środa, 28 sierpnia 2013

nice surprise III

Obiecałam więc jest! :) dziękuję ODIUMORTIS i czarnej.róży za komentarze :)  kolejny rozdział 1 września dla tych, którzy rozpoczynają rok szkolny :)
Pozdrawiam! 
pola



Ci, którzy żyją nadzieją, widzą dalej. Ci, co żyją miłością, widzą głębiej. Ci, co żyją wiarą, widzą wszystko w innym świetle.”

Starsza kobieta o blond włosach leżała na łóżku i cicho szlochała. Młodsza, kruczoczarna nachylała się nad nią i masowała jej nogi. W kącie pokoju siedział Draco, który przyglądał się ile można dostrzec spod krótkiej spódniczki młodszej z nich. Ślizgon westchnął i powiedział:
- Mamo proszę cię, postaraj się dla mnie - jego głos był tak łagodny jakby zwracał się do małego dziecka. Brązowookiej od razu przypomniało się, że w podobny sposób zwracał się do jej klientki.
- Przepraszam pomyliłam drzwi – Hermiona powiedziała cicho, czując się bardzo niezręcznie. Starsza kobieta przestała płakać, spojrzała na Hermionę i powiedziała:
- Bardzo dobrze, że ktoś w końcu przyszedł i zobaczył jak oni mnie męczą! - uśmiechnęła się delikatnie do Hermiony - Witam panno Granger. Widzi pani co mi przyszło na stare lata?
- Bardzo panią przepraszam pani Malfoy. Nie powinno mnie tutaj być.
- Rzeczywiście Granger nie powinno cię tu być – warknął blondyn. – To nie ten koniec domu. Nie odróżniasz lewej od prawej? – jego wzrok przeszywał Hermionę.
- Draco! Gdzie twoje maniery? - zapytała oburzona starsza kobieta – natychmiast przeproś!
- Ależ mamo... - zaoponował, ale ujrzawszy stanowcze spojrzenie kobiety dodał – sorry Granger, po prostu nie lubię takich bezmyślnych...
- Draconie Malfoy'u! - matka blondyna patrzyła na niego jakby pierwszy raz ujrzała własnego syna – tyle razy ci mówiłam, że kobiecie należy się szacunek. Nie tak cię wychowałam, ale najwidoczniej moje nauki poszły w las skoro taką mądrą i piękną kobietę traktujesz w ten sposób - w jej głosie słychać było nutkę zawodu  – Koniec dzisiejszych ćwiczeń! - powiedziała ostro do kruczoczarnej dziewczyny, która już miała zaprotestować, ale wystarczyło jedno spojrzenie starszej pani i nic nie powiedziała. Pani Malfoy zwróciła się w stronę Dracona – odprowadź ją do drzwi, nie widzisz, że mam gościa? – po czym spojrzała łagodnie na Hermionę - Najmocniej panią przepraszam za Dracona. On po prostu czasami zachowuje się jak nastolatek.
- Nic nie szkodzi – bąknęła Hermiona posyłając jej delikatny uśmiech – już się przyzwyczaiłam.
- Mamo nie sądzę aby Granger miała czas na rozmowy – wtrącił uprzejmie blondyn. Narcyza Malfoy zaintrygowała gryfonkę. Była osobą, która potrafi przywołać Draco do porządku co było rzadkością, poza tym stanęła w jej obronie więc...
- Sądzę, że mam czas na krótką rozmowę z tak uprzejmą kobietą jak twoja mama – rzekła brązowowłosa przesłodzonym głosem w stronę blondyna - Możesz nas zostawić same? - Malfoy posłał jej spojrzenie wściekłego bazyliszka i wyszedł razem z pielęgniarką z pokoju.
- Pewnie się zastanawiasz dlaczego chcę z tobą porozmawiać? - zapytała wesoło Narcyza.
- Nie ukrywam, że mnie pani tym zaintrygowała.
- Czytałam o tobie duży artykuł w „Proroku”. Jesteś silną kobietą i bardzo dobrym prawnikiem, Lubisz pomagać innym ludziom.
- Potrzebuje pani pomocy? - zapytała zaskoczona Hermiona.
- Nie. Po prostu podziwiam cię. Zawsze uważałam, że społeczeństwu potrzebne są takie kobiety jak ty - jasnowłosa kobieta uśmiechała się w tak przyjazny sposób, że na sercu robiło się cieplej – poza tym chciałam trochę utrzeć nosa mojemu nieznośnemu synowi, który zapewne umawia się już na kolację z Cho.
- Nie wiem co powiedzieć. Bardzo pani dziękuję za te pochlebstwa. - Gryfonce zrobiło się bardzo miło. – To była Cho Chang? - dodała zdziwiona.
- Tak. Przychodzi do mnie na ćwiczenia. Być może nie wiesz o tym, że miałam drobny wypadek i potrzebuję teraz rehabilitacji - wyjaśniła. - Ta dziewczyna mnie okropnie męczy – powiedziała udając oburzoną.
- Powinna pani pracować nad sobą. Każda kobieta musi znaleźć w sobie wolę walki. Powtarzam to wszystkim moim klientkom, którym wydaje się, że rozwód to koniec świata. Być może i jesteśmy słabsza płcią, ale trzeba walczyć. Musimy pokazać, że potrafimy o siebie zadbać. Pani też niech się nie poddaje - mówiła to pewnym, ale także pełnym czułości i troski głosem. - Dodatkowo dostarcza pani rozrywki Draconowi, który korzystając z okazji może umówić się z piękną dziewczyną - ostatnie zdanie wywołało śmiech Narcyzy.
- Być może jest ładna, ale nie tak inteligentna jak ty – głos kobiety był całkiem inny niż podczas ćwiczeń, słychać w nim było ożywienie i radość – Gdybyś potrzebowała pomocy w jakiejkolwiek sprawie śmiało możesz do mnie przyjść - zaproponowała i na chwilę odpłynęła myślami gdzieś daleko - Teraz leć do Draco. Oboje zapewne nie macie dużo czasu - Hermiona pożegnała się z panią Malfoy i skierowała się do drzwi. Już miała wychodzić gdy usłyszała ciche pytanie:
- Hermiono obiecasz mi coś?
- To zależy – odpowiedziała spoglądając uważnie w stronę łóżka.
- Odwiedzisz mnie jeszcze kiedyś? - Gryfonka uśmiechnęła się ciepło. Widać było, że Narcyza potrzebuje kontaktu ze światem zewnętrznym oraz kogoś z kim mogłaby porozmawiać.
- Pod warunkiem, że będzie pani ćwiczyć pani Malfoy. Przyjdę zobaczyć jakie robi pani postępy, oczywiście jeżeli pani syn na to pozwoli.
- Pozwoli na co? - blondyn pojawił się jak duch. Stał i patrzył przenikliwie na młodą, atrakcyjną kobietę.
- Na to aby panna Granger mnie odwiedziła. Masz coś przeciwko Draco? - pani Malfoy spojrzała łagodnym wzrokiem na syna.
- Mamo przecież wiesz, że dla ciebie wszystko. Oczywiście Granger możesz przychodzić o każdej porze dnia – posłał brązowookiej skrzywiony uśmiech – i nocy - ostatnie słowa szepnął jej do ucha tak, że tylko ona mogła je usłyszeć. Dziewczyna natychmiast się zarumieniła. - Wybacz mamo, ale muszę porwać twojego gościa – podszedł do łóżka i ucałował jasnowłosą kobietę - Damy przodem – wskazał ręką drzwi. Hermiona idąc powoli korytarzem czuła na sobie wzrok blondyna. Nagle zatrzymała się i odwróciła
- Możesz tego nie robić? - zapytała z nutką irytacji w głosie.
- Czego Granger?
- Przestań gapić się na mój tyłek – syknęła.
- Chciałabyś żebym to robił - blondyn podszedł bliżej, nachylił się nad nią i szepnął do ucha – brakuje ci faceta. Rozumiem, że twoje ciało ma potrzeby. Możemy to zaraz załatwić - jego głos był bardzo łagodny, a ciepły oddech na skórze dziewczyny przyprawiał ją o przyjemny dreszczyk. Zapach blondyna uderzył w jej nozdrza otulając sobą wszystkie zmysły. Z niechęcią musiała się otrząsnąć z tego przyjemnego stanu.
- Odsuń się ode mnie – powiedziała lekko drżącym głosem. Odchrząknęła, spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała pewnie – Moje ciało nie ma żadnych potrzeb i nie brakuje mi faceta bo go nie potrzebuję - odsunęła się od niego i wskazała ręką przed siebie. -  Prowadź panie na swe włości... przodem - W stalowych tęczówkach chłopaka można było dojrzeć sardoniczne rozbawienie.



