Powoli ogarniam bałagan. Cieszę się, że wróciłam :)
pozdrawiam
pola
PS. Prośby o przesłanie opowiadań w wersji PDF na razie nie są realizowane. Za utrudnienia przepraszam.
Miłego czytania!
- Jeżeli to – wskazał ruchem głowy
leżący na stole list – ujrzy światło dzienne... popłyniesz –
stwierdził chłodnym głosem blondyn.
- Wiem - mruknął zrezygnowany
brunet. Ostatnio życie dawało mu nieźle w kość, do tego stopnia,
że już zdążył zapomnieć o tej przykrej sprawie. Niestety
najwyraźniej ona ciągle o niej pamiętała. Podniósł się z
fotela i podszedł do okna. Na zewnątrz panował przyjemny dla oczu
mrok, niebo było usiane gwiazdami. Uśmiechnął się delikatnie sam
do siebie. - Gdy obejmowałem ten urząd myślałem, że życie
będzie łatwiejsze, że nadszedł w końcu czas na zmiany -
westchnął przeciągle – dlaczego wszystko się musiało tak
cholernie skomplikować? - odwrócił się z tym pytaniem w stronę
swojego towarzysza, który spokojnie palił papierosa. Na jego twarzy
zagościł ironiczny grymas.
- Weź się w garść Potter –
mruknął i wypuścił dym ze swoich ust. - Skomplikowało się bo
nie potrafiłeś utrzymać ptaszka w spodniach – ponownie zaciągnął
się papierosem nie zwracając uwagi na piorunujące spojrzenie
bruneta. - To nie koniec świata – dodał po chwili. - Pokonałeś
Czarnego Pana. Żyjesz. Siedzimy w tym – zatoczył ręką krąg w
powietrzu – pięknym gabinecie. I myślisz, że teraz nastąpi
koniec? Przez jeden głupi list? - wyrzucił niedopałek do stojącej
na biurku popielniczki i podszedł do stojącego mężczyzny stając
naprzeciwko niego.
- Nie jestem cudotwórcą – oznajmił
spokojnie czarnowłosy. Blondyn przewrócił teatralnie oczami i
pokręcił głową.
- Serio? - zapytał z nutką kpiny w
głosie. - Jakoś tego do tej pory nie zauważyłem.
- Nie czas na żarty Malfoy – odparł
ponuro Harry.
- Nie po to narażałem swoje życie
szpiegując dla Zakonu – odparł twardo arystokrata. - Nie po to
prawie umarłem żebyś ty się teraz poddał Potter – warknął z
irytacją w głosie. - Gdzie twoja wola walki? - mężczyzna z blizną
na czole nie odpowiedział na to pytanie. - Tylko ona może pomóc
ogarnąć tę sytuację. Wszyscy o tym dobrze wiemy – kontynuował
niewzruszony Malfoy.
- Chcesz mi powiedzieć, – przerwał
mu Harry - że w całym Ministerstwie nie ma ani jednej osoby równie
dobrej jak ona? - w jego głosie słychać było niedowierzanie.
- Po prostu ściągnij ją tu z
powrotem – odparł cicho blondyn.
- Jak?! Malfoy! Od roku czasu nie
odpisuje na moje listy, nie odpowiada na moje telefony. Ona odeszła!
- uderzył pięścią w parapet okienny, aż stojąca doniczka
odpowiedziała z głośnym brzękiem. Wokół bruneta roztaczała się
nerwowa aura. Wyminął stojącego ślizgona i zaczął krążyć po
swoim gabinecie.
- Dziwisz się jej? - zapytał
spoglądając przez ramię. Kolejny raz odpowiedziała mu cisza. - No
właśnie... Na Salazara Potter! - warknął z furią blondyn, który
był zmęczony już całą tą sytuacją – mówimy o Granger! Ona
ci zawsze pomoże – ostatnie zdanie powiedział w taki sposób
jakby to była najbardziej oczywista rzecz na tym globie.
- Wyślij po nią swoich najlepszych
aurorów – mruknął zrezygnowany Harry.
- W końcu zaczynasz nosić spodnie -
ślizgoński grymas znów zagościł na przystojnej twarzy blondyna.
***
Hermiona stała przed lustrem w
eleganckiej sukience. Czekała na ten wieczór bardzo długo.
Pierwsza randka od zerwania zaręczyn. W żołądku pojawiło się
przyjemne łaskotanie. Wszystko było idealnie zaplanowane, dopięte
na ostatni guzik. Uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie na
myśl, że ta perfekcja to ostatnia rzecz jaka pozostała jej po
pracy w Ministerstwie. Bardzo szybko odgoniła od siebie wszelkie
wspomnienia z tamtych czasów. Usłyszała dzwonek do drzwi i lekko
drgnęła. Zerknęła na zegarek, który wskazywał kwadrans przed
dwudziestą pierwszą.
- Dziwne – mruknęła sama do
siebie. - Byliśmy umówienia na dwudziestą pierwszą – ruszyła
otworzyć drzwi.
- Dobry wieczór – powiedział
wysoki mężczyzna, który ani trochę nie przypominał mężczyzny,
z którym była umówiona.
- Dobry wieczór – odparła nieco
zaintrygowana gryfonka. - Mogę w czymś pomóc?
- Pan Minister chce się z panią
zobaczyć – powiedział oficjalnym tonem auror. - Natychmiast –
dodał z naciskiem. Hermiona stała z szeroko otwartymi oczami jednak
po chwili otrząsnęła się z szoku, odchrząknęła i popatrzyła
wyniośle na stojącego przed nią mężczyznę oraz jego towarzyszy,
których w pierwszej chwili nie zauważyła.
- Obawiam się, że ta wizyta może
poczekać – odparła chłodno zamierzając zamknąć drzwi, ale
mężczyzna był szybszy i zablokował je stopą.
- Niech mi pani nie utrudnia zadania i
nie każe stosować środków przymusu. Proszę. – Hermiona
popatrzyła uważnie na aurorów. Jej twarz ukazywała, że w jej
głowie toczy się zacięta walka dotycząca tego co powinna w tej
chwili zrobić. Harry do niej pisał i dzwonił, ale ona ciągle go
ignorowała. Być może chce sprawdzić co u niej? Ale dlaczego na
Gordryka wysłał po nią aż trzech aurorów? Przewróciła
teatralnie oczami. Malfoy i te jego „śmieszne” pomysły. Wzięła,
leżącą na komodzie, torebkę i z niezadowoloną miną wyszła ze
swojego mieszkania. Pod kamienicą czekał na nich czarny samochód z
przyciemnionymi szybami. Bez słowa wsiadła do środka i po chwili
ruszyli do Ministerstwa. Brązowooka doskonale znała tę drogę i
każdy mijany szczegół. Nim się obejrzała znaleźli się przed potężnym gmachem. - Pan Minister czeka na panią...
