poniedziałek, 30 grudnia 2013

Poker - miniaturka cz.II

Udało się! :)
W sumie nie jestem mega zadowolona z tej miniaturki ale może Wam się spodoba :)
Już dzisiaj życzę Wam szampańskiej zabawy w sylwestrową noc :) a także aby nadchodzący Nowy Rok był jeszcze lepszy niż poprzedni :)
Dziękuję za komentarze :) pojawiło się pytanie o opowiadanie w wersji pdf. cóż... póki co nie planuję ale nie mówię nie...
pozdrawiam serdecznie!
pola

CZYTAM = KOMENTUJĘ



- Od której nie śpisz? - zapytał zaskoczony blondyn wchodząc do kuchni.
- Od jakichś piętnastu minut. Przygotowuję ci śniadanie. Za to mi płacisz pamiętasz? - brązowooka popatrzyła uważnie na mężczyznę, który był ogolony i ubrany w elegancki garnitur. W duchu przyznała, że wygląda bardzo pociągająco.
- Pamiętam. Tutaj jest czek za tłumaczenie umowy – podał dziewczynie świstek papieru. Hermiona popatrzyła na sumę i wyciągnęła rękę z powrotem
- Nie mogę tego przyjąć, to jest zdecydowanie za dużo.
- Uratowałaś mnie z bardzo niezręcznej sytuacji, dzięki tobie mogłem zrealizować ważny kontrakt dla mojej firmy. Zasłużyłaś na nagrodę.
- Być może i zasłużyłam, ale nie na taką nagrodę. Zmniejsz sumę o połowę.
- To ja tu jestem szefem i niczego nie będę zmniejszał. Co dzisiaj na śniadanie? - popatrzył w stronę wyspy kuchennej.
- Tosty. Skoro nie chcesz zmniejszyć sumy to przynieś mi jakieś dodatkowe dokumenty do tłumaczenia – gryfonka nalała gorącej kawy do filiżanki i postawiła talerz z tostami na środku stołu. Malfoy usiadł na krześle i przyjrzał się uważnie pannie Granger. Włosy miała związane w luźnego koczka na wierzchu głowy, biały obcisły podkoszulek, który idealnie podkreślał jej kobiece kształty, szare spodnie dresowe i bose stopy. Na jej twarzy były widoczne jeszcze resztki snu, pomimo braku makijażu była naprawdę ładna. Przez chwilę w jego głowie zagościła myśl iż taki widok mógłby oglądać codziennie rano jednak bardzo szybko odtrącił od siebie ten pomysł. Zdecydowanie nie potrzebuje teraz żadnej kobiety w swoim życiu. Jest mu bardzo dobrze w pojedynkę, przynajmniej wie, że musi liczyć sam na siebie. Z zamyślenia wyrwał go kobiecy głos
- Malfoy!
- Tak? - Hermiona przewróciła teatralnie oczami
- Telefon ci dzwoni. Nie słyszysz? - blondyn niechętnie wyjął telefon i popatrzył na wyświetlacz nacisnął zieloną słuchawkę.
- Normalni ludzie o tej porze śpią Zabini – mruknął do telefonu
- Stary nie ma czasu na sen! - brunet był bardzo podekscytowany – włosi zdecydowali się na negocjację umowy! Umówiłem nas na kolację w piątek wieczorem. Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów? Zresztą nieważne! Nawet jeśli masz jakieś plany to je koniecznie odwołaj!
- Mhm – kolejne mruknięcie blondyna, który właśnie upijał łyk świeżej kawy – jest tylko jeden problem.
- Jaki? - zapytał zaskoczony Diabeł.
- Właśnie wczoraj dostałem trzymiesięczne zwolnienie lekarskie od naszej tłumaczki nie wiesz skąd weźmiemy kogoś na zastępstwo?
- Cholera!
