środa, 28 stycznia 2015

Home IV

Hej! 
Przed Wami IV część Home. Być może jest ona trochę nudna, ale potrzebujemy czasu...
Nie jestem po sesji, ale tak jakoś udało mi się coś naskrobać :)
Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod ostatnią miniaturką About love... Cieszę się, że ją tak dobrze przyjęłyście choć wydawało mi się, że może wzbudzić nieco kontrowersji :)
Szczególne podziękowania dla:
Avis. - za to, że jesteś od początku i karmisz moją wenę komentarzami.
Alex - za konstruktywną krytykę, która również pomaga :) Gdyby ktoś jeszcze nie odwiedził jej bloga to polecam go TUTAJ
Pozdrawiam serdecznie!
pola

PS. Co sądzicie o Emmie Watson w roli Belli z "Pięknej i Bestii"? :) Bo ja jestem na tak :)

CZYTAM = KOMENTUJĘ

 - Durna gryfońska odwaga i chęć zbawienia całego świata – mruczała pod nosem wściekła na samą siebie Hermiona. Na poczekalni czekał na nią Wiktor Bershwell. Gryfonka odciągała chwilę spotkania z nim sam na sam w nieskończoność mając przy tym nadzieję, że mężczyzna znudzi się i wróci do domu, ale niestety nic takiego nie nastąpiło. Młodszy brat Ministra Magii uparcie czekał aż pani doktor znajdzie dla niego chwilę wolnego czasu. Brązowowłosa zdążyła dzisiaj przekląć Malfoy'a kilkanaście razy, a w wraz z nim samą siebie. Westchnęła i popatrzyła kątem oka na czekającego mężczyznę, który wpatrywał się w nią uporczywie. To spotkanie jest nieuniknione – pomyślała po czym przykleiła do swojej twarzy profesjonalny uśmiech i podeszła w jego kierunku. - Pan na mnie czeka? - zapytała siląc się na uprzejmy ton. Brunet uśmiechnął się kpiąco w jej kierunku.
- Jest pani bardzo zapracowana panno Granger – powiedział wyniosłym tonem taksując ją dokładnym spojrzeniem.
- Jak każdy specjalista w tym szpitalu – odpowiedziała beztrosko Hermiona i popatrzyła odważnie w jego ciemne tęczówki. Mężczyzna podniósł się i stanął wyprostowany naprzeciwko niej. Był wysoki i dobrze zbudowany. Sprawiał wrażenie eleganckiego, przystojnego dżentelmena, który nie robi nikomu krzywdy. Jak bardzo pozory mogą mylić! W tej samej chwili Hermiona zdała sobie sprawę z tego w jak niekorzystnej sytuacji się znajduje.
- Możemy przejść do pani gabinetu? - zapytał, a ton głosu Wiktora sprawił, że po jej plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Skinęła głową i po raz kolejny przeklęła w myślach arystokratycznego blondyna, któremu zawdzięcza tę jakże uroczą wizytę.
- Proszę niech pan siada – powiedziała wskazując na skromne krzesło stojące przed jej biurkiem. - Mogę jakoś pomóc? - zapytała spoglądając na niego. Bershwell uśmiechnął się przebiegle i zmrużył powieki.
- Badał pani ostatnio moją żonę Eloise – przypomniał jej obojętnie. - Jest pani pewna swojej diagnozy panno Granger? - Hermiona zaskoczona zamrugała powiekami. Poczuła się jak zwierze obserwowane przez drapieżnika, który lada chwila zaatakuje. Odchrząknęła i wyprostowała się w swoim fotelu.
- Nie sądzę aby to była pańska sprawa – odparła hardo unosząc głowę. Wiktor popatrzył na nią przenikliwie.
- Nie chcę żeby mnie pani źle zrozumiała – powiedział ugodowo. - Jest pani tak zapracowana, że mogła pani popełnić jakiś błąd. Każdemu się zdarza – uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Chyba nie chce pani żeby ktoś z tego powodu wyciągnął zbyt pochopne wnioski?
- Sugeruje pan, że źle wykonałam swoją pracę? - zapytała oschle. Niebezpieczny błysk pojawił się w oczach jej rozmówcy, który ciągle bacznie ją obserwował.
- Sugeruję, że nie jest za późno na naprawienie błędów, a także...
- Dość! - przerwała mu zdenerwowana gryfonka po czym wstała ze swojego fotela, podeszła do drzwi i je otworzyła. - Proszę natychmiast opuścić mój gabinet.
- Popełnia pani duży błąd – powiedział ostrzegawczo Bershwell, ale brązowowłosa ani drgnęła. Mężczyzna westchnął, podniósł się ze swojego miejsca i ruszył w kierunku drzwi zatrzymując się na chwilę przed zniecierpliwioną dziewczyną. - Doprawdy szkoda byłoby, gdyby pani odrzuciła propozycję sympozjum w Bułgarii – wycedził przez zaciśnięte zęby wyciągając rękę w jej kierunku. - To dla pani niepowtarzalna szansa.
- Zastanowię się – warknęła Hermiona i niechętnie uścisnęła dłoń bruneta, który przeszywał ją swoim natarczywym spojrzeniem. - Coś jeszcze? - zapytała nieco zdenerwowana. - Pacjenci na mnie czekają. - Wiktor w milczeniu skinął głową i wyszedł pozostawiając po sobie unoszącą się w powietrzu nieprzyjemną atmosferę. Gryfonka wróciła za swoje biurko i zrezygnowana opadła na fotel. Po co to wszystko? Czy ona zawsze musi dać wmanewrować się w jakieś kłopoty?
- Malfoy i jego cholerne pomysły! - mruknęła pod nosem i potarła swoją zmęczoną twarz. Musi odwiedzić tego przeklętego blondyna i powiedzieć mu co ją dzisiaj spotkało.




- Dzień dobry Susan – powiedział uprzejmie blondyn i posłał sekretarce swój najbardziej czarujący uśmiech. - Chciałbym zobaczyć się z panem Ministrem.
- Był pan umówiony? - zapytała zadowolona dziewczyna jednocześnie nachylając się w jego stronę tak aby miał lepszy wgląd w jej dekolt. Draco zmrużył oczy i popatrzył na nią zalotnie.
- Może pani sama zapyta przełożonego? Jestem niemal pewny, że znajdzie dla mnie wolną chwilę – brunetka westchnęła i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Pańska godność? - zapytała przeciągając głoski.
- Draco Malfoy – odparł gładko arystokrata i uśmiechnął się zawadiacko w kierunku sekretarki, która po chwili wróciła i oznajmiła mu, że pan Minister czeka na niego w swoim gabinecie.

- Panie Ministrze.
- Pan Malfoy – brunet skinął głową i wskazał na stojący przed biurkiem fotel. - Czemu zawdzięczam pańską wizytę?
- Musiałeś się chyba domyślać, że dzień, w którym się spotkamy w końcu nadejdzie – zaczął spokojnie i bezpośrednio blondyn. - W końcu z jakiegoś powodu dałeś swojej bratowej moją wizytówkę – arystokrata popatrzył przenikliwie na Ministra, który westchnął i zamkną oczy.
- A więc już wiesz – odezwał się po chwili milczenia. Były ślizgon wzruszył obojętnie ramionami.
- Moi klienci nie mają przede mną tajemnic. Zwłaszcza ci, dla których jestem ostatnią deską ratunku – wyznał oschle Malfoy.
- To mój brat. Musisz zrozumieć, że...
- Dlatego pomagasz Eloise za jego plecami? - przerwał mu chłodno arystokrata. - Myślisz, że to najlepsze rozwiązanie?
- Jedyne – wydusił przez zaciśnięte zęby Bershwell i popatrzył chmurnie na blondyna, który siedział wygodnie rozparty w fotelu. - Jeżeli jesteś tak dobry jak mówią to pomożesz jej uwolnić się od Wiktora. Mój brat jest jedyną osobą, która mi pozostała. Nie mogę go stracić, a tak by się stało gdyby dowiedział się, że jej pomagam. On trochę się pogubił – powiedział nieco zmieszany, a Malfoy prychnął rozbawiony i rzucił na biurko kopię obdukcji wykonanej przez pannę Granger.
- Trochę? O mało jej nie zabił – warknął wściekle. - Trzyma w garści wszystkich magomedyków, którzy nawet nie chcą jej pomóc! Przez ciebie! - rzucił oskarżycielskim tonem Draco. - Wiktor chowa się za twoimi plecami i myśli, że jest bogiem! A ty mu na to pozwalasz! - Marcus pozostał niewzruszony pomimo, że usłyszał kilka ostrych słów. Doskonale wiedział do czego zdolny jest jego brat i, że arystokrata ma rację.
- Jednak znalazłeś kogoś chętnego żeby wykonać badanie – powiedział zerkając kątem oka na dokument leżący na biurku. Blondyn westchnął i przewrócił oczami.
- Jest taka jedna, która myśli, że zbawi cały świat – mruknął.
- Więc to prawda, że dla Malfoy'a nie ma rzeczy niemożliwych. Zrobiłem tyle ile mogłem. Teraz tylko ty możesz pomóc Eloise – w jego oczach można było dostrzec ból wymieszany z troską.
- Myślałem, że ona żartuje, gdy powiedziała mi dzisiaj kto ją do mnie skierował, ale jednak nie – wyznał zaskoczony Draco, a na jego twarzy pojawił się ironiczny grymas. - Mam nadzieję, że jesteś świadomy tego, że ta sprawa rozpęta piekło wokół twojego brata, a ja nie zostawię na nim suchej nitki. Jeżeli ciągle będziesz po jego stronie to może odbić się na twojej karierze – powiedział ostrzegawczo, a brunet uśmiechnął się smutno.
- O to się nie martw, po prostu rób swoje – powiedział łagodnie na co blondyn skinął głową. - Może, gdy to wszystko się skończy Wiktor przejrzy na oczy.
- Wątpię. Tacy ludzie się nie zmieniają – odparł oschle Draco i podniósł się z fotela. - Miałem nadzieję, że oficjalnie zadeklarujesz chęć pomocy, ale cóż... Dam radę i bez tego – powiedział wyciągając rękę w stronę Ministra, a ten ją uścisnął.
- Gdybym mógł jednak jakoś...
- Wystarczy jak nie będziesz przeszkadzał – odparł Draco i ruszył w kierunku drzwi.
- Nie zrozumiesz mnie prawda? - usłyszał, gdy położył dłoń na mosiężnej klamce.
- Nie – odparł nie odwracając się i opuścił gabinet najważniejszej osoby w czarodziejskim świecie. Będąc na korytarzu obdarzył Susan czarującym uśmiechem i skierował się w stronę windy. Przynajmniej jedna sprawa się wyjaśniła. Do tej pory myślał, że Eloise trafiła do niego przez przypadek, a Minister Magii jest takim samym świrem jak jego brat. Okazuje się jednak, że nic nie dzieje się przypadkowo, a Marcusowi do świra jest bardzo daleko. Czy jego życie nie może być po prostu normalne? Dlaczego to akurat on musi sprowadzić do pionu brata Ministra?


