Hej!
Czy u Was też jest tak gorąco? Masakra... Nowego rozdziału nie ma, ale jest coś innego :)
Pamiętam, że ktoś kiedyś pytał o wersję pdf. opowiadania. Oczywiście jest ona możliwa :) zarówno opowiadanie "nice surprise" jak i wszystkie miniaturki: "Poker", "Sukces", "Układ", "Walentynkowa miniaturka", "Zatańcz dla mnie Granger" proszę podać swój adres email w komentarzu :) nie zapomnijcie napisać co chcecie dostać :)
pozdrawiam serdecznie i życzę przyjemnego, chłodnego powiewu :)
pola
PS. Bardzo się cieszę, że podoba Wam się początek nowego opowiadania :) dziękuję za miłe powitanie :) dobrze wiedzieć, że czekaliście ;)
piątek, 23 maja 2014
niedziela, 18 maja 2014
Home - I
Witam!
Tęskniliście? :)
Przed Wami pierwsza część mojego nowego opowiadania. Najprawdopodobniej kolejne rozdziały będą się pojawiać nieregularnie (za co bardzo, bardzo przepraszam), ale cóż... życie. Mam nadzieję, że Was zaciekawię i, że będziecie ze mną do końca :) z góry przepraszam za błędy! :)
pozdrawiam serdecznie
pola
***
- Wpadniesz do nas na grilla jutro po
południu? - Draco podniósł wzrok znad dokumentu i popatrzył w
stronę intruza stojącego w progu jego kancelarii. Blondyn uśmiechnął się na widok jego, nonszalancko opartego o
futrynę, najlepszego przyjaciel Blaise'a Zabiniego.
- Rozumiem siebie pracującego do tak
późnej pory ale ty? Gdyby na mnie czekały dwie tak wspaniałe
kobiety w domu kończyłbym pracę punktualnie o szesnastej –
brunet roześmiał się dźwięcznie na zaczepkę kolegi.
- Nic nie stoi na przeszkodzie abyś
ty też miał dwie takie kobiety – Blaise usiadł wygodnie na
miejscu przygotowanym specjalnie dla klientów kancelarii Malfoy'a.
Draco oparł się wygodnie w swoim fotelu i przyglądał się
przyjacielowi spod przymrużonych powiek.
- Za bardzo sobie cenię wolność i
niezależność – zawiesił swój głos na chwilę – poza tym
ostatnia wspaniała kobieta na tej ziemi została twoją żoną –
Zabini ponownie głośno się roześmiał na słowa przyjaciel i
pokiwał głową z dezaprobatą.
- Jasne – powiedział przeciągle. -
To jak odwiedzisz nas?
- Czy to jakaś kolejna uroczystość,
o której ja nie pamiętam? - w głosie blondyna słychać było
nutkę podejrzliwości.
- Nic z tych rzeczy Smoku, po prostu
spotkanie w gronie przyjaciół. Nari stęskniła się za swoim ojcem
chrzestnym.
- Blaise ona ma pół roku i nie wie
czym jest tęsknota – Zabini westchnął przeciągle.
- Naprawdę nie wiem jakim cudem masz
taki dobry kontakt z moją córką skoro masz takie podejście do
dzieci.
- No cóż... Ja sam tego nie rozumiem
– chciał coś jeszcze dodać ale przerwał mu dźwięk telefonu,
odruchowo podniósł słuchawkę – Kancelaria słucham? - Blaise z
uwagą obserwował rozmawiającego przyjaciela i napięcie na jego
twarzy. Młody Malfoy ciągle był pogrążony pracą. Bardzo szybko
wypracował sobie uznanie, markę i zaufanie ludzi. Kancelaria
blondyna była kojarzona z rzetelnością, dyskrecją, szybkością i
wygraną toteż grupa klientów stale się powiększała. Draco
skrupulatnie zanotował kilka zdań w swoim kalendarzu i odłożył
słuchawkę.
- Od kiedy to odbierasz telefony
osobiście?
- Jest osiemnasta – zauważył
trzeźwo - Pani Duclis już dawno poszła do domu.
- A ty długo tutaj zostaniesz?
- Martwisz się o mnie?
- Ktoś musi – blondyn prychnął
rozbawiony.
- Nie martw się Diable, nie zginę z
przepracowania.
- Być może, ale powinieneś
skontaktować się z jakimś lekarzem w celu konsultacji. - Draco
ściągnął brwi i popatrzył groźnie na przyjaciela.
- Dzięki za troskę, ale wystarczy mi
jedna pani doktor, z którą muszę się obżerać co jakiś czas.
Zapewne jutro też czeka mnie jej miłe towarzystwo? - Blaise uniósł
ręce w geście obrony i powiedział spokojnym głosem.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Czuję, że chyba jutro się
rozchoruję.
- Daj spokój Ginny będzie przykro –
brunet podniósł się z fotela i popatrzył wyczekująco na
przyjaciela.
