sobota, 28 września 2013

nice surprise VII

Zazdrość to uczucie, które potrafi rozchwiać nasze serce o wiele gwałtowniej niż miłość.”


Od pamiętnej imprezy minął tydzień. Sprawy organizacyjne związane ze ślubem były już prawie pozałatwiane. Pozostały im jeszcze tylko wybrać kwiaty. Draco nie mógł zrozumieć dlaczego Hermiona uparła się na czekoladowy zapach? Przecież w dniu ślubu najważniejszy jest ślub, a zaraz po nim noc poślubna, a nie jakieś kwiaty! Dostał sowę od Granger, która zakomunikowała mu, że: "ma skład eliksiru, który im w tym pomoże. Trzeba go tylko wyważyć, a w związku z tym, że Malfoy był dobry z eliksirów (oczywiście nie tak dobry jak ona, ale ona nie ma wolnego czasu) więc niech go zrobi". Blondyn niestety nie chce  i nie może go zrobić ponieważ ma do załatwienia dużo ważniejsze sprawy niż jakiś głupi, czekoladowy zapach do durnych kwiatów. Czeka go jeszcze posiedzenie w Radzie Czarodziejów, gdzie na nerwy dla odmiany działa mu Diana. Dlaczego Granger bezczelnie zawraca mu głowę takimi bzdurami?

Z impetem otworzył drzwi w jej kancelarii. Jego oczom ukazał się brunet pochylający się i szepczący coś do ucha panny Granger. Draco nie wiedział dlaczego ten widok wzbudził w nim jeszcze więcej negatywnych emocji.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Granger wspominałaś coś o kwiatach? Nie mam za dużo czasu, ale zamieniam się w słuch. Tak poza tym jestem Dracon Malfoy – wyciągnął rękę w stronę bruneta i podarował mu żelazny uścisk.
- Peter Amicus. Miło mi panie Malfoy. To ja nie będę wam przeszkadzać. Miona przyjadę po ciebie o siódmej – gość panny Granger opuścił pomieszczenie posyłając blondynowi chłodne spojrzenie.
- Czy ty postradałeś zmysły? Niby jesteś arystokratą, a nie okazujesz ani odrobiny kultury osobistej! Puka się!
- Ty ostatnio też nie pukałaś.
- To była inna sytuacja – syknęła.
- Czyżby? Nie wydaje mi się. Ja miałem gościa. Ty też miałaś gościa. Więc jesteśmy kwita.
- Czego chcesz? Za pół godziny mam rozprawę!
- Ja nie chcę niczego. Wydaje mi się, że to ty czegoś chciałaś wysyłając mi sowę z wiadomością, że udało ci się zdobyć przepis na eliksir do tych cholernych kwiatów, który to podobno ja mam zrobić! I tutaj Granger się pomyliłaś, bo ja nie będę robić jakiegoś głupiego eliksiru gdyż nie mam na to czasu! Więc okaż odrobinę wdzięczności za to, że się tutaj pofatygowałem oznajmić ci osobiście, że znam pewną osobę, która jest w stanie ten eliksir wyważyć – brązowooka popatrzyła chmurnie w jego stronę. – Przestań odstawiać swoje fochy, temu panu mecenasikowi zapewne szybko przejdzie . W sumie to nawet powinnaś mi podziękować, że wzbudziłem u niego odrobinę zazdrości. Takie urozmaicenie w waszym nudnym życiu - oświadczył kwaśno.
- Czyżbyś był zazdrosny? On jest jednym z najlepszych adwokatów w świecie magii – blondyn prychnął pogardliwie.
- Zazdrosny? O niego... Proszę cię Granger, przecież on mi do pięt nie sięga. Takie nudne flaki z olejem to coś w twoim stylu.
- Nie jesteśmy razem – warknęła – dyskutowaliśmy na pewien temat. Z resztą to nie twoja sprawa! Kim jest ta osoba?
- Moja matka. Wypytywała o ciebie, ale ty łaskawie nie mogłaś się zjawić chociaż jej to obiecałaś – jego ton był chłodny, a w oczach można było dostrzec wyraz bólu – ona niestety do ciebie nie przyjdzie. No, ale cały świat czeka na twoją pomoc, więc po co miałabyś pamiętać o jednej schorowanej kobiecie – syknął.
- Przepraszam zapomniałam – dziewczyna poczuła się głupio. Obiecała Narcyzie, że ją odwiedzi, ale jej życie było w ciągłym biegu, rozprawy, porady i jeszcze ten ślub. Do tego wszystkiego doszło zamieszanie z kwiatami. Ginny bardzo zależało na czekoladowym zapachu, a Hermiona jako jej najlepsza przyjaciółka postanowiła wywalczyć to dla niej za wszelką cenę. Popatrzyła bezradnie na blondyna – co zrobimy?
- Odpraw tego gogusia. Przyjadę po ciebie przed siódmą – widząc minę brązowowłosej powiedział- zero dyskusji Granger albo chcesz ten cholerny czekoladowy zapach, albo nie!
- Dlaczego to ja mam cały czas zmieniać swoje plany? Pierwsze ten cholerny bal teraz te kwiaty – skonsternowany Draco zmrużył oczy.
- W takim razie zrobisz jak będziesz uważać – warknął. – Drogę do Malfoy Manor znasz. Żegnam