- Przepraszam bardzo, a pani dokąd się wybiera? - doniosły głos starszej pani zatrzymał Hermionę, która chciała przemknąć niezauważona do gabinetu Malfoy'a. Brązowooka zatrzymała się w pół kroku i odwróciła w stronę biurka, za którym siedziała spokojna, siwiejąca kobieta. Gryfonka uśmiechnęła się uprzejmie i wskazała palcem drzwi prowadzące do jej odwiecznego wroga.
- Ja do Malfoy'a – odparła spokojnie i chciała ruszyć dalej, ale doniosły głos ponownie ją zatrzymał.
- Była pani umówiona z panem mecenasem? - panna Granger przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Z panem mecenasem dobre sobie! Miała ochotę roześmiać się tej kobiecie w twarz, ale nie wypada jej tak traktować starszych osób. Hermiona spojrzała na nią ponownie. Sekretarka blondyna miała miły, a jednocześnie stanowczy wyraz twarzy. Sprawiała wrażenie kobiety mocno stąpającej po ziemi, która potrafi utrzymać w ryzach całą tę kancelarię. Gryfonka postanowiła wyciągnąć do niej przyjazną rękę, odwróciła się od drzwi gabinetu Malfoy'a i podeszła do biurka.
- Współczuję tego, że musi pani tutaj pracować – zaczęła uprzejmie, a siwiejąca dama popatrzyła na nią jak na wariatkę. - Nie musi go pani bronić przede mną.
- Za to mi płaci złotko. Wiesz ilu mamy tutaj nieproszonych gości? - panna Granger miała ochotę zgrzytnąć zębami. Specjalnie wzięła wolne do końca tego dnia żeby spotkać się z tym nadętym palantem, a teraz wychodzi na to, że spędzi cały ten czas na przekonywaniu jego sekretarki do tego żeby wpuściła ją do środka. - To była pani umówiona czy nie?
- Nie – mruknęła bezsilnie Hermiona – ale jestem pewna, że pan Malfoy ucieszy się z mojej wizyty – na jej twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech na jaki było ją stać.
- Kochana już nie jedna tutaj taka była. Musicie zrozumieć, że on ciężko pracuje i prywatne sprawy załatwia po pracy. – Kobieta była niewzruszona. Zaraz, zaraz czy ona zasugerowała, że...
- Co? - wykrztusiła zaskoczona Hermiona. - Ja i on?! Zapewniam panią, że jestem ostatnią osobą na tej ziemi, która chciałaby załatwiać prywatne sprawy z tym aroganckim palantem, który jest pani szefem – starsza pani roześmiała się rozbawiona gorliwymi zapewnieniami brązowookiej.
- Pani godność?
- Doktor Hermiona Granger – odpowiedziała dumnie gryfonka. Kobieta pokiwała głową i sprawdziła coś w dokumentach po czym popatrzyła na nią przyjaźnie.
- Musi pani zaczekać aż pan Malfoy wróci z sądu, a to będzie za jakieś... – spojrzała na wiszący, antyczny ścienny zegar – dziesięć minut. Bardzo przepraszam za utrudnienia, ale musiałam się upewnić, że nie jest pani jedną z tych wielu znajomych, które po prostu nie mogą bez niego wytrzymać – starsza pani mrugnęła do niej porozumiewawczo, a brązowowłosa parsknęła śmiechem na myśl o tych wszystkich dziewczynach, które blondyn owinął sobie wokół palca i, które chciały przedrzeć się obok jego stróża w postaci siwiejącej sekretarki.
- O to nie musi się pani martwić – mruknęła Hermiona i wyciągnęła rękę do kobiety, która ujęła ja i ścisnęła delikatnie - Miło było panią poznać pani...
- Teresa. Teresa Bones.
- Granger możesz nie podrywać mojej sekretarki? - do uszu obydwu kobiet dobiegł ironiczny głos Malfoy'a, który stał oparty o framugę drzwi z przewieszoną przez ramię togą adwokacką i przyglądał się całej tej scenie z niemałym rozbawieniem. Gryfonka posłała mu piorunujące spojrzenie, które ani trochę nie ruszyło arystokraty. Malfoy odbił się lekko od futryny i podszedł do biurka sprężystym krokiem. - Zrób nam dwie kawy Tereso i dopilnuj żeby nikt mi nie przeszkadzał.
- Dobrze, ale na przyszłość proszę mnie uprzedzić, że przyjdzie do pana młoda, ładna kobieta, którą dla odmiany powinnam wpuścić – odpowiedziała mu z nutką nagany w głosie jasnowłosa.
- Mógłbym to zrobić, ale jest jeden problem – na twarzy blondyna zagościł cyniczny uśmiech. – Granger ma ten paskudny zwyczaj, że nie zapowiada swoich wizyt.



- Siadaj Granger – powiedział wskazując głową dwa fotele stojące naprzeciwko dębowego biurka. Hermiona rozejrzała się po pokoju, w którym wszystko urządzone było gustownie i z klasą. Jej gabinet w szpitalu przypominał małą klitkę, której daleko było do tego co posiadał Malfoy.
- Skończyłaś swój przegląd? - pytanie blondyna przywróciło ją do rzeczywistości, a na jej twarzy pojawił się rumieniec wstydu. W gabinecie rozległo się ciche pukanie i po chwili weszła Teresa z tacą, na której stały dwie, porcelanowe filiżanki z parującą kawą, kryształowa cukiernica i talerzyk z małymi ciasteczkami. Draco podziękował i znowu zostali sami. - To może przejdźmy do tego co cię do mnie sprowadza? - zapytał podając brązowookiej jedną z filiżanek. Hermiona wsypała do niej pół łyżeczki cukru.
- Ktoś mnie dzisiaj odwiedził – powiedziała spokojnie i zaczęła mieszać czarny napój. Dracona nie zaskoczyła na wiadomość bowiem doskonale wiedział, że wszystko jest kwestią czasu.
- Co ci powiedział? - zapytał i upił łyk gorącego napoju. Gryfonka spojrzała na niego nieco zaskoczona. Blondyn uśmiechnął się kpiąco. - To było do przewidzenia, że cię odwiedzi. Czego chciała ta kanalia?
- Cóż... Zasugerował, że lepiej byłoby gdybym zmieniła zdanie. I podkreślił, że sympozjum w Bułgarii to dla mnie wielka szansa.
- Idiota – mruknął po czym uśmiechnął się chłodno i wziął jedno ciasteczko.
- Tylko tyle masz do powiedzenia? - zapytała oburzona. - Niezrównoważony psychicznie mąż twojej klientki odwiedza mnie w pracy, a ty tylko nazywasz go idiotą? - jej oczy zwęziły się niebezpiecznie. Draco westchnął teatralnie.
- Uspokój się Granger. On nic ci nie zrobi.
- Skąd ta pewność? - syknęła wściekła.
- Po prostu to wiem – powiedział pewnym siebie głosem. Gryfonka pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Nie wierzę! Pomagam ci uwolnić kobietę z rąk tego psychola, który jest nota bene bratem Ministra Magii, a ty masz przede mną jakieś tajemnice? - zaśmiała się nerwowo. - Nienawidzę cię Malfoy!
- A to ci nowość – burknął pod nosem blondyn.
- Nie przeginaj – warknęła bliska furii. - Albo wykładasz karty na stół, albo zostaniesz z tym syfem sam jak palec. Mówię poważnie – dodała widząc jego kpiący uśmiech. Draco przez chwilę nie reagował rozmyślając nad czymś intensywnie.
- Wiktor nie jest głupi dlatego nic ci nie zrobi – powiedział po chwili milczenia ślizgon. - On nie znęca się nad nieznajomymi kobietami tylko nad swoją żoną.
- Za to jego brat dysponuje całą armią aurorów, którzy tylko czekają żeby mnie uciszyć raz na zawsze – zauważyła chłodno Hermiona.
- Marcus mu nie pomoże – gryfonka zmarszczyła brwi. - Nie mogę ci powiedzieć dlaczego, ale mam pewność, że mu nie pomoże – dodał widząc jej pytające spojrzenie. Brązowooka prychnęła oburzona. - Bershwell czuje, że pali mu się grunt pod nogami. Nie będziemy ryzykować twojego bezpieczeństwa i rozegramy to na jego zasadach – kontynuował niewzruszony blondyn, a jego twarz rozjaśnił uśmiech pełen satysfakcji. - To będzie prostsze niż myślałem.
- Możesz do jasnej cholery wyjaśnić mi o czym ty mówisz? - zapytała marszcząc czoło. Malfoy najwidoczniej ułożył sobie idealny plan, o którym zapomniał ją poinformować.
- Posłuchaj – zaczął zadowolony. - Po wyjściu z kancelarii pojedziesz zarezerwować sobie bilet na to sympozjum i potwierdzisz swoje przybycie. To go trochę uspokoi i uśpi jego czujność. Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale cieszę się, że mnie nienawidzisz i ludzie o tym wiedzą – promienny uśmiech rozjaśnił jego twarz. Hermiona powstrzymała się przed parsknięciem śmiechem i wbiła w niego swoje ostre spojrzenie. - Pomyśli, że jego wizyta poskutkowała, ale dla bezpieczeństwa może cię obserwować dlatego też nie będziesz mogła się ze mną kontaktować – spojrzenie gryfonki złagodniało i zaczęła zastanawiać się, czy Malfoy przypadkiem nie zwariował.
- To jest ten twój genialny plan? - wykrztusiła, a Draco skinął głową. - Zwariowałeś? Kto poleci za mnie do Bułgarii?
- Znam kogoś kto chętnie odbędzie tę podróż.
- Ale ta osoba nie jest mną! Nie wygląda jak ja! - fuknęła ostro.
- Eliksir wieloskokowy. Mówi ci to coś Granger? - zapytał unosząc swoje brwi. Dziewczyna zgrzytnęła zębami.
- Załóżmy, że to zadziała. Co będzie w tym czasie ze mną? Mam się schować w szafie? - blondyn machnął lekceważąco ręką.
- Och to nie będzie konieczne – powiedział. - Chociaż.. To mogłoby być ciekawe.
- Malfoy – warknęła ostrzegawczo.
- Sympozjum jest tego samego dnia co rozprawa. Snape wyleci dzień wcześniej wieczorem...
- Snape?! - przerwała mu oburzona. Draco popatrzył na nią z kpiną.
- Przecież nie wyślę za ciebie jakiegoś bezmózgiego kretyna, który nic nie wie o magomedycynie. To masz być realna ty! Elegancka, wyniosła, ale przede wszystkim przemądrzała – Hermiona westchnęła, ale w duchu przyznała mu rację. Jeżeli ktoś zadałby jej pytanie to wypadałoby żeby jej sobowtór umiał na nie odpowiedzieć.
- Kontynuuj – powiedziała z rezygnacją w głosie.
- No, więc Snape poleci dzień wcześniej wieczorem, a po ciebie w tym samym czasie przyjedzie Blaise. Nałożysz pelerynę niewidkę i pojedziesz z nim do ich domu. Tam możesz wejść do szafy, albo po prostu nie podchodzić do okien i nie rzucać się w oczy. Zabini następnego dnia podrzuci cię do sądu i po sprawie – oświadczył dumnie.
- Czy waszym obowiązkiem nie jest przypadkiem wcześniejsze zgłoszenie listy świadków? - zapytała niby od niechcenia gryfonka i spojrzała na niego zaciekawiona.
- O to się nie martw.
- Myślisz, że ci się uda?
- Musi.
- Tak po prostu?
- Tak – odparł dobitnie. - A teraz jakbyś mogła – podniósł się w wskazał jej ręka drzwi. - Wybacz, ale mam jeszcze dużo pracy. - Gryfonka nie do końca przekonana co do planu Malfoy'a ku swemu wielkiemu zdziwieniu postanowiła mu zaufać. Pożegnała się z sympatyczną Teresą i z uczuciem lekkiego niepokoju opuściła elegancki budynek.
- Granger zaczekaj! - usłyszała za sobą jego irytujący głos tuż po wyjściu z kancelarii. Odwróciła się w stronę blondyna, który szedł w jej kierunku z miną chmury gradowej.
- Czego znowu chcesz? - warknęła zniecierpliwiona. Pierwsze sam ją wyprosił tłumacząc się pracą, a teraz leci za nią na ulicy. Co za palant!
- Nie możesz tak po prostu zrezygnować! To do ciebie nie podobne! - Hermiona popatrzyła na niego zszokowana, ale po chwili zrozumiała w co on gra i prychnęła oburzona.
- Nie będę narażać dla ciebie swojej kariery Malfoy – syknęła, a jej oczy zwęziły się niebezpiecznie. - Znajdź sobie inną kretynkę na moje miejsce.
- Jeżeli mi nie pomożesz ona będzie musiała do niego wrócić – gryfonka wzruszyła obojętnie ramionami.
- To nie mój problem – odparła wymijająco i odwróciła się by odejść.
- Wpiszę cię na listę świadków w razie gdybyś zmieniła zdanie – oświadczył. Gryfonka popatrzyła na niego z kpiną w oczach.
- Daremny trud – syknęła i odeszła.
Po drugiej stronie ulicy zadowolony uśmiech zagościł na twarzy pewnego bruneta, który siedział w samochodzie i z zainteresowaniem śledził poczynania pani doktor. Naiwna dziewucha jednak pojedzie do Bułgarii. Jak to dobrze być bratem Ministra Magii. Nie będzie mu jakiś bogaty arystokrata układał życia! Eloise to jego żona i on już dobrze wie jak ma z nią postępować.