- Wiem gdzie na mnie czeka –
przerwała oschle i ruszyła po krętych schodach, ale aurorzy nie
odstępowali jej na krok. Obecność Hermiony wywołała lekkie
poruszenie wśród pracujących do późna pracowników. To miejsce
nigdy nie spało. Tutaj ciągle się coś działo. Hermiona wyczuła
unoszące się w powietrzu nerwowe nastroje. Coś było na rzeczy...
- Widzę Granger, że w nowej pracy
nie obowiązuje cię dress code? - usłyszała za sobą ten dobrze
znany, lekko ochrypnięty, kpiący ton głosu. Przystanęła i w tej
samej chwili zrozumiała jak bardzo jej strój nie pasuje do tego
miejsca. Mała, czarna, dopasowana sukienka z odkrytymi ramionami.
Wysokie szpilki, mocny makijaż... Chrzanić to! Przecież wybierała
się na randkę, a nie na herbatkę do Ministra Magii. Odwróciła
się i zobaczyła przystojnego, świetnie wyglądającego blondyna,
który nonszalancko opierał się o ścianę. Obserwował ją spod
przymrużonych powiek jednocześnie paląc papierosa. Tylko on mógł
sobie na to pozwolić w całym Ministerstwie .
- Wyobraź sobie Malfoy, że odkąd
tutaj nie pracuję mam coś takiego jak życie osobiste –
powiedziała to z przesadną słodkością co wywołało na jego
twarzy grymas rozbawienia. - Najwyraźniej ty nie wiesz co to jest
skoro przerywasz chwile mojego spokoju – dodała już nieco
ostrzej. Malfoy skinął na swoich aurorów dając im znak, że mogą
ich zostawić samych.
- Skąd pomysł, że to właśnie ja?
Wyglądam na Ministra Magii? - gryfonka prychnęła i oparła swoje
dłonie, z idealnie pomalowanymi paznokciami, na biodrach.
- Jesteś szefem aurorów. Tylko ty
mogłeś przygotować mi taką delegację.
- Chciałem cię powitać z honorami –
powiedział jednocześnie odrywając się od ściany i podchodząc do
niej sprężystym krokiem. Gryfonka zanotowała w głowie, że Malfoy
przez ten rok nic się nie zmienił. No może lekko zapuścił włosy,
które teraz były w lekkim nieładzie. Buty robione na miarę,
doskonale skrojone spodnie, koszula z podwiniętymi rękawami i
rozpiętym górnym guzikiem. Wyglądał jakby nad czymś intensywnie
pracował. Hermiona delikatnie wciągnęła powietrze nosem i poczuła
dobrze znanych zapach jego perfum.
- Skończyłaś? - zapytał swoim
niskim, seksownym głosem, na który zapewne wyrwał niejedną
sekretarkę.
- Co takiego? - zapytała spoglądając
w jego stalowe tęczówki. Była jedną z nielicznych, która miała
odwagę patrzeć mu prosto w oczy. Nigdy tego jej nie mówił, ale
bardzo w niej to cenił.
- Moją analizę – odparł stojąc przed nią. On również dyskretnie dokonał swojej i stwierdził, że
wygląda tak samo jak rok temu. Co prawda schudła i, niektóre kości
delikatnie odznaczały się pod jej skórą, ale reszta pozostała na
swoim miejscu. Uśmiechnął się delikatnie ponieważ nie usłyszał
od niej żadnej zaczepnej odpowiedzi. - Skoro pierwsze uprzejmości
mamy już za sobą - gestem dłoni wskazał czekającą na nich windę
- chodźmy. - Gdy wsiedli stanął za nią. W milczeniu przemierzali
kolejne piętra potężnego budynku. Blondyn nachylił się nad
brązowooką - Potter usycha z tęsknoty za tobą – szepnął
jednocześnie owiewając skórę jej karku ciepłym oddechem.
Hermiona w duchu zgrzytnęła zębami trochę ze złości, trochę z
niemocy. Malfoy zawsze albo ją wkurzał, albo ją rozbawiał, albo
jej imponował, albo ją podrywał. Taki urok pracy z nim.
- A ty? - zapytała patrząc prosto
przed siebie. Blondyn był lekko zaskoczony jej pytaniem, ale szybko
się zreflektował.
- Cóż... Gdy cię ujrzałem mój
świat ponownie nabrał tysiąca barw – odparł z nutką kpiny w
głosie. Hermiona nie zdążyła się odciąć ponieważ dzwonek
oznajmił im, że dojechali na właściwe piętro. Drzwi windy
rozsunęły się z cichym szelestem i stanęli przed drzwiami, na
których widniał napis.
MINISTER MAGII
HARRY POTTER
Hermiona stała chwilę wpatrując się
w ten napis. Draco czekał cierpliwie nie chcąc przerywać jej tej
chwili. Być może wymieniali między sobą uszczypliwości, ale w
głębi ducha wiedział, że powrót tutaj nie był dla niej łatwy,
a to co ją czeka za tymi drzwiami... Cóż... To też nie będzie
łatwe. Gdy zauważył, że gryfonka podnosi rękę by zapukać
przewrócił oczami i rzekł nieco rozbawionym tonem.
- Serio Granger? - po czym bez pukania
czy jakiegokolwiek wahania otworzył drzwi i pchnął je mocno. Harry
Potter stał na środku ogromnego pokoju spoglądając spokojnie w
stronę swojego gościa.
- Witaj Herm – powiedział łagodnie
i gestem wskazał stojący fotel.
***
- Rozumiem, że on zostaje? - zapytała
z myślą o Malfoy'u.
- Granger – warknął nieco urażony
blondyn – bo jeszcze pomyślę, że nie lubisz naszych trójkącików.
- Odpalił kolejnego papierosa, a machnięciem różdżki przywołał
trzy szklanki napełnione Ognistą. - Chyba muszę zadbać o ciebie
sam, bo gospodarz zapomniał o dobrych manierach. - Harry siedział
pogrążony w myślach. Hermiona czuła, że to nie jest zwykła
przyjacielska wizyta. Zerknęła na zegarek i zauważyła, że jest
spóźniona dopiero pięć minut. Jeżeli chce zdążyć musi czym
prędzej zakończyć to miłe posiedzenie.
- Po co... - zaczęła, ale Potter jej
przerwał.