- Dokładnie – Draco potarł ręką czoło i poluzował krawat. Brązowooka postawiła przed nim talerz świeżych tostów i wskazała ruchem głowy na zegar oznajmiając tym samym, że powinien zacząć jeść jeżeli nie chce się spóźnić. - Blaise pogadamy w firmie. Chyba mam pomysł jak rozwiązać nasz problem – po czym rozłączył się i zabrał za spożywanie śniadania. Przyglądał się uważnie Hermionie, która krzątała się ciągle po kuchni. - Nie zjesz ze mną?
- Chyba nie powinnam.
- To, że u mnie pracujesz nie oznacza, że masz nie jeść śniadania. Usiądź – skinął głową w stronę krzesła naprzeciwko jednocześnie nalewając kawę do drugiej filiżanki. Gryfonka posłusznie usiadła i zaczęli oboje spożywać posiłek. Blondyn zauważył, że dziewczyna unika jego wzroku, westchnął cicho – posłuchaj to co wczoraj powiedziałem... Nie powinno do tego dojść. Nie chcę żeby to wpłynęło na nasze relacje. Rozumiem, że możesz czuć się trochę skrępowana, ale tak jak powiedziałem to się nigdy więcej nie powtórzy więc po prostu o tym zapomnijmy dobrze?
- Nie chcę ci utrudniać życia – głos Hermiony był spokojny – tak naprawdę to w ogóle nie powinno mnie tutaj być. Twoje życie wywróciło się do góry nogami i sam przyznasz, że nigdy nie myślałeś, że będziesz mieszkał ze szlamą.
- W tym domu nie używa się takich słów – upomniał ją chłodno blondyn.
- Daj spokój Malfoy nie musisz zmieniać swoich dawnych nawyków.
- Nie zmieniam swoich nawyków. Zmieniłem siebie i nie życzę sobie żeby takie słowa padały w moim domu – uciął rzeczowo.
- Ok. W każdym bądź razie ta sytuacja jest dość dziwna dla nas obojga i myślę, że im szybciej się stąd wyprowadzę tym lepiej będzie dla nas.
- Nie wiedziałem, ze życie ze mną jest dla ciebie taką udręką Granger – zaśmiał się gorzko. Gdzieś w głębi serca poczuł lekkie ukłucie żalu, że ta kobieta siedząca przed nim tak bardzo pragnie się od niego uwolnić. Hermiona poczuła się niezręcznie
- Nie chodzi o to...
- Nie tłumacz się – przerwał jej – mogę ci w tym pomóc. Proponuję ci pracę na etacie tłumacza w mojej firmie – zdumienie wymalowało się na twarzy gryfonki.
- A co będzie z mieszkaniem?
- Sądzę, że taka kreatywna osoba jak ty jakoś pogodzi te obowiązki. To jak?
- Nie wiem co powiedzieć – jej umysł ciągle był w szoku. Znowu może mieć pracę, wyjść do ludzi, zająć się tym co lubi.
- Wystarczy zwykłe dziękuję – mruknął zadowolony blondyn. Doskonale wiedział, że ta propozycja spodoba się pannie Granger. Poprawił krawat i wstał – dzięki za śniadanie. Pracę zaczniesz w piątek także przygotuj się bo pierwszy dzień będzie trudny. Wrócę późno więc nie czekaj na mnie z kolacją. – sprężystym krokiem udał się w kierunku drzwi pozostawiając zszokowaną dziewczynę w kuchni.


Piątek nadszedł bardzo szybko. W środku, w głębi gryfońskiego serca rosła ekscytacja na myśl o powrocie do pracy, o tym, że znowu stanie na własne nogi. Garderoba panny Granger powiększyła się o kilka eleganckich par szpilek, spódnic, koszul i bielizny. Kolacja biznesowa była bardzo udana, brązowooka w ogóle nie odczuwała tego, ze jest w pracy. Malfoy i Zabini byli bardzo profesjonalni, a przedstawiciele włoskiej firmy bardzo mili i zabawni. Cała trójka była zadowolona z wykonanej pracy. Hermiona i Blaise czekali w restauracji po zakończonej kolacji na blondyna, który pojechał załatwić jeszcze drobne formalności.
- Jak ci się z nim mieszka? - zagadnął niewinnie Zabini. Hermiona popatrzyła zaskoczona na bruneta.
