czwartek, 20 lutego 2014

nice surprise XXIII (ostatni)

Nie wiem czy śmiać się czy płakać? 29 komentarzy pod przedostatnim rozdziałem nice surprise. W mojej głowie rodzi się dwa pytania. 1. Czy inne rozdziały były aż tak kiepskie, że nie mają tylu komentarzy? 2. Czy wizja uśmiercenia Hermiony spowodowała, że ktoś więcej (niż moi stali komentatorzy, którym BARDZO dziękuję) postanowił coś napisać? 
Wstawiam ostatni rozdział tego opowiadania. Mam problemy z komputerem i nie wiem kiedy pojawi się coś nowego i czy w ogóle się coś pojawi. Cierpliwi niech zaglądają niecierpliwi cóż... Nikogo nie można do niczego zmuszać :)
Bardzo dziękuję tym, którzy towarzyszyli mi od samego początku. Dziękuję także tym, którzy komentowali - bez Was zapewne przestałabym pisać w połowie :)
Za to, że byliście, jesteście i mam nadzieję będziecie - DZIĘKUJĘ
Trochę szkoda mi rozstawać się z tym opowiadaniem, ale cóż... Nic nie trwa wiecznie :)
pozdrawiam 
pola


"Pojęcie szczęścia mieści się w jednym słowie - 'Ty'"

- Jest pan pewien? - głos kobiety był spokojny. - Zastosowaliśmy zaklęcia kamuflujące aby można było rozpoznać twarz.
- Tak jestem pewien. To nie ona - powiedział, a uczucie ogromnej ulgi ogarnęło jego ciało. W duszy jednak nadal krył się niepokój, ponieważ zostało jeszcze wiele innych ciał. Czas się dłużył nieubłaganie, minuty wydawały się być godzinami. Draco krążył po całym polu poszukując Hermiony. Stracił tyle czasu, tak wiele razy mógł powiedzieć ile dla niego znaczy, jak ważną częścią życia jest dla niego. Oddałby wszystko żeby cofnąć czas, żeby nie puścić jej tego dnia w tą cholerną podróż.
- Pan Malfoy? - blondyn odwrócił się i dostrzegł młodego chłopaka, który wpatrywał się uważnie w niego.
- Tak.
- Otrzymałem zdjęcie pańskiej żony. Zapraszam za mną.... Chyba, że nie jest pan gotowy?
- Dam radę - mruknął i ruszył po raz kolejny, a potem jeszcze raz i jeszcze raz... Dziesięć razy jego serce zamierało z przerażenia serce i dziesięć razy odczuwał ulgę, która była tak potężna, że aż bolesna. Jego żony nie było wśród tych wszystkich ciał. - Czy to oznacza, że jej tu nie ma? - zapytał z desperacją w głosie.
- Sprawdziłem wśród rannych tam jej nie ma na pewno. Jest jeszcze kilkanaście niezidentyfikowanych ciał, ale zwykłe zaklęcia kamuflujące nie działają dlatego ich rozpoznanie będzie możliwe dopiero jutro. Niech pan zostawi numer telefonu zadzwonimy do pana - poradził mu młody auror. Blondyn szybko pozostawił swoje dane kontaktowe i z uczuciem pustki i rezygnacji ruszył z powrotem do Malfoy Manor, gdzie czekały na niego trzy niecierpliwe osoby.
- Żyje? - zrozpaczony głos należał do rudowłosej. Blondyn usiadł i potarł dłońmi zmęczoną twarz.
- Nie wiadomo - powiedział z rezygnacją. - Widziałem jedenaście kobiet, które mogły być nią – nie mógł powstrzymać drżenia głosu – ale nie były. Na pewno nie ma jej wśród rannych. Pozostało jeszcze kilkanaście ciał, ale ich identyfikacja potrwa do jutra. Mają zadzwonić – zamknął oczy. – Straciłem tyle czasu na walkę o przejęcie firmy, tylu rzeczy jej nie powiedziałem, tylu rzeczy jeszcze nie zrobiliśmy. Nawet nie dałem jej głupiej obrączki...
- Smoku trzeba wierzyć – powiedział pocieszająco Blaise i poklepał go po ramieniu.
- Jak mam wierzyć? Nie ma jej wśród rannych, a przecież jechała tym pociągiem! - Do uszu wszystkich zebranych dobiegł dźwięk zamykanych drzwi. Za chwilę w salonie pojawiła się pochmurna Hermiona.
- Ten twój gadżeciarski telefon jest do dupy! - warknęła. – Popsuł mi się przed samym wyjazdem przez co spóźniłam się na pociąg i musiałam lecieć samolotem! W ostatniej chwili zarezerwowałam bilet! - popatrzyła uważnie na zebranych i dostrzegła zapłakane twarze swojej przyjaciółki i Narcyzy, zdziwioną twarz Zabiniego i zmęczoną twarz Malfoy'a – Coś się stało? - zapytała przerażona. Draco poderwał się z miejsca i porwał ją w objęcia.
- Merlinie jak dobrze, że jesteś – szepnął.
- Też się cieszę, że cię widzę – powiedziała nieco zdezorientowana, a blondyn ciągle nie wypuszczał jej z objęć – Draco udusisz mnie - przypomniała mu i poluzował swój uścisk.
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Potrzebuję cię i nie mogę cię nigdy stracić - wyznał drżącym głosem, a Hermiona poczuła jak łzy napływają do jej oczu. Ostatkiem sił opanowała płacz.
- Czy ja śnię? - zapytała zdziwiona.
- Nie - odparł i delikatnie pocałował jej usta, bojąc się, że to wszystko jest snem lub halucynacją i ona zaraz zniknie. Chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz Ginny rzuciła się na szyję przyjaciółki, potem podszedł Blaise, który mocno ją uściskał, a na koniec dołączyła do nich Narcyza
- Witaj w domu dziecko – szepnęła i mocno przytuliła brązowooką. Hermiona była całkowicie zdezorientowana.
- Czy ktoś mi może wytłumaczyć co się tutaj dzieje? - zapytała zniecierpliwiona. Ginny pospiesznie i dość chaotycznie opisała całą sytuację. Każdy nie mógł się nadziwić szczęściem jakie spotkało gryfonkę. Po długich pożegnaniach wszyscy z uczuciem ogromnej ulgi rozeszli się do swoich domów.

Hermiona stojąc pod prysznicem zastanawiała się nad zachowaniem Malfoy'a i jego słowami „Jesteś dla mnie najważniejsza. Potrzebuję cię i nie mogę cię nigdy stracić.” Pojechał jej szukać, na jego twarzy wymalowane były wszystkie uczucia strach, przerażenie, bezradność. Zakochała się w nim nie wiedząc kiedy, jednak sama przed sobą nie przyznawała się do tego uczucia. Westchnęła głośno, wytarła krople wody, założyła koszulkę i poszła do sypialni. W czerwonym pokoju panował przyjemny półmrok, radosne ogniki tańczyły na zapalonych świecach. Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Draco, którego jednak nigdzie nie było. Dziewczyna dostrzegła uchylone drzwi na taras, podeszła do nich i zauważyła blondyna stojącego przy barierce.
- Zmarzniesz – powiedziała cicho na co mężczyzna odwrócił się w jej stronę i blado się uśmiechnął.
- Chciałem zebrać myśli – wszedł do pokoju i popatrzył uważnie na swoją żonę. - Jesteś piękna – szepnął. Hermiona zarumieniła się, za każdym razem reagowała tak samo na jego komplementy. - Dzisiaj zrozumiałem wiele rzeczy. Widziałem kobiety, które mogły być tobą. Jedenaście razy moje serce zamierało z przerażenia.
- Draco... - szepnęła zmieszana dziewczyna.
- Cii... Nie przerywaj mi. Przechodziłem w życiu różne rzeczy, doznawałem różnego cierpienia, ale to co czułem wtedy było niczym w porównaniu z tym co mnie spotkało dzisiaj. Ślub z tobą był najlepszą decyzją jaką podjąłem w życiu – brązowooka uśmiechnęła się na te słowa. – To wszystko miało inaczej wyglądać, ale nie chcę czekać ani minuty dłużej – po tych słowach uklęknął przed zaskoczoną dziewczyna, wziął ją za rękę i patrząc w oczy powiedział – Hermiono Granger czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz ze mną do końca życia?
- Czy to jakiś podstęp? - zapytał niepewnie. Blondyn zaprzeczył ruchem głowy. Dziewczyna popatrzyła w jego stalowe tęczówki i zrozumiała jak bardzo jest w nim zakochana.
- Tak bardzo cie kocham – szepnęła. Draco wstrzymał oddech, poczuł jak jego serce dostaje skrzydeł. Wydostał z kieszeni pudełeczko, otworzył je i wyjął obrączkę z białego złota wysadzaną diamentami. Delikatnie wsunął ją na jej szczupły palec.
- Ja cię kocham bardziej Granger – po policzkach dziewczyny popłynęły dwie łzy. Drżącymi dłońmi wyjęła drugą obrączkę i umieściła ją na palcu Malfoy'a, który natychmiast porwał ją w objęcia i złożył na jej ustach długi, namiętny pocałunek. Doskonale pamiętał jak smakowały za pierwszym razem, wtedy wydawało mu się, że jeden pocałunek wystarczy aby zaspokoić ciekawość i głód, teraz doskonale wiedział, że tak nie jest, ciągle było mu mało tych pełnych, malinowych ust. Gdy oderwali się od siebie gryfonka trzepnęła go dłonią w ramię. Blondyn udał urażoną minę
- A to za co? - zapytał zaskoczony.
- Chcę złożyć reklamację i chcę nowy telefon! – w oczach blondyna zatańczyły wesołe iskierki.
- Dla pani wszystko pani Malfoy.

