czwartek, 30 stycznia 2014

nice surprise XXI

Jest ciężko :( ale przed Wami kolejny rozdział. Pozostały jeszcze tylko dwa... Pomysł na nowe opowiadanie jest, ale czasu brak. Zobaczymy jak to będzie ;) 
pozdrawiam cieplutko w te zimowe dni :)

CZYTAM = KOMENTUJĘ

"Życie jest nieprzewidywalne..."

- Odwieźć cię? - pytanie blondyna przerwało ciszę panującą przy śniadaniu. Hermiona przełknęła ostatni kęs muesli zmieszanych z jogurtem i popatrzyła uważnie na blondyna.
- Jeżeli wczoraj wzbudziłam w tobie poczucie odpowiedzialności za mnie to bardzo przepraszam.
- Po prostu zapytałem czy cię odwieźć? Akurat jadę w twoją stronę.
- Dziękuję, ale dam sobie radę – uśmiechnęła się blado i wstała od stołu. Tak naprawdę nie chciała aby Malfoy poznał jej słabości, wszyscy postrzegali ją jako silną, pewną siebie kobietę i bardzo chciała aby tak zostało.
- O której kończysz? - pytanie spowodowało, że dziewczyna znieruchomiało w pół kroku. Powoli odwróciła się i popatrzyła przenikliwie na blondyna.
- Dlaczego pytasz? - Draco wzruszył beztrosko ramionami i jakby od niechcenia rzucił:
- Tak po prostu.
- Tak po prostu nagle się interesujesz mną i moją pracą? - oschle zapytała brązowooka.
- Jesteś moją żoną chyba mam prawo wiedzieć co się u ciebie dzieje?
- Jakoś ty nie powiedziałeś dokąd i w jakim celu wyjeżdżasz, więc daruj sobie tę swoją troskę – warknęła zdenerwowana. Malfoy podszedł do niej i popatrzył głęboko w jej piękne oczy, które teraz wydawały mu się takie smutne i odległe.
- Nie mam zamiaru zwalać na ciebie moich problemów, bo masz wystarczająco dużo swoich – powiedział wyniośle. Ich rozmowę przerwało pojawienie się Narcyzy, która radośnie ich powitała. Hermiona posłała kobiecie życzliwy uśmiech. Draco uśmiechnął się pod nosem, teraz miał doskonałą okazję uzyskać odpowiedź na swoje pytanie.
- To, o której kończysz pracę kochanie? - zapytał unosząc lewą brew. Brązowooka posłała mu pełne nienawiści spojrzenie, wiedziała, że starsza pani usłyszy jej odpowiedź dlatego postarała się na jak najmilszy ton przyozdabiając jednocześnie swoją twarz złośliwym uśmiechem.
- O szesnastej, ale nie wiem czy coś się nie przedłuży. Wiesz jak jest w sądach... Muszę już iść – chciała odejść jednak silna ręka blondyna zatrzymała ją. Jego stalowe tęczówki nie wyrażały żadnych emocji. Powoli przybliżył się do niej i złożył na jej ustach pocałunek. Hermiona odruchowa przymknęła swoje powieki i poddała się tej przyjemnej pieszczocie, która ku jej niezadowoleniu nie trwała długo.
- Miłego dnia – szepnął wprost do jej ucha, wywołując tym samym przyjemny dreszcz na jej ciele.



Blondyn stał w drzwiach gabinetu gryfonki i z zainteresowaniem przysłuchiwał się rozmowie toczącej się w środku.
- Bardzo pani dziękuję panno Granger - powiedział przymilnie głos, który należał do Georga Campbella szefa działu archiwalnego w Ministerstwie. Draco zastanawiał się co do cholery ten człowiek robi w kancelarii jego żony.
- Pani Malfoy – mruknęła cicho dziewczyna.
- Słucham? - zapytał mężczyzna, który nie usłyszał słów wypowiedzianych przez gryfonkę.
- Nie jestem już panną Granger – Hermiona posłała mu życzliwy uśmiech. – Nazywam się Malfoy – na twarzy mężczyzny pojawiło się zdumienie. „Moja dziewczynka” pomyślał z zadowoleniem Draco.
- Ach tak... Pierwsze słyszę żeby pani i Malfoy...
- Wie pan jak to jest, nie chcemy rozgłosu – przerwała mu brązowooka.
- W każdym bądź razie w ramach podziękowań może dała by się pani skusić na kolację ? O ile pani mąż na to pozwoli.
- Bardzo chętnie ale... - w tym momencie ślizgon postanowił wkroczyć do akcji. Nikt nie będzie podrywał mu żony na jego oczach.
- Hermiona jest już umówiona ze mną George – powiedział lodowatym tonem wchodząc w głąb gabinetu. Na twarzy Campbella widoczne pojawił się grymas niezadowolenia jednak zreflektował się i wyciągnął dłoń. Malfoy niechętnie ściskając jego dłoni dodał – chyba rozumiesz romantyczna kolacja we dwoje, więc nie możesz do nas dołączyć.
- No tak – westchnął Campbell i ruszył w stronę drzwi. – Jeszcze raz dziękuję – powiedział zerkając przez ramię na Hermionę.
- Nie ma za co – odpowiedziała uprzejmie dziewczyna i zamknęła za nim drzwi.
- Co to miało być ? - zapytał ostrym tonem blondyn. Gryfonka popatrzyła na niego groźnie.
- Przyszedł podziękować za pomoc.
- On cię podrywał Granger! - zawyrokował, a Hermiona przewróciła oczami.
- Nie przesadzaj.
- Często ci się to zdarza?
- Co?
- Mężczyźni, którzy w ramach podziękowań chcą cię zabrać na kolację – warknął.
- Czasami – gryfonka wzruszyła niewinnie ramionami.
- Jeżeli jeszcze raz to się powtórzy...
- To co? - zapytała odważnie patrząc mu w oczy. Obszedł biurko i stanął przed nią. Delikatnie dotknął jej policzka.
- Jesteś moja – szepnął wciąż gładząc jej policzek – gdybyś mnie zdradziła moje uczucia zostałyby głęboko zranione – dodał ironicznie. Brązowooka prychnęła i odsunęła się na bezpieczną odległość.
- Oczywiście, przecież kochasz mnie nad życie.
- Cieszę się, że to rozumiesz – zaznaczył. - Musisz zmienić tabliczkę z nazwiskiem na drzwiach.
- Oczywiście panie Malfoy. Życzy pan sobie jeszcze czegoś? - zapytała i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Kluczyki – dziewczyna popatrzyła na niego jakby miał problemy z głową. – Do samochodu.
- To mój samochód, więc ja prowadzę – warknęła zdenerwowana.
- Granger jesteś zła jak osa w takim stanie nie powinnaś prowadzić. Kluczyki – wyciągnął rękę przed siebie czekając aż mu je poda. Dziewczyna zazgrzytała zębami i wcisnęła mu je w dłoń. Draco jak przystało na kulturalnego mężczyznę pomógł jej założyć płaszcz i przepuścił w drzwiach.


- Po co tak właściwie przyjechałeś? - popatrzyła na niego z zaciekawieniem i dostrzegła delikatny uśmiech na jego twarzy.
- Żeby zaprosić cię na kolację.
- Mnie? Na kolację?
- No tak. Co w tym dziwnego? - Hermiona wzruszyła ramionami.
- Nic, po prostu nie widzę powodu, dla którego miałbyś zabierać mnie na kolację
- Jesteśmy małżeństwem chyba nie myślałaś, że cały czas będę gdzieś wyjeżdżał i pozostawiał cię na całe tygodnie?
- Szczerze mówiąc miałam taką cichą nadzieję – powiedziała ironicznie co wywołało cichy śmiech blondyna.
- Może nie jestem specjalistą w sprawach małżeństwa, ale wiem, że kobiety lubią prezenty i kolacje – gryfonka prychnęła słysząc jego teorię.
- No tak w końcu jesteś ekspertem od kobiet.
- Poza tym – kontynuował niewzruszony Draco – skoro już udajemy małżeństwo to przynajmniej róbmy to dobrze.
- Żeby potem rozstanie było bardziej dramatyczne? - zapytała z przekąsem brązowooka.
- Na przykład – mruknął.



