Z okazji tego święta życzę Wam dużo miłości, szczęścia i wiary w siebie, miłość, życie :) spełniajcie swoje marzenia i cieszcie się każdą chwilą :)
pozdrawiam
pola
PS. Jak tam Wasze Walentynki? :)
***
Harry Potter wpatrywał się z
zauroczeniem w swoją żonę, która kręciła z niedowierzaniem
głową
- Nie powinieneś ich stawiać w
takiej niezręcznej sytuacji Harry i to w dodatku w takie święto –
głos Ginny był spokojny i łagodny. Brunet nigdy tego nie
powiedział głośno, ale mógłby godzinami słuchać tego głosu i
jej dźwięcznego śmiechu.
- Kochanie oni sami siebie postawili w
takiej sytuacji. Przez tę dwójkę całe Biuro chodzi na paluszkach, a oni... - Potter zgrzytnął zębami ze złości – zachowują się
jak para nastolatków!
- Po prostu mają uparte charaktery –
przypomniała mu żona. - Powinieneś pozwolić im samym dojść do
porozumienia, a nie wysyłać ich razem na bal. Dlaczego ty nie
pójdziesz? Czy to nie jest przypadkiem obowiązek dyrektora? - na
twarzy mężczyzny zagościł przebiegły uśmieszek, pogroził
ukochanej palcem, nachylił się i złożył delikatny pocałunek na
jej wargach.
- Moja żona jest w dziewiątym
miesiącu ciąży, lada dzień może zacząć rodzić, a ty mi każesz
chodzić na imprezy? Nigdy w życiu – delikatnie pogładził
ciążowy brzuszek. – Poza tym przywilejem dyrektora jest możliwość
wydelegowania kogoś, a ta dwójka akurat idealnie się do tego nadaje
– Ginny głośno westchnęła i powoli podniosła się z fotela, na
którym siedziała.
- Mimo wszystko uważam, że nie
powinieneś się w to mieszać – ujęła Pottera za rękę i
pociągnęła w stronę kuchni gdzie czekała na nich przyrządzona
kolacja.
***
- Chciałbym tylko wiedzieć kto
wymyślił tak idiotyczny pomysł?! - wysoki blondyn o sportowej
sylwetce stał z rękami opartymi na biodrach i patrzył groźnym
wzrokiem na bruneta wygodnie opartego w swoim skórzanym fotelu. -
Potter tobie chyba do końca mózg odebrało... - chciał coś
jeszcze dorzucić, ale przerwał mu huk otwieranych drzwi. Do gabinetu
jak furia wpadła Hermiona Granger.
- Harry możesz mi wytłumaczyć co
oznacza ten krótki liścik na moim biurku? - na potwierdzenie
zamachała małą karteczką w powietrzu.
- Ustaw się w kolejce Granger –
warknął zdenerwowany blondyn – przeszkadzasz mi – drobna
kobieca postać odwróciła się w stronę blondwłosego mężczyzny,
w jej oczach czaiła się chęć mordu.
- Malfoy cóż za niespodzianka –
mężczyzna prychnął na te słowa.
- Daruj sobie.
- Czy to nie ty zawsze szczycisz się
wspaniałym, arystokratycznym wychowaniem i etykietą, której
musiałeś się nauczyć? Nie odpowiadaj – brązowowłosa machnęła
ręką – przecież dobrze wiesz, że kobiety mają pierwszeństwo.
- Kobiety, ale nie ty Granger –
wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Możecie się oboje uspokoić? - na
te słowa dwie pary oczu skierowały się ze złowrogim spojrzeniem w
stronę bruneta. - Po prostu wypełnicie swoje obowiązki i
pójdziecie na ten bal charytatywny.
- Ale... - głos Hermiony się
zawiesił.
- Że my razem? - Malfoy wskazał
palcem na siebie i Hermionę wpatrując się pytająco w Harrego.
- Co w tym takiego dziwnego? - brunet
nie mógł ukryć zaskoczenia. - Oboje pracujecie w Biurze Aurorów,
zajmujecie wysokie stanowiska więc jesteście idealni do
reprezentowania nas jako instytucji na tej uroczystości.
- Idiotycznym pomysłem było
wysyłanie mnie w ogóle na ten bal, ale z Granger?! Nigdzie z nią
nie idę – uciął krótko Draco.
- Ja z nim tym bardziej – syknęła
wściekła Hermiona.
- A ja jestem waszym szefem...
- Jesteś moim szefem tylko dlatego,
że ja nienawidzę siedzenia za biurkiem, babrania się w papierach i
chodzenia po głupich uroczystościach, na którą teraz chcesz mnie
wysłać! - huknął zdenerwowany arystokrata.
- Tak jak mówiłem – kontynuował
niewzruszonym głosem Harry – jestem waszym szefem i mówię wam,
że macie iść na ten bal – popatrzył na nich groźnym wzrokiem i
dodał z naciskiem – razem. Będziecie oficjalnie reprezentować
Biuro Aurorów. To jest polecenie służbowe!