- Nie odpowiadasz na moje listy. Nie
odbierasz gdy dzwonię – zaczął z nutą żalu w głosie. Hermiona
przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech.
- Oczekujesz wyjaśnień? - zapytała
oschle. Doskonale wiedziała, że ta rozmowa nie zmierza w pożądanym
kierunku.
- Nie... Oczekuję odrobiny
zrozumienia – powiedział to tak cicho, że niemal bezgłośnie.
Brunet spojrzał w jej duże, brązowe oczy i dostrzegł w nich ból.
Tak bardzo brakowało mu jej obecności, pomocy, dobrego słowa a
czasem krytyki. Brakowało mu jej przyjaźni. Blondyn przypatrywał
się w milczeniu całej tej sytuacji spokojnie paląc papierosa.
Dostrzegł, że postać gryfonki się lekko spięła.
- Harry przespałeś się z inną
kobietą – przypomniała mu chłodno brązowowłosa. - Zdradziłeś
swoją żonę, a ja musiałam to zatuszować. Wbiłam nóż w plecy
Ginny, która jest moją najlepszą przyjaciółką – jej głos
przybierał na sile.
- Dobrze wiesz, że żałuję tego co
zrobiłem – bronił się brunet.
- Być może, ale fakt jest faktem.
- Byłaś... Jesteś moją najlepszą
przyjaciółką! Dlaczego próbujesz to zniszczyć?
- Próbuję się odnaleźć w nowej
roli – warknęła wściekła. - W roli zdrajcy!
- Och... - mruknął nieoczekiwanie
Malfoy – to nie jest takie trudne. Z czasem się o tym zapomina. Ja
zdradziłem swojego ojca i matkę w imię waszych wzniosłych
ideałów. - Hermiona obdarzyła go piorunującym spojrzeniem.
- Wywiozłam tę kobietę na drugi
koniec świata, dałam jej nową tożsamość! Zrobiłam to co
chciałeś! Posprzątałam cały ten cholerny bałagan! W imię
czego?!
- No nie wiem Granger... Uratowałaś
jego małżeństwo? - zapytał jakby od niechcenia blondyn.
- Ty jednak jesteś nienormalny
Malfoy. Tracę czas na rozmowę z wami.
- Pierwszą sesję terapeutyczną dla
par uważam za zakończoną – powiedział z przekąsem były
ślizgon po czym pociągnął duży łyk bursztynowego napoju. -
Dobrze wiesz Granger, że postąpiłaś słusznie. Takie coś się
czuje. Przyznaj to! Czujesz wewnątrz siebie, że decyzja była
słuszna. To cię tak denerwuje. Przestań to w sobie dusić.
- Dzięki Malfoy za złote rady, ale
ich nie potrzebuję. Przez was straciłam ochotę na dzisiejszą
kolację – wyjęła pergamin z torebki i napisała krótką
wiadomość. Nawet nie siliła się na rozmowę z umówionym
mężczyzną. Ten budynek niszczył jej życie osobiste.
- Umawiasz się z kimś? - brązowooka
poderwała wzrok i spojrzała prosto w zielone tęczówki, w których
dostrzegła zwykłą, przyjacielską troskę.
- Tak... Mój narzeczony mnie zostawił
jeśli nie pamiętasz – dodała nieco zgryźliwie.
- Pamiętam.
- Cóż jeśli to wszystko –
podniosła się powoli z krzesła, a Harry wstał razem z nią –
chciałabym już wrócić do siebie.
- Oczywiście nie będziemy cię
zatrzymywać – głos Harrego był przepełniony smutkiem i goryczą.
- Och na Salazara! - warknął
zirytowany blondyn
- Draco... - zaczął ostrzegawczo
mężczyzna z blizną. - Nie chcę jej stracić kolejny raz.
- Potter jesteś Ministrem Magii do
cholery! Na przyjacielską herbatkę umówicie się kiedy indziej.
Siadaj Granger – ton głosy blondyna dał jej do zrozumienia, że
nie przyjmie on sprzeciwu. Spojrzała na niego wojowniczo, ale jego
wzrok niemal przybił ją do fotela. - Oboje zachowujecie się jak
dzieci – fuknął z naganą w głosie. - Jestem szefem aurorów –
przypomniał im. - I nie jesteśmy tutaj żeby sobie ckliwie
powspominać stare dzieje. Na to przyjdzie czas później - po tych
słowach podał jej kopertę. Zobaczył jej pytający wzrok - Otwórz
i zobacz jaką dostaliśmy niespodziankę dzisiaj wieczorem –
przytrzymał jednak kopertę i powiedział dobitnie - Zanim zaczniesz
znowu ubolewać nad swoją niedolą przypomnę ci Granger, że nie po
to wygraliśmy wojnę, nie po to uratowałem ci życie, żebyśmy za
trzy tygodnie przegrali głosowanie w Radzie jak to gówno wypłynie
na wierzch. Czy tylko ja tutaj jestem dorosły do cholery?
- Nie – mruknęła na wpół
wkurzona na wpół zaciekawiona. Wyjęła list z koperty i szybko
przebiegła wzrokiem po literach. Na jej twarzy pojawiła się cała
paleta emocji, ale ostatecznie stanęło na złości. Listy od byłych
kochanek nigdy nie wywoływały radości. - Skąd to masz?
- No nie wiem... Może sowa
przyniosła? - Hermiona zgrzytnęła zębami. Ten blondyn naprawdę
zaczynał ją wkurzać.
- Herm... - przerwał im brunet –
jeśli nie chcesz nam pomagać to nie musisz. - brązowooka
zmarszczyła brwi intensywnie nad czymś myśląc. Malfoy niemal
widział jak trybiki w jej głowie obracają się w zwariowanym
tempie. Tego było im trzeba.
- Malfoy ma rację – stwierdziła po
chwili gryfonka za co została obdarzona spojrzeniem w stylu „No co
ty nie powiesz?” - Za trzy tygodnie głosowanie w Radzie, jeżeli
to wypłynie na wierzch – popatrzyła z przerażeniem w oczach -
Harry nie zostanie ponownie wybrany. Sprawdziłeś ten list? Jest
autentyczny? - pytania były skierowane do blondyna, który odpalił
kolejnego papierosa.
- Granger... a jak myślisz do
cholery? Jest autentyczny! - palcami przeczesał włosy. - Jesteśmy
w trakcie szukania całej tej Aleyny, ale jest naprawdę ciężko.