- Nie chcę aby nasze relacje były takie – blondyn zawiesił swój głos szukając w głowie odpowiedniego określenia – formalne.
Siedzieli razem w najlepszej czarodziejskiej restauracji. Wewnątrz pod sufitem unosiły się magiczne lampiony, a w tle leciała kojąca muzyka. Malfoy specjalnie zamówił stolik w ustronnym miejscu żeby mogli swobodnie porozmawiać. Wystrój knajpy wywarł ogromne wrażenie na Hermionie, która od dawna chciała odwiedzić to miejsce jednak nie bardzo miała z kim. Doskonale zdawała sobie sprawę, że zamówienie tutaj stolika w ostatniej chwili graniczy z cudem jednak wiedziała, że arystokrata ma na to swoje sposoby. Popatrzyła na niego uważnie.
- Nie sądzę aby sypianie w jednym łóżku i całowanie się można nazwać formalną relacją – uśmiechnęła się krzywo, a blondyn westchnął głośno.
- Granger nie o to mi chodzi. Powinniśmy się lepiej poznać, więcej rozmawiać, przestać udawać.
- Udawać czego?
- Że nic nas nie łączy.
- A coś nas łączy?
- No widzisz Granger tutaj pojawia się problem. Coś nas łączy, ale jest to zdecydowanie za mało.
- Nie wiem o co ci chodzi - powiedziała lekko zdezorientowana brązowooka.
- Jesteśmy małżeństwem, tego faktu nie zmienisz już do końca życia. Sytuacja wymknęła się trochę spod kontroli, ale oboje dostosowaliśmy się do nowych warunków. Ludzie w końcu dowiedzą się, że wzięliśmy ślub i wtedy zaczną patrzeć nam na ręce.
- Malfoy powiedz wprost o co ci chodzi – mruknęła.
- Musimy zacząć razem wychodzić, pokazywać się publicznie i nie możemy przy tym wyglądać jak skazańcy. Uważam również, że powinniśmy zacząć razem uprawiać seks.
- Słucham? - wykrztusiła zaskoczona.
- Nie mam zamiaru wplątywać się w jakieś skandale z kochankami – blondyn przeszywał ją wzrokiem.
- Chyba trochę przesadzasz... Możesz jakoś ograniczyć swój popęd seksualny.
- Ograniczam go od ponad miesiąca – syknął. Dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona
- Poważnie? Przecież ty...
- Szanuję swoją żonę - oznajmił poważnie. - Poza tym doskonale pamiętam jak było ci ze mną dobrze – słysząc te słowa gryfonka oblała się rumieńcem. – Nie rozumiem dlaczego z tego rezygnujesz?
- Bo to wszystko dzieje się za szybko. Jesteś dla mnie obcym człowiekiem. Do tej pory traktowałam cię jak wroga, a teraz dzielę z tobą dom i sypialnię – Hermiona przymknęła oczy i głośno wciagnęła powietrze – ja tak nie potrafię. Za dużo ode mnie wymagasz.
- Rozumiem, dlatego chcę abyśmy się lepiej poznali. To chyba sprawiedliwe rozwiązanie?
- Nie wiem czy takie w ogóle istnieje – mruknęła zrezygnowana. Na stoliku pojawiły się zamówione przez nich dania oraz wino. Oboje jedli w ciszy zerkając na siebie niepewnie. Kiedy skończyli posiłek Draco dolał im wina. Hermiona upiła łyk i popatrzyła na swojego męża. Była zaintrygowana jego propozycją, skoro jednak to on pierwszy wyciągnął do niej dłoń aby jakoś wyjść z tej niezręcznej sytuacji to dlaczego by nie skorzystać?
- Opowiesz mi coś o sobie? - zapytała.
- Co chciałabyś wiedzieć?
- Nie wiem... Coś czego jeszcze nie wiem – uśmiechnęła się łagodnie.
- Lubię oglądać mecze „Czerwonych Diabłów”.
- Domyśliłam się na weselu Ginny i Zabiniego - mruknęła niezadowolona. - Musisz się bardziej postarać.
- A ty też się postarasz? - popatrzył na nią, a w jego oczach można było dostrzec wesołe iskierki.
- To zależy od ciebie Malfoy – zmysłowy głos brązowookiej odpowiednio zadziałał na ślizgona.
- Chcę przejąć pewną upadającą firmę dlatego byłem we Francji.
- Trochę lepiej... Kontynuuj - powiedziała zachęcająco.
- Zawsze marzyłem o tym aby mieć psa, ale nie mam czasu na to żeby się nim odpowiednio zająć.
- To bardzo odpowiedzialne z twojej strony, że go nie masz. Jakie są twoje ulubione lody?
- Czekoladowe. A twoje?
- Waniliowe. Najpiękniejsze miejsce w jakim byłeś?
- Bora bora. Polecimy tam na wakacjach – posłał jej promienny uśmiech. Dziewczyna poczuła się jakby odkrywała nowy ląd.
- Myślisz, że nasze małżeństwo przetrwa do wakacji?
- Jestem tego pewien Granger.
- Masz jakieś marzenia? - zapytała zaciekawiona, a on skinął twierdząco głową. - Jakie?
- Chciałabym być szczęśliwy - wyraz zaskoczenia odmalował się na twarzy gryfonki.
- Nie jesteś?
- Jestem, ale nie do końca... Czegoś ciągle mi brakuje.
- Może powinieneś tego poszukać?
- Może... A ty masz marzenia?
- Tak. Chciałabym przeczytać wszystkie białe kruki z waszej biblioteki zanim będę się musiała wyprowadzić z Malfoy Manor – odparła zupełnie poważnie wywołując serdeczny śmiech blondyna.
- To akurat mogłem zgadnąć. Bardzo przyziemne marzenie Granger. Nie masz jakiegoś bardziej podniosłego?
- Jesteś strasznie wymagający. Marzy mi się aby na świecie panował pokój i żeby ludzie byli lepsi.
- Jak zwykle myślisz o innych – Draco dolał im wina – pomyśl o sobie. Czego chciałabyś dla siebie?
- Chciałabym przezwyciężyć ból po stracie rodziców – szepnęła zamyślona. W tym momencie Malfoy poczuł potrzebę przytulenia jej. Hermiona otrząsnęła się z zamyślenia i żeby rozluźnić atmosferę zapytała – z kim straciłeś dziewictwo? - Draco parsknął śmiechem.
- No wiesz co Granger tego pytania się nie spodziewałem - powiedział nieco oszołomiony, ale widząc jej wesołą minę postanowił odpowiedzieć. - Z Parkinson. A ty? - brązowooka uśmiechnęła się tajemniczo. – Skarbie nie wywiniesz się od odpowiedzi - ostrzegł ją.
- Krum.
- No nie – westchnął, jednak zaraz na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech. – Jestem od niego lepszy? - gryfonka popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek.
- Może – odpowiedziała i roześmiała się wesoło. Rozmawiali tak przez dwie godziny zmniejszając dystans jaki między nimi panował. Oboje dowiedzieli się o sobie wielu różnych, ciekawych rzeczy. Po kolacji wezwali MAGtaxi i wrócili do Malfoy Manor.
Hermiona udała się schodami na górę do sypialni, w której chciała zapalić światło, ale blondyn uchwycił jej dłoń.
- Nie psuj nastroju – szepnął zmysłowo, a brązowooka poczuła jak jej puls przyspiesza. Jego ciepły oddech delikatnie łaskotał jej kark, a przyjemne ciarki przebiegły wzdłuż kręgosłupa. – Odwróć się – wymruczał, a ona bez protestu wykonała polecenie. W powietrzu można było wyczuć erotyczne napięcie panujące między nimi. Blondyn nachylił się i delikatnie musnął jej usta czekając na pozwolenie ze strony dziewczyny. Hermiona odwzajemniła jego pieszczotę. Pocałunek był delikatny i namiętny. Draco sprawiał wrażenie zafascynowanego jej wargami, zachowywał się tak jakby chciał ją uwieść swoim pocałunkiem. Po chwili przyciągnął ją do siebie i mocniej wpił się w zmysłowe usta dziewczyny. Brązowooka poczuła jego podniecenie i cicho jęknęła. Gryfonka czuła, że traci nad sobą kontrolę, zapach Malfoy'a zawładnął jej zmysłami. Blondyn niechętnie odsunął się od niej, a ich szybkie oddechy przenikały się w ciemności. Draco westchnął głośno.
- Chyba lepiej będzie jak prześpię się dzisiaj na sofie.
- Nie – szepnęła. – Twoje miejsce jest w łóżku.
- Granger moja rycerskość jest na wyczerpaniu. Nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Idź się połóż. Ja zaraz przyjdę.
Hermiona stała w łazience i spoglądała na komplet bielizny, który dostała od Dracona. Czy aby na pewno dobrze robi? W tym momencie zdała sobie sprawę z tego, że musi przestać analizować. Ona pragnie czuć. Szybko rozebrała się z sukienki, odświeżyła, założyła prezent i narzuciła na siebie krótki satynowy szlafrok. Wchodząc do sypialni zauważyła, że blondyn nie śpi, ale przegląda jakieś dokumenty. Jednym machnięciem różdżki zgasiła światła i zapaliła świece w pokoju. Draco popatrzył zaskoczony na stojącą pośrodku sypialni dziewczynę.
- Mówisz, że od ponad miesiąca nie spałeś z żadną kobietą? – zapytała jakby od niechcenia.
- Mhm – mruknął i ostatkiem sił przeniósł wzrok na dokument trzymany w ręku.
- Malfoy? - ślizgon podniósł swój wzrok i poczuł, że brakuje mu tchu. Tuż przed jego łóżkiem stała kobieta jego marzeń, ubrana tylko w mały koronkowy stanik oraz figi od tego samego kompletu. Była prawie naga. Jego oczy pociemniały z podniecenia. – Pamiętasz? - zapytała i lekko przygryzła dolną wargę.
- Oczywiście, że tak – odparł lekko ochrypniętym głosem, który brązowookiej wydał się bardzo seksowny. Uśmiechnęła się do niego zmysłowo.
- Powinniśmy przestać udawać – szepnęła. Blondyn podniecony do granic możliwości z trudem siedział na miejscu. Gryfonka podeszła do łóżka i wyjęła kartkę papieru z jego dłoni, odrzuciła kołdrę na bok i z zadowoleniem uświadomiła sobie, że osiągnęła efekt jakiego pragnęła. Usiadła okrakiem na chłopaku, który był w samych bokserkach. Pochyliła się i mocno pocałowała go w usta, a następnie zaczęła pieścić jego szyję i klatkę piersiową. Z ust blondyna wydobył się pomruk zadowolenia, gdy dziewczyna sprawnym ruchem rozpięła biustonosz i odrzuciła go na bok.
- Granger czy ty chcesz mnie wykończyć?
- Skąd wiedziałeś? - uśmiechnęła się do niego zalotnie. Widząc, że chłopak chce przejąć kontrolę nad sytuacją popatrzyła stanowczo w jego oczy. – Nie przerywaj - upomniała go i ponownie zaczęła wędrówkę po jego ciele. Draco czuł jak krew buzuje mu w żyłach, a jego puls przyspiesza. Hermiona sprawnym ruchem pozbawiła go bokserek i pocałowała go w ten najintymniejszy sposób. Malfoy zacisnął zęby. Tak długo czekał aż będzie mógł ponownie posiąść jej ciało, doprowadzić ją do granic rozkoszy, więc teraz nie chciał żeby to skończyło się tak jak planowała jego żona. Podciągnął ją do góry. Spojrzała na niego zdezorientowana.
- Nie podoba ci się?
- Chcę więcej – szepnął. Dotknął jej jedwabistej skóry na piersiach, a jego smukłe palce zaczęły drażnić stwardniałe sutki. Powoli i zmysłowo przeniósł dłonie na jej kobiecość, którą zaczął pieścić wywołując tym samym ciche jęki Hermiony. Delikatnie przewrócił ją na plecy i niemal z namaszczeniem zanurzył się w niej. Cichy pomruk zadowolenia wyrwał się z jego ust, była taka jaką ją zapamiętał rozkosznie ciepła, wilgotna i ciasna. Zaczął powoli poruszać się w jej ciele po to tylko by za chwilę przestać. Gyrfonka popatrzyła na niego zamglonym wzrokiem, a on uśmiechnął się kpiąco.
- Możesz mi przypomnieć kto jest lepszy? Ja czy Krum? - brązowooka jęknęła przeciągle.
- Malfoy.
- Odpowiedz i będę kontynuował – wymruczał. Dziewczyna zakołysała zachęcająco biodrami jednak blondyn był nieugięty. - No słucham? Ja czy Krum?
- Ty jesteś lepszy! - wymruczała seksownym głosem jego żona. Triumfalny uśmiech zagościł na przystojnej twarzy arystokraty, który ponownie zabrał ich w długą miłosną podróż. Tej nocy kochali się jeszcze dwa razy, albowiem oboje byli spragnieni swoich ciał, a każdy kolejny raz był bardziej namiętny od poprzedniego. Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że coś w ich życiu ulega zmianie...