- Bardzo dobrze – odpowiedziała i uśmiechnęła się łagodnie na co Diabeł parsknął śmiechem.
- Daj spokój Granger nie musisz się bać, że mu powtórzę.
- Nie boję się po prostu mówię jak jest. Nie wiem jak to w ogóle możliwe, ale Draco bardzo się zmienił.
- To ty nic nie wiesz? - chłopak spojrzał uważnie na gryfonkę.
- O czym?
- Wszystkie gazety o tym pisały. Smok miał wypadek trzy lata temu. Jechał motorem i zderzył się z samochodem prowadzonym przez pijanego kierowcę. Szpital, śpiączka, a potem długie miesiące rehabilitacji. Od tamtej pory to już nie jest tamten Malfoy. Myślałem, że skoro mieszkacie razem to ze sobą rozmawiacie.
- Jakoś nie po drodze nam jest ze zwierzaniami.
- Oboje jesteście po przejściach. Nie myśl sobie, że nie znam twojej historii...
- Do czego dążysz Blaise? - zapytała zniecierpliwiona brązowooka.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, z którą on mieszka od tych kilku lat. Proszę cię nie skrzywdź go. To mój najlepszy przyjaciel nie chcę go stracić.
- Skoro znasz moją sytuację to doskonale wiesz, że mogłam go otruć z milion razy albo zadusić podczas snu. Dzięki niemu wracam do normalnego życia i jestem mu za to wdzięczna – brązowowłosa uśmiechnęła się przyjaźnie - ale zazdroszczę mu, że ma przyjaciela, który się tak o niego troszczysz – oboje parsknęli śmiechem.
- O czym rozmawiacie? - spytał znienacka stojący za nimi Draco.
- Wspominamy stare czasy – odpowiedział wymijająco Zabini – zamówiłem już butelkę szampana czekamy tylko na ciebie. Siadaj musimy oblać ten sukces.
- Tak... Nic byśmy nie osiągnęli gdyby nie urok osobisty Granger – Hermiona zarumieniła się, a jej oczy zalśniły. Blondyn puścił do niej oczko, a ona poczuła jak fala gorąca przetacza się przez jej ciało. Po chwili cała trójka siedziała i świętowała, wspominając i żartując.



Elegancka limuzyna podwiozła ich pod drzwi budynku. Wypity szampan delikatnie szumiał w ich głowach. Draco przekręcił kluczyk w zamku i pchnął delikatnie drzwi ustępując miejsca gryfonce.
- Kto pierwszy bierze prysznic ty czy ja? - zapytał zachrypniętym głosem. Brązowooka poczuła delikatny dreszczyk na ciele za co bardzo szybko skarciła się w duchu.
- Oczywiście, że ty – odpowiedziała szybko – w końcu jesteś szefem.
- A ty kobietą – trafnie zauważył blondyn. – Jak na dżentelmena przystało puszczę cię pierwszą. Masz piętnaście minut więc rusz tyłek – gryfonka parsknęła śmiechem i ruszyła do łazienki. Rozebrała się i szybko wskoczyła pod strumień gorącej wody. Idealne odprężenie, niestety nie mogła tak stać w nieskończoność, namydliła swoje ciało, umyła włosy, spłukała pianę, zakręciła wodę i otworzyła drzwi kabiny a jej serce zamarło. W łazience stał Malfoy i wyciągał do niej rękę z ręcznikiem. Zamrugała kilka razy i pospiesznie chwyciła ręcznik zakrywając się nim.
- Masz gościa – ton blondyna był pozornie obojętny. Gryfonka nawet nie zdążyła zapytać kto przyszedł ponieważ chłopak odwrócił się na pięcie i wyszedł z łazienki, ale tylko Merlin wie ile go to kosztowało. Już pierwszego dnia zauważył, że Granger ma idealne ciało. Trzy lata wytrzymał bez kobiety, teraz starał się z całych sił aby nie uwieść siebie i jej. Hermiona stała nieruchomo owinięta białym ręcznikiem, po chwili zreflektowała się i wybiegła z łazienki. Serce stanęło jej na moment, a najgorszy koszmar właśnie się ziścił. W korytarzu z pochmurną miną i wrogością w oczach stał Jack.