- Robisz mi takie świństwo po tylu
latach przyjaźni?! - Hermiona nie kryła oburzenia.
- Nie mieszaj spraw służbowych z
prywatnymi Granger – upomniał ją blondyn. - Świetnie Potter –
skwitował - kobiety lubią takie przyjęcia, tańce, plotki , ale
po cholerę ja mam tam iść?
- Zaproszenie jest dla dwóch osób –
zauważył trafnie Harry.
- To daj Granger jakiegoś frajera,
który będzie skakał z radości na tę propozycję!
- Decyzja już zapadła – brunet był
nieugięty.
- Gdyby Ginny nie spodziewała się
lada dzień dziecka przysięgam, że udusił bym cię gołymi rękami!
- po tych słowach Malfoy wyszedł, głośno trzaskając drzwiami.
Hermiona opadła na fotel znajdujący się przed biurkiem i
popatrzyła zrozpaczona na swojego przyjaciela
- Dlaczego mi to robisz? - jęknęła.
– Dobrze wiesz, że się nienawidzimy.
- Rozstaliście się ponad rok temu.
Pora zakopać topór wojenny i wrócić do normalnego życia.
Jesteście jak tykająca bomba, która lada dzień może wybuchnąć.
Wzbudzacie niepokój wśród ludzi – Harry westchnął głośno. –
Po prostu potraktuj to jako zadanie specjalne – Hermiona opuściła
głowę, wzięła kilka głębokich oddechów, wstała i spojrzała
przyjacielowi w oczy
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz –
odwróciła się i wyszła bez słowa pożegnania cicho zamykając
drzwi.
***
- Stary gdy zobaczyłem ten liścik to
miałem ochotę go zamordować! - blondyn pociągnął porządny łyk
Ognistej .
- Nie rozumiem co jest złego w balu
charytatywnym? - Blaise utkwił pytające spojrzenie w swoim
przyjacielu. - Pójdziesz tam, poznasz jakąś dziewczynę,
potańczysz, zabawisz się. Może akurat coś z tego wyjdzie?
- Nie – warknął niezadowolony
arystokrata. – Blaise ja po prostu nienawidzę bywać na takich
przyjęciach, każdy się gapi, musisz słuchać różnych durnych
historii i jeszcze udawać, że cię to interesuje. Specjalnie nie
brałem stanowiska szefa żeby uniknąć tego czegoś! A teraz Potter
mnie wysyła na bal charytatywny, który odbędzie się czternastego
lutego! Rozumiesz?
- Yep – Blaise klepnął
przyjacielsko blondyna w plecy – co dalej nie zmienia faktu, że
możesz poznać jakąś laskę plusem jest to, że ten dzień to
walentynki – Diabeł zatoczył ręką krąg w powietrzu – miłość
krąży wokół nas – dodał ironicznie. - Od rozstania z Granger
minął ponad rok, a ty żyjesz jak mnich w klasztorze. Praca, praca i
praca... Smoku musisz z tym skończyć – Draco dopił zawartość
szklanki i westchnął z irytacją.
- Widzisz Blaise jest jeden mały
szczegół... Ja mam iść z Granger – blondyn skinął na kelnera
aby im przyniósł jeszcze jedną butelkę. Na twarzy Zabiniego
wymalowało się zaskoczenie.
- Żartujesz?
- Chciałbym.
- Ale... ale... - nagle Diabeł
wybuchnął śmiechem – przecież... to będzie katastrofa –
kolejna salwa śmiechu wydostała się z jego usta. Draco patrzył na
przyjaciela i zastanawiał się czy przypadkiem ktoś mu nie dolał
eliksiru rozweselającego do szklanki. Brunet postarał się opanować
swój śmiech, złapał kilka głębokich oddechów i odchrząknął
– Nie żebym coś miał do Granger i ciebie razem, ale odkąd się
rozstaliście przebywanie z wami w jednym pomieszczeniu to nie jest
najlepszy pomysł.
- Dzięki Blaise, cholernie mi
pomogłeś – powiedział z rezygnacją w głosie Malfoy.
- Myślę, że to będzie ciekawe
doświadczenie dla was obojga. Lepiej się napijmy – Zabini nalał
bursztynowego płynu do dwóch szklanek i po chwili rozmowa została
skierowana na inne tory.
***
- Tyle lat przyjaźni, tyle lat stałam
za nim murem, a teraz tak mi się odwdzięcza?! - Hermiona wylewała
swoją frustrację w obecności Pansy – A co ja mu takiego
zrobiłam, że mnie wysyła na ten cholerny bal? I to z nim!
- Z kim? - zapytała zaskoczona
Parkinson stawiając na stoliku butelkę wina i dwie lampki.
- Z Malfoy'em – mruknęła
niezadowolona gryfonka. - Dlaczego nie wyśle go z kimś innym?
- Dlaczego go o to nie zapytasz?
- Pytałam! Powiedział, że jesteśmy
jak tykająca bomba i, że trzeba coś z tym zrobić. A czy to moja
wina? Czy to przeze mnie się rozstaliśmy?
