piątek, 19 września 2014

Dirty, little secret - miniaturka (+18)

Cóż zacznę od tego, że tak naprawdę miało być krócej :)
Powoli ogarniam bałagan. Cieszę się, że wróciłam :)
pozdrawiam
pola

PS. Prośby o przesłanie opowiadań w wersji PDF na razie nie są realizowane. Za utrudnienia przepraszam. 

Miłego czytania!

 - Jeżeli to – wskazał ruchem głowy leżący na stole list – ujrzy światło dzienne... popłyniesz – stwierdził chłodnym głosem blondyn.
- Wiem - mruknął zrezygnowany brunet. Ostatnio życie dawało mu nieźle w kość, do tego stopnia, że już zdążył zapomnieć o tej przykrej sprawie. Niestety najwyraźniej ona ciągle o niej pamiętała. Podniósł się z fotela i podszedł do okna. Na zewnątrz panował przyjemny dla oczu mrok, niebo było usiane gwiazdami. Uśmiechnął się delikatnie sam do siebie. - Gdy obejmowałem ten urząd myślałem, że życie będzie łatwiejsze, że nadszedł w końcu czas na zmiany - westchnął przeciągle – dlaczego wszystko się musiało tak cholernie skomplikować? - odwrócił się z tym pytaniem w stronę swojego towarzysza, który spokojnie palił papierosa. Na jego twarzy zagościł ironiczny grymas.
- Weź się w garść Potter – mruknął i wypuścił dym ze swoich ust. - Skomplikowało się bo nie potrafiłeś utrzymać ptaszka w spodniach – ponownie zaciągnął się papierosem nie zwracając uwagi na piorunujące spojrzenie bruneta. - To nie koniec świata – dodał po chwili. - Pokonałeś Czarnego Pana. Żyjesz. Siedzimy w tym – zatoczył ręką krąg w powietrzu – pięknym gabinecie. I myślisz, że teraz nastąpi koniec? Przez jeden głupi list? - wyrzucił niedopałek do stojącej na biurku popielniczki i podszedł do stojącego mężczyzny stając naprzeciwko niego.
- Nie jestem cudotwórcą – oznajmił spokojnie czarnowłosy. Blondyn przewrócił teatralnie oczami i pokręcił głową.
- Serio? - zapytał z nutką kpiny w głosie. - Jakoś tego do tej pory nie zauważyłem.
- Nie czas na żarty Malfoy – odparł ponuro Harry.
- Nie po to narażałem swoje życie szpiegując dla Zakonu – odparł twardo arystokrata. - Nie po to prawie umarłem żebyś ty się teraz poddał Potter – warknął z irytacją w głosie. - Gdzie twoja wola walki? - mężczyzna z blizną na czole nie odpowiedział na to pytanie. - Tylko ona może pomóc ogarnąć tę sytuację. Wszyscy o tym dobrze wiemy – kontynuował niewzruszony Malfoy.
- Chcesz mi powiedzieć, – przerwał mu Harry - że w całym Ministerstwie nie ma ani jednej osoby równie dobrej jak ona? - w jego głosie słychać było niedowierzanie.
- Po prostu ściągnij ją tu z powrotem – odparł cicho blondyn.
- Jak?! Malfoy! Od roku czasu nie odpisuje na moje listy, nie odpowiada na moje telefony. Ona odeszła! - uderzył pięścią w parapet okienny, aż stojąca doniczka odpowiedziała z głośnym brzękiem. Wokół bruneta roztaczała się nerwowa aura. Wyminął stojącego ślizgona i zaczął krążyć po swoim gabinecie.
- Dziwisz się jej? - zapytał spoglądając przez ramię. Kolejny raz odpowiedziała mu cisza. - No właśnie... Na Salazara Potter! - warknął z furią blondyn, który był zmęczony już całą tą sytuacją – mówimy o Granger! Ona ci zawsze pomoże – ostatnie zdanie powiedział w taki sposób jakby to była najbardziej oczywista rzecz na tym globie.
- Wyślij po nią swoich najlepszych aurorów – mruknął zrezygnowany Harry.
- W końcu zaczynasz nosić spodnie - ślizgoński grymas znów zagościł na przystojnej twarzy blondyna.


***

Hermiona stała przed lustrem w eleganckiej sukience. Czekała na ten wieczór bardzo długo. Pierwsza randka od zerwania zaręczyn. W żołądku pojawiło się przyjemne łaskotanie. Wszystko było idealnie zaplanowane, dopięte na ostatni guzik. Uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie na myśl, że ta perfekcja to ostatnia rzecz jaka pozostała jej po pracy w Ministerstwie. Bardzo szybko odgoniła od siebie wszelkie wspomnienia z tamtych czasów. Usłyszała dzwonek do drzwi i lekko drgnęła. Zerknęła na zegarek, który wskazywał kwadrans przed dwudziestą pierwszą.
- Dziwne – mruknęła sama do siebie. - Byliśmy umówienia na dwudziestą pierwszą – ruszyła otworzyć drzwi.
- Dobry wieczór – powiedział wysoki mężczyzna, który ani trochę nie przypominał mężczyzny, z którym była umówiona.
- Dobry wieczór – odparła nieco zaintrygowana gryfonka. - Mogę w czymś pomóc?
- Pan Minister chce się z panią zobaczyć – powiedział oficjalnym tonem auror. - Natychmiast – dodał z naciskiem. Hermiona stała z szeroko otwartymi oczami jednak po chwili otrząsnęła się z szoku, odchrząknęła i popatrzyła wyniośle na stojącego przed nią mężczyznę oraz jego towarzyszy, których w pierwszej chwili nie zauważyła.
- Obawiam się, że ta wizyta może poczekać – odparła chłodno zamierzając zamknąć drzwi, ale mężczyzna był szybszy i zablokował je stopą.
- Niech mi pani nie utrudnia zadania i nie każe stosować środków przymusu. Proszę. – Hermiona popatrzyła uważnie na aurorów. Jej twarz ukazywała, że w jej głowie toczy się zacięta walka dotycząca tego co powinna w tej chwili zrobić. Harry do niej pisał i dzwonił, ale ona ciągle go ignorowała. Być może chce sprawdzić co u niej? Ale dlaczego na Gordryka wysłał po nią aż trzech aurorów? Przewróciła teatralnie oczami. Malfoy i te jego „śmieszne” pomysły. Wzięła, leżącą na komodzie, torebkę i z niezadowoloną miną wyszła ze swojego mieszkania. Pod kamienicą czekał na nich czarny samochód z przyciemnionymi szybami. Bez słowa wsiadła do środka i po chwili ruszyli do Ministerstwa. Brązowooka doskonale znała tę drogę i każdy mijany szczegół. Nim się obejrzała znaleźli się przed potężnym gmachem. - Pan Minister czeka na panią...
- Wiem gdzie na mnie czeka – przerwała oschle i ruszyła po krętych schodach, ale aurorzy nie odstępowali jej na krok. Obecność Hermiony wywołała lekkie poruszenie wśród pracujących do późna pracowników. To miejsce nigdy nie spało. Tutaj ciągle się coś działo. Hermiona wyczuła unoszące się w powietrzu nerwowe nastroje. Coś było na rzeczy...
- Widzę Granger, że w nowej pracy nie obowiązuje cię dress code? - usłyszała za sobą ten dobrze znany, lekko ochrypnięty, kpiący ton głosu. Przystanęła i w tej samej chwili zrozumiała jak bardzo jej strój nie pasuje do tego miejsca. Mała, czarna, dopasowana sukienka z odkrytymi ramionami. Wysokie szpilki, mocny makijaż... Chrzanić to! Przecież wybierała się na randkę, a nie na herbatkę do Ministra Magii. Odwróciła się i zobaczyła przystojnego, świetnie wyglądającego blondyna, który nonszalancko opierał się o ścianę. Obserwował ją spod przymrużonych powiek jednocześnie paląc papierosa. Tylko on mógł sobie na to pozwolić w całym Ministerstwie .
- Wyobraź sobie Malfoy, że odkąd tutaj nie pracuję mam coś takiego jak życie osobiste – powiedziała to z przesadną słodkością co wywołało na jego twarzy grymas rozbawienia. - Najwyraźniej ty nie wiesz co to jest skoro przerywasz chwile mojego spokoju – dodała już nieco ostrzej. Malfoy skinął na swoich aurorów dając im znak, że mogą ich zostawić samych.
- Skąd pomysł, że to właśnie ja? Wyglądam na Ministra Magii? - gryfonka prychnęła i oparła swoje dłonie, z idealnie pomalowanymi paznokciami, na biodrach.
- Jesteś szefem aurorów. Tylko ty mogłeś przygotować mi taką delegację.
- Chciałem cię powitać z honorami – powiedział jednocześnie odrywając się od ściany i podchodząc do niej sprężystym krokiem. Gryfonka zanotowała w głowie, że Malfoy przez ten rok nic się nie zmienił. No może lekko zapuścił włosy, które teraz były w lekkim nieładzie. Buty robione na miarę, doskonale skrojone spodnie, koszula z podwiniętymi rękawami i rozpiętym górnym guzikiem. Wyglądał jakby nad czymś intensywnie pracował. Hermiona delikatnie wciągnęła powietrze nosem i poczuła dobrze znanych zapach jego perfum.
- Skończyłaś? - zapytał swoim niskim, seksownym głosem, na który zapewne wyrwał niejedną sekretarkę.
- Co takiego? - zapytała spoglądając w jego stalowe tęczówki. Była jedną z nielicznych, która miała odwagę patrzeć mu prosto w oczy. Nigdy tego jej nie mówił, ale bardzo w niej to cenił.
- Moją analizę – odparł stojąc przed nią. On również dyskretnie dokonał swojej i stwierdził, że wygląda tak samo jak rok temu. Co prawda schudła i, niektóre kości delikatnie odznaczały się pod jej skórą, ale reszta pozostała na swoim miejscu. Uśmiechnął się delikatnie ponieważ nie usłyszał od niej żadnej zaczepnej odpowiedzi. - Skoro pierwsze uprzejmości mamy już za sobą - gestem dłoni wskazał czekającą na nich windę - chodźmy. - Gdy wsiedli stanął za nią. W milczeniu przemierzali kolejne piętra potężnego budynku. Blondyn nachylił się nad brązowooką - Potter usycha z tęsknoty za tobą – szepnął jednocześnie owiewając skórę jej karku ciepłym oddechem. Hermiona w duchu zgrzytnęła zębami trochę ze złości, trochę z niemocy. Malfoy zawsze albo ją wkurzał, albo ją rozbawiał, albo jej imponował, albo ją podrywał. Taki urok pracy z nim.
- A ty? - zapytała patrząc prosto przed siebie. Blondyn był lekko zaskoczony jej pytaniem, ale szybko się zreflektował.
- Cóż... Gdy cię ujrzałem mój świat ponownie nabrał tysiąca barw – odparł z nutką kpiny w głosie. Hermiona nie zdążyła się odciąć ponieważ dzwonek oznajmił im, że dojechali na właściwe piętro. Drzwi windy rozsunęły się z cichym szelestem i stanęli przed drzwiami, na których widniał napis.

MINISTER MAGII
HARRY POTTER

Hermiona stała chwilę wpatrując się w ten napis. Draco czekał cierpliwie nie chcąc przerywać jej tej chwili. Być może wymieniali między sobą uszczypliwości, ale w głębi ducha wiedział, że powrót tutaj nie był dla niej łatwy, a to co ją czeka za tymi drzwiami... Cóż... To też nie będzie łatwe. Gdy zauważył, że gryfonka podnosi rękę by zapukać przewrócił oczami i rzekł nieco rozbawionym tonem.
- Serio Granger? - po czym bez pukania czy jakiegokolwiek wahania otworzył drzwi i pchnął je mocno. Harry Potter stał na środku ogromnego pokoju spoglądając spokojnie w stronę swojego gościa.
- Witaj Herm – powiedział łagodnie i gestem wskazał stojący fotel.

***

- Rozumiem, że on zostaje? - zapytała z myślą o Malfoy'u.
- Granger – warknął nieco urażony blondyn – bo jeszcze pomyślę, że nie lubisz naszych trójkącików. - Odpalił kolejnego papierosa, a machnięciem różdżki przywołał trzy szklanki napełnione Ognistą. - Chyba muszę zadbać o ciebie sam, bo gospodarz zapomniał o dobrych manierach. - Harry siedział pogrążony w myślach. Hermiona czuła, że to nie jest zwykła przyjacielska wizyta. Zerknęła na zegarek i zauważyła, że jest spóźniona dopiero pięć minut. Jeżeli chce zdążyć musi czym prędzej zakończyć to miłe posiedzenie.
- Po co... - zaczęła, ale Potter jej przerwał.
- Nie odpowiadasz na moje listy. Nie odbierasz gdy dzwonię – zaczął z nutą żalu w głosie. Hermiona przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech.
- Oczekujesz wyjaśnień? - zapytała oschle. Doskonale wiedziała, że ta rozmowa nie zmierza w pożądanym kierunku.
- Nie... Oczekuję odrobiny zrozumienia – powiedział to tak cicho, że niemal bezgłośnie. Brunet spojrzał w jej duże, brązowe oczy i dostrzegł w nich ból. Tak bardzo brakowało mu jej obecności, pomocy, dobrego słowa a czasem krytyki. Brakowało mu jej przyjaźni. Blondyn przypatrywał się w milczeniu całej tej sytuacji spokojnie paląc papierosa. Dostrzegł, że postać gryfonki się lekko spięła.
- Harry przespałeś się z inną kobietą – przypomniała mu chłodno brązowowłosa. - Zdradziłeś swoją żonę, a ja musiałam to zatuszować. Wbiłam nóż w plecy Ginny, która jest moją najlepszą przyjaciółką – jej głos przybierał na sile.
- Dobrze wiesz, że żałuję tego co zrobiłem – bronił się brunet.
- Być może, ale fakt jest faktem.
- Byłaś... Jesteś moją najlepszą przyjaciółką! Dlaczego próbujesz to zniszczyć?
- Próbuję się odnaleźć w nowej roli – warknęła wściekła. - W roli zdrajcy!
- Och... - mruknął nieoczekiwanie Malfoy – to nie jest takie trudne. Z czasem się o tym zapomina. Ja zdradziłem swojego ojca i matkę w imię waszych wzniosłych ideałów. - Hermiona obdarzyła go piorunującym spojrzeniem.
- Wywiozłam tę kobietę na drugi koniec świata, dałam jej nową tożsamość! Zrobiłam to co chciałeś! Posprzątałam cały ten cholerny bałagan! W imię czego?!
- No nie wiem Granger... Uratowałaś jego małżeństwo? - zapytał jakby od niechcenia blondyn.
- Ty jednak jesteś nienormalny Malfoy. Tracę czas na rozmowę z wami.
- Pierwszą sesję terapeutyczną dla par uważam za zakończoną – powiedział z przekąsem były ślizgon po czym pociągnął duży łyk bursztynowego napoju. - Dobrze wiesz Granger, że postąpiłaś słusznie. Takie coś się czuje. Przyznaj to! Czujesz wewnątrz siebie, że decyzja była słuszna. To cię tak denerwuje. Przestań to w sobie dusić.
- Dzięki Malfoy za złote rady, ale ich nie potrzebuję. Przez was straciłam ochotę na dzisiejszą kolację – wyjęła pergamin z torebki i napisała krótką wiadomość. Nawet nie siliła się na rozmowę z umówionym mężczyzną. Ten budynek niszczył jej życie osobiste.
- Umawiasz się z kimś? - brązowooka poderwała wzrok i spojrzała prosto w zielone tęczówki, w których dostrzegła zwykłą, przyjacielską troskę.
- Tak... Mój narzeczony mnie zostawił jeśli nie pamiętasz – dodała nieco zgryźliwie.
- Pamiętam.
- Cóż jeśli to wszystko – podniosła się powoli z krzesła, a Harry wstał razem z nią – chciałabym już wrócić do siebie.
- Oczywiście nie będziemy cię zatrzymywać – głos Harrego był przepełniony smutkiem i goryczą.
- Och na Salazara! - warknął zirytowany blondyn
- Draco... - zaczął ostrzegawczo mężczyzna z blizną. - Nie chcę jej stracić kolejny raz.
- Potter jesteś Ministrem Magii do cholery! Na przyjacielską herbatkę umówicie się kiedy indziej. Siadaj Granger – ton głosy blondyna dał jej do zrozumienia, że nie przyjmie on sprzeciwu. Spojrzała na niego wojowniczo, ale jego wzrok niemal przybił ją do fotela. - Oboje zachowujecie się jak dzieci – fuknął z naganą w głosie. - Jestem szefem aurorów – przypomniał im. - I nie jesteśmy tutaj żeby sobie ckliwie powspominać stare dzieje. Na to przyjdzie czas później - po tych słowach podał jej kopertę. Zobaczył jej pytający wzrok - Otwórz i zobacz jaką dostaliśmy niespodziankę dzisiaj wieczorem – przytrzymał jednak kopertę i powiedział dobitnie - Zanim zaczniesz znowu ubolewać nad swoją niedolą przypomnę ci Granger, że nie po to wygraliśmy wojnę, nie po to uratowałem ci życie, żebyśmy za trzy tygodnie przegrali głosowanie w Radzie jak to gówno wypłynie na wierzch. Czy tylko ja tutaj jestem dorosły do cholery?
- Nie – mruknęła na wpół wkurzona na wpół zaciekawiona. Wyjęła list z koperty i szybko przebiegła wzrokiem po literach. Na jej twarzy pojawiła się cała paleta emocji, ale ostatecznie stanęło na złości. Listy od byłych kochanek nigdy nie wywoływały radości. - Skąd to masz?
- No nie wiem... Może sowa przyniosła? - Hermiona zgrzytnęła zębami. Ten blondyn naprawdę zaczynał ją wkurzać.
- Herm... - przerwał im brunet – jeśli nie chcesz nam pomagać to nie musisz. - brązowooka zmarszczyła brwi intensywnie nad czymś myśląc. Malfoy niemal widział jak trybiki w jej głowie obracają się w zwariowanym tempie. Tego było im trzeba.
- Malfoy ma rację – stwierdziła po chwili gryfonka za co została obdarzona spojrzeniem w stylu „No co ty nie powiesz?” - Za trzy tygodnie głosowanie w Radzie, jeżeli to wypłynie na wierzch – popatrzyła z przerażeniem w oczach - Harry nie zostanie ponownie wybrany. Sprawdziłeś ten list? Jest autentyczny? - pytania były skierowane do blondyna, który odpalił kolejnego papierosa.
- Granger... a jak myślisz do cholery? Jest autentyczny! - palcami przeczesał włosy. - Jesteśmy w trakcie szukania całej tej Aleyny, ale jest naprawdę ciężko.
- Trzeba było od razu wyczyścić jej pamięć – powiedziała sucho. - Ale ja oczywiście musiałam posłuchać twojej prośby Harry! I teraz mamy to na co zasłużyliśmy od samego początku! To – podniosła rękę z kartką pergaminu zapełnioną drobnym pismem - nie może wyjść poza drzwi tego gabinetu. Musimy znaleźć tę dziewczynę i zrobić w końcu to co trzeba!
- Ledwo wróciła i już się rządzi – burknął blondyn i przybrał obrażoną minę. Hermiona popatrzyła na niego z politowaniem.
- Czasami mam ochotę cię zabić – stwierdziła.
- Serio? To tak samo jak ja ciebie.

