogliśmy sobie wyobrazić piękniejszego ślubu i wesela. - Goście powstali i rozległy się oklaski. Ginny z Blaise'm podeszli do swoich świadków i ofiarowali im prezenty. Draco dostał złotego znicza z wygrawerowanymi inicjałami natomiast Hermiona dostała złotą bransoletkę. Oboje grzecznie podziękowali zaskoczeni takimi niespodziankami. Całą czwórką udali się do stołu, gdzie przysiedli się do nich Harry z Ronem. W wyborowym towarzystwie nie czuć było upływającego czasu. Wieczór powoli zbliżał się ku końcowi. Gości zaproszono do ostatniego tańca. Rozmowy przy stołach ucichły i pary ruszyły na parkiet. Hermiona popatrzyła na zamyślonego Dracona.
- Dziękuję Malfoy za to, że nie zniszczyłeś im przyjęcia.
- No, no, no Granger mi dziękuje - blondyn nie mógł sobie odmówić odrobiny kpiny – dobrze wiesz, że nie zrobiłbym tego Rudej i Diabłu – brązowooka prychnęła pogardliwie.
- Po tobie można się wszystkiego spodziewać. Idę się z nimi pożegnać i jadę do domu - oznajmiła.
- Poczekaj odwiozę cię.
- Nie trzeba. Dam sobie radę. Poza tym lepiej zrobisz jak odwieziesz Narcyzę, która jest na pewno bardzo zmęczona.
- Moja matka już dawno jest w domu. Nie pożegnała się z tobą, bo wywijałaś na parkiecie z Potterem – Hermiona zamyśliła się, będzie jej brakować odwiedzin w Malfoy Manor. Będąc tam nie czuła się sama na tym świecie. Narcyza we wszystkim widziała jakieś pozytywne strony. Hermiona mogła rozmawiać z nią jak z dobrą przyjaciółką, a teraz koniec – Granger przecież wiesz, że możesz ją odwiedzać. Nie bój się, nie zjem cię.
- Przestań czytać w moich myślach – warknęła zdenerwowana dziewczyna.
- Nie czytałem, domyśliłem się o czym myślisz. Wracając do meritum piłaś alkohol, a uwierz mi złapać teraz MAGtaxi graniczy z cudem.
- Ty też piłeś – zauważyła trafnie Hermiona.
- Ja mam kierowcę złotko – gryfonka westchnęła głośno.
- Dobra niech ci będzie.

środa, 13 listopada 2013

nice surprise XII

Wiara plus nadzieja to furtka dla możliwości”

Wszyscy usiedli na korytarzu. Hermiona chmurnie patrzyła przed siebie.
- Cholera jasna – zaklęła cicho.
- Granger nie unoś się. Wygraną masz w kieszeni – mruknął spokojnie Draco.
- Nie chodzi o to!
- A o co? - zapytał zdziwiony blondyn. Oczy przyjaciół patrzyły na nią przenikliwie.
- Muszę stracić pięćset galeonów przez tego kretyna. Dodatkowo muszę zapłacić Pansy trzysta. Jak zwykle Malfoy dałeś mi popalić – burknęła niezadowolona. Ginny się roześmiała
- Jestem pewna, że Draco pokryje te koszty. Prawda złociutki? - spojrzała z niemą prośbą w oczy blondyna, który tylko skinął głową.
- W końcu to nic w porównaniu z tym co chcieli w ugodzie - zauważył.
- Nie potrzebuję twojej pomocy.
- Podobno odkładasz na wykupienie domu swoich rodziców, więc myślę, że nie powinnaś tak szastać pieniędzmi na prawo i lewo. To takie rozrzutne Granger – Malfoy drwił z niej w najlepsze – Tak w ogóle czy wy nie powinniście się zbierać do domu? - popatrzył na Ginny i Blaise'a. – Jutro wasz wielki dzień. Nie żebym was wyganiał, ale ja i pani mecenas dużo się napracowaliśmy przy tych przygotowaniach. Tyle godzin razem... Chyba sami rozumiecie jakie to było dla nas męczące?
- Malfoy daj im spokój! - upomniała go rozdrażniona Hermiona – nie są dziećmi.
- Może i nie są dziećmi, ale niech idą się wyspać. Nie po to dopinaliśmy wszystko na ostatni guzik, żeby oni zniszczyli to swoim okropnym wyglądem. Jazda do domu – popatrzył na nich surowym wzrokiem.
- Chcemy zostać. Potrzebujesz wsparcia – powiedział stanowczo Blaise.
- Diable i ty przeciwko mnie? Poza tym – w tym momencie objął mocno gryfonkę za ramię – ja już mam wsparcie w mojej pani adwokat. – Brązowooka strzepnęła jego rękę ze swojego ramienia.
- Nie pozwalaj sobie – syknęła. – On rzeczywiście ma rację. Idźcie się wyspać, jutro musicie być wypoczęci. Gin jest już późno, a sama dobrze wiesz jak rano wyglądają twoje oczy po nieprzespanej nocy – na te słowa rudowłosa kobieta jęknęła zrezygnowana.
- Mam wyrzuty sumienia. Zostawiliśmy was samych z tym wszystkich, do tego doszedł jeszcze ten proces. Herm jesteś wyczerpana prawie dzisiaj zemdlałaś. Muszę dopilnować abyś bezpiecznie wróciła do domu. Przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić.
- Ginny nie martw się o mnie – gryfonka chciała jeszcze coś dodać, ale blondyn jej przerwał
- Ruda ja tego dopilnuję. Chociaż jak przegramy to Granger prawdopodobnie nie wróci do domu, więc mam nadzieję, że masz awaryjnego świadka na swój ślub.
- No, no Malfoy widzę humorek dopisuje – głos Hermiony okazywał jej zmęczenie. Nagle Draco dostrzegł jej osłabienie, bladą cerę, która kontrastowała z jej ciemnymi włosami. Przez te dwa tygodnie dziewczyna schudła „zapewne mało jadła” pomyślał. Poczuł lekkie wyrzuty sumienia, że jej nie pomagał. Za bardzo był zajęty defraudacją pieniędzy w jego firmie. „Cholera przecież to jest jej praca, tak zarabia na życie” odezwał się głosik w jego głowie.
- Jak zawsze – posłał jej ironiczny uśmiech i odwrócił się w stronę przyjaciela  – Blaise zachowaj się jak facet do cholery. Zabierz swoją przyszłą żonę i moją matkę do domu. Wystarczy im tych wrażeń na dzisiaj.
- Smok ma rację kochanie – powiedział czule Zabini do swojej rudowłosej narzeczonej – jedziemy do domu. Pani Malfoy pozwoli pani ze mną? - zapytał z czarującym uśmiechem i podał kobiecie swoje ramię.
- Z przyjemnością – odpowiedziała zadowolona Narcyza. – Powodzenia - rzuciła przez ramię do zmęczonej Hermiony i zamyślonego Dracona.