- Wydaje mi się, że Potterowi nie
chodzi o to czyja to była wina tylko o to jak sobie z tym radzicie –
Pansy wzięła głęboki oddech – a wy sobie z tym nie radzicie i
nie ma co się oszukiwać, że to zmierza ku lepszemu bo tak nie
jest. Oboje podjęliście decyzję o rozstaniu tak?
- Tak – przytaknęła ochoczo
Hermiona.
- Więc oboje powinniście się
zachowywać jak dorośli, odpowiedzialni za swoje decyzje ludzie, a wy
ciągle bawicie się w głupie podchody jak dzieci – skwitowała
ślizgonka. - Wiesz co ja o tym myślę?
- Mhm – mruknęła cicho brązowooka.
- Że wy ciągle do siebie coś
czujecie tylko jesteście uparci i zbyt dumni żeby się do tego
przyznać!
- Malfoy nic do mnie nie czuje. Pewnie
już zdążył przelecieć tuzin panienek – gryfonka upiła
porządny łyk wina - i ten jego ironiczny uśmieszek na twarzy. Ugh!
- Nie dostrzegasz w nim żadnych
pozytywnych cech?
- Jest inteligentny, zabawny,
przystojny... Co to za głupie pytanie? – Pansy podniosła dłonie
w geście obrony.
- Tak tylko pytałam – powiedziała
spokojnie. Następnie otworzyła kalendarz leżący na stoliku i
przebiegła wzrokiem po swoim grafiku - To co wpisać cię
czternastego wieczorem?
- Tak – Hermiona westchnęła z
rezygnacją – wymyśl coś eleganckiego i z klasą przecież będę
towarzyszyć arystokracie – prychnęła jak kotka słysząc własne
słowa. - Rozmawiałaś dzisiaj z Ginny? Jak ona się czuję?
- Rozwiązanie lada dzień. Harry z
niecierpliwości przebiera nogami – powiedziała rozbawiona Pansy.
Pozostała część wieczoru upłynęła na plotkach, śmiechu i
winie.
***
Drzwi windy powoli się zamykały gdy
nagle męski but pojawił się między nimi. Hermiona spojrzała na
intruza i przeklęła swoje lenistwo. Do windy wsiadł właśnie
Draco Malfoy ubrany w idealną, białą koszulę z podwiniętymi
rękawami i granatowe jeansy. Włosy jak zawsze zmierzwione, na
twarzy delikatny cień zarostu. Gryfonka poczuła jak robi jej się
gorąco, a winda niebezpiecznie się kurczy.
- Cześć Granger – mruknął.
- Witaj Malfoy – odburknęła.
Winda ruszyła i powoli sunęli na sam
szczyt budynku gdzie byli umówieni z Harrym. Blondyn wyciągnął
rękę i nacisnął czerwony przycisk STOP.
- Co robisz? - zapytała zaskoczona
dziewczyna.
- Chcę porozmawiać – opowiedział
ze stoickim spokojem chłopak.
- Akurat teraz i w tym miejscu?
- Spieszysz się gdzieś?
- Wydawało mi się, że jedziemy do
Harrego?
- Potter nie zając, nie ucieknie.
Masz już sukienkę?
- Nie – warknęła zdenerwowana.
- Jak zwykle wszystko na ostatnią
chwilę.
- Jasne! Twój smoking już zapewne
się szyje? - blondyn klasnął z udawaną radością w ręce.
- Brawo!
- Bądź poważny Malfoy. Skoro już
mnie tutaj zatrzymałeś to wyjaśnijmy sobie coś – powiedziała
przeszywając go groźnym spojrzeniem.
- Zamieniam się w słuch.
- Podobno ludzie boją się z nami
przebywać po tym jak... No wiesz...
- Rozstaliśmy się? - podsunął jej
Draco.
- Tak właśnie. Ich obawy są dla
mnie niezrozumiałe no ale cóż bywa i tak. Posłuchaj pokażmy im,
że jesteśmy dorośli, poważni i nie mieszamy życia prywatnego z
pracą. Po prostu pójdźmy na ten cholerny bal, zróbmy to co trzeba
i miejmy to z głowy.
- Czytasz w moich myślach Granger.
- Na szczęście nie mam takich
umiejętności bo zapewne już dawno bym osiwiała.
- Humorek widzę dopisuje? - blondyn
wcisnął guzik i winda ponownie ruszyła. - Udana noc?
- Bardzo. A twoja?
- Moja również – winda się
zatrzymała i drzwi się rozsunęły – Panie przodem – wykonał
zapraszający gest ręką i przepuścił Hermionę w drzwiach. Gdy
tak szła przed nim mógł swobodnie obserwować jej zgrabne, długie
nogi i idealny tyłek. Natychmiast odgonił od siebie wspomnienia ich
wspólnych nocy, gdy żaden skrawek materiału nie zakrywał jej
pięknego ciała. Zapowiedzieli swoją wizytę u sekretarki i w
milczeniu czekali na zaproszenie do środka co też po chwili
nastąpiło.
- Jak tam wasze nastroje? Lepiej? -
zagadnął ich na powitanie Harry wskazując miejsce do siedzenia.