sobota, 24 stycznia 2015

Liebster Avard

Na samym początku przeproszę za jakość tego postu, który jest pisany na telefonie i naprawdę nie mam pojęcia jak będzie wyglądał gdy skończę.

Dziękuję Little Shadow za nominację. Jest to pierwszy raz gdy na nią odpowiadam, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie mam czasu na takie "zabawy". 

Pytania jakie otrzymałam:

1. Co kochasz robić ponad życie?

Ponad życie nie kocham niczego, ale kogoś. Jeżeli jednak chodzi o to co po prostu lubię robić to jest to słuchanie muzyki, czytanie książek, podróżowanie i wymyślanie różnych historii, które nie ujrzą światła dziennego ;-)

2. Czy masz na własność dużo książek?

Tak. Książki są zgubą mojego portfela.

3. Czego nie lubisz w blogach?

Tą odpowiedzią mogę przysporzyć sobie wrogów. Po dłuższym zastanowieniu muszę stwierdzi, że najczęściej drażnią mnie szablony, w których jest nadziubdziane milion drobiazgów + nieczytelna lub oczo*ebna (przepraszam za wyrażenie) czcionka. To mnie doprowadza do szału gdyż jestem absolutna minimalistka. Jeżeli chodzi o blogi typu Dramione to strasznie nie lubię gdy ktoś używa zdrobnienia "Mionka", nie przeszkadza mi "Miona" "Herm", ale ta "Mionka" działa na mnie jak czerwona płachta na byka. To jest tak cukierkowe, że nie przechodzi przez moją myśl.
Śmiało możecie mnie krytykować!

4. Oglądałaś Hobbita?

Nie. Planuję czytanie, ale to nastąpi zapewne za 1258746 lat

5. Masz rodzeństwo? 

Mam siostrę, która jest ode mnie dużo, dużo młodsza i jest moim oczkiem w głowie <3

6. Jaka była najgorsza książka jaką czytałaś? 

Było ich kilka, ale nie pamiętam tytułów. Co innego gdyby zapytano mnie o najlepszą ;-)

7. Jakie przedmioty w szkole lubisz najbardziej?

Nie chodzę już do szkoły...

8. Czy twoi przyjaciele wiedzą o blogu?

Nie. Moi przyjaciele nie są zafascynowani Harrym Potterem :-) ale znając życie gdyby wiedzieli o blogu to z czystej ciekawości zaczęliby czytać. Dziękuję postoję :-D

9. Jesteś fanem mangi i anime?
Nie.

10. Jakiego typu książki i filmy polecasz?

Zdecydowanie polecam kryminały!
Jeżeli chodzi o filmy to nie jestem ich znawcą, ale moim faworytem są wszystkie części Jamesa Bonda :-D

11. W jakich okolicznościach powstało postanowienie o założeniu bloga?

Nie było żadnego postanowienia. To była chwila, impuls, przebłysk. Zakładam i tyle. Jestem takim typem człowieka, który od czasu do czasu ma różne dziwne pomysły, ciągle chce spróbować czegoś nowego. Tak było z blogiem. Tak miło mnie przyjęliście, że zostałam ;-)

Póki co nie nominuję nikogo. Przepraszam. 
Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie w komentarzach. 

Chciałam jeszcze Was uświadomić, że "Nice surprise" została poprawiona, bo te błędy, które tam były wołały o pomstę do nieba! #samokrytyka
Fabuła oczywiście się nie zmieniła, ale pozbyłam się powtórzeń, dostawiłam przecinki itp.
Taki sam zabieg planuję w stosunku do miniaturek.
Życzę dobrej nocy! 
pola







piątek, 16 stycznia 2015

About love... - miniaturka

Witam!
Mam dla Was kilka komunikatów. Pozwolę je sobie wypunktować żebym o niczym nie zapomniała :)
1. Być może nie wszystkim wiadomo, ale zbliża się sesja i przez to zniknę na jakiś czas z blogosfery, ale WRÓCĘ :)
2. Na pocieszenie stworzyłam dla Was, a jednocześnie dla siebie miniaturkę About love. Jest ona dość dziwna i nietypowa, napisana pod wpływem chwili. Dosłownie.
3. Nie jest ona idealna i zapewne można by w niej poprawić kilka rzeczy, ale wiem, że jak jej nie wstawię teraz to będę do niej zaglądać codziennie i coś przestawiać, poprawiać, usuwać, dopisywać, a nie mogę sobie teraz pozwolić na takie rozproszenie bo muszę się skupić na nauce :)
5. Miniaturka nie jest wcale taka krótka więc nie wiem czy powinnam ją w ogóle nazywać miniaturką. Zastanawiałam się czy jej nie podzielić na dwie części żeby nie było narzekań, że za długo, ale po dłuższej chwili zastanowienia stwierdziłam, że nie wiem jak ten tekst podzielić więc jest jak jest.
6. Jeżeli ktoś się będzie doszukiwał jakiejś głębi psychologicznej w postępowaniu bohaterów to raczej jej tutaj nie znajdzie. Opowiadanie jest nietypowe, lekkie, przyjemne i ma po prostu cieszyć czytelnika.
7. Wszystkim czytającym mnie studentkom życzę powodzenia w czasie sesji. Bądźcie dzielne dziewczyny! ;)
8. Wszystkim czytającym mnie tegorocznym maturzystkom życzę udanej zabawy studniówkowej bo chyba nadchodzi czas tych imprez :)
9. Wszystkim pozostałym życzę pogody ducha i uśmiechu na twarzy :)
10. Serdecznie pozdrawiam wszystkich stałych czytelników i z otwartymi ramionami witam nowych:)
KOŃCZĄC chciałam Wam przesłać piosenkę, która towarzyszyła mi podczas pisania, którą uwielbiam, ubóstwiam, a jej tekst siedzi głęboko w moim serduchu. Możecie słuchać w trakcie czytania, na pewno nie zaszkodzi :)
Voilà  John Legend - All of Me

Zaczynajmy!