niedziela, 26 stycznia 2014

TOP 10 wg. Poli :)

Drogie Czytelniczki :)
wpadłam tutaj tylko na chwilę i zaraz uciekam z powrotem do moich notatek i książek :( z przyjemnością przedstawiam Wam moją ulubioną dziesiątkę, którą namiętnie czytałam zanim jeszcze założyłam swojego bloga. W większości są to pewnie znane przez Was opowiadania ale być może ktoś znajdzie tutaj coś czego nigdy nie widział ( jest to raczej niemożliwe :D ) Zaczynajmy:

1. Ukochana polityka
2.  I Believe In A Thing Called Love - opowiadanie znajduje się na forum także musicie uważnie czytać aby nie ominąć rozdziału :)
3. Na godziny
4. Obsługa klienta -  opowiadanie znajduje się na forum także musicie uważnie czytać aby nie ominąć rozdziału :)
5. Zakręty losu
6. Najważniejszy obowiązek wobec dzieci
7. Słodka zemsta
8. Odzyskać siebie
9. Układy - w trakcie publikacji
10. MAŁY, NIEGROŹNY, PRZYJEMNY UKŁAD... czyli o tym jak kot potrafi przysłużyć się właścicielowi

I co sądzicie o moich faworytach? :)
pozdrawiam
pola

piątek, 17 stycznia 2014

nice surprise XX

Hej!
Następny rozdział za dwa tygodnie. Dziękuję za wszystkie miłe słowa w komentarzach:) Tyle pomysłów w mojej głowie, a tak mało czasu ;( 
Miłego weekendu! :)
pozdrawiam
pola

CZYTAM = KOMENTUJĘ

Żona ma w swej pieczy mężowskie sumienie i winna tak postępować, by jej czyny nie kusiły małżonka do złego. Gdyż niegodziwością jest zachęcanie do popełnienia grzechu. A zabić kogoś w gniewie to przecież grzech.”

Po dwugodzinnej uczcie państwo Malfoy opuścili dom przyjaciół i udali się do Malfoy Manor. Draco wchodząc do domu był zaskoczony zmianami jakie w nim zaszły, jednak w duchu przyznał, że były one konieczne już dawno temu. Patrzył pełen podziwu na nowe ściany, meble, obrazy.
- I jak? - zapytała szeptem Hermiona
- Ładnie.
- To znaczy, że ci się podoba?
- Mhm.
- Idę wziąć prysznic. Chyba jesteś zmęczony? - popatrzyła na niego uważnie. – Wszystko w porządku?
- Czy ty się o mnie martwisz?
- W końcu jesteś moim ulubionym mężem – odpowiedziała mu ironicznie. Malfoy uśmiechnął się lekko na te słowa. Wyciągnął różdżkę i przywołał małą torebkę.
- Prezent dla mojej ulubionej żony – powiedział wręczając jej pakunek.
- Dobrze wiesz, że nie chcę od ciebie żadnych prezentów – zauważyła chłodno dziewczyna.
- Każda kobieta lubi prezenty, więc nie rozumiem Granger dlaczego ty miałabyś być inna? - Hermiona przewróciła teatralnie oczami, wzięła swój prezent i ruszyła schodami na górę. – Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę go na tobie – usłyszała za swoimi plecami. Gdy zamknęła za sobą drzwi do łazienki delikatnie wyjęła zawartość torebki. Uśmiechnęła się kpiąco. Czego innego mogła się spodziewać bo facecie takim jak Malfoy? Jej prezentem okazał się komplet czarnej, koronkowej bielizny.


- Możesz mi wytłumaczyć co to jest? - blondyn stał pośrodku swojej sypialni. Hermiona właśnie wróciła z łazienki. Popatrzyła niewinnie na chłopaka.
- Sypialnia.
- Wiem, że to jest sypialnia Granger – syknął przez zaciśnięte zęby. – Dlaczego do cholery ona jest czerwona?!
- Przecież mówiłam ci, że zrobiłyśmy remont – Malfoy poczuł jak palący go gniew rośnie. Wziął głęboki oddech i policzył w myślach do dziesięciu. Czerwony kolor był najgorszym z możliwych, kojarzył mu się tylko i wyłącznie z Gryffindorem, a on przecież jest ślizgonem. Przez chwilę pomyślał, że oszaleje jak spędzi w tym pokoju choćby minutę dłużej. Popatrzył uważnie na dziewczynę, która miała zamiar ułożyć się wygodnie do spania. Miał chęć zrobić jej krzywdę. Hermiona poczuła jego wzrok na sobie - Zawsze możesz spać w innym pokoju - rzuciła beztrosko.
Nagle blondyn dostał natychmiastowego olśnienia. Zrobiła to specjalnie aby wygonić go z jego własnej sypialni. Uśmiechnął się przebiegle.
- Wiesz co? Wręcz przeciwnie... Myślę, że teraz nasza sypialnia nabrała pewnego nastroju – powiedział zmysłowym głosem. Po tych słowach wyszedł trzaskając drzwiami.


Hermiona czuła, że przekroczyła pewną granicę malując sypialnię blondyna na czerwono. Dla niej nie było to nic ważnego, ale na niego podziałało jak płachta na byka. Zastanawiała się czy Malfoy wyciągnie z tego jakieś konsekwencje.
Tymczasem Draco stał pod prysznicem, a zimne krople wody spływały po jego nagim ciele. Tego właśnie teraz potrzebował, trzeźwości umysłu. Jak ona do cholery mogła zmienić kolor jego sypialni... Wróć! Teraz to była ich sypialnia. Od tego całego ślubu minął ponad miesiąc, a on spędził zaledwie jedną noc ze swoją żoną. Wmawiał sobie, że seks jest pragnieniem, które da się ograniczyć i o dziwo udało mu się. Będąc dwa tygodnie we Włoszech miał styczność z wieloma pięknymi kobietami, ale przy Granger wszystkie były takie pospolite, płytkie, śmieszne... Gdy zamykał oczy widział ich wspólną noc, czuł w sobie palące pragnienie, którego nie mógł zaspokoić. Nie chciał robić niczego na siłę, nie chciał jej do niczego zmuszać... Wmówił sobie, że da radę dla dobra wszystkich. Zakończył lodowatą terapię, owinął ręcznik wokół bioder i udał się do sypialni. Wchodząc do niej ponownie uderzyła go czerwień, skrzywił się i zaklął cicho pod nosem. Wyszperał w szufladzie bokserki, które po chwili na siebie wciągnął i popatrzył na nowe ciemnobrązowe łóżko, w którym leżała dziewczyna o krótkich włosach. Zawsze podobały mu się kobiety z długimi włosami jednak, gdy dzisiaj zobaczył Granger w nowej fryzurze złapał się na tym, że jest ona jeszcze bardziej pociągająca niż przedtem. Był cholernie zmęczony, te ciągłe podróże, ciągłe problemy... Położył się wygodnie na nowym posłaniu i przymknął oczy.
- Malfoy – usłyszał cichy szept. – Śpisz?
- Nie – mruknął.
- To dlaczego masz zamknięte oczy? - zapytała zdziwiona dziewczyna. Hermiona będąc pod wpływem alkoholu nabrała większej odwagi.
- Żeby nie widzieć tej cholernej czerwieni – syknął.
- Czerwień w tym sezonie jest bardzo modna – dodała filozoficznie Hermiona.
- Granger – warknął zdenerwowany. – Ten kolor drażni moje nerwy tak samo jak twoje bezsensowne paplanie. Jestem bardzo zmęczony i moja cierpliwość się kończy, więc jeżeli chcesz przeżyć tę noc to przestań mnie denerwować inaczej przysięgam, że własnoręcznie cię uduszę.
- Dobrze już dobrze – mruknęła śpiąco dziewczyna. – Chciałam ci tylko podziękować za wykupienie mojego domu - blondyn prychnął kpiąco.
- Podziękowałaś... Malując mój pokój na czerwono. Takiej wdzięczności się nie spodziewałem - po tych słowach  odwrócił się do niej plecami. – Dobranoc.




Młody Malfoy otworzył oczy jednak zaraz natychmiast je zamknął. Oślepiająca czerwień niestety nie znikła przez noc. Ponownie otworzył oczy i kolejny raz skrzywił się na widok ścian. Popatrzył na nocny stolik obok łóżka i stojący na nim zegarek, który wskazywał 12.30. Nie pamiętał kiedy ostatni raz tak długo spał. Zerknął na puste miejsce obok siebie, musiał mieć twardy sen skoro nie usłyszał wstającej Granger. Usiadł na łóżku i potarł zaspaną twarz. Ostatnie tygodnie dały mu popalić, drobne problemy we włoskiej filii udało mu się rozwiązać, ale we Francji nie było już tak różowo. Malfoy chciał doprowadzić do przejęcia pewnej francuskiej „gadżeciarskiej” firmy. Zatrudnił najlepszych prawników, ekonomistów oraz polecił nadzór swojemu najlepszemu doradcy. Niestety pojawiły się pewne problemy i sam musiał się zjawić na miejscu. W ten oto sposób utknął tam na trzy tygodnie. Blondyn zaśmiał się pod nosem ze swojej sytuacji. On, jeden z najprzystojniejszych facetów na ziemi mógłby mieć codziennie inną kobietę i uprawiać z nią dziki seks tymczasem od ponad miesiąca żyje w celibacie i raczej nie zanosi się na jakieś drastyczne zmiany. Musi porozmawiać poważnie na ten temat ze swoją żoną. Przecież seks jest bardzo przyjemny, a w małżeństwie jest on czymś tak naturalnym jak oddychanie, więc dlaczego ona się tak przed tym broni? Nie ma zamiaru zdradzać swojej żony, wiedział, że są pewne granice, których przekraczać nie wolno. Westchnął z rezygnacją wstając z łóżka by zażyć porannej toalety, następnie zszedł na dół, gdzie nie było nikogo. Mężczyzna był zaskoczony tym widokiem, ponieważ była niedziela, dzień w którym wszyscy odpoczywali z rodziną, a jego dom był pusty. Skierował swoje kroki do kuchni.
- Ethanie gdzie jest moja matka? - zapytał lokaja, który stał i zaparzał herbatę.
- Pani Narcyza jest u siebie w gabinecie przegląda leksykony z kwiatami. Kazała przynieść sobie herbatę. Zrobić panu śniadanie?
- Nie trzeba. Sam sobie zrobię. Mogę to zanieść mamie? - zapytał wskazując głową tacę z zastawą do herbaty.
- Oczywiście – odparł lokaj podając ją swojemu panu. Zadowolony blondyn poszedł do gabinetu swojej matki.