- Tak – odpowiedzieli jednocześnie.
- To dobrze bo już potwierdziłem
wasze przybycie. Chyba nie macie nic przeciwko?
- Skądże by znowu Potter – rzucił
ironicznie Malfoy.
- Musicie zrozumieć, że to jest wasz
obowiązek, a wasze życie prywatne nie może wpływać na jakość
wykonywanej przez was pracy. Wasze drobne nieporozumienia...
- Na przykład wtedy gdy rzuciła za
mną wazą na korytarzu, albo próbowała wypchnąć mnie przez okno?
– przerwał mu blondyn.
- Malfoy – warknęła ostrzegawczo
Hermiona.
- Tylko mu przypominam o naszych
drobnych nieporozumieniach - wzruszył niewinnie ramionami. -
Zresztą nieważne – machnął lekceważąco ręką - Granger jest
tak bardzo podekscytowana tym przyjęciem, że nie mam serce jej
rozczarować. Wprost nie możemy się go doczekać – Hermiona
zacisnęła dłonie na poręczy fotela aż kostki jej zbielały,
ostatkiem sił powstrzymywała się przed wybuchem złości.
- No widzisz Hermiono? Cieszę się,
że jakoś się dogadaliście - gryfonka chciała coś powiedzieć,
ale arystokrata nie pozwolił jej dojść do słowa.
- O tak Potter my też się cieszymy.
No! - klepnął się w uda i wstał z fotela – na nas już czas.
Chyba, że chcesz coś jeszcze nam powiedzieć?
- Nie. Rozwialiście moje obawy w
zupełności więc możecie już iść – Harry podniósł się z
fotela.
- To my idziemy, a ty Potter rządź
tutaj dzielnie! – Draco pociągnął oniemiałą Hermionę za sobą.
Gdy znaleźli się na korytarzu dziewczyna wyszarpnęła swoją rękę
z metalowego uścisku.
- Czy ty zawsze musisz być taki...
taki
- Wspaniały?
- Kretyn! Jesteś niemożliwy! Nie
dałeś mi dojść do słowa! Chciałam mu wytłumaczyć
- Wytłumaczyć? - zapytał zaskoczony
blondyn. - Tutaj nie ma nic do tłumaczenia, to co jest między nami
zostaje między nami.
- Między nami nic nie ma – syknęła
rozdrażniona gryfonka.
- No właśnie. Problem rozwiązany –
lekkość i swoboda z jaką to powiedział były dla Hermiony
irytujące. - Miłego dnia! - dorzucił na odchodne i ruszył w
stronę windy.
***
Nie widziała go przez dwa dni co było
jednocześnie przyjemne i irytujące. Ten człowiek budził w niej
tyle skrajnych uczuć, że ciężko było sobie z nimi poradzić.
Codziennie zastanawiała się jakim cudem kiedyś zostali parą?
Zarzucała sobie głupotę, lekkomyślność, naiwność, a później
przychodziła chwila wspomnień i w głębi duszy czuła, że to co
było między nimi było dobre, trochę szalone, niepoprawne, ale mimo
wszystko dobre... Właśnie relaksowała się przy lampce wina gdy
dostała mag-maila
Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Przeczytaj dla własnego dobra!
Kupiłaś sukienkę?
Hermiona jęknęła zrezygnowana. Nigdy
nie miała głowy do zakupów, a tym bardziej do kupowania sukienek na
eleganckie wyjścia. Zostawiała tę drażniącą czynność na
ostatnią chwilę co przysparzało jej jeszcze więcej kłopotów i
stresu.
Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Fałszywa troska.
Czy ty myślisz, że ja mam sklerozę?
Twoja fałszywa troska jest zbyteczna.
Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Złamane serce.
Dobrze wiem, że jeszcze nie masz
sukienki. Najprawdopodobniej jutro będziesz biegać po sklepach z
obłędem w oczach. Posądzanie mnie o fałszywą troskę złamało
moje wrażliwe serce Granger!
Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Lekcja anatomii.
To ty w ogóle masz coś takiego jak
serce?
Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Korepetycje z anatomii.
Jak chcesz Granger to mogę ci udzielić
korepetycji z anatomii mojego ciała.
PS. Nie zakrztuś się winem jak
odbierzesz paczkę.
Hermiona ledwie skończyła czytać, a
do okna zastukała sowa z paczką. Dziewczyna szybko ją odebrała i
rozpakowała. Jej oczy ujrzały piękną, czerwoną suknię.
Delikatnie wyjęła ją z pudełka i przyłożyła do swojej
sylwetki. Idealna, kobieca i taka elegancka.
Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Gust.
Piękna suknia. Czuję się
zakłopotana.
PS. Za korepetycje podziękuję, z moją
wiedzą jest wszystko w porządku.
Do: Hermiona Granger
Od: Draco Malfoy
Temat: Czas spać.
Idź spać Granger bo nawet sukienka
jutro nie pomoże jak się nie wyśpisz.
Miłych koszmarów.