Czas się dłużył nieubłaganie. Draco poszedł do automatu po dwie, mocne kawy. Gdy wrócił podał jeden kubek Hermionie po czym usiadł, oparł głowę o ścianę, poluzował krawat i zmrużył oczy. Siedział tak dobrych parę minut.
- O czym tak myślisz ? - zapytała ciekawa brązowooka.
- O wszystkim – mruknął.
- A konkretnie?
- Nagle cię interesuje to co siedzi w mojej głowie Granger? Przecież uważałaś, że jestem pustym, zapatrzonym w siebie blondynem oraz arystokratą z przerośniętym ego... - spojrzał przenikliwie w jej brązowe oczy, które pomimo zmęczenia miały kolor dobrego koniaku.
- Bo jesteś zapatrzony w siebie i masz przerośnięte ego – prychnęła. – Zresztą nie chcesz to nie mów. Możemy pomilczeć – dziewczyna udawała obojętną.
- Myślę nad procesem i nad słowami mojej matki. Wracają wspomnienia – westchnął ciężko.  Hermionie w tym momencie zrobiło się go szkoda.
- Nie chciałam żeby to wyszło na wierzch. Nie wiedziałam, że on powoła twoją matkę. Przepraszam obiecałam, że jej nie skrzywdzę – szepnęła. Draco uśmiechnął się łagodnie.
- Spokojnie Granger moja matka po latach terapii nabrała dystansu do tego wszystkiego, ja zresztą podobnie. Dobre pranie mózgu nie jest złe – powiedział z nutką ironii w głosie – po prostu nie lubię się uzewnętrzniać z tym jak było. Było minęło, teraz jest inny czas, ale ludzie są pamiętliwi. Nikt nie rozumie jak to jest żyć w dwóch światach jednocześnie, w których tak naprawdę ufali ci nieliczni. Codziennie zastanawiałem się czy się obudzę następnego dnia. Czy przeżyję, czy może odkryją, że zdradzam i będą mnie zabijać powoli tak abym zdążył pożałować tego, że w ogóle się urodziłem. Ludzie tego nie rozumieją. Jestem chłodny, cyniczny, lubię ironię i lubię władzę. Nie wstydzę się tego. Taki jestem.
- Nie wiem co powiedzieć – odparła zrezygnowana Hermiona. – Współczuję ci, ale nie myśl sobie, że zmienię o tobie zdanie. Jak dla mnie dalej masz przerośnięte ego – blondyn roześmiał się serdecznie.
- Myślałem też nad tym jak okropnie wyglądam pod krawatem, ale ty i tak wyglądasz gorzej ode mnie Granger.
- Cóż za komplement – mruknęła brązowowłosa.
- Poważnie. Mam nadzieję, że ogarniesz się jakoś na jutro.
- Czy ja kiedykolwiek byłam nieogarnięta Malfoy? - zapytała chłodno dziewczyna. Draco zamyślił się na chwilę przypominając sobie wygląd Hermiony, który codziennie był nienaganny.
- No wiesz... Kwestia interpretacji – uśmiechnął się złośliwie – dzisiaj na przykład...
- Od dwóch tygodni przygotowuję twoją obronę, od tygodnia codziennie odwiedzam twoją mamę aby pomóc jej przy kwiatach, dodatkowo udzielam porad prawnych i prowadzę jeszcze kilka spraw. Nie wiem jak ty to robisz, że jesteś wyspany i wypoczęty skoro też pracujesz po kilkanaście godzin. Ja nie jestem robotem – warknęła zdenerwowana dziewczyna.
- Po prostu Granger mam dobre geny.
- Zazdroszczę – mruknęła – długo jeszcze?
- Pół godziny – odparł zerkając na zegarek.
- Jak sprawuje się nowa księgowa? - zagadnęła niewinnie.
- Pracujesz jeszcze dla mnie?
- Tak – odpowiedziała zdziwiona. – A co to ma do rzeczy?
- Obowiązuje cię tajemnica zawodowa - oznajmił spokojnie. - Odkryliśmy z panią Knick bardzo interesujące zniknięcie pewnej sumy pieniędzy z firmowych kont.
- Ktoś cię okradł? - Hermiona spojrzała zaskoczona na blondyna.
- Mhm - mruknął. - To były małe sumy pobierane wiele razy. W zapisach ksiąg można było to wziąć pozornie za błąd księgowego. Jednak przyjmując panią Annabel Knick chciałem sprawdzić jej umiejętności więc zawaliłem ją robotą, a ona dokonała tego przełomowego odkrycia.
- Mówiłam ci, że jest świetna.
- Tak, to fakt – przytaknął. – Początkowo myślałem, że się myli. Panowała między nami nerwowa atmosfera, ale jak zawsze postanowiłem rozpocząć współpracę ze swoim pracownikiem. Siedzieliśmy razem nad tym wszystkim, analizowaliśmy, liczyliśmy... Miała rację.
- Dużo tego było?
- Ponad milion funtów.
- Ile?! - zapytała z niedowierzaniem.
- Granger nie krzycz na cały korytarz – upomniał ją łagodnie blondyn – tyle ile słyszałaś.
- Niech mnie Merlin kopnie!
- W porównaniu z tym jaki moja firma generuje przychód to nie jest tego aż tak dużo, ale nikt nie lubi być okradany – oznajmił zmęczonym głosem.
- Czyli w sumie pomogłam ci w odkryciu tego – powiedziała chytrze Hermiona.
- Niby jak Granger?
- Poleciłam ci najlepszą pracownicę, a nie jakąś pustą lalunię – oświadczyła zadowolona.
- Prędzej, czy później ktoś by na to wpadł.
- Jasne – prychnęła pogardliwie – mam nadzieję, że jakoś jej to wynagrodziłeś?
- Oczywiście – jego oczy zaiskrzyły – dostała służbowe mieszkanie. Nie musi się męczyć w tym domu dla samotnych matek.
- Tego nie odpiszesz od podatku – dziewczyna nie kryła zadowolenia.
- Od każdej reguły musi istnieć wyjątek – Hermiona chciała coś powiedzieć, ale zaproszono ich do środka sali. Publiczność znacznie uszczuplała pozostali nieliczni ciekawscy. Obowiązkowo nie mogło zabraknąć dziennikarzy.
- Gotowa ? - zapytał szeptem blondyn na co uzyskał odpowiedź w postaci skinięcia głową – tylko mi tu nie mdlej – dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie do niego.
- Proszę wstać – rozbrzmiał głośny głos sędziego - Prawem nadanym mi przez Ministerstwo, jako sędzia Najwyższego Sądu Magicznego z dniem dzisiejszym ogłaszam iż pana Dracona Lucjusza Malfoy'a uznaje się za niewinnego – na sali zapanował szmer Hermiona poczuła to przyjemne łaskotanie w brzuchu na znak wygranej – proszę o spokój! Dostarczony przez panią mecenas Hermionę Granger dowód został poddany magicznym próbom, które wskazały na to iż jest prawdziwy! Dlatego też Najwyższy Sąd Magiczny nakłada na panią Ritę Argus karę ograniczenia wolności za krzywoprzysięstwo, składanie fałszywych zeznań oraz wprowadzanie w błąd Sąd Najwyższy. Przychyla się także do wniosku o publiczne przeprosiny a także odszkodowanie w wysokości trzydziestu tysięcy funtów za publiczne zniesławienie. Panie Malfoy na konto, której organizacji chce pan dokonać przelewu? - sędzia popatrzył łagodnym wzrokiem na blondyna. Były ślizgon zmarszył brwi i odrobinę się zamyślił, lecz po chwili miał już gotową odpowiedź.
- Proszę o dokonanie przelewu na konto domu dla samotnych matek „Pomocna dłoń” - sędzia pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Pani Argus – głos sędziego zagrzmiał ponownie - zostanie wszczęte przeciwko pani postępowanie prowadzone przez wydział aurorsko prokuratorski. Wyrok jest ostateczny! Dziękuję bardzo, to wszystko – stuknięcie młotkiem zakończyło rozprawę. Wszyscy czekali aż sędzia opuści salę, następnie przybyli aurorzy, którzy zabrali Ritę i sala zaczęła się wyludniać.
- Gratuluję pani mecenas – Hermiona popatrzyła na uśmiechniętą twarz Malfoy'a. Blondyn wyciągnął do niej rękę – Udało się pani obalić teorię o złym i podłym Malfoy'u – gryfonka uścisnęła jego dłoń.
- Dziękuję panie Malfoy. Nie ukrywam, że jestem zadowolona z wygranej – ich miłą rozmowę przerwało pojawienie się Petera.
- Hermiono strasznie cię przepraszam – powiedział nieśmiało – może mógłbym ci to jakoś wynagrodzić?
- Nie sądzę Peter - odparła dumnie unosząc głowę. - Zachowałeś się karygodnie. Być może byłabym ci w stanie wybaczyć gdybyś nie dopuścił do przesłuchania pani Malfoy. To był cios poniżej pasa. Brzydzę się takim zachowaniem.
- W takim razie do zobaczenia na kolejnej rozprawie pani mecenas – wycedził przez zaciśnięte zęby i odszedł. Malfoy zagwizdał z podziwu
- Punkt dla ciebie Granger. Ładnie go spławiłaś - pochwalił ją blondyn. - To co jedziemy?
- Gdzie? - zapytała zaskoczona
- Muszę cię odwieźć do domu. Przecież obiecałem Rudej
- Daj spokój. Na pewno chcesz świętować swoje zwycięstwo. Dam sobie radę.
- Granger świętować to ja będę jutro razem z tobą na przyjęciu weselnym, a dzisiaj jedziemy się wyspać żeby ładnie wyglądać – przyjrzał się wyraźnie jej twarzy i dużym oczom. – Chyba, że wolisz robić coś innego?
- Niby co takiego panie Malfoy? - popatrzyła odważnie w jego stalowe tęczówki, w których teraz igrały wesołe ogniki.
- No wie pani... teraz sytuacja jest inna, nie pracujemy już razem więc wszystko jest dozwolone - mówiąc to patrzył na jej pełne, malinowe usta.
- Zapomnij – odpowiedziała nieco zawstydzona.
- Granger dobrze wiem, że masz na to ochotę – szepnął.
- Nieprawda -  zaoponowała dziewczyna.
- Widać to w twoich oczach.
- Chcę się tylko wyspać.
- Ok - powiedział beztrosko. - Panie przodem – powiedział wskazując jej drzwi. Na zewnątrz czekali na nich dziennikarze, którzy zadawali masę pytań i robili miliony zdjęć.
- Pani mecenas, czy takiego wyroku się pani spodziewała? - Hermiona zatrzymała się i popatrzyła uważnie na dziennikarzy. Nigdy nie wypowiadała się do prasy na temat swojej pracy.
- Proszę państwa nie mam w zwyczaju odpowiadać na państwa pytania jednak w związku z tym, że cała rozprawa była nietypowa i przyjęła rozmiary publicznego widowiska zrobię wyjątek. Przyznaję, że od początku wierzyłam w niewinność mojego klienta inaczej nie podjęłabym się obrony. W życiu nie robię niczego co nie ma głębszego sensu. Mam nadzieję, że ta sprawa nauczy nas tego żeby nie oceniać ludzi po pozorach.
- Panie Malfoy skoro był pan niewinny dlaczego wziął pan najlepszą panią adwokat z całego czarodziejskiego grona?
- Nie tylko najlepszą, ale także najładniejszą – odparł Malfoy ze swoim firmowym uśmiechem. Hermiona pokiwała z dezaprobatą głową – Bardzo przepraszam, ale sami wiecie, że pani mecenas nie czuje się dzisiaj najlepiej. To były trudne dwa tygodnie, dajmy sobie odpocząć w końcu mamy pierwszą w nocy. Dobranoc.