Gabinet urządzono w dobrym stylu. Na środku pokoju stało masywne biurko, a za nim skórzany fotel. Podłoga z ciemnych desek, przykryta była miękkim, ciemnozielonym, okrągłym dywanem.W jedną ze ścian wbudowano bibliotekę, naprzeciwko zaś stał pokaźny barek z alkoholami. W pomieszczeniu panował przyjemny półmrok. Draco jednym machnięciem różdżki wyczarował fotel dla Hermiony.
- Napijesz się czegoś? - zapytał z kurtuazją.
- Nie, dziękuję. Daj mi te papiery i pojadę do siebie – brązowooka czuła się niezręcznie będąc z nim sam na sam w gabinecie.
- Powoli Granger – chłopak uśmiechnął się tajemniczo. – Mam dla ciebie propozycję. Myślałem nad tą drobną pożyczką, której chciałem ci udzielić i...
- Pożyczką? - przerwała mu rozbawiona. - Przecież jasno powiedziałeś, że nie zrobisz tego bezinteresownie.
- Być może moglibyśmy zawrzeć pewien układ – Hermiona spojrzała na niego pytająco – proponuję ci ślub – powiedział to w ten sposób jakby oferował jej kupno któregoś z nowych gadżetów wyprodukowanych przez jego firmę.
- Ty chyba oszalałeś? Żadnego ślubu nie będzie Malfoy! - stwierdziła na wpół rozbawiona, a na wpół rozdrażniona.
- Nie możemy sobie po prostu pomóc Granger? Ja tobie, a ty mi. Niby jesteś mądra, ale nie myślisz logicznie – blondyn nalał sobie Ognistej, upił łyk po czym spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. - Może pozwolisz, że przedstawię ci moją ofertę? - gryfonka głośno westchnęła i usiadła w fotelu, który wyczarował specjalnie dla niej.
- Zapewne moja odpowiedź nie gra roli, a więc słucham.
- Mądra decyzja - stwierdził uradowany. - Gdybyś zgodziła się na moją... propozycję wtedy wszystkie posiadłości byłyby do twojej dyspozycji, a ja nie wtrącał bym się w żadne twoje sprawy zawodowe czy osobiste. Po prostu musielibyśmy przeżyć całe życie - fałszywy, słodki uśmiech powędrował w stronę Hermiony.
- Istnieją rozwody – mruknęła.
- Widzisz Granger w tej rodzinie rozwody nie istnieją gdyż proponuję ci półtorej milion funtów w zamian za wieczny ślub - blondyn utkwił w niej uważne spojrzenie. Brązowooka wyglądała na zaskoczoną zarówno ceną jak i absurdalnością tej oferty.
- Uznam, że ta rozmowa nie miała miejsca - odparła po chwili namysłu. - Nigdy nie wezmę wiecznego ślubu, a wiesz dlaczego? - nie czekając na jego odpowiedź oznajmiła – bo jestem adwokatem i przeprowadzam rozwody. Nie istnieje coś takiego jak wieczna miłość. Pomijam już fakt, że ten ślub nawet nie byłby zawarty z miłości. Przeprowadziłam więcej rozwodów niż możesz sobie wyobrazić i mało, który był z brakiem orzeczenia o winie! Przeciwnie większość winy leżała po stronie mężczyzn, bo to wy nie szanujecie instytucji małżeństwa! - Hermiona nie kryła swojego oburzenia. Jak on w ogóle mógł wpaść na tak durny pomysł? Wzięła głęboki oddech aby opanować emocje. - Daj mi te papiery, chcę wrócić do domu - powiedziała pozornie obojętnym tonem.
- Skoro nie wierzysz w miłość to dlaczego nie chcesz zawrzeć fikcyjnego ślubu?
- Bo nie robię czegoś co nie ma głębszego sensu – warknęła. – Papiery!
- Kupienie rodzinnego domu nie ma głębszego sensu? - zapytał podając kartki zostawione przez Ginny. – Skoro nie wierzysz w szczęśliwe małżeństwa to może odwiedź swoją przyjaciółkę od ślubu?
- Malfoy powiedz wprost po co ci taka droga inwestycja?
- Mam ojca w Azkabanie i matkę leżącą w łóżku. Oboje nie czują się najlepiej... majątek Malfoy'ów jest ogromny jednak jest pewna magiczna klauzula zapisana w naszej rodzinie od pokoleń. Muszę mieć żonę – głos blondyna był spokojny, wyglądał jakby przywykł już do tej myśli. – Ja mogę pomóc tobie, a ty możesz pomóc mi - zauważył rzeczowym tonem. - Daj spokój przecież nie nazbierasz miliona funtów nawet gdybyś sprzedała wszystko co masz łącznie z ciałem
- Poradzę sobie bez ciebie – szepnęła. Popatrzyła na punkty zaznaczone przez jej przyjaciółkę – Mam nadzieję, że będziesz mógł poświęcić trochę czasu zamiast uganiać się za spódniczkami – posłała mu pytające spojrzenie.
- Jasne. Wystarczy mi twoja spódniczka – Draco pomimo odmowy ze strony Hermiony miał dobry humor, gdyż dzisiaj czekała go jeszcze kolacja z Cho - Być może spodoba ci się to wszystko i będziesz chciała przygotować swój własny ślub - brązowooka prychnęła.
- Wybacz, ale jutro mam sprawę rozwodową pani Knick więc nie mogę dłużej przebywać w twoim jakże miłym towarzystwie - oznajmiła i wstała. Były ślizgon odprowadził dziewczynę do wyjścia. W hallu natknęli się na Cho
- Jesteś dużo wcześniej – zauważył zaskoczony blondyn.
- Nie chciałam się spóźnić – zaszczebiotała wesoło brunetka. Na te słowa Malfoy uśmiechnął się triumfalnie.
- Zaczekaj tylko odprowadzę Granger do samochodu – dziewczyna kiwnęła głową ze zrozumieniem.