- Dzień dobry – powiedział stając w progu. Narcyza podniosła wzrok znad swojej książki.
- Witaj. Widzę, że postanowiłeś wyręczyć Ethana – kobieta roześmiała się ciepło.
- Tak, kiedyś często przynosiłem ci herbatę – powiedział i zamyślił się. – Nie wiesz gdzie...
- Jest Hermiona? - dokończyła za niego pani Malfoy. Blondyn skinął głową – wstała bardzo wcześnie, zjadła szybko śniadanie i wyszła. Kazała ci przekazać, że jedzie odwiedzić rodziców. Naprawdę nie wiem dlaczego tak jej się spieszyło.
- To jest Granger. Ona lubi być perfekcyjna - mruknął ponuro. - Zapewne zaplanowała sobie już cały dzień – Narcyza popatrzyła uważnie na syna.
- Chyba nie masz jej tego za złe? Od miesiąca nie ma cię w domu. Twoja żona usiłuje sobie jakoś zorganizować czas.
- Mamo przecież wiem... - w głębi serca poczuł lekkie ukłucie smutku. Nie było go cały miesiąc, mieli udawać dobrane małżeństwo, a tymczasem jego małżonka znika przy pierwszej wspólnej niedzieli. W dodatku nie będzie jej najprawdopodobniej cały dzień. Westchnął głośno.
- Wszystko w porządku Draco?
- Tak... Nie będę ci przeszkadzał widzę, że rozwijasz swoje zainteresowania – blondyn posłał matce ciepły uśmiech i wyszedł z gabinetu. W hallu natknął się na Ginny.
- Ruda ty tutaj? - zapytał zaskoczony. Pani Zabini uśmiechnęła się promiennie.
- Przyjechałam do twojej mamy. A ty nie jesteś umówiony z Blaisem?
- Cholera – mruknął i pobiegł po schodach do swojego gabinetu. Pozbierał dokumenty i szybko pojechał do przyjaciela.


Hermiona odwiedziła grób rodziców, na którym zostawiła dwa bukiety czerwonych róż.
- Mamo, tato tak bardzo za wami tęsknię – wyszeptała, a po jej policzku spłynęło kilka łez, które szybko otarła. - Wiecie odkupiłam nasz dom. Właściwie Draco to zrobił. Teraz jest moim mężem. Może nasze małżeństwo nie jest takie prawdziwe jak wasze, ale teraz to nie ważne – dziewczyna zaśmiała się cicho. – Malfoy w głębi serca jest dobrym chłopakiem, ratował ludziom życie i pomagał Zakonowi. Jest kulturalny, elegancki i przystojny. Zapewne chcielibyście takiego męża dla swojej córki. Jest tylko pewien mały problem – wyznała cicho, a po jej policzku ponownie spłynęły łzy. – My nie wierzymy w miłość, ale przecież to nic takiego - brązowooka zamyśliła się na chwilę. - Pojadę teraz do naszego domu – oznajmiła i odeszła powolnym krokiem do samochodu.

Dom przy Green Street 30 wydawał się Hermionie taki sam od lat. Wygrzebała klucze ze swojej torebki i ostrożnie umieściła je w zamku, następnie z pewnym namaszczeniem przekręciła klucz i lekko pchnęła drzwi, które ustąpiły. Jej dom. Te same meble, dywany, zasłony... Lekki bałagan, który nie został posprzątany po ich śmierci. Gryfonka nie chciała niczego zmieniać. Na pogrzebie byli nieliczni przyjaciele, klienci i rodzina. Pamięta, że starała się zachować spokój, nie uronić ani jednej łzy co jej się udało. Dopiero po pogrzebie poczuła, że jest sama jak palec. Każdy ma rodzinę, dom, chłopaka, narzeczonego, brata czy też siostrę, a ona nie miała już nikogo. Było jej bardzo ciężko pozbierać się po tym wszystkim, do końca życia będzie wdzięczna Ginny, Harremu, Ronowi za wsparcie jakie od nich otrzymała. Poszła do kuchni, gdzie nalała wody do czajnika, wyjęła swój ulubiony kubek, znalazła herbatę i usiadła przy stole. Wszystko było tak jak dawniej, w tym samym miejscu tylko ich nie było... Popadła w lekkie zamyślenie, z którego wyrwał ją dźwięk zagotowanej wody. Zaparzyła sobie herbatę i udała się do swojego pokoju, który był na poddaszu. Znowu to samo, lekki bałagan, wszystko zostawione tak jak pamiętała. Nikt niczego nie tknął. Uśmiechnęła się blado do siebie. Wyjęła stary album ze zdjęciami i zaczęła je przeglądać popijając herbatę. Łzy same płynęły po policzkach, przeradzając się w szloch, a następnie w gorzki płacz. W ten sposób obejrzała jeden album, a potem następny i następny... Zmęczona położyła się spać. Śniły jej się pojedyncze fragmenty z życia, strzępki ważnych dla niej wydarzeń. Później przyśnili jej się rodzice, którzy jechali samochodem i wołali o pomoc, więc Hermiona biegła za samochodem ile tchu w płucach, spocona, zmęczona, lecz biegła aby im pomóc, ale powoli zaczynał brakować jej sił, a oni oddalali się coraz bardziej... Zerwała się zalana potem, czując się tak jakby naprawdę gdzieś biegła. Popatrzyła za okno, gdzie było już ciemno. Musiała długo spać. Wstała z łóżka i ruszyła na dół. Stanęła pośrodku salonu i dotarła do niej jedna myśl... Przecież ona teraz ma drugi dom, w którym codziennie czeka na nią ciepła kolacja, miła jasnowłosa kobieta, z którą może rozmawiać o wszystkim. Pojawiło się dziwne uczucie, wyrzuty sumienia, że tak łatwo zastąpiła swoją lukę w sercu, lecz potem poczuła rosnący w niej gniew... To nie jej wina, że rodzice umarli i ją zostawili, to nie jej wina, że znalazła drugi dom, w którym ktoś się o nią troszczy. Ona nic złego nie zrobiła! Chce być tylko komuś potrzebna, czuć się kochana. Na policzkach znowu zalśniły łzy, które były słone, gorące, a zarazem takie kojące... Złapała wazon z kwiatami i rzuciła nim o podłogę, potem przeszła do kuchni, gdzie poleciały talerze jeden po drugim, następnie chciała zabrać się za szklanki, lecz ktoś złapał ją za rękę.
- Wystarczy – usłyszała cichy głos. Odwróciła się i popatrzyła w stalowe tęczówki.
- Nie mów mi co mam robić – warknęła i szarpnęła swoją rękę, jednak blondyn nie wypuścił jej. Złapał za drugą i obie mocno ścisnął.
- Uspokój się – powiedział stanowczym tonem i przyciągnął ją do siebie otaczając opiekuńczymi ramionami. Tego jej teraz było trzeba. Chciała poczuć ciepło drugiego ciała, poczuć coś co jest namacalne, żywe, coś co nie jest wspomnieniem. Rozpłakała się. Draco nie wiedział za bardzo co ma robić. Przyjechał tutaj, bo było już późno, a Granger jeszcze nie wróciła do Malfoy Manor. Oboje z Narcyzą trochę się zaniepokoili. Blondyn domyślił się gdzie, może być jego żona, więc pojechał upewnić się czy nic jej się nie stało. Nie spodziewał się, że zastanie ją w takim stanie. Zaczął delikatnie ją głaskać po krótkich włosach.
- Oni... oni... - gryfonka chciała coś powiedzieć jednak szloch znacznie utrudniał jej zadanie.
- Ciiii – szepnął kojąco blondyn.
- Ja... Teraz mam nowy dom... Naprawdę się w nim dobrze czuję – Draco nie przestawał jej tulić –traktuję... Narcyzę jak matkę... a moja mama nie żyje od kilku miesięcy – ponownie rozpłakała się na dobre. Malfoy był zdziwiony tą informacją. Uświadomił sobie jak długo go nie było w Malfoy Manor i jak wiele zmian go ominęło – ona na mnie czeka... rozmawia ze mną. Ja ją naprawdę lubię! Wreszcie czuję, że... ktoś się o mnie troszczy... A ona nie żyje... Myślisz, że są na mnie źli? - gryfonka niechętnie odsunęła się od ciepłego torsu blondyna. Malfoy położył swoje dłonie na jej ramionach i popatrzył uważnie w jej duże, zapłakane oczy
- Granger nie wygaduj głupstw. Oni się cieszą, że ułożyłaś sobie życie. Każdy rodzic cieszy się ze szczęścia swojego dziecka – ponownie przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Nie wiedział dlaczego, ale czuł się odpowiedzialny za tę dziewczynę i chciał ją chronić. W jego ramionach była taka delikatna i taka krucha. Na co dzień sprawiała wrażenie walecznej, silnej kobiety. Teraz zauważył w niej istotę, którą trzeba się opiekować i o dziwo on chce to robić. - Jest już późno wracajmy do domu – wziął Hermionę za rękę i zaprowadził do swojego samochodu. Drogę powrotną każde spędziło na swoich przemyśleniach.

