piątek, 19 września 2014

Dirty, little secret - miniaturka (+18)

Cóż zacznę od tego, że tak naprawdę miało być krócej :)
Powoli ogarniam bałagan. Cieszę się, że wróciłam :)
pozdrawiam
pola

PS. Prośby o przesłanie opowiadań w wersji PDF na razie nie są realizowane. Za utrudnienia przepraszam. 

Miłego czytania!

 - Jeżeli to – wskazał ruchem głowy leżący na stole list – ujrzy światło dzienne... popłyniesz – stwierdził chłodnym głosem blondyn.
- Wiem - mruknął zrezygnowany brunet. Ostatnio życie dawało mu nieźle w kość, do tego stopnia, że już zdążył zapomnieć o tej przykrej sprawie. Niestety najwyraźniej ona ciągle o niej pamiętała. Podniósł się z fotela i podszedł do okna. Na zewnątrz panował przyjemny dla oczu mrok, niebo było usiane gwiazdami. Uśmiechnął się delikatnie sam do siebie. - Gdy obejmowałem ten urząd myślałem, że życie będzie łatwiejsze, że nadszedł w końcu czas na zmiany - westchnął przeciągle – dlaczego wszystko się musiało tak cholernie skomplikować? - odwrócił się z tym pytaniem w stronę swojego towarzysza, który spokojnie palił papierosa. Na jego twarzy zagościł ironiczny grymas.
- Weź się w garść Potter – mruknął i wypuścił dym ze swoich ust. - Skomplikowało się bo nie potrafiłeś utrzymać ptaszka w spodniach – ponownie zaciągnął się papierosem nie zwracając uwagi na piorunujące spojrzenie bruneta. - To nie koniec świata – dodał po chwili. - Pokonałeś Czarnego Pana. Żyjesz. Siedzimy w tym – zatoczył ręką krąg w powietrzu – pięknym gabinecie. I myślisz, że teraz nastąpi koniec? Przez jeden głupi list? - wyrzucił niedopałek do stojącej na biurku popielniczki i podszedł do stojącego mężczyzny stając naprzeciwko niego.
- Nie jestem cudotwórcą – oznajmił spokojnie czarnowłosy. Blondyn przewrócił teatralnie oczami i pokręcił głową.
- Serio? - zapytał z nutką kpiny w głosie. - Jakoś tego do tej pory nie zauważyłem.
- Nie czas na żarty Malfoy – odparł ponuro Harry.
- Nie po to narażałem swoje życie szpiegując dla Zakonu – odparł twardo arystokrata. - Nie po to prawie umarłem żebyś ty się teraz poddał Potter – warknął z irytacją w głosie. - Gdzie twoja wola walki? - mężczyzna z blizną na czole nie odpowiedział na to pytanie. - Tylko ona może pomóc ogarnąć tę sytuację. Wszyscy o tym dobrze wiemy – kontynuował niewzruszony Malfoy.
- Chcesz mi powiedzieć, – przerwał mu Harry - że w całym Ministerstwie nie ma ani jednej osoby równie dobrej jak ona? - w jego głosie słychać było niedowierzanie.
- Po prostu ściągnij ją tu z powrotem – odparł cicho blondyn.
- Jak?! Malfoy! Od roku czasu nie odpisuje na moje listy, nie odpowiada na moje telefony. Ona odeszła! - uderzył pięścią w parapet okienny, aż stojąca doniczka odpowiedziała z głośnym brzękiem. Wokół bruneta roztaczała się nerwowa aura. Wyminął stojącego ślizgona i zaczął krążyć po swoim gabinecie.
- Dziwisz się jej? - zapytał spoglądając przez ramię. Kolejny raz odpowiedziała mu cisza. - No właśnie... Na Salazara Potter! - warknął z furią blondyn, który był zmęczony już całą tą sytuacją – mówimy o Granger! Ona ci zawsze pomoże – ostatnie zdanie powiedział w taki sposób jakby to była najbardziej oczywista rzecz na tym globie.
- Wyślij po nią swoich najlepszych aurorów – mruknął zrezygnowany Harry.
- W końcu zaczynasz nosić spodnie - ślizgoński grymas znów zagościł na przystojnej twarzy blondyna.