- Trzeba było od razu wyczyścić jej
pamięć – powiedziała sucho. - Ale ja oczywiście musiałam
posłuchać twojej prośby Harry! I teraz mamy to na co zasłużyliśmy
od samego początku! To – podniosła rękę z kartką pergaminu
zapełnioną drobnym pismem - nie może wyjść poza drzwi tego
gabinetu. Musimy znaleźć tę dziewczynę i zrobić w końcu to co
trzeba!
- Ledwo wróciła i już się rządzi
– burknął blondyn i przybrał obrażoną minę. Hermiona
popatrzyła na niego z politowaniem.
- Czasami mam ochotę cię zabić –
stwierdziła.
- Serio? To tak samo jak ja ciebie.
***
Poprzednia noc jak i kilka
wcześniejszych były bardzo burzliwe dla całej trójki, ale
Hermiona znowu czuła, że żyje. Na początku tej sprawy obiecała
sobie, że jest ona ostatnią, którą załatwi. Jednak zaczynała
mieć co do tego poważne wątpliwości. Ta praca ją kręciła,
adrenalina jaką w niej wyzwalała była jej motorem napędowym.
Czuła się jak ryba w wodzie. W głębi serca musiała przyznać, że
tęskniła za tym miejscem i za ludźmi, z którymi pracowała.
Cholera tęskniła nawet za tym przeklętym Malfoy'em, który tak
potrafił uprzykrzyć jej życie, a jednocześnie rozbawić do łez.
Między nimi czuć było nić porozumienia widoczną nie tylko dla
tej dwójki. Z trudem uświadomiła sobie, że zaczyna traktować go
jak przyjaciela. Tego wrześniowego dnia obudziło ją mocne
łomotanie do drzwi. Podniosła się zaspana z łóżka i
przecierając oczy ruszyła w kierunku natarczywego odgłosu. Nie patrząc na to, że ma na
sobie tylko krótkie spodenki i podkoszulek przekręciła zasuwę i
otworzyła. W progu stał blondyn ubrany w granatowe jeansy, szarą
koszulkę i skórzaną kurtkę. W ręku trzymał dwa kubki, znad których unosiła się para. Najwidoczniej nie spał od co najmniej
godziny.
- Dzień dobry słoneczko! - zaczął
radośnie z grymasem na twarzy, który miał chyba przypominać
uśmiech. - Muszę ci przypominać Granger, że znowu pracujesz dla
Ministerstwa?
- Nie – odburknęła i odsunęła
się jednocześnie zapraszając go do środka. Malfoy spojrzał
mimowolnie na jej długie, smukłe, opalone nogi i poczuł, że krew
zaczyna mu szybciej krążyć. Praca z Granger miała dużo plusów,
zdecydowanie zapowiadał się ciekawy dzień. - Która godzina? -
zapytała Hermiona, kierując swoje kroki do łazienki.
- Szósta! Masz kwadrans na zebranie
się i ruszamy na wycieczkę! - krzyknął w kierunku łazienki, po
czym rozsiadł się wygodnie na kuchennym krześle i wyjął
dzisiejszą gazetę. Usłyszał szum lejącej się wody i mimowolnie
w jego wyobraźni zagościł obraz nagiej Granger stojącej pod
prysznicem. Potrząsnął głową jakby to mogło pomóc mu odgonić
te dziwne myśli. Zdecydowanie zbyt dawno miał jakąś kobietę w
łóżku. Rozejrzał się po przestronnym mieszkaniu urządzonym w
nowoczesnym stylu. Było tak poukładane jak jego właścicielka.
Kilkanaście półek dźwigało ciężar książek. Pojawienie się
gryfonki przerwało jego przemyślenia. Miała na sobie czarne
dopasowane spodnie i białą koszulę, którą właśnie zapinała
nieświadomie ukazując mu swój koronkowy biustonosz. Tym razem na
jego twarzy zagościł prawdziwy grymas zadowolenia.
- Dlaczego się szczerzysz? - zapytała
nieoczekiwanie.
- Nigdy przedtem nie ubierałaś się
przy mnie – Hermiona zamrugała ze zdziwienia oczami. Po czym
włożyła koszulę w spodnie i zapięła pasek.
- Przedtem byłam zaręczona. Poza tym
wcale się nie ubierałam przy tobie tylko zapinałam koszulę. Ty za
to nigdy nie witałeś mnie rano kawą. Coś mnie ominęło Malfoy?
Przeszedłeś jaką ewolucję?
- Przedtem miałaś narzeczonego.
Teraz mogę sobie odbić wszystkie te chwile, w których miałem
na to ochotę – brązowooka poczuła, że odjęło jej mowę. Czy
on próbuje ją poderwać? - Jedziemy? - zapytał zanim zdążyła
cokolwiek z siebie wydusić. Skinęła jedynie głową i ruszyli ku
drzwiom – Weź płaszcz, póki co jest chłodno – oznajmił
mężczyzna.
Poranek faktycznie okazał się
wyjątkowo chłodny, po ciele gryfonki przeszedł delikatny dreszcz.
Malfoy nonszalancko otworzył przed nią drzwi w swoim samochodzie.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? -
zapytała stojąc przed nim. Popatrzył na nią uważnie i delikatnie
się uśmiechnął.
- Od czasu do czasu, z tej tęsknoty,
sprawdzałem co u ciebie – puścił jej oko, podał kubek kawy i
delikatnie skinął głową dając jej do zrozumienia, że czeka aż
wsiądzie.
- Kto ci kazał? - zapytała siedząc
już w samochodzie. Popatrzył na nią kątem oka i uśmiechnął się
pod nosem. Chyba naprawdę za nią tęsknił.
- Czy to ważne? - odbił pałeczkę.
- Dla mnie tak.
- Czasem Potter. Czasem ja sam – nie
odpowiedziała. Blondyn nie naciskał, wiedział, że w jej przypadku
to nic nie pomoże.
- Dokąd jedziemy? - zapytała chcąc
zmienić temat. Pociągnęła spory łyk kawy i poczuła, że znowu
wraca do żywych. Mocna, czarna i przede wszystkim słodka, taką
kawę mógł przynieść tylko Malfoy.
- Podczas gdy ty spałaś niczym
księżniczka ja zdołałem sprawdzić gdzie mieszka nasza
„koleżanka”.
- Jakim cudem udało ci się to
zrobić? - gryfonka nie kryła zaskoczenia. Od tygodnia próbowali ją
odnaleźć, czas uciekał nieubłaganie. Osobiście sprawdziła
miejsce, w którym wtedy umieściła dziewczynę, ale okazało się,
że ktoś złamał bariery i mieszkanie jest puste. Aurorzy ciągle
prowadzili bezskuteczne poszukiwania, aż w końcu ich szef wziął
sprawy w swoje ręce.