***
Poprzednia noc jak i kilka wcześniejszych były bardzo burzliwe dla całej trójki, ale Hermiona znowu czuła, że żyje. Na początku tej sprawy obiecała sobie, że jest ona ostatnią, którą załatwi. Jednak zaczynała mieć co do tego poważne wątpliwości. Ta praca ją kręciła, adrenalina jaką w niej wyzwalała była jej motorem napędowym. Czuła się jak ryba w wodzie. W głębi serca musiała przyznać, że tęskniła za tym miejscem i za ludźmi, z którymi pracowała. Cholera tęskniła nawet za tym przeklętym Malfoy'em, który tak potrafił uprzykrzyć jej życie, a jednocześnie rozbawić do łez. Między nimi czuć było nić porozumienia widoczną nie tylko dla tej dwójki. Z trudem uświadomiła sobie, że zaczyna traktować go jak przyjaciela. Tego wrześniowego dnia obudziło ją mocne łomotanie do drzwi. Podniosła się zaspana z łóżka i przecierając oczy ruszyła w kierunku natarczywego odgłosu. Nie patrząc na to, że ma na sobie tylko krótkie spodenki i podkoszulek przekręciła zasuwę i otworzyła. W progu stał blondyn ubrany w granatowe jeansy, szarą koszulkę i skórzaną kurtkę. W ręku trzymał dwa kubki, znad których unosiła się para. Najwidoczniej nie spał od co najmniej godziny.
- Dzień dobry słoneczko! - zaczął radośnie z grymasem na twarzy, który miał chyba przypominać uśmiech. - Muszę ci przypominać Granger, że znowu pracujesz dla Ministerstwa?
- Nie – odburknęła i odsunęła się jednocześnie zapraszając go do środka. Malfoy spojrzał mimowolnie na jej długie, smukłe, opalone nogi i poczuł, że krew zaczyna mu szybciej krążyć. Praca z Granger miała dużo plusów, zdecydowanie zapowiadał się ciekawy dzień. - Która godzina? - zapytała Hermiona, kierując swoje kroki do łazienki.
- Szósta! Masz kwadrans na zebranie się i ruszamy na wycieczkę! - krzyknął w kierunku łazienki, po czym rozsiadł się wygodnie na kuchennym krześle i wyjął dzisiejszą gazetę. Usłyszał szum lejącej się wody i mimowolnie w jego wyobraźni zagościł obraz nagiej Granger stojącej pod prysznicem. Potrząsnął głową jakby to mogło pomóc mu odgonić te dziwne myśli. Zdecydowanie zbyt dawno miał jakąś kobietę w łóżku. Rozejrzał się po przestronnym mieszkaniu urządzonym w nowoczesnym stylu. Było tak poukładane jak jego właścicielka. Kilkanaście półek dźwigało ciężar książek. Pojawienie się gryfonki przerwało jego przemyślenia. Miała na sobie czarne dopasowane spodnie i białą koszulę, którą właśnie zapinała nieświadomie ukazując mu swój koronkowy biustonosz. Tym razem na jego twarzy zagościł prawdziwy grymas zadowolenia.
- Dlaczego się szczerzysz? - zapytała nieoczekiwanie.
- Nigdy przedtem nie ubierałaś się przy mnie – Hermiona zamrugała ze zdziwienia oczami. Po czym włożyła koszulę w spodnie i zapięła pasek.
- Przedtem byłam zaręczona. Poza tym wcale się nie ubierałam przy tobie tylko zapinałam koszulę. Ty za to nigdy nie witałeś mnie rano kawą. Coś mnie ominęło Malfoy? Przeszedłeś jaką ewolucję?
- Przedtem miałaś narzeczonego. Teraz mogę sobie odbić wszystkie te chwile, w których  miałem na to ochotę – brązowooka poczuła, że odjęło jej mowę. Czy on próbuje ją poderwać? - Jedziemy? - zapytał zanim zdążyła cokolwiek z siebie wydusić. Skinęła jedynie głową i ruszyli ku drzwiom – Weź płaszcz, póki co jest chłodno – oznajmił mężczyzna.
Poranek faktycznie okazał się wyjątkowo chłodny, po ciele gryfonki przeszedł delikatny dreszcz. Malfoy nonszalancko otworzył przed nią drzwi w swoim samochodzie.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - zapytała stojąc przed nim. Popatrzył na nią uważnie i delikatnie się uśmiechnął.
- Od czasu do czasu, z tej tęsknoty, sprawdzałem co u ciebie – puścił jej oko, podał kubek kawy i delikatnie skinął głową dając jej do zrozumienia, że czeka aż wsiądzie.
- Kto ci kazał? - zapytała siedząc już w samochodzie. Popatrzył na nią kątem oka i uśmiechnął się pod nosem. Chyba naprawdę za nią tęsknił.
- Czy to ważne? - odbił pałeczkę.
- Dla mnie tak.
- Czasem Potter. Czasem ja sam – nie odpowiedziała. Blondyn nie naciskał, wiedział, że w jej przypadku to nic nie pomoże.
- Dokąd jedziemy? - zapytała chcąc zmienić temat. Pociągnęła spory łyk kawy i poczuła, że znowu wraca do żywych. Mocna, czarna i przede wszystkim słodka, taką kawę mógł przynieść tylko Malfoy.
- Podczas gdy ty spałaś niczym księżniczka ja zdołałem sprawdzić gdzie mieszka nasza „koleżanka”.
- Jakim cudem udało ci się to zrobić? - gryfonka nie kryła zaskoczenia. Od tygodnia próbowali ją odnaleźć, czas uciekał nieubłaganie. Osobiście sprawdziła miejsce, w którym wtedy umieściła dziewczynę, ale okazało się, że ktoś złamał bariery i mieszkanie jest puste. Aurorzy ciągle prowadzili bezskuteczne poszukiwania, aż w końcu ich szef wziął sprawy w swoje ręce.
- Trochę czarnej magii – mruknął cicho jednocześnie zerkając w lusterko i skręcając w lewo. Blondyn pewnie prowadził samochód i tylko dlatego Hermiona zgadzała się na ich wspólne wycieczki, których podczas pracy mieli całkiem sporo.
- Używanie czarnej magii jest zabronione – przypomniała mu jakby była jego nauczycielką. On zacmokał tylko w usta kręcąc przy tym głową.
- Jestem szefem aurorów.
- To nie upoważnia cię do...
- Czyżby? - przerwał jej. - To upoważnia mnie do wielu rzeczy, o których nawet nie masz pojęcia Granger.
- Po co my to w ogóle robimy? - to pytanie wisiało w powietrzu od tygodnia, odkąd ponownie zaczęli razem pracować. Doskonale wiedział, że w końcu je zada.
- To to znaczy co? - chciał mieć pewność, że myślą o tym samym.
- Po co pracujemy w Ministerstwie? Przecież ta praca nigdy się nie kończy, nie mamy własnego życia. Nie mamy normalnego domu z ogródkiem i rodziny. Nic nie mamy tylko tę cholerną pracę. Kiedy ostatnio spałeś z jakąś kobietą? - przygotował sobie w głowie całkiem dobrą formułkę o wzniosłych ideałach, służbie innym, lepszym świecie, ale pytanie o to kiedy ostatni raz spał z kobietą wybiło go z rytmu.
- To jakaś propozycja? - jego lewa brew uniosła się nieco wyżej. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie... to znaczy – zaczęła się plątać. - Nie o to mi chodziło! Dobrze o tym wiesz.
- Nie rozumiem Granger dlaczego rozmowa o seksie tak bardzo cię peszy? Za każdym razem jest tak samo – widząc, że chce coś dopowiedzieć ubiegł ją – ale odpowiem na twoje pytanie. Trzy miesiące temu. - Hermiona wytrzeszczyła oczy w zdumieniu. Musieli mieć niezłe piekło w Ministerstwie skoro Malfoy przez tyle miesięcy żył w celibacie. - A ty? Kiedy ostatnio jakiś facet zaciągnął cię do łóżka? - coraz bardziej zaczynała mu się podobać ta konwersacja. W końcu jakaś przyjemna odskocznia od dręczącego ich od tygodnia problemu.
- Nie pamiętam, ale ostatnią moją szansę zmarnowało pojawienie się twoich aurorów – w jej głosie dało się słyszeć lekkie rozżalenie.
- Och przepraszam – odparł udając wielką skruchę. - Postaram się to ci wynagrodzić osobiście – jego głos był niski i seksowny. Hermiona poczuła przyjemne ciepło w brzuchu za co skarciła się w myślach. Odwróciła głowę w jego kierunku i pogroziła palcem.
- Takie poczucie humoru możesz mieć tylko ty!
- Wyluzuj Granger.
- Mhm – mruknęła.
- Pół ministerstwa o tym marzy, ale nie to nie. Nie będę się narzucał – wzruszył ramionami i skupił się na drodze. Gryfonka pokręciła z niedowierzaniem głową i roześmiała się. Pierwszy raz od tygodnia miała powód do śmiechu. Po godzinie jazdy i gorącej dyskusji na temat tego kto za tym wszystkim stoi, zaparkowali samochód przed jednorodzinnym domem.
- Jesteś pewien, że to tu? - zapytała. Odpowiedziało jej pojedyncze skinienie głowy. - Ja będę mówiła. Ty tylko stój. – powiedziała ostrzegawczym tonem. Blondyn nie przytaknął ani nie zaprzeczył po prostu wysiadł z samochodu. Stali ramię w ramię przed zamkniętymi drzwiami. Jedna ręka Malfoy'a spoczywała w kieszeni gdzie trzymał różdżkę w pogotowiu. Bardzo mu się nie podobała cała ta sprawa i to, że wypłynęła tuż przed kolejnymi wyborami. Nawet ślepy dostrzegłby w tym wszystkim spisek. Po dłuższej chwili głośnego łomotania w drzwi w końcu ktoś je otworzył. Hermiona ujrzała ponownie kobietę, którą rok temu tak starannie ukryła przed całym czarodziejskim światem. Kochanka Pottera. Kto by pomyślał.
- Mogłabym się silić na słowa wstępu czy coś w tym stylu, ale chyba wiesz po co tu jesteśmy? - zapytała chłodnym, wyniosłym tonem panna Granger. Czarnowłosa kobieta spoglądała chwilę na dwójkę niezapowiedzianych gości.
- Przyszliśmy sprawdzić czy dom jest bezpieczny. Chcesz się spotkać z Ministrem Magii. Wpuścisz nas do środka czy mamy wejść siłą? - warknął z irytacją w głosie blondyn. Na twarzy kobiety pojawił się cień nadziei, odeszła na bok dzięki czemu oni mogli wejść. Będąc już w środku Draco wyjął różdżkę i prześwietlił dom. Nie znalazł niczego godnego jego uwagi. Dla bezpieczeństwa rzucił zaklęcie wyciszające. - Accio różdżka – po chwili w jego dłoni znajdowała się różdżka brunetki. - To dla pewności – rzucił od niechcenia – a teraz sobie porozmawiamy.