KONIEC


piątek, 14 lutego 2014

Walentynkowa miniaturka.

Z okazji tego święta życzę Wam dużo miłości, szczęścia i wiary w siebie, miłość, życie :) spełniajcie swoje marzenia i cieszcie się każdą chwilą :)
pozdrawiam
pola
PS. Jak tam Wasze Walentynki? :)

                                                                         ***

Harry Potter wpatrywał się z zauroczeniem w swoją żonę, która kręciła z niedowierzaniem głową
- Nie powinieneś ich stawiać w takiej niezręcznej sytuacji Harry i to w dodatku w takie święto – głos Ginny był spokojny i łagodny. Brunet nigdy tego nie powiedział głośno, ale mógłby godzinami słuchać tego głosu i jej dźwięcznego śmiechu.
- Kochanie oni sami siebie postawili w takiej sytuacji. Przez tę dwójkę całe Biuro chodzi na paluszkach, a oni... - Potter zgrzytnął zębami ze złości – zachowują się jak para nastolatków!
- Po prostu mają uparte charaktery – przypomniała mu żona. - Powinieneś pozwolić im samym dojść do porozumienia, a nie wysyłać ich razem na bal. Dlaczego ty nie pójdziesz? Czy to nie jest przypadkiem obowiązek dyrektora? - na twarzy mężczyzny zagościł przebiegły uśmieszek, pogroził ukochanej palcem, nachylił się i złożył delikatny pocałunek na jej wargach.
- Moja żona jest w dziewiątym miesiącu ciąży, lada dzień może zacząć rodzić, a ty mi każesz chodzić na imprezy? Nigdy w życiu – delikatnie pogładził ciążowy brzuszek. – Poza tym przywilejem dyrektora jest możliwość wydelegowania kogoś, a ta dwójka akurat idealnie się do tego nadaje – Ginny głośno westchnęła i powoli podniosła się z fotela, na którym siedziała.
- Mimo wszystko uważam, że nie powinieneś się w to mieszać – ujęła Pottera za rękę i pociągnęła w stronę kuchni gdzie czekała na nich przyrządzona kolacja.

                                                                            ***


- Chciałbym tylko wiedzieć kto wymyślił tak idiotyczny pomysł?! - wysoki blondyn o sportowej sylwetce stał z rękami opartymi na biodrach i patrzył groźnym wzrokiem na bruneta wygodnie opartego w swoim skórzanym fotelu. - Potter tobie chyba do końca mózg odebrało... - chciał coś jeszcze dorzucić, ale przerwał mu huk otwieranych drzwi. Do gabinetu jak furia wpadła Hermiona Granger.
- Harry możesz mi wytłumaczyć co oznacza ten krótki liścik na moim biurku? - na potwierdzenie zamachała małą karteczką w powietrzu.
- Ustaw się w kolejce Granger – warknął zdenerwowany blondyn – przeszkadzasz mi – drobna kobieca postać odwróciła się w stronę blondwłosego mężczyzny, w jej oczach czaiła się chęć mordu.
- Malfoy cóż za niespodzianka – mężczyzna prychnął na te słowa.
- Daruj sobie.
- Czy to nie ty zawsze szczycisz się wspaniałym, arystokratycznym wychowaniem i etykietą, której musiałeś się nauczyć? Nie odpowiadaj – brązowowłosa machnęła ręką – przecież dobrze wiesz, że kobiety mają pierwszeństwo.
- Kobiety, ale nie ty Granger – wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Możecie się oboje uspokoić? - na te słowa dwie pary oczu skierowały się ze złowrogim spojrzeniem w stronę bruneta. - Po prostu wypełnicie swoje obowiązki i pójdziecie na ten bal charytatywny.
- Ale... - głos Hermiony się zawiesił.
- Że my razem? - Malfoy wskazał palcem na siebie i Hermionę wpatrując się pytająco w Harrego.
- Co w tym takiego dziwnego? - brunet nie mógł ukryć zaskoczenia. - Oboje pracujecie w Biurze Aurorów, zajmujecie wysokie stanowiska więc jesteście idealni do reprezentowania nas jako instytucji na tej uroczystości.
- Idiotycznym pomysłem było wysyłanie mnie w ogóle na ten bal, ale z Granger?! Nigdzie z nią nie idę – uciął krótko Draco.
- Ja z nim tym bardziej – syknęła wściekła Hermiona.
- A ja jestem waszym szefem...
- Jesteś moim szefem tylko dlatego, że ja nienawidzę siedzenia za biurkiem, babrania się w papierach i chodzenia po głupich uroczystościach, na którą teraz chcesz mnie wysłać! - huknął zdenerwowany arystokrata.
- Tak jak mówiłem – kontynuował niewzruszonym głosem Harry – jestem waszym szefem i mówię wam, że macie iść na ten bal – popatrzył na nich groźnym wzrokiem i dodał z naciskiem – razem. Będziecie oficjalnie reprezentować Biuro Aurorów. To jest polecenie służbowe!
- Robisz mi takie świństwo po tylu latach przyjaźni?! - Hermiona nie kryła oburzenia.
- Nie mieszaj spraw służbowych z prywatnymi Granger – upomniał ją blondyn. - Świetnie Potter – skwitował - kobiety lubią takie przyjęcia, tańce, plotki , ale po cholerę ja mam tam iść?
- Zaproszenie jest dla dwóch osób – zauważył trafnie Harry.
- To daj Granger jakiegoś frajera, który będzie skakał z radości na tę propozycję!
- Decyzja już zapadła – brunet był nieugięty.
- Gdyby Ginny nie spodziewała się lada dzień dziecka przysięgam, że udusił bym cię gołymi rękami! - po tych słowach Malfoy wyszedł, głośno trzaskając drzwiami. Hermiona opadła na fotel znajdujący się przed biurkiem i popatrzyła zrozpaczona na swojego przyjaciela
- Dlaczego mi to robisz? - jęknęła. – Dobrze wiesz, że się nienawidzimy.
- Rozstaliście się ponad rok temu. Pora zakopać topór wojenny i wrócić do normalnego życia. Jesteście jak tykająca bomba, która lada dzień może wybuchnąć. Wzbudzacie niepokój wśród ludzi – Harry westchnął głośno. – Po prostu potraktuj to jako zadanie specjalne – Hermiona opuściła głowę, wzięła kilka głębokich oddechów, wstała i spojrzała przyjacielowi w oczy
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz – odwróciła się i wyszła bez słowa pożegnania cicho zamykając drzwi.

                                                                           ***
- Stary gdy zobaczyłem ten liścik to miałem ochotę go zamordować! - blondyn pociągnął porządny łyk Ognistej .
- Nie rozumiem co jest złego w balu charytatywnym? - Blaise utkwił pytające spojrzenie w swoim przyjacielu. - Pójdziesz tam, poznasz jakąś dziewczynę, potańczysz, zabawisz się. Może akurat coś z tego wyjdzie?
- Nie – warknął niezadowolony arystokrata. – Blaise ja po prostu nienawidzę bywać na takich przyjęciach, każdy się gapi, musisz słuchać różnych durnych historii i jeszcze udawać, że cię to interesuje. Specjalnie nie brałem stanowiska szefa żeby uniknąć tego czegoś! A teraz Potter mnie wysyła na bal charytatywny, który odbędzie się czternastego lutego! Rozumiesz?
- Yep – Blaise klepnął przyjacielsko blondyna w plecy – co dalej nie zmienia faktu, że możesz poznać jakąś laskę plusem jest to, że ten dzień to walentynki – Diabeł zatoczył ręką krąg w powietrzu – miłość krąży wokół nas – dodał ironicznie. - Od rozstania z Granger minął ponad rok, a ty żyjesz jak mnich w klasztorze. Praca, praca i praca... Smoku musisz z tym skończyć – Draco dopił zawartość szklanki i westchnął z irytacją.
- Widzisz Blaise jest jeden mały szczegół... Ja mam iść z Granger – blondyn skinął na kelnera aby im przyniósł jeszcze jedną butelkę. Na twarzy Zabiniego wymalowało się zaskoczenie.
- Żartujesz?
- Chciałbym.
- Ale... ale... - nagle Diabeł wybuchnął śmiechem – przecież... to będzie katastrofa – kolejna salwa śmiechu wydostała się z jego usta. Draco patrzył na przyjaciela i zastanawiał się czy przypadkiem ktoś mu nie dolał eliksiru rozweselającego do szklanki. Brunet postarał się opanować swój śmiech, złapał kilka głębokich oddechów i odchrząknął – Nie żebym coś miał do Granger i ciebie razem, ale odkąd się rozstaliście przebywanie z wami w jednym pomieszczeniu to nie jest najlepszy pomysł.
- Dzięki Blaise, cholernie mi pomogłeś – powiedział z rezygnacją w głosie Malfoy.
- Myślę, że to będzie ciekawe doświadczenie dla was obojga. Lepiej się napijmy – Zabini nalał bursztynowego płynu do dwóch szklanek i po chwili rozmowa została skierowana na inne tory.