- Wiesz co Malfoy ? - zaczęła Hermiona gdy stali na dworze. Chłopak spojrzał pytająco. – Jesteś żałosny. Nie stać cię na coś lepszego? Mężczyzna powinien być myśliwym. To ty powinieneś być wcześniej w restauracji i czekać na nią. Żal mi ciebie, ale jeszcze bardziej żal mi Chang, że w ogóle zawraca sobie głowę takim kobieciarzem jak ty. - Słowa gryfonki nie zrobiły na blondynie najmniejszego wrażenie. Uśmiechnął się ironicznie i podszedł do niej bliżej. 
- Po prostu jej zazdrościsz Granger - oznajmił. Hermiona ponownie poczuła niesamowity zapach jego perfum. Przymknęła oczy aby móc się chwilę nim delektować. Poczuła jak chłopak nachyla się nad nią, chciała się odsunąć, ale samochód blokował jej drogę.
- Jutro o szesnastej przyjadę po ciebie – szepnął i mimowolnie musnął ustami płatek jej ucha. Po ciele dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz - odpowiada ci ta pora?
- Myślę... - głos dziewczyny był lekko ochrypnięty – Myślę, że tak – powiedziała pewnie - Udanego wieczoru - chciała otworzyć drzwi samochodu lecz blondyn ją ubiegł.
- Wzajemnie Granger, wzajemnie – poczekał aż brązowooka odjedzie i skierował się do dom, w którym czekała na niego Cho.
- Może pominiemy bezsensowną kolację, której ty i tak byś zapewne nie jadła ponieważ wszystkie się odchudzacie i przejdziemy do sedna naszego spotkania? - Malfoy spoglądał przenikliwym wzrokiem na brunetkę. „Powinna mi odmówić, musi mi odmówić” Dziewczyna przez chwilę wyglądała właśnie tak jakby chciała to zrobić, jednak trwało to bardzo krótko. Spojrzała lubieżnie na blondyna, a na jej twarzy zagościł radosny uśmiech
- Jak sobie życzysz Draco. Prowadź – ruszyła powoli za chłopakiem, który ciągle słyszał w głowie głos mówiący „Mężczyzna powinien być myśliwym...” 

sobota, 24 sierpnia 2013

nice surprise II


Mam dla Was niespodziankę za to, że tak miło mnie przyjęłyście w tym gronie i za wszystkie miłe komentarze :) Nowy post przed Wami. Życzę miłego czytania :) mam nadzieję, że nie zawiodę Waszych oczekiwań! 

Miłego weekendu! :)

pola



Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.