- Miałaś wszystko żeby żyć z dala od Harrego i jego żony! Po jaką cholerę wróciłaś?! Ostrzegałam cię, że gdy to zrobisz twoje życie zawiśnie na włosku i ja będę pierwszą żeby ten włos odciąć – warknęła wściekle Hermiona. Jej oczy odzwierciedlały stan jej duszy, która teraz była wzburzona niczym morze podczas sztormu.
- To nie jest tak jak myślicie! - krzyknęła zrozpaczona kobieta, a po jej policzkach popłynęły łzy.
- A jak?! - wrzasnęła Hermiona. - Puściłaś się z Ministrem Magii i liczyłaś na sławę i oklaski?! - drobne dłonie gryfonki zacisnęły się na szacie brunetki i mocno potrząsnęły przestraszoną kobietą.
- Granger – głos Malfoy'a przypomniał jej po co tu przyjechali. Wzięła głęboki wdech i puściła jej szaty. - Złóż pani jedną z twoich niepowtarzalnych propozycji. Myślę, że na pewno się na coś zgodzi.
- Czego chcesz Aleyna? Pieniędzy? Domu? Stanowiska?
- Wy nic nie rozumiecie... - zaczęła ponownie.
- Zadałam ci pytanie! Czego. Chcesz.
- Spotkać się z nim! - krzyknęła brunetka. Draco nieoczekiwanie parsknął rozbawiony. Odwrócił się i podszedł blisko do kobiety. Aleyna poruszyła się nerwowo, powoli zaczynała dostrzegać w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła.
- Słuchaj no – wymierzył w nią różdżką – zarówno ja jak i Granger staramy się być dla ciebie mili. Bzyknęłaś się z nim. Rozumiem. Chwila zapomnienia i stało się, ale na tym twoja bajka się kończy – syknął złowrogo. - Musisz być szalona wysyłając do niego listy miłosne z prośbą o spotkanie – Aleyna wciąż wyglądała na osłupiałą. Hermiona postanowiła zabrać głos.
- Wiesz co się stanie gdy twój mały, brudny sekret wyjdzie na jaw? Pamiętasz jak rok temu ci mówiłam, że nie znajdziesz nigdzie pracy? To jest nic w porównaniu z tym na co jestem gotowa teraz. Przeklnę całą twoją rodzinę. Ludzie nie dadzą ci spokoju. Wszędzie będziesz wytykana palcami - brunetka nieoczekiwanie wybuchnęła śmiechem. Westchnęła.
- Wiedziałam, że tak będzie. Nie chcę pieniędzy, domu ani żadnego stanowiska – popatrzyła zimno na swoich niechcianych gości. - Chcę się z nim spotkać. Sama. Ostatni raz.
- Spotkałaś się z nim raz – syknęła Hermiona. - O raz za dużo.
- Orbis – mruknął niemal bezgłośnie blondyn, a świetliste promienie spętały Aleyne.
- Co robisz?! - krzyknęła przerażona.
- Granger chciała ci wyczyścić pamięć. Ja osobiście uważam, że najlepiej cię zabić.
- Nie zrobisz tego...
- Byłem Śmierciożercą. Nie takich jak ty zabijałem – usiadł naprzeciwko niej i zaczął się bawić różdżką. Oboje chwilę milczeli. Hermiona w ciszy przyglądała się całej tej sytuacji. Nagle Draco wstał – Cóż żałuję, że nie mogliśmy się dogadać w żaden inny sposób – podniósł różdżkę
- Zaczekaj! Ja naprawdę go kocham!
- O w to nie wątpię – brązowooka uśmiechnęła się złośliwie.
- Jeżeli wam powiem co takiego naprawdę się stało... Umrę.
- I tak umrzesz więc jeżeli go tak bardzo kochasz przynajmniej zrób coś dobrego, bo póki co to go niszczysz – wtrącił się Malfoy.
- Chciałam mu to powiedzieć osobiście, żeby wiedział jak bardzo chciałam go chronić. Od zawsze mi się podobał. W czasie wojny bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Gdy został Ministrem Magii po jakimś czasie wszędzie krążyły plotki o kryzysie w ich małżeństwie, nigdy jednak nie mogłam dostać się blisko niego bo zawsze miał szereg ochrony. Chciałam go tylko pocieszyć. Pewnego dnia gdy ty byłeś w jakiejś delegacji – ruchem głowy wskazała na blondyna – przyszedł do mnie facet, który powiedział, że tego wieczoru ochrony nie będzie. Harry będzie sam. Nie wiem skąd wiedział, że jestem w nim zakochana. W każdym razie... udało mi się z nim spotkać. Później jeszcze kilka razy. Spaliśmy ze sobą tylko raz. Ten mężczyzna obiecał mi, że gdy wszystko pójdzie po jego myśli... Gdy opowiem wszystkim co między nami zaszło... Pokażę wspomnienia... Harry do mnie wróci... Ale ja nie chcę niszczyć mu życia. Chciałam się spotkać i tylko go ostrzec. Proszę powiedzcie mu, że go kocham.
- Co to za facet? - zapytała obojętnym tonem brązowooka. Po twarzy brunetki zaczęły spływać łzy. Wzięła głęboki oddech i obdarzyła ich błagalnym spojrzeniem.
- To był Lockhart Pete... - nie dokończyła bo z jej ust zaczęła płynąć krew a ciało wpadło w potężne konwulsje. Po chwili wszystko ucichło, a oczy Aleyny były martwe.
- Skurwysyn rzucił na nią klątwę – zauważył chłodno Draco. - Wszystko zaplanował. Teraz wystartuje w wyborach i całemu światu obwieści ten romans.
- Nie zrobi tego. Nie ma dowodów bo nie wiedział, że Aleyna naprawdę kocha Harrego i zechce go chronić. Myślał, że zrobi wszystko co jej skaże, a ona tak doskonale się przed nim ukryła.
- Taa...
- Ale – dodała po chwili milczenia gryfonka – prześwietl go. Może ma jakiś brudny sekret, który można wykorzystać przed głosowaniem.
Gdy wyszli na dwór słońce opromieniło ich twarze. Draco przeciągnął się i zapalił papierosa.
- Piękny dzień – powiedział i wypuścił dym.
- Idealny żeby zniszczyć komuś życie – odburknęła Hermiona. Podczas drogi powrotnej każde z nich było pogrążone we własnych myślach. - Masz wyrzuty? - zapytała przerywając ciszę. Blondyn zerknął na nią przelotnie.
- Niby dlaczego?
- Ona nie żyje.
- Ona mało co nie zniszczyła małżeństwa twoich przyjaciół – przypomniał jej. - O mały włos nie zniszczyła tego co razem z wielkim trudem zbudowaliśmy. Stworzyliśmy na nowo Ministerstwo Magii. Gdy byłem torturowany przysiągłem sobie, że zrobię wszystko żeby ten świat był lepszy. To jest możliwe, ale tylko ze Złotym Chłopcem. Postąpiliśmy słusznie. Nikt jej nie zabił. Umarła sama. Popełniła samobójstwo w imię niespełnionej miłości. Znasz kogoś kto nie popełnia błędów?
- Nie...
- Potter popełnił jeden, ale zrobił też dużo dobrego. Naprawdę kocha Ginny. Sprawa jest zamknięta. Jedziemy się odmeldować a później Granger zabieram cię na drinka – Hermiona uśmiechnęła się zadowolona. Tego jej było trzeba.

***
- Załatwione – powiedział stojący w progu Malfoy. Obiecał Hermionie, że nie będzie wspominał o ostatnich słowach kobiety. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Harry popatrzył na niego znad sterty dokumentów. Blondyn miał nieodgadnięty wyraz twarzy. - Idziemy z Granger na drinka. Chcesz iść z nami? - zapytał podchodząc bliżej biurka.
- Jak za starych czasów? - na twarzy bruneta pojawił się delikatny uśmiech.
- Dokładnie tak.
- Dziękuję. – Harry sięgnął po kolejny dokument. Draco wzruszył ramionami i ruszył do wyjścia. - Bawcie się dobrze
- Potter?
- Tak?
- Ona wróci... Czuję to – rzucił na odchodnym i zamknął za sobą drzwi.



22 DNI PÓŹNIEJ

- Zabije ją! Przysięgam! – wrzasnął wściekły blondyn przyglądając się zostawionej, na jego biurku, kartce papieru. Z impetem wypadł ze swojego gabinetu i ruszył jak burza przez korytarz pełen ludzi. Bez pukania otworzył drzwi do sali narad, w której również była wypełniona pomimo tego, że było już po dwudziestej drugiej. Potter wygrał głosowanie w Radzie. Ludzie z zapałem zabrali się do pracy. Najwyraźniej ktoś tego zapału miał za dużo i zapędził się za daleko - Wszyscy wychodzą. Oprócz ciebie Granger – syknął złowrogo. Jego stalowe tęczówki utkwione były w jednej osobie, która teraz nie kryła zaskoczenia.
- Coś się stało? - zapytała z nieukrywaną troską w głosie Hermiona.
- Powiedz mi Granger czy twój mózg został uszkodzony?
- Nie rozumiem o co ci chodzi Malfoy – spojrzała mu prosto w oczy. Tak niedawno wróciła do pracy, a już zapowiadała się wielka kłótnia. Jego stalowe tęczówki były ciemniejsze niż zwykle. To nie wróżyło niczego dobrego. Podchodził do niej powoli jak drapieżnik do swojej ofiary. Dziewczyna odruchowo zaczęła się cofać, ale napotkała opór w postaci ściany. Blondyn uśmiechnął się pod nosem. Stanął bardzo blisko niej opierając swoje ręce po obu stronach jej głowy.
- Jestem dla ciebie miły – stwierdził dobitnie. Gryfonka pomyślała, że faktycznie tak jest. Codziennie przychodzi po nią do domu z kawą. Odwozi po pracy. Odprowadza z baru. - Myślałem, że to w jakiś sposób docenisz! Wpisałem ci ten cholerny, roczny urlop zdrowotny żebyś mogła tu wrócić i z powrotem telepać całym Ministerstwem, ale mną Granger... I moim działem – dodał przez zaciśnięte zęby - kierować nie będziesz!
- Chodzi ci o nowy regulamin? - zapytała cicho i niepewnie. Przygryzła dolną wargę. Malfoy przeklął w duchu. Dlaczego ona ciągle siedzi w jego głowie?
- Tak – warknął wściekle. - Chodzi o nowy regulamin, a szczególnie o punkt jedenasty, literę C! Zacytuję ci nawet gdybyś nie pamiętała! „Każdy urzędnik wyższego stopnia ma obowiązek nosić stój służbowy składający się z bla, bla, bla” Czy ty mnie Granger widziałaś kiedyś w krawacie? Już nie wspomnę o tym kategorycznym zakazie palenia, który jest jednym, wielkim nonsensem!
- Och daj spokój – zaczęła i uśmiechnęła się przymilnie – to tylko kilka drobnych poprawek. Naprawdę jako szanujący się szef aurorów powinieneś nosić elegancką koszulę z krawatem, a nie podwiniętymi rękawami. Co do zakazu palenia...
- Daruj sobie – wpadł jej w zdanie. Próbowała go podejść psychologicznie, ale blondyn nie był na tyle głupi żeby się dać na to nabrać. - Zmień te kretyńskie zapisy dopóki Potter niczego nie podpisał.
Hermiona wzięła głęboki wdech, ale to był błąd. Zapach Malfoy'a podrażnił jej wyobraźnię. Dopiero teraz poczuła jakie ciepło od niego bije i jak blisko niej stoi. W zasadzie był jedynym mężczyzną, który w ostatnim czasie sobie na to pozwalał. Odchrząknęła.
- Dopiero co wygraliśmy głosowanie w Radzie. Nie masz przypadkiem czegoś do zrobienia? To nasza kolejna kadencja więc może zajął byś się czymś pożytecznym?
- W tym momencie nie mogę zająć się niczym ponieważ jestem na ciebie tak wściekły, że jedyne na co mam ochotę to udusić cię gołymi rękami! - tę interesującą wymianę zdań przerwało ciche pukanie. - Czego?! - warknął blondyn nie odsuwając się od gryfonki nawet na milimetr.
- Szefie? - usłyszeli za swoimi plecami nieśmiałe pytanie. - Melduję, że pan Minister jest gotowy do przelotu.
- Dziękuję Inan. Zaraz przyjdę – chłopak zniknął równie szybko jak się pojawił. Draco oderwał dłonie od ściany dzięki czemu uwolnił brązowooką z pułapki. - Wrócimy do tej rozmowy Granger.
- Jak się przelecisz to może twój umysł się oczyści! - krzyknęła gdy był już przy drzwiach. - Podobno to pomaga!

***

- Widziałeś projekt regulaminu? - zapytał niby od niechcenia lecący blisko bruneta Draco. Minister Magii odbywał swój inauguracyjny przelot nad miastem. To była Potterowska tradycja. Harry uśmiechnął się i popatrzył z rozbawieniem na swojego towarzysza.
- Zabolało?
- Podpiszesz?
- Ona lubi gdy wszystko jest w idealnym porządku. Wiedziałeś o tym od dawna Draco. Ginny chce jej kupić kota do towarzystwa... Merlinie jak to dobrze, że wszystko się ułożyło
- Jej nie trzeba kota – warknął blondyn. - Jej trzeba faceta, który wybije jej te durne pomysły z głowy. Inaczej wszystkich nas nakręci i będziemy chodzić jak w szwajcarskim zegarku, łącznie z tobą Potter.
- To na co czekasz Draco?
- Mam jej znaleźć faceta? Oszalałeś?!
- Dobrze wiesz o czym mówię. Między wami coś jest... To czuć – odparł tajemniczo Harry po czym roześmiał się radośnie i lekko przyspieszył na swojej Błyskawicy.

***

Wilgotne jeszcze po prysznicu włosy delikatnie spływały na jej plecy. Czerwone wino wywoływało przyjemne mrowienie na języku. Hermiona siedziała zapatrzona w ogień tańczący w kominku. Obok niej na podłodze leżał projekt regulaminu. Co jakiś czas zerkała na niego zastanawiając się czy faktycznie dobrze zrobiła wprowadzając poprawki. Może nie powinna ulegać natarczywym żądaniom Malfoy'a? Jej rozważania przerwało pukanie do drzwi. Brązowooka zerknęła na zegarek, który pokazywał, że jest grubo po północy. Ponowny łomot zmusił ją do wstania z podłogi i otworzenia drzwi natrętowi.
- Zaskoczyłem cię Granger? - w progu stał blondyn, a jego przyjemny, męski zapach unosił się dookoła. Hermiona przewróciła oczami.
- Przyszedłeś przeprosić? - jej brwi uniosły się do góry. Draco bez zaproszenia wszedł do mieszkania. Gryfonka zamknęła zaraz za nim drzwi. Odwracając się natrafiła na twardą, męską klatkę. Stał tuż za nią.
- Raczej wrócić do poprzedniej rozmowy – wyszeptał patrząc jej prosto w oczy. - Dlaczego robisz mi na złość?
- Nie robię... - zaczęła nerwowo się tłumaczyć Hermiona. Jego palce delikatnie ujęły jej podbródek i uniosły go lekko do góry.
- Znasz mnie. Wiesz co lubię, a czego nie – jego oczy wpatrywały się intensywnie w jej czekoladowe tęczówki. Kobieta nerwowo oblizała usta, czuła, że zaczyna jej się robić gorąco. - Nie prowokuj mnie Granger – wymruczał zmysłowo. - Odkąd wróciłaś celowo robisz mi na złość i zwracasz na siebie moją uwagę – delikatnie odgarnął jej włosy z ramienia. - Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu Hermiono. - Czy on właśnie wypowiedział jej imię? I to w taki specyficzny sposób... Gryfonka zdusiła w sobie jęk rozkoszy. - No dalej... powiedz mi o co ci chodzi? Czego ode mnie chcesz? - wyszeptał jej do ucha. Jego ciepły oddech na jej skórze wywołał przyjemny dreszcz.
- Ni.. Niczego – powiedziała niepewnie brązowooka.
- Lubisz czuć przewagę nade mną? - ponowny szept sprawił, że zakręciło jej się w głowie. - Kręci cię to?
- Nie – zaprzeczyła stanowczo. Draco uśmiechnął się sam do siebie. Chuchnął delikatnie na jej nagą szyję i zobaczył jak drży. - Zmieniłam ten cholerny regulamin – warknęła. Draco popatrzył na jej przymknięte powieki, piersi unoszące się w szybkim oddechu i nie zastanawiając się przywarł ustami do jej malinowych warg. Hermiona jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odpowiedziała na jego pocałunek. Ręce blondyna wyznaczały na jej ciele palącą ścieżkę. Gryfonka jęknęła przeciągle gdy jego kciuki zaczęły drażnić przez materiał koszulki nocnej jej wrażliwe piersi. Przejechał językiem po jej szyi zatrzymując się przy uchu i delikatnie przygryzł jego płatek.
- Jeżeli chcesz przerwać... To w tym momencie – jego głos był ochrypnięty z podniecenia. Hermiona otworzyła swoje duże, czekoladowe oczy, które teraz były zasnute delikatną mgłą.
- Nie przestawaj – wyszeptała jednocześnie sięgając do paska w jego spodniach. Draco mocno złapał ją za biodra i posadził na skraju komody stojącej obok drzwi. Delikatnie zsunął z niej koronkowe figi i dłonią drażnił jej uda. Jego usta pieściły jej szyję przyprawiając Hermionę o przyjemne dreszcze. Sprawne palce blondyna odnalazły najbardziej strategiczny punkt jej ciała i zaczęły słodkie tortury. Jej głośne westchnienia przemieszane z jękami były niczym najpiękniejsza muzyka dla jego uszu. Widząc, że Hermiona jest na skraju rozkoszy jednym ruchem pozbawił się bokserek. Nie przerywając pieszczot wyszeptał do jej ucha.
- Jesteś gotowa? - Hermiona czuła, że zaraz zabraknie jej tchu. Z trudem wydusiła z siebie króciutkie „tak”. - Spójrz mi w oczy Granger – wymruczał. - Chcę żebyś mi w nie patrzyła – Gryfonka podniosła na niego swoje spojrzenie i uczepiła się jego stalowych tęczówek jakby były jej deską ratunku. Wszedł w nią sprawnym ruchem wydzierając z jej gardła głośny okrzyk. Była dla niego idealna. Jego pchnięcia były powolne, ale stanowcze. Ciągle patrzył jej w oczy, z których czytał jak z otwartej księgi. Doskonale wiedział, że balansuje na krawędzi. Jego dłonie pieściły idealne piersi kobiety. Oddech Hermiony przyspieszył, a delikatne dłonie mocno zacisnęły się na jego ramionach.
- Malfoy... - w tym momencie jej spojrzenie błagało o więcej. Blondyn przyspieszył aż po chwili znaleźli się na samym szczycie i rozpadli na tysiąc kawałków. Gdy ich oddechy wróciły do normy, a świat przestał wirować Draco odezwał się pierwszy.
- Jesteś tak irytująca, a zarazem tak cholernie pociągająca... Dlaczego tak długo z tym zwlekaliśmy?
- Doprawdy nie wiem dlaczego pan tak długo czekał z jakimkolwiek działaniem panie Malfoy – wymruczała niczym zadowolona kotka. Blondyn pochylił się i złożył kolejny pocałunek na malinowych ustach.
- Co na to regulamin panno Granger? - Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, w tej chwili regulamin był ostatnią rzeczą o której myślała. Westchnęła głośno nie kryjąc satysfakcji.
- To będzie nasz mały sekret – odpowiedziała zalotnie. Jak się później okazało ich wspólnych sekretów z nocy na noc znacznie przybywało. Oboje nie zdawali sobie sprawy jak bardzo na to czekali.