- Jesteś głodna? - zapytał troskliwie, gdy byli już na miejscu. Hermiona zaprzeczyła ruchem głowy. - Idź połóż się spać. Na pewno jesteś zmęczona.
- A ty? - wyszeptała.
- Muszę jeszcze przejrzeć parę dokumentów – powiedział wymijająco na co ona skinęła głową i ruszyła schodami na górę. Draco doskonale wiedział, że dziewczyna potrzebowała bliskości nie chciał jednak prowokować losu. Głos w głowie mówił mu, że nie należy wykorzystywać takiej sytuacji. Przyłapał się na tym, że zaczyna się troszczyć o swoją żonę, zaczyna mu zależeć...
- Chyba się starzeję – powiedział sam do siebie i udał się do swojego gabinetu, w którym spędził trzy godziny przeglądając skrupulatnie każdy dokument. Po powrocie do sypialni zauważył, że kolor ścian nie był już tak rażący. Uśmiechnął się pod nosem. „Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia” pomyślał. Popatrzył troskliwym wzrokiem na małżeńskie łóżko, w którym spała drobna kobieca postać. Nie było go ponad miesiąc, ale codziennie zastanawiał się co u niej słychać. Powierzył zaufanemu człowiekowi pieczę nad sprzedażą jej domu, a gdy machina ruszyła wkroczył do akcji. Wiedział, że gryfonka się tego nie spodziewała i cieszył się, że mógł zrobić jej niespodziankę. Przepełniała go radość i poczucie ogromnej satysfakcji kiedy myślał o niej „moja żona”. Od ukończenia Hogwartu wiedział, że ta kobieta zrobi karierę i nie pomylił się. On samodzielnie założył firmę, o której marzył od dawna i otaczał się pięknymi kobietami. Przelotny romans? Dla niego nie było to nic trudnego, wręcz uwielbiał takie jednorazowe przygody, dopiero gdy codziennie rano pijąc kawę i przeglądając „Proroka Codziennego” natrafiał na artykuły o Hermionie Granger, która udzielała się społecznie na milion sposobów i wygrywała wiele trudnych spraw, zdawał sobie sprawę, że jego przelotne romanse to zabawka. Jeżeli kiedykolwiek weźmie ślub, co w jego przypadku jest nieuniknione to z kobietą taką jak Granger. Teraz dumnie patrzył na łóżko, w którym leżała cała jego, żona. W tym momencie Malfoy zdał sobie sprawę, że nie wypuści jej ze swoich rąk za żadne skarby świata. Dlaczego? Tego jeszcze nie wiedział. Bardzo delikatnie wsunął się na łóżko. Drobne ciało brązowowłosej automatycznie obróciło się i spoczęło na jego klatce piersiowej, robiąc sobie poduszkę z jego ramienia. Uśmiechnął się czule patrząc na ten widok. Wyciągnął rękę aby zgasić lampkę na stoliku. Gryfonka poruszyła się niespokojnie, otworzyła oczy i zobaczyła w jakiej pozycji się znajduje.
- Przepraszam – wyszeptała. Chciała się odwrócić jednak blondyn przytrzymał ją mocno swoim ramieniem.
- Zostań. Tak jest dobrze – powiedział łagodnym głosem po czym zgasił światło.
- Dziękuję – odpowiedziała i ponownie odpłynęła w krainę Morfeusza.

wtorek, 14 stycznia 2014

Sukces - miniaturka

Mam dwie informacje jedna dobra druga zła. Zacznę od tej dobrej: przed Wami nowa miniaturka, która jest połączeniem wspomnień i współczesności :) techniczne wyjaśnienie - to co jest wspomnieniem pisane jest kursywą  :) myślę, że same się szybko zorientujecie :) Druga informacja jest zła: zbliża się sesja i na blogu może pojawić się pewien przestój :( proszę się nie martwić na zapas wszystko dobrze się skończy (w każdym bądź razie mam taką nadzieję) pod poprzednią notką trochę narzekałyście, że mało tekstu - cóż staram się jak mogę... Liczba komentarzy rośnie co jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Dziękuję! :)

Miniaturka jest jedno częściowa. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :) 
pozdrawiam
pola


Nie widział jej od trzech lat. Stojąc teraz w tej sali balowej czuł się dziwnie, miał nieodparte wrażenie, że jest intruzem. Czas nie odebrał jej uroku, ciągle tak samo piękna i tak samo seksowna. Ciemne włosy upięte w koka, brązowe oczy oprawione idealnym makijażem, smukłe ramiona, wąska talia i długie, zgrabne nogi. Od początku wiedział, że ta kobieta osiągnie sukces. Teraz jest panią prezes fundacji „Magia” na rzecz zdolnych dzieci z biednych rodzin czarodziejów. Wspólna nauka w Hogwarcie a później na Uniwersytecie Wielkich Magów na kierunku prawa doskonale zahartowała ich charaktery. Bardzo dobrze pamiętał ten szok mieszający się z odrobiną radości, że wśród tylu nowych ludzi poznanych na uniwersytecie ma kogoś komu może dokuczać jak za starych dobrych czasów. Uśmiechnął się w myślach na wspomnienie tamtych lat.

- Jakim cudem do jasnej cholery jesteś ze mną w parze?! - brązowe oczy ciskały błyskawice. Na twarzy blondyna zagościł leniwy uśmiech.
- Mam swoje sposoby Granger.
- Jesteś kretynem – warknęła zła jak osa gryfonka – nie będę odwalać za ciebie całej roboty. - Na roku było ponad dwieście osób dlaczego akurat dobrali ją i Malfoy'a w parę? Brązowooka ruszyła pewnym krokiem przed siebie nie oglądając się na blondyna. Draco poszedł za nią a gdy ją dogonił złapał delikatnie jej ramię i obrócił dziewczynę w swoją stronę
- Wyluzuj Granger – mruknął – popatrz na to z innej strony. Oboje jesteśmy inteligentni, razem możemy naprawdę dużo osiągnąć.
- Jasne – prychnęła – a świnie zaczną latać. Za dobrze znam ciebie i twoje podejście do nauki.
- Zmieniłem się.
- Nie wierzę – Hermiona strzepnęła jego rękę ze swojego ramienia. Odwróciła głowę i spojrzała w okno na dziedziniec znajdujący się przed uczelnią.
- Pozwól, że cię przekonam – po stronie gryfonki zapadło milczenie więc chłopak uznał to za zgodę – to co obgadamy szczegóły przy kawie?
- Malfoy czy ty się zamieniłeś z kimś na rozumy? - brązowowłosa utkwiła uważne spojrzenie w stalowoszarych tęczówka blondyna. Nic mu nie pozostało z chłopięcego wyglądu. Teraz Malfoy wyglądał jak dorosły mężczyzna szerokie ramiona, wąskie biodra, delikatny cień zarostu i krótkie zmierzwione włosy oraz jeden, niezmienny od lat element: stalowoszare oczy.
- Chciałem być po prostu miły – delikatny ton głosu blondyna wprawił dziewczynę w osłupienie.
- Dobra jak chcesz – mruknęła zrezygnowana.

Wtedy poszli po raz pierwszy w życiu na wspólną kawę. Hermiona musiała przyznać, że charakter blondyna też się zmienił, dostrzegała w nim potencjał do nauki, poszerzania swoich horyzontów oraz stawiania czoła wyzwaniom na polu naukowym. Już nie patrzył na nią z góry, dalej ją zaczepiał swoimi odzywkami ale czuła, że traktuje ją na równi z sobą. Wspólnie opracowali plan projektu i podzielili się materiałem. Oboje pracowali ciężko nad realizacją wspólnego dzieła i spośród wszystkich studentów to właśnie oni otrzymali wyróżnienie za to zadanie. Tak zaczął się pierwszy rok ich studiów...

Na sali balowej trwały przemówienia, które blondyn puszczał mimo uszu gdyż w jego głowie galopowało kolejne wspomnienie.

- Otwarte! - wychrypiał najgłośniej jak potrafił.
- Jednak żyjesz? - zapytała od samego progu jego mieszkania. Gryfonka szybko zrzuciła zimowe buty i kurtkę. - Trzy dni cię nie było na zajęciach. W moim umyśle zaczynała świtać nadzieja, że umarłeś – żartobliwy ton głosu nie podziałał na chłopaka.
- Litości kobieto – mruknął i okrył się jeszcze bardziej ciepłym kocem.
- Mówiłam ci już kiedyś Malfoy, że jesteś idiotą ? Hmmm... poczekaj. Tak, przypominam sobie! Mówiłam ci to kilka razy. Jest minus trzydzieści stopni na dworze a ty chodziłeś bez kurtki. Tylko kretyni tak się zachowują.
- Byłem pijany – usprawiedliwił się grzecznie.
- To nie jest wytłumaczenie. Gdzie masz jakąś miseczkę?
- W kuchni, w szafce – brązowowłosa skierowała się do kuchni zalotnie kręcąc pośladkami co mimo choroby przykuło uwagę chłopaka.
- Ty tutaj mieszkasz?! - zapytała wchodząc do pokoju z parującym daniem w naczyniu.
- A co w tym dziwnego? - blondyn skrzywił się gdyż bolące gardło dało o sobie znać.
- Przecież tutaj nie ma żadnych produktów a przede wszystkim nie ma porządku. Masz jedz – poleciła podając chłopakowi gorące danie – ugotowałam rosół, powinien ci trochę pomóc.
- Umiesz gotować? - blondyn nie krył zdziwienia.
- A co w tym dziwnego? To, że się dobrze uczę nie oznacza, że nie potrafię gotować. Jak zjesz to dam ci eliksiry. Niestety pani w aptece powiedziała, że na głupotę właśnie się skończył – Malfoy przewrócił oczami i zabrał się za jedzenie, które okazało się przepyszne. To był pierwszy ugotowany przez nią dla niego obiad. Gryfonka opiekowała się nim podczas choroby za co był jej bardzo wdzięczny. Malfoy co raz bardziej doceniał znajomość z panną Granger.

Na sali balowej rozległy się brawa. Delikatny uśmiech błądził na twarzy Dracona. Doskonale pamięta, że dwa tygodnie po jego chorobie zamieszkali razem, byli wtedy na drugim roku studiów. Ta transakcja była z obopólną korzyścią, ona nie płaciła czynszu i rachunków natomiast on miał ciepłe posiłki i porządek. Dodatkowym plusem było to, że na uczelni stanowili duet nie do pobicia. W tamtych czasach nigdy nie myśleli o sobie jako parze, byli po prostu dobrymi znajomymi. Z zamyślenia wyrwał go jej głos.

- Dobry wieczór państwu. Jest mi bardzo miło powitać na balu organizowanym przez Ministerstwo, na którym zaprezentowano naszą fundację. Z tego miejsca pragnę bardzo serdecznie podziękować naszym sponsorom za to co robią nie tylko dla nas ale przede wszystkim dla tych dzieci. Jestem dumna z nas wszystkich, że udało nam się tak wiele osiągnąć i liczę na dalszą współpracę. Szczegóły działalności....