- Trochę czarnej magii – mruknął
cicho jednocześnie zerkając w lusterko i skręcając w lewo.
Blondyn pewnie prowadził samochód i tylko dlatego Hermiona zgadzała
się na ich wspólne wycieczki, których podczas pracy mieli całkiem
sporo.
- Używanie czarnej magii jest
zabronione – przypomniała mu jakby była jego nauczycielką. On
zacmokał tylko w usta kręcąc przy tym głową.
- Jestem szefem aurorów.
- To nie upoważnia cię do...
- Czyżby? - przerwał jej. - To
upoważnia mnie do wielu rzeczy, o których nawet nie masz pojęcia
Granger.
- Po co my to w ogóle robimy? - to
pytanie wisiało w powietrzu od tygodnia, odkąd ponownie zaczęli
razem pracować. Doskonale wiedział, że w końcu je zada.
- To to znaczy co? - chciał mieć
pewność, że myślą o tym samym.
- Po co pracujemy w Ministerstwie?
Przecież ta praca nigdy się nie kończy, nie mamy własnego życia.
Nie mamy normalnego domu z ogródkiem i rodziny. Nic nie mamy tylko
tę cholerną pracę. Kiedy ostatnio spałeś z jakąś kobietą? -
przygotował sobie w głowie całkiem dobrą formułkę o wzniosłych
ideałach, służbie innym, lepszym świecie, ale pytanie o to kiedy
ostatni raz spał z kobietą wybiło go z rytmu.
- To jakaś propozycja? - jego lewa
brew uniosła się nieco wyżej. Hermiona spojrzała na niego
zaskoczona.
- Nie... to znaczy – zaczęła się
plątać. - Nie o to mi chodziło! Dobrze o tym wiesz.
- Nie rozumiem Granger dlaczego
rozmowa o seksie tak bardzo cię peszy? Za każdym razem jest tak
samo – widząc, że chce coś dopowiedzieć ubiegł ją – ale
odpowiem na twoje pytanie. Trzy miesiące temu. - Hermiona
wytrzeszczyła oczy w zdumieniu. Musieli mieć niezłe piekło w
Ministerstwie skoro Malfoy przez tyle miesięcy żył w celibacie. -
A ty? Kiedy ostatnio jakiś facet zaciągnął cię do łóżka? -
coraz bardziej zaczynała mu się podobać ta konwersacja. W końcu jakaś
przyjemna odskocznia od dręczącego ich od tygodnia problemu.
- Nie pamiętam, ale ostatnią moją
szansę zmarnowało pojawienie się twoich aurorów – w jej głosie
dało się słyszeć lekkie rozżalenie.
- Och przepraszam – odparł udając
wielką skruchę. - Postaram się to ci wynagrodzić osobiście –
jego głos był niski i seksowny. Hermiona poczuła przyjemne ciepło
w brzuchu za co skarciła się w myślach. Odwróciła głowę w jego
kierunku i pogroziła palcem.
- Takie poczucie humoru możesz mieć
tylko ty!
- Wyluzuj Granger.
- Mhm – mruknęła.
- Pół ministerstwa o tym marzy, ale
nie to nie. Nie będę się narzucał – wzruszył ramionami i
skupił się na drodze. Gryfonka pokręciła z niedowierzaniem głową
i roześmiała się. Pierwszy raz od tygodnia miała powód do
śmiechu. Po godzinie jazdy i gorącej dyskusji na temat tego kto za
tym wszystkim stoi, zaparkowali samochód przed jednorodzinnym domem.
- Jesteś pewien, że to tu? -
zapytała. Odpowiedziało jej pojedyncze skinienie głowy. - Ja będę
mówiła. Ty tylko stój. – powiedziała ostrzegawczym tonem.
Blondyn nie przytaknął ani nie zaprzeczył po prostu wysiadł z
samochodu. Stali ramię w ramię przed zamkniętymi drzwiami. Jedna
ręka Malfoy'a spoczywała w kieszeni gdzie trzymał różdżkę w
pogotowiu. Bardzo mu się nie podobała cała ta sprawa i to, że
wypłynęła tuż przed kolejnymi wyborami. Nawet ślepy dostrzegłby
w tym wszystkim spisek. Po dłuższej chwili głośnego łomotania w
drzwi w końcu ktoś je otworzył. Hermiona ujrzała ponownie
kobietę, którą rok temu tak starannie ukryła przed całym czarodziejskim światem. Kochanka Pottera. Kto by pomyślał.
- Mogłabym się silić na słowa
wstępu czy coś w tym stylu, ale chyba wiesz po co tu jesteśmy? -
zapytała chłodnym, wyniosłym tonem panna Granger. Czarnowłosa
kobieta spoglądała chwilę na dwójkę niezapowiedzianych gości.
- Przyszliśmy sprawdzić czy dom jest
bezpieczny. Chcesz się spotkać z Ministrem Magii. Wpuścisz nas do
środka czy mamy wejść siłą? - warknął z irytacją w głosie
blondyn. Na twarzy kobiety pojawił się cień nadziei, odeszła na
bok dzięki czemu oni mogli wejść. Będąc już w środku Draco
wyjął różdżkę i prześwietlił dom. Nie znalazł niczego
godnego jego uwagi. Dla bezpieczeństwa rzucił zaklęcie
wyciszające. - Accio różdżka –
po chwili w jego dłoni znajdowała się różdżka brunetki. - To
dla pewności – rzucił od niechcenia – a teraz sobie
porozmawiamy.
- Miałaś wszystko żeby żyć z dala
od Harrego i jego żony! Po jaką cholerę wróciłaś?! Ostrzegałam
cię, że gdy to zrobisz twoje życie zawiśnie na włosku i ja będę
pierwszą żeby ten włos odciąć – warknęła wściekle Hermiona.
Jej oczy odzwierciedlały stan jej duszy, która teraz była
wzburzona niczym morze podczas sztormu.
- To nie jest tak jak myślicie! -
krzyknęła zrozpaczona kobieta, a po jej policzkach popłynęły łzy.
- A jak?! - wrzasnęła Hermiona. -
Puściłaś się z Ministrem Magii i liczyłaś na sławę i
oklaski?! - drobne dłonie gryfonki zacisnęły się na szacie
brunetki i mocno potrząsnęły przestraszoną kobietą.
- Granger – głos Malfoy'a
przypomniał jej po co tu przyjechali. Wzięła głęboki wdech i
puściła jej szaty. - Złóż pani jedną z twoich niepowtarzalnych
propozycji. Myślę, że na pewno się na coś zgodzi.