środa, 27 sierpnia 2014

Awaria, usterka (jak zwał tak zwał)

Piszę ponieważ nie chcę żebyście sobie pomyślały, że o Was nie pamiętam! Cieszę się z coraz szerszego grona czytelników :) niestety nastąpiła awaria mojego prywatnego laptopa, na którym tworzyłam to opowiadanie oraz pewną miniaturkę :P Liczę na Waszą (i swoją również) cierpliwość.
Pozdrawiam serdecznie :) do zobaczenia wkrótce
pola 

czwartek, 10 lipca 2014

Home II.

Trochę mnie nie było, ale już jestem. Przepraszam tych, którzy czekali :) oby następny rozdział udał mi się szybciej :)


W życiu bardzo ważne jest żeby mieć przyjaciół, którzy pomogą nam w trudnych sytuacjach, ale również będą się śmiać razem z nami w chwilach radości. Tak właśnie było z Ginny i Hermioną, które pomimo odmiennych stylów życia pielęgnowały ich przyjaźń. Teraz obie siedziały w małej kawiarence gdzie w powietrzu unosił się przyjemny aromat kawy.
- Jesteś szczęśliwa? - zapytała Hermionę rudowłosa przyjaciółka. Brązowooka popatrzyła zaskoczona na swoją towarzyszkę.
- Nie rozumiem twojego pytania...
- Jest całkowicie proste. Popatrz ja mam męża, dziecko i jestem szczęśliwa. A ty Hermiono? Czy twoja praca daje ci tyle radości?
- Czy ty chcesz mnie z kimś wyswatać?
- Nie, ale często myślę o tobie, o Draco... Oboje jesteście samotni – brązowooka prychnęła rozbawiona.
- Uwierz mi Gin, Malfoy na pewno nie jest samotny.
- Nie chodzi mi o taki rodzaj samotności... To, że ktoś ma kobietę na jeden wieczór lub kilka nie oznacza, że jest szczęśliwym człowiekiem.
- To tylko facet... Jest szczęśliwy jak poderwie jakąś panienkę i zaciągnie do łóżka. Taki jest Malfoy zapomniałaś już? Ma pracę, ma nazwisko, jest przystojny... - westchnęła – ale jest dupkiem. Nie zapominajmy o tym – przypomniała. - To nie jest typ człowieka, który usiądzie w kapciach przed kominkiem i poczyta bajkę dziecku.
- Skąd wiesz? - zapytała zaciekawiona rudowłosa.
- Nie wiem... Tak mi się wydaje. Popatrz ty i Blaise wybraliście taką drogę, a ja i Malfoy wybraliśmy inną drogę. Nie każdy musi mieć męża i dziecko żeby być szczęśliwym. Moja praca daje mi dużo radości a jak jest z Malfoy'em to nie wiem... i w sumie guzik mnie to obchodzi – wywód Hermiony przerwał dźwięk telefonu – Halo? - powiedziała do słuchawki. - Oczywiście, że pamiętam Terry o dzisiejszym wieczorze. Jasne wszystko gotowe... Mhm. Do zobaczenia.
- O czymś nie wiem? - zapytała zaciekawiona Ginny. Hermiona machnęła lekceważąco ręką
- Znajomy zaprosił mnie na przyjęcie.
- Znajomy? - rudowłosa z uporem wpatrywała się w swoją przyjaciółkę.
- Gin znasz mnie...
- Tak wiem. Nie angażujesz się w nic poważnego bo to nie ma sensu przy twoim trybie życie.
- Dokładnie! - przytaknęła z uśmiechem Hermiona. Nie czekając na reakcję przyjaciółki postanowiła zmienić temat – a co tam słychać u ciebie i Blaise'a?
- Mój mąż niedługo będzie miał urodziny. Planujemy z Narcyzą urządzić przyjęcie w ogrodzie. Mam już dla niego upatrzony prezent. Wszystko powoli dopinamy na ostatni guzik. Będzie super! Zobaczysz – w oczach pani Zabini można było dostrzec podekscytowanie. Hermiona doskonale wiedziała, że rola kochającej żony i pani domu jest spełnieniem marzeń jej przyjaciółki.
- Cholerka to i ja muszę rozejrzeć się za jakimś prezentem... - chciała coś jeszcze dodać, ale rozmowę ponownie przerwał telefon. - Halo – mruknęła niezadowolona. Głos w słuchawce mówił szybko i głośno. - Zaraz będę – odparła pospiesznie Hermiona i się rozłączyła.
- Ze szpitala? - zapytała z przejęciem w głosie Ginny.
- Tak. Jakiś duży wypadek. Muszę lecieć – położyła banknot na stole i wybiegła z kawiarni. W mgnieniu oka znalazła się w szpitalu gdzie panował totalny chaos. Hermiona wzięła głęboki oddech i rzuciła się w wir pracy. Godziny mijały szybko, a liczba rannych i poszkodowanych powoli malała. Siedząc w gabinecie Hermiona zerknęła na zegarek, na którym dochodziła dwudziesta. Jeżeli chce zdążyć na przyjęcie z Terrym to musi powoli zbierać się do wyjścia. Wstała zza biurka gdzie dokańczała papierkową robotę.
- Herm? - usłyszała za swoimi plecami i odwróciła się.
- Co tam Georg?
- Mogłabyś mnie dzisiaj zastąpić?
- Coś się stało? - zapytała z przejęciem. Jej kolega z pracy nigdy nie prosił o zastępstwo.
- Nic strasznego. Dzisiaj pierwsza noc mojego syna w domu, chciałbym być razem z Mili. Niestety wypadło mi nieoczekiwane badanie. Mogłabyś to zrobić za mnie?
- Jasne nie ma sprawy – odparła z uśmiechem.
- Dzięki! Jestem twoim dłużnikiem. Pacjent czeka na Izbie Przyjęć! – lekarz popędził w stronę szatni, a Hermiona ruszyła w kierunku Izby Przyjęć po drodze biorąc dużą kawę.
- Chcę się widzieć z doktorem Somersem! - usłyszała podniesiony głos, który z kimś jej się kojarzył.
- Tłumaczę panu, że doktora nie ma. Może być doktor Gideon.
- A ja tłumaczę pani, że doktor Gideon nam nie może pomóc! - w momencie gdy brązowooka zobaczyła wysoką, blondwłosą postać, ubraną w eleganckie spodnie i białą koszulę z podwiniętymi rękawami już doskonale wiedziała do kogo należy ten chłodny, groźny głos.
- Ja się tym zajmę – jej ton był pozornie obojętny, ale w głębi duszy kryła się ogromna niechęć.
- Granger? - zapytał z powątpiewaniem w głosie blondyn.
- Pani doktor nie musi pani...
- Wiem Tereso, ale dla mnie to żaden problem. Zapraszam do gabinetu – otworzyła drzwi i nie czekając na Malfoy'a weszła do środka i stanęła przed biurkiem.
- Potrzebuję magomedycznej obdukcji – powiedział Malfoy nie siląc się na żadne słowa wstępu.
- Nie możesz...
- Owszem mogę. Mam pozwolenie z Ministerstwa. Zapomniałaś jak to się robi? - popatrzył na nią z lekką kpiną w oczach.
- Nie zapomniałam.
- To jest prywatna wizyta Granger. Zapłacę. - Hermiona chciała coś powiedzieć, ale rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę! - powiedziała donośnym tonem. Do gabinetu wszedł Terry ubrany w elegancki garnitur i białą koszulę.
- Wiedziałem, że cię tutaj znajdę – powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Dokładnie w tym samym momencie zauważył stojącego blondyna z pochmurną miną. - Przepraszam chyba przeszkadzam. Zaczekam na zewnątrz.
- Nic się nie stało Terry – zaczęła spokojnie Hermiona. – Miałam do ciebie zadzwonić, ale pierwsze ten wypadek, a teraz trafił się nagły przypadek i bardzo mi przykro, ale...
- Nie pójdziesz ze mną? - w głosie bruneta dało się słyszeć nutkę zawodu.
- Uwierz mi, że chciałam.
- Rozumiem – odparł spokojnie. - Może następnym razem. Spokojnego wieczoru – brunet wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi. Malfoy obserwował wszystko w milczeniu, ale gdy mężczyzna zniknął za drzwiami nie mógł się powstrzymać od kąśliwej uwagi.
- Zepsułem ci randkę? - zapytał z rozbawieniem w głosie.
- To nie była randka tylko spotkanie towarzyskie – mruknęła brązowooka. Blondyn gwizdnął przeciągle.
- Tak to się teraz nazywa?
- Nazywaj to sobie jak chcesz Malfoy.
- Spokojnie pani doktor. Po co te nerwy? Jeszcze ci się zmarszczki zrobią.
- Kretyn.
- Wyczuwam w tobie lekkie napięcie... Chyba wiem czemu miało służyć to spotkanie towarzyskie – powiedział robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Czy ty zawsze myślisz tylko o jednym? Nawet w pracy?
- Jestem tylko facetem...
- I tym się różnimy. Możesz teraz się zamknąć i pozwolić mi skupić się na mojej pracy? Przyprowadź tutaj swojego klienta i zacznijmy procedurę - usiadła za biurkiem, wyjęła potrzebne dokumenty i zaczęła sporządzać raport. Malfoy wyszedł i po chwili wrócił z poobijaną kobietą. Hermiona popatrzyła na nią z ogromnym współczuciem.
- Dobry wieczór – powiedziała łagodnie. - Nazywam się Hermiona Granger i jestem lekarzem. Pan Malfoy zwrócił się do mnie z prośbą o wykonanie magomedycznej obdukcji. Zgadza się pani na przeprowadzenia badania?
- Tak – brązowooka usłyszała cichą odpowiedź.
- Dobrze. Proszę podpisać formularz – podała kobiecie kartkę i długopis, która drżącą ręką złożyła swój podpis. - Chcę aby badanie było przeprowadzone jak najlepiej, dlatego nie podam pani eliksiru przeciwbólowego aby nie zamazać wyniku badań. Jednak ze względu na to, że obrażenia są bardzo rozległe badanie może sprawić wiele bólu, dlatego też podam pani eliksir spokojnego snu, który zadziała podobnie jak narkoza. Gdy pani będzie spokojnie spać ja podam pani eliksir kontrastu, który pomoże nam zlokalizować obrażenia i przeprowadzę badanie. Wszystko jasne? - kobieta kiwnęła głową i popatrzyła niepewnie na młodego blondyna, który stał w pewnej odległości i obserwował pracę Granger.
- Spokojnie. Będę pani pilnował przez cały ten czas – powiedział łagodnym, pokrzepiającym głosem.
- Zaczynajmy – powiedziała Hermiona i wskazała stojące w gabinecie łóżko. Pacjentka położyła się, a gryfonka przystąpiła do podawania eliksiru. Po chwili kobieta spała, a brązowowłosa podała jej eliksir kontrastu. - Muszę poczekać godzinę aż zacznie działać na tyle silnie aby wykryć najmniejsze obrażenia.
- Mam czas – mruknął ze stoickim spokojem. Hermiona uniosła ze zdziwienia brwi.
- To do ciebie niepodobne. Zawsze się gdzieś spieszysz jak nie do pracy to na podryw.
- Nie znasz mnie Granger. Dla przyjaciół i ludzi, którzy mnie potrzebują mam czas. Niestety ty nie należysz do żadnej z tych grup.
- Jakoś to przeżyję – usiadła za biurkiem i ponownie zabrała się do papierkowej roboty. Skrupulatnie wypełniała kolejne rubryki, a towarzyszącego jej blondyna traktowała jak powietrze – Będzie potrzebny dokument potwierdzający moje uprawnienia. Podaj mi adres to wyślę ci pocztą.
- Gdzie masz ten dokument?
- W mieszkaniu – odparła nie podnosząc wzroku.
- Możemy po niego wstąpić po drodze ze szpitala – Hermiona gwałtownie podniosła głowę znad kartek.
- Słucham? - zapytała na wpół zdziwiona na wpół zdenerwowana.
- Weźmiemy go jak będziemy wracać ze szpitala – powtórzył wyraźnie i powoli. - Chyba nie będziesz tutaj nocować?
- Nigdzie z tobą nie wracam. Przestań wszystko utrudniać.
- Ja utrudniam? - zapytał zaskoczony mężczyzna. - Niby co takiego?
- Normalne funkcjonowanie! Utrudniasz mi zabawę z Nari, rozmowę z Ginny i Blaise'm, wychodzenie z małą na spacery... A teraz jeszcze utrudniasz moją pracę! - brązowooka popatrzyła na niego gniewnym wzrokiem.
- Jesteś jakaś uprzedzona Granger i wszystko bierzesz do siebie. Rozumiem może masz jakieś gorsze dni czy coś w tym stylu. Nie wiem może jesteś zła bo ci randka nie wypaliła, ale do cholery nie mieszaj mojej pracy z życiem osobistym! Zresztą nie ważne! - podszedł do biurka i rzucił jej wizytówkę na blat. - Wyślij go na adres kancelarii – dodał chłodnym tonem. Hermiona zgarnęła wizytówkę i schowała ją do portfela. W jej głowie pojawiły się lekkie wyrzuty sumienia, że tak wybuchła, ale zaraz się za to skarciła. To tylko Malfoy nic mu nie będzie.