To był ciepły wieczór gryfonka mknęła drogą w kierunku rezydencji Malfoy'ów. Niestety musiała odwołać kolację z Peterem, który okazał się być naprawdę wyrozumiałym mężczyzną. Hermiona poczuła nutkę sympatii do niego. Niestety Draco musiał wszystko zepsuć
- Cholerny Malfoy ! - krzyknęła zła sama na siebie za to, że daje tak łatwo sobą manipulować. Zaparkowała samochód na podjeździe i zapukała do drzwi. Otworzył jej lokaj, który najwyraźniej się jej spodziewał, została skierowana do salonu, w którym ujrzała panią Malfoy. Kobieta o krótkich blond włosach, które ścięła zaraz po tym jak jej mąż trafił do Azkabanu, stała zapatrzona w okno. Gdy usłyszała kroki gościa odwróciła się od okna.
- Witaj Hermiono – uśmiechnęła się ciepło, na widok tego uśmiechu gryfonka nabrała odrobinę odwagi
- Dobry wieczór pani Malfoy. Bardzo panią przepraszam, obiecałam, że panią odwiedzę, a tego nie zrobiłam.
- Daj spokój dziewczyno. Wy młodzi jesteście teraz tacy zabiegani. Widzę jak Draco wychodzi codziennie rano i wraca późnym wieczorem. Kobiety mają jeszcze gorzej... Poza tym miałam więcej czasu na ćwiczenia aby ci teraz pokazać efekty – mówiąc to ruszyła o kulach w stronę brązowookiej
- O jej ! Pani chodzi – mina Hermiony w tym momencie była dla Narcyzy bezcenna – wiedziałam, że znajdzie pani w sobie siłę do walki.
- Dziękuję. Jednak aby to osiągnąć potrzebowałam bodźca z zewnątrz, którym okazałaś się ty – kolejny przyjazny uśmiech powędrował w stronę brązowookiej.
- Pani Malfoy bardzo mi miło, że pani tak mówi, ale to zasługa tylko i wyłącznie pani ciężkiej pracy.
- Hermiono przejdźmy do bardziej ustronnego miejsca - zaproponowała jasnowłosa kobieta. - Zapraszam do mojego gabinetu – wskazała drzwi do pokoju na drugim końcu ogromnego salonu. - Oczywiście mi przejście takiego odcinka zajmie trochę czasu, ale ty idź śmiało i rozgość się
- Ale pani...
- Żadnego ale – przerwała jej stanowczo Narcyza – nie krępuj się. Może w tej chwili nie zachowuję się jak najlepszy gospodarz gdyż każę ci iść samej, ale musisz mi to wybaczyć – brązowowłosa skinęła uprzejmie głową i udała się do gabinetu. Pokój był średniej wielkości urządzony w klasyczny sposób. Na środku stało ogromne biurko z wygodnym fotelem. Przy oknie znajdowała się stylowa sofa a przy niej stolik do kawy. W pomieszczeniu było bardzo dużo zdjęć pani Malfoy z synem oraz ogromy zbiór biblioteczny. Dziewczyna z ciekawością oglądała zdjęcia, wyglądali na nich na szczęśliwych, na żadnym jednak nie było Lucjusza co dało dziewczynie odrobinę do myślenia. Następnie przyjrzała się książkom, duża część z nich wzbudziła jej zainteresowanie, niektóre nawet kiedyś chciała przeczytać jednak były tak unikatowe, że ciężko było je zdobyć w bibliotekach. W końcu usiadła na sofie i czekała na panią Malfoy, która nadeszła powolnym krokiem.
- Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać. Ethan zaraz nam przyniesie herbatę. Wiem, że masz składniki do tego eliksiru kwiatowego zaraz na nie spojrzę, ale chciałabym abyś mnie pierwsze wysłuchała.
- Naturalnie.
- Odkąd mój mąż został zamknięty, a mi przytrafił się ten nieszczęsny wypadek minęło pięć lat. To były strasznie długie lata, w których przeszłam małe załamanie nerwowe. Jednak Draco nie przestawał o mnie walczyć. Kiedyś byłam taka jak ty pełna życia, waleczna, dobra. Potem zostałam zmuszona do tego aby wziąć ślub z Lucjuszem i moje życie uległo zmianie. Zawierając wieczny ślub z tak władczą osobą jaką był mój mąż skazujesz się kapitulację, bo i tak nie masz już o co walczyć. Potem urodził się Draco – na to wspomnienie twarz Narcyzy pojaśniała ze szczęścia – a mnie przepełniła miłość tak ogromna, że ciężko to sobie wyobrazić. Obie wiemy jaki był Lucjusz. Nie oszukujmy się... Był zepsuty do szpiku kości. Chciał też zepsuć mojego syna, kogoś kogo kochałam najbardziej na świecie. Chciał go przeciągnąć na ciemną stronę mocy aby służył Czarnemu Panu. I wtedy znowu miałam o co walczyć. Walczyłam o swoje dziecko jak lwica. Musiałam okazywać mu miłość za dwoje, musiałam mu pokazać dobry świat. Chciałam go wychować na dobrego człowieka żeby nie był taki jak jego ojciec.
- Udało się ? - zapytała szeptem Hermiona.
- A jak myślisz ? - zapytała z uśmiechem pani Malfoy. – Lucjusz zaciągnął go w szeregi śmierciożerców, wpoił mu podział na czystokrwistych i czarodziei mugolskiego pochodzenia. Draco przez pewien czas był naprawdę zafascynowany tamtym światem. Zabrali mi syna, a ja sama stałam się ofiarą przemocy domowej, oczywiście nie fizycznej, ale psychicznej, która tak mocno bolała – teraz Hermiona zrozumiała dlaczego młody Malfoy z taką troską zwracał się do pani Knick i do swojej matki - Pewnego dnia Draco był świadkiem sprzeczki mojej i Lucjusza. W sumie to nawet nie była sprzeczka, lecz monolog ze strony mojego męża. Mąż krzyczał, że nie udało mi się wychować syna na dobrego człowieka, że jestem żałosna, bo nawet o własne dziecko nie potrafiłam walczyć. Powiedział, że gdy Czarny Pan zatriumfuje to może wtedy przejrzę na oczy. Siedziałam i zalewałam się łzami. Wtedy w nocy przyszedł do mnie Draco, uklęknął przy moim łóżku i na kolanach przepraszał mnie za to, że mnie zawiódł. Powiedział mi, że jestem najlepszą matką na całym świecie i tym czarodziejskim i tym mugolskim oraz, że będzie mnie chronił do końca swojego życia – Hermiona nie znała go z tej strony, poczuła łzy zbierające się w oczach, a przecież nie chciała płakać przy Narcyzie.  - Powiedziałam mu, że jest dorosłym człowiekiem i musi sam wybrać swoją drogę. Wtedy wybrał...
- Tak przeszedł na naszą stronę zachowując przy tym pozory bycia śmierciożercą - powiedziała cicho brązowooka.
- Wiele razy go widziałam poturbowanego po spotkaniach śmierciożerców. Przy ojcu przybierał maskę obojętności jednak w głębi serca wiedziałam, że jest dobry, że jest taki jaki chciałam żeby był. Sama wiesz jak było potem. Wojna. Dzięki ci Merlinie, że zwyciężyło dobro – starsza kobieta cicho się zaśmiała – mój mąż wylądował w Azkabanie, światło dzienne ujrzały jego romanse i zdrady. Ze mną stało się to co się stało... Później zjawiłaś się u mnie ty. Czytałam o tobie artykuły w gazecie byłaś odważna i taka waleczna. Po twojej wizycie Draco przypomniał mi o tym, że kiedyś byłam taka sama. Ponownie klęczał przy moim łóżku i prosił żebym znowu zawalczyła jeżeli nie dla siebie to dla niego. I o to jestem, chodzę coraz lepiej, a to dzięki tobie i mojemu synowi. Wiem, że nie darzysz mnie ogromną sympatią nie dziwię się po tym jak cię traktował mój mąż...
- Pani Malfoy pani jest zupełnie inna niż on. Ja naprawdę bardzo panią lubię i podziwiam. Wykazała się pani odwagą, której mogę tylko pozazdrościć. Poza tym świetnie wychowała pani swojego syna chociaż mi nie daje tego po sobie tego poznać
- Och Hermiono nie przesadzajmy – zaśmiała się Narcyza. – Powiedzmy sobie wprost, że Draco umie pokazać swoje rogi i czasami zachowuje się okropnie, ale ja wiem, że w głębi serca to dobry chłopak.
- Nie będę przed panią ukrywać, że ja i pani syn za sobą delikatnie mówiąc nie przepadamy.
- Zauważyłam – powiedziała z uśmiechem pani Malfoy – ale może to kiedyś ulegnie zmianie.
- Nie sądzę – Hermiona pokręciła z rezygnacją głową.
- Proszę cię aby ta rozmowa została między nami – Hermiona pokiwała ze zrozumieniem głową – ale teraz mam jeszcze do ciebie jedną sprawę – mówiąc to podała Hermionie najnowszy numer „Proroka Codziennego”, którego gryfonka nie zdążyła dzisiaj przejrzeć. Na okładce znajdowało się zdjęcie Dracona i jakiejś zapłakanej blondynki. Czerwone literki tytułu aż raziły w oczy „Skandal w rodzinie Malfoy'ów! Dracon Malfoy oskarżony o molestowanie swojej podwładnej” Hermiona spojrzała pytająco w oczy Narcyzy – chciałabym abyś została adwokatem mojego syna.
- Pani Malfoy bez urazy, ale nie wydaje mi się aby to był dobry pomysł. Znam trochę Draco i wiem, że jest kobieciarzem...
- Rozumiem, ale wiem też, że on by tego nie zrobił.
- Przy całej sympatii do pani nie podzielam tego zdania. Przepraszam.
- Hermiono jeżeli odmówisz zrozumiem. Dla mnie to ty jesteś najlepszym adwokatem na to miejsce. On nie jest taki jak jego ojciec. Wiem, że nie przepadacie za sobą, ale zrób to dla mnie. Proszę cię. Odpowiednio ci zapłacę.
- Tutaj nie chodzi o pieniądze – Hermiona wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i przypomniała sobie słowa jej rozmówczyni, jak walczyła o syna i dalej walczy. Gryfonka poczuła, że ma z tą kobietę wiele wspólnego. Wiedziała, że może pożałować swojej decyzji w przyszłości. – Dobrze zrobię to dla pani bo panią podziwiam, ale nie sądzę aby Draco był zadowolony z takiego obrotu sytuacji.
- Cieszę się. To teraz pokaż mi te składniki – brązowooka wygrzebała ze swojej torby kartkę i podała ją starszej kobiecie.
- Pani w kwiaciarni na Pokątnej powiedziała, że tego nie zrobi, bo to jest zbędne zawracanie głowy, a oni mają dużo zamówień. Poprosiłam ją grzecznie i dała mi listę składników. Powiedziała jednak, że eliksir trzeba ważyć ostrożnie i z uwagą, a ja nie mam na to czasu. Próbowałam namówić do tego Malfoy'a... Przepraszam Dracona – dziewczyna zalała się rumieńcem – ale on też podobno nie ma czasu. Pozostała mi tylko pani. Ginny wymarzyła sobie czekoladowy zapach kwiatów na swoim ślubie. Na początku nie widziałam jakiejkolwiek możliwości żeby jej to zorganizować, ale gdy pojawił się cień nadziei...
- Och przecież on nie jest tak strasznie skomplikowany. Robiłam go już kiedyś.
- Naprawdę ? - zapytała z niedowierzaniem Hermiona
- Tak. Bardzo lubiłam zajmować się w młodości kwiatami. Zresztą dalej lubię to robić, tylko że miałam przymusową przerwę. Ślub za dwa tygodnie więc spokojnie się wyrobię.
- Skąd pani...
- Skąd wiem kiedy jest ślub? Zostałam zaproszona. Poza tym nasz dom żyje teraz przygotowaniami do tego ślubu. Draco bardzo się zaangażował.
- Przepraszam nie powinnam pytać. To niekulturalne z mojej strony
- Och to nic takiego – Narcyza uśmiechnęła się pogodnie – my kobiety z natury jesteśmy ciekawe.
- Czyli mogę liczyć na pani pomoc?
- Oczywiście – na twarzy Hermiony zagościł radosny uśmiech, wstała z sofy i mocno uściskała panią Malfoy.
- Przepraszam zwykle nie jestem taka wylewna, ale musiałam to zrobić. Ginny będzie w siódmym niebie!
- Tak.. Ona i Blaise to urocza para. Chciałabym żeby Draco też spotkał taką mądrą i dobrą kobietę.
- Mhm – mruknęła Hermiona. – Z jego podejściem może być mu trudno
- Och Hermiono jesteś tak rozbrajająco szczera – pani Malfoy zaśmiała się głośno. – Kwiaty trzeba będzie przywieźć tydzień przed ślubem do nas do domu aby je codziennie podlewać. Jutro zacznę robić eliksir. Zanieś proszę tę kartkę Draconowi powinien być w gabinecie. Niech się tym zajmie.
- Jeszcze raz pani dziękuję – szczęśliwa dziewczyna szybko udała się do gabinetu blondyna.