                                                                            ***

- Tyle lat przyjaźni, tyle lat stałam za nim murem, a teraz tak mi się odwdzięcza?! - Hermiona wylewała swoją frustrację w obecności Pansy – A co ja mu takiego zrobiłam, że mnie wysyła na ten cholerny bal? I to z nim!
- Z kim? - zapytała zaskoczona Parkinson stawiając na stoliku butelkę wina i dwie lampki.
- Z Malfoy'em – mruknęła niezadowolona gryfonka. - Dlaczego nie wyśle go z kimś innym?
- Dlaczego go o to nie zapytasz?
- Pytałam! Powiedział, że jesteśmy jak tykająca bomba i, że trzeba coś z tym zrobić. A czy to moja wina? Czy to przeze mnie się rozstaliśmy?
- Wydaje mi się, że Potterowi nie chodzi o to czyja to była wina tylko o to jak sobie z tym radzicie – Pansy wzięła głęboki oddech – a wy sobie z tym nie radzicie i nie ma co się oszukiwać, że to zmierza ku lepszemu bo tak nie jest. Oboje podjęliście decyzję o rozstaniu tak?
- Tak – przytaknęła ochoczo Hermiona.
- Więc oboje powinniście się zachowywać jak dorośli, odpowiedzialni za swoje decyzje ludzie, a wy ciągle bawicie się w głupie podchody jak dzieci – skwitowała ślizgonka. - Wiesz co ja o tym myślę?
- Mhm – mruknęła cicho brązowooka.
- Że wy ciągle do siebie coś czujecie tylko jesteście uparci i zbyt dumni żeby się do tego przyznać!
- Malfoy nic do mnie nie czuje. Pewnie już zdążył przelecieć tuzin panienek – gryfonka upiła porządny łyk wina - i ten jego ironiczny uśmieszek na twarzy. Ugh!
- Nie dostrzegasz w nim żadnych pozytywnych cech?
- Jest inteligentny, zabawny, przystojny... Co to za głupie pytanie? – Pansy podniosła dłonie w geście obrony.
- Tak tylko pytałam – powiedziała spokojnie. Następnie otworzyła kalendarz leżący na stoliku i przebiegła wzrokiem po swoim grafiku - To co wpisać cię czternastego wieczorem?
- Tak – Hermiona westchnęła z rezygnacją – wymyśl coś eleganckiego i z klasą przecież będę towarzyszyć arystokracie – prychnęła jak kotka słysząc własne słowa. - Rozmawiałaś dzisiaj z Ginny? Jak ona się czuję?
- Rozwiązanie lada dzień. Harry z niecierpliwości przebiera nogami – powiedziała rozbawiona Pansy. Pozostała część wieczoru upłynęła na plotkach, śmiechu i winie.

                                                                          ***

Drzwi windy powoli się zamykały gdy nagle męski but pojawił się między nimi. Hermiona spojrzała na intruza i przeklęła swoje lenistwo. Do windy wsiadł właśnie Draco Malfoy ubrany w idealną, białą koszulę z podwiniętymi rękawami i granatowe jeansy. Włosy jak zawsze zmierzwione, na twarzy delikatny cień zarostu. Gryfonka poczuła jak robi jej się gorąco, a winda niebezpiecznie się kurczy.
- Cześć Granger – mruknął.
- Witaj Malfoy – odburknęła.

Winda ruszyła i powoli sunęli na sam szczyt budynku gdzie byli umówieni z Harrym. Blondyn wyciągnął rękę i nacisnął czerwony przycisk STOP.
- Co robisz? - zapytała zaskoczona dziewczyna.
- Chcę porozmawiać – opowiedział ze stoickim spokojem chłopak.
- Akurat teraz i w tym miejscu?
- Spieszysz się gdzieś?
- Wydawało mi się, że jedziemy do Harrego?
- Potter nie zając, nie ucieknie. Masz już sukienkę?
- Nie – warknęła zdenerwowana.
- Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę.
- Jasne! Twój smoking już zapewne się szyje? - blondyn klasnął z udawaną radością w ręce.
- Brawo!
- Bądź poważny Malfoy. Skoro już mnie tutaj zatrzymałeś to wyjaśnijmy sobie coś – powiedziała przeszywając go groźnym spojrzeniem.
- Zamieniam się w słuch.
- Podobno ludzie boją się z nami przebywać po tym jak... No wiesz...
- Rozstaliśmy się? - podsunął jej Draco.
- Tak właśnie. Ich obawy są dla mnie niezrozumiałe no ale cóż bywa i tak. Posłuchaj pokażmy im, że jesteśmy dorośli, poważni i nie mieszamy życia prywatnego z pracą. Po prostu pójdźmy na ten cholerny bal, zróbmy to co trzeba i miejmy to z głowy.
- Czytasz w moich myślach Granger.
- Na szczęście nie mam takich umiejętności bo zapewne już dawno bym osiwiała.
- Humorek widzę dopisuje? - blondyn wcisnął guzik i winda ponownie ruszyła. - Udana noc?
- Bardzo. A twoja?
- Moja również – winda się zatrzymała i drzwi się rozsunęły – Panie przodem – wykonał zapraszający gest ręką i przepuścił Hermionę w drzwiach. Gdy tak szła przed nim mógł swobodnie obserwować jej zgrabne, długie nogi i idealny tyłek. Natychmiast odgonił od siebie wspomnienia ich wspólnych nocy, gdy żaden skrawek materiału nie zakrywał jej pięknego ciała. Zapowiedzieli swoją wizytę u sekretarki i w milczeniu czekali na zaproszenie do środka co też po chwili nastąpiło.
- Jak tam wasze nastroje? Lepiej? - zagadnął ich na powitanie Harry wskazując miejsce do siedzenia.
- Tak – odpowiedzieli jednocześnie.
- To dobrze bo już potwierdziłem wasze przybycie. Chyba nie macie nic przeciwko?
- Skądże by znowu Potter – rzucił ironicznie Malfoy.
- Musicie zrozumieć, że to jest wasz obowiązek, a wasze życie prywatne nie może wpływać na jakość wykonywanej przez was pracy. Wasze drobne nieporozumienia...
- Na przykład wtedy gdy rzuciła za mną wazą na korytarzu, albo próbowała wypchnąć mnie przez okno? – przerwał mu blondyn.
- Malfoy – warknęła ostrzegawczo Hermiona.
- Tylko mu przypominam o naszych drobnych nieporozumieniach - wzruszył niewinnie ramionami. - Zresztą nieważne – machnął lekceważąco ręką - Granger jest tak bardzo podekscytowana tym przyjęciem, że nie mam serce jej rozczarować. Wprost nie możemy się go doczekać – Hermiona zacisnęła dłonie na poręczy fotela aż kostki jej zbielały, ostatkiem sił powstrzymywała się przed wybuchem złości.
- No widzisz Hermiono? Cieszę się, że jakoś się dogadaliście - gryfonka chciała coś powiedzieć, ale arystokrata nie pozwolił jej dojść do słowa.
- O tak Potter my też się cieszymy. No! - klepnął się w uda i wstał z fotela – na nas już czas. Chyba, że chcesz coś jeszcze nam powiedzieć?
- Nie. Rozwialiście moje obawy w zupełności więc możecie już iść – Harry podniósł się z fotela.
- To my idziemy, a ty Potter rządź tutaj dzielnie! – Draco pociągnął oniemiałą Hermionę za sobą. Gdy znaleźli się na korytarzu dziewczyna wyszarpnęła swoją rękę z metalowego uścisku.
- Czy ty zawsze musisz być taki... taki
- Wspaniały?
- Kretyn! Jesteś niemożliwy! Nie dałeś mi dojść do słowa! Chciałam mu wytłumaczyć
- Wytłumaczyć? - zapytał zaskoczony blondyn. - Tutaj nie ma nic do tłumaczenia, to co jest między nami zostaje między nami.
- Między nami nic nie ma – syknęła rozdrażniona gryfonka.
- No właśnie. Problem rozwiązany – lekkość i swoboda z jaką to powiedział były dla Hermiony irytujące. - Miłego dnia! - dorzucił na odchodne i ruszył w stronę windy.

                                                                          ***

Nie widziała go przez dwa dni co było jednocześnie przyjemne i irytujące. Ten człowiek budził w niej tyle skrajnych uczuć, że ciężko było sobie z nimi poradzić. Codziennie zastanawiała się jakim cudem kiedyś zostali parą? Zarzucała sobie głupotę, lekkomyślność, naiwność, a później przychodziła chwila wspomnień i w głębi duszy czuła, że to co było między nimi było dobre, trochę szalone, niepoprawne, ale mimo wszystko dobre... Właśnie relaksowała się przy lampce wina gdy dostała mag-maila

Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Przeczytaj dla własnego dobra!

Kupiłaś sukienkę?

Hermiona jęknęła zrezygnowana. Nigdy nie miała głowy do zakupów, a tym bardziej do kupowania sukienek na eleganckie wyjścia. Zostawiała tę drażniącą czynność na ostatnią chwilę co przysparzało jej jeszcze więcej kłopotów i stresu.

Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Fałszywa troska.

Czy ty myślisz, że ja mam sklerozę? Twoja fałszywa troska jest zbyteczna.


Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Złamane serce.

Dobrze wiem, że jeszcze nie masz sukienki. Najprawdopodobniej jutro będziesz biegać po sklepach z obłędem w oczach. Posądzanie mnie o fałszywą troskę złamało moje wrażliwe serce Granger!


Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Lekcja anatomii.

To ty w ogóle masz coś takiego jak serce?


Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Korepetycje z anatomii.

Jak chcesz Granger to mogę ci udzielić korepetycji z anatomii mojego ciała.

PS. Nie zakrztuś się winem jak odbierzesz paczkę.


Hermiona ledwie skończyła czytać, a do okna zastukała sowa z paczką. Dziewczyna szybko ją odebrała i rozpakowała. Jej oczy ujrzały piękną, czerwoną suknię. Delikatnie wyjęła ją z pudełka i przyłożyła do swojej sylwetki. Idealna, kobieca i taka elegancka.

Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Gust.

Piękna suknia. Czuję się zakłopotana.

PS. Za korepetycje podziękuję, z moją wiedzą jest wszystko w porządku.


Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Czas spać.

Idź spać Granger bo nawet sukienka jutro nie pomoże jak się nie wyśpisz.
Miłych koszmarów.

Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Dobranoc.

Dziękuję i nawzajem.



Blondyn zamknął swojego mag-topa i położył się do łóżka. Uśmiechał się na myśl o sprawionym kobiecie prezencie. Gdy byli razem Granger zawsze miała problem z kupieniem sukienki dlatego on wyręczał ją z tej czynności i sprawiał prezenty niespodzianki. Draco bardzo lubił obdarowywać bliskich prezentami, obserwować ich reakcje, radość pomieszaną z zaskoczeniem. Westchnął głośno na te wspomnienia. Może Blaise ma rację ? Może powinien zacząć się umawiać z dziewczynami? W końcu na brak powodzenie nigdy nie mógł narzekać, ale tutaj nie chodziło o powodzenie tutaj chodziło o Granger, która była inna niż pozostałe dziewczyny. - Wyjątkowa – szepnął sam do siebie i z tą myślą zasnął.

                                                                             ***

Wszedł po kamiennych schodkach, wyciągnął rękę i zapukał trzy razy.
- Otwarte! - usłyszał głos brązowookiej. Nacisnął klamkę i pchnął lekko drzwi, które ustąpiły pod naporem jego ciała. Hermiona stała w hallu zapinając perłowego, małego kolczyka. Odwróciła się w stronę przybyłego blondyna. - Jak wyglądam? - zapytała lekko zdenerwowana.
- No cóż... Pięknie Granger – z piersi Hermiony wydobyło się westchnienie ulgi.
- Dzięki. Pansy bardzo się starała.
- Ja tylko dobrałam makijaż, uczesanie i biżuterię! – głos dobiegał z pobliskiej kuchni, po chwili ślizgonka pojawiła się z kufrem w ręku. – Cześć Draco – rzuciła przyjaźnie w stronę blondyna.
- Witaj Pan – odpowiedział równie uprzejmie mężczyzna lecz zaraz powrócił wzrokiem w stronę gryfonki, która stała w pięknej czerwonej sukience. Gorset idealnie opinał jej biust i szczupłą talię, muślinowy materiał delikatnie rozszerzał się ku dołowi, a długi rozporek, który kończył się w połowie uda odsłaniał zgrabną kobiecą nogę. Całość dopełniał elegancki, gładki hiszpański kok oraz ciemny makijaż, który delikatnie przydymiał kocie oczy panny Granger. Blondyn wyrwał się z letargu i odchrząknął – idziemy? - zapytał.
- Jasne. Pansy podwieźć cię? - Hermiona popatrzyła błagalnym wzrokiem w stronę ślizgonki.
- Nie – odparła – bawcie dobrze – posłała im przyjazne uśmiechy i wyszła. Draco zdjął płaszcz z wieszaka i pomógł go założyć brązowookiej, otworzył drzwi i wskazał jej stojącą limuzynę.
- No proszę – mruknęła gryfonka.
- Jak już mamy się tam pojawić to z klasą – odpowiedział również niezadowolony blondyn. Hermiona obserwowała ukradkiem blondyna i musiała sama przed sobą przyznać, że czas nie odebrał mu ani urody, ani pewności siebie, ani tego czaru, który wokół siebie roztaczał. Elegancji arystokracie nigdy nie brakowało, ale smoking dodawał mu powagi. Po krótkiej podróży w czasie, której każde z nich było pogrążone swoimi myślami znaleźli się w ogromnym gmachu Ministerstwa Magii otoczeni innymi eleganckimi parami. Blondyn podał gryfonce swoje ramię, które delikatnie ujęła i ruszyli razem do Sali Balowej wzbudzając niemałe zainteresowanie wśród obecnych tam osób. Minister powitał wszystkich zgromadzonych i rozpoczął oficjalną przemowę.
- Nienawidzę takich imprez – mruknął niezadowolony blondyn. - Nudni ludzie i nudne przemówienia.
- Miałeś ciekawsze plany na ten wieczór? - zagadnęła Hermiona.
- To znaczy?
- No wiesz Malfoy – ściszyła swój głos bo ich rozmowa zaczęła wzbudzać zainteresowanie – dzisiaj są walentynki, chyba mi nie powiesz, że nie miałeś żadnych szalonych planów z jakąś kobietą? - Draco popatrzył uważnie na dziewczynę.
- Być może cię zaskoczę Granger ale nie miałem żadnych planów. Jak natomiast przyjął tą przykrą wiadomość o balu twój facet? - Hermiona postanowiła zachować zimną krew i spojrzała blondynowi prosto w jego stalowo – szare tęczówki.
- Bez większych emocji – zawiesiła swój głos na chwilę obserwując reakcję blondyna, którego oczy znacznie pociemniały – bo go nie mam. - Po sali rozległy się brawa, które przerwały tę sympatyczną rozmowę.
- Idę po coś do picia – mruknął zdawkowo Malfoy i ruszył do drink baru. „Granger nie ma faceta” pomyślał i poczuł niewysłowioną ulgę, która go zirytowała bo w końcu co go to obchodzi? Wziął dla siebie szklankę Ognistej z lodem, a dla swojej partnerki czerwone martini. Odszukał ją wzrokiem w tłumie, stała i wysłuchiwała wywodu kandydata na zastępcę ministra. Draco poczuł ukłucie zazdrości, facet wyraźnie miał jakieś ukryte zamiary wobec dziewczyny. Arystokrata poczuł się w obowiązku wkroczyć do akcji.
- Szukałem cię po całej sali – wymruczał jej do ucha gdy się znalazł tuż za Hermioną – możesz następnym razem nie znikać bez słowa? - podał jej drinka i wyciągnął rękę do ciemnowłosego mężczyzny – Witaj Sebastianie – nastąpił męski uścisk, któremu Hermiona przypatrywała się z zaciekawieniem.
- Właśnie proponowałem pannie Granger taniec – głos bruneta był wyniosły i spokojny.
- Tak? - zapytał zaskoczony blondyn i odruchowo położył swoją dłoń na plecach zdezorientowanej gryfonki – No cóż muszę cię nieco rozczarować bo pierwszy taniec jest zarezerwowany dla mnie. Wybaczysz nam? – odstawił ich napoje na pobliski stolik i poprowadził Hermionę na parkiet gdzie zaczęli się poruszać w rytm muzyki.
- Co ty robisz? - syknęła oburzona gryfonka.
- Ratuję twój tyłek Granger – mruknął i delikatnie obrócił partnerkę.
- Przed czym?!
- Daj spokój to notoryczny podrywacz – odpowiedział spokojnie Malfoy – złamałby ci serce.
- Tak jak ty to zrobiłeś? - blondyn chciał odpowiedzieć, ale dziewczyna mu przerwała – Nie ważne, zapomnij o tym co powiedziałam.
- Nie zapomnę bo nie złamałem ci serca. Oboje podjęliśmy decyzję o rozstaniu – kolejny obrót – chciałaś zaczekać z zakładaniem rodziny Granger – przyciągnął ją bliżej siebie tak, że czuł każdy centymetr jej ciała i każde drgnięcie – nie pamiętasz?
- Mieliśmy inne priorytety – odburknęła.
- Być może – szepnął jej do ucha – ale moim zamiarem nie było łamanie twojego serca – muzyka ucichła i zeszli z parkietu. Draco popatrzył na osoby wokół i westchnął - Chodźmy coś wypić na trzeźwo nie wytrzymam tego towarzystwa do północy – mruknął rozdrażniony – w dodatku ta cholerna mucha mnie drażni – Hermiona parsknęła śmiechem, dobrze pamiętała, że blondyn nigdy nie zakładał krawata ani muchy. Dzisiaj o dziwo zrobił wyjątek
- Dlaczego ją założyłeś? To nie w twoim stylu.
- Kolejne głupia zachcianka Pottera – syknął. – Muszę się w końcu zbuntować bo się rozszalał z tymi poleceniami jak pijany chochlik w kapuście – Hermiona pokręciła głową z dezaprobatą i podążyła razem z nim w stronę baru gdzie zamówili kolejny raz to samo. Spokojnie rozmawiali na neutralne tematy co było dla nich nowym doświadczeniem po roku nieustannych podchodów i kłótni o byle co.
- Draco Malfoy? - usłyszeli kobiecy głos za plecami ślizgona gdzie stała szczupła, wysoka blondynka.
- W czym mogę pani pomóc? - zagadnął zaintrygowany arystokrata po czym posłał swój czarujący uśmiech w stronę rozmówczyni. Hermiona nie skomentowała jego zachowania, ale poczuła ukłucie zazdrości.
- Nazywam się Amanda Tenson – kobieta uśmiechnęła się zalotnie – mój ojciec chciałby z panem zamienić kilka słów – wskazała na mężczyznę w średnim wieku siedzącego przy jednym z kilkudziesięciu okrągłych stolików.
- Oczywiście – Draco popatrzył na gryfonkę i dostrzegł na jej twarzy cień zazdrości – Granger pozwolisz?
- Jasne – odparła pozornie beztrosko brązowooka – idź – sama odwróciła się i podążyła w stronę toalety gdzie przypudrowała nos, wzięła kilka głębokich oddechów i wyszła z dumnie uniesioną głową. Resztę wieczoru spędzili osobno, celowo robiąc sobie na złość. Rozmawiali i tańczyli z różnymi kobietami i mężczyznami wzbudzając w sobie nawzajem zazdrość. Gdy bal dobiegł końca oboje odetchnęli z ulgą.
- Nigdy więcej – warknął zmęczony blondyn siedząc w limuzynie.
- Chyba nie możesz narzekać na nudę tego wieczoru? Amanda skrupulatnie dotrzymywała ci towarzystwa – zauważyła złośliwie Hermiona. Malfoy popatrzył na nią zaskoczony.
- Jesteś zazdrosna Granger? - parsknął śmiechem.
- Ja? Nigdy - powiedziała obojętnym tonem gryfonka.
- Ty nie byłaś lepsza! Sebastian nie odstępował cię na krok. Mały, wredny....
- Wystarczy! – krzyknęła oburzona dziewczyna. - Nie możesz obrażać kogo ci się podoba!
- Mogę gdy wiem jaki ten ktoś jest – syknął po czym zbliżył się bardzo blisko jej twarzy i spojrzał w jej brązowe oczy – to nie jest dobry wybór Granger – zgarnął opuszkiem palca nieistniejący pyłek z jej skroni. Hermiona nerwowo przełknęła ślinę tak bardzo chciała pocałunku, tak bardzo jej tego brakowało, ale przed oczami stanęła jej szczupła, blondynka i chęć pocałowania Malfoy'a nieco osłabła.
- Ciebie też stać na coś lepszego niż ta Amanda – mruknęła cicho. Draco uśmiechnął się lekko rozbawiony jej uwagą.
- Wiem – szepnął tuż przy jej twarzy – dlatego odrzuciłem jej niemoralną propozycję – Hermionie lekko drgnęły usta blondyn zaśmiał się rozbawiony jej reakcją. - Nic nie poradzę Granger, że tak działam na kobiety – limuzyna zatrzymała się pod domem gryfonki. Draco wysiadł i odprowadził ją pod same drzwi.
- Nie było tak źle...
- Jak na naszą dwójkę – dokończyła za niego Hermiona. Oboje głośno się roześmieli. Hermiona popatrzyła na arystokratę i przygryzła wargę.
- Wyczyszczę suknię i oddam...
- Przestań – przerwał jej blondyn – to prezent.
- Bez okazji?
- Przyjmijmy, że na walentynki.
- Nie spodziewałam się – powiedziała zakłopotana – ja niestety nic dla ciebie nie mam.
- Wydaje mi się, że jest coś co mógłbym dostać – mruknął podsuwając się niebezpiecznie blisko, serce Hermiony zaczęło bić niebezpiecznie szybko.
- Co takiego? - zapytała szeptem nie chcąc zmącić tej chwili.
- Nie rzucaj we mnie różnymi przedmiotami – podsunął się jeszcze bliżej – i nie rób takiej zbolałej miny na mój widok – ich usta dzieliły centymetry – dasz radę? - Hermiona oblizała odruchowo wargi.
- Myślę, że tak – po czym szybko wycisnęła na jego ustach przelotnego buziaka i odwróciła się aby uciec za drzwi, ale blondyn był szybszy, złapał delikatnie jej ramię i odwrócił ją do siebie. Ujął delikatnie jej podbródek i zaczął delikatnie muskać jej usta czekając na reakcję dziewczyny, która ochoczo odpowiedziała na tą delikatną pieszczotę. Pocałunek się pogłębiał, był przesycony namiętnością i tęsknotą. Draco przygarnął ją do siebie i objął mocno, poczuł jak drży na całym ciele. Niechętnie oderwał się od jej malinowych ust.
- Jest ci zimno ? - zapytał z troską.
- Jest luty – zauważył rzeczowo Hermiona, Malfoy uśmiechnął się szeroko
- Masz rację. Lepiej będzie jak pójdziesz do domu – powoli wypuścił ją ze swoich objęć, otworzył przed nią drzwi i zaprosił gestem do środka – Zmykaj Granger zanim zmienię zdanie – dodał z przebiegłym uśmiechem. Hermiona głośno westchnęła
- To był miły wieczór – dodała niepewnym głosem.
- Tak – powiedział przeciągle – najmilszy od roku. - Hermiona zniknęła za zamkniętymi drzwiami, a on udał się do swojej limuzyny. - Kto wie może jeszcze podziękuję Potterowi? - zapytał sam siebie jadąc do swojego mieszkania.