***
LONDYN. MALFOY CORPORATION

- Ziemia do Smoka! - Blaise pstryknął palcami tuż przed nosem swojego najlepszego przyjaciela, który uporczywie wpatrywał się w okładkę Magicznego Gentelmena. - Oczy ci wyjdą od tego ciągłego gapienia się na nią.
- Nie patrzę na nią – mruknął pozornie obojętnym tonem blondyn. Brunet parsknął rozbawiony.
- Nie? To co w takim razie robisz? Podziwiasz fakturę papieru okładki? Czy może miotłę, którą znasz na pamięć? - Draco nie zwrócił uwagi na zaczepkę przyjaciela, który pokręcił z dezaprobatą głową gdy blondyn zaczął kartkować czasopismo do strony, na której znajdował się wywiad z ich dawną znajomą z Hogwartu.
- Nie powiesz mi chyba Zabini, że nie jesteś ciekaw co takiego Granger ma do powiedzenia w Gentelmenie? - zapytał nie odrywając wzroku od czasopisma.
- Takie coś się leczy Smoku – podsumował przyjaciela brunet. Draco przewrócił oczami i z ironicznym uśmiechem na twarzy zaczął śledzić wzrokiem wywiad – O popatrz... - przerwał panującą ciszę – Jaki jest typ mężczyzny, który mógłby skraść serce najsławniejszej modelce w czarodziejskim świecie? - przeczytał na głos. - Nie jesteś ciekaw?
- Po pierwsze ona chyba ma faceta. Po drugie moja odpowiedź i tak jest bez znaczenia – mruknął Blaise po czym machnął przyzwalająco ręką.
- Wbrew pozorom nie mam konkretnego typu mężczyzny, który mi się podoba. Partnera nie da się wybrać tak jak sukienki na przyjęcie. Oczywiście są pewne cechy takie jak poczucie humoru, inteligencja, dobre maniery, które zwracają moją uwagę, ale generalnie mężczyzna musi mieć to „coś” - w tym momencie blondyn zrobił dramatyczną pauzę. - Pewnie dlatego w dalszym ciągu nie może znaleźć kogoś na dłużej – skomentował rozbawiony i dalej zagłębił się w lekturę. - Bla, bla, bla... to nieważne... – mruczał pod nosem czytając dalszą część tekstu. - O! Co lubi robić w czasie wolnym Hermiona Granger? To pytanie pada w każdym wywiadzie powiedziała rozbawiona – zaznaczył drwiąco Draco – modeling nie zmienił moich upodobań. W dalszym ciągu lubię wypoczywać aktywnie dzięki czemu udaje mi się zachować świetną sylwetkę. Najlepiej czuję się w górach lub nad jeziorem. Kiedyś z przyjaciółmi wynajmowaliśmy domek na kilka noclegów, teraz mam tę swobodę, że stać mnie na coś własnego, położonego w magicznym zakątku. Najbliższy urlop planuję spędzić właśnie tam. Za dnia piesze wędrówki, a wieczorami dobra książka.
- Czyli wcale się nie zmieniła – zauważył trafnie Zabini. Malfoy uniósł swoją lewą brew i odwrócił magazyn w stronę bruneta tak, że tamten mógł zobaczyć zdjęcie dołączone do wywiadu. Panna Granger stoi odwrócona tyłem, ubrana tylko w białą, męską koszulę z podwiniętymi rękawami, która sięga jej do połowy uda. Materiał powabnie opada z jednego z ramion dziewczyny trzymającej w ręku filiżankę z parującą kawą. Zdjęcie wykonano przy drzwiach balkonowych tak, że światło dzienne pada na gryfonkę, a cień jej sylwetki wyraźnie odrysowuje się pod prześwietlonym materiałem. Brązowe włosy są upięte w niedbałego koczka na czubku głowy, kilka niesfornych kosmyków spływa na jej kark. Koszula eksponuje największy atut dziewczyny, którym są nieziemsko długie i smukłe nogi. Hermiona ze zdjęcia odwraca się roześmiana i mruga w kierunku oglądających ją mężczyzn, następnie upija łyk kawy i z rozkoszą przymyka powieki, po czym odwraca się by znów spojrzeć w okno balkonowe. - Blaise zamrugał w osłupieniu oczami. Widząc jego reakcję na twarzy blondyna zagościł typowy, ślizgoński uśmiech.
- Dalej twierdzisz, że wcale się nie zmieniła? - brunet roześmiał się nerwowo i popatrzył piorunującym wzrokiem na przyjaciela.
- Dorosła... - Malfoy prychnął i odłożył Magicznego Gentelmena na blat swojego biurka. Zapatrzył się w odległy kąt pokoju. Odkąd zobaczył jej pierwszą sesję zdjęciową w jakimś zagranicznym czasopiśmie jedna myśl ciągle galopowała w jego głowie.
- Dlaczego taka zdolna dziewczyna została modelką? Mogła być magomedykiem, prawnikiem, nauczycielką ... Mogła nawet pracować w Ministerstwie Magii! Dałbym sobie rękę obciąć, że taką ścieżkę wybierze.
- Nie znasz jej. Może akurat to było jej marzenie? - Draco popatrzył na Blaise tak jakby ten mu oświadczył, że zmienia płeć.
- Sam nie wierzysz w to co mówisz.
- To prawda, ale jakoś mnie to za bardzo nie obchodzi. Natomiast ty... Zaraz, zaraz – oczy bruneta zabłyszczały. - Czy ty się w niej zadurzyłeś?
- Oszalałeś?!
- Być może nie znam Granger, ale ciebie znam jak własną kieszeń. Dawno nie przejawiałeś takiego zainteresowania jakąkolwiek dziewczyną – zauważył zadowolony z siebie Zabini. Blondyn popatrzył na przyjaciela ze złością.
- Zwykła, ludzka ciekawość – syknął złowrogo. Diabeł uniósł ręce w obronnym geście.
- Jeżeli Astoria się dowie...
- Dość! - przerwał mu stanowczo blondyn. - Na Salazara Blaise! Nie mam romansu z Granger.
- Jasne – skwitował ugodowo brunet. - To co? Przedstawić ci plan pracy na przyszły miesiąc? - Draco przytaknął głową i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Naprawdę starał się słuchać Zabini'ego, który był jego prawnikiem i prawą ręką w Malfoy Corporation. Przed nimi ważny sezon, mają wypuścić na rynek nowy typ miotły, który ma być absolutnym hitem. Podpisali już kontrakt z reprezentacją narodową Quidditcha, a także z najlepszym zespołem w ekstraklasie - Czerwonymi Diabłami. Firma MC cieszyła się dużą, o ile nie największą, popularnością w świecie czarodziei głównie dzięki jakości, elegancji i klasie oferowanych sprzętów. Blondyn już po pierwszych zdaniach wypowiedzianych przez Blaise'a mimowolnie wyłączył swoje myślenie i zaczął uporczywie wpatrywać się w okładkę Magicznego Gentelmena, z której spoglądała na niego radosna Hermiona Granger ubrana w zwykły, dłuższy, biały podkoszulek idealnie kontrastujący z jej delikatną opalenizną. Koszulka z pozoru prosta na niej wyglądała jak kreacja od Madame Malkin. Gryfonka opierała się zalotnie o najnowszą miotłę jego firmy. Flash 4.0. Gdyby tylko wiedziała czyj produkt reklamuje na głównej okładce najbardziej poczytnego magicznego magazynu dla mężczyzn. Wyraz błogiej satysfakcji wymalował się na twarzy bogatego arystokraty. Ta okładka kosztowała ich kilkaset tysięcy galeonów, ale była warta swojej ceny. Gdyby jeszcze tylko mógł zobaczyć minę gwiazdy Granger.

***
LONDYN. MIESIĄC PÓŹNIEJ. PRZYJĘCIE CHARYTATYWNE ORAGNIZOWANE PRZEZ MAGAZYN MAGICZNY GENTELMEN.

- Znudzona Granger? - usłyszała za swoimi plecami niski, lodowaty głos, który mógł należeć tylko do jednego, znanego jej mężczyzny. Całkowicie nie spodziewała się, że go tutaj spotka. Powszechnie było wiadomo, że omija takie imprezy szerokim łukiem oprócz tej, którą organizuje jego firma. Hermiona odwróciła się zaintrygowana w kierunku intruza. Obrzuciła go pobieżnym spojrzeniem by stwierdzić, że niestety czas działał na korzyść arystokraty.
- Nie bardziej od ciebie – odparła wymijająco. Prawda była taka, że partner pochłonięty rozmową ze śmietanką towarzyską tego bankietu nie dotrzymywał jej towarzystwa tak jak powinien. Brązowooka cały czas miała sobie za złe, że przyszła na to przyjęcie. Oczywiście nie chodziło o to, że nie chciała wspierać charytatywnego celu, który przyświecał całej tej imprezie, ale to nie było w jej stylu. Dużo bardziej wolała pomagać po cichu, bez blasku fleszy i ciekawskich pytań dziennikarzy. Gdyby nie posłuchała rady Toma, który powiedział, że musi pójść się pokazać na tym przyjęciu żeby gazeta o niej nie zapomniała, a dopiero później wyjechać na zasłużony urlop, to mogłaby teraz leżeć i czytać nową książkę. Westchnęła przeciągle, te wszystkie zakazy i nakazy bywały bardzo męczące.
- Ja przynajmniej udaję zainteresowanie natomiast ty – zrobił znaczącą przerwę. - Spójrzmy prawdzie w oczy. Musisz jeszcze trochę poćwiczyć – zauważył trafnie blondyn. Gryfonka uśmiechnęła się gorzko na te słowa ponieważ doskonale wiedziała, że on ma rację. Nigdy nie była dobrą aktorką.
- Cóż Malfoy... Gdybym była takim oszustem jak ty to pewnie po jakimś czasie też by mi to przychodziło bez większego wysiłku – mruknęła znudzonym tonem.
- Zdecydowanie na zdjęciach udawanie wychodzi ci dużo lepiej Granger – zaskoczona spojrzała na niego. Ślizgon posłał jej cyniczny uśmiech, wyminął ją i odszedł w kierunku baru. Hermiona rozejrzała się po sali poszukując wzrokiem Toma, ale ten ciągle rozmawiał z jakimś nieznanym jej mężczyzną. Niechętnie spojrzała w stronę baru gdzie blondyn popijał whisky z lodem. Na gacie Merlina! Już chyba woli towarzystwo tego narcystycznego palanta niż tych wszystkich ludzi, którzy jakby im pozwoliła to całowali by ją po stopach.
- Możesz rozwinąć swoją wcześniejszą wypowiedź? - zapytała stając tuż koło Malfoy'a przy kontuarze. Blondyn skinął na barmana, który w mgnieniu oka znalazł się przy nich.
- Czego się napijesz?
- Niczego – oświadczyła stanowczo.
- Dla mnie jeszcze raz whisky, a dla pani Château Belgrave rocznik 82 polecił barmanowi. - Nie możesz być taka nadęta Granger. Musisz trochę wyluzować, ta impreza szybko się nie skończy.
- Zadałam ci pytanie – przypomniała mu z determinacją. Malfoy pokiwał głową i podał jej lampkę wina.
- Trochę pokory i cierpliwości ci nie zaszkodzi. Nie chciałbym żeby ta międzynarodowa kariera uderzyła ci do głowy. Dla mnie w dalszym ciągu jesteś zwykłą...
- Szlamą? - przerwała mu w połowie zdania. Draco popatrzył na nią oburzony i pogroził karcąco palcem.
- Takie słownictwo? Gdzie twoje maniery? Chciałem powiedzieć, że dla mnie w dalszym ciągu jesteś przemądrzałą gryfonką, która myśli, że zjadła wszystkie rozumy.
- Kamień spadł mi z serca. Już myślałam, że muszę być dla ciebie miła – odparła przesadnie miłym tonem. Draco machnął lekceważąco ręką.
- Och nie musisz sobie zawracać tym głowy – Hermiona upiła łyk wina i pokiwała z uznaniem głową.
- Dobry wybór – pochwaliła nie kryjąc swojego uznania.
- Znam się na alkoholach – stwierdził rzeczowo Malfoy. - Twój partner zdaje się nie jest za bardzo zainteresowany dotrzymywaniem ci towarzystwa – zauważył. Gryfonka mimowolnie zerknęła w kierunku przystojnego bruneta.
- Taak – odparła przeciągle, ale postanowiła bronić Toma - Zapewne zainteresował go temat dyskusji. A ty? Nie załatwiasz interesów? - zapytała chcąc zmienić temat. Blondyn wzruszył obojętnie ramionami.
- Już załatwiłem to co był do załatwienia. Zaraz wracam do domu jutro czeka mnie daleka podróż.
- Interesy? - Draco skinął głową.
- Nowa miotła – wyjaśnił. Widząc jej pytające spojrzenie dodał z rozbawieniem – Reklamowałaś ją na okładce najnowszego Gentelmena – zaskoczona Hermiona otworzyła usta tylko po to aby je zaraz zamknąć. Poczuła jak ciśnienie w jej organizmie znacznie wzrasta. Jak to ona reklamowała jego produkt?! - Pamiętaj, że jesteśmy wśród kulturalnych osób więc radziłbym ci nie wrzeszczeć... Choć twoja mina wyraźnie mówi, że masz na to ogromną ochotę – ślizgoński uśmiech zagościł na jego przystojnej twarzy. Delikatnie stuknął swoją szklanką o lampkę z jej winem. - Nasze zdrowie Granger. Interesy z tobą to czysta przyjemność – blondyn wypił resztkę bursztynowego napoju.
- To niemożliwe – odparła przez zaciśnięte gardło gryfonka. Dla kurażu upiła porządny łyk wina, a później następny - Nigdy w życiu nie reklamowałabym twojej miotły – syknęła wściekle.
- Spójrz prawdzie w oczy Granger. Nie jesteś tania nawet dla Magicznego Gentelmena. Gwiazda twojego formatu to koszt kilkudziesięciu a może kilkuset tysięcy galeonów. Nie wnikam w twoje zarobki bo nie są one mi do niczego potrzebne. Widzisz jednak, mnie stać na takie wybryki. Dogadałem się z redaktorem naczelnym i upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu. Każdy z tego skorzystał nawet ty - widząc jej minę dorzucił – rozchmurz się. Moja firma prześle ci w prezencie ten egzemplarz ze zdjęć, o który się tak fikuśnie opierasz żebyś mogła zachować go na pamiątkę.
- Możesz się nim wypchać – wycedziła przez zaciśnięte zęby. Zdecydowanie powinna odsunąć Toma od roli swojego agenta.
- Rany dla innych też jesteś taka niemiła? - Draco uśmiechnął się zadowolony. Nie potrafił sobie odmówić tych przyjemnych chwil dręczenia jej. - Tak między nami – powiedział podsuwając się do niej jeszcze bliżej – zdjęcia naprawdę świetne, ale wywiad... – zamyślił się na chwilę - niestety nudny jak przemówienia Dumbledore'a – gryfonka prychnęła. Spojrzała ze złością w stalowe tęczówki blondyna, które były niczym otchłań oceanu.
- Gdybym wiedziała, że ten kawał drewna i prętów jest twój nie tknęłabym jej palcem – syknęła wściekle. - Nawet za miliony galeonów.
- Oboje wiemy, że to nieprawda – oświadczył ze stoickim spokojem. - Oprócz Mogue i Magicznego Gentelmena w czarodziejskiej części Anglii nie ma dla ciebie odpowiedniego magazynu, w którym mogłabyś się zaprezentować bez obniżania swojego prestiżu – Hermiona zacisnęła usta. To prawda, osoba taka jak ona nie może się pokazywać w Poradniku czarownicy, Nastoletniej czarodziejce czy Proroku Codziennym – No chyba, że chcesz się całkowicie odciąć od miejsca, w którym dorastałaś – Draco wzruszył obojętnie ramionami i ponownie skinął na barmana, który przyjął od niego zamówienie.
- Jesteś aroganckim, pewnym siebie palantem, który myśli, że każdy będzie tańczył tak jak ty zagrasz. Zapewniam cię Malfoy, że to była nasza pierwsza i ostatnia współpraca. Nawet gdybym nie miała już żadnych propozycji – blondyn prychnął i popatrzył rozbawiony na śmiertelnie poważną dziewczynę. Doprawdy pięknie wyglądała w tej burgundowej sukience z perłową kolią na szyi. Umiała podkreślić swoje kobiece kształty. Prawdziwa gwiazda.
- Chyba nie myślisz Granger, że moja firma dwa razy skorzysta z usług tej samej modelki? - Hermiona zacisnęła powieki i zmełła w ustach przekleństwo. Postanowiła nie komentować jego wypowiedzi. Spokojnie Hermiono, jeszcze tylko kilka dnia i będziesz odpoczywać w domku w górach powtarzała sobie w myślach. - Nie mogę tylko zrozumieć...
- Witaj kochanie – wpadł mu w zdanie partner gryfonki, który niespodziewanie do nich dołączył. Draco zgrzytnął ze złości zębami. Chciał jej zadać tylko jedno pytanie, które chodzi mu po głowie od dłuższego czasu. Tom położył swoją dłoń na smukłym biodrze dziewczyny zaznaczając tym samym terytorium. Ślizgon uśmiechnął się cynicznie. Mężczyźni potrafią być naprawdę zabawni pomyślał. - Widzę, że rozmawiasz z panem Malfoy'em – w tym momencie brunet wyciągnął rękę w kierunku blondyna, który mocno ją uścisnął. - Jesteśmy bardzo zadowoleni z możliwości współpracy z pana firmą.
- Och nie ma sprawy – przerwał mu arystokrata. - Cała przyjemność po mojej stronie. Właśnie proponowałem Hermionie, że prześlę jej w prezencie egzemplarz miotły, z którego korzystała podczas sesji – po czym puścił oko zszokowanej gryfonce, która zacisnęła drobne dłonie w pięści.
- Naprawdę?! - Tom nie krył zachwytu. - To bardzo miło z pana strony. Z przyjemnością przelecimy się na niej razem z Hermioną. - Ona nie lata kretynie pomyślał rozbawiony ślizgon. Dziewczyna roześmiała się nerwowo, a w brązowych oczach można było dostrzec czającą się żądza mordu. Widząc to Malfoy postanowił kontynuować swoje słodkie tortury.
- Wspólny lot to naprawdę wielka frajda – oznajmił zadowolony. - Poprawiliśmy osiągi prędkości, przyspieszenie a także unowocześniliśmy sterowność. Latanie na niej to czysta poezja. Blaise prześle wam ją w tym tygodniu – Hermiona zamknęła oczy i nabrała powietrza w płuca. Czuła, że zaraz puszczą jej nerwy - No cóż na mnie już czas. Miło było was spotkać – powiedział podając im dłoń. Brązowooka miała ochotę kopnąć go w kostkę, ale musiała zadowolić się wbiciem swoich paznokci w jego rękę. Rozbawiony jej zachowaniem blondyn puścił do niej oko i odszedł w kierunku kilku ważniejszych osobistości by z nimi również się pożegnać. Później z uczuciem wielkiej ulgi opuścił przyjęcie.
- Wybiegi na pokazach czarodziejskiej mody w Mediolanie, Paryżu, Londynie – wysapała wściekła Hermiona. - Okładki Mogue, Magicznego Gentelmena , Malkin's Bazaar , Diablerie i innych zagranicznych czasopism kontynuowała niezrażona. - Sesje zdjęciowe dla Madame Malkin, Patricio Avina, Christiana Mouboutina... A teraz reklamuje jakieś cholerne miotły? - spojrzała z oburzeniem na Toma, który tylko przewrócił oczami.
- Nie rozumiem dlaczego się tak denerwujesz – mruknął. - Przecież nazwisko Malfoy'a to wielki prestiż, wiesz ile modelek chciałoby współpracować z MC?
- Malfoy to Malfoy – syknęła wściekła brązowooka. - Zapamiętaj to raz na zawsze – ostatkiem sił przykleiła do swojej twarzy szeroki uśmiech i ruszyła w stronę dziennikarzy, którzy z utęsknieniem wpatrywali się w nią cały wieczór, zostawiając zdezorientowanego bruneta przy barze.