CZYTAM = KOMENTUJĘ


Jestem wróciłam :) jeżeli chodzi o szablon pochodzi onhttp://galeria-zaczarowane-szablony.blogspot.com/ i jest autorstwa Avia Tinar także nie mogę tak po prostu usunąć napisu czy sobie coś pozmieniać gdyż jest to jej autorski projekt :) za błędy bardzo przepraszam w tym rozdziale też pewnie jest ich mnóstwo, ale ostatnio wyjątkowo nie mam w ogóle wolnego czasu. Kolejny rozdział 04.10 wcześniej może jakaś miniaturka... coś mi świta w mojej głowie :) pozdrawiam cieplutko wszystkich czytelników, a studentom życzę spokojnego roku akademickiego i jak najmniej egzaminów w sesji :)

poniedziałek, 16 września 2013

nice surprise VI

Everybody stands, as she goes by
Cause they can see the flame that's in her eyes
Watch her when she's lighting up the night
Nobody knows that she's a lonely girl
And it's a lonely world 

- Hermiona Granger słucham?
- Zmiana planów. 
- Zrezygnowałeś? - zapytała z nutką nadziei.
- Nie Granger, nie zrezygnowałem. Idziemy na bal organizowany przez Ministerstwo Magii.
- Mała poprawka Malfoy. Ty idziesz. Mnie nikt nie zapraszał.
- Potraktuj to jako zaproszenie.
- Nigdzie z tobą nie idę – brązowooka nie mogła zrozumieć dlaczego niby ona i ten nadęty blondyn mają iść razem na jakiś bal do Ministerstwa. Nie miała na to w ogóle ochoty i nie umawiali się na kolację w takim gronie.
- Zależy ci na pracy dla pani Knick?
- Malfoy nie zaczynaj...
- Odpowiadaj Granger tak czy nie? - w telefonie dało się usłyszeć zdenerwowanie blondyna.
- Czy ty mnie szantażujesz?
- W takim razie znajdę kogoś innego na twoje miejsce. Podanie zostaje odrzucone
- Ma... - dziewczyna usłyszała odgłos odkładanej słuchawki.

Draco Malfoy doskonale wiedział, że nie na taką kolację się umawiał z panną Granger, ale cóż mógł poradzić na to, że kompletnie wyleciała mu z głowy ta impreza. Miał ochotę zabrać akurat ją ponieważ ona miała w sobie to coś czego inne nie miały. Nie byłaby kolejną ozdobą jego osoby, ale kobietą, z którą da się prowadzić konwersacje. Jednak jeżeli zarozumiała pani adwokat nie doceniała tej okazji, którą dostała od niego to trudno. Dziedzic fortuny Malfoy'ów da sobie radę.
- Draco Malfoy słucham?
- Z tej strony Hermiona Granger - rozpoznał ten wyniosły głos. Pani mecenas pofatygowała się i sama do niego zadzwoniła - Twoja propozycja jest nadal aktualna? - Słysząc to pytanie popatrzył na stojącą w jego salonie elegancką blondynkę.
- No nie wiem Granger – odpowiedział z udawaną obojętnością.
- To znaczy? - dziewczyna musiała przełknąć swoją cholerną dumę i pokazać, że zależy jej na tej pracy dla pani Knick. Wiedziała, że ma dobre serce, a ten kto ma dobre serce musi mieć twardy tyłek o czym przekonała się już nie raz. Nie sądziła jednak, że będzie w stanie płaszczyć się przed byłym ślizgonem aby pomóc jakiejś kobiecie.
- Mam już kogoś na twoje miejsce... Ale jak się postarasz to może przemyślę twoją propozycję
- Urodziłeś się taki? - to pytanie wyrwało blondyna z kontekstu.
- Jaki?
- Arogancki, nadęty,zapatrzony w siebie, myślący, że każdy będzie leżał u twoich stóp.
- Obrażasz mnie Granger, a to źle wróży. I co ja mam z tobą zrobić? - westchnął - Pierwsze odrzucasz moją miłą i skromną propozycję, a teraz dzwonisz i pytasz czy jest ona nadal aktualna. Czy ty masz jakieś trudne dni kobieto? - nie mógł sobie odmówić przyjemności drażnienia jej.
- Owszem mam trudne dni. A wiesz dlaczego? Bo muszę przebywać z tobą częściej niż bym tego chciała, więc z łaski swej nie utrudniaj mi życia tylko mów czego ode mnie chcesz?
- Hmm... Miły wieczór w miłym towarzystwie z miłym zakończeniem. Chyba wiesz o czym mówię?
- O Boże – mruknęła półgłosem.
- Na takie wyznania będzie czas Granger. To jak? - Hermiona zazgrzytała ze złości zębami.
- Chcesz powiedzieć, że wolisz spędzić ten wieczór z kolejną pustą dziewuchą, która będzie siedziała obok ciebie i się tępo uśmiechała zamiast z inteligentną kobietą, która przynajmniej nie przyniesie ci wstydu jak otworzy swoją buzię? - usłyszał prychnięcie w słuchawce.
- Skąd wiesz, że ona będzie pusta?
- Proszę cię. Ty lubisz bezpieczne rozwiązania. Wiesz, że jak weźmiesz taką pustą, zapatrzoną w ciebie lalunię to nie będzie ci grozić to, że okaże się w czymś lepsza od ciebie.
- Przesadzasz Granger.
- Stwierdzam fakty.
- Zachowaj swoje spostrzeżenia dla siebie – jego głos był chłodny – przyjadę po ciebie o dwudziestej.
- Niech będzie.