Do: Draco Malfoy
Od: Hermiona Granger
Temat: Dobranoc.
Dziękuję i nawzajem.
Blondyn zamknął swojego mag-topa i
położył się do łóżka. Uśmiechał się na myśl o sprawionym
kobiecie prezencie. Gdy byli razem Granger zawsze miała problem z
kupieniem sukienki dlatego on wyręczał ją z tej czynności i
sprawiał prezenty niespodzianki. Draco bardzo lubił obdarowywać
bliskich prezentami, obserwować ich reakcje, radość pomieszaną z
zaskoczeniem. Westchnął głośno na te wspomnienia. Może Blaise ma
rację ? Może powinien zacząć się umawiać z dziewczynami? W
końcu na brak powodzenie nigdy nie mógł narzekać, ale tutaj nie
chodziło o powodzenie tutaj chodziło o Granger, która była inna
niż pozostałe dziewczyny. - Wyjątkowa – szepnął sam do siebie
i z tą myślą zasnął.
***
Wszedł po kamiennych schodkach,
wyciągnął rękę i zapukał trzy razy.
- Otwarte! - usłyszał głos
brązowookiej. Nacisnął klamkę i pchnął lekko drzwi, które
ustąpiły pod naporem jego ciała. Hermiona stała w hallu zapinając
perłowego, małego kolczyka. Odwróciła się w stronę przybyłego
blondyna. - Jak wyglądam? - zapytała lekko zdenerwowana.
- No cóż... Pięknie Granger – z
piersi Hermiony wydobyło się westchnienie ulgi.
- Dzięki. Pansy bardzo się starała.
- Ja tylko dobrałam makijaż,
uczesanie i biżuterię! – głos dobiegał z pobliskiej kuchni, po
chwili ślizgonka pojawiła się z kufrem w ręku. – Cześć Draco –
rzuciła przyjaźnie w stronę blondyna.
- Witaj Pan – odpowiedział równie uprzejmie mężczyzna lecz zaraz powrócił wzrokiem w stronę
gryfonki, która stała w pięknej czerwonej sukience. Gorset
idealnie opinał jej biust i szczupłą talię, muślinowy materiał
delikatnie rozszerzał się ku dołowi, a długi rozporek, który
kończył się w połowie uda odsłaniał zgrabną kobiecą nogę.
Całość dopełniał elegancki, gładki hiszpański kok oraz ciemny
makijaż, który delikatnie przydymiał kocie oczy panny Granger.
Blondyn wyrwał się z letargu i odchrząknął – idziemy? -
zapytał.
- Jasne. Pansy podwieźć cię? -
Hermiona popatrzyła błagalnym wzrokiem w stronę ślizgonki.
- Nie – odparła – bawcie dobrze –
posłała im przyjazne uśmiechy i wyszła. Draco zdjął płaszcz z
wieszaka i pomógł go założyć brązowookiej, otworzył drzwi i
wskazał jej stojącą limuzynę.
- No proszę – mruknęła gryfonka.
- Jak już mamy się tam pojawić to z
klasą – odpowiedział również niezadowolony blondyn. Hermiona
obserwowała ukradkiem blondyna i musiała sama przed sobą przyznać,
że czas nie odebrał mu ani urody, ani pewności siebie, ani tego
czaru, który wokół siebie roztaczał. Elegancji arystokracie nigdy
nie brakowało, ale smoking dodawał mu powagi. Po krótkiej podróży
w czasie, której każde z nich było pogrążone swoimi myślami
znaleźli się w ogromnym gmachu Ministerstwa Magii otoczeni innymi
eleganckimi parami. Blondyn podał gryfonce swoje ramię, które
delikatnie ujęła i ruszyli razem do Sali Balowej wzbudzając
niemałe zainteresowanie wśród obecnych tam osób. Minister powitał
wszystkich zgromadzonych i rozpoczął oficjalną przemowę.
- Nienawidzę takich imprez –
mruknął niezadowolony blondyn. - Nudni ludzie i nudne przemówienia.
- Miałeś ciekawsze plany na ten
wieczór? - zagadnęła Hermiona.
- To znaczy?
- No wiesz Malfoy – ściszyła swój
głos bo ich rozmowa zaczęła wzbudzać zainteresowanie – dzisiaj
są walentynki, chyba mi nie powiesz, że nie miałeś żadnych
szalonych planów z jakąś kobietą? - Draco popatrzył uważnie na
dziewczynę.
- Być może cię zaskoczę Granger
ale nie miałem żadnych planów. Jak natomiast przyjął tą przykrą
wiadomość o balu twój facet? - Hermiona postanowiła zachować
zimną krew i spojrzała blondynowi prosto w jego stalowo – szare
tęczówki.
- Bez większych emocji – zawiesiła
swój głos na chwilę obserwując reakcję blondyna, którego oczy
znacznie pociemniały – bo go nie mam. - Po sali rozległy się
brawa, które przerwały tę sympatyczną rozmowę.