- Ma faceta? - zapytał niby obojętnie stojącego obok niego Blaise'a. Diabeł zaprzeczył ruchem głowy. - Poważnie? - blondyn nie mógł ukryć zdziwienia.
- Od trzech lat – szepnął Zabini. Draco ponownie spojrzał na przemawiającą kobietę. Idealna. Krwistoczerwona suknia dodawała jej drapieżności. Mógłby patrzeć na nią godzinami. Po sali znowu rozległy się oklaski i miejsce Hermiony zajął Minister.
- W związku z tradycją dzisiejszego wieczoru jedna osoba będzie mogła wylicytować kolację z panią prezes fundacji „Magia”. Każdy z państwa otrzyma zaraz kartkę, na której wpisze dowolną sumę. Wygra ten kto ofiaruje najwięcej – po chwili po sali przeszły kobiety wręczając kartki do licytowania. Draco wziął jedną i po chwili zastanowienia wpisał sumę, zgiął kartkę na pół i podał przyjacielowi. Brunet zrozumiał od razu intencje przyjaciela i bez słowa odniósł ją do wielkiej misy. Gdy trwała weryfikacja oddanych kart w głowie blondyna pojawiło się kolejne wspomnienie

- Co będziesz robił jak skończysz studia? - zapytała, któregoś wyjątkowo spokojnego wieczoru gryfonka. Oboje siedzieli na dywanie, rozkoszując się czerwonym winem i przyglądając się wesołym ognikom tańczącym w kominku.
- Zapewne przejmę firmę we Francji.
- Wyjedziesz? - w jej głosie dało się wyczuć niezrozumiałą dla niej samej nutę smutku.
- Prawdopodobnie. Oczywiście nie na stałe ale na jakiś czas na pewno. A ty?
- Chciałabym pomagać ludziom. Chcę osiągnąć coś wielkiego, coś co pozostawi po sobie ślad na tym świecie.
- Granger... Jakie marzenia – szturchnął ją łokciem i oboje wybuchnęli śmiechem. Oboje mieli swoje prywatne życie, blondyn spotykał się dziewczynami a brązowooka z chłopakami. Czasami jednak wybierali swoje własne towarzystwo i dyskutowali na różne tematy. Ich wspólne wieczory przy lampce wina stały się pewnym rytuałem, który starannie kultywowali.

- Proszę państwa z przyjemnością ogłaszam, że w tym roku padł rekord – na sali rozległy się szmery, każdy był zaskoczony i podekscytowany – fundacja „Magia” otrzymuje... Trzy miliony galeonów! - Hermiona poczuła, że kręci jej się w głowie. Ktoś dał trzy miliony za kolację z nią... Niesamowite. Ciekawość narastała z każdą sekundą. Nie wiedziała, że stojący na drugim końcu sali blondyn rozkoszuje się swoim drobnym zwycięstwem. Draco nie mógł sobie pozwolić na to żeby ktoś go przelicytował dlatego wpisał taką a nie inną sumę, zresztą stać go na to. Blaise popatrzył na niego zaskoczony
- Dalej ci nie przeszło? - zapytał z niedowierzaniem w głosie. Blondyn wzruszył beztrosko ramionami, przymknął oczy i upił potężny łyk Ognistej. W tym czasie Minister przekazał Hermionie karteczkę z imieniem i nazwiskiem zwycięscy.
- Z przyjemnością pragnę ogłosić, – głos brązowookiej lekko drżał – że z wielką radością zjem kolację z tym dobroczyńcą, którym jest – gryfonka rozłożyła kartkę i przeczytała jej zawartość. Kobieta poczuła jak krew odpływa jej z twarzy. Kompletnie nie spodziewała się jego osoby na tym balu dobroczynnym. Przecież wyjechał, ułożył sobie życie we Francji. Ma żonę i dziecko. Po co tutaj wrócił? Odchrząknęła, wyprostowała plecy i uniosła głowę aby spojrzeć po zebrany – dobroczyńcą, z którym zjem kolację jest pan Dracon Malfoy. Wielkie brawa – na sali rozległ się fala braw. Blondyn w końcu wyszedł z ukrycia i przemierzał salę pewnym siebie, sprężystym krokiem wpatrując się tylko w nią. Bił od niego ten sam blask, który zobaczyła kilka lat temu, siła, potęga, pewność siebie i opanowanie. Był idealny i kuszący jak zakazany owoc. Te trzy lata, które minęły od ich ostatniego spotkania nie zmniejszyły jego uroku.
- Zatańczymy? - zapytał i nim zdążyła odmówić wziął ją za rękę i poprowadził na środek parkietu.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała szeptem czując, że robi jej się gorąco.
- Tańczę z tobą – odpowiedział z zadowoleniem i przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie. Poczuł wokół siebie zapach jej perfum, który delikatną, kwiatową nutą pieścił jego zmysły.
- Dobrze wiesz, że nie o to pytam – syknęła zdesperowana gdyż jej ciało reagowało w niepożądany sposób na jego bliskość. Przez cienką tkaninę sukienki mógł poczuć każde drgnięcie jej delikatnej sylwetki.
- Jest ci zimno? - zapytał z troską.
- Nie – odparła cicho. Było jej idealnie, jego ramiona to było miejsce, o którym marzyła przez te wszystkie lata. Niestety teraz było zarezerwowane dla innej kobiety.
- Wracając do głównego temu przyjechałem tutaj przypomnieć ci o czymś – szepnął jej do ucha mimowolnie przygryzając płatek. Po plecach dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz.
- O czym? - zapytała improwizując obojętny ton. Na twarzy Dracona zagościł delikatny uśmiech.
- O tym co mi obiecałaś trzy lata temu – mruknął zmysłowym głosem. Hermiona przymknęła oczy i poczuła jak jej świat wiruje. Na szczęście muzyka ucichła i blondyn niechętnie wypuścił ją z objęć.
- Weź płaszcz – gryfonka spojrzała pytająco na niego – zabieram cię na kolację, którą wygrałem. Chyba mi nie odmówisz?
- Powinnam tu zostać – odrzekła. - Mam obowiązki.
- Masz obowiązek wobec mnie. Ta przyjemność kosztowała mnie trzy miliony galeonów i nie pozwolę żeby przeszła mi koło nosa – powiedział chłodnym i stanowczym tonem. Nie chciał tego robić ale wiedział, że w inny sposób jej nie przekona.
- Daj mi trzy minuty – uśmiechnęła się sztucznie i odeszła. Gdy znalazła się w łazience oparła się o chłodną ścianę i gorączkowo zaczęła rozmyślać jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziła jednak, że nie ma żadnego dobre wyjścia i musi stawić czoła sytuacji. Blondyn dokonał ostatnich formalności związanych z przelewem na konto fundacji i czekała na nią przy wyjściu. Gdy przyszła pomógł założyć jej płaszcz i zapraszającym gestem wskazał długą, czarną limuzynę.
- Dokąd jedziemy? - zapytała wsiadając do samochodu.
- Zobaczysz – odparł tajemniczo.
- Przestań się bawić ze mną w kotka i myszkę Malfoy! - warknęła zdenerwowana – Odpowiedz gdzie jedziemy?
- Na kolację – rzekł – do naszego mieszkania. Może na miejscu lepiej sobie przypomnisz – widząc, że Hermiona chce coś powiedzieć dodał – twoje argumenty akurat w tym momencie są zbędne kochanie. Umowa jest taka, że mamy zjeść kolację. Wszystko już na nas czeka więc nie roztrząsaj tego tak strasznie - brązowooka widząc, że nie ma szans postanowiła sobie odpuścić. W duchu obiecała sobie, że dzielnie przetrwa tę kolację chociaż wspomnienia boleśnie kują jej serce. Tak bardzo chciała, żeby im wyszło. Mieszkanie nie zmieniło się zupełnie. W małym saloniku stał stolik ze świecami. W powietrzu unosił się przyjemny zapach gorących dań, słychać było kojącą muzykę. Draco kurtuazyjnie odsunął krzesło dla dziewczyny i zaprosił do stołu. Oboje usiedli i spojrzeli sobie w oczy.
- Opowiedz o nowej pracy – poprosił. Hermiona popatrzyła niepewnie na niego ale z dwojga złego wolała opowiadać o tym co jest teraz a nie o tym co było kiedyś. Na talerzach pojawiły się gorące dania, schłodzony szampan lśnił w kieliszkach. Gryfonka ze szczegółami opowiedziała swoją drogę do prowadzenia fundacji „Magia”. Draco z uwagą przysłuchiwał się słowom brązowowłosej i uważnie obserwował jej postać. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo za nią tęsknił dopóki jej ponownie nie zobaczył. Z zamyślenia wyrwały go jej słowa.
- Naprawdę bardzo dziękuję za tak hojną darowiznę – powiedziała łagodnym głosem – i za pyszną kolację. Lepiej będzie jak pojadę już do domu. Nie chcę ci sprawić niepotrzebnych kłopotów.
- Nie tak szybko – chłodne palce blondyna delikatnie ujęły jej dłoń, ponowny dreszcz przebiegł po plecach gryfonki. - Chcę ci coś pokazać – zaprowadził ją do jej dawnego pokoju, w którym stała myślodsiewnia. Gryfonka popatrzyła niechętnie na nią i poczuła wszechogarniający ją chłód.
- Nie chcę nic wspominać – powiedziała drżącym głosem.
- Musisz – odparł i zabrał ją w świat swoich wspomnień.