Przed domem Hermiony czekała szczupła kobieta z dwójką małych dzieci, młodsze z nich cicho płakało. Miała potargane włosy i rozciętą wargę. Hermiona szybko wysiadł z samochodu.
- Pani Knick co się stało? - zapytała przerażona.
- Ja... Ja bardzo przepraszam, ale on... - kobiece nerwy nie wytrzymały, łzy popłynęły po zmęczonej twarzy, a na ulicy rozległ się cichy szloch. Panna Granger wzięła od roztrzęsionej matki dziecko.
- Już dobrze. Proszę się uspokoić.
- Niech pani nie płacze. Proszę – blondyn podał roztrzęsionej kobiecie chusteczkę. Brązowooka nawet nie usłyszała kiedy wysiadł z samochodu i podszedł do nich - ktoś pani zrobił krzywdę? - zapytał spokojnym głosem, zupełnie innym od tego, którym zwracał się do Hermiony.
- Mój mąż... On przyszedł znowu pijany i zrobił awanturę. Przecież ja mam dwoje małych dzieci jak one mają się wychowywać w takiej rodzinie? Przyprowadził ze sobą jakąś wywłokę do naszego domu, do naszej sypialni... Ja mu wszystko wybaczałam, a on... - kobieta ponownie rzewnie zapłakała. Popatrzyła przerażonymi oczami na blondyna oraz Hermionę i nagle jej szloch ustał  – Przepraszam pani ma gościa, nie powinnam zawracać głowy o tak późnej porze. My sobie gdzieś pójdziemy na noc. Przyjdę jutro tak jak byłyśmy umówione – wyciągnęła szczupłe dłonie aby zabrać dziecko z rąk Hermiony.
- Pani Knick ja nie mam żadnego gościa. Pan Malfoy właśnie jedzie do domu, a my spokojnie porozmawiamy u mnie, dzisiaj panią przenocuje. Nie chce słyszeć słowa sprzeciwu. – ruszyła w stronę drzwi, przekręciła klucz i zaprosiła zapłakaną kobietę do środka. Malfoy ruszył za nią.
- A ty dokąd? – zapytała zdziwiona gryfonka.
- Może się na coś przydam – odpowiedział chłodno blondyn.
- Nie Malfoy, nie przydasz się. Poza tym przecież spieszysz się na swój masaż. Taka mała rada ode mnie: wykąp się przed nim bo cuchniesz papierosami jak popielniczka – dziewczyna posłała mu złośliwy uśmiech.
- Nie bądź taka mądra Granger. Gdyby się coś działo to dzwoń – podał jej swoją wizytówkę.
- Obejdzie się. Udanego wieczoru – miała dość towarzystwa tego rozpieszczonego blondyna. Czekał ją długi wieczór i jeszcze dłuższy dzień.

Hermiona przebudziła się z lekkim bólem głowy, spojrzała na zegarek, na którym dochodziła siódma. Wczoraj wieczorem pojechała jeszcze z panią Knick do św. Munga zrobić obdukcję gdy ta zgodziła się na pozew o rozwód. Dla kobiety najgorsze było to, że nie ma pracy przez co jest całkowicie uzależniona od męża. Gryfonka obiecała jej pomoc dlatego przed zaśnięciem zadzwoniła do Ginewry, która podała jej adres przytułku dla samotnych czarownic. Brązowooka westchnęła i powoli wstała z łóżka. Miała w swoim domu gości więc należało ich porządnie przywitać. Wzięła szybki prysznic i zeszła do kuchni, w której już czekała pani Knick.
- Dzień dobry – powiedziała łagodnie Hermiona. - Wyspała się pani?
- Dzień dobry. Przepraszam, że tak bez pytania tu weszłam... Nie mogłam spać - odpowiedziała cicho. – To wszystko jest takie okropne - łzy ponownie zalśniły w jej oczach – wie pani co jest najgorsze? Jak się poznaliśmy to był całkiem inny człowiek miły, troskliwy i opiekuńczy. A teraz? Nie wiem co się z nim stało. Nie poznaję mojego własnego męża. Może to ja jestem okropną żoną?
- Nie wolno pani tak myśleć! Jest pani piękną, młodą, kobietą z dwójką wspaniałych dzieci. Będziemy walczyć o zasłużone alimenty, pomogę pani znaleźć pracę. Przyjaciółka znalazła dla mnie ośrodek dla samotnych czarownic z dziećmi gdzie tymczasowo pani zamieszka. Będzie dobrze. Musi pani w to wierzyć - Hermiona ścisnęła dłoń kobiety aby dodać jej otuchy – a teraz zjemy jakieś śniadanie.
Panna Granger nastawiła ekspres do kawy i przyrządziła tosty. Spokojnie zjadły śniadanie. Później obudziły się maluchy, pani Knick je nakarmiła, a brązowooka zebrała się do pracy.
- Może pani tutaj zostać dopóki nie wrócę. Proszę się czuć jak u siebie w domu. Potem przetransportujemy panią do „Pomocnej dłoni”.
- Bardzo dziękuję – powiedziała kobieta ze łzami radości w oczach.