- Witaj Mionko – powiedział łagodnie jakby zwracał się do dziecka. Hermiona poczuła, że zaschło jej w gardle, z trudem przełknęła ślinę i popatrzyła odważnie w jego ciemne oczy.
- Czego chcesz? - zapytała przez zaciśnięte zęby, a mięśnie na jej ciele boleśnie się napięły.
- Przyjechałem po ciebie – ponownie łagodny ton – możemy wracać do domu?
- Nigdzie z tobą nie jadę – odpowiedziała sztywnoi. Jack parsknął śmiechem
- Nie bądź głupia. Nie możesz siedzieć na głowie Dracona w nieskończoność. Pora wracać – gryfonka już nic nie rozumiała z całej sytuacji, wypity alkohol szumiał w głowie, w płucach powoli zaczynało brakować tchu. Spojrzała panicznym wzrokiem na obojętnego blondyna.
- To prawda? - zapytała przerażona.
- A chcesz tego?
- Oczywiście, że nie!
- Widzisz Marbell? Ona nie chce z tobą wracać – stalowe spojrzenie utkwiło w ciemnowłosym mężczyźnie – miło było, ale musisz już iść.
- Daj spokój Malfoy. Wygrałem dużą sumę pieniędzy, stać mnie na to żeby ją odkupić – ton głosu Jacka był szorstki lecz nie robił na ślizgonie żadnego wrażenia.
- Ile proponujesz? - pytanie blondyna zaskoczyło Hermionę, nagły chłód objął jej ciało. Ponownie stała się przedmiotem. Nie wierzyła własnym uszom, że Malfoy w ogóle rozważa taką propozycję.
- Sto tysięcy – Draco parsknął śmiechem lecz po chwili uśmiech znikł z jego arystokratycznej twarzy, a spojrzenie ciskało błyskawice.
- Jesteś żałosny – syknął głosem zimnym jak lód – ona nie jest i nigdy nie będzie na sprzedaż. Miałeś pod nosem wspaniałą kobietę, ale ją straciłeś na własne życzenie. Myślałem, że przyszedłeś przeprosić i błagać o wybaczenie, niestety dalej jesteś sukinsynem jakim byłeś. Jeżeli to wszystko co masz do powiedzenia to zejdź mi z oczu bo nie ręczę za siebie – Hermiona poczuła jak wielki, ciężki kamień spadł jej z serca. Nie odda jej, nie sprzeda... Jest bezpieczna.
- Kiedyś tego pożałujesz – warknął Jack w stronę Hermiony i wyszedł trzaskając drzwiami. Brązowooka stała i patrzyła na drzwi, czuła jak w oczach zbierają się łzy, tak bardzo nie chciała płakać. Nagle poczuła jak obejmują ją silne ramiona blondyna.
- Wszystko jest ok Granger. To zwykły palant, nie powinnaś płakać przez takich jak on – czule szeptał do ucha gryfonki – osobiście dopilnuję żeby cię już nigdy nie nachodził – odsunął ją delikatnie od siebie i spojrzał w czekoladowe oczy, które były pełne smutku i wdzięczności. Blondyn uśmiechnął się delikatnie – idź się wysusz i ubierz, naleję ci lampkę wina dla odprężenia – brązowooka skinęła posłusznie głową i wróciła do łazienki. Gdy przyszła do salonu Malfoy kończył szklaneczkę Ognistej z lodem a jej podał lampkę winę. Hermiona usiadła na podłodze przed kominkiem, a blondyn poszedł wziąć prysznic. Myśli kłębiły się w jej głowie, mógł ją sprzedać za sto tysięcy, ale tego nie zrobił. Czy ona coś dla niego znaczy? Czy to była tylko litość?
- Nad czym tak myślisz? - bezradnie wzruszyła ramionami i spojrzała na blondyna stojącego bez koszulki w spodniach dresowych z mokrymi jeszcze włosami. Draco trzymał w ręku drugą szklankę z bursztynowym napojem.