Znajdywali się w tym samym miejscu. Nagle dwie postaci weszły do mieszkania. Hermiona rozpoznała w nich siebie i Draco. Byli uśmiechnięci, zadowoleni i radośni.
- Dajesz wiarę Granger, że skończyliśmy studia jako najlepszy duet wszech czasów Uniwersytetu Wielkich Magów? - zapytał pełen dumy blondyn.
- Merlinie to takie wspaniałe uczucie – westchnęła rozanielona gryfonka – otwórz to wino, które trzymałeś specjalnie na tę okazję – poleciła szybko. Blondyn ruszył do kuchni i po chwili wrócił z butelką i dwoma kieliszkami. Wznosili toasty jeden po drugim, za wszystko co ich spotkało odkąd wylądowali na tym samym kierunku. Wkrótce butelka była pusta ale pojawiła się kolejna. Blondyn niezręcznie otworzył wino i odrobina trunku wylała się na śnieżnobiałą bluzkę dziewczyny.
- Ups – mruknęła i oboje wybuchnęli śmiechem. Brązowooka spojrzała uważnie w oczy blondyna, przygryzła delikatnie wargę co sprawiło, że arystokratyczna krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach. Sprawnymi palcami zaczęła odpinać guziki koszuli, stalowoszare tęczówki pociemniały. Gdy gryfonka odpięła ostatni guzik ślizgon wpił się z długo tłumioną pasją w jej malinowe usta. Ich pocałunek sprawił, że oboje zapomnieli o otaczającej ich rzeczywistości. Język blondyna czule pieścił podniebienie gryfonki czym wywoływał stłumione jęki z ust dziewczyny, jego chłodne palce zsunęły białą koszulę z ramion brązowookiej. Oderwali się na chwilę od siebie. Draco spojrzał na siedzącą w białym, koronkowym biustonoszu dziewczynę i nie mogąc się powstrzymać delikatnie zaczął pieścić jej piersi. Hermiona przymknęła oczy i delektowała się chwilą.
- Chcę więcej – wymruczała. Malfoy nie musiał dwa razy wysłuchiwać jej prośby z zapałem zabrał się do działania...

Hermiona otworzyła oczy i ze zdumieniem rozglądała się po pokoju. Policzki miała zaróżowione od tego co przed chwilą ujrzała.
- Chcesz zobaczyć resztę? - zamruczał kusząco do jej ucha stojący tuż obok blondyn. Dziewczyna zdołała potrząsnąć tylko głową w geście zaprzeczenia. - To wtedy pierwszy raz się kochaliśmy. Tutaj w tym mieszkaniu, byliśmy jak tykająca bomba, która w końcu wybuchła. Byłaś spragniona, namiętna i nienasycona. Pamiętasz? - blondyn zaczął delikatnie masować jej ramiona. - prowadziłaś moją rękę po swoim ciele i mówiłaś gdzie i jak mam cię dotykać. Uwodziłaś mnie. - Hermiona doskonale pamiętała tamtą noc chociaż próbowała o niej zapomnieć. Idealnie pamiętała jego dotyk, jego pocałunki, jego smak. – To nie był raz. Kochaliśmy się całą noc a tobie cały czas było mało, błagałaś mnie o to abym cię wziął kolejny raz. Byłaś niesamowita kochanie – szepnął jej do ucha. - A po tym wszystkim coś mi obiecałaś pamiętasz? - w pokoju panowała martwa cisza przeplatana z erotycznym napięciem. - Chciałem zostać w Londynie dla ciebie, chciałem stworzyć z tobą poważny związek a ty powiedziałaś, że musimy zrealizować nasze plany oddzielnie tak abyśmy kiedyś nie mieli wobec siebie wyrzutów. Obiecałaś, że jak osiągniesz sukces to się odezwiesz. No więc? - odwrócił gryfonkę przodem do siebie i utkwił w niej stalowe spojrzenie. - Dlaczego tego nie zrobiłaś?
- Widocznie miałam swój powód – odpowiedziała sztywno brązowooka. - Nie chcę tego wspominać, to była jedna noc, o której oboje powinniśmy zapomnieć.
- Jak do cholery mam zapomnieć o najlepszej nocy w moim życiu Granger?! - wybuchł niespodziewanie.
- Masz na to swoje sposoby. Jakoś o mnie zapomniałeś będąc we Francji – przypomniała gorzko dziewczyna. Uwolniła się z jego rąk i ruszyła po swój płaszcz. Jednak blondyn był szybszy i zagrodził jej drogę.
- O czym ty mówisz? - zapytał szorstko. Hermiona zamknęła oczy, serce waliło jej tak mocno, że nie mogła oddychać. Zebrała w sobie resztki sił i spojrzała odważnie w nieprzeniknione szare tęczówki.
- Jak śmiesz pytać o czym ja mówię?! - warknęła – Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo o tym marzyłam, żeby cię odnaleźć i znowu wylądować w twoich ramionach - jej ton głosu przybierał na sile – Byłam pół roku temu we Francji! Przyjechałam specjalnie do ciebie Malfoy! Ale okazało się, że masz żonę i dziecko! W końcu te wyssane z palca plotki dziennikarzy okazały się prawdą! Mógłbyś mieć chociaż tyle przyzwoitości żeby nie zjawiać się tutaj i wywracać moje życiu do góry nogami! - gryfonka poczuła jak po jej twarzy spływa pojedyncza łza – przepuść mnie – poprosiła – chcę wrócić do domu. - Draco stał bez ruchu, gryfonka ominęła go i chwyciła swój płaszcz. Malfoy zreflektował się w ostatniej chwili i zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
- Przecież ja do cholery nie mam żony! - wysyczał wściekłym głosem. - Ani dziecka!
- Skończ... - powiedziała zrezygnowana – widziałam cię w twojej firmie, jak trzymałeś zawiniątko z dzieckiem na rękach i obejmowałeś jakąś szczupłą brunetkę. Potem się bardzo miło pożegnałeś i powiedziałeś „do zobaczenia w domu”.
- To była moja kuzynka, która odwiedziła mnie w pracy.
- Nie no oczywiście może się żegnasz tak z każdą kuzynką. Co mnie to obcho... - urwała w pół słowa i zamrugała ze zdziwienia oczami. - To była twoja kuzynka? - zdziwienie wymalowało się na jej twarzy.
- Tak. - przyznał.
- A ja myślałam, że to twoja nowa rodzina – powiedziała niemal bezgłośnie.
- Mogłaś zapytać – zauważył trzeźwo. Hermiona pokiwała głową i spuściła wzrok. - Jutro lecę do Francji...
- Rozumiem – przerwała mu. - Nie będę ci przeszkadzać – chciała coś dodać ale Draco nachylił się i złożył delikatny pocałunek na jej malinowych ustach.
- Lecę zostawić upoważnienie do prowadzenia filii i wracam do ciebie.
- Co ty mówisz? - Hermiona wstrzymała oddech.
- Mówię Granger, że wytrzymałem trzy lata i dłużej już nie wytrzymam bez ciebie – ponownie wpił się w jej usta. Dziewczyna ochoczo oddała pocałunek, po chwili ich ubrania wylądowały na podłodze a sami znaleźli się w tym samym pokoju co trzy lata temu. Leżąc w ciszy po miłosnych uniesieniach Hermiona wpatrywała się w śpiącego blondyna, który obejmował ją czułym uściskiem.
- Dobrze, że wróciłeś – szepnęła zadowolona. Draco otworzył oczy i odpowiedział:
- Nie mogłem nie wrócić. Jesteś kobietą mojego życia – na jego twarzy zagościł uśmiech – śpij bo jutro czeka nas podróż do Paryża.

sobota, 11 stycznia 2014

nice surprise XIX

Proszę bardzo nowy rozdział :) Przepraszam, że tak późno. Dziękuję za komentarze, które są bardzo miłe :) Prawdą są słowa Avis. iż pomimo małej ilości komentarzy ja się nie poddaję i piszą dalej. Tak właśnie jest ponieważ nawet dla kilkunastu czytelników WARTO :) dziękuję, że jesteście! 
 Jak tam przygotowania przed sesją? :) Ktoś już coś zaczął czy jeszcze nie ten czas? A jak tam studniówkowe szaleństwo maturzystów? :)
Pozdrawiam serdecznie 
pola


CZYTAM = KOMENTUJĘ

Nie ma radośniejszej rzeczy jak pokonanie cierpienia.”

Od wyjazdu Dracona minęły dwa tygodnie, podczas których wysłał tylko jeden list do Narcyzy, w którym poinformował, że wszystko w porządku i niedługo wróci. Panna Granger nie dostała żadnego listu, ale w głębi serca wcale się tym nie przejmowała. Jej przyjaciółka i pani Malfoy postanowiły rozkręcić wspólny biznes i otworzyć kwiaciarnię oferującą nietypowe kwiaty. Obie były bardzo zafascynowane tym przedsięwzięciem. Hermiona obecnie siedziała w kancelarii przeglądając dokumenty dotyczące kupna budynku, w którym miała znajdować się kwiaciarnia, gdy do jej okna zastukała sowa. Zaskoczona odebrała zaadresowaną do niej kopertę. Niemal od razu rozpoznała charakter pisma i poczuła jak potężna gula rośnie w jej gardle.

Panno Granger informuję panią, że dnia 13.11.2012 roku o godzinie 08.00 odbędzie się licytacja domu znajdującego się przy Green Street 30 w Londynie. Licytacja odbędzie się w domu aukcyjnym „Spełniaj marzenia”
                                                                                                  Tom Banks.”

- Przecież posiadam prawo pierwokupu! Który dzisiaj jest? - powiedziała sama do siebie i pospiesznie wygrzebała kalendarz. Wzrokiem odszukała dzisiejszą datę. – Dwunasty - wymruczała mrużąc oczy. - Miałam czas do wczoraj - zauważyła zrezygnowana. - Niech mnie Merlin kopnie! Mój dom... - Hermiona czuła łzy napływające do jej oczu. Próbowała kilkakrotnie skontaktować się z Malfoy'em, ale połączenie nie mogło być zrealizowane.  - Zapewne jakieś cholerne usterki – warknęła zrozpaczona. Nie miała czasu na kolejne próby, ponieważ musiała udać się do sądu. Była szanowaną prawniczką, ludzie pokładali w niej swoje nadzieje, nie mogła zostawić ich na lodzie z powodu spraw osobistych. Jak na złość rozprawa się przeciągnęła przez co nie miała przerwy przed dwoma kolejnymi. Zmęczona i zrozpaczona wróciła do domu dopiero późnym wieczorem, nie miała ochoty na jedzenie, więc ruszyła prosto do sypialni. Spodziewała się, że blondyn się pojawi, głęboko w sercu miała malutką nadzieję, że przyjedzie i jej pomoże.
- Jaka ja byłam głupia! Przecież na nim nie można w ogóle polegać! – krzyknęła wściekła, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Zrezygnowana wzięła szybki prysznic i położyła się spać. Podczas snu męczyły ją koszmary, widziała zmarłych rodziców i dom, który zostaje zburzony, cały czas towarzyszyło jej uczucie męczącej bezradności To była jedna z najgorszych nocy w jej życiu. 
Rano wymknęła się niepostrzeżenie z domu i udała się do domu aukcyjnego.