Jak ona mogła tak go potraktować? Przecież nic jej nie zrobił. Chciał tylko załatwić formalności jak najszybciej, czyli po drodze ze szpitala. Granger i jej pokręcony tok myślenia... On jej utrudnia życie. Też wymyśliła. Życie to się dopiero utrudni jak wyjdzie z tego szpitala. Patrzył jak jej delikatne dłonie zgrabnie poruszają się w trakcie uzupełniania jakże ważnych dla niego dokumentów. Rzucił okiem na zegarek. Minęło dopiero dwadzieścia minut. Jęknął w duchu zadając sobie pytanie dlaczego ten czas leci tak wolno? Granger wstała zza biurka i podeszła do jego klientki, ujęła ją za nadgarstek i sprawdziła puls. Widać było, że przykłada się do swojego zakładania. Bardzo dobrze, im lepiej udokumentowana obdukcja tym mniej problemów w sądzie pomyślał Draco. Odchrząknął, a ona na niego spojrzała
- Słuchaj niedługo są urodziny Blaise'a. Widocznie nie jest nam pisane żyć w przyjaźni, ale zachowajmy jakiś zdrowy rozsądek. Ja odrobinę spuszczę z tonu, ty powstrzymaj swoje hormony i będzie dobrze - próbował jakoś załagodzić sytuację.
- Ja nie muszę niczego powstrzymywać – warknęła. - Wystarczy, że ty ugryziesz się w ten cholerny język zanim zaczniesz głupio dogadywać.
- Granger... - zaczął ostrzegawczo, ale przerwał mu dźwięk telefonu – Halo – mruknął do aparatu. Po drugiej stronie odezwał się jakiś męski głos, który usiłował coś wytłumaczyć, ale blondyn mu stanowczo przerwał. - Pana żona jest razem ze mną w szpitalu i radzę się do niej nie zbliżać. Może się pan z nią spotkać na rozprawie w sądzie. O terminie zostanie pan poinformowany sową. Żegnam – rozłączył się naciskając czerwoną słuchawkę. Zacisnął mocno szczęki. Ilu takich bydlaków chodzi po tym świecie?
- To jej mąż? - zapytała niepewnie gryfonka. Blondyn popatrzył na nią zdenerwowany i tylko kiwnął głową. - Współczuję.
W pomieszczeniu dało się wyczuć nerwową atmosferę. Czas biegł powoli. Blondyn siedział w kącie pogrążonych w swoich myślach, natomiast Hermiona mogła w końcu spokojnie zacząć badania. Draco obserwował ją ukradkiem pilnując aby niczego nie pominęła. Był przy tej procedurze wiele razy, ale pierwszy raz widział aby ktoś wykonywał ją tak dokładnie, spokojnie i powoli. Hermiona skrupulatnie wszystko notowała. Po dwóch godzinach badanie się skończyło.
- Koniec? - zapytał z nadzieją w głosie. Niedługo zapuści korzenie w tym gabinecie, a nie ma najmniejszej ochoty na spędzenie reszty życia w towarzystwie mądrej pani doktor.
- Tak – odparła profesjonalnym tonem. - Masz zrobioną obdukcję z najmniejszymi szczegółami. Mam nadzieję, że się przyda i ta osoba zostanie pociągnięta do odpowiedzialności – blondyn wyjął portfel, wyciągnął pięćset funtów i podał je gryfonce. Hermiona popatrzyła zaskoczona.
- Połowa twojego wynagrodzenia. Drugą część dostaniesz po rozprawie. Muszę się zabezpieczyć na wypadek gdybyś była potrzebna na przesłuchaniu.
- Nie chcę tych pieniędzy – odburknęła.
- Nie interesuje mnie czego chcesz – odparł niezrażony jej odmową. - To była praca po godzinach, nie musiałaś nam pomagać i należy ci się odpowiednie wynagrodzenie – widząc, że jego słowa nie zrobiły większego wrażenia na brązowookiej podszedł do biurka i położył pieniądze na blacie. - Możesz zacząć ją wybudzać? - zapytał lekko zniecierpliwionym tonem. Hermiona popatrzyła na plik banknotów i nie mogła się powstrzymać od zadania jednego pytania.
- Jak to jest zarabiać na cudzym nieszczęściu? - Malfoy nawet nie drgnął jedynie jego stalowe tęczówki pociemniały. Opanował swoje emocje i odparł
- Ty mi powiedz – skinął głową na biurko. - Ja już z przyzwyczajenia zapomniałem jakie to uczucie. - Hermiona pobladła z oburzenia, ale blondyn nie pozwolił jej dojść do słowa- skończ to co zaczęłaś Granger. Nie mam czasu ani ochoty żeby tu z tobą siedzieć całą noc. - Gryfonka rzuciła mu spojrzenie bazyliszka i zaczęła powoli wybudzać pacjentkę. Po piętnastu minutach w gabinecie było pusto i panowała głucha cisza. Spakowała swoje rzeczy i udała się do swojego mieszkania. Marzyła o gorącej kąpieli, lampce wina oraz o tym aby zapomnieć o dzisiejszym wieczorze.


piątek, 23 maja 2014

Pola o wersji pdf. :)

Hej!
Czy u Was też jest tak gorąco? Masakra... Nowego rozdziału nie ma, ale jest coś innego :)
Pamiętam, że ktoś kiedyś pytał o wersję pdf. opowiadania. Oczywiście jest ona możliwa :) zarówno opowiadanie "nice surprise" jak i wszystkie miniaturki: "Poker", "Sukces", "Układ", "Walentynkowa miniaturka", "Zatańcz dla mnie Granger" proszę podać swój adres email w komentarzu  :) nie zapomnijcie napisać co chcecie dostać :)

pozdrawiam serdecznie i życzę przyjemnego, chłodnego powiewu :)

pola

PS. Bardzo się cieszę, że podoba Wam się początek nowego opowiadania :) dziękuję za miłe powitanie :) dobrze wiedzieć, że czekaliście ;)

niedziela, 18 maja 2014

Home - I

Witam!
Tęskniliście? :)
Przed Wami pierwsza część mojego nowego opowiadania. Najprawdopodobniej kolejne rozdziały będą się pojawiać nieregularnie (za co bardzo, bardzo przepraszam), ale cóż... życie. Mam nadzieję, że Was zaciekawię i, że będziecie ze mną do końca :) z góry przepraszam za błędy! :) 
pozdrawiam serdecznie
pola


                                                                      ***


 - Wpadniesz do nas na grilla jutro po południu? - Draco podniósł wzrok znad dokumentu i popatrzył w stronę intruza stojącego w progu jego kancelarii. Blondyn uśmiechnął się na widok jego,  nonszalancko opartego o futrynę, najlepszego przyjaciel Blaise'a Zabiniego.
- Rozumiem siebie pracującego do tak późnej pory ale ty? Gdyby na mnie czekały dwie tak wspaniałe kobiety w domu kończyłbym pracę punktualnie o szesnastej – brunet roześmiał się dźwięcznie na zaczepkę kolegi.
- Nic nie stoi na przeszkodzie abyś ty też miał dwie takie kobiety – Blaise usiadł wygodnie na miejscu przygotowanym specjalnie dla klientów kancelarii Malfoy'a. Draco oparł się wygodnie w swoim fotelu i przyglądał się przyjacielowi spod przymrużonych powiek.
- Za bardzo sobie cenię wolność i niezależność – zawiesił swój głos na chwilę – poza tym ostatnia wspaniała kobieta na tej ziemi została twoją żoną – Zabini ponownie głośno się roześmiał na słowa przyjaciel i pokiwał głową z dezaprobatą.
- Jasne – powiedział przeciągle. - To jak odwiedzisz nas?
- Czy to jakaś kolejna uroczystość, o której ja nie pamiętam? - w głosie blondyna słychać było nutkę podejrzliwości.
- Nic z tych rzeczy Smoku, po prostu spotkanie w gronie przyjaciół. Nari stęskniła się za swoim ojcem chrzestnym.
- Blaise ona ma pół roku i nie wie czym jest tęsknota – Zabini westchnął przeciągle.
- Naprawdę nie wiem jakim cudem masz taki dobry kontakt z moją córką skoro masz takie podejście do dzieci.
- No cóż... Ja sam tego nie rozumiem – chciał coś jeszcze dodać ale przerwał mu dźwięk telefonu, odruchowo podniósł słuchawkę – Kancelaria słucham? - Blaise z uwagą obserwował rozmawiającego przyjaciela i napięcie na jego twarzy. Młody Malfoy ciągle był pogrążony pracą. Bardzo szybko wypracował sobie uznanie, markę i zaufanie ludzi. Kancelaria blondyna była kojarzona z rzetelnością, dyskrecją, szybkością i wygraną toteż grupa klientów stale się powiększała. Draco skrupulatnie zanotował kilka zdań w swoim kalendarzu i odłożył słuchawkę.
- Od kiedy to odbierasz telefony osobiście?
- Jest osiemnasta – zauważył trzeźwo - Pani Duclis już dawno poszła do domu.
- A ty długo tutaj zostaniesz?
- Martwisz się o mnie?
- Ktoś musi – blondyn prychnął rozbawiony.
- Nie martw się Diable, nie zginę z przepracowania.
- Być może, ale powinieneś skontaktować się z jakimś lekarzem w celu konsultacji. - Draco ściągnął brwi i popatrzył groźnie na przyjaciela.
- Dzięki za troskę, ale wystarczy mi jedna pani doktor, z którą muszę się obżerać co jakiś czas. Zapewne jutro też czeka mnie jej miłe towarzystwo? - Blaise uniósł ręce w geście obrony i powiedział spokojnym głosem.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Czuję, że chyba jutro się rozchoruję.
- Daj spokój Ginny będzie przykro – brunet podniósł się z fotela i popatrzył wyczekująco na przyjaciela.
- Nic nie obiecuję Blaise, ale postaram się zjawić – po tych słowach pożegnali się serdecznie i Draco wrócił z powrotem do przeglądanej wcześniej umowy. Jeżeli chce mieć jutro po południu trochę wolnego czasu to musi dzisiaj ją dokończyć. Nigdy nie mógł zrozumieć tej troski ze strony przyjaciół i jego matki. Pracował dużo to fakt, ale ta praca była sensem jego życia i przynosiła mu dużo przyjemności. Nie był przecież pracoholikiem bo potrafił znaleźć czas na spotkania z przyjaciółmi, rodzinne uroczystości a także inne ziemskie przyjemności w postaci randek z pięknymi kobietami. Czasami zazdrościł przyjacielowi stabilizacji, ale później zdawał sobie sprawę, że on się nie nadaje na ojca czy męża. To po prostu nie jego bajka. Dlaczego więc komplikować sobie życie zobowiązaniami, których nie potrafiłby dotrzymać? Ma swoją pracę, która jest dla niego bardzo ważna i to mu w zupełności wystarcza.
***
Dzisiejszy dzień na izbie przyjęć nie należał do najszczęśliwszych a Hermiona jako chirurg urazowy miała ręce pełne roboty. Nigdy jednak nie żałowała ścieżki jaką wybrała nawet gdy zmęczenie po dyżurze było tak straszne, że zasypiała na stojąco. Czy nie tego pragnęła całe życie? Ratować ludzkie życie? Tak, dokładnie tego chciała. Dlatego teraz mając szerokie pole do popisu dawała z siebie wszystko co najlepsze aby komuś uratować życie, uchronić przed negatywnymi konsekwencjami swoich niemądrych wyborów lub niezawinionych pomyłek innych. Po całym wyczerpującym dniu z czułością spoglądała na ekran swojego smartfona, na którym wyświetlała się wiadomość od jej najlepszej przyjaciółki Ginny zawierająca zdjęcie przesłodkiej Nari i podpis: Wpadnij do nas jutro po południu na grilla. Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy gryfonki, z przyjemnością wystukała odpowiedź „Będę o ile nic mi nie wypadnie”. Ginny i Blaise tworzyli naprawdę udaną rodzinę a ich córka była oczkiem w głowie wszystkich ich bliskich. Dla Hermiony było czymś wyjątkowym móc zostać matką chrzestną tego małego aniołka. Zarówno rodzice Ginny jak i Blaise'a nie żyli co było dla wszystkich wielką stratą, ale ta dwójka dzielnie podniosła się po wszystkich tragediach i teraz pisali swoją własną historię. Hermiona głęboko wierzyła, że na wszystko w życiu przychodzi odpowiednia pora dlatego też liczyła na to, że jej kiedyś też będzie dane założyć swoją własną rodzinę. Póki co pomagała przyjaciołom jak mogła i to było dla niej wspaniałym doświadczeniem. Minusem całej tej sytuacji był nieunikniony kontakt z ojcem chrzestnym małej, którym był Draco, ale nawet to była w stanie wytrzymać dla dobra Nari. Jednak nie cała rodzina Malfoy'ów działała na nią drażniąco. Okazało się, że bardzo dobry kontakt ma z Narcyzą Malfoy, która była częstym gościem w domu Zabini'ch i to na jej cześć ich córka dostała imię Nari. Pani Malfoy ofiarowała młodym rodzicom wiele wsparcia, dobrych rad a także była przy nich w najtrudniejszych chwilach zastępując nieżyjące matki. Spokojnie można było ją traktować jak prawdziwą babcię małej panny Zabini.
***

Hermiona z radością zmierzała w kierunku furtki prowadzącej do domu Ginny i Blaise'a. W jednym ręku niosła torbę z zakupami a w drugim torbę z prezentem dla najmłodszego członka rodziny. Uwielbiała rozpieszczać tę małą istotę. Trochę trudności sprawiło jej otworzenie furtki, ale w końcu sobie poradziła. W powietrzu unosił się zapach grillowanego mięsa. Ginny była wspaniałą kucharką i panią domu. Hermiona od razu skierowała swoje kroki do ogrodu za domem ponieważ stamtąd dochodził śmiech jej przyjaciół. Ledwie pojawiła się na horyzoncie, a do jej uszu dobiegł dobrze znany i znienawidzony głos
- Popatrz Nari co to za czarownica przyszła – gryfonka odwróciła się w stronę Malfoy'a, który trzymał małą brunetkę na rękach i wskazywał na Hermionę palcem. Miał na sobie wyjątkowo luźny strój, sprane jeansy i biały T-shirt. W przypadku Malfoy'a był to niecodzienny widok gdyż adwokat zawsze pokazywał się w idealnie skrojonym garniturze, koszuli i krawacie.
- Malfoy daruj sobie – burknęła niegrzecznie.
- Widzisz Nari? Tak wygląda klasyczny przykład napięcia przedmiesiączkowego. Twoja okropna ciotka doświadcza go cały czas. Mam nadzieję, że ty taka nie będziesz bo zostaniesz tak jak ona starą panną – brązowooka zgrzytnęła zębami ze złości, odwróciła się i poszła w kierunku Ginny.
- Cześć – mruknęła i postawiła torby z zakupami na płytkach.
- Nie mów, że już zdążyliście się pokłócić? - zapytała rozbawiona rudowłosa. Hermiona pokiwała głową. – Jesteście niemożliwi – podsumowała przyjaciółka.
- Trzymaj – Blaise podawał jej kieliszek białego wina – takie jak lubisz. Na rozluźnienie atmosfery.
- Gdybym wiedziała...
- To byś nie przyszła – dokończył za nią Malfoy, który nagle znalazł się obok nich. - Powtarzasz tak od lat Granger i jakoś zawsze przychodzisz, chociaż doskonale wiesz, że ja tutaj będę. Wydaje mi się, że mój urok osobisty tak cię tutaj przyciąga tylko nie chcesz się do tego przyznać.
- Jesteś jak zaraza – syknęła Hermiona – nikt cię nie chce a jest cię pełno.
- Wybacz, ale ja się czuję tutaj chciany prawda Nari? - zaczepił małą palcem, a ta się zaśmiała i zaczęła gaworzyć. - Widzisz Granger? Kobiety mnie uwielbiają – brązowooka prychnęła rozbawiona.
- Ona ma sześć miesięcy i jeszcze nie rozumie jakim bezmózgiem jesteś
- Nie przy dziecku Granger. Jeszcze nauczy się od ciebie takich pyskówek i co potem?
- Wydaje mi się Malfoy, że niczego gorszego niż ty jej przekażesz ja przekazać nie mogę – blondyn już chciał odpowiedzieć, ale Blaise im przerwał.
- Wystarczy – powiedział dobitnie. - Wznieśmy toast za naszą piątkę. Za to, że jesteśmy wszyscy razem, zdrowi, cali i weseli.
- Mhm – mruknęli jednocześnie Draco i Hermiona. Po czym cała czwórka stuknęła się lampkami z winem. Hermiona ostawiła swoją i wyciągnęła ręce w kierunku Nari.
- Chodź do mnie. Mam dla ciebie prezent – dziewczynka w prawdzie nie rozumiała słów, ale ochoczo wyciągnęła rączki. Malfoy przewrócił oczami i nachylił się aby podać Granger dziecko. Gryfonka przypomniała sobie, że jedyną rzeczą, która jej nie irytuje w blondynie są jego perfumy. Te same od lat, męskie, przyciągające i takie niezwykłe. Nigdy o tym nikomu nie mówiła, ale mogłaby je wąchać godzinami.
- Nie daj się omamić prezentami. Wujek może kupić ci lepsze – szepnął małej na ucho blondyn. Hermiona pokiwała z niedowierzaniem głową i zabrała małą żeby pokazać jej prezent. Interaktywna mata do zabawy bardzo spodobała się małej pannie Zabini. Hermiona z radością bawiła się z dziewczynką nie zwracając uwagi na nieustanne zaczepki Malfoy'a.
- Może ja ją wykąpię i położę spać, a ty Hermiono dołączysz do reszty towarzystwa? - usłyszała cichy głos Narcyzy.
- Dzień dobry – powiedziała zaskoczona gryfonka. - Nie wiedziałam, że pani tutaj jest.
- Przyjechałam im pomóc – z uśmiechem na twarzy wskazała głową na Ginny i Blaise'a. - Chciałam żeby mieli chwilę dla siebie i dla was. Chodź Nari babcia położy cię spać – starsza pani wyciągnę ręce i wzięła dziecko na ręce. - Mam nadzieję, że nie sprawię ci przykrości?
- Nie, nie absolutnie – zapewniła brązowooka. Pocałowała małą w czoło i szepnęła - Dobranoc księżniczko.