- Czego chcesz Aleyna? Pieniędzy?
Domu? Stanowiska?
- Wy nic nie rozumiecie... - zaczęła
ponownie.
- Zadałam ci pytanie! Czego. Chcesz.
- Spotkać się z nim! - krzyknęła
brunetka. Draco nieoczekiwanie parsknął rozbawiony. Odwrócił się
i podszedł blisko do kobiety. Aleyna poruszyła się nerwowo, powoli
zaczynała dostrzegać w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła.
- Słuchaj no – wymierzył w nią
różdżką – zarówno ja jak i Granger staramy się być dla
ciebie mili. Bzyknęłaś się z nim. Rozumiem. Chwila zapomnienia i
stało się, ale na tym twoja bajka się kończy – syknął
złowrogo. - Musisz być szalona wysyłając do niego listy miłosne
z prośbą o spotkanie – Aleyna wciąż wyglądała na osłupiałą.
Hermiona postanowiła zabrać głos.
- Wiesz co się stanie gdy twój
mały, brudny sekret wyjdzie na jaw? Pamiętasz jak rok temu ci
mówiłam, że nie znajdziesz nigdzie pracy? To jest nic w porównaniu
z tym na co jestem gotowa teraz. Przeklnę całą twoją rodzinę.
Ludzie nie dadzą ci spokoju. Wszędzie będziesz wytykana palcami -
brunetka nieoczekiwanie wybuchnęła śmiechem. Westchnęła.
- Wiedziałam, że tak będzie. Nie
chcę pieniędzy, domu ani żadnego stanowiska – popatrzyła zimno
na swoich niechcianych gości. - Chcę się z nim spotkać. Sama.
Ostatni raz.
- Spotkałaś się z nim raz –
syknęła Hermiona. - O raz za dużo.
- Orbis – mruknął
niemal bezgłośnie blondyn, a świetliste promienie spętały
Aleyne.
- Co robisz?! - krzyknęła
przerażona.
- Granger chciała ci wyczyścić
pamięć. Ja osobiście uważam, że najlepiej cię zabić.
- Nie zrobisz tego...
- Byłem Śmierciożercą. Nie takich
jak ty zabijałem – usiadł naprzeciwko niej i zaczął się bawić
różdżką. Oboje chwilę milczeli. Hermiona w ciszy przyglądała
się całej tej sytuacji. Nagle Draco wstał – Cóż żałuję, że
nie mogliśmy się dogadać w żaden inny sposób – podniósł
różdżkę
- Zaczekaj! Ja naprawdę go kocham!
- O w to nie wątpię – brązowooka
uśmiechnęła się złośliwie.
- Jeżeli wam powiem co takiego
naprawdę się stało... Umrę.
- I tak umrzesz więc jeżeli go tak
bardzo kochasz przynajmniej zrób coś dobrego, bo póki co to go
niszczysz – wtrącił się Malfoy.
- Chciałam mu to powiedzieć
osobiście, żeby wiedział jak bardzo chciałam go chronić. Od
zawsze mi się podobał. W czasie wojny bardzo się do siebie
zbliżyliśmy. Gdy został Ministrem Magii po jakimś czasie wszędzie
krążyły plotki o kryzysie w ich małżeństwie, nigdy jednak nie
mogłam dostać się blisko niego bo zawsze miał szereg ochrony.
Chciałam go tylko pocieszyć. Pewnego dnia gdy ty byłeś w jakiejś
delegacji – ruchem głowy wskazała na blondyna – przyszedł do
mnie facet, który powiedział, że tego wieczoru ochrony nie będzie.
Harry będzie sam. Nie wiem skąd wiedział, że jestem w nim
zakochana. W każdym razie... udało mi się z nim spotkać. Później
jeszcze kilka razy. Spaliśmy ze sobą tylko raz. Ten mężczyzna
obiecał mi, że gdy wszystko pójdzie po jego myśli... Gdy opowiem
wszystkim co między nami zaszło... Pokażę wspomnienia... Harry do
mnie wróci... Ale ja nie chcę niszczyć mu życia. Chciałam się
spotkać i tylko go ostrzec. Proszę powiedzcie mu, że go kocham.
- Co to za facet? - zapytała
obojętnym tonem brązowooka. Po twarzy brunetki zaczęły spływać
łzy. Wzięła głęboki oddech i obdarzyła ich błagalnym
spojrzeniem.
- To był Lockhart Pete... - nie
dokończyła bo z jej ust zaczęła płynąć krew a ciało wpadło w
potężne konwulsje. Po chwili wszystko ucichło, a oczy Aleyny były
martwe.
- Skurwysyn rzucił na nią klątwę –
zauważył chłodno Draco. - Wszystko zaplanował. Teraz wystartuje w
wyborach i całemu światu obwieści ten romans.
- Nie zrobi tego. Nie ma dowodów bo
nie wiedział, że Aleyna naprawdę kocha Harrego i zechce go
chronić. Myślał, że zrobi wszystko co jej skaże, a ona tak
doskonale się przed nim ukryła.
- Taa...
- Ale – dodała po chwili milczenia
gryfonka – prześwietl go. Może ma jakiś brudny sekret, który
można wykorzystać przed głosowaniem.
Gdy wyszli na dwór słońce
opromieniło ich twarze. Draco przeciągnął się i zapalił
papierosa.
- Piękny dzień – powiedział i
wypuścił dym.
- Idealny żeby zniszczyć komuś
życie – odburknęła Hermiona. Podczas drogi powrotnej każde z
nich było pogrążone we własnych myślach. - Masz wyrzuty? -
zapytała przerywając ciszę. Blondyn zerknął na nią przelotnie.
- Niby dlaczego?
- Ona nie żyje.
- Ona mało co nie zniszczyła
małżeństwa twoich przyjaciół – przypomniał jej. - O mały
włos nie zniszczyła tego co razem z wielkim trudem zbudowaliśmy.
Stworzyliśmy na nowo Ministerstwo Magii. Gdy byłem torturowany
przysiągłem sobie, że zrobię wszystko żeby ten świat był
lepszy. To jest możliwe, ale tylko ze Złotym Chłopcem.
Postąpiliśmy słusznie. Nikt jej nie zabił. Umarła sama.
Popełniła samobójstwo w imię niespełnionej miłości. Znasz
kogoś kto nie popełnia błędów?
- Nie...
- Potter popełnił jeden, ale zrobił
też dużo dobrego. Naprawdę kocha Ginny. Sprawa jest zamknięta.
Jedziemy się odmeldować a później Granger zabieram cię na drinka
– Hermiona uśmiechnęła się zadowolona. Tego jej było trzeba.