                                                                            ***

Dźwięk mag-fona obudził ją z przyjemnego snu, w którym ona i Malfoy robili różne, niegrzeczne rzeczy. Uśmiechnęła się na wspomnienie jej sennych fantazji. Dźwięk jednak nie dawał spokoju i w końcu otworzyła zaspane oczy.
- Halo – mruknęła do telefonu.
- Ginny urodziła! - po drugiej stronie Harry mało co nie eksplodował ze szczęścia. Hermiona gwałtownie poderwała się z łóżka.
- Kiedy? - zapytała już zupełnie przytomna.
- Dzisiaj rano! Mamy syna! - ekscytacja przyjaciela udzieliła się także jej radośnie zapiszczała do telefonu.
- Merlinie tak się cieszę! Gratuluję! A jak się czuje Ginny?
- Dobrze! Możesz nas śmiało odwiedzić.
- Naprawdę? - zapytała rozczulona zaproszeniem.
- Jasne – potwierdził Harry – przy okazji opowiesz jak było na balu. To do zobaczenia! - rozłączył się. Przez te kilka minut Hermiona zupełnie zapomniała o balu, Malfoy'u i ich kłótniach. Jej najlepsza przyjaciółka właśnie została mamą, Hermiona czuła się taka dumna i szczęśliwa. Pospiesznie wzięła prysznic, ubrała się, spakowała przygotowany prezent i ruszyła do szpitala gdzie znajdowała się Ginny i Harry.

                                                                           ***

Gdy przyszedł do sali zauważył promieniejącą szczęściem Ginny oraz dumnego Pottera. Tworzyli razem taki piękny, radosny obrazek, o którym on zawsze marzył.
- Gratulacje – powiedział radośnie przekraczając próg sali szpitalnej. Wtedy zauważył też ją jak siedzi w fotelu obok szpitalnego łóżka i trzyma w ramionach małe zawiniątko, od niej również promieniało szczęście. Niesamowite. Podniosła głowę i spojrzała oczami pełnymi nadziei.
- Cześć Draco – jej głos był łagodny i spokojny.
- Hej – uśmiechnął się niepewnie.
- Nie bój się Draco – zagadnęła Ginny – możesz podejść bliżej – blondyn położył przyniesione prezenty i stanął bliżej Hermiony, która tuliła małego syna Pottera. Malfoy poczuł nieprzeniknioną falę nadziei, że jeszcze nie wszystko jest stracone, że oni też będą mogli kiedyś stworzyć taki obrazek.
- Musze powiedzieć, że wyszedł wam znakomicie – powiedział pełen podziwu co rozbawiło dumnych rodziców.
- Staraliśmy się – odparł zadowolony Harry. – Skoro jesteście tutaj razem to może opowiecie jak było na balu? Nie rzucaliście w siebie ciężkimi przedmiotami? Żadnych uszczerbków na zdrowiu czy też publicznych kłótni?
- Harry... - upomniała go rudowłosa. Hermiona wstała i delikatnie oddała małe zawiniątko Ginny, która z kolei popatrzyła na Dracona i zadała mu pytanie
- Chcesz go potrzymać? - blondyn się zawahał. - Spróbuj - Ginny ostrożnie oddała swojego synka w silne ręce Malfoy'a.
- Jest taki malutki, lekki – powiedział zaskoczony Draco – taki...
- Cudowny? - podsunęła mu Hermiona, która ze wzruszeniem obserwowała jak mężczyzna trzyma dziecko. Poczuła ukłucie żalu, że rok temu zrezygnowała z założenia rodziny, że wybrała inną drogę.
- Tak. Cudowny – przytaknął Malfoy. Spojrzał jeszcze raz na malca i oddał go Ginny. Harry odchrząknął znacząco – tak wiem Potter chodzi ci o bal. Może niech Granger powie jak było?
- Było... nie najgorzej – zaczęła niepewnie Hermiona – ludzie bardziej lub mniej ciekawi – Draco uśmiechnął się ironicznie – ogólnie było znośnie.
- Draco? - zagadnął Harry.
- Dla mnie było nudno i jedyną rzeczą utrzymującą mnie przy życiu podczas tego balu było pilnowanie Granger gdyż jej uroda wzbudziła niemałe zainteresowanie wśród obecnych tam mężczyzn – powiedział spoglądając odważnie gryfonce w oczy.
- Malfoy – upomniała go Hermiona.
- Daj mi dokończyć dobrze? Otóż Potter – blondyn zawiesił swój głos i wziął głęboki oddech - Granger jest najpiękniejszą kobietą na ziemi z czego zdawałem sobie sprawę już dawno temu, ale dopiero wczoraj zrozumiałem, że jest ona jedyną kobietą, z którą ja mogę spędzić życie. - Draco spojrzał z nadzieją w czekoladowe oczy gryfonki - Czy możemy znowu tworzyć normalny związek Granger? - Hermiona nie odpowiedziała tylko rzuciła mu się w ramiona i złożyła pełen miłości pocałunek.
- Kocham cię – szepnęła wzruszona.
- Ja ciebie też – mruknął. - I chce najszybciej jak to możliwe mieć takie dziecko – ruchem głowy wskazał małe zawiniątko leżące w ramionach Ginny. Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
- Doskonale.
- To my nie będziemy dłużej przeszkadzać – powiedział Draco do państwa Potterów. – Wy cieszcie się swoim szczęściem, a my idziemy cieszyć się naszym szczęściem bo mieliśmy długi okres przerwy – po tych słowach pożegnali się i wyszli wpół objęci obdzielając wszystkie mijane osoby radosnymi uśmiechami.