Dochodziła dwudziesta, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. „To on” ta myśl spowodowała, że ręce zaczęły jej się pocić, a kolana lekko drżeć. Hermiona nie rozumiała dlaczego tak się stresuje przed tym spotkaniem. Przecież to zwykły bal. Niestety jej partner nie należał do przeciętnych. Draco Malfoy miał w sobie to "coś". Pomimo niechęci jaką do niego żywiła od lat musiała przyznać, że jest bardzo przystojnym i eleganckim mężczyzną, który nie może narzekać na brak powodzenia.


Blondyn był przed czasem, stał grzecznie i czekał. Dla niego ta kolacja była inna, ten wieczór był inny. Od czasów szkoły minęło wiele lat, wiele rzeczy zrozumiał i się zmienił z czego ona nie zdawała sobie z tego sprawy. Oczywiście wciąż nazywał się Dracon Malfoy, ale teraz był dojrzałym mężczyzną wiedzącym czego chce, a Granger go zaintrygowała od ich pierwszego spotkania. Miała w sobie to coś czego nie miały inne. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Stanęła w nich ubrana w długą, czerwoną suknię z jedwabiu, górna część idealnie przylegała do szczupłego ciała brązowookiej, w pasie natomiast materiał był delikatnie marszczony tak, że lekko i swobodnie spływał w dół. Kreacja pozbawiona była dekoltu, delikatne, szerokie tiulowe ramiączka zakrywał kobiece obojczyki. Wyglądała ładnie, miała delikatny makijaż wzmocniony soczystą czerwienią ust, która dodała jej uroku i drapieżności. Włosy upięła w koka. Draco nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Wejdziesz? - zapytała robiąc przejście w drzwiach.
- Jasne Granger.
- Zaczekaj chwilkę przyniosę tylko torebkę – wyminęła go i ruszyła do sypialni. Wtedy dostrzegł to czego nie widział początkowo, sukienka z pozoru skromna i prosta nie miała pleców, dzięki czemu widać było idealnie gładką, delikatnie opaloną skórę dziewczyny. Wydała mu się tak intrygująca i pociągająca jak żadna inna kobieta do tej pory.


Przed wejściem do eleganckiego budynku czekał tłum fotoreporterów.
- Zapewne zechcesz sobie zrobić kilka zdjęć na pierwsze strony gazet – mruknęła obojętnie siedząc w samochodzie.
- Zapewne zrobimy je sobie razem – posłał jej ironiczny uśmiech.
- Nie ma mowy! Ja z tobą nie chcę mieć żadnych wspólnych zdjęć – blondyn kazał zatrzymać samochód. Odwrócił się w stronę swojej partnerki i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Posłuchaj Granger. Jesteś moją osobą towarzyszącą. Nie lubię całych tych szopek, ale muszę brać w nich udział. Pamiętaj z jakiego powodu tutaj jesteś. Przyklej sobie piękny uśmiech na swoją buźkę i ładnie ze mną pozuj do zdjęć. Potraktuj to jako dobrą zabawę – widząc, że dziewczyna chce mu coś odpowiedzieć uprzedził ją – nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu. Do cholery Granger jesteś z Gryffindoru pokaż tę swoją odwagę. Poza tym jest jeden dodatkowy plus tej imprezy oprócz tego, że będziesz mogła się pokazać u mojego boku. Firma cateringowa obsługująca to przyjęcie będzie także na weselu Diabła więc jedna pozycja mniej do załatwienia.
- Super – mruknęła Hermiona.
Blondyn wysiadł z samochodu i jak na dżentelmena przystało otworzył drzwi swojej partnerce po czym pomógł jej wysiąść. Gryfonka ujęła go pod ramię i razem kroczyli czerwonym dywanem. Zatrzymując się na chwilę by za pozować do zdjęć. Draco delikatnie ją obejmował w tali. Do dziewczyny nie do końca docierało jeszcze to, że znajduje się w takim miejscu z osobą, która jest jej wrogiem publicznym numer jeden. Blondyn nachylił się do jej ucha i szepnął.
- Granger popełniłem straszną gafę. Zapomniałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz. Naprawdę pięknie i... pociągająco - ciepły oddech drażniący jej ucho sprawił, że przeszedł ją przyjemny dreszcz. Zapach jego perfum ponownie otulił jej zmysły. Uśmiechnęła się promiennie lecz przypomniała sobie, że miała być twarda.
- Możesz zachować te kłamstwa dla siebie? - posłała mu najmilszy, fałszywy uśmiech jaki była wstanie pokazać. Draco uniósł leniwie lewą brew i ponownie się nachylił.
- Mówię poważnie. Pierwszy raz nie masz na sobie mundurku – przyciągnął ją do siebie i mocniej objął w talii. Z tłumu fotoreporterów ktoś zadał mu pytanie.
- Panie Malfoy czy to pana nowa dziewczyna? - na co blondyn posłał mu ironiczny uśmiech.
- A jak pan myśli?
- Myślę, że panna Granger to odpowiednia partnerka dla pana – te wymianę zdań przerwała Hermiona czując, że robi się niebezpiecznie.
- Ja i Draco jesteśmy przyjaciółmi.
- Panie Malfoy czy potwierdza pan tę informację?
- Oczywiście, że tak. Ja i Hermiona przyjaźnimy się... od lat – na jego przystojnej twarzy zagościł typowy, ślizgoński uśmiech. Po tej krótkiej wymianie zdań wkroczyli do ogromnego hallu – Oczarowałaś ich.
- Kogo?
- Paparazzi.
- O co ci chodzi?
- O nic. Po prostu stwierdzam fakty. Czy ty zawsze musisz się doszukiwać drugiego dna?
- Gdy rozmawiam z tobą to faktycznie muszę.
- To przestań, bo dzisiaj nie ma drugiego dna. Chodźmy jesteśmy trochę spóźnieni - Szerokimi schodami zeszli do sali balowej, która była utrzymana w kolorystyce złoto – brązowej co Hermionie przypadło do gustu. W środku było dużo osób i każdy spoglądał na nich. No tak to było coś czego Hermiona nie lubiła tak zwane „spóźnione wejścia”. Spojrzała na Draco, który był ubrany w elegancki garnitur i białą koszulę nonszalancko rozpiętą pod szyją. Szedł obok niej pewnym krokiem. On miał w sobie to „coś”, mógł nic nie robić, a i tak miał taki arystokratyczny sposób bycia. To płynęło w jego krwi. Hermiona zdała sobie sprawę z tego, że czuje się przy nim tak mała, a przecież wcale tak nie jest – Czyżbyś Granger zwątpiła w siebie? - napotkała jego stalowe tęczówki wpatrzone w nią.
- Nic z tych rzeczy Malfoy - „Jestem bardzo dobrym adwokatem, osiągnęłam to co chciałam. Moje nazwisko jest kojarzone z prestiżem, fachowością i wygraną. To już nie jest Hogwart, tutaj nie jestem szlamą tylko kobietą sukcesu, którego wszyscy mogą mi pozazdrościć” powtarzała w myślach.
- Tak Granger, jesteś bardzo dobrym adwokatem, masz jakieś kompleksy, że przekonujesz do tego samą siebie?
- Dlaczego do cholery czytasz w moich myślach? - zapytała oburzona.
- Bo mi na to pozwalasz – roześmiał się serdecznie. – Chodź przedstawię cię paru osobom. 
Hermiona poznała członków Rady, którzy zasiadali razem z Malfoy'em, miała zaszczyt poznać Ministra Magii i jego żonę, a także co ważniejsze osobowości ze świata magii. Draconowi dopisywał humor, nieustannie dowcipkował. Gryfonka prowadzała rozmowy na tematy prawnicze z zainteresowanymi osobami.
- Przepraszam bardzo, ale muszę porwać Hermionę – blondyn delikatnie ujął ją za łokieć. Gdy odeszli zapytała zdezorientowana:
- O co chodzi? Coś zrobiłam?
- Nie Granger, nic złego nie zrobiłaś. Idziemy do baru się napić. Nie wytrzymam dłużej tego sztywnego towarzystwa.
- Myślałam, ze lubisz obracać się wśród śmietanki.
- Lubię, ale lubię także dobrze się bawić – w mgnieniu oka znaleźli się przy barze. – Czego się napijesz?
- Czerwone martini z lodem – Draco kiwną na barmana.
- Poproszę czerwone martini z lodem i whisky z lodem – po chwili delektowali się alkoholem następnie zamówili jeszcze jedną porcję. Malfoy musiał na chwilę opuścić Hermionę i przysiąść się do Ministra Magii. Mimo iż siedzieli w pewnej odległości do uszu brązowookiej doszły urywki zdań – „domy dla samotnych matek” „ pomoc z naszej strony” „czysta polityka”
- To ty jesteś Hermiona Granger? - brązowooka skierowała swój wzrok w kierunku dobiegającego ją głosu. Przed nią stała wysoka, szczupła blondynka.
- Tak, a o co chodzi?
- Jestem Diana Sparks. Miło mi cię poznać. Napijemy się?
- Jeżeli chcesz...
- Poproszę dwa razy martini z lodem – gryfonka siedziała nieświadoma tego kto się do niej przysiadł. – Widzę, że jesteś mądrą kobietą - zagadnęła nowa towarzyszka. - On cię wykorzysta.
- Ale my... Ja i Malfoy nie jesteśmy parą! Skąd w ogóle ten pomysł?
- Każdą zdobycz zabiera na bale, przyjęcia, kolacje, bankiety...
- Ja nie jestem każdą.
- Nie jedna tak mówiła.
- Skąd to wszystko wiesz? Wykorzystał cię w ten sposób?
- Hermiono mnie się nie wykorzystuje. Zasiadamy razem w Radzie. Poznałaś już jej członków oczywiście oprócz mnie. Nie zostałyśmy sobie przedstawione ponieważ pan Malfoy za mną nie przepada zresztą z wzajemnością. Kiedyś chciał mnie uwieść, uwierz mi zna się na rzeczy, prawie mu się udało, na szczęście poszłam po rozum do głowy. Nie szkoda mi tych pustych panienek, które oddały by wszystko za ten jeden wieczór z nim, ale takiej mądrej kobiety jak ty jest mi szkoda.
- Już zdążyłaś naopowiadać kłamstw na mój temat Di ? - chłodny głos należał do blondyna, który świdrował wzrokiem pannę Sparks.
- Mówię to co myślę. Chyba mnie znasz Draco?
- Znam. Dlatego zadałem takie, a nie inne pytanie – Hermiona pochwyciła spojrzenie Malfoy'a, w którym zauważyła czysty jad – Pozwolisz ze mną Granger?
- Ale nam się dobrze rozmawia – zaoponowała blondynka – prawda Hermiono?
- Oczywiście, ale jestem osobą towarzyszącą Dracona, więc wybacz, ale pójdę z nim – posłała przepraszający uśmiech. – Miło było mi cię poznać Diano.
- Mnie również. Być może jeszcze kiedyś się spotkamy.