***

Hermiona stała przed lustrem w eleganckiej sukience. Czekała na ten wieczór bardzo długo. Pierwsza randka od zerwania zaręczyn. W żołądku pojawiło się przyjemne łaskotanie. Wszystko było idealnie zaplanowane, dopięte na ostatni guzik. Uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie na myśl, że ta perfekcja to ostatnia rzecz jaka pozostała jej po pracy w Ministerstwie. Bardzo szybko odgoniła od siebie wszelkie wspomnienia z tamtych czasów. Usłyszała dzwonek do drzwi i lekko drgnęła. Zerknęła na zegarek, który wskazywał kwadrans przed dwudziestą pierwszą.
- Dziwne – mruknęła sama do siebie. - Byliśmy umówienia na dwudziestą pierwszą – ruszyła otworzyć drzwi.
- Dobry wieczór – powiedział wysoki mężczyzna, który ani trochę nie przypominał mężczyzny, z którym była umówiona.
- Dobry wieczór – odparła nieco zaintrygowana gryfonka. - Mogę w czymś pomóc?
- Pan Minister chce się z panią zobaczyć – powiedział oficjalnym tonem auror. - Natychmiast – dodał z naciskiem. Hermiona stała z szeroko otwartymi oczami jednak po chwili otrząsnęła się z szoku, odchrząknęła i popatrzyła wyniośle na stojącego przed nią mężczyznę oraz jego towarzyszy, których w pierwszej chwili nie zauważyła.
- Obawiam się, że ta wizyta może poczekać – odparła chłodno zamierzając zamknąć drzwi, ale mężczyzna był szybszy i zablokował je stopą.
- Niech mi pani nie utrudnia zadania i nie każe stosować środków przymusu. Proszę. – Hermiona popatrzyła uważnie na aurorów. Jej twarz ukazywała, że w jej głowie toczy się zacięta walka dotycząca tego co powinna w tej chwili zrobić. Harry do niej pisał i dzwonił, ale ona ciągle go ignorowała. Być może chce sprawdzić co u niej? Ale dlaczego na Gordryka wysłał po nią aż trzech aurorów? Przewróciła teatralnie oczami. Malfoy i te jego „śmieszne” pomysły. Wzięła, leżącą na komodzie, torebkę i z niezadowoloną miną wyszła ze swojego mieszkania. Pod kamienicą czekał na nich czarny samochód z przyciemnionymi szybami. Bez słowa wsiadła do środka i po chwili ruszyli do Ministerstwa. Brązowooka doskonale znała tę drogę i każdy mijany szczegół. Nim się obejrzała znaleźli się przed potężnym gmachem. - Pan Minister czeka na panią...
- Wiem gdzie na mnie czeka – przerwała oschle i ruszyła po krętych schodach, ale aurorzy nie odstępowali jej na krok. Obecność Hermiony wywołała lekkie poruszenie wśród pracujących do późna pracowników. To miejsce nigdy nie spało. Tutaj ciągle się coś działo. Hermiona wyczuła unoszące się w powietrzu nerwowe nastroje. Coś było na rzeczy...
- Widzę Granger, że w nowej pracy nie obowiązuje cię dress code? - usłyszała za sobą ten dobrze znany, lekko ochrypnięty, kpiący ton głosu. Przystanęła i w tej samej chwili zrozumiała jak bardzo jej strój nie pasuje do tego miejsca. Mała, czarna, dopasowana sukienka z odkrytymi ramionami. Wysokie szpilki, mocny makijaż... Chrzanić to! Przecież wybierała się na randkę, a nie na herbatkę do Ministra Magii. Odwróciła się i zobaczyła przystojnego, świetnie wyglądającego blondyna, który nonszalancko opierał się o ścianę. Obserwował ją spod przymrużonych powiek jednocześnie paląc papierosa. Tylko on mógł sobie na to pozwolić w całym Ministerstwie .
- Wyobraź sobie Malfoy, że odkąd tutaj nie pracuję mam coś takiego jak życie osobiste – powiedziała to z przesadną słodkością co wywołało na jego twarzy grymas rozbawienia. - Najwyraźniej ty nie wiesz co to jest skoro przerywasz chwile mojego spokoju – dodała już nieco ostrzej. Malfoy skinął na swoich aurorów dając im znak, że mogą ich zostawić samych.
- Skąd pomysł, że to właśnie ja? Wyglądam na Ministra Magii? - gryfonka prychnęła i oparła swoje dłonie, z idealnie pomalowanymi paznokciami, na biodrach.
- Jesteś szefem aurorów. Tylko ty mogłeś przygotować mi taką delegację.
- Chciałem cię powitać z honorami – powiedział jednocześnie odrywając się od ściany i podchodząc do niej sprężystym krokiem. Gryfonka zanotowała w głowie, że Malfoy przez ten rok nic się nie zmienił. No może lekko zapuścił włosy, które teraz były w lekkim nieładzie. Buty robione na miarę, doskonale skrojone spodnie, koszula z podwiniętymi rękawami i rozpiętym górnym guzikiem. Wyglądał jakby nad czymś intensywnie pracował. Hermiona delikatnie wciągnęła powietrze nosem i poczuła dobrze znanych zapach jego perfum.
- Skończyłaś? - zapytał swoim niskim, seksownym głosem, na który zapewne wyrwał niejedną sekretarkę.
- Co takiego? - zapytała spoglądając w jego stalowe tęczówki. Była jedną z nielicznych, która miała odwagę patrzeć mu prosto w oczy. Nigdy tego jej nie mówił, ale bardzo w niej to cenił.
- Moją analizę – odparł stojąc przed nią. On również dyskretnie dokonał swojej i stwierdził, że wygląda tak samo jak rok temu. Co prawda schudła i, niektóre kości delikatnie odznaczały się pod jej skórą, ale reszta pozostała na swoim miejscu. Uśmiechnął się delikatnie ponieważ nie usłyszał od niej żadnej zaczepnej odpowiedzi. - Skoro pierwsze uprzejmości mamy już za sobą - gestem dłoni wskazał czekającą na nich windę - chodźmy. - Gdy wsiedli stanął za nią. W milczeniu przemierzali kolejne piętra potężnego budynku. Blondyn nachylił się nad brązowooką - Potter usycha z tęsknoty za tobą – szepnął jednocześnie owiewając skórę jej karku ciepłym oddechem. Hermiona w duchu zgrzytnęła zębami trochę ze złości, trochę z niemocy. Malfoy zawsze albo ją wkurzał, albo ją rozbawiał, albo jej imponował, albo ją podrywał. Taki urok pracy z nim.
- A ty? - zapytała patrząc prosto przed siebie. Blondyn był lekko zaskoczony jej pytaniem, ale szybko się zreflektował.
- Cóż... Gdy cię ujrzałem mój świat ponownie nabrał tysiąca barw – odparł z nutką kpiny w głosie. Hermiona nie zdążyła się odciąć ponieważ dzwonek oznajmił im, że dojechali na właściwe piętro. Drzwi windy rozsunęły się z cichym szelestem i stanęli przed drzwiami, na których widniał napis.

MINISTER MAGII
HARRY POTTER

Hermiona stała chwilę wpatrując się w ten napis. Draco czekał cierpliwie nie chcąc przerywać jej tej chwili. Być może wymieniali między sobą uszczypliwości, ale w głębi ducha wiedział, że powrót tutaj nie był dla niej łatwy, a to co ją czeka za tymi drzwiami... Cóż... To też nie będzie łatwe. Gdy zauważył, że gryfonka podnosi rękę by zapukać przewrócił oczami i rzekł nieco rozbawionym tonem.
- Serio Granger? - po czym bez pukania czy jakiegokolwiek wahania otworzył drzwi i pchnął je mocno. Harry Potter stał na środku ogromnego pokoju spoglądając spokojnie w stronę swojego gościa.
- Witaj Herm – powiedział łagodnie i gestem wskazał stojący fotel.