Draco Malfoy siedział w swoim gabinecie. Był wypoczęty po wczorajszym masażu, który skończył się oczywiście namiętną nocą. Przed oczami ciągle miał obraz zapłakanej kobiety z dwójką dzieci, której mąż zachowuje się jak zwierzę. Blondyn brzydził się przemocą wobec kobiet. Doskonale pamiętał czasy kiedy jego ojciec wracał ze zgrupowań śmierciożerców i ten wewnętrzny niepokój przed tym w jakim będzie nastroju. Chłopak nie wierzył w uczucia ani ich wpływ na postępowanie ludzi. Twierdził, że to rozsądek jest odpowiedzialny za nasze zachowanie. Bardzo sceptycznie podchodził do miłości, wręcz nie wierzył w jej romantyczną wersję do końca życia. Z niechęcią pogodził się z myślą, że musi zawrzeć związek małżeński. Postanowił, że jego małżeństwo będzie zwykłą fikcją. Potok myśli przerwało ciche pukanie.
- Proszę! - powiedział głośno. W drzwiach ukazała się rudowłosa dziewczyna, a za nią brunet. - Co wy tutaj robicie? Ginny odwołałaś ślub bo zrozumiałaś, że jednak to mnie bardziej kochasz? - zapytał wesoło.
- Smoku bardzo zabawne – powiedział urażony Zabini. – Mamy do ciebie poważną prośbę. W zasadzie do ciebie i Granger...
- Hermiony – poprawiła go rudowłosa - ale ona jest w sądzie i nie ma teraz czasu. Później musi pomóc jakiejś kobiecie w przeprowadzce.
- Siadajcie – powiedział Draco wskazując miejsca przed biurkiem, drugą dłonią nacisnął przycisk na swoim nowym gadżecie. – Margaret przynieś nam trzy kawy - poprosił. Oczywiście mógł wyczarować sobie napój i coś do niego, ale nie po to miał taką kusząca sekretarkę  żeby siedziała ciągle za biurkiem. Po pięciu minutach do gabinetu weszła długonoga blondynka ubrana w krótką spódniczkę i bluzkę z dużym dekoltem. Ginny nasuwało się jedno określenie na opisanie tej dziewczyny, ale postanowiła zachować je dla siebie. Spojrzała za to na Dracona, a w jej oczach rysowało się pytanie „naprawdę?” na co chłopak bezradnie wzruszył ramionami i się uśmiechnął. Sekretarka szybko się pojawiła i równie szybko zniknęła, pozostawiając po sobie tylko kawę i ciasteczka.
- Słuchaj Dracze sprawa jest następująca – zaczął Blaise. Blondyn spojrzał z ciekawością na przyjaciela – jak wiesz za miesiąc jest mój ślub, a obecnie w Europie są międzynarodowe czarodziejskie targi, na które chce się udać moja narzeczona. Mam do zrealizowania poważny kontrakt we Francji dlatego postanowiliśmy lecieć razem. W związku z tym, że jesteś naszym świadkiem chcielibyśmy cię prosić o dopilnowanie wszystkich formalności. Większość jest pozałatwiana zostały tylko drobnostki. Zgadzasz się?
- Blaise wiesz dobrze, że na mnie możesz polegać całe życie, ale jesteście pewni, że sami nie chcecie dopilnować takich spraw? W końcu to wasz ślub – Draco uniósł sugestywnie brew i spojrzał na przyjaciół.
- Przecież mamy podobne gusty, a ja mam do ciebie zaufanie.
- Tak jak ja do Hermiony – wtrąciła Ginny. – Tutaj masz listę spraw, o które musicie zadbać - mówiąc to podała mu dwie kartki papieru zapełnione starannym pismem. - Wracamy za cztery tygodnie. Dziękujemy z całego serca. - Powiedzieli radośnie po czym pospiesznie wyszli. Chłopak spojrzał na kartkę, a na jego twarzy pojawił się wyraz zdziwienia. 
- Jak ja do cholery mam wybrać kwiaty? - zadał sobie pytanie. Przejrzał całą listę, na spodzie był zaapisany numer do Hermiony z dopiskiem „nie wykorzystuj go do niecnych celów”. Tego nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Z uśmiechem pod nosem wybrał pospiesznie numer.

- Hermiona Granger słucham.
- Cześć Granger.
- Malfoy nie mam teraz czasu.
- Mam dla ciebie listę.
- Jaką listę? - zapytała zaskoczona. Po chwili jednak przypomniała sobie wiadomość od przyjaciółki. - A tak Ginny coś wspominała. Możesz mi to wysłać sową lub mailem? Nie mam jak jej odebrać.
- Podrzucę ci ją do domu. O której będziesz?
- Po prostu ją wyślij...
- Nie, Granger to są ważne rzeczy.
- Nie musisz mnie pouczać!
- Widocznie muszę i widocznie nie zależy ci na ślubie swojej najlepszej przyjaciółki – syknął do słuchawki. Dziewczyna zazgrzytała ze złości zębami.
- Podrzuć mi ją w takim razie do domu o osiemnastej.
- Ale... - chłopakowi nie było dane dokończyć gdyż w słuchawce rozległ się dźwięk przerwanego połączenia. Draco ponownie wybrał numer.
- Czego znowu chcesz ?! - wrzasnęła, aż blondyna zabolało ucho.
- Nie mogę o osiemnastej.
- To masz problem bo ja nie mogę wcześniej.
- W takim razie przyjedź po nią do mnie. Chyba znasz adres?
- Zastanowię się. Do widzenia - mruknęła i kolejny raz odłożyła słuchawkę.
Hermiona w ciągu dnia przeprowadziła trzy rozprawy, a także złożyła pozew rozwodowy pani Knick,. Później pojechała wraz z nią do jej domu po rzeczy i drobne pamiątki. W drodze do „Pomocnej dłoni” gryfonka odkryła, że powódka ma doskonałe wykształcenie księgowe. Jakim cudem do tej pory nie znalazła pracy?
- Wie pani jak to jest. Człowiek się poświęca rodzinie. Początkowo był mąż, bardzo chciałam o niego dbać, więc robiłam obiady, dbałam o dom. Potem pojawiły się dzieci i  nie mogłam pracować. Nie powiem żeby mi nie brakowało samodzielności finansowej, ale dobro rodziny było najważniejsze... Nie żałuję – głos kobiety powoli się łamał – jednak teraz muszę coś znaleźć.
- Spokojnie - brązowooka mówiła łagodnym głosem.  – Ma pani gdzie mieszkać, praca też się znajdzie, a gdy już stanie pani na nogi wtedy na pewno znajdzie się jakieś własne mieszkanie. Nie trzeba martwić się na zapas - przypomniała spokojnie. Reszta drogi ubiegła w ciszy. Personel domu dla samotnych czarownic okazał się bardzo przyjazny, Hermiona mogła być spokojna o swoją klientkę. Dochodziła godzina 18.00, gdy udała się do Malfoy Manor. Brama wjazdowa była otwarta „spodziewał się, że przyjadę” pomyślała. Willa robiła wrażenie, była biała z ciemnymi oknami, czarnym dachem i potężnymi drzwiami wejściowymi. Gryfonka niepewnie podeszła do drzwi, na których widniały dwa smoki „no tak Slytherin górą” przemknęło jej przez głowę. Miała zapukać, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich starszy człowiek.
- Panna Granger?
- Tak.
- Zapraszam – mężczyzna ustąpił jej miejsca. - Pan Malfoy kazał panią skierować do swojego gabinetu. Pójdzie pani schodami na górę i skręci w prawo. Trzecie drzwi po lewej stronie. Panicz zaraz dołączy.
- Dziękuję - odparła uprzejmie i ruszyła schodami na górę. Po drodze mijała przepiękne obrazy zdobiące ściany domu. W głębi ducha musiała przyznać, że ktoś miał dobry gust. Przez to wszystko Hermiona zapomniała gdzie ma iść. Ujrzała na końcu korytarza otwarte drzwi i palące się światło, więc ruszyła pewnie w tamtą stronę. Gdy stanęła w drzwiach jej oczom ukazał się dosyć niespotykany widok.