- Idę po coś do picia – mruknął
zdawkowo Malfoy i ruszył do drink baru. „Granger nie ma faceta”
pomyślał i poczuł niewysłowioną ulgę, która go zirytowała bo
w końcu co go to obchodzi? Wziął dla siebie szklankę Ognistej z
lodem, a dla swojej partnerki czerwone martini. Odszukał ją wzrokiem
w tłumie, stała i wysłuchiwała wywodu kandydata na zastępcę
ministra. Draco poczuł ukłucie zazdrości, facet wyraźnie miał
jakieś ukryte zamiary wobec dziewczyny. Arystokrata poczuł się w
obowiązku wkroczyć do akcji.
- Szukałem cię po całej sali –
wymruczał jej do ucha gdy się znalazł tuż za Hermioną – możesz
następnym razem nie znikać bez słowa? - podał jej drinka i
wyciągnął rękę do ciemnowłosego mężczyzny – Witaj
Sebastianie – nastąpił męski uścisk, któremu Hermiona
przypatrywała się z zaciekawieniem.
- Właśnie proponowałem pannie
Granger taniec – głos bruneta był wyniosły i spokojny.
- Tak? - zapytał zaskoczony blondyn i
odruchowo położył swoją dłoń na plecach zdezorientowanej
gryfonki – No cóż muszę cię nieco rozczarować bo pierwszy
taniec jest zarezerwowany dla mnie. Wybaczysz nam? – odstawił ich
napoje na pobliski stolik i poprowadził Hermionę na parkiet gdzie
zaczęli się poruszać w rytm muzyki.
- Co ty robisz? - syknęła oburzona
gryfonka.
- Ratuję twój tyłek Granger –
mruknął i delikatnie obrócił partnerkę.
- Przed czym?!
- Daj spokój to notoryczny podrywacz
– odpowiedział spokojnie Malfoy – złamałby ci serce.
- Tak jak ty to zrobiłeś? - blondyn
chciał odpowiedzieć, ale dziewczyna mu przerwała – Nie ważne,
zapomnij o tym co powiedziałam.
- Nie zapomnę bo nie złamałem ci
serca. Oboje podjęliśmy decyzję o rozstaniu – kolejny obrót –
chciałaś zaczekać z zakładaniem rodziny Granger – przyciągnął
ją bliżej siebie tak, że czuł każdy centymetr jej ciała i każde
drgnięcie – nie pamiętasz?
- Mieliśmy inne priorytety –
odburknęła.
- Być może – szepnął jej do ucha
– ale moim zamiarem nie było łamanie twojego serca – muzyka
ucichła i zeszli z parkietu. Draco popatrzył na osoby wokół i
westchnął - Chodźmy coś wypić na trzeźwo nie wytrzymam tego
towarzystwa do północy – mruknął rozdrażniony – w dodatku ta
cholerna mucha mnie drażni – Hermiona parsknęła śmiechem,
dobrze pamiętała, że blondyn nigdy nie zakładał krawata ani
muchy. Dzisiaj o dziwo zrobił wyjątek
- Dlaczego ją założyłeś? To nie w
twoim stylu.
- Kolejne głupia zachcianka Pottera –
syknął. – Muszę się w końcu zbuntować bo się rozszalał z
tymi poleceniami jak pijany chochlik w kapuście – Hermiona
pokręciła głową z dezaprobatą i podążyła razem z nim w stronę
baru gdzie zamówili kolejny raz to samo. Spokojnie rozmawiali na
neutralne tematy co było dla nich nowym doświadczeniem po roku
nieustannych podchodów i kłótni o byle co.
- Draco Malfoy? - usłyszeli kobiecy
głos za plecami ślizgona gdzie stała szczupła, wysoka blondynka.
- W czym mogę pani pomóc? - zagadnął
zaintrygowany arystokrata po czym posłał swój czarujący uśmiech
w stronę rozmówczyni. Hermiona nie skomentowała jego zachowania, ale poczuła ukłucie zazdrości.
- Nazywam się Amanda Tenson –
kobieta uśmiechnęła się zalotnie – mój ojciec chciałby z
panem zamienić kilka słów – wskazała na mężczyznę w średnim
wieku siedzącego przy jednym z kilkudziesięciu okrągłych
stolików.
- Oczywiście – Draco popatrzył na
gryfonkę i dostrzegł na jej twarzy cień zazdrości – Granger
pozwolisz?
- Jasne – odparła pozornie
beztrosko brązowooka – idź – sama odwróciła się i podążyła
w stronę toalety gdzie przypudrowała nos, wzięła kilka głębokich
oddechów i wyszła z dumnie uniesioną głową. Resztę wieczoru
spędzili osobno, celowo robiąc sobie na złość. Rozmawiali i
tańczyli z różnymi kobietami i mężczyznami wzbudzając w sobie
nawzajem zazdrość. Gdy bal dobiegł końca oboje odetchnęli z
ulgą.
- Nigdy więcej – warknął zmęczony
blondyn siedząc w limuzynie.
- Chyba nie możesz narzekać na nudę
tego wieczoru? Amanda skrupulatnie dotrzymywała ci towarzystwa –
zauważyła złośliwie Hermiona. Malfoy popatrzył na nią
zaskoczony.