***

- Rozumiem, że on zostaje? - zapytała z myślą o Malfoy'u.
- Granger – warknął nieco urażony blondyn – bo jeszcze pomyślę, że nie lubisz naszych trójkącików. - Odpalił kolejnego papierosa, a machnięciem różdżki przywołał trzy szklanki napełnione Ognistą. - Chyba muszę zadbać o ciebie sam, bo gospodarz zapomniał o dobrych manierach. - Harry siedział pogrążony w myślach. Hermiona czuła, że to nie jest zwykła przyjacielska wizyta. Zerknęła na zegarek i zauważyła, że jest spóźniona dopiero pięć minut. Jeżeli chce zdążyć musi czym prędzej zakończyć to miłe posiedzenie.
- Po co... - zaczęła, ale Potter jej przerwał.
- Nie odpowiadasz na moje listy. Nie odbierasz gdy dzwonię – zaczął z nutą żalu w głosie. Hermiona przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech.
- Oczekujesz wyjaśnień? - zapytała oschle. Doskonale wiedziała, że ta rozmowa nie zmierza w pożądanym kierunku.
- Nie... Oczekuję odrobiny zrozumienia – powiedział to tak cicho, że niemal bezgłośnie. Brunet spojrzał w jej duże, brązowe oczy i dostrzegł w nich ból. Tak bardzo brakowało mu jej obecności, pomocy, dobrego słowa a czasem krytyki. Brakowało mu jej przyjaźni. Blondyn przypatrywał się w milczeniu całej tej sytuacji spokojnie paląc papierosa. Dostrzegł, że postać gryfonki się lekko spięła.
- Harry przespałeś się z inną kobietą – przypomniała mu chłodno brązowowłosa. - Zdradziłeś swoją żonę, a ja musiałam to zatuszować. Wbiłam nóż w plecy Ginny, która jest moją najlepszą przyjaciółką – jej głos przybierał na sile.
- Dobrze wiesz, że żałuję tego co zrobiłem – bronił się brunet.
- Być może, ale fakt jest faktem.
- Byłaś... Jesteś moją najlepszą przyjaciółką! Dlaczego próbujesz to zniszczyć?
- Próbuję się odnaleźć w nowej roli – warknęła wściekła. - W roli zdrajcy!
- Och... - mruknął nieoczekiwanie Malfoy – to nie jest takie trudne. Z czasem się o tym zapomina. Ja zdradziłem swojego ojca i matkę w imię waszych wzniosłych ideałów. - Hermiona obdarzyła go piorunującym spojrzeniem.
- Wywiozłam tę kobietę na drugi koniec świata, dałam jej nową tożsamość! Zrobiłam to co chciałeś! Posprzątałam cały ten cholerny bałagan! W imię czego?!
- No nie wiem Granger... Uratowałaś jego małżeństwo? - zapytał jakby od niechcenia blondyn.
- Ty jednak jesteś nienormalny Malfoy. Tracę czas na rozmowę z wami.
- Pierwszą sesję terapeutyczną dla par uważam za zakończoną – powiedział z przekąsem były ślizgon po czym pociągnął duży łyk bursztynowego napoju. - Dobrze wiesz Granger, że postąpiłaś słusznie. Takie coś się czuje. Przyznaj to! Czujesz wewnątrz siebie, że decyzja była słuszna. To cię tak denerwuje. Przestań to w sobie dusić.
- Dzięki Malfoy za złote rady, ale ich nie potrzebuję. Przez was straciłam ochotę na dzisiejszą kolację – wyjęła pergamin z torebki i napisała krótką wiadomość. Nawet nie siliła się na rozmowę z umówionym mężczyzną. Ten budynek niszczył jej życie osobiste.
- Umawiasz się z kimś? - brązowooka poderwała wzrok i spojrzała prosto w zielone tęczówki, w których dostrzegła zwykłą, przyjacielską troskę.
- Tak... Mój narzeczony mnie zostawił jeśli nie pamiętasz – dodała nieco zgryźliwie.
- Pamiętam.
- Cóż jeśli to wszystko – podniosła się powoli z krzesła, a Harry wstał razem z nią – chciałabym już wrócić do siebie.
- Oczywiście nie będziemy cię zatrzymywać – głos Harrego był przepełniony smutkiem i goryczą.
- Och na Salazara! - warknął zirytowany blondyn
- Draco... - zaczął ostrzegawczo mężczyzna z blizną. - Nie chcę jej stracić kolejny raz.
- Potter jesteś Ministrem Magii do cholery! Na przyjacielską herbatkę umówicie się kiedy indziej. Siadaj Granger – ton głosy blondyna dał jej do zrozumienia, że nie przyjmie on sprzeciwu. Spojrzała na niego wojowniczo, ale jego wzrok niemal przybił ją do fotela. - Oboje zachowujecie się jak dzieci – fuknął z naganą w głosie. - Jestem szefem aurorów – przypomniał im. - I nie jesteśmy tutaj żeby sobie ckliwie powspominać stare dzieje. Na to przyjdzie czas później - po tych słowach podał jej kopertę. Zobaczył jej pytający wzrok - Otwórz i zobacz jaką dostaliśmy niespodziankę dzisiaj wieczorem – przytrzymał jednak kopertę i powiedział dobitnie - Zanim zaczniesz znowu ubolewać nad swoją niedolą przypomnę ci Granger, że nie po to wygraliśmy wojnę, nie po to uratowałem ci życie, żebyśmy za trzy tygodnie przegrali głosowanie w Radzie jak to gówno wypłynie na wierzch. Czy tylko ja tutaj jestem dorosły do cholery?
- Nie – mruknęła na wpół wkurzona na wpół zaciekawiona. Wyjęła list z koperty i szybko przebiegła wzrokiem po literach. Na jej twarzy pojawiła się cała paleta emocji, ale ostatecznie stanęło na złości. Listy od byłych kochanek nigdy nie wywoływały radości. - Skąd to masz?
- No nie wiem... Może sowa przyniosła? - Hermiona zgrzytnęła zębami. Ten blondyn naprawdę zaczynał ją wkurzać.
- Herm... - przerwał im brunet – jeśli nie chcesz nam pomagać to nie musisz. - brązowooka zmarszczyła brwi intensywnie nad czymś myśląc. Malfoy niemal widział jak trybiki w jej głowie obracają się w zwariowanym tempie. Tego było im trzeba.
- Malfoy ma rację – stwierdziła po chwili gryfonka za co została obdarzona spojrzeniem w stylu „No co ty nie powiesz?” - Za trzy tygodnie głosowanie w Radzie, jeżeli to wypłynie na wierzch – popatrzyła z przerażeniem w oczach - Harry nie zostanie ponownie wybrany. Sprawdziłeś ten list? Jest autentyczny? - pytania były skierowane do blondyna, który odpalił kolejnego papierosa.
- Granger... a jak myślisz do cholery? Jest autentyczny! - palcami przeczesał włosy. - Jesteśmy w trakcie szukania całej tej Aleyny, ale jest naprawdę ciężko.
- Trzeba było od razu wyczyścić jej pamięć – powiedziała sucho. - Ale ja oczywiście musiałam posłuchać twojej prośby Harry! I teraz mamy to na co zasłużyliśmy od samego początku! To – podniosła rękę z kartką pergaminu zapełnioną drobnym pismem - nie może wyjść poza drzwi tego gabinetu. Musimy znaleźć tę dziewczynę i zrobić w końcu to co trzeba!
- Ledwo wróciła i już się rządzi – burknął blondyn i przybrał obrażoną minę. Hermiona popatrzyła na niego z politowaniem.
- Czasami mam ochotę cię zabić – stwierdziła.
- Serio? To tak samo jak ja ciebie.