Wieczór w towarzystwie znajomych upłynął bardzo szybko. Hermiona starała się unikać konfrontacji z Malfoy'em aczkolwiek nie do końca jej to wychodziło. Po zakończonym grillu, wypiciu kilku butelek wina i stoczeniu wielu dyskusji każde z nich rozeszło się w swoją stronę. Pięcioro odmiennych ludzi, pięć różnych charakterów powiązanych ze sobą niewidoczną nicią... Gdyby tylko można było zatrzymać czas...

piątek, 7 marca 2014

ogłoszenie techniczne

Witajcie!
Poszukuję kogoś kto zna się na tworzeniu szablonów :) i nie chodzi mi tutaj o popularne strony, z których sama skorzystałam i mam dotychczasowy szablon, ale chodzi mi o pojedynczą osobę, która miałaby chęć i możliwość wykonać dla mnie takie dzieło. Czy istnieje taki ktoś? :)
Będę wdzięczna za odpowiedź!
pozdrawiam
pola

czwartek, 20 lutego 2014

nice surprise XXIII (ostatni)

Nie wiem czy śmiać się czy płakać? 29 komentarzy pod przedostatnim rozdziałem nice surprise. W mojej głowie rodzi się dwa pytania. 1. Czy inne rozdziały były aż tak kiepskie, że nie mają tylu komentarzy? 2. Czy wizja uśmiercenia Hermiony spowodowała, że ktoś więcej (niż moi stali komentatorzy, którym BARDZO dziękuję) postanowił coś napisać? 
Wstawiam ostatni rozdział tego opowiadania. Mam problemy z komputerem i nie wiem kiedy pojawi się coś nowego i czy w ogóle się coś pojawi. Cierpliwi niech zaglądają niecierpliwi cóż... Nikogo nie można do niczego zmuszać :)
Bardzo dziękuję tym, którzy towarzyszyli mi od samego początku. Dziękuję także tym, którzy komentowali - bez Was zapewne przestałabym pisać w połowie :)
Za to, że byliście, jesteście i mam nadzieję będziecie - DZIĘKUJĘ
Trochę szkoda mi rozstawać się z tym opowiadaniem, ale cóż... Nic nie trwa wiecznie :)
pozdrawiam 
pola


"Pojęcie szczęścia mieści się w jednym słowie - 'Ty'"

- Jest pan pewien? - głos kobiety był spokojny. - Zastosowaliśmy zaklęcia kamuflujące aby można było rozpoznać twarz.
- Tak jestem pewien. To nie ona - powiedział, a uczucie ogromnej ulgi ogarnęło jego ciało. W duszy jednak nadal krył się niepokój, ponieważ zostało jeszcze wiele innych ciał. Czas się dłużył nieubłaganie, minuty wydawały się być godzinami. Draco krążył po całym polu poszukując Hermiony. Stracił tyle czasu, tak wiele razy mógł powiedzieć ile dla niego znaczy, jak ważną częścią życia jest dla niego. Oddałby wszystko żeby cofnąć czas, żeby nie puścić jej tego dnia w tą cholerną podróż.
- Pan Malfoy? - blondyn odwrócił się i dostrzegł młodego chłopaka, który wpatrywał się uważnie w niego.
- Tak.
- Otrzymałem zdjęcie pańskiej żony. Zapraszam za mną.... Chyba, że nie jest pan gotowy?
- Dam radę - mruknął i ruszył po raz kolejny, a potem jeszcze raz i jeszcze raz... Dziesięć razy jego serce zamierało z przerażenia serce i dziesięć razy odczuwał ulgę, która była tak potężna, że aż bolesna. Jego żony nie było wśród tych wszystkich ciał. - Czy to oznacza, że jej tu nie ma? - zapytał z desperacją w głosie.
- Sprawdziłem wśród rannych tam jej nie ma na pewno. Jest jeszcze kilkanaście niezidentyfikowanych ciał, ale zwykłe zaklęcia kamuflujące nie działają dlatego ich rozpoznanie będzie możliwe dopiero jutro. Niech pan zostawi numer telefonu zadzwonimy do pana - poradził mu młody auror. Blondyn szybko pozostawił swoje dane kontaktowe i z uczuciem pustki i rezygnacji ruszył z powrotem do Malfoy Manor, gdzie czekały na niego trzy niecierpliwe osoby.
- Żyje? - zrozpaczony głos należał do rudowłosej. Blondyn usiadł i potarł dłońmi zmęczoną twarz.
- Nie wiadomo - powiedział z rezygnacją. - Widziałem jedenaście kobiet, które mogły być nią – nie mógł powstrzymać drżenia głosu – ale nie były. Na pewno nie ma jej wśród rannych. Pozostało jeszcze kilkanaście ciał, ale ich identyfikacja potrwa do jutra. Mają zadzwonić – zamknął oczy. – Straciłem tyle czasu na walkę o przejęcie firmy, tylu rzeczy jej nie powiedziałem, tylu rzeczy jeszcze nie zrobiliśmy. Nawet nie dałem jej głupiej obrączki...
- Smoku trzeba wierzyć – powiedział pocieszająco Blaise i poklepał go po ramieniu.
- Jak mam wierzyć? Nie ma jej wśród rannych, a przecież jechała tym pociągiem! - Do uszu wszystkich zebranych dobiegł dźwięk zamykanych drzwi. Za chwilę w salonie pojawiła się pochmurna Hermiona.
- Ten twój gadżeciarski telefon jest do dupy! - warknęła. – Popsuł mi się przed samym wyjazdem przez co spóźniłam się na pociąg i musiałam lecieć samolotem! W ostatniej chwili zarezerwowałam bilet! - popatrzyła uważnie na zebranych i dostrzegła zapłakane twarze swojej przyjaciółki i Narcyzy, zdziwioną twarz Zabiniego i zmęczoną twarz Malfoy'a – Coś się stało? - zapytała przerażona. Draco poderwał się z miejsca i porwał ją w objęcia.
- Merlinie jak dobrze, że jesteś – szepnął.
- Też się cieszę, że cię widzę – powiedziała nieco zdezorientowana, a blondyn ciągle nie wypuszczał jej z objęć – Draco udusisz mnie - przypomniała mu i poluzował swój uścisk.
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Potrzebuję cię i nie mogę cię nigdy stracić - wyznał drżącym głosem, a Hermiona poczuła jak łzy napływają do jej oczu. Ostatkiem sił opanowała płacz.
- Czy ja śnię? - zapytała zdziwiona.
- Nie - odparł i delikatnie pocałował jej usta, bojąc się, że to wszystko jest snem lub halucynacją i ona zaraz zniknie. Chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz Ginny rzuciła się na szyję przyjaciółki, potem podszedł Blaise, który mocno ją uściskał, a na koniec dołączyła do nich Narcyza
- Witaj w domu dziecko – szepnęła i mocno przytuliła brązowooką. Hermiona była całkowicie zdezorientowana.
- Czy ktoś mi może wytłumaczyć co się tutaj dzieje? - zapytała zniecierpliwiona. Ginny pospiesznie i dość chaotycznie opisała całą sytuację. Każdy nie mógł się nadziwić szczęściem jakie spotkało gryfonkę. Po długich pożegnaniach wszyscy z uczuciem ogromnej ulgi rozeszli się do swoich domów.

Hermiona stojąc pod prysznicem zastanawiała się nad zachowaniem Malfoy'a i jego słowami „Jesteś dla mnie najważniejsza. Potrzebuję cię i nie mogę cię nigdy stracić.” Pojechał jej szukać, na jego twarzy wymalowane były wszystkie uczucia strach, przerażenie, bezradność. Zakochała się w nim nie wiedząc kiedy, jednak sama przed sobą nie przyznawała się do tego uczucia. Westchnęła głośno, wytarła krople wody, założyła koszulkę i poszła do sypialni. W czerwonym pokoju panował przyjemny półmrok, radosne ogniki tańczyły na zapalonych świecach. Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Draco, którego jednak nigdzie nie było. Dziewczyna dostrzegła uchylone drzwi na taras, podeszła do nich i zauważyła blondyna stojącego przy barierce.
- Zmarzniesz – powiedziała cicho na co mężczyzna odwrócił się w jej stronę i blado się uśmiechnął.
- Chciałem zebrać myśli – wszedł do pokoju i popatrzył uważnie na swoją żonę. - Jesteś piękna – szepnął. Hermiona zarumieniła się, za każdym razem reagowała tak samo na jego komplementy. - Dzisiaj zrozumiałem wiele rzeczy. Widziałem kobiety, które mogły być tobą. Jedenaście razy moje serce zamierało z przerażenia.
- Draco... - szepnęła zmieszana dziewczyna.
- Cii... Nie przerywaj mi. Przechodziłem w życiu różne rzeczy, doznawałem różnego cierpienia, ale to co czułem wtedy było niczym w porównaniu z tym co mnie spotkało dzisiaj. Ślub z tobą był najlepszą decyzją jaką podjąłem w życiu – brązowooka uśmiechnęła się na te słowa. – To wszystko miało inaczej wyglądać, ale nie chcę czekać ani minuty dłużej – po tych słowach uklęknął przed zaskoczoną dziewczyna, wziął ją za rękę i patrząc w oczy powiedział – Hermiono Granger czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz ze mną do końca życia?
- Czy to jakiś podstęp? - zapytał niepewnie. Blondyn zaprzeczył ruchem głowy. Dziewczyna popatrzyła w jego stalowe tęczówki i zrozumiała jak bardzo jest w nim zakochana.
- Tak bardzo cie kocham – szepnęła. Draco wstrzymał oddech, poczuł jak jego serce dostaje skrzydeł. Wydostał z kieszeni pudełeczko, otworzył je i wyjął obrączkę z białego złota wysadzaną diamentami. Delikatnie wsunął ją na jej szczupły palec.
- Ja cię kocham bardziej Granger – po policzkach dziewczyny popłynęły dwie łzy. Drżącymi dłońmi wyjęła drugą obrączkę i umieściła ją na palcu Malfoy'a, który natychmiast porwał ją w objęcia i złożył na jej ustach długi, namiętny pocałunek. Doskonale pamiętał jak smakowały za pierwszym razem, wtedy wydawało mu się, że jeden pocałunek wystarczy aby zaspokoić ciekawość i głód, teraz doskonale wiedział, że tak nie jest, ciągle było mu mało tych pełnych, malinowych ust. Gdy oderwali się od siebie gryfonka trzepnęła go dłonią w ramię. Blondyn udał urażoną minę
- A to za co? - zapytał zaskoczony.
- Chcę złożyć reklamację i chcę nowy telefon! – w oczach blondyna zatańczyły wesołe iskierki.
- Dla pani wszystko pani Malfoy.

KONIEC


piątek, 14 lutego 2014

Walentynkowa miniaturka.

Z okazji tego święta życzę Wam dużo miłości, szczęścia i wiary w siebie, miłość, życie :) spełniajcie swoje marzenia i cieszcie się każdą chwilą :)
pozdrawiam
pola
PS. Jak tam Wasze Walentynki? :)

                                                                         ***

Harry Potter wpatrywał się z zauroczeniem w swoją żonę, która kręciła z niedowierzaniem głową
- Nie powinieneś ich stawiać w takiej niezręcznej sytuacji Harry i to w dodatku w takie święto – głos Ginny był spokojny i łagodny. Brunet nigdy tego nie powiedział głośno, ale mógłby godzinami słuchać tego głosu i jej dźwięcznego śmiechu.
- Kochanie oni sami siebie postawili w takiej sytuacji. Przez tę dwójkę całe Biuro chodzi na paluszkach, a oni... - Potter zgrzytnął zębami ze złości – zachowują się jak para nastolatków!
- Po prostu mają uparte charaktery – przypomniała mu żona. - Powinieneś pozwolić im samym dojść do porozumienia, a nie wysyłać ich razem na bal. Dlaczego ty nie pójdziesz? Czy to nie jest przypadkiem obowiązek dyrektora? - na twarzy mężczyzny zagościł przebiegły uśmieszek, pogroził ukochanej palcem, nachylił się i złożył delikatny pocałunek na jej wargach.
- Moja żona jest w dziewiątym miesiącu ciąży, lada dzień może zacząć rodzić, a ty mi każesz chodzić na imprezy? Nigdy w życiu – delikatnie pogładził ciążowy brzuszek. – Poza tym przywilejem dyrektora jest możliwość wydelegowania kogoś, a ta dwójka akurat idealnie się do tego nadaje – Ginny głośno westchnęła i powoli podniosła się z fotela, na którym siedziała.
- Mimo wszystko uważam, że nie powinieneś się w to mieszać – ujęła Pottera za rękę i pociągnęła w stronę kuchni gdzie czekała na nich przyrządzona kolacja.

                                                                            ***


- Chciałbym tylko wiedzieć kto wymyślił tak idiotyczny pomysł?! - wysoki blondyn o sportowej sylwetce stał z rękami opartymi na biodrach i patrzył groźnym wzrokiem na bruneta wygodnie opartego w swoim skórzanym fotelu. - Potter tobie chyba do końca mózg odebrało... - chciał coś jeszcze dorzucić, ale przerwał mu huk otwieranych drzwi. Do gabinetu jak furia wpadła Hermiona Granger.
- Harry możesz mi wytłumaczyć co oznacza ten krótki liścik na moim biurku? - na potwierdzenie zamachała małą karteczką w powietrzu.
- Ustaw się w kolejce Granger – warknął zdenerwowany blondyn – przeszkadzasz mi – drobna kobieca postać odwróciła się w stronę blondwłosego mężczyzny, w jej oczach czaiła się chęć mordu.
- Malfoy cóż za niespodzianka – mężczyzna prychnął na te słowa.
- Daruj sobie.
- Czy to nie ty zawsze szczycisz się wspaniałym, arystokratycznym wychowaniem i etykietą, której musiałeś się nauczyć? Nie odpowiadaj – brązowowłosa machnęła ręką – przecież dobrze wiesz, że kobiety mają pierwszeństwo.
- Kobiety, ale nie ty Granger – wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Możecie się oboje uspokoić? - na te słowa dwie pary oczu skierowały się ze złowrogim spojrzeniem w stronę bruneta. - Po prostu wypełnicie swoje obowiązki i pójdziecie na ten bal charytatywny.
- Ale... - głos Hermiony się zawiesił.
- Że my razem? - Malfoy wskazał palcem na siebie i Hermionę wpatrując się pytająco w Harrego.
- Co w tym takiego dziwnego? - brunet nie mógł ukryć zaskoczenia. - Oboje pracujecie w Biurze Aurorów, zajmujecie wysokie stanowiska więc jesteście idealni do reprezentowania nas jako instytucji na tej uroczystości.
- Idiotycznym pomysłem było wysyłanie mnie w ogóle na ten bal, ale z Granger?! Nigdzie z nią nie idę – uciął krótko Draco.
- Ja z nim tym bardziej – syknęła wściekła Hermiona.
- A ja jestem waszym szefem...
- Jesteś moim szefem tylko dlatego, że ja nienawidzę siedzenia za biurkiem, babrania się w papierach i chodzenia po głupich uroczystościach, na którą teraz chcesz mnie wysłać! - huknął zdenerwowany arystokrata.
- Tak jak mówiłem – kontynuował niewzruszonym głosem Harry – jestem waszym szefem i mówię wam, że macie iść na ten bal – popatrzył na nich groźnym wzrokiem i dodał z naciskiem – razem. Będziecie oficjalnie reprezentować Biuro Aurorów. To jest polecenie służbowe!
- Robisz mi takie świństwo po tylu latach przyjaźni?! - Hermiona nie kryła oburzenia.
- Nie mieszaj spraw służbowych z prywatnymi Granger – upomniał ją blondyn. - Świetnie Potter – skwitował - kobiety lubią takie przyjęcia, tańce, plotki , ale po cholerę ja mam tam iść?
- Zaproszenie jest dla dwóch osób – zauważył trafnie Harry.
- To daj Granger jakiegoś frajera, który będzie skakał z radości na tę propozycję!
- Decyzja już zapadła – brunet był nieugięty.
- Gdyby Ginny nie spodziewała się lada dzień dziecka przysięgam, że udusił bym cię gołymi rękami! - po tych słowach Malfoy wyszedł, głośno trzaskając drzwiami. Hermiona opadła na fotel znajdujący się przed biurkiem i popatrzyła zrozpaczona na swojego przyjaciela
- Dlaczego mi to robisz? - jęknęła. – Dobrze wiesz, że się nienawidzimy.
- Rozstaliście się ponad rok temu. Pora zakopać topór wojenny i wrócić do normalnego życia. Jesteście jak tykająca bomba, która lada dzień może wybuchnąć. Wzbudzacie niepokój wśród ludzi – Harry westchnął głośno. – Po prostu potraktuj to jako zadanie specjalne – Hermiona opuściła głowę, wzięła kilka głębokich oddechów, wstała i spojrzała przyjacielowi w oczy
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz – odwróciła się i wyszła bez słowa pożegnania cicho zamykając drzwi.