- Jesteś zazdrosna Granger? -
parsknął śmiechem.
- Ja? Nigdy - powiedziała obojętnym
tonem gryfonka.
- Ty nie byłaś lepsza! Sebastian nie
odstępował cię na krok. Mały, wredny....
- Wystarczy! – krzyknęła oburzona
dziewczyna. - Nie możesz obrażać kogo ci się podoba!
- Mogę gdy wiem jaki ten ktoś jest –
syknął po czym zbliżył się bardzo blisko jej twarzy i spojrzał
w jej brązowe oczy – to nie jest dobry wybór Granger – zgarnął
opuszkiem palca nieistniejący pyłek z jej skroni. Hermiona nerwowo
przełknęła ślinę tak bardzo chciała pocałunku, tak bardzo jej
tego brakowało, ale przed oczami stanęła jej szczupła, blondynka
i chęć pocałowania Malfoy'a nieco osłabła.
- Ciebie też stać na coś lepszego
niż ta Amanda – mruknęła cicho. Draco uśmiechnął się
lekko rozbawiony jej uwagą.
- Wiem – szepnął tuż przy jej
twarzy – dlatego odrzuciłem jej niemoralną propozycję –
Hermionie lekko drgnęły usta blondyn zaśmiał się rozbawiony jej
reakcją. - Nic nie poradzę Granger, że tak działam na kobiety –
limuzyna zatrzymała się pod domem gryfonki. Draco wysiadł i
odprowadził ją pod same drzwi.
- Nie było tak źle...
- Jak na naszą dwójkę –
dokończyła za niego Hermiona. Oboje głośno się roześmieli.
Hermiona popatrzyła na arystokratę i przygryzła wargę.
- Wyczyszczę suknię i oddam...
- Przestań – przerwał jej blondyn
– to prezent.
- Bez okazji?
- Przyjmijmy, że na walentynki.
- Nie spodziewałam się –
powiedziała zakłopotana – ja niestety nic dla ciebie nie mam.
- Wydaje mi się, że jest coś co
mógłbym dostać – mruknął podsuwając się niebezpiecznie
blisko, serce Hermiony zaczęło bić niebezpiecznie szybko.
- Co takiego? - zapytała szeptem nie
chcąc zmącić tej chwili.
- Nie rzucaj we mnie różnymi
przedmiotami – podsunął się jeszcze bliżej – i nie rób
takiej zbolałej miny na mój widok – ich usta dzieliły centymetry
– dasz radę? - Hermiona oblizała odruchowo wargi.
- Myślę, że tak – po czym szybko
wycisnęła na jego ustach przelotnego buziaka i odwróciła się aby
uciec za drzwi, ale blondyn był szybszy, złapał delikatnie jej
ramię i odwrócił ją do siebie. Ujął delikatnie jej podbródek i
zaczął delikatnie muskać jej usta czekając na reakcję
dziewczyny, która ochoczo odpowiedziała na tą delikatną
pieszczotę. Pocałunek się pogłębiał, był przesycony
namiętnością i tęsknotą. Draco przygarnął ją do siebie i
objął mocno, poczuł jak drży na całym ciele. Niechętnie oderwał
się od jej malinowych ust.
- Jest ci zimno ? - zapytał z troską.
- Jest luty – zauważył rzeczowo
Hermiona, Malfoy uśmiechnął się szeroko
- Masz rację. Lepiej będzie jak
pójdziesz do domu – powoli wypuścił ją ze swoich objęć,
otworzył przed nią drzwi i zaprosił gestem do środka – Zmykaj
Granger zanim zmienię zdanie – dodał z przebiegłym uśmiechem.
Hermiona głośno westchnęła
- To był miły wieczór – dodała
niepewnym głosem.
- Tak – powiedział przeciągle –
najmilszy od roku. - Hermiona zniknęła za zamkniętymi drzwiami, a
on udał się do swojej limuzyny. - Kto wie może jeszcze podziękuję
Potterowi? - zapytał sam siebie jadąc do swojego mieszkania.
***
Dźwięk mag-fona obudził ją z
przyjemnego snu, w którym ona i Malfoy robili różne, niegrzeczne
rzeczy. Uśmiechnęła się na wspomnienie jej sennych fantazji.
Dźwięk jednak nie dawał spokoju i w końcu otworzyła zaspane
oczy.
- Halo – mruknęła do telefonu.
- Ginny urodziła! - po drugiej
stronie Harry mało co nie eksplodował ze szczęścia. Hermiona
gwałtownie poderwała się z łóżka.
- Kiedy? - zapytała już zupełnie
przytomna.
- Dzisiaj rano! Mamy syna! -
ekscytacja przyjaciela udzieliła się także jej radośnie
zapiszczała do telefonu.
- Merlinie tak się cieszę!
Gratuluję! A jak się czuje Ginny?
- Dobrze! Możesz nas śmiało
odwiedzić.
- Naprawdę? - zapytała rozczulona
zaproszeniem.