***
- Załatwione – powiedział stojący
w progu Malfoy. Obiecał Hermionie, że nie będzie wspominał o
ostatnich słowach kobiety. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Harry
popatrzył na niego znad sterty dokumentów. Blondyn miał
nieodgadnięty wyraz twarzy. - Idziemy z Granger na drinka. Chcesz
iść z nami? - zapytał podchodząc bliżej biurka.
- Jak za starych czasów? - na twarzy
bruneta pojawił się delikatny uśmiech.
- Dokładnie tak.
- Dziękuję. – Harry sięgnął po
kolejny dokument. Draco wzruszył ramionami i ruszył do wyjścia. -
Bawcie się dobrze
- Potter?
- Tak?
- Ona wróci... Czuję to – rzucił
na odchodnym i zamknął za sobą drzwi.
22 DNI PÓŹNIEJ
- Zabije ją! Przysięgam! –
wrzasnął wściekły blondyn przyglądając się zostawionej, na
jego biurku, kartce papieru. Z impetem wypadł ze swojego gabinetu i
ruszył jak burza przez korytarz pełen ludzi. Bez pukania otworzył
drzwi do sali narad, w której również była wypełniona pomimo
tego, że było już po dwudziestej drugiej. Potter wygrał
głosowanie w Radzie. Ludzie z zapałem zabrali się do pracy.
Najwyraźniej ktoś tego zapału miał za dużo i zapędził się za
daleko - Wszyscy wychodzą. Oprócz ciebie Granger – syknął
złowrogo. Jego stalowe tęczówki utkwione były w jednej osobie,
która teraz nie kryła zaskoczenia.
- Coś się stało? - zapytała z
nieukrywaną troską w głosie Hermiona.
- Powiedz mi Granger czy twój mózg
został uszkodzony?
- Nie rozumiem o co ci chodzi Malfoy –
spojrzała mu prosto w oczy. Tak niedawno wróciła do pracy, a już
zapowiadała się wielka kłótnia. Jego stalowe tęczówki były
ciemniejsze niż zwykle. To nie wróżyło niczego dobrego.
Podchodził do niej powoli jak drapieżnik do swojej ofiary.
Dziewczyna odruchowo zaczęła się cofać, ale napotkała opór w
postaci ściany. Blondyn uśmiechnął się pod nosem. Stanął
bardzo blisko niej opierając swoje ręce po obu stronach jej głowy.
- Jestem dla ciebie miły –
stwierdził dobitnie. Gryfonka pomyślała, że faktycznie tak jest.
Codziennie przychodzi po nią do domu z kawą. Odwozi po pracy.
Odprowadza z baru. - Myślałem, że to w jakiś sposób docenisz!
Wpisałem ci ten cholerny, roczny urlop zdrowotny żebyś mogła tu
wrócić i z powrotem telepać całym Ministerstwem, ale mną
Granger... I moim działem – dodał przez zaciśnięte zęby -
kierować nie będziesz!
- Chodzi ci o nowy regulamin? -
zapytała cicho i niepewnie. Przygryzła dolną wargę. Malfoy
przeklął w duchu. Dlaczego ona ciągle siedzi w jego głowie?
- Tak – warknął wściekle. -
Chodzi o nowy regulamin, a szczególnie o punkt jedenasty, literę C!
Zacytuję ci nawet gdybyś nie pamiętała! „Każdy urzędnik
wyższego stopnia ma obowiązek nosić stój służbowy składający
się z bla, bla, bla” Czy ty mnie Granger widziałaś kiedyś w
krawacie? Już nie wspomnę o tym kategorycznym zakazie palenia,
który jest jednym, wielkim nonsensem!
- Och daj spokój – zaczęła i
uśmiechnęła się przymilnie – to tylko kilka drobnych poprawek.
Naprawdę jako szanujący się szef aurorów powinieneś nosić
elegancką koszulę z krawatem, a nie podwiniętymi rękawami. Co do
zakazu palenia...
- Daruj sobie – wpadł jej w zdanie.
Próbowała go podejść psychologicznie, ale blondyn nie był na
tyle głupi żeby się dać na to nabrać. - Zmień te kretyńskie
zapisy dopóki Potter niczego nie podpisał.
Hermiona wzięła głęboki wdech, ale
to był błąd. Zapach Malfoy'a podrażnił jej wyobraźnię. Dopiero
teraz poczuła jakie ciepło od niego bije i jak blisko niej stoi. W
zasadzie był jedynym mężczyzną, który w ostatnim czasie sobie na
to pozwalał. Odchrząknęła.
- Dopiero co wygraliśmy głosowanie w
Radzie. Nie masz przypadkiem czegoś do zrobienia? To nasza kolejna
kadencja więc może zajął byś się czymś pożytecznym?
- W tym momencie nie mogę zająć się
niczym ponieważ jestem na ciebie tak wściekły, że jedyne na co
mam ochotę to udusić cię gołymi rękami! - tę interesującą
wymianę zdań przerwało ciche pukanie. - Czego?! - warknął
blondyn nie odsuwając się od gryfonki nawet na milimetr.
- Szefie? - usłyszeli za swoimi
plecami nieśmiałe pytanie. - Melduję, że pan Minister jest gotowy
do przelotu.
- Dziękuję Inan. Zaraz przyjdę –
chłopak zniknął równie szybko jak się pojawił. Draco oderwał
dłonie od ściany dzięki czemu uwolnił brązowooką z pułapki. -
Wrócimy do tej rozmowy Granger.
- Jak się przelecisz to może twój
umysł się oczyści! - krzyknęła gdy był już przy drzwiach. -
Podobno to pomaga!
***
- Widziałeś projekt regulaminu? -
zapytał niby od niechcenia lecący blisko bruneta Draco. Minister
Magii odbywał swój inauguracyjny przelot nad miastem. To była
Potterowska tradycja. Harry uśmiechnął się i popatrzył z
rozbawieniem na swojego towarzysza.
- Zabolało?
- Podpiszesz?
- Ona lubi gdy wszystko jest w
idealnym porządku. Wiedziałeś o tym od dawna Draco. Ginny chce jej
kupić kota do towarzystwa... Merlinie jak to dobrze, że wszystko
się ułożyło
- Jej nie trzeba kota – warknął
blondyn. - Jej trzeba faceta, który wybije jej te durne pomysły z
głowy. Inaczej wszystkich nas nakręci i będziemy chodzić jak w
szwajcarskim zegarku, łącznie z tobą Potter.
- To na co czekasz Draco?
- Mam jej znaleźć faceta?
Oszalałeś?!