Zeszli do podziemnego parkingu, gdzie czekał na nich samochód Malfoy'a. Zamierzali wsiąść do środka, gdy na parkingu pojawił się sędzia z rozprawy.
- Już was dopadli? - zagaił niewinnie.
- Niestety – odparła Hermiona.
- Gratuluję wygranej pani mecenas – staruszek obdarował ją przyjaznym uśmiechem – Draco wierzyłem w twoją niewinność.
- Dziękuję Cedrik. Pozdrów żonę – rzucił Malfoy z uśmiechem. Mężczyzna skinął głową.
- Życzę udanego wesela – dodał, po czym wsiadł do swojego auta i odjechał. Hermiona była zaskoczona całą sytuacją.
- Czy ty masz wszędzie znajomości? Skąd go znasz? Mogą nas oskarżyć o manipulowanie!
- O nic nas nie oskarżą, spokojnie. To jest najbardziej obiektywny człowiek jakiego znam. Dlatego go wybrali na sędziego, wiedzieli, że nie zawaha się mnie ukarać. Wsiadaj do samochodu - nakazał.
- Skąd go znasz pytałam – przypomniała Hermiona podczas jazdy.
- Uratowałem ich syna. Popadł w chorą fascynację Czarną Magią. Przyłączył się do śmierciożerców. Matka i ojciec mało nie oszaleli. Potem zrozumiał swój błąd, chciał się wycofać, ale było już za późno... Stamtąd nie było powrotu jedynie śmierć cię ratowała.
- I co zrobiłeś?
- Miałem go zabić. Poszedłem do jego domu, a oni siedzieli przy stole jedząc kolację. Stanąłem pośrodku jadalni i powiedziałem po co przyszedłem, a on odpowiedział, że woli śmierć niż takie życie. Jego matka zasłaniała go swoją własną piersią. Natomiast ojciec powiedział, że każdy ponosi karę taką na jaką zasłużył. Rozumiesz? Nawet w kwestii syna był bezstronny chociaż widać było, że cierpi. Wtedy chyba zrobiłem najbardziej zaskakującą rzecz tego wieczoru, z której się śmiejemy do dzisiaj. Usiadłem do stołu i powiedziałem, że zgłodniałem. Szkoda, że nie widziałaś ich min – Draco roześmiał się – potem przedstawiłem swój plan: Bastian musiał zniknąć. Początkowo nie chciał się zgodzić, bo wiedział co mnie czeka jeżeli mi ucieknie. Powiedziałem żeby zrobił to dla siebie i swojej rodziny. Posłuchał. Później dostałem cięgi chyba jedne z najgorszych w swoim życiu, w dodatku na oczach jego rodziców. Taaak... - westchnął przeciągle. - Śmierciożercy urządzili niezłe przedstawienie, ale nie złamali ani mnie, ani ich. Gdyby nie aurorzy pewnie by ich zabili. Potter i jego święta świta uratowali im życie. Na szczęście! Bo gdybym znosił te mordęgi na darmo to Wybraniec by pożałował. Podobno wyglądałem jak żywa miazga, lizałem się z tych ran trzy tygodnie. Oczywiście wszystko sfingowano na niekontrolowany wybuch mieszanki eliksirów. Harry odwiedził mnie w szpitalu i wtedy rozpoczęła się nasza ścisła współpraca.
- Z tej strony cię nie znałam.
- I więcej nie poznasz. Do tej pory tylko Diabeł o mnie wiedział aż tak dużo. Koniec moich wynurzań Granger.
- To dobrze, bo jeszcze zmieniłabym o tobie zdanie – powiedziała poważnie na co blondyn ponownie się roześmiał. Zatrzymał się pod jej domem i wysiadł z samochodu.
- Po co za mną idziesz?
- Muszę sprawdzić czy bezpiecznie dotrze pani do swojego łóżka.
- Nie wydaje mi się aby to było konieczne – mruknęła zmęczona Hermiona.
- Granger nie przeciągaj w nieskończoność! Obiecałem Ginny i dotrzymam słowa. Jest wpół do drugiej w nocy. Będziesz się teraz ze mną kłócić o to, czy mogę wejść, czy nie?
- Dobra masz rację – mruknęła. Znowu musiała siłować się z zamkiem, a blondyn ponownie udzielił jej pomocy – wejdź proszę. I tak szybko nie zasnę, od tygodnia boli mnie kark do tego stopnia, że nie mogę leżeć. Możesz spokojnie jechać do domu.
- Nic z tego. Nalej sobie gorącej wody do wanny, a ja ci przyniosę eliksir z samochodu. Ruchy, ruchy Granger – blondyn skierował się do wyjścia i po chwili wrócił do domu. Brązowooka stała w korytarzu ubrana w krótki, puchaty biały szlafrok – trzymaj – powiedział wyciągając do niej rękę.
- Trucizna? - zapytała z przekorą Hermiona.
- Żart ci się wyostrzył Granger. To eliksir rozluźniający. Zobaczysz zdziała cuda. Gdy nie mam czasu na porządny masaż biorę w tym kąpiel. Wystarczy dziesięć minut i jestem jak nowo narodzony. Dobranoc pani mecenas – rzucił ruszając w kierunku wyjścia.
- Malfoy! - blondyn się odwrócił.
- Tak?
- Dziękuję za eliksir. Dobranoc.
- Granger tak właściwie to interesuje mnie jedna rzecz...
- Jaka?
- Czy ty masz bieliznę pod tym wdziankiem?
- Miłych snów Draco! - mówiąc to wypchnęła go za drzwi.