***
Poprzednia noc jak i kilka wcześniejszych były bardzo burzliwe dla całej trójki, ale Hermiona znowu czuła, że żyje. Na początku tej sprawy obiecała sobie, że jest ona ostatnią, którą załatwi. Jednak zaczynała mieć co do tego poważne wątpliwości. Ta praca ją kręciła, adrenalina jaką w niej wyzwalała była jej motorem napędowym. Czuła się jak ryba w wodzie. W głębi serca musiała przyznać, że tęskniła za tym miejscem i za ludźmi, z którymi pracowała. Cholera tęskniła nawet za tym przeklętym Malfoy'em, który tak potrafił uprzykrzyć jej życie, a jednocześnie rozbawić do łez. Między nimi czuć było nić porozumienia widoczną nie tylko dla tej dwójki. Z trudem uświadomiła sobie, że zaczyna traktować go jak przyjaciela. Tego wrześniowego dnia obudziło ją mocne łomotanie do drzwi. Podniosła się zaspana z łóżka i przecierając oczy ruszyła w kierunku natarczywego odgłosu. Nie patrząc na to, że ma na sobie tylko krótkie spodenki i podkoszulek przekręciła zasuwę i otworzyła. W progu stał blondyn ubrany w granatowe jeansy, szarą koszulkę i skórzaną kurtkę. W ręku trzymał dwa kubki, znad których unosiła się para. Najwidoczniej nie spał od co najmniej godziny.
- Dzień dobry słoneczko! - zaczął radośnie z grymasem na twarzy, który miał chyba przypominać uśmiech. - Muszę ci przypominać Granger, że znowu pracujesz dla Ministerstwa?
- Nie – odburknęła i odsunęła się jednocześnie zapraszając go do środka. Malfoy spojrzał mimowolnie na jej długie, smukłe, opalone nogi i poczuł, że krew zaczyna mu szybciej krążyć. Praca z Granger miała dużo plusów, zdecydowanie zapowiadał się ciekawy dzień. - Która godzina? - zapytała Hermiona, kierując swoje kroki do łazienki.
- Szósta! Masz kwadrans na zebranie się i ruszamy na wycieczkę! - krzyknął w kierunku łazienki, po czym rozsiadł się wygodnie na kuchennym krześle i wyjął dzisiejszą gazetę. Usłyszał szum lejącej się wody i mimowolnie w jego wyobraźni zagościł obraz nagiej Granger stojącej pod prysznicem. Potrząsnął głową jakby to mogło pomóc mu odgonić te dziwne myśli. Zdecydowanie zbyt dawno miał jakąś kobietę w łóżku. Rozejrzał się po przestronnym mieszkaniu urządzonym w nowoczesnym stylu. Było tak poukładane jak jego właścicielka. Kilkanaście półek dźwigało ciężar książek. Pojawienie się gryfonki przerwało jego przemyślenia. Miała na sobie czarne dopasowane spodnie i białą koszulę, którą właśnie zapinała nieświadomie ukazując mu swój koronkowy biustonosz. Tym razem na jego twarzy zagościł prawdziwy grymas zadowolenia.
- Dlaczego się szczerzysz? - zapytała nieoczekiwanie.
- Nigdy przedtem nie ubierałaś się przy mnie – Hermiona zamrugała ze zdziwienia oczami. Po czym włożyła koszulę w spodnie i zapięła pasek.
- Przedtem byłam zaręczona. Poza tym wcale się nie ubierałam przy tobie tylko zapinałam koszulę. Ty za to nigdy nie witałeś mnie rano kawą. Coś mnie ominęło Malfoy? Przeszedłeś jaką ewolucję?
- Przedtem miałaś narzeczonego. Teraz mogę sobie odbić wszystkie te chwile, w których  miałem na to ochotę – brązowooka poczuła, że odjęło jej mowę. Czy on próbuje ją poderwać? - Jedziemy? - zapytał zanim zdążyła cokolwiek z siebie wydusić. Skinęła jedynie głową i ruszyli ku drzwiom – Weź płaszcz, póki co jest chłodno – oznajmił mężczyzna.
Poranek faktycznie okazał się wyjątkowo chłodny, po ciele gryfonki przeszedł delikatny dreszcz. Malfoy nonszalancko otworzył przed nią drzwi w swoim samochodzie.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - zapytała stojąc przed nim. Popatrzył na nią uważnie i delikatnie się uśmiechnął.
- Od czasu do czasu, z tej tęsknoty, sprawdzałem co u ciebie – puścił jej oko, podał kubek kawy i delikatnie skinął głową dając jej do zrozumienia, że czeka aż wsiądzie.
- Kto ci kazał? - zapytała siedząc już w samochodzie. Popatrzył na nią kątem oka i uśmiechnął się pod nosem. Chyba naprawdę za nią tęsknił.
- Czy to ważne? - odbił pałeczkę.
- Dla mnie tak.
- Czasem Potter. Czasem ja sam – nie odpowiedziała. Blondyn nie naciskał, wiedział, że w jej przypadku to nic nie pomoże.
- Dokąd jedziemy? - zapytała chcąc zmienić temat. Pociągnęła spory łyk kawy i poczuła, że znowu wraca do żywych. Mocna, czarna i przede wszystkim słodka, taką kawę mógł przynieść tylko Malfoy.
- Podczas gdy ty spałaś niczym księżniczka ja zdołałem sprawdzić gdzie mieszka nasza „koleżanka”.