                                                                           ***
- Stary gdy zobaczyłem ten liścik to miałem ochotę go zamordować! - blondyn pociągnął porządny łyk Ognistej .
- Nie rozumiem co jest złego w balu charytatywnym? - Blaise utkwił pytające spojrzenie w swoim przyjacielu. - Pójdziesz tam, poznasz jakąś dziewczynę, potańczysz, zabawisz się. Może akurat coś z tego wyjdzie?
- Nie – warknął niezadowolony arystokrata. – Blaise ja po prostu nienawidzę bywać na takich przyjęciach, każdy się gapi, musisz słuchać różnych durnych historii i jeszcze udawać, że cię to interesuje. Specjalnie nie brałem stanowiska szefa żeby uniknąć tego czegoś! A teraz Potter mnie wysyła na bal charytatywny, który odbędzie się czternastego lutego! Rozumiesz?
- Yep – Blaise klepnął przyjacielsko blondyna w plecy – co dalej nie zmienia faktu, że możesz poznać jakąś laskę plusem jest to, że ten dzień to walentynki – Diabeł zatoczył ręką krąg w powietrzu – miłość krąży wokół nas – dodał ironicznie. - Od rozstania z Granger minął ponad rok, a ty żyjesz jak mnich w klasztorze. Praca, praca i praca... Smoku musisz z tym skończyć – Draco dopił zawartość szklanki i westchnął z irytacją.
- Widzisz Blaise jest jeden mały szczegół... Ja mam iść z Granger – blondyn skinął na kelnera aby im przyniósł jeszcze jedną butelkę. Na twarzy Zabiniego wymalowało się zaskoczenie.
- Żartujesz?
- Chciałbym.
- Ale... ale... - nagle Diabeł wybuchnął śmiechem – przecież... to będzie katastrofa – kolejna salwa śmiechu wydostała się z jego usta. Draco patrzył na przyjaciela i zastanawiał się czy przypadkiem ktoś mu nie dolał eliksiru rozweselającego do szklanki. Brunet postarał się opanować swój śmiech, złapał kilka głębokich oddechów i odchrząknął – Nie żebym coś miał do Granger i ciebie razem, ale odkąd się rozstaliście przebywanie z wami w jednym pomieszczeniu to nie jest najlepszy pomysł.
- Dzięki Blaise, cholernie mi pomogłeś – powiedział z rezygnacją w głosie Malfoy.
- Myślę, że to będzie ciekawe doświadczenie dla was obojga. Lepiej się napijmy – Zabini nalał bursztynowego płynu do dwóch szklanek i po chwili rozmowa została skierowana na inne tory.

                                                                            ***

- Tyle lat przyjaźni, tyle lat stałam za nim murem, a teraz tak mi się odwdzięcza?! - Hermiona wylewała swoją frustrację w obecności Pansy – A co ja mu takiego zrobiłam, że mnie wysyła na ten cholerny bal? I to z nim!
- Z kim? - zapytała zaskoczona Parkinson stawiając na stoliku butelkę wina i dwie lampki.
- Z Malfoy'em – mruknęła niezadowolona gryfonka. - Dlaczego nie wyśle go z kimś innym?
- Dlaczego go o to nie zapytasz?
- Pytałam! Powiedział, że jesteśmy jak tykająca bomba i, że trzeba coś z tym zrobić. A czy to moja wina? Czy to przeze mnie się rozstaliśmy?
- Wydaje mi się, że Potterowi nie chodzi o to czyja to była wina tylko o to jak sobie z tym radzicie – Pansy wzięła głęboki oddech – a wy sobie z tym nie radzicie i nie ma co się oszukiwać, że to zmierza ku lepszemu bo tak nie jest. Oboje podjęliście decyzję o rozstaniu tak?
- Tak – przytaknęła ochoczo Hermiona.
- Więc oboje powinniście się zachowywać jak dorośli, odpowiedzialni za swoje decyzje ludzie, a wy ciągle bawicie się w głupie podchody jak dzieci – skwitowała ślizgonka. - Wiesz co ja o tym myślę?
- Mhm – mruknęła cicho brązowooka.
- Że wy ciągle do siebie coś czujecie tylko jesteście uparci i zbyt dumni żeby się do tego przyznać!
- Malfoy nic do mnie nie czuje. Pewnie już zdążył przelecieć tuzin panienek – gryfonka upiła porządny łyk wina - i ten jego ironiczny uśmieszek na twarzy. Ugh!
- Nie dostrzegasz w nim żadnych pozytywnych cech?
- Jest inteligentny, zabawny, przystojny... Co to za głupie pytanie? – Pansy podniosła dłonie w geście obrony.
- Tak tylko pytałam – powiedziała spokojnie. Następnie otworzyła kalendarz leżący na stoliku i przebiegła wzrokiem po swoim grafiku - To co wpisać cię czternastego wieczorem?
- Tak – Hermiona westchnęła z rezygnacją – wymyśl coś eleganckiego i z klasą przecież będę towarzyszyć arystokracie – prychnęła jak kotka słysząc własne słowa. - Rozmawiałaś dzisiaj z Ginny? Jak ona się czuję?
- Rozwiązanie lada dzień. Harry z niecierpliwości przebiera nogami – powiedziała rozbawiona Pansy. Pozostała część wieczoru upłynęła na plotkach, śmiechu i winie.

                                                                          ***

Drzwi windy powoli się zamykały gdy nagle męski but pojawił się między nimi. Hermiona spojrzała na intruza i przeklęła swoje lenistwo. Do windy wsiadł właśnie Draco Malfoy ubrany w idealną, białą koszulę z podwiniętymi rękawami i granatowe jeansy. Włosy jak zawsze zmierzwione, na twarzy delikatny cień zarostu. Gryfonka poczuła jak robi jej się gorąco, a winda niebezpiecznie się kurczy.
- Cześć Granger – mruknął.
- Witaj Malfoy – odburknęła.

Winda ruszyła i powoli sunęli na sam szczyt budynku gdzie byli umówieni z Harrym. Blondyn wyciągnął rękę i nacisnął czerwony przycisk STOP.
- Co robisz? - zapytała zaskoczona dziewczyna.
- Chcę porozmawiać – opowiedział ze stoickim spokojem chłopak.
- Akurat teraz i w tym miejscu?
- Spieszysz się gdzieś?
- Wydawało mi się, że jedziemy do Harrego?
- Potter nie zając, nie ucieknie. Masz już sukienkę?
- Nie – warknęła zdenerwowana.
- Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę.
- Jasne! Twój smoking już zapewne się szyje? - blondyn klasnął z udawaną radością w ręce.
- Brawo!
- Bądź poważny Malfoy. Skoro już mnie tutaj zatrzymałeś to wyjaśnijmy sobie coś – powiedziała przeszywając go groźnym spojrzeniem.
- Zamieniam się w słuch.
- Podobno ludzie boją się z nami przebywać po tym jak... No wiesz...
- Rozstaliśmy się? - podsunął jej Draco.
- Tak właśnie. Ich obawy są dla mnie niezrozumiałe no ale cóż bywa i tak. Posłuchaj pokażmy im, że jesteśmy dorośli, poważni i nie mieszamy życia prywatnego z pracą. Po prostu pójdźmy na ten cholerny bal, zróbmy to co trzeba i miejmy to z głowy.
- Czytasz w moich myślach Granger.
- Na szczęście nie mam takich umiejętności bo zapewne już dawno bym osiwiała.
- Humorek widzę dopisuje? - blondyn wcisnął guzik i winda ponownie ruszyła. - Udana noc?
- Bardzo. A twoja?
- Moja również – winda się zatrzymała i drzwi się rozsunęły – Panie przodem – wykonał zapraszający gest ręką i przepuścił Hermionę w drzwiach. Gdy tak szła przed nim mógł swobodnie obserwować jej zgrabne, długie nogi i idealny tyłek. Natychmiast odgonił od siebie wspomnienia ich wspólnych nocy, gdy żaden skrawek materiału nie zakrywał jej pięknego ciała. Zapowiedzieli swoją wizytę u sekretarki i w milczeniu czekali na zaproszenie do środka co też po chwili nastąpiło.
- Jak tam wasze nastroje? Lepiej? - zagadnął ich na powitanie Harry wskazując miejsce do siedzenia.
- Tak – odpowiedzieli jednocześnie.
- To dobrze bo już potwierdziłem wasze przybycie. Chyba nie macie nic przeciwko?
- Skądże by znowu Potter – rzucił ironicznie Malfoy.
- Musicie zrozumieć, że to jest wasz obowiązek, a wasze życie prywatne nie może wpływać na jakość wykonywanej przez was pracy. Wasze drobne nieporozumienia...
- Na przykład wtedy gdy rzuciła za mną wazą na korytarzu, albo próbowała wypchnąć mnie przez okno? – przerwał mu blondyn.
- Malfoy – warknęła ostrzegawczo Hermiona.
- Tylko mu przypominam o naszych drobnych nieporozumieniach - wzruszył niewinnie ramionami. - Zresztą nieważne – machnął lekceważąco ręką - Granger jest tak bardzo podekscytowana tym przyjęciem, że nie mam serce jej rozczarować. Wprost nie możemy się go doczekać – Hermiona zacisnęła dłonie na poręczy fotela aż kostki jej zbielały, ostatkiem sił powstrzymywała się przed wybuchem złości.
- No widzisz Hermiono? Cieszę się, że jakoś się dogadaliście - gryfonka chciała coś powiedzieć, ale arystokrata nie pozwolił jej dojść do słowa.
- O tak Potter my też się cieszymy. No! - klepnął się w uda i wstał z fotela – na nas już czas. Chyba, że chcesz coś jeszcze nam powiedzieć?
- Nie. Rozwialiście moje obawy w zupełności więc możecie już iść – Harry podniósł się z fotela.
- To my idziemy, a ty Potter rządź tutaj dzielnie! – Draco pociągnął oniemiałą Hermionę za sobą. Gdy znaleźli się na korytarzu dziewczyna wyszarpnęła swoją rękę z metalowego uścisku.
- Czy ty zawsze musisz być taki... taki
- Wspaniały?
- Kretyn! Jesteś niemożliwy! Nie dałeś mi dojść do słowa! Chciałam mu wytłumaczyć
- Wytłumaczyć? - zapytał zaskoczony blondyn. - Tutaj nie ma nic do tłumaczenia, to co jest między nami zostaje między nami.
- Między nami nic nie ma – syknęła rozdrażniona gryfonka.
- No właśnie. Problem rozwiązany – lekkość i swoboda z jaką to powiedział były dla Hermiony irytujące. - Miłego dnia! - dorzucił na odchodne i ruszył w stronę windy.

                                                                          ***

Nie widziała go przez dwa dni co było jednocześnie przyjemne i irytujące. Ten człowiek budził w niej tyle skrajnych uczuć, że ciężko było sobie z nimi poradzić. Codziennie zastanawiała się jakim cudem kiedyś zostali parą? Zarzucała sobie głupotę, lekkomyślność, naiwność, a później przychodziła chwila wspomnień i w głębi duszy czuła, że to co było między nimi było dobre, trochę szalone, niepoprawne, ale mimo wszystko dobre... Właśnie relaksowała się przy lampce wina gdy dostała mag-maila

Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Przeczytaj dla własnego dobra!

Kupiłaś sukienkę?

Hermiona jęknęła zrezygnowana. Nigdy nie miała głowy do zakupów, a tym bardziej do kupowania sukienek na eleganckie wyjścia. Zostawiała tę drażniącą czynność na ostatnią chwilę co przysparzało jej jeszcze więcej kłopotów i stresu.

Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Fałszywa troska.

Czy ty myślisz, że ja mam sklerozę? Twoja fałszywa troska jest zbyteczna.


Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Złamane serce.

Dobrze wiem, że jeszcze nie masz sukienki. Najprawdopodobniej jutro będziesz biegać po sklepach z obłędem w oczach. Posądzanie mnie o fałszywą troskę złamało moje wrażliwe serce Granger!


Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Lekcja anatomii.

To ty w ogóle masz coś takiego jak serce?


Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Korepetycje z anatomii.

Jak chcesz Granger to mogę ci udzielić korepetycji z anatomii mojego ciała.

PS. Nie zakrztuś się winem jak odbierzesz paczkę.


Hermiona ledwie skończyła czytać, a do okna zastukała sowa z paczką. Dziewczyna szybko ją odebrała i rozpakowała. Jej oczy ujrzały piękną, czerwoną suknię. Delikatnie wyjęła ją z pudełka i przyłożyła do swojej sylwetki. Idealna, kobieca i taka elegancka.

Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Gust.

Piękna suknia. Czuję się zakłopotana.

PS. Za korepetycje podziękuję, z moją wiedzą jest wszystko w porządku.


Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Czas spać.

Idź spać Granger bo nawet sukienka jutro nie pomoże jak się nie wyśpisz.
Miłych koszmarów.

Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Dobranoc.

Dziękuję i nawzajem.



Blondyn zamknął swojego mag-topa i położył się do łóżka. Uśmiechał się na myśl o sprawionym kobiecie prezencie. Gdy byli razem Granger zawsze miała problem z kupieniem sukienki dlatego on wyręczał ją z tej czynności i sprawiał prezenty niespodzianki. Draco bardzo lubił obdarowywać bliskich prezentami, obserwować ich reakcje, radość pomieszaną z zaskoczeniem. Westchnął głośno na te wspomnienia. Może Blaise ma rację ? Może powinien zacząć się umawiać z dziewczynami? W końcu na brak powodzenie nigdy nie mógł narzekać, ale tutaj nie chodziło o powodzenie tutaj chodziło o Granger, która była inna niż pozostałe dziewczyny. - Wyjątkowa – szepnął sam do siebie i z tą myślą zasnął.