Dla nich obojga to były ciężkie dwa tygodnie. Teraz leżeli pogrążeni w myślach każde w swoim łóżku. Ona rozmyślała nad swoim życiem, a on nad swoim. Hermiona zaśmiała się do siebie w myślach, gdyby ktoś powiedział jej kilka lat temu, że będzie bronić Malfoy'a w sądzie uznałaby go za wariata. Draco natomiast nie mógł zrozumieć jak mógł pozwolić na to żeby Granger ta sama, której nie znosił w Hogwarcie wdarła się do jego życia, zaskarbiła sobie sympatię jego matki i poznała jego drugą, lepszą stronę. Te wydarzenia były dla nich niespodzianką, której się nigdy nie spodziewali.

CZYTAM = KOMENTUJĘ

Hej! :)
Jak tam po długim weekendzie? 
Kolejna część opowiadania za Wami :) czekam na Wasze komentarze :) jeżeli zadajecie jakieś pytania to odpowiadam na nie w komentarzach :) chyba, że pytania dotyczą tego kiedy będzie następny rozdział to wtedy odpowiedź jest w poście tylko trzeba go dobrze przeczytać :) 
Pod poprzednią notką zostało 12 komentarzy i zastanawiam się czy tylko 12 osób czyta? :D
Następna część 20.11.2013 :)
Pozdrawiam serdecznie :)

piątek, 8 listopada 2013

nice surprise XI

Dzisiaj długo bo przed Wami cała rozprawa sądowa. Może za długo i nie zechce Wam się czytać :)
Kolejna część 13.11
Zapraszam do czytania 
Pozdrawiam 
pola
PS. Udanego długiego weekendu! :)

CZYTAM = KOMENTUJĘ


Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba - dać zwycięstwo.”