- Jakim cudem udało ci się to zrobić? - gryfonka nie kryła zaskoczenia. Od tygodnia próbowali ją odnaleźć, czas uciekał nieubłaganie. Osobiście sprawdziła miejsce, w którym wtedy umieściła dziewczynę, ale okazało się, że ktoś złamał bariery i mieszkanie jest puste. Aurorzy ciągle prowadzili bezskuteczne poszukiwania, aż w końcu ich szef wziął sprawy w swoje ręce.
- Trochę czarnej magii – mruknął cicho jednocześnie zerkając w lusterko i skręcając w lewo. Blondyn pewnie prowadził samochód i tylko dlatego Hermiona zgadzała się na ich wspólne wycieczki, których podczas pracy mieli całkiem sporo.
- Używanie czarnej magii jest zabronione – przypomniała mu jakby była jego nauczycielką. On zacmokał tylko w usta kręcąc przy tym głową.
- Jestem szefem aurorów.
- To nie upoważnia cię do...
- Czyżby? - przerwał jej. - To upoważnia mnie do wielu rzeczy, o których nawet nie masz pojęcia Granger.
- Po co my to w ogóle robimy? - to pytanie wisiało w powietrzu od tygodnia, odkąd ponownie zaczęli razem pracować. Doskonale wiedział, że w końcu je zada.
- To to znaczy co? - chciał mieć pewność, że myślą o tym samym.
- Po co pracujemy w Ministerstwie? Przecież ta praca nigdy się nie kończy, nie mamy własnego życia. Nie mamy normalnego domu z ogródkiem i rodziny. Nic nie mamy tylko tę cholerną pracę. Kiedy ostatnio spałeś z jakąś kobietą? - przygotował sobie w głowie całkiem dobrą formułkę o wzniosłych ideałach, służbie innym, lepszym świecie, ale pytanie o to kiedy ostatni raz spał z kobietą wybiło go z rytmu.
- To jakaś propozycja? - jego lewa brew uniosła się nieco wyżej. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie... to znaczy – zaczęła się plątać. - Nie o to mi chodziło! Dobrze o tym wiesz.
- Nie rozumiem Granger dlaczego rozmowa o seksie tak bardzo cię peszy? Za każdym razem jest tak samo – widząc, że chce coś dopowiedzieć ubiegł ją – ale odpowiem na twoje pytanie. Trzy miesiące temu. - Hermiona wytrzeszczyła oczy w zdumieniu. Musieli mieć niezłe piekło w Ministerstwie skoro Malfoy przez tyle miesięcy żył w celibacie. - A ty? Kiedy ostatnio jakiś facet zaciągnął cię do łóżka? - coraz bardziej zaczynała mu się podobać ta konwersacja. W końcu jakaś przyjemna odskocznia od dręczącego ich od tygodnia problemu.
- Nie pamiętam, ale ostatnią moją szansę zmarnowało pojawienie się twoich aurorów – w jej głosie dało się słyszeć lekkie rozżalenie.
- Och przepraszam – odparł udając wielką skruchę. - Postaram się to ci wynagrodzić osobiście – jego głos był niski i seksowny. Hermiona poczuła przyjemne ciepło w brzuchu za co skarciła się w myślach. Odwróciła głowę w jego kierunku i pogroziła palcem.
- Takie poczucie humoru możesz mieć tylko ty!
- Wyluzuj Granger.
- Mhm – mruknęła.
- Pół ministerstwa o tym marzy, ale nie to nie. Nie będę się narzucał – wzruszył ramionami i skupił się na drodze. Gryfonka pokręciła z niedowierzaniem głową i roześmiała się. Pierwszy raz od tygodnia miała powód do śmiechu. Po godzinie jazdy i gorącej dyskusji na temat tego kto za tym wszystkim stoi, zaparkowali samochód przed jednorodzinnym domem.
- Jesteś pewien, że to tu? - zapytała. Odpowiedziało jej pojedyncze skinienie głowy. - Ja będę mówiła. Ty tylko stój. – powiedziała ostrzegawczym tonem. Blondyn nie przytaknął ani nie zaprzeczył po prostu wysiadł z samochodu. Stali ramię w ramię przed zamkniętymi drzwiami. Jedna ręka Malfoy'a spoczywała w kieszeni gdzie trzymał różdżkę w pogotowiu. Bardzo mu się nie podobała cała ta sprawa i to, że wypłynęła tuż przed kolejnymi wyborami. Nawet ślepy dostrzegłby w tym wszystkim spisek. Po dłuższej chwili głośnego łomotania w drzwi w końcu ktoś je otworzył. Hermiona ujrzała ponownie kobietę, którą rok temu tak starannie ukryła przed całym czarodziejskim światem. Kochanka Pottera. Kto by pomyślał.
- Mogłabym się silić na słowa wstępu czy coś w tym stylu, ale chyba wiesz po co tu jesteśmy? - zapytała chłodnym, wyniosłym tonem panna Granger. Czarnowłosa kobieta spoglądała chwilę na dwójkę niezapowiedzianych gości.
- Przyszliśmy sprawdzić czy dom jest bezpieczny. Chcesz się spotkać z Ministrem Magii. Wpuścisz nas do środka czy mamy wejść siłą? - warknął z irytacją w głosie blondyn. Na twarzy kobiety pojawił się cień nadziei, odeszła na bok dzięki czemu oni mogli wejść. Będąc już w środku Draco wyjął różdżkę i prześwietlił dom. Nie znalazł niczego godnego jego uwagi. Dla bezpieczeństwa rzucił zaklęcie wyciszające. - Accio różdżka – po chwili w jego dłoni znajdowała się różdżka brunetki. - To dla pewności – rzucił od niechcenia – a teraz sobie porozmawiamy.