- Nie wierzę – mruknęła zaskoczona Ginny.
- A ja wierzę – powiedział zadowolony Harry – ich powrót do siebie był tylko kwestią czasu, a ten bal doskonałą okazją aby pozwolić im to zrozumieć...

                                                                         ***


niedziela, 9 lutego 2014

nice surprise XXII

Halo halo jest tu kto? :)
Dziękuję za komentarze, za słowa zachwytu, za wszystko :)
Ciągle pojawia się ktoś nowy "właśnie trafiłam na twojego bloga..." czyli grono odbiorców się powiększa :) miło! ;)
Nie ma sensu przeciągać tego w nieskończoność... Przed Wami przedostatni rozdział "nice surprise" jest on króciusieńki, ale taki musi być. Avis. podsunęła pomysł o miniaturce walentynkowej zobaczę co mi wyjdzie :)
pozdrawiam 
pola

CZYTAM = KOMENTUJĘ


Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi.”

Mijały tygodnie, a ich znajomość rozkwitała. Spędzali ze sobą coraz więcej czasu, chodzili do kina, teatru i na długie spacery. Więź pomiędzy arystokratycznym blondynem i panią mecenas powoli się zacieśniała jednak oni nie byli tego świadomi. Każde z nich poświęcało się swojej pracy, a chwile spędzane razem były dla nich najlepszym odpoczynkiem. Draco pomyślnie zakończył transakcję z francuską firmą i był właścicielem kolejnej filii za granicą. Hermiona prowadziła kilka spraw rozwodowych oraz była mediatorem przy podziale majątku pewnego starszego biznesmena. Mediacje odbywały się w wynajętym hotelu w Walii. Panna Granger nie znosiła długich podróży.
- Nie możesz się teleportować? - zapytał beztrosko blondyn. Razem z Hermioną jedli śniadanie, któe wyjątkowo przygotował Malfoy.
- Sieć Fiuu jest w renowacji. Zastanawiam się pomiędzy samolotem, a pociągiem.
- Zawsze możesz jechać samochodem wtedy nie będziesz ograniczona czasowo.
- Nie – odparła stanowczo, dopiła kawę i wstała od stołu. – To za długa podróż - wyjaśniła. - Chyba pojadę pociągiem. Śniadanie było pyszne nie wiedziałam, że masz takie zdolności.
- Muszę mieć przed tobą jakieś tajemnice – powiedział zadowolony z siebie ślizgon.
- Odkryję je wszystkie – oznajmiła mu całując go w policzek – Do zobaczenia wieczorem.
Każde z nich poszło w swoją stronę. Brązowooka udała się do kancelarii, a Malfoy do swojej firmy, dodatkowo dzisiaj czekała go rada Ministerstwa Magii. Dzień wydawał mu się przeciągać w nieskończoność być może dlatego, że miał przygotowaną na wieczór niespodziankę. Byli małżeństwem od kilu miesięcy, a do tej pory nie posiadali obrączek. Blondyn zarezerwował stolik w najlepszej restauracji i cały czas przy sobie nosił pudełko od najlepszego jubilera, w którym znajdowały się dwie obrączki. Na myśl o minie jaką będzie miała jego żona, gdy zobaczy prezent uśmiech gościł na jego twarzy. Podczas rady Ministerstwa, gdzie musiał wysłuchiwać nudnych sprawozdań budżetowych, jego myśli ciągle krążyły wokół krótkowłosej kobiety. Nie zauważył kiedy się tak do niej przywiązał. Tyle dobrego wniosła do ich domu, bardzo pozytywnie wpłynęła na jego matkę i na niego samego również. Od momentu, w którym zamieszkała w Malfoy Manor Draco chętniej wracał do domu, gdzie czekały na niego dwie uśmiechnięte kobiety. Pamiętał, że wyznał jej, że jego marzeniem jest bycie szczęśliwym w pełni i teraz właśnie tak się czuł, chociaż nie chciał się do tego przyznać i skrupulatnie ukrywał swoje uczucia. Rada dobiegła końca, blondyn pospiesznie podniósł się ze swojego krzesła i ruszył do domu. 
Na miejscu zastał niecodzienny widok.
- Draco! - od progu usłyszał zapłakany głos matki. Wszedł powoli do salonu, w którym siedzieli Narcyza, Ginny i Blaise. Odruchowo poczuł, że dzieje się coś złego.
- Co się stało? - zapytał stalowym głosem. Z piersi Narcyzy wydobył się cichy szloch, a po policzkach Ginny zaczęły spływać łzy. Blondyn przeniósł swój wzrok na przyjaciela, który jako jedyny z całego towarzystwa był w stanie udzielić mu jakiejkolwiek informacji. - Blaise?
- Usiądź - powiedział spokojnym głosem Zabini.
- Mów do cholery co się stało! - warknął zdenerwowany.
- Pociąg, którym jechała Hermiona zderzył się z innym pociągiem i wyleciał z torów. Większość pasażerów nie żyje. Nie mamy z nią żadnego kontaktu - Draco poczuł jak krew odpływa mu z twarzy, a po ciele rozchodzi się dziwny, przenikliwy chłód. - Próbowałem do ciebie dzwonić, ale miałeś wyłączony telefon. Byłem w firmie i w Ministerstwie niestety nie chcieli mnie wpuścić dlatego nagrałem ci wiadomość. Dzwoniliśmy na miejsce wypadku, nikt z nas nie jest jej rodziną, więc nie chcieli udzielić nam żadnych informacji - do blondyna docierały pojedyncze słowa. W pośpiechu złapał zdjęcie Hermiony stojące na komodzie i wybiegł z domu. W drodze na miejsce wypadku jego myśli ciągle krążyły przy drobnej, krótkowłosej kobiecie. Złamał wszelkie ograniczenia prędkości. Kontaktował się z domownikami i osobami na miejscu wypadku, ale nikt nie wiedział nic konkretnego, ponieważ nadal trwała identyfikacja ofiar. Gdy dotarł na miejsce poczuł, że traci grunt pod nogami. Wszędzie krzątali się magomedycy, aurorzy i pojedyncze osoby zapewne należące do rodzin ofiar. Ziemia usłana była foliowymi workami. W pamięci Dracona tkwiło jedno podobne wydarzenie, a była nim wojna. Nie wiedział co zrobi, gdy odnajdzie Hermionę martwą, przecież ona była dla niego światełkiem w tunelu, najlepszą niespodzianką jaką dostał od życia. Odszukał osobę zajmującą się identyfikacją ofiar, pokazał jej zdjęcie Hermiony. Kobieta popatrzyła niepewnie na zdjęcie.
- Jest jedna osoba bardzo podobna do tej pani - serce blondyna zamarło, z trudem przełknął ślinę.
- Żyje? - wydusił przez zaciśnięte gardło.
- Niestety nie - odpowiedziała smutno kobieta i popatrzyła na niego ze współczuciem. – Chce pan ją zobaczyć? - skinął głową i ruszył za magomedyczką. Setki myśli galopowało w jego głowie. Co będzie jeśli ją straci? Tyle miesięcy razem, tyle planów na przyszłość. Co jeśli żadnej przyszłości nie ma? Jeżeli wszystko jest już skończone? Gdy znaleźli się nad jednym z ciał przykrytym czarną folią kobieta zapytała. - Jest pan gotowy? - Draco przymknął powieki i skinął głową.
- Ona musi żyć – szepnął pełen rozpaczy i podniósł powieki. Widok jaki ukazał się jego oczom przywołał chłód na całym ciele.