Przedstawienie czas zacząć” pomyślała Hermiona stojąc w ogromnym hallu gmachu sądu. Obok niej spokojnie spoczywał Draco Malfoy. Od ich feralnego pocałunku minął dzień, lecz Hermiona nie chciała roztrząsać teraz tej sprawy. Nie powinna tracić energii na niepotrzebne kłótnie. Wolała profesjonalnie podejść do rozprawy co miała nadzieję, uda jej się zrobić.
- Rozprawa numer sto dwadzieścia dwa. Anne Maud przeciwko Draconowi Malfoy'owi. – kobiecy głos zagrzmiał w hallu. Hermiona ze swoim klientem weszli do sali, gdzie zajęli swoje miejsca. Gryfonka rzuciła okiem na ludzi zebranych w środku. Pod ścianami miejsca zajęli dziennikarze i fotoreporterzy, pani mecenas strasznie ich nie lubiła, bo utrudniali jej pracę oraz żerowali na sensacji i cierpieniu innych osób. Dla ludzi sala sądowa jest jak konfesjonał, w którym wyznaje się swoje grzechy i czeka ze skruchą na wyrok. Dziennikarze tylko czekają aż komuś się potknie noga, aż będą mogli obwieścić całemu światu o poczynaniach jej klientów. Ten kto układał grafik rozpraw spodziewał się wielu, ciekawskich gapiów ponieważ wyznaczył im największą salę w całym sądzie. Po chwili wszyscy wstali, a do sali wszedł starszy pan sędzia.
- Sprawa Anne Maud przeciwko Draconowi Malfoy'owi. Stawiła się oskarżająca Anne Maud z adwokatem...
- Peterem Amicus'em, pełnomocnictwo w aktach.
- Oraz Dracon Malfoy z adwokatem...
- Hermioną Granger, pełnomocnictwo w aktach.
- Sprawa będzie odbywać się przy otwartych drzwiach z udziałem publiczności. Proszę o powstanie pani Maud. Proszę się przedstawić, powiedzieć ile ma pani lat oraz powiedzieć gdzie pani mieszka – blondynka podniosła się i popatrzył na sędziego.
- Nazywam się Anne Dolores Maud, mam 23 lata i mieszkam w Londynie.
- A czym się pani zajmuje?
- Jestem asystentką w firmie deweloperskiej Wendover .
- Złożyła pani wniosek oskarżający obecnego tutaj pana Malfoy'a o molestowanie i mobbing w pracy. Proszę mi powiedzieć czy podtrzymuje pani oskarżenie?
- Tak jest wysoki sądzie.
- Dziękuję, może pani usiąść. Panie Malfoy proszę wstać, przedstawić się i powiedzieć, czym pan się zajmuję.
- Nazywam się Dracon Lucjusz Malfoy, mam 25 lat, mieszkam w Londynie. Prowadzę własną firmę produkującą gadżety elektroniczne dla czarodziejów, ponadto jestem właścicielem kilku restauracji.
- Panie Malfoy jakie jest pana stanowisko w tej sprawie?
- Wysoki sądzie bardzo szanuję swoją firmę i pracujących w niej ludzi dlatego nie zgadzam się z postawionym mi zarzutem.
- Dziękuję może pan usiąść. Proszę nie protokołować – rzucił sędzia do młodej protokolantk, a następnie utkwił wzrok w blondynie – Wszyscy tutaj zgromadzeni zdajemy sobie sprawę jakie stanowisko zajmuje pan w naszym świecie. Pragnę jednak podkreślić, że wobec prawa wszyscy są równi – sędzia popatrzył ponurym wzrokiem na zebranych. – Podczas trwania procesu zabraniam jakichkolwiek prywatnych kontaktów z prasą. Na specjalny wniosek Wysokiej Rady Ministerstwa Magii zezwoliłem na proces w trybie nocnym. Szanujmy zatem siebie i nasz cenny czas. Zaczynajmy – staruszek skinął głową na protokolantkę. Peter podniósł się wolno ze swojego miejsca i zwrócił się do swojej klientki.
- Pani Maud może pani opisać tych parę miesięcy pracy w firmie pana Malfoy'a?
- Oczywiście... Były to najgorsze miesiące w moim życiu - zaczęła pewnie jego klientka. - Pan Malfoy ciągle mnie krytykował, zwracał uwagę, wytykał błędy. Skrytykował nawet mój strój. Przecież nie robiłam niczego złego – głos dziewczyny zaczął się łamać. Hermiona szepnęła tak by tylko blondyn ją usłyszał:
- Chce zagrać na uczuciach. On zrobi z niej biedną dziewczynkę, a z ciebie potwora bez serca – Draco skinął głową na znak, że rozumie o co im chodzi.
- Czy pan Malfoy zapraszał panią na obiady, lunche czy też kolacje?
- Tak, nawet kilkakrotnie. Chodziliśmy do drogich restauracji.
- Czy musiała pani często zostawać do późna w pracy?
- Wiele razy. Nie miałam prawie życia osobistego. Pan Malfoy tego nie rozumiał. Powiedział mi raz, że żeby do czegoś w życiu dojść trzeba być twardym i ciężko pracować.
- Czy pan Malfoy był miłym pracodawcą?
- To zależało od jego humoru. Czasami nie było najgorzej jednak pamiętam też takie dni kiedy lepiej było mu nie pokazywać się na oczy.
- Czy czuła pani na sobie presję?
- Oczywiście, że tak! - Hermiona wysłuchała w skupieniu dalszego potoku słów dziewczyny wdzięcznie przeplatanego rzewnymi łzami. Gdyby miała podstawy do uznania jej słów za prawdziwe to współczułaby jej z całego serca, ale przecież osobiście rozmawiała z pracownikami, którzy z zapałem zapewniali ją, że szef jest wymagający, ale na pewno nie stosuje mobbingu ani nikogo nie molestuje.
- Pani mecenas czy ma pani jakieś pytania?
- Tak wysoki sądzie – Hermiona popatrzyła przenikliwie na Anne. – Czy zdaje sobie pani sprawę, że zeznaje pod przysięgą?
- Tak – głos dziewczyny był spokojny.
- Czy pan Malfoy podczas rozmowy kwalifikacyjnej wspominał pani, że praca będzie odbywała się w trudnych warunkach?
- Nie wiedziałam, że miał na myśli aż takie warunki – Hermiona posłała jej chłodny uśmiech.
- Nie odpowiedziała pani na moje pytanie. Czy pan Malfoy podczas rozmowy kwalifikacyjnej wspominał pani, że praca będzie się odbywała w trudnych warunkach? Proszę odpowiedzieć tak lub nie.
- Tak.
- Jednak coś panią skusiło do przyjęcie tej pracy. Co to było?
- Wynagrodzenie.
- Ile wynosiło wynagrodzenie?
- Cztery tysiące funtów miesięcznie.
- Czyli pomimo uprzedzeń pana Malfoy'a postanowiła pani pracować w trudnych warunkach za godziwe wynagrodzenie. Wspominała pani, że często zostawała po godzinach. Czy one też były płatne?
- Tak.
- Oskarża pani mojego klienta o molestowanie. Czy kiedykolwiek pan Malfoy złożył pani dwuznaczną propozycję? Rzucał pani jakieś podteksty? Dotykał panią w niestosowny sposób?
- Nie, ale miał na to ochotę. Patrzył na mnie, uśmiechał się do mnie. Czułam się przytłoczona tym wszystkim.
- Na tej podstawie stawia pani tak poważne oskarżenie?
- Nie! Pani nie widziała jak on na mnie patrzył! Uwodził! To zwykły podrywacz, który myśli, że jest lepszy od innych i może sobie na wszystko pozwolić!
- Stawia pani taką tezę na podstawie tego, że na panią patrzył? - Hermiona pokiwała z dezaprobatą głową i zwróciła się w stronę sędziego. – Wysoki sądzie nie dostrzegam tutaj żadnych podstaw do posądzania mojego klienta o molestowanie seksualne, czy też mobbing.
- Chce pani znać prawdę?! - przerwała jej wściekła blondynka. - Pan Malfoy mnie podrywał! Zagroził, że jeżeli komukolwiek powiem to mnie zwolni, więc milczałam, ale on i tak to zrobił! - wykrzyczała. - Jeszcze się muszę upokarzać przed całym światem – dodała zrezygnowana po czym rozpłakała się rzewnie.
- Nie mam więcej pytań – odpowiedziała opanowana Hermiona, lecz gdyby spojrzenie potrafiło zabijać Malfoy leżałby martwy.
Peter wstając popatrzył groźnie na gryfonkę i zwrócił się do Dracona, który teraz zasiadał na specjalnym miejscu.
- Panie Malfoy w świecie śmietanki towarzyskiej jest pan znany jako przepraszam za sformułowanie - zaznaczył - playboy. Czy to prawda?
- Nie mnie to osądzać – odparł spokojnie blondyn.
- No tak, ale wszyscy doskonale o tym wiemy - oświadczył z szyderczym uśmiechem na twarzy adwokat. - Czy jest pan w stałym związku?
- Nie.
- Dlaczego?
- Sprzeciw! - powiedziała oburzona Hermiona i popatrzyła złowrogo na przeciwnika – nie widzę powiązania z aktem oskarżenia.
- Oddalam. Proszę odpowiedzieć panie Malfoy – głos sędziego był spokojny.
- Być może nie trafiłem na tę jedyną, która wzbudziłaby moje zainteresowanie.
- A może dlatego, że po prostu lubi pan skakać z kwiatka na kwiatek ? Podrywać swoje asystentki i składać im dwuznaczne propozycje?
- Ma pan dość wybujałą wyobraźnię panie mecenasie – oświadczył Draco nie mogąc się powstrzymać od odrobiny ironii.
- Panie Malfoy! - sędzia popatrzył na niego karcąco jednak można było dostrzec cień uśmiechu na twarzy staruszka.
- Przepraszam wysoki sądzie - wyznał ze skruchą. - Prawdą jest, że nie stronię od towarzystwa pięknych kobiet, ale nie składam dwuznacznych propozycji swoim pracownikom.
- Przejrzałem dokumentację pańskich zatrudnień. Wszystkie pana asystentki nie przekroczyły dwudziestego ósmego roku życia. O czym to świadczy? - Hermiona przewróciła oczami słysząc to pytanie, dokładnie tego się spodziewała.
- O tym, że stawiam na młode, wykształcone, chętne do pracy osoby, gdyż uważam, że potrzebują one szansy w swoim życiu - odparł spokojnie Malfoy.
- A dlaczego są to kobiety?
- Kobiety są bardziej odporne na stres i mają podzielną uwagę. Poza tym asystent facet... - Draco zawiesił na chwilę głos. - Zaraz by mnie posądzano o homoseksualizm – skwitował. Gryfonka uśmiechnęła się pod nosem. Ta odpowiedź była w stylu Malfoy'a. Peter odchrząknął i przybrał poważną minę.
- Czy zapraszał pan panią Maud na wspólne obiady, czy też lunche?
- Tak ale...
- Czy odwiedzał ją pan w późnych godzinach?
- Tak, ale to nie było celowe!
- Ma pan na to jakiś dowód?
- Niby jaki? – warknął rozzłoszczony Malfoy.
- Jacyś świadkowie?
- Nie.
- Więc ja panu na słowo nie uwierzę. Dziękuję.