Hermionie wydawało się, że wszystko jest kolejnym snem, w którym właśnie licytowano jej dom. Dla uczestników aukcji był on tylko kolejną nieruchomością, a dla niej to było jej dzieciństwo, część jej życia...

- Trzy miliony po raz pierwszy! Po raz drugi! - licytator patrzył uważnym wzrokiem po zebranych.
- Trzy i pół – starszy, grubszy mężczyzna nie odpuszczał.
- Trzy i pół po raz pierwszy! Po raz drugi!
- Cztery! - odezwał się kobiecy głos. Hermiona spojrzała na nią uważnie. Miała nieodparte wrażenie, że gdzieś już ją widziała, lecz nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Na sali zapanowało drobne poruszenie.
- Pięć! - grubszy mężczyzna podbił stawkę.
- Siedem! - kobieta nie dawała za wygraną. Hermiona przez chwilę poczuła wdzięczność za to, że to ona kupi jej dom, w którym być może zamieszka z własną rodziną. Sama była bezradna, czuła się jak małe dziecko, które stoi przed witryną sklepu z zabawkami i nie może nic kupić. Z zamyślenia wyrwał ją stukot młotka i głos licytatora oznajmiający, że jej dom właśnie został sprzedany. Po zakończeniu aukcjoner poprosił kupców do pozostania i przekazania pieniędzy. Brązowooka jak w transie skierowała swoje kroki do wyjścia, gdy ktoś złapał ją za ramię. Niechętnie odwróciła się w kierunku intruza.
- Pani Malfoy? - kobieta, która wylicytowała jej rodzinny wpatrywała się w nią z uśmiechem. Hermiona zaskoczona pytaniem nie mogła wydobyć z siebie ani jednego słowa. – Pani mąż przysłał mnie tutaj abym wylicytowała państwa posiadłość. Obawiał się, że pani nie sprosta temu zadaniu. Tutaj jest czek z wypisaną sumą musi pani tylko podpisać, a ja dokonam resztę formalności – blondynka podsunęła jej świstek papieru. - Dobrze się pani czuje? - zapytała z troską w głosie, a brązowowłosa pokiwała mechanicznie głową i pospiesznie podpisała czek. Hermiona Malfoy. Skrzywiła się patrząc na nowe połączenie jej imienia z nazwiskiem jej odwiecznego wroga. Bez słowa podała czek blondynce, która szybko poszła wpłacić pieniądze. Po chwili wróciła i wręczyła gyfonce akt własności jej domu.
- Dziękuję – szepnęła niemal bezgłośnie gryfonka.
- Wykonuję tylko polecenia pana Malfoy'a – kobieta wyjęła list z aktówki i podała go Hermionie. – Tutaj jest list od pani męża. Życzę miłego dnia. Do widzenia – powiedziała uprzejmie, a brązowooka odruchowo uścisnęła jej rękę. Po godzinie od tego dziwnie zdarzenia usiadła w swojej kancelarii i drżącymi rękami otworzyła otrzymany list.

Granger założę się, że myślałaś o tym, że zapomniałem o naszej umowie. Otóż byłaś w błędzie. Ja nie zapominam. Nigdy. Z podziękowaniami poczekaj aż wrócę. Miłego dnia!

                                                                                                       D.M.

PS. Hermiona Malfoy – śmieszne. Dla mnie zawsze będziesz Granger.”

Tym razem na policzku gryfonki zalśniły łzy szczęścia.



Kolejny tydzień okazał się jedną, wielką rutyną. Był piątek wieczór kiedy telefon Hermiony zadzwonił. Niechętnie oderwała się od porządkowania dokumentów, które uzbierały się przez cały tydzień pracy.
- Halo - mruknęła.
- Cześć Herm – w słuchawce odezwał się głos należący do Ginny. – Wpadniesz do nas po pracy? Blaise może cię zgarnąć po drodze - zaproponowała beztrosko przyjaciółki.
- Nie wiem Gin - odpowiedziała patrząc na dokumenty, miała jeszcze wiele rzeczy do zrobienia.
- Nie przesadzaj. Nie możesz żyć samą pracą. To za ile będziesz gotowa? - panna Granger wiedziała, że przyjaciółka nie odpuści. Popatrzyła na zegarek, który wskazywał osiemnastą i westchnęła przeciągle.
- Najwcześniej za godzinę.
- Super. To do zobaczenia.
Brązowooka nawet nie zauważyła jak szybko zleciała ta godzina. Blaise wpadł po nią spóźniony.
- Cześć. Przepraszam jeżeli musiałaś na mnie czekać – powiedział zdyszany.
- Daj spokój – odparł gestem ręki wskazując na stertę papierów po swojej prawej stronie. – Nie nudziłam się – Blaise skrzywił się.
- Znam ten ból. Nie myślałaś o tym żeby kogoś zatrudnić do pomocy?
- Wolę sama wszystkiego dopilnować. Jedziemy?
- Jasne – brunet pomógł założyć jej kurtkę i przepuścił ją w drzwiach. – Ładnie wyglądasz w tej nowej fryzurze – zagadnął podczas wspólnej podróży samochodem. Hermiona uśmiechnęła się łagodnie.
- Dziękuję.
- Smok wie?
- O czym?
- O tych wszystkich zmianach.
- Nie – Zabini gwizdnął przeciągle. – Nie odzywa się do mnie, więc niby jak miałam mu o tym powiedzieć? Zresztą – machnęła lekceważąco ręką – jego to i tak nie interesuje.
- Mhm... Powiedzmy.

Siedzieli całą trójką w domu państwa Zabinich i popijali czerwone martini. Hermiona i Ginny już były lekko wcięte, gdy ktoś zapukał do drzwi. Ginny się poderwała z fotela.
- Ja otworzę – powiedziała radośnie i wyszła. Po chwili przyprowadziła ze sobą blondyna, który zdziwiony stanął w progu. Hermiona spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
- No, no, no - zacmokała. - Szanowny pan Malfoy łaskawie powrócił – powiedziała z kpiną.
- Granger? - zapytał niepewnie Draco.
- Granger? - odpowiedziała przedrzeźniając go. – A kogo się spodziewałeś?
- Ścięłaś włosy - zauważył oszołomiony.
- Prawda, że pięknie wygląda? - zapytała wesoło Ginny szczerząc się do niego serdecznie.
- Gin daj spokój. Jemu się nic nie podoba – powiedziała szorstko brązowooka. Blondyn uniósł lewą brew.
- Przeciwnie Granger twoja nowa fryzura jest bardzo ładna – pochwalił z uznaniem w głosie. Na twarzy Hermiony można było dostrzec ogromne zdziwienie. Po chwili parsknęła śmiechem.
- Niemożliwe! - ponowna salwa śmiechu wyrwała się z jej usta. – Słowa uznania ze strony wielkiego dziedzica. Gdzie mój kalendarz? - zapytała rozglądając się za swoją torebką. - Musze to zapisać!
- Może nie pij już więcej? - zapytał nieśmiało Draco, a dziewczyna zadziornie uniosła głowę.
- Będę robić to co uważam za słuszne - syknęła. - Blaise nalej mi jeszcze proszę – podała pustą lampkę brunetowi – W końcu trzeba opić nowy biznes Ginny i Narcyzy!
- Dokładnie! - podchwyciła rudowłosa. Blondyn przyglądał się wszystkiemu z poważną miną. Czuł, że podczas jego nieobecności wydarzyło się coś co mu się raczej nie spodoba.
- Diable o czym ona mówi? - zapytał chłodno spoglądając na przyjaciela.
- Twoja mama i moja żona otwierają kwiaciarnię – odparł Zabini. Blondyn przeniósł wzrok na krótkowłosą dziewczynę.
- Granger możesz mi to wytłumaczyć?
- Co?
- Miałaś się nią zajmować – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Czy twoim zdaniem kobieta w jej wieku otwiera kwiaciarnię?!
- Ona jest dorosła! - oświadczyła oburzona Hermiona. – Wyjeżdżasz na całe tygodnie, a twoja matka siedzi sama w domu! Daj jej żyć!
- Jakoś do tej pory nie narzekała na swoje życie! - zauważył cierpko spoglądając na nią gniewnie.
- A kiedy do cholery miała to robić?! Teraz, gdy już może chodzić i ma wystarczająco dużo sił to pragnie coś zrobić! Dlaczego miałam jej tego zabronić? Każdy powinien zajmować się tym co lubi, a ona kocha kwiaty! I ja nie mam zamiaru jej tego pozbawiać – w brązowych oczach można było dostrzec furię. Była wściekła na blondyna, że ogranicza swoją matkę.
- To jest ponad jej siły! - gryfonka prychnęła oburzona.
- Ona przy kwiatach odżywa! Gdybyś widział ile jej to radości sprawia – warknęła – ale nie widziałeś! Potrafisz tylko krytykować!
- Draco myślę, że powinieneś usiąść, uspokoić się i wysłuchać mojej żony – powiedział łagodnie Blaise.
- Diable chociaż ty mnie dzisiaj nie denerwuj, bo moja cierpliwość powoli się kończy – mruknął blondyn. Popatrzył łagodniejszym wzrokiem na Ginny – Ruda co to za dziwny pomysł? - kobieta popatrzyła na niego niewinnym wzrokiem i opowiedziała o planach jakie mają razem z Narcyzą, o tym jak zamierzają je zrealizować i ile radości im to sprawia. Malfoy słuchając jej potoku słów doszedł do wniosku, że być może za bardzo się uniósł i pomysł z kwiaciarnią wcale nie jest taki bezsensowny jak mu się wydawał. Odchrząknął i popatrzył na swoją żonę - Granger przepraszam, miałaś rację moja matka powinna rozwijać swoje zainteresowania.
- Wiem – oznajmiła twardo, patrząc na niego chmurnie – Byłeś w domu?
- Nie. Przyjechałem tutaj prosto z firmy, chciałem podrzucić parę dokumentów Zabiniemu. Dlaczego pytasz? - gryfonka wzięła głęboki oddech i wyznała jakby od niechcenia.
- Narcyza i ja przeprowadziłyśmy remont w Malfoy Manor, który to rzekomo miał ci nie przeszkadzać. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Skądże – odpowiedział zrezygnowany blondyn. – Blaise nalej mi Ognistej - powiedział błagalnym tonem.