- Nic nie obiecuję Blaise, ale
postaram się zjawić – po tych słowach pożegnali się serdecznie
i Draco wrócił z powrotem do przeglądanej wcześniej umowy. Jeżeli
chce mieć jutro po południu trochę wolnego czasu to musi dzisiaj
ją dokończyć. Nigdy nie mógł zrozumieć tej troski ze strony
przyjaciół i jego matki. Pracował dużo to fakt, ale ta praca była
sensem jego życia i przynosiła mu dużo przyjemności. Nie był
przecież pracoholikiem bo potrafił znaleźć czas na spotkania z
przyjaciółmi, rodzinne uroczystości a także inne ziemskie
przyjemności w postaci randek z pięknymi kobietami. Czasami
zazdrościł przyjacielowi stabilizacji, ale później zdawał sobie
sprawę, że on się nie nadaje na ojca czy męża. To po prostu nie
jego bajka. Dlaczego więc komplikować sobie życie zobowiązaniami,
których nie potrafiłby dotrzymać? Ma swoją pracę, która jest
dla niego bardzo ważna i to mu w zupełności wystarcza.
***
Dzisiejszy dzień na izbie przyjęć
nie należał do najszczęśliwszych a Hermiona jako chirurg urazowy
miała ręce pełne roboty. Nigdy jednak nie żałowała ścieżki
jaką wybrała nawet gdy zmęczenie po dyżurze było tak straszne,
że zasypiała na stojąco. Czy nie tego pragnęła całe życie?
Ratować ludzkie życie? Tak, dokładnie tego chciała. Dlatego teraz
mając szerokie pole do popisu dawała z siebie wszystko co najlepsze
aby komuś uratować życie, uchronić przed negatywnymi
konsekwencjami swoich niemądrych wyborów lub niezawinionych pomyłek
innych. Po całym wyczerpującym dniu z czułością spoglądała na
ekran swojego smartfona, na którym wyświetlała się wiadomość od
jej najlepszej przyjaciółki Ginny zawierająca zdjęcie
przesłodkiej Nari i podpis: Wpadnij do nas jutro po południu na
grilla. Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy gryfonki, z
przyjemnością wystukała odpowiedź „Będę o ile nic mi nie
wypadnie”. Ginny i Blaise tworzyli naprawdę udaną rodzinę a ich
córka była oczkiem w głowie wszystkich ich bliskich. Dla Hermiony
było czymś wyjątkowym móc zostać matką chrzestną tego małego
aniołka. Zarówno rodzice Ginny jak i Blaise'a nie żyli co było
dla wszystkich wielką stratą, ale ta dwójka dzielnie podniosła
się po wszystkich tragediach i teraz pisali swoją własną
historię. Hermiona głęboko wierzyła, że na wszystko w życiu
przychodzi odpowiednia pora dlatego też liczyła na to, że jej
kiedyś też będzie dane założyć swoją własną rodzinę. Póki
co pomagała przyjaciołom jak mogła i to było dla niej wspaniałym
doświadczeniem. Minusem całej tej sytuacji był nieunikniony
kontakt z ojcem chrzestnym małej, którym był Draco, ale nawet to
była w stanie wytrzymać dla dobra Nari. Jednak nie cała rodzina
Malfoy'ów działała na nią drażniąco. Okazało się, że bardzo
dobry kontakt ma z Narcyzą Malfoy, która była częstym gościem w
domu Zabini'ch i to na jej cześć ich córka dostała imię Nari.
Pani Malfoy ofiarowała młodym rodzicom wiele wsparcia, dobrych rad
a także była przy nich w najtrudniejszych chwilach zastępując
nieżyjące matki. Spokojnie można było ją traktować jak
prawdziwą babcię małej panny Zabini.
***
Hermiona z radością zmierzała w
kierunku furtki prowadzącej do domu Ginny i Blaise'a. W jednym ręku
niosła torbę z zakupami a w drugim torbę z prezentem dla
najmłodszego członka rodziny. Uwielbiała rozpieszczać tę małą
istotę. Trochę trudności sprawiło jej otworzenie furtki, ale w
końcu sobie poradziła. W powietrzu unosił się zapach grillowanego
mięsa. Ginny była wspaniałą kucharką i panią domu. Hermiona od
razu skierowała swoje kroki do ogrodu za domem ponieważ stamtąd
dochodził śmiech jej przyjaciół. Ledwie pojawiła się na
horyzoncie, a do jej uszu dobiegł dobrze znany i znienawidzony głos
- Popatrz Nari co to za czarownica
przyszła – gryfonka odwróciła się w stronę Malfoy'a, który
trzymał małą brunetkę na rękach i wskazywał na Hermionę
palcem. Miał na sobie wyjątkowo luźny strój, sprane jeansy i
biały T-shirt. W przypadku Malfoy'a był to niecodzienny widok gdyż
adwokat zawsze pokazywał się w idealnie skrojonym garniturze,
koszuli i krawacie.