Hermiona wstała, podeszła do Dracona i spojrzała mu prosto w oczy. Jego stalowe tęczówki przypominały spokojny ocean czekający aż burza rozpęta się na dobre.
- Panie Malfoy dlaczego zatrudnił pan panią Maud?
- Miała świetne CV - oznajmił beztrosko. - Wydawała się być profesjonalistką w każdym calu jednak moje zdanie zmieniło się, gdy moje biuro zamieniło się w pobojowisko podczas urzędowania tej pani.
- Czyli pani Anne nie wywiązywała się z obowiązków?
- To jest bardzo delikatne stwierdzenie. W mojej firmie jeżeli się coś robi to robi się to dobrze. Zwracałem kilkakrotnie uwagę pani Maud jednak nie przyniosło to rezultatu.
- Dowiedzieliśmy się dzisiaj, że zapraszał pan ją na obiady i inne posiłki do drogich restauracji. Dlaczego? - Draco z całych sił starał się ukryć swoje znudzenie, ale zaczęło to być męczące.
- Ponieważ razem pracowaliśmy, spędzaliśmy wspólnie dużo czasu, mieliśmy wiele spraw do omówienia, a z pustym żołądkiem pracuje się gorzej. Dlaczego drogie restauracje? Bo lubię dobre jedzenie i w innych nie jadam.
- Podobno nachodził ją pan późną porą?
- Bzdura! Podwoziłem jej dokumenty, o których cięgle zapominała.
- Czy dotykał pan powódki w niestosowny sposób?
- Nie.
- Jest pan pewien? - Malfoy poczuł silną ochotę uduszenia tej wścibskiej gryfonki. 
- Oczywiście.
- Dziękuję nie mam więcej pytań.
- Cóż – sędzia odchrząknął – na dzisiaj chyba wystarczy. Następne posiedzenie za cztery dni o dwudziestej pierwszej trzydzieści. Proszę wcześniej przysłać listę świadków.