środa, 21 sierpnia 2013

nice surprise I

Pierwszy post przed Wami :)

Nic na świecie nie zdarza się przez przypadek”

- To ile ci potrzeba Hermiono? - Giny patrzyła zatroskanym wzrokiem na przyjaciółkę.
- Milion funtów – powiedziała cicho drobna dziewczyna siedząca w wygodnym fotelu znajdującym się w salonie Ginny i Blaise'a. Hermiona Granger znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Rodzice zmarli równo dwa miesiące temu pozostawiając zadłużony dom. Po nauce w Hogwarcie ukończyła z wyróżnieniem studia prawnicze na Uniwersytecie Wielkich Magów i obecnie zajmowała się prowadzeniem kancelarii adwokackiej. Zarobki były satysfakcjonujące, dodatkowo Panna Granger brała inne zlecenia, wybiegające poza jej obowiązki gdyż miała dużo wolnego czasu. Z nikim nie była związana więc nie musiała się nigdzie spieszyć, a spędzanie samotnych popołudni nie było kuszące. Praca była jej azylem. Niestety nie stać ją było na milion funtów.
- O cholera – wyrwało się Zabiniemu – to niezła sumka.
- Łącznie jest tego milion dwieście tysięcy. Końcówkę dam radę sama uzbierać, ale nie ma pojęcia skąd wezmę resztę. Najprawdopodobniej nie wykupię domu - ostatnio musiała stawić czoła wielu problemom jednak ten okazał się największym ze wszystkich.
- Herm ja osobiście mogę ci pożyczyć pięćdziesiąt – powiedziała łagodnie Ginny
- Gin nie wygłupiaj się nie będę zabierała twoich oszczędności – brązowooka uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Przecież ja pracuję! Poza tym gdyby mnie nie było stać to bym ci tego nie zaoferowała.
- Ja mogę dorzucić sto – powiedział spokojnie brunet. Blaise w przeszłości pracował w Ministerstwie Magii, jednak teraz prowadził własną firmę deweloperską „Zabini Corporation” co suma sumaru wyszło mu na dobre. Jego dochody znacznie się zwiększyły i nie musiał już dbać o „poprawny wizerunek polityczny”.
- Jestem pewna, że Harry i Ron też ci pomogą – dorzuciła Ginny.
- Bardzo wam dziękuję, ale to jest ciągle za mało - dziewczyna cicho westchnęła. – No dobrze koniec tego marudzenia. Czemu zawdzięczam wasze zaproszenie?
- Bierzemy ślub – powiedzieli jednocześnie narzeczeni po czym głośno się roześmiali. Brązowowłosa wpadła w lekkie osłupienie. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że kiedyś nastąpi ten dzień, ponieważ jej najlepsza przyjaciółka była zakochana po uszy w Blaise'ie, ale nie sądziła, że nastąpi to tak szybko.
- Kiedy?
- Za miesiąc – na twarzy panny Granger widoczne było zaskoczenie co nieco zaniepokoiło rudowłosą - Nie cieszysz się Hermiono?
- Przepraszam – brązowowłosa dziewczyna uśmiechnęła się pogodnie – oczywiście, że się cieszę. Gratuluję kochani! - uściskała mocno zakochanych. Blaise i Ginny tworzyli razem wspaniałą parę, Hermiona cieszyła się szczęściem przyjaciółki. Sama była pochłonięta swoją pracą do tego stopnia, że nie szukała miłości. Nagle drzwi do domu narzeczonych otworzyły się z impetem
- Przepraszam za spóźnienie! - do środka wszedł właśnie wysoki, przystojny blondyn. Hermiona od razu go poznała. Draco Malfoy. Dość często odwiedzał swojego przyjaciela i jego narzeczoną o ile nie był zajęty jakimś kilku dniowym romansem. Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie, był taki jak opisywała go Giny: przystojny, elegancki, wysportowany. Włosy mu mocno pociemniały i nie zostało w nich nic ze szkolnej platyny, dodatkowo obciął je na krótko przez co wydawał się jeszcze bardziej męski. Jak zwykle nienagannie ubrany w ciemnogranatowe jeansy, białą koszulkę i czarną marynarkę.
- Kwiaty dla pięknej pani domu – mówiąc to wręczył bukiet róż Ginny – a dla ciebie przyjacielu butelka wybornej whisky – podał Blaisowi zapakowany trunek. - No więc moim drodzy powiedzcie co jest aż tak ważne aby mnie wyrywać z pracy? - zapytał uśmiechając się tajemniczo. Dopiero wtedy ją dostrzegł piękną kobietę o długich zgrabnych nogach, które odsłaniała ołówkowa spódnica, powabnych piersiach, delikatnych dłoniach ze smukłymi palcami, pięknych brązowych włosach oraz oczach w kolorze wybornego koniaku. Wydawała mu się kwintesencją kobiecości. Blondyn zbeształ się w myślach za swój nietakt - Może byś mnie przedstawił z tą piękną panią Zabini ? - zapytał niecierpliwie
- Draco żartujesz sobie ? - zapytał rozbawiony brunet
- Oczywiście, że nie! - powiedział oburzonym tonem - Najmocniej panią przepraszam, mój przyjaciel jest odrobinę nierozgarnięty lub niesprawny umysłowo – słowa były kierowane do Hermiony, która siedziała w lekkim osłupieniu - Jestem Dracon Malfoy. Z tych Malfoy'ów – mówiąc to uniósł sugestywnie brew, po czym wziął delikatnie dłoń dziewczyny i złożył na niej pocałunek - A pani to? - zapytał posyłając najpiękniejszy uśmiech świata w stronę gryfonki. Ginny dusiła się ze śmiechu, a jej narzeczony przyglądał się z lekkim rozbawieniem całej tej sytuacji.