Gdy znaleźli się w bezpiecznej odległości gryfonka przerwała milczenie
- Malfoy co ty do cholery wyrabiasz ?!
- Co ja wyrabiam? Chyba raczej co ty do cholery wyrabiasz! Rozmawiasz z moim największym wrogiem w spódnicy. Może zostaniecie przyjaciółkami?
- Może to i dobry pomysł? Ona cię nie lubi, ja cię nie lubię... Dużo nas łączy nie sądzisz?
- Nie sądzę Granger – warknął. – Ona nie jest ani trochę podobna do ciebie. Naopowiadała ci bzdur, a ty w nie uwierzyłaś – Hermiona prychnęła jak rasowa kotka.
- Nie dała ci się zaciągnąć do łóżka i dlatego jej nie lubisz.
- Tutaj w ogóle nie chodzi o to! Poza tym gdybym chciał to dokończyłbym to co zacząłem.
- Tak, jasne – Hermiona już miała coś dodać, ale znaleźli się przy stoliku ministra. Blondyn odsunął jej krzesło i przysiedli się do zebranych gości.
- Panno Granger może nam pani opowie coś o sobie – głos należał do Georga Campbella, który był szefem działu archiwalnego w Ministerstwie.
- Pracuję jako adwokat co już zapewne pan wie. Prowadzę własną kancelarię. Całkiem nieźle sobie radzę
- Całkiem nieźle? Czytałem artykuł o twoich poczynaniach „żelazna damo sali sądowej” - uśmiechnął się zalotnie do brązowowłosej co zirytowało Dracona.
- Bez przesady - odpowiedziała nieco zawstydzona. -  Robię to co do mnie należy – uśmiechnęła się skromnie.
- Wracając do tematu podoba ci się twoja praca?
- To zależy – dziewczyna się zamyśliła.
- Od ? - Georg spojrzał na nią przenikliwie.
- Od tego czego dotyczy sprawa. Ogólnie rzec ujmując lubię pomagać ludziom - jej wypowiedź przerwał dźwięk telefonu. Spojrzała przepraszająco na wszystkich – Hermiona Granger słucham? Jak to przyszedł? Proszę się uspokoić zaraz tam będę – rozłączyła się szybko. – Bardzo państwa przepraszam, ale obowiązki mnie wzywają. Miło było państwa poznać - wstała szybko odr stołu i ruszyła razem z blondynem do szatni, gdzie odebrała płaszcz. Odwróciła się w stronę arystokraty – Sama trafię do wyjścia.
- Odwiozę cię - zaproponował.
- Nie trzeba. Pamiętaj o naszej umowie – odeszła lecz po chwili wróciła, spojrzała mu w oczy i powiedziała – masz szanse na szczęśliwe zakończenie wieczoru, pani siedząca na sali z tyłu ciebie wyraźnie jest tobą zainteresowana – blondyn dostrzegł w jej oczach wesołe ogniki.
- Liczyłem na twoją inwencję twórczą szczęśliwego zakończenia Granger – zamruczał zmysłowo.
- Nie w tym życiu Malfoy - roześmiała się perliście. Dźwięk jej śmiechu jeszcze długo tego wieczoru rozbrzmiewał w uszach przystojnego dziedzica.