***
SZKOCJA. 7 DNI PÓŹNIEJ

Draco patrzył na tańczący w kominku ogień. Burza ustała niecałe dziesięć minut temu, ale zapowiadała się powtórka. Przez nową miotłę tegoroczny sezon narciarski przejdzie mu koło nosa. Mimo to dwa tygodnie spędzone z dala od Astorii, ciekawskich dziennikarzy i ciągłego zawracania głowy powinny wystarczyć żeby zregenerować organizm. Potok myśli przerwało pukanie do drzwi. Zaklął cicho niezadowolony z faktu, że ktoś mu próbuje przeszkodzić. Niechętnie podszedł do drzwi, otworzył i oparł się nonszalancko o framugę.
- Przepraszam pana ba... - zaczęła miło Hermiona, ale zaskoczona widokiem zamilkła. - Malfoy?! - zdołała wydusić przez ściśniętego gardła. Blondyn zmrużył oczy spoglądając na nią podejrzliwie. Kogo jak kogo, ale jej się tutaj na pewno nie spodziewał.
- Granger jeżeli przyjechałaś za mną aż do Glencoe by dalej ciskać się o tę miotłę to naprawdę mogło zaczekać do mojego powrotu z urlopu – mruknął niezrażony jej oburzonym wyrazem twarzy.
- Nie przyjechałam tutaj za tobą! - warknęła z irytacją. Nagle pewna myśl zaświtała w jej głowie – Może to ty śledzisz mnie? Jesteś moim psychofanem? - Draco prychnął rozbawiony jej pomysłem.
- Serio? Wyglądam jakbym był twoim fanem? - wycedził. - Wiem, że chciałabyś, ale naprawdę daleko mi do twojego fana, a już na pewno nie jestem psycholem – skwitował, a ślizgoński uśmiech zagościł na jego twarzy. - Coś jeszcze? Bo tak się składa, że przerwałaś mój wypoczynek – blondyn utkwił w niej natarczywe spojrzenie.
- Skąd masz prąd? - lewa brew byłego ślizgona uniosła się do góry. Zwariowała pomyślał, ale Hermiona spoglądała na niego z całkowitą powagą.
- Hmm – chłopak udał, że intensywnie nad czymś myśli. - Może w odróżnieniu od ciebie zapłaciłem rachunki?
- Ty zapłaciłeś rachunki? - powtórzyła zaskoczona gryfonka po czym wybuchnęła śmiechem. - Ty nawet nie wiesz jak wyglądają      rachunki! - Draco wzruszył ramionami.
- Być może nie wiem, ale Blaise wie i umie załatwiać takie sprawy.
- Przestań zgrywać pajaca – mruknęła. - Ja też płacę rachunki. Cała okolica płaci rachunki. Każdy jest pozbawiona prądu przez burzę. O dziwo oprócz twojego domu! - oznajmiła spoglądając na niego podejrzliwie - Używasz czarów pomiędzy mugolami?
- Nie rozumiem jak możesz mnie oskarżać o taki brak ostrożności – blondyn zrobił urażoną minę. - Mam taki magiczny mugolski aparat, który wytwarza prąd. Zabini naprawdę pomyślał o wszystkim – wyraz czystego zadowolenia zagościł na jego twarzy. - Mogę ci jeszcze w czymś pomóc? Bo jeżeli nie to... - wskazał ręką za siebie jednocześnie intensywnie wpatrując się w pannę Granger. Hermiona zgrzytnęła zębami.
- Nie – syknęła. - Nie chcę twojej pomocy – odwróciła się z zamiarem powrotu do swojego domku, ale ślizgon złapał ją za łokieć.
- Wejdź do środka – zaproponował nieoczekiwanie. Odsunął się robiąc jej miejsce w przejściu. - Chyba, że chcesz pójść po swojego kochasia – dodał widząc jej wahanie.
- Nie jestem ze swoim kochasiem – powiedziała ponurym głosem przekraczając próg jego domu.
- Przyjechałaś sama? - Draco nie krył swojego zaskoczenia. Gryfonka skinęła głową. - Jaka mądra kobieta przyjeżdża sama w góry?
- Chciałam odpocząć – odparła wymijająco. Popatrzył na nią zdziwiony, ale postanowił nie drążyć tego temu. Wyminął ją bez słowa i udał się do kuchni. Pogoda za oknem znowu zrobiła się paskudna. Zdecydował, że przyda im się ciepła herbata. Stanął przed wyspą kuchenną, zamknął oczy i potarł czoło. Jak zwykle wszystko musiało się skomplikować. Przyjechał tutaj żeby odpocząć, nabrać dystansu właśnie do niej. Mimowolnie zerknął w kierunku dziewczyny, która stała z ponurą miną w małym hallu.
- Rozgość się – powiedział głośno widząc, że brązowooka nie bardzo wie co ma ze sobą zrobić. Ponownie popatrzył w jej kierunku i zacisnął zęby ze złości. Nic dobrego z tego nie wyjdzie pomyślał nastawiając wodę.