- Nie wątpię panie Malfoy, że jest pan z tych Malfoy'ów - mówiąc to Hermiona posłała mu wymuszony uśmiech- jestem... Hermiona Granger! - po tych słowach dziewczyna wyrwała rękę z dłoni Malfoy'a.
- Granger?! Nie wierzę! - odsunął się o krok – ty nie możesz tak wyglądać – spojrzał na nią z góry na dół.
- Owszem Malfoy mogę wyglądać tak jak mi się to podoba! - fuknęła oburzona.
- Pocałowałem rękę sz...
- Draco! - przerwała mu ostro Ginny.
- Szalonej kujonki! - dokończył zszokowany.
- Dla mnie to też nie było przyjemne – syknęła Hermiona – obawiam się Gin, że muszę opuścić wasze miłe towarzystwo. Przebywanie w jednym pomieszczeniu z tą osobą – popatrzyła się sugestywnie na blondyna - przyprawia mnie o mdłości.
- Hermiono proszę cię zostań – Ginewra posłała jej błagalne spojrzenie – zaprosiliśmy was razem z pewnego powodu.
- Za miesiąc bierzemy ślub. Chcemy abyście byli naszymi świadkami – powiedział wesoło Zabini.
- Nie obraźcie się, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł – powiedziała smutno brązowooka – nie chcę aby wasze wesele zamieniło się w katastrofę.
- A ja bardzo chętnie zostanę waszym świadkiem – powiedział z szelmowskim uśmiechem Draco. – Będą jakieś fajne dziewczyny? Blaise mówiłem ci, że potrzebuję żony. Wesele będzie doskonałą okazją na znalezienie jakiejś inteligentnej kobiety, która pozna się na mojej wspaniałej osobowości.
- Pytanie brzmi: kto cię zechce za męża? - Hermiona posłała mu złośliwy uśmiech.
- Obawiam się, że Draco ma większe szanse na znalezienie żony niż ty na uzbieranie miliona funtów – powiedział spokojnie brunet, za co oberwał od przyszłej żony niezłego kuksańca w żebra.
- No, no, no Granger, a na cóż ci tyle pieniędzy? Będziesz ratować ten zepsuty świat? - blondyn zaśmiał się szyderczo.
- Nie twoja sprawa – syknęła brązowooka.
- To może wznieśmy toast – zaproponowała łagodząco Ginny – za nasz ślub i za naszych świadków?
- Doskonale – podchwycił Zabini. – Draco mamy okazję wypróbować twój prezent - po chwili rozlał bursztynowy napój do szklaneczek i cała trójka delektowała się jego smakiem. Malfoy niestety musiał odmówić ponieważ prowadził samochód.
- To po co ci ta żona ? Czyżbyś pozazdrościł mi ustatkowania? - zapytał blondyna Zabini. Z Malfoy'em znali się nie od dziś. Dobrze wiedział, że jego przyjaciel lubi skakać z kwiatka na kwiatek i póki co nie spotkał jeszcze tej jednej, jedynej na całe życie. Brunet śmiał nawet twierdzić, że z jego podejściem do miłości najprawdopodobniej takowej nigdy nie znajdzie. Zaciekawiła go chęć zmiany stanu cywilnego przyjaciela lecz nie miał do tej pory okazji o to zapytać...
- Ha! Powiem jak panna Wiem To Wszystko zdradzi po co jej milion funtów – utkwił swoje spojrzenie w brązowowłosej. Ciekawość zżerała go od środka.
- Nie wciągaj mnie w swoje dziecinne gierki z łaski swej. Najwidoczniej wraz z wiekiem nic nie wydoroślałeś Malfoy – powiedziała gryfonka dopijając płyn w swojej szklance.
- Granger to nie są gierki. To jest zwykła, ludzka ciekawość. Być może mógłbym ci jakoś pomóc – uśmiechnął się promiennie – oczywiście nie za darmo – puścił jej oko.
- No nie – jęknęła Ginny. – Możesz nie składać Hermionie dwuznacznych propozycji na moich oczach?
- Daj spokój Gin. On nie potrafi inaczej – odpowiedziała brązowowłosa – Dziękuję za twoją wspaniałomyślność i dobroduszność ale nie skorzystam z niej nawet gdybyś był ostatnią osobą, która może mi pomóc – w szklaneczkach znowu zalśnił bursztynowy napój. Blondyn wzruszył beztrosko ramionami i dodał:
- Nie wiesz co tracisz.
- Może ty nam się pochwalisz po co ci żona? Jesteś gejem i potrzebujesz przykrywki? - ironia lała się z pięknych, różowych ust brązowookiej.
- Próbujesz być zabawna Granger? - Draco silił się na uprzejmy ton – Powiedz po co ci tyle kasy to zdradzę ci mój sekret – uśmiechną się lubieżnie do niej. Ginny i Blaise z zainteresowaniem słuchali ich potyczki słownej. Wydawało im się, że przy tej dwójce ich ślub jest niczym ciekawym.
- Potrzebujętychpieniędzynawykupieniedomumoichrodziców – powiedziała jednym tchem Hermiona po czym upiła spory łyk alkoholu.
- Powoli i wyraźnie Granger bo póki co to nic nie zrozumiałem. Ginny i Blaise też pewnie by nie zrozumieli gdyby nie wiedzieli o co chodzi.
- Potrzebuję tych pieniędzy na wykupienie domu moich rodziców. Przeliterować ci? - zapytała z przekąsem - Twoja kolej. Po co ci żona? - cała trójka zamieniła się w słuch.