- Taki dżentelmenem jak ty chyba powinien wiedzieć, że nie wchodzi się bez pukania do łazienki gdy ktoś bierze prysznic – Draco sprawiał wrażenie rozbawionego tą uwagą.
- Pukałem, ale nie słyszałaś.
- Jasne.
- Jakoś nie sprawiałaś wrażenia skrępowanej swoją nagością – mruknął zaczepnie. Hermiona oblała się rumieńcem. - Swoją drogą pięknie wyglądasz nago, cała taka mokra, śliska – blondyn podszedł i usiadł obok dziewczyny na podłodze. Brązowowłosa poczuła, że robi jej się gorąco...
- Przestań – szepnęła wymijająco i upiła porządny łyk wina.
- Nikt ci nie prawił komplementów, że ładnie wyglądasz nago? Chyba mi nie powiesz, że jesteś dziewicą? - Hermiona zaprzeczyła ruchem głowy. - W takim razie powinnaś być przyzwyczajona do takich rzeczy.
- Ta rozmowa zmierza w złym kierunku szefie – upomniała go łagodnie i zaśmiała się nerwowo – lepiej będzie dla nas obojga jak pójdę spać – wstała i ruszyła do swojego łóżka zostawiając go samego przed kominkiem.


Trzy miesiące minęły szybko. Widywali się w pracy, w domu, wspólne śniadania, obiady, kolacje. Panna Granger naprawdę zadomowiła się w mieszkaniu arystokratycznego blondyna. Praca nie była lekka ale dzięki niej nabrała powietrza, poczuła, że znowu oddycha, znowu spotyka ludzi a życie nie jest takie okropne jak się wydawało. Blondyn coraz częściej łapał się na tym, że przywiązał się do tej kobiety, która z nim mieszka. Między nimi nawiązała się nić porozumienia, która z dnia na dzień stawała się coraz silniejsza. Niechętnie myślał o tym, że kiedyś będzie musiało nadjeść rozstanie. Jego życie w końcu osiągnęło jakąś harmonię. Jak co wieczór obserwował Hermionę czytającą książkę. Wygrał ją w karty – na tę myśl uśmiechnął się do siebie
- Co cię bawi? - zapytała przekrzywiając głowę brązowooka.
- Tak sobie wspominam – odpowiedział wymijająco – napijemy się wina?
- Jasne – odparła brązowowłosa. Chłopak wstał i udał się po kieliszki i alkohol. Po chwili oboje sączyli ciemnoczerwony trunek siedząc przy kominku. - Dostałam nową propozycję pracy – jego idealna harmonia, ład, który zbudowali razem runął.
- Jaką?
- Mogę zostać tłumaczem Ministra Magii – szepnęła niepewnie brązowooka. Draco pokiwał z uznaniem głową.
- To chyba bardzo interesująca propozycja?
- Tak nawet... Jeżeli nie chcesz to ja...
- Nie Granger – uciął – umawialiśmy się, że dopóki nie staniesz na nogi będziesz tutaj. Teraz masz możliwość się wyrwać. Byłbym ostatnim egoistą gdybym ci na to nie pozwolił.
- Chcesz żebym odeszła? - gryfonka skupiła na nim swój wzrok. Potrzebowała teraz tylko jednego słowa, krótkiego „nie” aby mogła zostać. Było im razem dobrze, nie chciała tego burzyć. W duchu mocno liczyła na to, że nie pozwoli jej odejść. Blondyn spojrzał głęboko w jej oczy. Wiedział, że ten moment musiał kiedyś nadjeść.
- Tak będzie lepiej dla ciebie – jego głos był chłodny, ostatkiem sił powstrzymywał się, żeby nie złapać jej w objęcia i powiedzieć żeby została – do kiedy masz czas?
- Mogę zacząć w każdej chwili – w pokoju panowała martwa cisza, każde z nich pogrążone było w sowich myślach. Ani Draco ani Hermiona nigdy nie pomyśleli, że rozstanie może być takie ciężkie.