CZYTAM = KOMENTUJĘ

Przepraszam za jeden dzień opóźnienia na szczęście krzyku oburzenia z Waszej strony nie było :) ogarnia mnie jakaś wielka melancholia być może przez to co jest za oknem... Przede mną teraz bardzo ciężkie dwa tygodnie najprawdopodobniej kolejny rozdział ukarze się dopiero 28 września. Mam nadzieję, że przez ten czas nie zapomnicie o mojej historii i będziecie odwiedzać bloga w dalszym ciągu :) bardzo ale to bardzo serdecznie dziękuję wszystkim komentującym za to, że pokazujecie swoje odczucia co do historii, za to, że mam dla kogo pisać. Zanim założyłam bloga obiecałam sobie, że "dopiszę" go do końca i tak zrobię ale dzięki Waszym komentarzom mam ochotę do dalszego tworzenia nowych historii :)  są takie osoby jak: Charlotte Petrova ODIUMORTIS, które towarzyszą mi od samego początku i ich komentarze są pod każdym napisanym do tej pory postem co jest dla mnie naprawdę ważne i za co bardzo bardzo dziękuję! :) 
pozdrawiam trzymajcie się cieplutko :)
pola





niedziela, 8 września 2013

nice surprise V

Wszystko w życiu jest do zdobycia, tylko trzeba wiedzieć czego się chce, mocno wierzyć w to i oczywiście działać”


Wydawało się, że najtrudniejszą rzecz mieli za sobą. Minął tydzień od ich ostatniego spotkania. W międzyczasie Draco upewnił się, że sala jest zarezerwowana, gdyż jak to ujął „nie lubi niemiłych niespodzianek dlatego ludziom trzeba patrzeć na ręce” Hermiona miała wypełniony po brzegi grafik, więc kwiaciarnię postanowiła sobie zostawić na poniedziałek. Malfoy zrezygnował z wypadu do kwiaciarni twierdząc, że jest to kobiece zajęcie, a jego obecność może tylko rozpraszać pracujące tam kwiaciarki, poza tym chce sprawdzić jak Panna Granger poradzi sobie sama. 
W sobotę Hermiona siedziała z kubkiem gorącej kawy przy stole kuchennym i czytała „Proroka Codziennego”

Firma Malfoy Corporation poszukuje księgowej w wieku 23– 27 lat. Wykształcenie wyższe, wysoka kultura osobista, pełna dyspozycyjność. Rozmowy odbędą się 18 sierpnia w głównej siedzibie firmy przy ulicy Rosmerry 13 w godzinach 11.00 – 20.00

Dyrektor Główny Draco Malfoy „

- Malfoy jakie ty masz wymagania - mruknęła sama do siebie. -  Dwadzieścia trzy lata! – prychnęła oburzona. W tym momencie przypomniała jej się Pani Knick ze swoim znakomitym wykształceniem. Co prawda nie miała 23 lat, ale takiej kompetentnej księgowej mógłby mu pozazdrościć każdy. Hermiona postanowiła działać. Ubrała się szybko nie zapominając swoich ulubionych szpilek dzięki, którym czuła się pewniej i ruszyła do obozu wroga. Wchodząc do biura Malfoy'a poczuła się jakby przyszła na casting dla modelek lub aktorek. Cały hall by przepełniony blondynkami, brunetkami, rudowłosymi, z dużym biustem, z małym biustem... Wszystkie jednak miały jedną cechę wspólną, a były nią długie nogi... Naprawdę długie nogi. Hermiona doznała uczucia dyskomfortu pomimo tego, że, nie była niska, nie była gruba, nie była gorsza od tych dziewczyn. Bardzo szybko zganiła się w myślach za swoje małostkowe problemy. Znalazła drzwi ze złota tabliczką 
„Draco Malfoy Prezes Dyrektor Główny” 

Miała nacisnąć klamkę, gdy usłyszała za sobą piskliwy głos:
- Nie może pani tam wejść – spojrzała zaskoczona w kierunku biegnącej do niej opalonej brunetki.
- Niby dlaczego ? - zapytała.
- Pan Malfoy ma gościa, nie może mu pani przeszkadzać
- Czy tym gościem jest jedna z tych pań? - wskazała ruchem głowy na tłum dziewczyn.
- Tak
- To znaczy, że mogę mu przeszkodzić – bez wahania otworzyła drzwi. – Malfoy musimy pogadać - zaczęła od samego progu.
- Granger – jego głos nie wskazywał na zadowolenie – oczywiście, że możesz wejść bez pukania! Odezwę się do pani, gdy będziemy już coś wiedzieć tymczasem przepraszam najmocniej muszę zająć się tą oto niekulturalną osobą – mówiąc to wskazał na Hermionę. Blondynka przebywająca w gabinecie wstała, uśmiechnęła się sympatycznie do Dracona i wyszła, po drodze obdarzając Hermionę piorunującym wzrokiem - Czyżbyś szukała pracy? - Hermiona posłała mu pobłażliwe spojrzenie. – Mam nadzieję, że masz ważny powód aby mi przerywać rozmowy z najlepszą kandydatką.
- Niby co w niej było takiego najlepszego? Miała najlepsze tipsy, biust czy nogi? A może coś innego robiła najlepiej? - usiadła wygodnie przed biurkiem blondyna.
- Nawiązując do tego ostatniego... Pomyślałaś co by było gdybym był w trakcie czegoś ważnego, a ty tak wpadasz bez pukania. Gdzie twoje maniery?
- Nie wyobrażam sobie takich rzeczy ponieważ powodują u mnie odruch wymiotny.
- Granger nie bądź taka skromna. Zapewne śnisz o mnie po nocach jak połowa czarownic i mugolek na tym świecie, ale nie chcesz się do tego przyznać. Pani Camille umiała wszystkie techniki masażu... Wyobrażasz sobie nadgodziny z masażystką? - rozmarzenie wymalowało się na twarzy arystokraty. Gryfonka prychnęła pogardliwie.
- Jesteś okropny! Możesz przerwać ten cyrk? Mam dla ciebie najlepszą kandydatkę.
- Zna wszystkie techniki masażu? - popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Nie, ale...
- Więc odpada – przerwał jej stanowczo.
- Ma najlepsze wykształcenie do cholery! Pozwól chociaż przedstawić jej CV.
- Rozumiem, że się ciebie stąd nie pozbędę – nacisnął guzik w telefonie i rzekł – Ellen dwie kawy poproszę – rozparł się wygodnie w swoim fotelu i spoglądał na brązowowłosą spod przymrużonych powiek jak zwierze podczas polowania - Słucham cię Granger.
- Moja kandydatka ukończyła studia z wyróżnieniem na Uniwersytecie Wielkich Magów, dodatkowo ma certyfikaty z różnych szkoleń - Hermiona wymieniła odbyte przez kobietę szkolenia oraz nabyte przez nią umiejętności. Blondyn wydawał się być zainteresowany.
- Ile ma lat?
- Trzydzieści cztery.
- Za stara – podsumował wyciągając papierosa i odpalając go końcem różdżki – Palisz? - spojrzał w kierunku gryfonki.
- Oczywiście, że nie - odparła z oburzeniem. Do gabinetu weszła asystentka z kawą, którą postawiła na biurku. Draco podziękował skinieniem głowy.
- Słodzisz Granger? - dziewczyna przytaknęła. – Ile?
- Dwie
- Słodka z ciebie dziewczyna – uśmiechnął się złośliwie. – Z mlekiem? 
- Nie. Malfoy ta kobieta ma wspaniałe wykształcenie. Nie znajdziesz lepszej kandydatki. Ta kobieta naprawdę potrzebuje tej pracy.
- Czy ty myślisz, że naprawisz cały świat? Że wszystkim znajdziesz pracę i każdy będzie szczęśliwy? Życie jest brutalne Granger, słabsi przegrywają.
- Ona nie jest słaba! - spojrzała na niego groźnie. – Jest bardzo odważna i mądra!
- To dlaczego do tej pory nie znalazła pracy? - zapytał zaciągając się papierosem.
- Bo zajmowała się domem, mężem i dziećmi.
- No widzisz Granger typowa kura domowa - oświadczył blondyn wypuszczając dym. -  Dodatkowo na jej niekorzyść działa fakt, że ma dzieci. Ile?
- Dwoje – odpowiedziała i upiła łyk kawy. W myślach przyznała, że jego asystentka parzyła znakomitą kawę.
- Ile mają lat?
- Pięć i dwa.
- Niestety, ale nie potrzebuję tutaj kury domowej z dwójką dzieci na głowie i zazdrosnym mężem w domu. Zaraz zaczną się zwolnienia lekarskie, nie będzie mogła wyrobić nadgodzin, przedstawienia w szkole i inne duperele, które mnie kompletnie nie obchodzą.
- Czy ty nie możesz choć raz bezinteresownie pomóc kobiecie, która jest po rozwodzie, z dwójką dzieci w domu dla samotnej matki?! Do jasnej cholery myślałam, że się trochę zmieniłeś przez te wszystkie lata, ale niestety byłam w błędzie!
- To twoją specjalnością jest bezinteresowne pomaganie innym. Ja chcę zarabiać pieniądze.
- Materialista bez serca! - dziewczyna wstała oburzona z fotela.
- Po co te nerwy Granger?
- Przebywanie w jednym pomieszczeniu z takim idiotą jak ty działa na mnie drażniąco!
- Uważaj na swoje słowa – syknął – siadaj - nakazał jej tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie będę się przed tobą płaszczyć, nie chcesz jej zatrudnić to nie. Skończyłam naszą rozmowę.
- Ale ja nie skończyłem – powiedział chłodno. – Posadź swój zgrabny tyłek – dziewczyna popatrzyła na niego z furią i dostrzegła niebezpieczny błysk w jego stalowych tęczówkach dlatego posłusznie usiadła. – Pokaż to CV – Hermiona wyciągnęła z teczki zapisany papier i podała go mężczyźnie. Draco rzucił okiem na dokument.
- Przecież to jest...
- Brawo! To jest pani Knick.
- Mogłaś powiedzieć...
- Chciałam żebyś ją przyjął ze względu na wykształcenie, a nie znajomości.
- Granger sama ją z faworyzowałaś –  oznajmił po czym zamyślił się na chwile. Widać było, że coś kalkuluje w swojej głowie - Przyjmę ją, ale mam jeden warunek – Hermiona spojrzała odważnie blondynowi w oczy.
- Jaki?
- Zjesz dzisiaj ze mną kolację
- Oszalałeś. Odmówisz pracy matce dwójki dzieci tylko ze względu na to, że nie zechce zjeść z tobą kolacji?
- Nie oszalałem. Po prostu stawiam swoje warunki. To jak Granger? - wyjął kolejnego papierosa i odpalił go końcem różdżki
- Jaką mam pewność, że dotrzymasz słowa?
- Jestem Malfoy'em mam swój honor do cholery – wypuścił oczka dymu ze swoich ust. Dziewczyna toczyła wewnętrzną walkę z własnym sumieniem. Z jednej strony chciała pomóc pani Knick, z drugiej jednak nie miała ochoty na kolację z rozkapryszonym arystokratą.
- Zgoda, ale ja też mam swoje warunki – Draco spojrzał na nią zaskoczony. – To ma być umowa na czas nieokreślony i masz być dla niej wyrozumiały. Stać cię na to?
- Nie jestem taki straszny za jakiego mnie uważasz. Wiem co ta kobieta przeszła. Przyjadę po ciebie o dwudziestej. Odpowiada ci ta pora?
- Może być – odparła od niechcenia dziewczyna – Masz tyle kobiet za drzwiami nie możesz umówić się z którąś z nich?
- Nie. To by było za łatwe – posłał dziewczynie złośliwy uśmieszek - Tylko Granger żadnego mundurku, żadnych spodni ani babcinej fryzury. Masz wyglądać jak prawdziwa kobieta. Chyba nie muszę cię uczyć? To kolacja w miejscu publicznym. I radziłbym ci jej nie popsuć, bo mogę jeszcze zmienić zdanie – dziewczyna chciała zaoponować na co blondyn rzucił – jeżeli to wszystko to możesz już iść ? Mam dużo pracy – Hermiona dumnie podniosła się z fotela, mężczyzna odprowadził ją do drzwi, po czym zwrócił się do asystentki – możesz odesłać wszystkie panie do domu – Po hallu dało się słyszeć pomruk niezadowolenia.