Siedzieli w małym saloniku popijając przyrządzoną przez ślizgona herbatę. Burza za oknem rozpętała się na dobre. Szkocja miała swoje zalety, ale pogoda była w niej nieprzewidywalna.
- Dlaczego Glencoe? - pytanie zadała brązowooka, która chciała przerwać tę nienaturalną dla nich ciszę. Draco uniósł brwi ze zdziwienia.
- Chyba ja powinienem zadać to pytanie. Moja rodzina odziedziczyła ten dom po siostrze babki Lacercie, która uwielbiała tutejsze okolice. Niestety nikt oprócz mnie się jakoś specjalnie nie kwapi do chodzenia po górach czy jeżdżenia na nartach. W końcu to mugolskie zajęcia - wyjaśnił. - Za to ty dopiero niedawno sprawiłaś sobie tutaj lokum? Chciałaś być bliżej mnie? - cień uśmiechu zagościł na twarzy blondyna. Hermiona popatrzyła na niego z politowaniem.
- Rozgryzłeś mnie! Specjalnie kupiłam domek na odludziu żeby odpocząć od wszystkich oprócz ciebie. Mało tego – rzuciła mu spojrzenie wściekłego bazyliszka – celowo pozbawiłam całą okolicę prądu i sprowadziłam tę burzę żeby móc teraz z tobą tutaj posiedzieć.
- Trzeba było tak od razu...
- Wiesz co – przerwała mu gryfonka. - Chyba będzie lepiej jak sobie pójdę – mówiąc to wstała z fotela. Draco pokręcił głową.
- Siadaj – nakazał tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Nigdzie stąd nie wyjdziesz w taką pogodę.
- Bo ty tak chcesz?! - wrzasnęła wściekła.
- Nie! Bo to jest niebezpieczne Granger! - Hermiona roześmiała się gorzko, ale po chwili jej śmiech przerodził się w cichy szloch. Blondyn popatrzył na nią zdezorientowany.
- Super – mruknął. - Tego nam brakowało – podszedł do niej i przykucnął. - Ej – trącił ją w ramię. Żadnej reakcji. - Granger – ponownie ją szturchnął. Bezskutecznie. Draco przewrócił oczami. - Słuchaj ja nie bardzo wiem co trzeba robić gdy kobieta płacze więc przestań – popatrzył na nią błagalnym wzrokiem, ale dziewczyna nie mogła tego zauważyć ponieważ miała twarz ukrytą w dłoniach. - Proszę – dodał z nadzieją w głosie. Dziewczyna niechętnie na niego spojrzała.
- Wszystko jest bez sensu – wyznała przez łzy.
- Pewnie będę tego żałował, ale – westchnął. - Co takiego jest bez sensu?
- Moje życie jest bez sensu – powiedziała podnosząc się z fotela. Zaskoczony arystokrata usiadł na podłodze, a Hermiona zaczęła krążyć po pokoju.
- Oszalałaś? - zapytał niepewnie. - Jesteś...
- I co z tego, że jestem?! - przerwała mu wściekła. - Jesteś najsławniejszą modelką w magicznym świecie. Osiągnęłaś międzynarodowy sukces. Każdy cię uwielbia – zaczęła przedrzeźniać znane jej frazesy. - Prawda jest taka, że każdy próbuje coś ugrać za moimi plecami. Ludzie widzą we mnie towar, szansę na zarobek – zacisnęła usta w gniewie. Spojrzała na siedzącego blondyna wzrokiem pełnym żalu i złości. - Nawet mój facet widział we mnie tylko możliwość powiększenia zawartości skrytki u Girngotta – dodała opadając bezsilnie na podłogę obok ślizgona.
- On jest idiotą – oznajmił jej Draco. - Znajdziesz sobie innego, w twoim przypadku to chyba nie będzie trudne? – mięśnie na jego ciele się napięły. Sam popycha ją w ramiona innego. Dureń.
- Wyjechałam na urlop żeby odpocząć – wyznała po chwili panującej ciszy. - I kogo tutaj spotykam? Ciebie! Osobę, która nie darzy mnie nawet odrobiną szacunku – Malfoy skrzywił się słysząc te słowa.
- To nieprawda – oznajmił po dłuższej chwili. Hermiona popatrzyła na niego zaskoczona. - Podziwiam cię – wyznał cicho po czym zamknął oczy i pokręcił głową nie wierząc, że zdradził jej swoją tajemnicę. - Śledzę twoją karierę od pierwszego pokazu mody. Doskonale to ukrywam, ale cóż taki mam charakter.
- Jestem żałosna, że ci się zwierzam – mruknęła zmieszana brązowooka. Draco wzruszył ramionami.
- Fakt mogłaś trafić lepiej – zauważył. - Ale Blaise jakoś nie narzeka. - Hermiona parsknęła śmiechem
- Zapamiętam.
- Musisz się napić – zarządził kategorycznie blondyn. - To powinno pomóc – mówiąc to wstał i ruszył w stronę barku. - Niestety mam tylko whisky, albo rum – oznajmił po tym jak poprzestawiał wszystkie butelki z alkoholem. - Nie wyczaruję wina.
- Niech będzie whisky z lodem.

Zadziwiające jak alkohol potrafi poprawić nastrój i rozluźniać atmosferę. Po pokonaniu jednej butelki whisky Hermiona nie traktowała obecności Draco jak kary, ale cieszyła się, że ma z kim rozmawiać.
- Gdy zaproponowałeś mu tę miotłę miałam ochotę cię zabić – wyznała mu gdy otwierał drugą butelkę bursztynowego napoju.
- Widziałem to – przyznał rozbawiony, a gryfonka spojrzała na niego mrużąc powieki.
- Zrobiłeś to specjalnie – rzuciła oskarżycielsko w jego stronę i wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. - Więcej tego nie rób – dodała z trudem łapiąc oddech. Oboje siedzieli na podłodze oparci o sofę. W kominku płomienie ognia wykonywały radosne harce. Hermiona oparła głowę i przymknęła powieki. - Jest całkiem przyjemnie – wymruczała. Draco popatrzył na nią. Była piękna czy to na zdjęciach, czy na przyjęciu w eleganckiej sukience, czy tutaj całkiem naturalna, w spranych jeansach bez grama makijażu. Na Salazara! Weź się w garść skarcił się w myślach.
- To prawda – przyznał. Czy ty się w niej zadurzyłeś? Usłyszał w głowie pytanie zadane przez przyjaciela. Mocno zacisnął powieki i odwrócił głowę. To nie może być prawda. Przecież oni się nie znoszą. Lepiej żeby tak zostało.
- Wiesz – wymamrotała gryfonka. - Ze wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają tylko ty zachowujesz się jakbym była normalną dziewczyną, a nie porcelanową lalką.
- Nawet gdybyś była Ministrem Magii traktowałbym cię jak normalną – zapewnił ją blondyn. - Między nami nic się nie zmieniło Granger – powiedział to trochę po to aby przekonać samego siebie. Gryfonka parsknęła rozbawiona.
- Całe szczęście – podsumowała po czym stuknęła brzegiem swojej szklanki o szklankę arystokraty i oboje upili po łyku bursztynowego napoju. Hermiona westchnęła przeciągle. Czuła jak błogie lenistwo ogarnia jej ciało. - Lubię odpoczywać w górach – wyznała.
- Wiem. Czytałem.
- Serio? - Draco skinął głową. - Nie sądziłam, że możesz czytać moje wywiady.
- Ciekawość. Nic nie poradzisz – blondyn rozłożył bezradnie ręce. Brązowooka posłała mu ciepły uśmiech.
- Szkocja jest piękna, a Glencoe to moje ulubione miejsce. Nikt mnie tutaj nie zna.
- Nikt nie zaczepia, nie przeszkadza – wymruczał blondyn.
- Dokładnie. Nie robią ci zdjęć. Nie chodzą za tobą.
- Bycie sławnym nie jest takie piękne jakby się mogło komuś wydawać.
- Taaak.
- Granger... - zaczął niepewnie Malfoy. Hermiona uniosła głowę i spojrzała na niego pytająco.
- Tak? - Nie rób tego idioto ostrzegał go głos rozsądku, ale były ślizgon go zlekceważył. To pytanie chodzi za nim od początku jej kariery. Żaden z durnych dziennikarzy go nie zadał, zamiast tego prześcigają się w powtarzaniu wyświechtanych frazesów.
- Dlaczego zostałaś modelką? - spojrzał na nią pytająco. - Spodziewałem się, że wybierzesz jakiś inny zawód.
- Magomedyk? Auror? Prawnik? - podsunęła mu uśmiechnięta dziewczyna.
- Coś w tym stylu – przyznał. Westchnęła i upiła łyk whisky, a przyjemne ciepło rozpłynęło się po jej ciele.
- Myślałam Malfoy, że jesteś ponad tymi sztywnymi podziałami i zaszufladkowaniem.
- Widocznie mnie znasz – wymamrotał z ironią. - A tak poważnie sądziłem, że...
- Potrzebowałam pieniędzy – przerwała mu cicho niemal szeptem. Zaskoczony uniósł głowę i spojrzał na nią. Hermiona wpatrywała się w pustą przestrzeń przed sobą, a cień smutnego uśmiechu błąkał się na jej twarzy. - Rodzice zmarli zaraz po tym jak zaczęłam studia prawnicze na Uniwersytecie Wielkich Magów.
- Przykro mi – powiedział łagodnie nie bardzo wiedząc co robić i czy w ogóle powinien coś zrobić. Hermiona w ciszy skinęła głową.
- Stare dzieje – dodała pozornie obojętnym tonem. - W każdym bądź razie u Madame Malkin było ogłoszenie, że poszukują modelki, a ja potrzebowałam pieniędzy. Tak zaczęłam pracę przy sesjach zdjęciowych. Później zaproszono mnie na pokaz mody i moja kariera – Hermiona zaznaczyła cudzysłów w powietrzu – nabrała rozpędu, zaczęłam współpracować z najlepszymi czarodziejskimi projektantami, podróżować po całym świecie. Nigdy nie sądziłam, że osiągnę taki sukces.
- Ale?
- Dlaczego sądzisz, że jest jakieś ale? - zapytała zaskoczona jego spostrzegawczością. Draco spojrzał na nią wyczekująco. Hermiona zmrużyła oczy. Niewiarygodne jak potrafi ją rozgryźć. - Wygrałeś – oznajmiła z rezygnacją. - Musiałam zrezygnować z nauki. - Blondyn uniósł brwi ze zdziwienia.
- To ci przeszkadza?
- Nie lubię gdy patrzą na mnie jak na pustogłową panienkę, która zarabia na życie pokazywaniem ubrań.
- Tylko by spróbowali – odparł udając oburzenie. - Jesteś niezależna finansowo. Twoja kariera jest twoim atutem, dzięki niej możesz jeszcze wiele osiągnąć. Nabierz dystansu do tego wszystkiego Granger. Posłuchaj kogoś bardziej doświadczonego – powiedział wskazując na siebie. Rozbawienie błysnęło w jej brązowych oczach.
- Mam posłuchać doświadczonego sprzedawcy mioteł? - zapytała z powątpiewaniem. Słysząc to Draco zakrztusił się whisky.
- Na Salazara Granger! Flash 4.0 to nie jest zwykła miotła – powiedział oburzony gdy już odzyskał głos. - I ja ich nie sprzedaję – zaznaczył. - Ja je projektuję.
- Zawsze miałeś świra na punkcie Quidditcha i latania.
- Ciężko pracowałem żeby osiągnąć to co mam.
- Domyślam się – gryfonka westchnęła odstawiając szklankę na pobliski stolik. Podniosła się z podłogi i podeszła do okna. - Ta burza chyba dzisiaj nie przejdzie. Jak myślisz? - zapytała spoglądając na blondyna.
- Na górze są dwie sypialnie – oznajmił. - Może się nie zabijemy.
- Jeżeli pochwalisz się komukolwiek o tym, że się rozkleiłam przy tobie, albo...
- Nie bądź śmieszna – przerwał jej z lekką nutką ironii w głosie.
- To dobrze.