Draco zgodnie z umową przywiózł do domu kwiaty na ślub Blaise'a. Narcyza była niespokojna przez toczące się rozprawy w sądzie, więc pojawienie się kwiatów, o które musiała starannie zadbać było dla niej pewnego rodzaju błogosławieństwem. Ginny i Zabini wrócili z Francji wcześniej tak jak obiecali. Wszyscy zebrali się na posiedzeniu sądu w piątek żeby wesprzeć młodego Malfoy'a. Hermiona miała przygotowaną listę świadków, na której między innymi była pani Knick, prezesi fundacji charytatywnych, które wspierała firma arystokraty, a także obecna asystentka Draco. Przypomniała blondynowi żeby zachowywał się poważnie i nie wyrywał się nieproszony nawet gdyby miał na to straszną ochotę, zabroniła mu także ironizować podczas udzielania odpowiedzi na zadane pytania. Podczas rozprawy przedstawiła swojego klienta w jak najlepszym świetle. Peter natomiast wiedział gdzie uderzyć dlatego powołał na świadka Dianę, którą Hermiona poznała na balu u Ministra. Panna Granger miała okazję przekonać się dlaczego Malfoy tak bardzo jej nie lubił. Zeznania tej kobiety wprowadziły lekkie zamieszanie na sali sądowej. Okazało się, że to ona zagięła parol na młodego Malfoy'a i była w nim szaleńczo zakochana, a on dał się ponieść emocjom. Później jednak pozostawał jej obojętny co bardzo uraziło kobiecą dumę i teraz pałała do niego ogromną nienawiścią. Amicus powołał również pięć byłych asystentek, z którymi Draco miał romans co wzbudziło niepokój Hermiony, ale ich zeznania okazały się niegroźne. Anne jednak odegrała prawdziwe przedstawienie godne statuetki Oscara, wykrzykiwała, że są na pewno zastraszone tak jak ona. Gryfonka i jej klient znaleźli się w niepewnej sytuacji słowo przeciwko słowu. Hermiona pocieszała się tym, że w razie wątpliwości sąd orzeka na korzyść pozwanego, ale nie chciała takiej wygranej. Jej przeciwnik miał pewnego asa w rękawie, którego postanowił wyciągnąć w ostatniej chwili.
- Wysoki sądzie chciałbym powołać jeszcze jednego świadka! - Hermiona dostrzegła niebezpieczny błysk w oczach Petera. Zaskoczony sędzia popatrzył w swoje dokumenty.
- Panie mecenasie na mojej liście nie ma nikogo więcej – oznajmił spokojnie.
- Zeznania mogą zmienić zarys całej sprawy - starszy pan zamyślił się na chwilę, widać było, że rozważa różne opcje. Po dłuższej chwili milczenia zapytał:
- Czy świadek jest obecny na tej sali?
- Tak.
- W takim razie proszę.
- Chciałbym powołać na świadka panią Narcyzę Malfoy – w tym momencie Hermiona poczuła jakby dostała prawym sierpowym prosto w twarz. Mogła się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Gwałtownie złapała Dracona, który chciał się poderwać z krzesła.
- Granger zrób coś! - mruknął wściekły blondyn. Gryfonka podniosła się z miejsca spojrzała w ciepłe i jednocześnie przerażone oczy jasnowłosej kobiety.
- Pani Malfoy jest pani matką oskarżonego i jako najbliższa rodzina może pani odmówić zeznań – w sali zapanowała głucha cisza. Brązowooka dostrzegła przerażony wzrok Ginny i Zabini'ego.
- Będę zeznawać – odpowiedziała spokojnie Narcyza. Draco zaklął cicho pod nosem. Po co mu to było? Jego cholerna duma nie pozwalała mu iść na ugodę, a teraz przeprowadzi swoją matkę przez piekło wspomnień.Nie miał najmniejszej ochoty słuchać jak Peter magluje jego rodzicielkę.
- No to teraz zacznie się pranie brudów – mruknął z irytacją. 
- Pani Malfoy czy Draco jest podobny do swojego ojca? - zapytał chłodno Amicus. Hermiona poczuła jak jej krew gotuje się ze złości. Podniosła się z krzesła i chłodnym głosem powiedziała:
- Bardzo przepraszam wysoki sądzie, ale nie przypominam sobie aby pan mecenas i mój klient przeszli na per „ty”. Proszę zachować szacunek dla mojego klienta – sędzia skinął głową.
- Przepraszam - odburknął Peter. - Pani Malfoy czy pani syn jest podobny do swojego ojca?
- Sprzeciw! - przerwała mu ostro gryfonka. - To nie ma związku ze sprawą!
- Oddalam. Proszę odpowiedzieć – powiedział zachęcająco sędzia i popatrzył przenikliwie na panią Malfoy.
- Draco wizualnie może odrobinę przypominać Lucjusza, ale pod względem charakteru jest zupełnie inny – stanowczy głos Narcyzy rozbrzmiał po sali.
- Czy pani syn wychowywał się pod presją?
- Co pan ma na myśli?
- Pani mąż twierdzi, że syn musiał być najlepszy we wszystkim – Draco przymknął oczy, ojciec wyciąga rękę nawet zza krat więzienia żeby dopiec jemu i matce.
- Przepraszam bardzo, a ma pan bezpośrednie połączenie z Azkabanem? Bo jeżeli tak to trzeba było wezwać pana Malfoy'a, a nie panią Malfoy – Hermiona nie mogła się powstrzymać od komentarza.
- Panno Granger! - sędzia upomniał ją groźnie.
- Przepraszam – mruknęła.
- Niech świadek odpowie - przypomniał łagodnie staruszek.
- Draco wychował się w arystokratycznej rodzinie. To naturalne, że wymagano od niego pewnych standardów, ale nie nazwałabym tego presją. Był kochany jak każde inne dziecko - oznajmiła Narcyza.
- Czy w państwa domu panowała przemoc?
- Sprzeciw! Kolejny raz to nie ma związku ze sprawą! - zagrzmiała oburzona brązowooka.
- Panie mecenasie do czego pan dąży? - sędzia wyraźnie nie rozumiał intencji adwokata strony przeciwnej.
- Zaraz wykażę, że to ma powiązanie ze sprawą. Odpowie pani? - Malfoy ostatkami sił powstrzymywał się przed rzuceniem się na tą nędzną imitację adwokata.
- Tak, w naszym domu panowała przemoc psychiczna. Głównie ze strony mojego męża nade mną, a nie nad synem – na sali rozległ się szmer ciekawskich szeptów.
- Proszę o spokój! - huknął sędzia.
- Badania psychologiczne wykazują, że wychowywanie pod presją i stosowanie przemocy w rodzinie może powodować skrzywienie psychiczne u dzieci. Być może więc pan Malfoy doznał takiego skrzywienia, poszedł w ślady ojca i znęca się psychicznie nad swoimi pracownicami?
- Sprzeciw! To jest zwykłe gdybanie - oznajmiła zdenerwowana Hermiona. - Nie możemy wysnuwać oskarżenia na podstawie przypuszczeń!
- To są badania psychologiczne pani mecenas – syknął Peter, a jego twarz przeciął sarkastyczny uśmiech.
- Ogólne badania! Nie mierzymy wszystkich jedną miarą.
- Dlaczego nie? Bo pani klient jest lepszy od mojej klientki? Na ostatniej rozprawie dowiedzieliśmy się, że uważa się za kogoś lepszego od wszystkich, więc badania psychologiczne jego nie dotyczą?
- Proszę państwa to nie jest piaskownica tylko sąd! - rzekł wyniośle sędzia. – Za nieprofesjonalne zachowanie nakładam na państwa karę pięciuset galeonów od pana panie Amicus i od pani panno Granger. Ma pan jeszcze jakieś pytania do świadka?
- Tak. Czy pani syn należał do śmierciożerców? Proszę odpowiedzieć tak lub nie.
- Mój syn jest dobrym człowiekiem! - odpowiedziała dumnie Narcyza. - Należał także do Zakonu!
- Czyli przyjął rolę podwójnego agenta. No cóż pan Malfoy najwidoczniej umie się ustawić tak jak mu najwygodniej. Ciekawe tylko po czyjej stronie by stanął gdyby to Voldemort wygrał? Nie mam więcej pytań. Dziękuję. - Hermiona była wściekła. Ona chciała grać fair natomiast Peter miał ukryty nóż w kieszeni. Ludzie pomimo tylu lat pamiętają walkę dobra ze złem, pamiętają co śmierciożercy robili, jaki popłoch sieli. Celowo jego klientka była dzisiaj ubrana jak szara myszka, celowo wspomniał o przystąpieniu do śmierciożerców aby ludzie sobie przypomnieli... Musi teraz obrócić całą sytuację na korzyść Malfoy'a.
- Panno Granger ma pani pytania do świadka? - Hermionie wydawało się, że dostrzegła niemą prośbę w oczach sędziego. Powoli podniosła się i usłyszała w głowie głos Malfoy'a
- „Nie rób tego Granger, ta gra nie jest tego warta”
- „Wybacz obiecałam twojej mamie, że ci pomogę.” Tak wysoki sądzie mam kilka pytań do świadka
- „Jeżeli ją skrzywdzisz...” - upomniał ją w myślach, ale wstała i podeszła do Narcyzy.
- Pani Malfoy pani syn był podwójnym agentem tak?
- Tak – odparła zaskoczona pytaniem Narcyza.
- Może zdradzi pani niewtajemniczonym na czym to polegało?
- Mój syn został powołany do szeregów Czarnego Pana w wieku 5 lat. Początkowo były to szkolenia w formie zabaw z innymi dziećmi. Nikt nie zrozumie tego co czuje matka gdy jej dziecko idzie w złą stronę i nie można mu pomóc. Draco jako mały chłopiec był bardzo uroczy, dobry, szczery... Jednak potem mąż zafascynował go Czarną Magią. Na pewien czas pochłoną go tamten świat. Był zahukany i zastraszony, nabrał dystansu do wszystkiego. Zabierali go na różne spotkania, zgromadzenia, z których on wracał w jeszcze gorszym stanie niż wyjeżdżał. Pewnego dnia wrócił sam bez ojca, był blady i przerażony. Zapytałam co się stało. Był świadkiem torturowania młodej dziewczyny. Ze łzami w oczach opowiadał co tam się działo. Najgorsze dla niego było to, że nie mógł jej pomóc – na sali panowała głucha cisza.
- Co było dalej ? - zapytała zachęcająco Hermiona rzucając ukradkowe spojrzenie na blondyna, który siedział teraz zamyślony.
- Draco zaczynał mieć wątpliwości co do obranej przez siebie drogi. Pewnej nocy był świadkiem tyrady mojego męża, który dawał upust swojej frustracji krzycząc na mnie i obrażając mnie. Siedziałam i zalewałam się łzami. Tamtej nocy przyszedł do mnie, uklęknął przy moim łóżku i na kolanach przepraszał mnie za to, że mnie zawiódł. Powiedział mi, że jestem najlepszą matką na całym świecie i, że będzie mnie chronił do końca swojego życia. Ja natomiast powiedziałam mu, że jest dorosłym człowiekiem i musi sam wybrać swoją drogę. Wybrał. Przeszedł na stronę Zakonu. Wiele razy go widziałam poturbowanego po spotkaniach śmierciożerców. Gdy się dowiedziano o szpiegu w ich szeregach zaczęto stosować różne próby i zaklęcia. Mój syn prowadził niebezpieczną grę. Przy ojcu przybierał maskę obojętności jednak w głębi serca wiedziałam, że jest dobry, że jest taki jak chciałam żeby był. Ciężko pracował na zaufanie w Zakonie, także u nich był poddawany wielu próbom. Nie były one bolesne, ale wymagały mocnej psychiki. Pewnego dnia Draco powiedział, że już nie wie co jest prawdą, a co kłamstwem, że na samą myśl o spotkaniu śmierciożerców cierpnie mu skóra i nie wie jak długo jeszcze wytrzyma. Wtedy dostał wiadomość o ataku, który mają przeprowadzić śmierciożercy na szpital św. Munga. Bez chwili wahania powiadomił Zakon. W tamtej bitwie bardzo ucierpiał, przez kilka dni dochodził do siebie. Wtedy w naszym domu zjawił się Harry Potter i powiedział jedno zdanie „pani syn uratował nas wszystkich, a my chcemy chronić to co dla niego najważniejsze czyli panią” zaufali mu, zabrali mnie w bezpieczne miejsce, a ja musiałam go opuścić chociaż był w ciężkim stanie. Mój syn sam musiał wyleczyć swoje rany i stanąć oko w oko z rzeczywistością. Jestem z niego dumna i nikt nie wmówi mi, że Draco jest podobny do Lucjusza – spojrzała groźnie na Petera. Hermiona wyraźnie zbladła co nie umknęło uwadze sędziego.
- Wszystko w porządku panno Granger? - zapytał.
- Wysoki sądzie chciałabym prosić o chwilę przerwy – staruszek pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Zarządzam piętnaście minut przerwy.