PS. Jeżeli ktoś nie czytał to polecam: Zakręty losu (zakończone) oraz Układy (publikacja wciąż trwa) autorem jest Keraa a opowiadania po prostu coś pięknego :)   

czwartek, 6 lutego 2014

Układ - miniaturka (+18)

Hej!
Ostatnio załapałam jakiegoś doła i powstało coś na kształt miniaturki. Początkowo mój nastrój sprawił, że szczęśliwego zakończenia nie było ale później pomyślałam sobie: "Dlaczego mam kogoś smucić? To, że ja nie mam humoru nie znaczy, że mam go psuć innym." I w ten sposób dopisałam "happy end". Jeżeli ktoś nie chce szczęśliwego zakończenia niech skończy czytać przed tymi oto gwiazdeczkami ******** 
W sumie ostatnio tak mi źle na duszy, że nie wiem czy ten "Układ" wyszedł czy dobrze czy źle... No ale co tam - przeczytajcie.
Pozdrawiam
pola


 - Czekasz na mnie? - usłyszała dobrze znany głos za swoimi plecami. Nie odwróciła się, spokojnie podniosła szklankę Ognistej i pociągnęła spory łyk. Wysoki blondyn usiadł naprzeciwko i skinął ręką na kelnerkę, która zjawiła się po chwili przy stoliku. - Poproszę to samo – dziewczyna przyjęła zamówienie i odeszła. Chłodne, stalowe tęczówki utkwiły swoje spojrzenie w drobnej kobiecej postaci. - Zadałem pytanie Granger.
- Na ciebie? Nigdy. - odparła spokojnie gryfonka. Włosy delikatnie spływały po jej ramionach, idealny makijaż, dokładnie pomalowane paznokcie i chłodny wzrok utkwiony w blondynie.
- Masz chyba pewną niedokończoną sprawę? - leniwie uniósł swoją lewą brew i bawił się bursztynowym napojem w szklance. - Mam ci przypomnieć?
- Pamiętam. Nie mogę zapomnieć o ostatniej łączącej nas rzeczy. Zrobię to z wielką przyjemnością, najszybciej jak potrafię. Nie musisz się o to martwić - głos kobiety był chłodny i wyniosły.
- Może porozmawiamy? - powiedział ugodowo a jego bystre oczy obserwowały ją tak jak drapieżnik obserwuje swoją ofiarę. Hermiona Granger jednak nie była ofiarą, ona była drapieżnikiem.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Spływaj Malfoy – warknęła zdenerwowana. - Siedzenie z tobą uprzykrza mi życie jeszcze bardziej.
- Kiedyś ci to nie przeszkadzało – zauważył trafnie blondyn. - Powiedziałbym nawet, że chwile spędzone razem zaliczałaś do tych najprzyjemniejszych – na twarzy gryfonki pojawił się ironiczny uśmiech.
- Skąd taki wniosek?
- Może z tego jak błagałaś mnie żebym nie przestawał? A może to twoje jęki i krzyki spowodowały, że tak myślę?
- Wracaj do swojej żony, kolacja ci wystygnie – zauważyła beznamiętnie. Blondyn dopił Ognistą, rzucił plik banknotów na stolik i wyszedł.



Kiedy Hermiona stała się drapieżnikiem? To było po wojnie. Zbrodniarze wojenni zostali osądzeni i skazani na Azkaban, niektórym jednak udało się sprytnie uciec i uniknąć odpowiedzialności. Wtedy jej frustracja sięgnęła zenitu. System sprawiedliwości okazał się zawodny, tyle bliskich jej osób zginęło i żaden ze sprawców nie został ukarany. Postanowiła sama zaprowadzić sprawiedliwość, Harry i Ron mieli swoje rodziny, których nie było sensu w to wplątywać. A ona? Była sama, bez zobowiązań i chętna do działania. Pomocną rękę wyciągnął do niej Malfoy co nie było dla niej wielkim zaskoczeniem bo Draco już w czasie wojny przeszedł na stronę Zakonu. Obiecał pomóc Hermionie w znalezieniu morderców przyjaciół, jeżeli taki sam los spotka oprawcę jego matki. W ten sposób zawarli obustronne porozumienie. Wraz z upływem czasu liczba śmierciożerców pozostających na wolności malała. Nić porozumienia pomiędzy ślizgonem i gryfonką zaczęła się zacieśniać przechodząc w układ polegający początkowo tylko na seksie. Hermiona doskonale wiedziała, że nie może zaangażować się w coś co nie ma przyszłości. Malfoy'a obowiązywała uroczysta przysięga, w której zobowiązał się do poślubienia Astorii Greengrass. Draco nie mógł w nieskończoność odwlekać spełnienia obowiązku i poślubił pannę Greengrass a gryfonka zacisnęła zęby i starannie go unikała. Pamiętała jednak o obietnicy, którą mu dała. Panna Granger miała swój honor dlatego dni mordercy Narcyzy Malfoy były policzone. Po co w takim razie pojawił się blondyn?

Myślała, że przed nim uciekła ale była w wielkim błędzie. On doskonale wiedział gdzie jest, co robi i z kim. To prawda był żonaty ale jakaś szczególna więź pomiędzy nim a Granger ciągle nie pozwalała mu o niej zapomnieć. Dobrze wiedział, że honor gryfonki nie pozwoli na to aby pozostawić niezałatwioną sprawę... W knajpie była taka wyniosła, zimna i niedostępna. Nie taką ją zapamiętał. Ich ostatniej, wspólnej nocy była namiętna, gorąca i taka... jego. Małżeństwo z Astorią okazało się jedną, wielką porażką. Doskonale czuł, że on i jego żona nie pasują do siebie, nieporozumienia pomiędzy nimi narastały do momentu kiedy wszystko wybuchło i posypało się jak domek z kart. Obecnie byli dwojgiem obcych sobie ludzi żyjących pod tym samym dachem. Draco zdawał sobie sprawę, że nie tego pragnął przez całe życie.


Czy to byli ludzie? To pytanie często pojawiało się w głowie Hermiony i zawsze znajdywała na nie jedną odpowiedź: tak to byli ludzie ale pozbawieni człowieczeństwa. Była 21.30 a ona znajdywała się w klubie ze striptizem. Człowiek, którego szukała siedział w loży i w najlepsze oglądał popis jednej z tancerek. Ian Romanow. Brązowooka miała na sobie kusą, czerwoną sukienkę, wysokie szpilki, mocny makijaż. Doskonale znała tok męskiego rozumowania. Wstała ze swojego miejsca i ruszyła w stronę swojej ofiary, przechodziła obok jego loży gdy niby przypadkiem wypadła jej pomadka.
- Przepraszam! - usłyszała jego wołanie. Plan zadziałał, odwróciła się udając zaskoczenie.
- Słucham? - zapytała nie kryjąc zdziwienia. Mężczyzna około pięćdziesiątki podniósł drobną rzecz i podszedł do niej.
- Wypadło to pani – powiedział patrząc jej w oczy. Hermiona odebrała przedmiot i niby mimowolnie musnęła jego dłoń.
- Dziękuję, jest pan bardzo uprzejmy – odparła z uśmiechem. Liczyła w myślach: raz, dwa, trzy i...
- Może skusisz się na drinka? - przynęta złapała haczyk.
- Nie wypada odmówić takiemu dżentelmenowi – odparła najbardziej seksownym głosem na jaki mogła się zdobyć. Kilka drinków, czułych gestów i flirt kręcił się w najlepsze.
- Może... - zaczęła wodzić palcem po jego piersi – zabierzesz mnie na górę? - popatrzyła odważnie w jego oczy. Mężczyzna uśmiechnął się zadowolony z tak łatwej zdobyczy. Zaprowadził gryfonkę do pokoju i nalał jej szampana. - Przepraszam mógłbyś przynieść mój płaszcz z dołu? Mam tam pewien ważny drobiazg – uśmiechnęła się kokieteryjnie. Mężczyzna zgodził się bez słowa protestu i po chwili zniknął za drzwiami. Gdy wrócił wznieśli toast i wypili lampkę szampana. Hermiona popatrzyła na zegarek, pozostało jej dziesięć minut.
- Połóż się – wymruczała mu do ucha. Romanow wykonał polecenie – lubisz niegrzeczne dziewczynki? - zapytała wstając z łóżka. Mężczyzna skinął głową i głośno się roześmiał.
- Pokaż mała na co cię stać – rzucił zachęcająco. Gryfonka usiadła na nim okrakiem i przywiązała go apaszką do metalowego zagłówka łóżka. Zsunęła się z niego i popatrzyła na zegarek pozostało jeszcze siedem minut.
- Wiesz kim jestem? - zapytała chłodno.
- Nie – odparł zadowolony – ale podobasz mi się coraz bardziej.
- Pamiętasz Narcyzę Malfoy? - popatrzyła uważnie w jego oczy i dostrzegła to co chciała zobaczyć. Strach.
- Rozwiąż mnie – warknął. Hermiona zaśmiała się wyniośle.
- To był twój ostatni kieliszek szampana Romanow. Jesteś ostatnim śmieciem, którego muszę sprzątnąć.
- Rozwiąż mnie suko! - wrzasnął wściekły Ian.
- Nie krzycz bo to ci nie pomoże – głos Hermiony był spokojny – w szampanie była trucizna niewykrywalna dla mugoli, która doprowadzi do zawału twojego serca. Myślałeś, że wśród mugoli, których mordowałeś z taką namiętnością będzie bezpiecznie?
- Ty dziwko!
- Możesz mnie obrażać ale w tym momencie to ty umierasz nie ja. Ty będziesz trupem a ja stąd wyjdę i będę spać jak dziecko. Masz jeszcze – spojrzała na zegarek – trzy minuty.
- Nie chciałem jej zabijać!
- Nie jestem księdzem, nie szukaj u mnie rozgrzeszenia – zadrwiła – na twoim czole pojawiają się krople potu co jest oznaką, że trucizna zaczyna działać. Pewnie czujesz, że zaczynasz się dusić? Jeszcze tylko dwie minuty twojego nędznego życia – syknęła. - Zapomniałabym o najważniejszym Draco Malfoy przesyła pozdrowienia – stanęła w kącie i poczekała aż Romanow wyda ostatnie tchnienie. Wyczyściła i opuściła pokój.