Gy już każde z nich leżało w swoim łóżku, a burza szalała w najlepsze, ich myśli krążyły wokół tego samego tematu. Oboje byli zaskoczeni tym, że potrafią ze sobą normalnie rozmawiać, a nawet czerpać z tego przyjemność. Blondyn zaśmiał się cicho. Świetnie... Tylko tego im teraz brakowało. Porozumienia.
- Malfoy? - usłyszał cichy szept dobiegający od strony drzwi. Westchnął.
- Jeżeli znowu zaczniesz płakać – zaczął ostrzegająco, ale gryfonka mu przerwała.
- Dach trzeszczy – oznajmiła z nutką przerażenia w głosie.
- I?
- Nie zerwie nam go? - Draco przewrócił w ciemności oczami. Kobiety. Zapalił lampkę i usiadł na łóżku. Popatrzył na Hermionę, która stała w drzwiach ubrana w jego koszulkę.
- Boisz się? - zapytał z cieniem uśmiechu na ustach. Brązowooka wzruszyła ramionami. - Jak chcesz to możesz spać ze mną – wskazał ręką na drugą połowę łóżka, na co dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Widząc jej minę Draco parsknął śmiechem.
- Palant – syknęła.
- Dom jest zabezpieczony zaklęciem – powiedział starając się dodać jej otuchy. Panna Granger otworzyła usta, ale blondyn ją wyprzedził. – Tak wiem, że to jest nielegalne i karalne, ale jak widzisz drobne odstępstwa od sztywnych zasad bywają przydatne.
- Mogłam się domyśleć – odburknęła odwracając się na pięcie.
- Słodkich koszmarów! – krzyknął jej na odchodne.

***
SZKOCJA. NAZAJUTRZ RANO

- Kawy? - zapytał Draco widząc jak Hermiona wchodzi do kuchni. Z uczuciem ulgi zarejestrował, że zdążyła się ubrać w swoje ubrania. Naprawdę nie sposób oderwać wzroku od jej nóg gdy są odsłonięte.
- Powinnam najpierw wypić szklankę przegotowanej wody – mruknęła siadając naprzeciwko blondyna. - Ale co tam raz mogę zaszaleć – dodała nieco radośniej. - Kawę, czarną i mocną. Bez cukru – blondyn odwrócił się w stronę ekspresu. Gryfonka już podczas ich pierwszego spotkania zauważyła, że były ślizgon się zmienił. Dorósł i zmężniał przez co wydaje się być jeszcze bardziej przystojny. Jego włosy nie są już tak ulizane i platynowe jak kiedyś. Idealne, szerokie ramiona, wąskie biodra... Hermiona musiała zakończyć swoją obserwację ponieważ Draco odwrócił się w jej stronę. Nie zdołała jednak ukryć przed nim uśmiechu goszczącego na jej ustach.
- Co cię tak bawi? - zapytał zdziwiony. - Już się nie boisz, że zerwie nam dach? - Gryfonka przewróciła oczami.
- Nie myślałam racjonalnie – Blondyn uniósł swoją lewą brew do góry.
- Przy mnie żadna kobieta nie myśli racjonalnie – wyznał spoglądając w jej brązowe oczy. Odchrząknęła nieco zmieszana.
- Widziałam elektryków – zaczęła zmieniając temat. - Pewnie dzisiaj już będę miała prąd.
- Dzięki ci Salazarze – powiedział wznosząc oczy do góry. - Strasznie chrapiesz w nocy – dodał żeby ją rozdrażnić.
- Nieprawda! - odparła oburzona gryfonka.
- Blaise przy tobie może się schować – kontynuował niezrażony ślizgon.
- Nie wyprowadzisz mnie z równowagi sprzedawco mioteł – Draco uniósł w zaskoczeni brwi i gwizdnął przeciągle.
- Ostro grasz Granger.
- Uczę się od ciebie – odburknęła niezadowolona. Blondyn nachylił się w jej stronę tak, że ich twarze dzieliły centymetry.
- Odpuszczę ci tym razem – wymruczał. - Czeka nas bardzo męczący dzień – dodał odsuwając się od niej szybko. Widząc jej pytające spojrzenie dodał – idziemy w góry. Nie mam zamiaru przesiedzieć całego urlopu w domu.


Podobnie spędzili ten i kilkanaście następnych dni. Gdy pogoda pozwalała to zwiedzali, wspinali się, podróżowali, ale przede wszystkim poznawali siebie nawzajem. Zadziwiające było to jak dawne uprzedzenia zostały rzucone w kąt i zastąpione wzajemną fascynacją. Czy tak wygląda miłość?- zastanawiał się Draco. Jednak bardzo szybko odsuwał od siebie tę myśl. Nie warto robić sobie niepotrzebnych nadziei. Hermiona natomiast poczuła, że po raz pierwszy może tak naprawdę komuś zaufać bez obawy o to, że chce coś dzięki niej zyskać. Była niemal pewna, że znalazła dla siebie punkt zaczepienia w tym zwariowanym świecie.

Ostatniego wieczoru w Glencoe podczas wspólnej kolacji w powietrzu dało się wyczuć napięcie. To nie było podniecenie, ale rosnący niepokój gdyż oboje czuli, że nadchodzi czas rozstania. Przez te kilkanaście dni oderwali się od męczącej rzeczywistości i po prostu dobrze się bawili.
- Draco – przerwała blondynowi, który z zapałem opowiadał o tym jak pijany Blaise śpiewał serenadę pod oknem Pancy. Malfoy spojrzał na nią i zobaczył strach czający się w pięknych, brązowych oczach.
- Przestań – powiedział łagodnie. - To ci nie pomoże.
- Tylko mi? - Mięśnie na jego przystojnej twarzy gwałtownie się napięły. Doskonale wiedział w jakim kierunku zmierza ta znajomość. Zachował się jak egoista przez co teraz ona będzie cierpiała.
- Nie – powiedział ponuro. - Nie tylko tobie – podszedł do niej, ujął za rękę i pociągnął za sobą na kanapę. Siedzieli wpatrując się w płomienie tańczące w kominku. W tle leciał jazz, który miał ukoić ich zmysły. Hermiona w zamyśleniu wpatrywała się w lampkę z burgundową cieczą. Château Belgrave rocznik 82. Uśmiechnęła się na wspomnienie ich wspólnej wycieczki do Glasgow specjalnie po butelkę wina na ten wieczór. Oparła swoją głowę o ramię blondyna.
- Nie chcę wracać – wyszeptała. On też nie chciał, ale to wszystko nie było takie proste jakby się mogło wydawać. Zmełł w ustach cisnące się przekleństwo.
- Musimy – powiedział ochrypniętym głosem. - Ty masz sesję zdjęciową dla Malkin's Bazaar, a ja muszę sprzedać miotłę – Hermiona popatrzyła na niego z uśmiechem. Przez te wszystkie dni przedrzeźniała go nazywając sprzedawcą mioteł wywołując tym samym niemałe oburzenie.
- I tak by nas w końcu tutaj znaleźli – stwierdziła ze smutkiem w głosie i upiła łyk wybornego wina. Draco przyglądał się jej, chłonąc każdy jej gest. Gdy stąd wyjadą czar pryśnie i wszystko wróci do normy. Ona znowu zacznie podróżować po całym świecie, a on wróci do swojej firmy. Przez te kilkanaście dni przekonał się, że jego kilkuletnie zauroczenie Granger jest czymś poważniejszym, głębszym, a co najważniejsze jest czymś odwzajemnionym. Zrozumiał, że po powrocie do domu musi zakończyć tę bezsensowną farsę z Astorią – przymknął oczy na samą myśl o tym. Na szczęście ich związek ciągle był tajemnicą i nie podchwycili go dziennikarze, przynajmniej nie będzie musiał się z tego wszystkim tłumaczyć.
- Nad czym tak myślisz?
- Nad niczym szczególnym – skłamał. Spojrzał na gryfonkę z nieukrywanym uwielbieniem w oczach. - Jesteś taka piękna – wymruczał wywołując rumieniec na twarzy Hermiony. - Marzyłem o tej chwili od... – zamyślił się na chwilę – odkąd ujrzałem cię na okładce Magicznego Gentelmena opartą o moją nową miotłę. Wtedy zrozumiałem...
- Cii – przerwała mu kładąc palec na jego usta. - Nie psuj tej chwili – dodała nachylając się w stronę jego ust po to aby za chwilę złożyć na nich delikatny pocałunek pełen tęsknoty i obietnicy. Draco nie mógł pozostać obojętny i w końcu to on przejął kontrolę nad tą pozornie niewinną pieszczotą. To również on musiał ją przerwać gdy poczuł, że traci nad sobą kontrolę.
- Nie możemy – wysapał odrywając się od Hermiony, która spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem. - Nie teraz – wyznał, a mięśnie na jego ciele boleśnie się napięły. Zacisnął powieki z bezsilności. Nie powinno do tego dojść, nie dopóki nie wyjaśni sprawy z Astorią. Gryfonka westchnęła.
- Rozumiem – powiedziała i wtuliła się w jego tors jakby to było najbezpieczniejsze miejsce na całym świecie. Jesteś idiotą Draconie Malfoy'u skarcił się duchu blondyn.


***
LONDYN. 3 DNI PÓŹNIEJ

- Z reguły nie wierzę pismakom pokroju Proroka Codziennego – Draco poderwał głowę znad dokumentów zawierających testy bezpieczeństwa jego najnowszego produktu. W jego gabinecie stała piękna, długonoga, brązowowłosa Hermiona Granger. Kobieta jego marzeń. Uniósł brwi widząc złość wymalowaną na jej twarzy. - Dlatego przyszłam zapytać osobiście – dodała rzucając mu na biurko gazetę.
- Też cię miło widzieć – powiedział niczego nieświadomy, następnie rozwinął Proroka. Na pierwszej stronie nagłówek niemal krzyczał

CASANOVA USIDLONY. DZIEDZIC FORTUNY MALFOY'ÓW I WSCHODZĄCA GWIAZDKA CZARODZIEJSKIEJ KINEMATOGRAFII PARĄ! Więcej na stronie 10 