- Miałaś wszystko żeby żyć z dala od Harrego i jego żony! Po jaką cholerę wróciłaś?! Ostrzegałam cię, że gdy to zrobisz twoje życie zawiśnie na włosku i ja będę pierwszą żeby ten włos odciąć – warknęła wściekle Hermiona. Jej oczy odzwierciedlały stan jej duszy, która teraz była wzburzona niczym morze podczas sztormu.
- To nie jest tak jak myślicie! - krzyknęła zrozpaczona kobieta, a po jej policzkach popłynęły łzy.
- A jak?! - wrzasnęła Hermiona. - Puściłaś się z Ministrem Magii i liczyłaś na sławę i oklaski?! - drobne dłonie gryfonki zacisnęły się na szacie brunetki i mocno potrząsnęły przestraszoną kobietą.
- Granger – głos Malfoy'a przypomniał jej po co tu przyjechali. Wzięła głęboki wdech i puściła jej szaty. - Złóż pani jedną z twoich niepowtarzalnych propozycji. Myślę, że na pewno się na coś zgodzi.
- Czego chcesz Aleyna? Pieniędzy? Domu? Stanowiska?
- Wy nic nie rozumiecie... - zaczęła ponownie.
- Zadałam ci pytanie! Czego. Chcesz.
- Spotkać się z nim! - krzyknęła brunetka. Draco nieoczekiwanie parsknął rozbawiony. Odwrócił się i podszedł blisko do kobiety. Aleyna poruszyła się nerwowo, powoli zaczynała dostrzegać w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła.
- Słuchaj no – wymierzył w nią różdżką – zarówno ja jak i Granger staramy się być dla ciebie mili. Bzyknęłaś się z nim. Rozumiem. Chwila zapomnienia i stało się, ale na tym twoja bajka się kończy – syknął złowrogo. - Musisz być szalona wysyłając do niego listy miłosne z prośbą o spotkanie – Aleyna wciąż wyglądała na osłupiałą. Hermiona postanowiła zabrać głos.
- Wiesz co się stanie gdy twój mały, brudny sekret wyjdzie na jaw? Pamiętasz jak rok temu ci mówiłam, że nie znajdziesz nigdzie pracy? To jest nic w porównaniu z tym na co jestem gotowa teraz. Przeklnę całą twoją rodzinę. Ludzie nie dadzą ci spokoju. Wszędzie będziesz wytykana palcami - brunetka nieoczekiwanie wybuchnęła śmiechem. Westchnęła.
- Wiedziałam, że tak będzie. Nie chcę pieniędzy, domu ani żadnego stanowiska – popatrzyła zimno na swoich niechcianych gości. - Chcę się z nim spotkać. Sama. Ostatni raz.
- Spotkałaś się z nim raz – syknęła Hermiona. - O raz za dużo.
- Orbis – mruknął niemal bezgłośnie blondyn, a świetliste promienie spętały Aleyne.
- Co robisz?! - krzyknęła przerażona.
- Granger chciała ci wyczyścić pamięć. Ja osobiście uważam, że najlepiej cię zabić.
- Nie zrobisz tego...
- Byłem Śmierciożercą. Nie takich jak ty zabijałem – usiadł naprzeciwko niej i zaczął się bawić różdżką. Oboje chwilę milczeli. Hermiona w ciszy przyglądała się całej tej sytuacji. Nagle Draco wstał – Cóż żałuję, że nie mogliśmy się dogadać w żaden inny sposób – podniósł różdżkę
- Zaczekaj! Ja naprawdę go kocham!
- O w to nie wątpię – brązowooka uśmiechnęła się złośliwie.
- Jeżeli wam powiem co takiego naprawdę się stało... Umrę.
- I tak umrzesz więc jeżeli go tak bardzo kochasz przynajmniej zrób coś dobrego, bo póki co to go niszczysz – wtrącił się Malfoy.
- Chciałam mu to powiedzieć osobiście, żeby wiedział jak bardzo chciałam go chronić. Od zawsze mi się podobał. W czasie wojny bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Gdy został Ministrem Magii po jakimś czasie wszędzie krążyły plotki o kryzysie w ich małżeństwie, nigdy jednak nie mogłam dostać się blisko niego bo zawsze miał szereg ochrony. Chciałam go tylko pocieszyć. Pewnego dnia gdy ty byłeś w jakiejś delegacji – ruchem głowy wskazała na blondyna – przyszedł do mnie facet, który powiedział, że tego wieczoru ochrony nie będzie. Harry będzie sam. Nie wiem skąd wiedział, że jestem w nim zakochana. W każdym razie... udało mi się z nim spotkać. Później jeszcze kilka razy. Spaliśmy ze sobą tylko raz. Ten mężczyzna obiecał mi, że gdy wszystko pójdzie po jego myśli... Gdy opowiem wszystkim co między nami zaszło... Pokażę wspomnienia... Harry do mnie wróci... Ale ja nie chcę niszczyć mu życia. Chciałam się spotkać i tylko go ostrzec. Proszę powiedzcie mu, że go kocham.
- Co to za facet? - zapytała obojętnym tonem brązowooka. Po twarzy brunetki zaczęły spływać łzy. Wzięła głęboki oddech i obdarzyła ich błagalnym spojrzeniem.
- To był Lockhart Pete... - nie dokończyła bo z jej ust zaczęła płynąć krew a ciało wpadło w potężne konwulsje. Po chwili wszystko ucichło, a oczy Aleyny były martwe.
- Skurwysyn rzucił na nią klątwę – zauważył chłodno Draco. - Wszystko zaplanował. Teraz wystartuje w wyborach i całemu światu obwieści ten romans.
- Nie zrobi tego. Nie ma dowodów bo nie wiedział, że Aleyna naprawdę kocha Harrego i zechce go chronić. Myślał, że zrobi wszystko co jej skaże, a ona tak doskonale się przed nim ukryła.
- Taa...
- Ale – dodała po chwili milczenia gryfonka – prześwietl go. Może ma jakiś brudny sekret, który można wykorzystać przed głosowaniem.
Gdy wyszli na dwór słońce opromieniło ich twarze. Draco przeciągnął się i zapalił papierosa.
- Piękny dzień – powiedział i wypuścił dym.
- Idealny żeby zniszczyć komuś życie – odburknęła Hermiona. Podczas drogi powrotnej każde z nich było pogrążone we własnych myślach. - Masz wyrzuty? - zapytała przerywając ciszę. Blondyn zerknął na nią przelotnie.
- Niby dlaczego?
- Ona nie żyje.
- Ona mało co nie zniszczyła małżeństwa twoich przyjaciół – przypomniał jej. - O mały włos nie zniszczyła tego co razem z wielkim trudem zbudowaliśmy. Stworzyliśmy na nowo Ministerstwo Magii. Gdy byłem torturowany przysiągłem sobie, że zrobię wszystko żeby ten świat był lepszy. To jest możliwe, ale tylko ze Złotym Chłopcem. Postąpiliśmy słusznie. Nikt jej nie zabił. Umarła sama. Popełniła samobójstwo w imię niespełnionej miłości. Znasz kogoś kto nie popełnia błędów?
- Nie...
- Potter popełnił jeden, ale zrobił też dużo dobrego. Naprawdę kocha Ginny. Sprawa jest zamknięta. Jedziemy się odmeldować a później Granger zabieram cię na drinka – Hermiona uśmiechnęła się zadowolona. Tego jej było trzeba.