Gdy siedziała w swoim pokoju i popijała wino czuła, że ogromny ciężar spadł z jej bark. Teraz mogła normalnie żyć, oddychać, spokojnie spać. Teraz wojna naprawdę się skończyła. Czy to nie dziwne? Ta, która brzydziła się przemocą została drapieżnikiem polującym na ofiary. Życie jest przewrotne. Podniosła białą kartkę i szybko napisała krótki liścik.


                                                   „Jesteśmy kwita.
                                                                  Adieu.”

Było już po północy gdy siedział w swoim gabinecie a w okno zastukała sowa. Jedno spojrzenie na pismo i wiedział kto jest nadawcą. Ubrał się pospiesznie i teleportował pod dobrze znany mu adres. Wyjął z kieszeni klucz, który kiedyś dostał w prezencie od brązowookiej i przekręcił w zamku. Popchnął lekko drzwi, które ustąpiły. W mieszkaniu słychać było szum wody. Gryfonka brała prysznic. Blondyn udał się do sypialni. Po chwili szum wody ustał a brązowowłosa przyszła do sypialni owinięta białym ręcznikiem. Nieświadoma tego, że ktoś jest oprócz niej w pomieszczeniu opuściła ręcznik na podłogę i położyła się na pościeli. Malfoy stał w kącie sypialni i obserwował wszystko spokojnie. Dziewczyna głośno westchnęła, była wyczerpana dzisiejszym dniem.
- Może ci w czymś pomóc Granger? - zapytał stając w blasku księżyca.
- Wiedziałam, że tu przyjdziesz – odparła ponuro.
- Dlatego jesteś nago? To zaproszenie? - zapytał unosząc lewą brew. Nie odpowiedziała tylko przygryzła dolną wargę i popatrzyła odważnie w stalowe tęczówki.
- Nie sypiam z żonatymi mężczyznami Malfoy – jej głos był cichy i spokojny.
- Od kiedy to masz taki mocny kręgosłup moralny? - podszedł spokojnie do łóżka, chwycił ją delikatnie za podbródek i spojrzał głęboko w czekoladowe tęczówki a następnie wpił się zachłannie w jej usta. Pocałunek był gwałtowny, namiętny i pełen skrytych pragnień. - Pragniesz mnie tak samo jak ja ciebie – mruknął zadowolony. Jego chłodne palce zaczęły pieścić kobiecość dziewczyny, która jęknęła głośno.
- Nie powinniśmy – szepnęła. Blondyn zignorował jej uwagę, jego usta znalazły się na piersiach gryfonki, które namiętnie pieścił. Z niechęcią oderwał głowę i ciągle drażniąc jej kobiecości zapytał – Mam przestać?
- Nie – jęknęła przeciągle – Malfoy... nie przestawaj – blondyn jednak zwolnił swoje ruchy.
- Jesteś taka mokra – mruknął tuż przy jej uchu. - Tak bardzo za tobą tęskniłem – zaczął pieścić szyję dziewczyny, delikatnie ją lizał i całował co przyprawiało Hermionę o dreszcze. Po chwili chłodne palce mężczyzny wślizgnęły się do jej rozpalonego wnętrza. Brązowooka krzyknęła z wrażenia. - Tak dobrze? - wymruczał. Hermiona skinęła głową i przygryzła dolną wargę. Tak bardzo tego jej brakowało. Zęby blondyna delikatnie zacisnęły się na sutku dziewczyny co wywołało przyjemne ciarki na całym ciele. Chłopak zwinnie poruszał palcami a kciukiem pieścił jej spragnioną kobiecość. - Chcę widzieć twoje oczy jak będziesz dochodzić – wymruczał do jej ucha. Do wnętrza gryfonki dołączył jeszcze jeden palec co wywołało jej okrzyk. Malfoy patrzył z zadowoleniem na to co się dzieje z ciałem tej wspaniałej kobiety.
- Malfoy... Błagam – jęknęła patrząc w jego oczy.
- O co?
- Pozwól mi dojść – blondyn zwiększył intensywność swoich pieszczot i na efekt nie musiał długo czekać, po chwili poczuł jak wnętrze dziewczyny zaciska się na jego palcach w pulsującym rytmie a ciałem dziewczyny targnął dreszcz rozkoszy, który wydarł z jej gardła krzyk spełnienia. Pozbył się ubrania i ponownie zaczął pieścić gryfonkę, która nie pozostawała mu dłużna. Oboje przypomnieli sobie co znaczy intensywny i namiętny seks. Ich ciała były spragnione siebie nawzajem, swojej bliskości, pieszczot... Kolejne spełnienia przychodziły szybko aż w końcu padli wyczerpani intensywnością doznań. Hermiona leżała na łóżku otoczona przyjemnym uczuciem nieważkości a dłoń Dracona delikatnie gładziła jej ramię. To było takie wspaniałe doznanie, tak bardzo jej go brakowało.
- Jak za starych, dobrych czasów – mruknął zadowolony blondyn.
- Stare czasy już minęły. Teraz nastały inne – odparła cicho gryfonka. - Lepiej będzie jak już pójdziesz. W twojej obecności nie panuje nad sobą – szepnęła głosem pełnym smutku.
- Granger jeżeli chodzi o...
- Masz żonę, od której nie odejdziesz – przerwała mu. – Połączyła nas nienawiść do tych samych osób a seks był przyjemnym dodatkiem. Tych osób już nie ma, układ dobiegł końca. Trzeba rozpocząć kolejny etap w życiu – Draco nie odezwał tylko wstał i założył ubranie. Hermiona owinęła się prześcieradłem i patrzyła ze smutkiem i bólem na to jak ich ścieżki się rozchodzą bezpowrotnie.
- Dziękuję za wszystko – powiedziała drżącym głosem, Draco skinął głową i ruszył w stronę drzwi.
- Gdybyś zmieniła zdanie wiesz gdzie mnie szukać – rzucił na odchodne. Chciała go zawołać, poprosić żeby został ale niestety życie jest przewrotne i nie zawsze możemy mieć to czego chcemy.


                                            **************************

Od ich wspólnej nocy minęło pół roku i pomimo tego, że życie Hermiony układało się w najlepsze czuła w sobie pustkę, której nie dało się niczym zapełnić. Wiele razy chciała wrócić do ich układu żeby móc czuć go obok siebie chociaż przez chwilę, słuchać jego śmiechu, móc patrzeć w stalowe tęczówki. Tak było też tego ranka gdy siedziała nad poranną filiżanką kawy a do okna zastukała sowa z nowym wydaniem „Proroka codziennego”, brązowooka odebrała przesyłkę i gdy ją rozłożyła poczuła jak serce zaczyna niebezpiecznie przyspieszać.

                          „ROZWÓD – tego w rodzinie Malfoy'ów jeszcze nie było!”

Szybko przewróciła na stronę z artykułem i zaczęła śledzić tekst.
- Może ci w czymś pomóc Granger? - usłyszała dobrze znany głos za swoimi plecami i odwróciła się w jego kierunku.
- Co ty tu robisz? - zapytała nie kryjąc zdziwienia.
- Wiedziałem, że będziesz za mną tęsknić więc przyszedłem – odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Małżeństwo chyba ci uszkodziło mózg Malfoy – blondyn roześmiał się beztrosko. Hermiona prychnęła jak kotka. Podszedł bliżej i popatrzył głęboko w czekoladowe tęczówki.
- Czytałaś artykuł?
- Nie interesuję się takimi rzeczami.
- Kłamiesz – zauważył z zadowoleniem chłopak.
- Konkretnie czegoś chcesz czy tylko tak wpadłeś mnie po wkurzać?
- Konkretnie to chcę ciebie. Natychmiast. - Hermiona chciała wstać ze stołka jednak blondyn zablokował jej drogę i bez uprzedzenia wpił się w jej usta. Pocałunek był długi, spokojny i namiętny. Gdy się od siebie oderwali brązowooka popatrzyła uważnie na blondyna
- Chcesz wrócić do...
- Żadnego układu Granger – przerwał jej – rozpoczynamy wspólnie nowy etap w życiu.