                                                                             ***

Wszedł po kamiennych schodkach, wyciągnął rękę i zapukał trzy razy.
- Otwarte! - usłyszał głos brązowookiej. Nacisnął klamkę i pchnął lekko drzwi, które ustąpiły pod naporem jego ciała. Hermiona stała w hallu zapinając perłowego, małego kolczyka. Odwróciła się w stronę przybyłego blondyna. - Jak wyglądam? - zapytała lekko zdenerwowana.
- No cóż... Pięknie Granger – z piersi Hermiony wydobyło się westchnienie ulgi.
- Dzięki. Pansy bardzo się starała.
- Ja tylko dobrałam makijaż, uczesanie i biżuterię! – głos dobiegał z pobliskiej kuchni, po chwili ślizgonka pojawiła się z kufrem w ręku. – Cześć Draco – rzuciła przyjaźnie w stronę blondyna.
- Witaj Pan – odpowiedział równie uprzejmie mężczyzna lecz zaraz powrócił wzrokiem w stronę gryfonki, która stała w pięknej czerwonej sukience. Gorset idealnie opinał jej biust i szczupłą talię, muślinowy materiał delikatnie rozszerzał się ku dołowi, a długi rozporek, który kończył się w połowie uda odsłaniał zgrabną kobiecą nogę. Całość dopełniał elegancki, gładki hiszpański kok oraz ciemny makijaż, który delikatnie przydymiał kocie oczy panny Granger. Blondyn wyrwał się z letargu i odchrząknął – idziemy? - zapytał.
- Jasne. Pansy podwieźć cię? - Hermiona popatrzyła błagalnym wzrokiem w stronę ślizgonki.
- Nie – odparła – bawcie dobrze – posłała im przyjazne uśmiechy i wyszła. Draco zdjął płaszcz z wieszaka i pomógł go założyć brązowookiej, otworzył drzwi i wskazał jej stojącą limuzynę.
- No proszę – mruknęła gryfonka.
- Jak już mamy się tam pojawić to z klasą – odpowiedział również niezadowolony blondyn. Hermiona obserwowała ukradkiem blondyna i musiała sama przed sobą przyznać, że czas nie odebrał mu ani urody, ani pewności siebie, ani tego czaru, który wokół siebie roztaczał. Elegancji arystokracie nigdy nie brakowało, ale smoking dodawał mu powagi. Po krótkiej podróży w czasie, której każde z nich było pogrążone swoimi myślami znaleźli się w ogromnym gmachu Ministerstwa Magii otoczeni innymi eleganckimi parami. Blondyn podał gryfonce swoje ramię, które delikatnie ujęła i ruszyli razem do Sali Balowej wzbudzając niemałe zainteresowanie wśród obecnych tam osób. Minister powitał wszystkich zgromadzonych i rozpoczął oficjalną przemowę.
- Nienawidzę takich imprez – mruknął niezadowolony blondyn. - Nudni ludzie i nudne przemówienia.
- Miałeś ciekawsze plany na ten wieczór? - zagadnęła Hermiona.
- To znaczy?
- No wiesz Malfoy – ściszyła swój głos bo ich rozmowa zaczęła wzbudzać zainteresowanie – dzisiaj są walentynki, chyba mi nie powiesz, że nie miałeś żadnych szalonych planów z jakąś kobietą? - Draco popatrzył uważnie na dziewczynę.
- Być może cię zaskoczę Granger ale nie miałem żadnych planów. Jak natomiast przyjął tą przykrą wiadomość o balu twój facet? - Hermiona postanowiła zachować zimną krew i spojrzała blondynowi prosto w jego stalowo – szare tęczówki.
- Bez większych emocji – zawiesiła swój głos na chwilę obserwując reakcję blondyna, którego oczy znacznie pociemniały – bo go nie mam. - Po sali rozległy się brawa, które przerwały tę sympatyczną rozmowę.
- Idę po coś do picia – mruknął zdawkowo Malfoy i ruszył do drink baru. „Granger nie ma faceta” pomyślał i poczuł niewysłowioną ulgę, która go zirytowała bo w końcu co go to obchodzi? Wziął dla siebie szklankę Ognistej z lodem, a dla swojej partnerki czerwone martini. Odszukał ją wzrokiem w tłumie, stała i wysłuchiwała wywodu kandydata na zastępcę ministra. Draco poczuł ukłucie zazdrości, facet wyraźnie miał jakieś ukryte zamiary wobec dziewczyny. Arystokrata poczuł się w obowiązku wkroczyć do akcji.
- Szukałem cię po całej sali – wymruczał jej do ucha gdy się znalazł tuż za Hermioną – możesz następnym razem nie znikać bez słowa? - podał jej drinka i wyciągnął rękę do ciemnowłosego mężczyzny – Witaj Sebastianie – nastąpił męski uścisk, któremu Hermiona przypatrywała się z zaciekawieniem.
- Właśnie proponowałem pannie Granger taniec – głos bruneta był wyniosły i spokojny.
- Tak? - zapytał zaskoczony blondyn i odruchowo położył swoją dłoń na plecach zdezorientowanej gryfonki – No cóż muszę cię nieco rozczarować bo pierwszy taniec jest zarezerwowany dla mnie. Wybaczysz nam? – odstawił ich napoje na pobliski stolik i poprowadził Hermionę na parkiet gdzie zaczęli się poruszać w rytm muzyki.
- Co ty robisz? - syknęła oburzona gryfonka.
- Ratuję twój tyłek Granger – mruknął i delikatnie obrócił partnerkę.
- Przed czym?!
- Daj spokój to notoryczny podrywacz – odpowiedział spokojnie Malfoy – złamałby ci serce.
- Tak jak ty to zrobiłeś? - blondyn chciał odpowiedzieć, ale dziewczyna mu przerwała – Nie ważne, zapomnij o tym co powiedziałam.
- Nie zapomnę bo nie złamałem ci serca. Oboje podjęliśmy decyzję o rozstaniu – kolejny obrót – chciałaś zaczekać z zakładaniem rodziny Granger – przyciągnął ją bliżej siebie tak, że czuł każdy centymetr jej ciała i każde drgnięcie – nie pamiętasz?
- Mieliśmy inne priorytety – odburknęła.
- Być może – szepnął jej do ucha – ale moim zamiarem nie było łamanie twojego serca – muzyka ucichła i zeszli z parkietu. Draco popatrzył na osoby wokół i westchnął - Chodźmy coś wypić na trzeźwo nie wytrzymam tego towarzystwa do północy – mruknął rozdrażniony – w dodatku ta cholerna mucha mnie drażni – Hermiona parsknęła śmiechem, dobrze pamiętała, że blondyn nigdy nie zakładał krawata ani muchy. Dzisiaj o dziwo zrobił wyjątek
- Dlaczego ją założyłeś? To nie w twoim stylu.
- Kolejne głupia zachcianka Pottera – syknął. – Muszę się w końcu zbuntować bo się rozszalał z tymi poleceniami jak pijany chochlik w kapuście – Hermiona pokręciła głową z dezaprobatą i podążyła razem z nim w stronę baru gdzie zamówili kolejny raz to samo. Spokojnie rozmawiali na neutralne tematy co było dla nich nowym doświadczeniem po roku nieustannych podchodów i kłótni o byle co.
- Draco Malfoy? - usłyszeli kobiecy głos za plecami ślizgona gdzie stała szczupła, wysoka blondynka.
- W czym mogę pani pomóc? - zagadnął zaintrygowany arystokrata po czym posłał swój czarujący uśmiech w stronę rozmówczyni. Hermiona nie skomentowała jego zachowania, ale poczuła ukłucie zazdrości.
- Nazywam się Amanda Tenson – kobieta uśmiechnęła się zalotnie – mój ojciec chciałby z panem zamienić kilka słów – wskazała na mężczyznę w średnim wieku siedzącego przy jednym z kilkudziesięciu okrągłych stolików.
- Oczywiście – Draco popatrzył na gryfonkę i dostrzegł na jej twarzy cień zazdrości – Granger pozwolisz?
- Jasne – odparła pozornie beztrosko brązowooka – idź – sama odwróciła się i podążyła w stronę toalety gdzie przypudrowała nos, wzięła kilka głębokich oddechów i wyszła z dumnie uniesioną głową. Resztę wieczoru spędzili osobno, celowo robiąc sobie na złość. Rozmawiali i tańczyli z różnymi kobietami i mężczyznami wzbudzając w sobie nawzajem zazdrość. Gdy bal dobiegł końca oboje odetchnęli z ulgą.
- Nigdy więcej – warknął zmęczony blondyn siedząc w limuzynie.
- Chyba nie możesz narzekać na nudę tego wieczoru? Amanda skrupulatnie dotrzymywała ci towarzystwa – zauważyła złośliwie Hermiona. Malfoy popatrzył na nią zaskoczony.
- Jesteś zazdrosna Granger? - parsknął śmiechem.
- Ja? Nigdy - powiedziała obojętnym tonem gryfonka.
- Ty nie byłaś lepsza! Sebastian nie odstępował cię na krok. Mały, wredny....
- Wystarczy! – krzyknęła oburzona dziewczyna. - Nie możesz obrażać kogo ci się podoba!
- Mogę gdy wiem jaki ten ktoś jest – syknął po czym zbliżył się bardzo blisko jej twarzy i spojrzał w jej brązowe oczy – to nie jest dobry wybór Granger – zgarnął opuszkiem palca nieistniejący pyłek z jej skroni. Hermiona nerwowo przełknęła ślinę tak bardzo chciała pocałunku, tak bardzo jej tego brakowało, ale przed oczami stanęła jej szczupła, blondynka i chęć pocałowania Malfoy'a nieco osłabła.
- Ciebie też stać na coś lepszego niż ta Amanda – mruknęła cicho. Draco uśmiechnął się lekko rozbawiony jej uwagą.
- Wiem – szepnął tuż przy jej twarzy – dlatego odrzuciłem jej niemoralną propozycję – Hermionie lekko drgnęły usta blondyn zaśmiał się rozbawiony jej reakcją. - Nic nie poradzę Granger, że tak działam na kobiety – limuzyna zatrzymała się pod domem gryfonki. Draco wysiadł i odprowadził ją pod same drzwi.
- Nie było tak źle...
- Jak na naszą dwójkę – dokończyła za niego Hermiona. Oboje głośno się roześmieli. Hermiona popatrzyła na arystokratę i przygryzła wargę.
- Wyczyszczę suknię i oddam...
- Przestań – przerwał jej blondyn – to prezent.
- Bez okazji?
- Przyjmijmy, że na walentynki.
- Nie spodziewałam się – powiedziała zakłopotana – ja niestety nic dla ciebie nie mam.
- Wydaje mi się, że jest coś co mógłbym dostać – mruknął podsuwając się niebezpiecznie blisko, serce Hermiony zaczęło bić niebezpiecznie szybko.
- Co takiego? - zapytała szeptem nie chcąc zmącić tej chwili.
- Nie rzucaj we mnie różnymi przedmiotami – podsunął się jeszcze bliżej – i nie rób takiej zbolałej miny na mój widok – ich usta dzieliły centymetry – dasz radę? - Hermiona oblizała odruchowo wargi.
- Myślę, że tak – po czym szybko wycisnęła na jego ustach przelotnego buziaka i odwróciła się aby uciec za drzwi, ale blondyn był szybszy, złapał delikatnie jej ramię i odwrócił ją do siebie. Ujął delikatnie jej podbródek i zaczął delikatnie muskać jej usta czekając na reakcję dziewczyny, która ochoczo odpowiedziała na tą delikatną pieszczotę. Pocałunek się pogłębiał, był przesycony namiętnością i tęsknotą. Draco przygarnął ją do siebie i objął mocno, poczuł jak drży na całym ciele. Niechętnie oderwał się od jej malinowych ust.
- Jest ci zimno ? - zapytał z troską.
- Jest luty – zauważył rzeczowo Hermiona, Malfoy uśmiechnął się szeroko
- Masz rację. Lepiej będzie jak pójdziesz do domu – powoli wypuścił ją ze swoich objęć, otworzył przed nią drzwi i zaprosił gestem do środka – Zmykaj Granger zanim zmienię zdanie – dodał z przebiegłym uśmiechem. Hermiona głośno westchnęła
- To był miły wieczór – dodała niepewnym głosem.
- Tak – powiedział przeciągle – najmilszy od roku. - Hermiona zniknęła za zamkniętymi drzwiami, a on udał się do swojej limuzyny. - Kto wie może jeszcze podziękuję Potterowi? - zapytał sam siebie jadąc do swojego mieszkania.

                                                                            ***

Dźwięk mag-fona obudził ją z przyjemnego snu, w którym ona i Malfoy robili różne, niegrzeczne rzeczy. Uśmiechnęła się na wspomnienie jej sennych fantazji. Dźwięk jednak nie dawał spokoju i w końcu otworzyła zaspane oczy.
- Halo – mruknęła do telefonu.
- Ginny urodziła! - po drugiej stronie Harry mało co nie eksplodował ze szczęścia. Hermiona gwałtownie poderwała się z łóżka.
- Kiedy? - zapytała już zupełnie przytomna.
- Dzisiaj rano! Mamy syna! - ekscytacja przyjaciela udzieliła się także jej radośnie zapiszczała do telefonu.
- Merlinie tak się cieszę! Gratuluję! A jak się czuje Ginny?
- Dobrze! Możesz nas śmiało odwiedzić.
- Naprawdę? - zapytała rozczulona zaproszeniem.
- Jasne – potwierdził Harry – przy okazji opowiesz jak było na balu. To do zobaczenia! - rozłączył się. Przez te kilka minut Hermiona zupełnie zapomniała o balu, Malfoy'u i ich kłótniach. Jej najlepsza przyjaciółka właśnie została mamą, Hermiona czuła się taka dumna i szczęśliwa. Pospiesznie wzięła prysznic, ubrała się, spakowała przygotowany prezent i ruszyła do szpitala gdzie znajdowała się Ginny i Harry.

                                                                           ***

Gdy przyszedł do sali zauważył promieniejącą szczęściem Ginny oraz dumnego Pottera. Tworzyli razem taki piękny, radosny obrazek, o którym on zawsze marzył.
- Gratulacje – powiedział radośnie przekraczając próg sali szpitalnej. Wtedy zauważył też ją jak siedzi w fotelu obok szpitalnego łóżka i trzyma w ramionach małe zawiniątko, od niej również promieniało szczęście. Niesamowite. Podniosła głowę i spojrzała oczami pełnymi nadziei.
- Cześć Draco – jej głos był łagodny i spokojny.
- Hej – uśmiechnął się niepewnie.
- Nie bój się Draco – zagadnęła Ginny – możesz podejść bliżej – blondyn położył przyniesione prezenty i stanął bliżej Hermiony, która tuliła małego syna Pottera. Malfoy poczuł nieprzeniknioną falę nadziei, że jeszcze nie wszystko jest stracone, że oni też będą mogli kiedyś stworzyć taki obrazek.
- Musze powiedzieć, że wyszedł wam znakomicie – powiedział pełen podziwu co rozbawiło dumnych rodziców.
- Staraliśmy się – odparł zadowolony Harry. – Skoro jesteście tutaj razem to może opowiecie jak było na balu? Nie rzucaliście w siebie ciężkimi przedmiotami? Żadnych uszczerbków na zdrowiu czy też publicznych kłótni?
- Harry... - upomniała go rudowłosa. Hermiona wstała i delikatnie oddała małe zawiniątko Ginny, która z kolei popatrzyła na Dracona i zadała mu pytanie
- Chcesz go potrzymać? - blondyn się zawahał. - Spróbuj - Ginny ostrożnie oddała swojego synka w silne ręce Malfoy'a.
- Jest taki malutki, lekki – powiedział zaskoczony Draco – taki...
- Cudowny? - podsunęła mu Hermiona, która ze wzruszeniem obserwowała jak mężczyzna trzyma dziecko. Poczuła ukłucie żalu, że rok temu zrezygnowała z założenia rodziny, że wybrała inną drogę.
- Tak. Cudowny – przytaknął Malfoy. Spojrzał jeszcze raz na malca i oddał go Ginny. Harry odchrząknął znacząco – tak wiem Potter chodzi ci o bal. Może niech Granger powie jak było?
- Było... nie najgorzej – zaczęła niepewnie Hermiona – ludzie bardziej lub mniej ciekawi – Draco uśmiechnął się ironicznie – ogólnie było znośnie.
- Draco? - zagadnął Harry.
- Dla mnie było nudno i jedyną rzeczą utrzymującą mnie przy życiu podczas tego balu było pilnowanie Granger gdyż jej uroda wzbudziła niemałe zainteresowanie wśród obecnych tam mężczyzn – powiedział spoglądając odważnie gryfonce w oczy.
- Malfoy – upomniała go Hermiona.
- Daj mi dokończyć dobrze? Otóż Potter – blondyn zawiesił swój głos i wziął głęboki oddech - Granger jest najpiękniejszą kobietą na ziemi z czego zdawałem sobie sprawę już dawno temu, ale dopiero wczoraj zrozumiałem, że jest ona jedyną kobietą, z którą ja mogę spędzić życie. - Draco spojrzał z nadzieją w czekoladowe oczy gryfonki - Czy możemy znowu tworzyć normalny związek Granger? - Hermiona nie odpowiedziała tylko rzuciła mu się w ramiona i złożyła pełen miłości pocałunek.
- Kocham cię – szepnęła wzruszona.
- Ja ciebie też – mruknął. - I chce najszybciej jak to możliwe mieć takie dziecko – ruchem głowy wskazał małe zawiniątko leżące w ramionach Ginny. Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
- Doskonale.
- To my nie będziemy dłużej przeszkadzać – powiedział Draco do państwa Potterów. – Wy cieszcie się swoim szczęściem, a my idziemy cieszyć się naszym szczęściem bo mieliśmy długi okres przerwy – po tych słowach pożegnali się i wyszli wpół objęci obdzielając wszystkie mijane osoby radosnymi uśmiechami.


- Nie wierzę – mruknęła zaskoczona Ginny.
- A ja wierzę – powiedział zadowolony Harry – ich powrót do siebie był tylko kwestią czasu, a ten bal doskonałą okazją aby pozwolić im to zrozumieć...

                                                                         ***