- Dobrze wiesz o czym mówię. Między
wami coś jest... To czuć – odparł tajemniczo Harry po czym
roześmiał się radośnie i lekko przyspieszył na swojej
Błyskawicy.
***
Wilgotne jeszcze po prysznicu włosy
delikatnie spływały na jej plecy. Czerwone wino wywoływało
przyjemne mrowienie na języku. Hermiona siedziała zapatrzona w
ogień tańczący w kominku. Obok niej na podłodze leżał projekt
regulaminu. Co jakiś czas zerkała na niego zastanawiając się czy
faktycznie dobrze zrobiła wprowadzając poprawki. Może nie powinna
ulegać natarczywym żądaniom Malfoy'a? Jej rozważania przerwało
pukanie do drzwi. Brązowooka zerknęła na zegarek, który
pokazywał, że jest grubo po północy. Ponowny łomot zmusił ją
do wstania z podłogi i otworzenia drzwi natrętowi.
- Zaskoczyłem cię Granger? - w
progu stał blondyn, a jego przyjemny, męski zapach unosił się
dookoła. Hermiona przewróciła oczami.
- Przyszedłeś przeprosić? - jej
brwi uniosły się do góry. Draco bez zaproszenia wszedł do
mieszkania. Gryfonka zamknęła zaraz za nim drzwi. Odwracając się
natrafiła na twardą, męską klatkę. Stał tuż za nią.
- Raczej wrócić do poprzedniej
rozmowy – wyszeptał patrząc jej prosto w oczy. - Dlaczego robisz
mi na złość?
- Nie robię... - zaczęła nerwowo
się tłumaczyć Hermiona. Jego palce delikatnie ujęły jej
podbródek i uniosły go lekko do góry.
- Znasz mnie. Wiesz co lubię, a czego
nie – jego oczy wpatrywały się intensywnie w jej czekoladowe
tęczówki. Kobieta nerwowo oblizała usta, czuła, że zaczyna jej
się robić gorąco. - Nie prowokuj mnie Granger – wymruczał
zmysłowo. - Odkąd wróciłaś celowo robisz mi na złość i
zwracasz na siebie moją uwagę – delikatnie odgarnął jej włosy
z ramienia. - Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu Hermiono. - Czy
on właśnie wypowiedział jej imię? I to w taki specyficzny
sposób... Gryfonka zdusiła w sobie jęk rozkoszy. - No dalej...
powiedz mi o co ci chodzi? Czego ode mnie chcesz? - wyszeptał jej do
ucha. Jego ciepły oddech na jej skórze wywołał przyjemny dreszcz.
- Ni.. Niczego – powiedziała
niepewnie brązowooka.
- Lubisz czuć przewagę nade mną? -
ponowny szept sprawił, że zakręciło jej się w głowie. - Kręci
cię to?
- Nie – zaprzeczyła stanowczo.
Draco uśmiechnął się sam do siebie. Chuchnął delikatnie na jej
nagą szyję i zobaczył jak drży. - Zmieniłam ten cholerny
regulamin – warknęła. Draco popatrzył na jej przymknięte
powieki, piersi unoszące się w szybkim oddechu i nie zastanawiając
się przywarł ustami do jej malinowych warg. Hermiona jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki odpowiedziała na jego
pocałunek. Ręce blondyna wyznaczały na jej ciele palącą ścieżkę.
Gryfonka jęknęła przeciągle gdy jego kciuki zaczęły drażnić
przez materiał koszulki nocnej jej wrażliwe piersi. Przejechał językiem po jej szyi zatrzymując się przy uchu i
delikatnie przygryzł jego płatek.
- Jeżeli chcesz przerwać... To w tym
momencie – jego głos był ochrypnięty z podniecenia. Hermiona
otworzyła swoje duże, czekoladowe oczy, które teraz były zasnute
delikatną mgłą.
- Nie przestawaj – wyszeptała
jednocześnie sięgając do paska w jego spodniach. Draco mocno
złapał ją za biodra i posadził na skraju komody stojącej obok
drzwi. Delikatnie zsunął z niej koronkowe figi i dłonią drażnił
jej uda. Jego usta pieściły jej szyję przyprawiając Hermionę o
przyjemne dreszcze. Sprawne palce blondyna odnalazły najbardziej
strategiczny punkt jej ciała i zaczęły słodkie tortury. Jej
głośne westchnienia przemieszane z jękami były niczym
najpiękniejsza muzyka dla jego uszu. Widząc, że Hermiona jest na
skraju rozkoszy jednym ruchem pozbawił się bokserek. Nie
przerywając pieszczot wyszeptał do jej ucha.
- Jesteś gotowa? - Hermiona czuła,
że zaraz zabraknie jej tchu. Z trudem wydusiła z siebie króciutkie
„tak”. - Spójrz mi w oczy Granger – wymruczał. - Chcę żebyś
mi w nie patrzyła – Gryfonka podniosła na niego swoje spojrzenie
i uczepiła się jego stalowych tęczówek jakby były jej deską
ratunku. Wszedł w nią sprawnym ruchem wydzierając z jej gardła
głośny okrzyk. Była dla niego idealna. Jego pchnięcia były
powolne, ale stanowcze. Ciągle patrzył jej w oczy, z których
czytał jak z otwartej księgi. Doskonale wiedział, że balansuje na
krawędzi. Jego dłonie pieściły idealne piersi kobiety. Oddech
Hermiony przyspieszył, a delikatne dłonie mocno zacisnęły się na
jego ramionach.
- Malfoy... - w tym momencie jej
spojrzenie błagało o więcej. Blondyn przyspieszył aż po chwili
znaleźli się na samym szczycie i rozpadli na tysiąc kawałków.
Gdy ich oddechy wróciły do normy, a świat przestał wirować Draco
odezwał się pierwszy.
- Jesteś tak irytująca, a zarazem
tak cholernie pociągająca... Dlaczego tak długo z tym zwlekaliśmy?
- Doprawdy nie wiem dlaczego pan tak
długo czekał z jakimkolwiek działaniem panie Malfoy – wymruczała
niczym zadowolona kotka. Blondyn pochylił się i złożył kolejny
pocałunek na malinowych ustach.
- Co na to regulamin panno Granger? -
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, w tej chwili regulamin był
ostatnią rzeczą o której myślała. Westchnęła głośno nie
kryjąc satysfakcji.
- To będzie nasz mały sekret –
odpowiedziała zalotnie. Jak się później okazało ich wspólnych
sekretów z nocy na noc znacznie przybywało. Oboje nie zdawali sobie
sprawy jak bardzo na to czekali.