***
- Załatwione – powiedział stojący w progu Malfoy. Obiecał Hermionie, że nie będzie wspominał o ostatnich słowach kobiety. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Harry popatrzył na niego znad sterty dokumentów. Blondyn miał nieodgadnięty wyraz twarzy. - Idziemy z Granger na drinka. Chcesz iść z nami? - zapytał podchodząc bliżej biurka.
- Jak za starych czasów? - na twarzy bruneta pojawił się delikatny uśmiech.
- Dokładnie tak.
- Dziękuję. – Harry sięgnął po kolejny dokument. Draco wzruszył ramionami i ruszył do wyjścia. - Bawcie się dobrze
- Potter?
- Tak?
- Ona wróci... Czuję to – rzucił na odchodnym i zamknął za sobą drzwi.



22 DNI PÓŹNIEJ

- Zabije ją! Przysięgam! – wrzasnął wściekły blondyn przyglądając się zostawionej, na jego biurku, kartce papieru. Z impetem wypadł ze swojego gabinetu i ruszył jak burza przez korytarz pełen ludzi. Bez pukania otworzył drzwi do sali narad, w której również była wypełniona pomimo tego, że było już po dwudziestej drugiej. Potter wygrał głosowanie w Radzie. Ludzie z zapałem zabrali się do pracy. Najwyraźniej ktoś tego zapału miał za dużo i zapędził się za daleko - Wszyscy wychodzą. Oprócz ciebie Granger – syknął złowrogo. Jego stalowe tęczówki utkwione były w jednej osobie, która teraz nie kryła zaskoczenia.
- Coś się stało? - zapytała z nieukrywaną troską w głosie Hermiona.
- Powiedz mi Granger czy twój mózg został uszkodzony?
- Nie rozumiem o co ci chodzi Malfoy – spojrzała mu prosto w oczy. Tak niedawno wróciła do pracy, a już zapowiadała się wielka kłótnia. Jego stalowe tęczówki były ciemniejsze niż zwykle. To nie wróżyło niczego dobrego. Podchodził do niej powoli jak drapieżnik do swojej ofiary. Dziewczyna odruchowo zaczęła się cofać, ale napotkała opór w postaci ściany. Blondyn uśmiechnął się pod nosem. Stanął bardzo blisko niej opierając swoje ręce po obu stronach jej głowy.
- Jestem dla ciebie miły – stwierdził dobitnie. Gryfonka pomyślała, że faktycznie tak jest. Codziennie przychodzi po nią do domu z kawą. Odwozi po pracy. Odprowadza z baru. - Myślałem, że to w jakiś sposób docenisz! Wpisałem ci ten cholerny, roczny urlop zdrowotny żebyś mogła tu wrócić i z powrotem telepać całym Ministerstwem, ale mną Granger... I moim działem – dodał przez zaciśnięte zęby - kierować nie będziesz!
- Chodzi ci o nowy regulamin? - zapytała cicho i niepewnie. Przygryzła dolną wargę. Malfoy przeklął w duchu. Dlaczego ona ciągle siedzi w jego głowie?
- Tak – warknął wściekle. - Chodzi o nowy regulamin, a szczególnie o punkt jedenasty, literę C! Zacytuję ci nawet gdybyś nie pamiętała! „Każdy urzędnik wyższego stopnia ma obowiązek nosić stój służbowy składający się z bla, bla, bla” Czy ty mnie Granger widziałaś kiedyś w krawacie? Już nie wspomnę o tym kategorycznym zakazie palenia, który jest jednym, wielkim nonsensem!
- Och daj spokój – zaczęła i uśmiechnęła się przymilnie – to tylko kilka drobnych poprawek. Naprawdę jako szanujący się szef aurorów powinieneś nosić elegancką koszulę z krawatem, a nie podwiniętymi rękawami. Co do zakazu palenia...
- Daruj sobie – wpadł jej w zdanie. Próbowała go podejść psychologicznie, ale blondyn nie był na tyle głupi żeby się dać na to nabrać. - Zmień te kretyńskie zapisy dopóki Potter niczego nie podpisał.
Hermiona wzięła głęboki wdech, ale to był błąd. Zapach Malfoy'a podrażnił jej wyobraźnię. Dopiero teraz poczuła jakie ciepło od niego bije i jak blisko niej stoi. W zasadzie był jedynym mężczyzną, który w ostatnim czasie sobie na to pozwalał. Odchrząknęła.
- Dopiero co wygraliśmy głosowanie w Radzie. Nie masz przypadkiem czegoś do zrobienia? To nasza kolejna kadencja więc może zajął byś się czymś pożytecznym?
- W tym momencie nie mogę zająć się niczym ponieważ jestem na ciebie tak wściekły, że jedyne na co mam ochotę to udusić cię gołymi rękami! - tę interesującą wymianę zdań przerwało ciche pukanie. - Czego?! - warknął blondyn nie odsuwając się od gryfonki nawet na milimetr.
- Szefie? - usłyszeli za swoimi plecami nieśmiałe pytanie. - Melduję, że pan Minister jest gotowy do przelotu.
- Dziękuję Inan. Zaraz przyjdę – chłopak zniknął równie szybko jak się pojawił. Draco oderwał dłonie od ściany dzięki czemu uwolnił brązowooką z pułapki. - Wrócimy do tej rozmowy Granger.
- Jak się przelecisz to może twój umysł się oczyści! - krzyknęła gdy był już przy drzwiach. - Podobno to pomaga!

***

- Widziałeś projekt regulaminu? - zapytał niby od niechcenia lecący blisko bruneta Draco. Minister Magii odbywał swój inauguracyjny przelot nad miastem. To była Potterowska tradycja. Harry uśmiechnął się i popatrzył z rozbawieniem na swojego towarzysza.
- Zabolało?
- Podpiszesz?
- Ona lubi gdy wszystko jest w idealnym porządku. Wiedziałeś o tym od dawna Draco. Ginny chce jej kupić kota do towarzystwa... Merlinie jak to dobrze, że wszystko się ułożyło
- Jej nie trzeba kota – warknął blondyn. - Jej trzeba faceta, który wybije jej te durne pomysły z głowy. Inaczej wszystkich nas nakręci i będziemy chodzić jak w szwajcarskim zegarku, łącznie z tobą Potter.
- To na co czekasz Draco?
- Mam jej znaleźć faceta? Oszalałeś?!
- Dobrze wiesz o czym mówię. Między wami coś jest... To czuć – odparł tajemniczo Harry po czym roześmiał się radośnie i lekko przyspieszył na swojej Błyskawicy.