Blondyn poczuł jak robi mu się gorąco. Hermiona bacznie go obserwowała spod przymrużonych powiek.
- Odebrało ci mowę? - zapytała lodowatym głosem, który mógł wywołać ciarki na plecach. - Mogłabym ci streścić co jest w środku, ale nie widzę takiej potrzeby. Zapytam tylko czy to prawda, że byłeś z Astorią gdy jednocześnie romansowałeś ze mną w Glencoe? - Draco zaklął w myślach. Wczoraj wieczorem zerwał z Greengras i był całkowicie zaskoczony obojętną reakcją dziewczyny. Najwidoczniej już wiedziała co ukarze się dzisiaj rano w gazetach.
- To nie tak jak myślisz – zaczął chcąc się wytłumaczyć. - Nie chciałem...
- Spójrz mi w oczy – zażądała gryfonka. Blondyn podniósł na nią swoje spojrzenie i dostrzegł ból wymalowany na jej twarzy. - Zaufałam ci. Pozwoliłam się poznać. Odkryłam przed tobą moją duszę – mówiła drżącym ze złości głosem. - Tobą! Moim odwiecznym wrogiem!
- Hermiono – zaczął, ale ona uciszyła go gestem ręki.
- Myślałam, że w końcu znalazłam kogoś poważnego, kto pomyśli także o mnie, a nie tylko o sobie a ty co? Wiedziałeś, że zależy mi na szczerości!
- I co ci miałem powiedzieć?! - zapytał oburzony blondyn. - Że jestem w związku bez przyszłości, ale skrycie podkochuję się w tobie?! Gdybyś o niej wiedziała nie pozwoliłabyś mi się zbliżyć do siebie!
- Może trzeba było się o tym pierwsze przekonać, a nie zakładać z góry?!
- Jasne – powiedział głosem pełnym goryczy. - Sama zauważyłaś, że jestem twoim odwiecznym wrogiem.
- Nie odwracaj kota ogonem – warknęła. - Skąd mam wiedzieć czy nie chciałeś mnie wykorzystać dla zwykłego skandalu? Akurat przydałoby ci się to przed wprowadzeniem na rynek nowego produktu. Świat magobiznesu jest brutalny, sam mi to powiedziałeś! Może dla ciebie to była zwykła zabawa? – Blondyn podszedł do niej i stanął naprzeciwko. Chciał ująć jej twarz w swoje dłonie, ale nie pozwoliła mu na to.
- Wczoraj zerwałem z Astorią – oznajmił spokojnym głosem mając nadzieję, że to coś pomoże. - Nigdy nie wykorzystałbym cię do własnych interesów. Nigdy – zaznaczył. - Kopiesz po sińcach Granger – powiedział głosem pełnym smutku. Hermiona podniosła na niego swoje spojrzenie. Jego oczy odzwierciedlały stan jego duszy, były pełne żalu, smutku, skruchy, a także pełne miłości. To bolało najbardziej.
- A ty wbijasz nóż w plecy – odpowiedziała cicho odsuwając się od niego.
- Nie rób tego. Dobrze wiesz, że czujemy coś do siebie – prosił cicho.
- Do tej pory tak myślałam Malfoy, ale wszystko zepsułeś. To nie mogło się udać – odwróciła się i wyszła zostawiając go samego pośrodku pustego gabinetu. Podszedł do najbliższego fotela, usiadł na nim i potarł zmarszczone czoło. Co on sobie właściwie myślał? Zachował się jak niedojrzały szczeniak po pierwsze gdy się w niej zakochał, a po drugie gdy ją oszukał. Może miała rację? To nie mogło się udać.

***
LONDYN. 12 GODZIN PÓŹNIEJ

- Jestem idiotą – wyznał widząc stojącego w progu przyjaciela. Wskazał mu ruchem głowy fotel przed biurkiem, a różdżką przywołał pustą szklankę, która napełnił Ognistą.
- Każdemu się zdarza – powiedział pocieszająco Blaise. Draco prychnął i upił duży łyk alkoholu.
- Spędziłem z nią dwanaście cudownych dni w Glencoe – wyznał zamyślony. - Jadłem z nią kolacje. Piłem wino. Miałem ją w swoich ramionach. Zaufała mi, a ja to wszystko spieprzyłem.
- Alkoholem nie uleczysz swoich problemów – zauważył trafnie brunet. Draco uśmiechnął się gorzko.
- Głupota jest nieuleczalna Diable – powiedział zrezygnowany. - Uważaj żebyś się nie zaraził – dodał ostrzegająco. Blaise pokręcił głową i westchnął.
- Ty naprawdę się w niej zakochałeś – stwierdził zaskoczony. - A tak dobrze to ukrywałeś przede mną.
- Nie tylko przed tobą, ale przed samym sobą też – mruknął Malfoy i przywołał różdżką kolejną butelkę Ognistej.

Po godzinie wspólnego picia alkohol zaczął dawać im się obu we znaki.
- Wszystko będzie dobrze Smoku – ochoczo przekonywał arystokratę Blaise jednocześnie poklepując go po plecach.
- Ona jest taka piękna – powiedział rozmarzony blondyn. - Z powodzeniem może mieć kogo tylko zechce. Na jej miejscu też nie wybrałbym siebie po tym co jej zrobiłem.
- I co to jedno kłamstwo ma przekreślić te wszystkie lata gdy się w niej podkochiwałeś? - zapytał Zabini patrząc z zaskoczeniem na swoją pustą szklankę. Draco westchnął zrezygnowany.
- Najwidoczniej to za mało – mruknął przywołując kolejną butelkę Ognistej.


***
LONDYN. 11 DNI PÓŹNIEJ

Oświadczenie prasowe pojawiło się w Proroku Codziennym na drugi dzień po wspólnej libacji alkoholowej Blaise'a i Draco. Zabini zapewnił w wystosowanej notce, że Pan Malfoy zakończył swój nieudany związek z panną Astorią Greengras ze względu na dzielące ich różnice charakterów. Nie mniej jednak życzy jej wielu sukcesów w życiu zawodowym i osobistym. W prasie pojawiły się niejasne informacje o romansie pomiędzy właścicielem MC, a modelką Hermioną Granger, ale żadna ze stron nie potwierdziła, ani nie zaprzeczyła tym plotkom.

Gdy firma Malfoy Corporation wypuszczała na rynek swój nowy produkt za każdym razem organizowane jest przyjęcie dla pracowników, a także partnerów biznesowych. W tym roku wśród zaproszonych gości była drużyna Czerwonych Diabłów, reprezentacja narodowa Quidditcha, redaktor naczelny Magicznego Gentelmena, Minister Magii i wiele, wiele innych znanych osobistości, a także przyjaciół i znajomych.
- Zdenerwowany? - zapytał podekscytowanym głosem Blaise. Draco przewrócił oczami.
- Nie mam czym się denerwować – oświadczył. Nieprzespane noce wycisnęły piętno na jego twarzy. Stalowe tęczówki straciły swój dotychczasowy blask. Ktoś mógłby powiedzieć, że to z przepracowania, ale Zabini doskonale wiedział jaki problem dręczy jego przyjaciela i współczuł mu z całego serca. - Idę powiedzieć parę słów i po bólu – powiedział beztrosko blondyn.
- Powodzenia – odparł Blaise krzepiąco klepiąc go po plecach. Draco skinął głową i wyszedł na scenę, na której miały wystąpić Fatalne Jędze.
- Szanowni państwo – odezwał się skupiając na sobie uwagę zebranych gości. - Bardzo mi miło, że spotkaliśmy się tutaj w tak licznym gronie. Świadczy to o tym, że wspólnie dzielimy pasję jaką jest latanie – na sali rozległy się brawa. - Z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim którzy przyczynili się do tego, że Flash 4.0 mógł powstać. Z całego serca dziękuję mojemu najwierniejszemu, najlepszemu i jedynemu przyjacielowi Blaise'owi Zabini'emu za to, że służy mi radą i pomocą o każdej porze dnia i nocy. Z całą pewnością zasłużył na wasz aplauz i podwyżkę – po sali rozległy się gromkie brawa wymieszane ze śmiechem. Blaise uniósł w górę lampkę szampana w geście podziękowania. Draco dalej kontynuował swoje przemówienie - Niektórzy z was być może już widzieli naszą najnowszą miotłę na okładce Magicznego Gentelmena – w tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w kierunku redaktora naczelnego, który uprzejmie skinął głową. - Cóż Flash 4.0 na okładce towarzyszył Hermionie Granger, która jak powszechnie wiadomo jest przepiękną kobietą i mogła odwrócić państwa uwagę od miotły – Draco uśmiechnął się na te słowa, a wszyscy na sali odwrócili się w kierunku zachwycającej swoim wyglądem wspomnianej przez niego modelki. Na sali ponownie rozległy się brawa. Zaskoczony blondyn zamrugał kilka razy upewniając się, że to co widzi nie jest jedynie wymysłem jego wyobraźni. Gryfonka uprzejmie skłoniła się w stronę gości, a w jego kierunku posłała nieśmiały uśmiech. Odchrząknął gdyż z wrażenie głos uwiązł mu w gardle. - Dlatego przedstawiam wam nowy produkt Malfoy Corporation – w tym momencie machnął zgrabnie różdżką, a po jego prawej stronie w powietrzu zawisła Flash 4.0. Gromki aplauz wymieszany z okrzykami podziwu przebiegł po całej sali. - Życzę udanej zabawy – powiedział z uśmiechem na twarzy jednocześnie szukając wzrokiem swojego najważniejszego gościa. Czym prędzej zbiegł ze sceny i ruszył w tłum gości po drodze odbierając niezliczone gratulacje i wyrazy uznania. Kapela zaczęła grać muzykę, na sali pojawiły się przekąski, a goście zaczęli się bawić. Obszedł każdy znany mu zakamarek, ale nigdzie jej nie było. Zrezygnowany stanął przy barze i zamówił whisky z lodem.
- Znudzony Malfoy? - usłyszał za swoimi plecami delikatny, kobiecy głos, który mógł należeć tylko do niej. Przymknął swoje powieki bojąc się, że gdy je otworzy ona zniknie.
- Nie bardziej od ciebie – odparł w końcu odwracając się w jej stronę. Gryfonka posłała mu ironiczny uśmiech. - Co tutaj robisz?
- Przyszłam popatrzeć jak sprzedajesz miotłę – odpowiedziała rozbawiona jednocześnie przyglądając mu się z zaciekawieniem.
- Dlaczego...?
- Blaise – wyjaśniła. Widząc jego pytające spojrzenie przysunęła się bliżej i zadowolona wyszeptała mu do ucha. - Twój przyjaciel wszystko mi powiedział i pokazał – Draco poczuł jak robi mu się gorąco. Zabiję go pomyślał.
- Pokazał? - powtórzył dla pewności.
- Masz wszystkie czasopisma, w których są moje zdjęcia. Odkupiłeś od Magicznego Gentelmena całą moją sesję zdjęciową z twoją miotłą – powiedziała tryumfalnie. - Byłeś niemal na wszystkich pokazach mody, w których brałam udział. Przypadek? - zapytała z tajemniczym uśmiechem na ustach. Dyskretnie wciągnęła zapach jego perfum, który nieustannie jej towarzyszył odkąd się rozstali. To co pokazał jej Zabini chwyciło ją za serce.
- Nawet jeśli to prawda – mruknął. - Co to zmienia?
- Wszystko – wyznała szczerze gryfonka. - Kochałeś mnie na długo przed Astorią – Draco zaśmiał się kręcąc z niedowierzaniem głową. Spojrzał głęboko w jej piękne, brązowe oczy.
- Jesteś pewna? - zapytał z nutką nadziei w głosie. Hermiona skinęła głową uśmiechając się do niego.
- Mogę prosić wino? - zwróciła się w kierunku barmana, ale blondyn złapał ją za rękę i odciągnął od kontuaru.
- Wychodzimy – wymruczał jej do ucha, delikatnie nadgryzając jego płatek. Kątem oka zauważył uśmiechniętego Blaise'a, który z zadowoleniem popijał szampana.
- A przyjęcie? - zapytała zdziwiona Hermiona. Draco popatrzył w kierunku przyjaciela, który skinął głową na potwierdzenie jego myśli.
- Diabeł wszystkiego dopilnuje – uspokoił ją. - Chyba że chcesz zostać? - zapytał natychmiastowo. Brązowooka potrząsnęła głową w geście zaprzeczenia i po chwili już ich nie było.
***

CZYTAM = KOMENTUJĘ