- Jasne – potwierdził Harry –
przy okazji opowiesz jak było na balu. To do zobaczenia! - rozłączył
się. Przez te kilka minut Hermiona zupełnie zapomniała o balu,
Malfoy'u i ich kłótniach. Jej najlepsza przyjaciółka właśnie
została mamą, Hermiona czuła się taka dumna i szczęśliwa.
Pospiesznie wzięła prysznic, ubrała się, spakowała przygotowany
prezent i ruszyła do szpitala gdzie znajdowała się Ginny i Harry.
***
Gdy przyszedł do sali zauważył
promieniejącą szczęściem Ginny oraz dumnego Pottera. Tworzyli
razem taki piękny, radosny obrazek, o którym on zawsze marzył.
- Gratulacje – powiedział radośnie
przekraczając próg sali szpitalnej. Wtedy zauważył też ją jak
siedzi w fotelu obok szpitalnego łóżka i trzyma w ramionach małe
zawiniątko, od niej również promieniało szczęście. Niesamowite.
Podniosła głowę i spojrzała oczami pełnymi nadziei.
- Cześć Draco – jej głos był
łagodny i spokojny.
- Hej – uśmiechnął się
niepewnie.
- Nie bój się Draco – zagadnęła
Ginny – możesz podejść bliżej – blondyn położył
przyniesione prezenty i stanął bliżej Hermiony, która tuliła
małego syna Pottera. Malfoy poczuł nieprzeniknioną falę nadziei,
że jeszcze nie wszystko jest stracone, że oni też będą mogli
kiedyś stworzyć taki obrazek.
- Musze powiedzieć, że wyszedł wam
znakomicie – powiedział pełen podziwu co rozbawiło dumnych
rodziców.
- Staraliśmy się – odparł
zadowolony Harry. – Skoro jesteście tutaj razem to może opowiecie
jak było na balu? Nie rzucaliście w siebie ciężkimi przedmiotami?
Żadnych uszczerbków na zdrowiu czy też publicznych kłótni?
- Harry... - upomniała go rudowłosa.
Hermiona wstała i delikatnie oddała małe zawiniątko Ginny, która
z kolei popatrzyła na Dracona i zadała mu pytanie
- Chcesz go potrzymać? - blondyn się
zawahał. - Spróbuj - Ginny ostrożnie oddała swojego synka w silne
ręce Malfoy'a.
- Jest taki malutki, lekki –
powiedział zaskoczony Draco – taki...
- Cudowny? - podsunęła mu Hermiona,
która ze wzruszeniem obserwowała jak mężczyzna trzyma dziecko.
Poczuła ukłucie żalu, że rok temu zrezygnowała z założenia
rodziny, że wybrała inną drogę.
- Tak. Cudowny – przytaknął
Malfoy. Spojrzał jeszcze raz na malca i oddał go Ginny. Harry
odchrząknął znacząco – tak wiem Potter chodzi ci o bal. Może
niech Granger powie jak było?
- Było... nie najgorzej – zaczęła
niepewnie Hermiona – ludzie bardziej lub mniej ciekawi – Draco
uśmiechnął się ironicznie – ogólnie było znośnie.
- Draco? - zagadnął Harry.
- Dla mnie było nudno i jedyną
rzeczą utrzymującą mnie przy życiu podczas tego balu było
pilnowanie Granger gdyż jej uroda wzbudziła niemałe
zainteresowanie wśród obecnych tam mężczyzn – powiedział
spoglądając odważnie gryfonce w oczy.
- Malfoy – upomniała go Hermiona.
- Daj mi dokończyć dobrze? Otóż
Potter – blondyn zawiesił swój głos i wziął głęboki oddech
- Granger jest najpiękniejszą kobietą na ziemi z czego zdawałem
sobie sprawę już dawno temu, ale dopiero wczoraj zrozumiałem, że
jest ona jedyną kobietą, z którą ja mogę spędzić życie. -
Draco spojrzał z nadzieją w czekoladowe oczy gryfonki - Czy możemy
znowu tworzyć normalny związek Granger? - Hermiona nie
odpowiedziała tylko rzuciła mu się w ramiona i złożyła pełen
miłości pocałunek.
- Kocham cię – szepnęła
wzruszona.
- Ja ciebie też – mruknął. - I
chce najszybciej jak to możliwe mieć takie dziecko – ruchem głowy
wskazał małe zawiniątko leżące w ramionach Ginny. Hermiona
uśmiechnęła się szeroko.
- Doskonale.
- To my nie będziemy dłużej
przeszkadzać – powiedział Draco do państwa Potterów. – Wy cieszcie się swoim szczęściem, a my idziemy
cieszyć się naszym szczęściem bo mieliśmy długi okres przerwy –
po tych słowach pożegnali się i wyszli wpół objęci obdzielając
wszystkie mijane osoby radosnymi uśmiechami.
- Nie wierzę – mruknęła
zaskoczona Ginny.
- A ja wierzę – powiedział
zadowolony Harry – ich powrót do siebie był tylko kwestią czasu, a ten bal doskonałą okazją aby pozwolić im to zrozumieć...
***