- Chyba nie myślisz, że ci powiem? - powiedział rozbawiony blondyn.
- Malfoy! - warknęła Hermiona
- Zapomnij.
- Draco nie mógłbyś po prostu pożyczyć Hermionie tych pieniędzy? Przecież ci odda - Ginny to rozwiązanie wydało się najprostsze. Malfoy był właścicielem firmy produkującej gadżety elektroniczne dla czarodziejów, ponadto posiadał kilka restauracji oraz ogromny majątek rodzinny, który samodzielnie zapewniłby mu dostatnie życie bez pracy. Oczywiście Dracon jako przedstawiciel arystokratycznych rodów zasiadał w specjalnej radzie Ministerstwa Magii, gdzie jak twierdzi Hermiona „nic nie robi, a bierze za to ogromne pieniądze”. Wszyscy wiedzieli kim jest ten blondyn i na co może sobie pozwolić. Jego osoba budziła uznanie i szacunek wśród społeczeństwa czarodziejów.
- Nie mogę gdyż to mi się w ogóle nie opłaca i jest mniej zabawne. Rozważ moją propozycję Panno Mądralińska. Teraz wybaczcie, ale muszę was opuścić. Mam umówiony masaż – uśmiechnął się rozmarzony.
- Ja też muszę już iść. Czeka mnie jutro ciężka rozmowa. Mąż bije żonę – Giny skrzywiła się na te słowa. - Ona jest taka zastraszona - westchnęła smutno brązowowłosa.
- Takich mężczyzn powinno się kastrować, albo traktować „Crucio”- powiedział chłodno blondyn.
- Masz rację Smoku – odparł Blaise – odprowadzę was do drzwi.
- Ale ja chciałam skorzystać z sieci Fiuu – powiedziała pośpiesznie brązowowłosa. W jedną stronę przyjechała z Ginny w drugą zaś nie miała z kim wrócić. W obecnych czasach korzystanie z sieci Fiuu coraz bardziej zanikało, jednak od czasu do czasu niektórzy jeszcze korzystali z tego rozwiązania.
- Miona nasz kominek jest odłączony od sieci Fiuu – oznajmiła Gin.
- Dlaczego?
- Ktoś składał nam niezapowiedziane wizyty o różnych porach dnia i nocy – Ginewra posłała sugestywne spojrzenie w stronę Dracona.
- Ruda dwa razy was przyłapałem na małym co nieco. Nie rób z tego takiej draki – powiedział rozbawiony sprawca najść.
- Malfoy jak zwykle taktowny – Hermiona popatrzyła na niego pobłażliwie.
- Granger bądź grzeczna to cię odwiozę – dziewczyna prychnęła. Towarzystwo zostało odprowadzone do wyjścia. Blondyn już miał przepuścić Hermionę w drzwiach gdy Ginny powiedziała:
- Draco zaczekaj chwilę na Hermionę na zewnątrz, chcę jej coś powiedzieć - arystokrata skinął głową ze zrozumieniem i wyszedł na dwór.
- Coś się stało Gin? - zapytała zatroskana brązowooka.
- Nie. Miona chciałam cię prosić, żebyś jednak zgodziła się zostać moim świadkiem. Wiesz, że nie mam nikogo poza tobą, jesteś dla mnie jak siostra. Chcę żebyś była obok mnie w tym ważnym dniu.
- Gin przecież wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko - powiedziała spokojnie Hermiona – Nawet stanę obok tego aroganckiego arystokraty - Dziewczęta roześmiały się serdecznie. Panna Granger pożegnała się i wyszła. Blondyn czekał na nią opierając się o maskę samochodu i paląc papierosa.
- Palenie szkodzi Malfoy – chłopak wzruszył ramionami i zaciągnął się dymem.
- Wiem.
- To dlaczego palisz? - zapytała z konsternacją dziewczyna
- Palę wtedy gdy muszę czekać na rozplotkowane, nienagadane baby – uśmiechnął się złośliwie.
- Nikt ci nie kazał na mnie czekać. Mogę wrócić pieszo
- Jasne Granger. W tych szpilkach na pewno – mruknął. Wyrzucił niedopałek, obszedł samochód i otworzył jej drzwi – Łaskawie posadź swój zgrabny tyłek gdyż nie mam za dużo czasu - Hermiona bez słowa wsiadła do samochodu i po chwili ruszyli z piskiem opon.
- Gdzie mieszkasz? - zapytał obojętnym tonem.
- Możesz zostawić mnie na Streem Street. Trafię do domu - mruknęła. Zwróciła uwagę, że mężczyzna swobodnie i szybko prowadzi. Nie czuła strachu, a wręcz przeciwnie czuła się bezpiecznie jadąc z nim samochodem. To było dla niej bardzo dziwnym uczuciem.
- Nie ma mowy Granger. Ruda by mi głowę urwała gdyby ci się coś stało. Gdzie mieszkasz? - zapytał z większym naciskiem.
- Morsmore Street 13 – odpowiedziała cicho, Draco uśmiechnął się pod nosem. Po chwili byli już na miejscu, a ich oczom ukazał się dziwny widok.


Wstęp.

Witam!

Nosiłam się z pomysłem założenia bloga bardzo długo, długo też poszukiwałam szablonu ale teraz już wszystko jest. Jestem strasznie dumna z siebie, że udało mi się wstawić szablon, który pochodzi z zaczarowane-szablony.blogspot.com jednak wszystko to było możliwe dzięki Avia Tinar, która jest autorką tego szablonu. Dziękuje :)

Historie dotyczyć będą Hermiony i Draco. Mam nadzieję, że się Wam spodobają aczkolwiek krytykę przyjmę z pokorą :) Miło mi będzie gdy ktoś po przeczytaniu zostawi jakiś ślad po sobie.

Pozdrawiam

pola.