*****************************************************************************

Niestety, ale dzisiaj trochę krótko za co bardzo, bardzo przepraszam... 

NASTĘPNA NOTKA 15.09.

pozdrawiam

pola

niedziela, 1 września 2013

nice surprise IV


Aby coś osiągnąć, bądź konkretny w swojej idei i wizji, cierpliwy i aktywny.”

Rozprawa przebiegła szybko. Hermiona wywalczyła zasłużone alimenty. Niestety mąż pani Knick nie okazał się wspaniałomyślny i nie oddał jej mieszkania więc kobieta w dalszym ciągu musiała przebywać w „Pomocnej dłoni”. Rozwód nie obył się bez łez ze strony jej klientki. Podczas takich rozpraw panna Granger dochodziła do wniosku, że kobiety kochają bardziej, oddają całą siebie rodzinie, często poświęcają swoje kariery dla wspólnego dobra, rezygnują z pracy na rzecz gotowania obiadów, a potem ich wspaniali mężczyźni odwdzięczają im się zdradzając je regularnie, lub po prostu odchodząc do innej. Dochodziła szesnasta gdy Hermiona wygodnie leżała w wannie i oddawała się przyjemnemu relaksowi, na który zdecydowanie dzisiaj zasłużyła. Jej spokój nie mógł trwać długo gdyż w domu rozległo się pukanie. Powoli wyszła z wanny, narzuciła na siebie biały, miękki, krótki szlafrok i ruszyła w stronę drzwi. Gdy je otworzyła uświadomiła sobie z kim była umówiona. Z ust blondyna wyrwało się cichutkie gwizdnięcie co Hermiona skwitowała prychnięciem.
- Wszystkich gości witasz w takim stroju czy tylko mnie spotkał taki zaszczyt? - Draco nie mógł odmówić sobie odrobiny sarkazmu.
- A jak myślisz Malfoy? - widząc, że blondyn zamierza odpowiedzieć dodała – nie odpowiadaj. Zaraz się wysuszę i ubiorę - po czym ruszyła schodami na górę gdzie była sypialnia - Rozgość się, to chwilę potrwa! – krzyknęła zza zamkniętych drzwi.
- Jakże by inaczej – mruknął blondyn. Ruszył pewnym krokiem do kuchni gdzie zrobił sobie kawę i usiadł przy stole, na którym leżała lista od Ginny. Hermiona zakreśliła to co mają załatwić dzisiaj: podróż poślubna. Podłoga skrzypnęła więc chłopak mimowolnie się odwrócił. Na jego twarzy malował się grymas niezadowolenia
- Coś ci się nie podoba Malfoy? - zapytała chłodno.
- Czy ty zawsze musisz się ubierać tak... służbowo? - przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- To nie jest randka, więc nie mam zamiaru stroić się w sukienki. Poza tym mój strój nie musi ci się podobać - skwitowała. - Jeżeli dalej coś jest nie tak to możesz iść sam.
- Wcale się nie dziwię, że nie masz faceta skoro codziennie ubierasz taki mundurek. Przecież on może ostudzić zapały każdego - dopił kawę i wstał od stołu.
- No widzisz i pozbyliśmy się problemu. Ja będę się ubierała tak jak uważam za słuszne, a ty nie będziesz musiał odganiać zboczonych myśli od siebie - Draco już miał zamiar coś powiedzieć, ale do okna zastukała sowa. Hermiona odebrała od niej list. Mężczyzna poczuł jej zmysłowy, kwiatowy zapach co pobudziło lekko jego zmysły. - To od Ginny - mruknęła pod nosem gryfonka.
- Co pisze? - zapytał zaciekawiony.
- „Droga Hermiono. We Francji jest pięknie. Blaise oczywiście załatwia jakieś ważne sprawy przez co ja większość czasu muszę spędzać sama”
- Normalne – mruknął blondyn, na co Hermiona posłała mu wzrok mówiący „nie przerywaj mi”.
- ... większość czasu muszę spędzać sama. Oczywiście są targi ogrodnicze. Wiesz jakie mam zamiłowanie do kwiatów, ale to co tutaj zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Najbardziej spodobały mi się kwiaty „Orchisbellissus” są takie piękne, biało zielone, a pachną uwaga... czekoladą! Kwiat moich marzeń. Niestety u nas są niedostępne. Blaise jest bardzo zadowolony, że znalazłam coś co mnie interesuje. Jak tam przygotowania do ślubu? Nie po zabijaliście się z Draco? Blaise mówi, że Draco...” - Hermiona przestała czytać na głos.
- Co mówi Zabini? - zapytał z naciskiem blondyn.
- To list do mnie, nie do ciebie – mruknęła i uśmiechnęła się pod nosem z przeczytanych słów.
- Powiedz, bo ci go zabiorę – chłopak podszedł bliżej dziewczyny.
- Nie ma mowy Malfoy! Odsuń się, naruszasz moją przestrzeń... - dziewczyna nie mogła dokończyć, ponieważ chłopak wykręcił jej rękę do tyłu i sprawnym ruchem zabrał list.
- Nie masz prawa czytać mojej prywatnej korespondencji! - krzyknęła oburzona – mogę podać cię do sądu!
- Śmiało. Nie szarp się, bo będzie cię bolała ręka - po tych słowach dziewczyna dała sobie spokój z próbą wyrwania się - „ Blaise mówi, że Draco zapewne ustąpi ci w wielu rzeczach, gdyż twierdzi, że kobiety mają lepszy zmysł organizowania całych tych szopek. Mówi także, że największy spór możecie mieć przy wyborze podróży poślubnej. Oczywiście całkowicie zdajemy się na was byle było ciepło i miło. Radzi ci abyś nie dyskutowała przy wyborze alkoholi. Poza tymi sprawami zapewne będziesz miała wolną rękę. Ufam, że się dogadacie. Całuję Ginny. PS. Ucałuj Dracona” - zdajesz sobie sprawę Granger, że ta szumowina nie mówi prawdy, bo nie mam zamiaru ci dawać wolnej ręki w żadnej sprawie.
- Jakżeby mogło być inaczej? Puść mnie i idziemy.
- Nie tak szybko, czekam aż spełnisz prośbę przyjaciółki – dziewczyna spojrzała na niego pytająco. - Zacytuję ci Granger „ucałuj Dracona”
- Chyba śnisz. Idziemy czy nie? - w jej głosie można było wyczuć lekkie zdenerwowanie.
- Całuj Granger – blondyn wypuścił ją z niezręcznej pozycji, ale teraz znajdowali się w jeszcze gorszej. Hermiona stała oparta plecami o ścianę, a po obu stronach jej głowy spoczywały ręce blondyna, który w tym momencie patrzył na nią przenikliwym wzrokiem. Westchnęła. Wiedziała, że z takim przeciwnikiem nie ma dyskusji. Pomimo szpilek musiała wspiąć się na palce żeby cmoknąć blondyna w policzek. - Chyba sobie żartujesz - Draco nie krył rozbawienia - to miał być pocałunek?
- Myślę, że Ginny właśnie taki miała na myśli – powiedziała lekko zdezorientowana. - Wychodzimy.