- Wszystko w porządku Hermiono – usłyszała za sobą cichy głos Narcyzy.
- Tak. Po prostu kiepsko się poczułam, dużo pracuję, mało jem.
- Tak myślałam. Przyniosłam wam kanapki. Proszę zjedz - podała jej opakowanie z jedzeniem. -  Musisz nabrać siły - dodała krzepiąco.
- Tak bardzo panią przepraszam – powiedziała ze łzami w oczach dziewczyna – nie wiedziałam, że on tak podle postąpi. Zadał cios poniżej pasa.
- Nic nie szkodzi kochanie – pani Malfoy poklepała ją po plecach – ja już się na to uodporniłam. Ważne żebyście wygrali.
- Granger nie becz, bo nikt cię teraz nie będzie pocieszał. Przypominam ci, że to mnie niesłusznie oskarżono, a nie ciebie, więc weź się w garść kobieto, bo chyba kiepsko nam idzie – usłyszała chłodny głos Malfoy'a.
- Och zamknij się  – jęknęła. Ponownie poczuła zawroty głowy i skuliła się na ławce.
- Herm kochanie zjedz coś – głos należał do Ginny – jesteś wycieńczona.
- Nie mogę jeść, siedziałam wczoraj całą noc i cały dzień nad tym wszystkim, a ten idiota powołał sobie nieplanowanego świadka i wszystko mi zniszczył! - jej gniewny wzrok szukał wśród tłumów Petera.
- Granger czy ja dobrze pamiętam, że leciałaś na tego idiotę? – zagadnął mimochodem blondyn. Hermiona posłała mu spojrzenie wściekłego bazyliszka.
- Smoku dobrze ci radzę nie denerwuj jej, bo stąpasz po kruchym lodzie – powiedział z szelmowskim uśmiechem Zabini.
- A tam - zaświergotał beztrosko Malfoy. - My lubimy się tak droczyć, prawda pani mecenas?
- Chyba ty – warknęła przez zaciśnięte zęby.
- Granger wcinaj kanapkę. Nie rób mojej mamie przykrości – gryfonka jadła kanapkę pod czujnym okiem towarzyszy, a jej żołądek odzyskiwał równowagę. Nagle na korytarzu usłyszeli krzyk.
- Mam to! Granger! Mam! - w kierunku pani adwokat biegła Pansy Parkinson.
- A ona co tutaj robi ? - zapytał zaskoczony blondyn. Nie usłyszał jednak odpowiedzi, gdyż przerwał mu rozszczebiotany głos Pans.
- Znalazłam sukę! - krzyknęła zadowolona.
- Pansy! - upomniała ją Hermiona.
- Ach tak. Sorki – uśmiechnęła się przepraszająco. – Całe dwa dni przesiedziałyśmy nad nie tym co trzeba. Kiedy ty poszłaś na rozprawę ja odkryłam gdzie jest pies pogrzebany!
- Przejdź do rzeczy Pans czas mi się kończy - ponagliła ją pani adwokat.
- Ta cała Anne Maud to nie Anne Maud. Jej prawdziwe nazwisko to Rita Argus – szepnęła podniecona dziewczyna – Jest oszustka, która wyłudzała pieniądze, zmieniała tożsamość i prowadziła jakieś inne, drobniejsze machlojki. Nie tylko my daliśmy się na to nabrać, wiele osób jej poszukuje. Stosuje dobre zaklęcia kamuflujące i cholernie starannie zaciera po sobie ślady. Zresztą masz jej akta – Hermiona otrzymała grubą teczkę. - Oczywiście nie masz ich ode mnie – mrugnęła porozumiewawczo.
- Dlatego lubię współpracować właśnie z tobą! - odparła rozpromieniona Hermiona – dzięki. Rozliczymy się po rozprawie
- Jasne. I tak muszę lecieć. Mam kolejne śledztwo. Trzymaj się i powodzenia – wstała i szybkim krokiem ruszyła do windy.
- Powiesz nam o co chodzi? - zapytał zdezorientowany Malfoy.
- Zapraszam do sali – usłyszeli głos woźnego.
- Zobaczysz, o ile uda mi się dodać nowy dowód do sprawy.


- Już lepiej się pani czuje panno Granger ? - zapytał z troską w głosie sędzia.
- Tak, zdecydowanie.
- Pragnie pani zadać jeszcze jakieś pytanie świadkowi?
- Nie wysoki sądzie. Chciałabym jednak zadać jeszcze kilka pytań pani Anne.
- Na Merlina, ludzie co się z wami dzieje? To nie jest piaskownica! - odparł oburzony staruszek po czym pokręcił głową. - Skoro panu Amicus'owi pozwoliłem powołać nowego świadka to niesprawiedliwością byłoby odmówić pani możliwości przepytania powódki. Proszę - machnął przyzwalająco ręką.
- Pani Maud, czy na pewno ukończyła pani Wyższą Szkołę Magicznego Zarządzania?
- Tak – odparła pewnie kobieta.
- Obawiam się, że pani kłamie.
- Sprzeciw! To jest pomówienie – Peter był zszokowany zaistniałą sytuacją. Sędzia popatrzył uważnie na Hermionę.
- Oddalam. Proszę kontynuować.
- Jest pani oszustką, wyłudza pani pieniądze, kilkakrotnie zmieniła pani tożsamość. Proszę o to dowód – podała kopię sędziemu i Peterowi – Kiepsko sobie dobierasz klientki Amicus – dodała patrząc mu w oczy - Śmiem twierdzić, że żadnego molestowania ani mobbingu nie było. Okłamała pani nas wszystkich. Ponadto naraziła pani rodzinę Malfoy'ów na publiczne zniesławienie. Wnoszę wysoki sądzie o wycofanie oskarżenia, publiczne przyznanie się do błędu i odszkodowanie.
- Sąd musi się zapoznać z wnioskiem dowodowym. Ogłaszam dwu godzinną przerwę. Niestety mecenasie, ale musi udać się pan z klientką do specjalnego pomieszczenia.