- Malfoy daruj sobie – burknęła
niegrzecznie.
- Widzisz Nari? Tak wygląda klasyczny
przykład napięcia przedmiesiączkowego. Twoja okropna ciotka
doświadcza go cały czas. Mam nadzieję, że ty taka nie będziesz
bo zostaniesz tak jak ona starą panną – brązowooka zgrzytnęła
zębami ze złości, odwróciła się i poszła w kierunku Ginny.
- Cześć – mruknęła i postawiła
torby z zakupami na płytkach.
- Nie mów, że już zdążyliście
się pokłócić? - zapytała rozbawiona rudowłosa. Hermiona
pokiwała głową. – Jesteście niemożliwi – podsumowała
przyjaciółka.
- Trzymaj – Blaise podawał jej
kieliszek białego wina – takie jak lubisz. Na rozluźnienie
atmosfery.
- Gdybym wiedziała...
- To byś nie przyszła – dokończył
za nią Malfoy, który nagle znalazł się obok nich. - Powtarzasz
tak od lat Granger i jakoś zawsze przychodzisz, chociaż doskonale
wiesz, że ja tutaj będę. Wydaje mi się, że mój urok osobisty
tak cię tutaj przyciąga tylko nie chcesz się do tego przyznać.
- Jesteś jak zaraza – syknęła
Hermiona – nikt cię nie chce a jest cię pełno.
- Wybacz, ale ja się czuję tutaj
chciany prawda Nari? - zaczepił małą palcem, a ta się zaśmiała
i zaczęła gaworzyć. - Widzisz Granger? Kobiety mnie uwielbiają –
brązowooka prychnęła rozbawiona.
- Ona ma sześć miesięcy i jeszcze
nie rozumie jakim bezmózgiem jesteś
- Nie przy dziecku Granger. Jeszcze
nauczy się od ciebie takich pyskówek i co potem?
- Wydaje mi się Malfoy, że niczego
gorszego niż ty jej przekażesz ja przekazać nie mogę – blondyn
już chciał odpowiedzieć, ale Blaise im przerwał.
- Wystarczy – powiedział dobitnie.
- Wznieśmy toast za naszą piątkę. Za to, że jesteśmy wszyscy
razem, zdrowi, cali i weseli.
- Mhm – mruknęli jednocześnie
Draco i Hermiona. Po czym cała czwórka stuknęła się lampkami z
winem. Hermiona ostawiła swoją i wyciągnęła ręce w kierunku
Nari.
- Chodź do mnie. Mam dla ciebie
prezent – dziewczynka w prawdzie nie rozumiała słów, ale ochoczo
wyciągnęła rączki. Malfoy przewrócił oczami i nachylił się
aby podać Granger dziecko. Gryfonka przypomniała sobie, że jedyną
rzeczą, która jej nie irytuje w blondynie są jego perfumy. Te same
od lat, męskie, przyciągające i takie niezwykłe. Nigdy o tym
nikomu nie mówiła, ale mogłaby je wąchać godzinami.
- Nie daj się omamić prezentami.
Wujek może kupić ci lepsze – szepnął małej na ucho blondyn.
Hermiona pokiwała z niedowierzaniem głową i zabrała małą żeby
pokazać jej prezent. Interaktywna mata do zabawy bardzo spodobała
się małej pannie Zabini. Hermiona z radością bawiła się z
dziewczynką nie zwracając uwagi na nieustanne zaczepki Malfoy'a.
- Może ja ją wykąpię i położę
spać, a ty Hermiono dołączysz do reszty towarzystwa? - usłyszała
cichy głos Narcyzy.
- Dzień dobry – powiedziała
zaskoczona gryfonka. - Nie wiedziałam, że pani tutaj jest.
- Przyjechałam im pomóc – z
uśmiechem na twarzy wskazała głową na Ginny i Blaise'a. -
Chciałam żeby mieli chwilę dla siebie i dla was. Chodź Nari
babcia położy cię spać – starsza pani wyciągnę ręce i wzięła
dziecko na ręce. - Mam nadzieję, że nie sprawię ci przykrości?
- Nie, nie absolutnie – zapewniła
brązowooka. Pocałowała małą w czoło i szepnęła - Dobranoc
księżniczko.
Wieczór w towarzystwie znajomych
upłynął bardzo szybko. Hermiona starała się unikać konfrontacji
z Malfoy'em aczkolwiek nie do końca jej to wychodziło. Po
zakończonym grillu, wypiciu kilku butelek wina i stoczeniu wielu
dyskusji każde z nich rozeszło się w swoją stronę. Pięcioro
odmiennych ludzi, pięć różnych charakterów powiązanych ze sobą
niewidoczną nicią... Gdyby tylko można było zatrzymać czas...
Subskrybuj:
Posty (Atom)