***

Wilgotne jeszcze po prysznicu włosy delikatnie spływały na jej plecy. Czerwone wino wywoływało przyjemne mrowienie na języku. Hermiona siedziała zapatrzona w ogień tańczący w kominku. Obok niej na podłodze leżał projekt regulaminu. Co jakiś czas zerkała na niego zastanawiając się czy faktycznie dobrze zrobiła wprowadzając poprawki. Może nie powinna ulegać natarczywym żądaniom Malfoy'a? Jej rozważania przerwało pukanie do drzwi. Brązowooka zerknęła na zegarek, który pokazywał, że jest grubo po północy. Ponowny łomot zmusił ją do wstania z podłogi i otworzenia drzwi natrętowi.
- Zaskoczyłem cię Granger? - w progu stał blondyn, a jego przyjemny, męski zapach unosił się dookoła. Hermiona przewróciła oczami.
- Przyszedłeś przeprosić? - jej brwi uniosły się do góry. Draco bez zaproszenia wszedł do mieszkania. Gryfonka zamknęła zaraz za nim drzwi. Odwracając się natrafiła na twardą, męską klatkę. Stał tuż za nią.
- Raczej wrócić do poprzedniej rozmowy – wyszeptał patrząc jej prosto w oczy. - Dlaczego robisz mi na złość?
- Nie robię... - zaczęła nerwowo się tłumaczyć Hermiona. Jego palce delikatnie ujęły jej podbródek i uniosły go lekko do góry.
- Znasz mnie. Wiesz co lubię, a czego nie – jego oczy wpatrywały się intensywnie w jej czekoladowe tęczówki. Kobieta nerwowo oblizała usta, czuła, że zaczyna jej się robić gorąco. - Nie prowokuj mnie Granger – wymruczał zmysłowo. - Odkąd wróciłaś celowo robisz mi na złość i zwracasz na siebie moją uwagę – delikatnie odgarnął jej włosy z ramienia. - Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu Hermiono. - Czy on właśnie wypowiedział jej imię? I to w taki specyficzny sposób... Gryfonka zdusiła w sobie jęk rozkoszy. - No dalej... powiedz mi o co ci chodzi? Czego ode mnie chcesz? - wyszeptał jej do ucha. Jego ciepły oddech na jej skórze wywołał przyjemny dreszcz.
- Ni.. Niczego – powiedziała niepewnie brązowooka.
- Lubisz czuć przewagę nade mną? - ponowny szept sprawił, że zakręciło jej się w głowie. - Kręci cię to?
- Nie – zaprzeczyła stanowczo. Draco uśmiechnął się sam do siebie. Chuchnął delikatnie na jej nagą szyję i zobaczył jak drży. - Zmieniłam ten cholerny regulamin – warknęła. Draco popatrzył na jej przymknięte powieki, piersi unoszące się w szybkim oddechu i nie zastanawiając się przywarł ustami do jej malinowych warg. Hermiona jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odpowiedziała na jego pocałunek. Ręce blondyna wyznaczały na jej ciele palącą ścieżkę. Gryfonka jęknęła przeciągle gdy jego kciuki zaczęły drażnić przez materiał koszulki nocnej jej wrażliwe piersi. Przejechał językiem po jej szyi zatrzymując się przy uchu i delikatnie przygryzł jego płatek.
- Jeżeli chcesz przerwać... To w tym momencie – jego głos był ochrypnięty z podniecenia. Hermiona otworzyła swoje duże, czekoladowe oczy, które teraz były zasnute delikatną mgłą.
- Nie przestawaj – wyszeptała jednocześnie sięgając do paska w jego spodniach. Draco mocno złapał ją za biodra i posadził na skraju komody stojącej obok drzwi. Delikatnie zsunął z niej koronkowe figi i dłonią drażnił jej uda. Jego usta pieściły jej szyję przyprawiając Hermionę o przyjemne dreszcze. Sprawne palce blondyna odnalazły najbardziej strategiczny punkt jej ciała i zaczęły słodkie tortury. Jej głośne westchnienia przemieszane z jękami były niczym najpiękniejsza muzyka dla jego uszu. Widząc, że Hermiona jest na skraju rozkoszy jednym ruchem pozbawił się bokserek. Nie przerywając pieszczot wyszeptał do jej ucha.
- Jesteś gotowa? - Hermiona czuła, że zaraz zabraknie jej tchu. Z trudem wydusiła z siebie króciutkie „tak”. - Spójrz mi w oczy Granger – wymruczał. - Chcę żebyś mi w nie patrzyła – Gryfonka podniosła na niego swoje spojrzenie i uczepiła się jego stalowych tęczówek jakby były jej deską ratunku. Wszedł w nią sprawnym ruchem wydzierając z jej gardła głośny okrzyk. Była dla niego idealna. Jego pchnięcia były powolne, ale stanowcze. Ciągle patrzył jej w oczy, z których czytał jak z otwartej księgi. Doskonale wiedział, że balansuje na krawędzi. Jego dłonie pieściły idealne piersi kobiety. Oddech Hermiony przyspieszył, a delikatne dłonie mocno zacisnęły się na jego ramionach.
- Malfoy... - w tym momencie jej spojrzenie błagało o więcej. Blondyn przyspieszył aż po chwili znaleźli się na samym szczycie i rozpadli na tysiąc kawałków. Gdy ich oddechy wróciły do normy, a świat przestał wirować Draco odezwał się pierwszy.
- Jesteś tak irytująca, a zarazem tak cholernie pociągająca... Dlaczego tak długo z tym zwlekaliśmy?
- Doprawdy nie wiem dlaczego pan tak długo czekał z jakimkolwiek działaniem panie Malfoy – wymruczała niczym zadowolona kotka. Blondyn pochylił się i złożył kolejny pocałunek na malinowych ustach.
- Co na to regulamin panno Granger? - Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, w tej chwili regulamin był ostatnią rzeczą o której myślała. Westchnęła głośno nie kryjąc satysfakcji.
- To będzie nasz mały sekret – odpowiedziała zalotnie. Jak się później okazało ich wspólnych sekretów z nocy na noc znacznie przybywało. Oboje nie zdawali sobie sprawy jak bardzo na to czekali.