- Toskania – powiedziała pewnie gryfonka.
- W Toskanii nie ma nic ciekawego - mruknął blondyn, który od dwudziestu minut nie dawał za wygraną.
- Skoro nie Toskania to Chorwacja, tam też jest ciepło i miło.
- Nie – uciął krótko. Przedstawiciel biura „ Magiczna Podróż” przyglądał się z zaciekawieniem tej parze. On ubrany na luzie w czarne jeansy i białą koszulkę, a ona ubrana w elegancki mundurek i szpilki. Zupełnie od siebie różni i nieumiejący się ze sobą porozumieć. Postanowił zabrać głos żeby im pomóc.
- Skoro to państwa wspólna podróż poślubna proponuję zabrać nasze foldery, przedyskutować sprawę w domu i zgłosić się jutro z gotową decyzją - zaproponował uprzejmie.
- To nie jest nasz podróż poślubna - wyjaśniła szybko Hermiona.
- Skoro to nie jest państwa podróż poślubna to obawiam się, że nie mogę przyjąć państwa rezerwacji.
- Owszem może pan przyjąć naszą rezerwację, gdyż ja za to płacę. Pana kompletnie nie powinno interesować czyja jest ta podróż – syknął blondyn i spojrzał groźnie na przedstawiciela biura. Hermiona chcąc załagodzić sytuację zapytała
- To może Malediwy ?
- Niestety wszystkie wolne miejsca w naszych hotelach na Malediwach są zarezerwowane na dwa miesiące do przodu – mężczyzna był bardzo pewny siebie dopóki nie napotkał wzroku Dracona, który chłodno powiedział:
- Proszę przyprowadzić właściciela biura.
- Nie ma go.
- Posłuchaj - warknął wkurzony blondyn. - Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz? Jestem Draco Malfoy – oczy chłopaka wyglądały jak dwa spodki. Faktycznie nie wiedział z kim zadarł – w tej chwili przyprowadź właściciela - Hermiona postanowiła ratować sytuację
- Malfoy przecież nie muszą lecieć na Malediwy pan na pewno znajdzie inne, piękne i ciepłe miejsce.
- Granger nie wtrącaj się. Chcę rozmawiać z pańskim przełożonym.
- Coś się stało panie Malfoy? - w drzwiach stanął właściciel firmy. – Mam nadzieję, że nie ma pan żadnych kłopotów?
- Owszem panie Nigels, jest pewien duży problem - mówiąc to spojrzał przedstawicielowi w oczy. - Jestem pańskim stałym klientem, a pana pracownik sugeruje, że nie ma dla mnie miejsca.
- To niemożliwe – właściciel zachował spokój, popatrzył groźnie na swojego podwładnego. - Tom dla pana Malfoy'a zawsze mamy miejsce. Apartament dla VIP-ów proszę przeznaczyć do dyspozycji pana Dracona.
- Ale szefie wszystkie są zajęte – powiedział cicho chłopak.
- To kogoś przesuń – syknął pan Nigels.
- Dobrze - odparł posłusznie i spojrzał w dokumenty. - Panie Malfoy za miesiąc jest wolny dwutygodniowy termin na Malediwach hotel najwyższej klasy dla naszych najlepszych gości. Czy ten termin pana satysfakcjonuje?- ton głosu chłopaka był nazbyt przesłodzony jednak Draco postanowił puścić to mimo uszu i skinął potwierdzająco głową. - Łączna kwota to trzydzieści pięć tysięcy galeonów.
- Dla pana oczywiście przewidujemy rabat w wysokości pięciu tysięcy i przepraszam za kłopoty z moimi pracownikami – szef biura „Magiczna Podróż” uścisnął przyjaźnie dłoń blondyna – Pan wybaczy, ale mam masę papierkowej roboty. Życzę udanego wypoczynku.


- Jesteś okropny. Wykorzystujesz swoją pozycję społeczną do załatwiania prywatnych spraw – Hermiona nie wytrzymała ciszy panującej w samochodzie.
- Granger gdybyś była na moim miejscu też byś to zrobiła. Niby jesteś adwokatem, ale za grosz nie umiesz zadbać o swoje interesy. Zastanawiam się jak ty wygrywasz te wszystkie sprawy?
- Zadbałabym o swój interes, ale nie w stylu „jestem Draco Malfoy obrzydliwie bogaty i mogę kupić wszystko co mi się podoba”
- Nic byś nie załatwiła. Wcisnęli by ci pierwszy, lepszy kit i wysłała byś Blaise i Rudą na Antarktydę, bo tam zapewne byłyby wolne miejsca - gryfonka nie miała okazji skomentować jego wywodu, gdyż zajechali pod jej dom.

*********************************************************************************

Wszystkim rozpoczynającym nowy rok szkolny życzę powodzenia i wytrwałości! :) 
Kolejna notka 08.09

Czytam = Komentuję (podzielcie się ze mną Waszymi opiniami)
pozdrawiam 
pola