- Muszę zawieźć dokumenty do firmy – podniósł się szybko z podłogi i wyszedł. Na dworze było już ciemno, miasto lekko ucichło, założył swój kask i wsiadł na motor. Tak dawno nim nie jeździł. Po wypadku obiecał bliskim, że już nigdy na niego nie wsiądzie, ale teraz potrzebował czegoś co pozwoli mu poczuć się lekko, wolno i uwolni go od galopujących myśli. Przekręcił kluczyk i ruszył przed siebie.

Minęły dwie godziny, a jego dalej nie było. Skołatane myśli krążyły po głowie zdenerwowanej dziewczyny. Już raz miał wypadek, Diabeł mówił, że od tamtej pory nie wsiadał na motor. Cholera zaklęła w myślach. Siedziała w kuchni nad zimnym już kubkiem herbaty, uśmiechnęła się na wspomnienie wieczoru kiedy to nieudolnie próbowała wydostać jedną saszetkę. Tak wiele się zmieniło, tak dobrze było im razem... Dlaczego to zmieniać? Usłyszała szczęk kluczy w drzwiach, zerwała się i wybiegła na korytarz. Z ulgą przyjęła, że wrócił cały i zdrowy.
- Martwiłam się o ciebie! - krzyknęła drżącym głosem, a po jej policzkach spłynęły łzy - Podobno nie jeździsz motorem od czasy wypadku
- Blaise papuga wszystko ci już opowiedział?
- Nie ważne kto mi powiedział! Wiem jak cierpiałeś...
- Nie wiesz – przerwał jej zdecydowanym tonem – nie wiesz jak to jest gdy niewyobrażalny ból rozdziera twoje ciało. Gdy łamiące się kości sprawiają, że chcesz krzyczeć z całych sił, ale nie możesz bo ciężko ci złapać oddech. Nie wiesz jak to jest gdy jedyną rzeczą, której pragniesz jest śmierć żeby móc przestać czuć. W swoim życiu nie zawsze mamy to na co zasługujemy, nie trafiamy tylko i wyłącznie na dobrych ludzi, nie zawsze mamy szczęście. Popatrz ty trafiłaś na Jack'a, który cię uwięził. Ja trafiłem na Jane, która mnie zdradzała jak leżałem w szpitalu, a potem mnie rzuciła i to dokładnie wtedy kiedy potrzebowałem jej najbardziej. Na szczęście Blaise pomógł mi się pozbierać. Teraz ja pomogłem tobie. Oboje cierpieliśmy, ale trzeba to zostawić za sobą i iść na przód, przełamywać swoje lęki. Stanie w miejscu nie przynosi niczego dobrego. Ty też musisz ruszyć na przód. Nie mogę cię tutaj zatrzymać rozumiesz? - spojrzał w jej oczy, czekoladowe tęczówki wydawały się ciemniejsze niż zazwyczaj, widział w nich ból pomieszany ze współczuciem. Na twarzy widniały jeszcze ślady łez, które przed chwilą lśniły na policzkach.
- A co jeżeli nie chcemy iść naprzód? - zapytała szeptem brązowooka.
- Nie zawsze to czego chcemy jest dla nas dobre – powiedział spokojnie. Hermiona otworzyła usta żeby odpowiedzieć, ale blondyn wpił się w nie z pasją. Gryfonka bardzo szybko odwzajemniła pocałunek. Jego ciepłe wargi zachłannie całowały jej usta, sprawny język pieścił delikatne podniebienie. Ich pragnienie było wyczuwalne w powietrzu. Pocałunek chłopaka doprowadził do wrzenia krew w jej żyłach. Malfoy delikatnie odsunął ją od siebie – marzyłem o tym odkąd zobaczyłem cię na stołku kuchennym gdy sięgałaś po herbatę – wymruczał.
- Tylko o tym? - zapytała wpatrując się w jego idealnie wykrojone wargi.
- Nie tylko – szepnął i musnął wargami jej usta – chcę dużo dużo więcej – uniósł ją i zaniósł do swojej sypialni. Położył ją na ogromnym łóżku i przejechał czubkiem języka po szyi gryfonki co wywołało przeciągły jęk. Delikatnie zdjął z niej ubrania i zaczął pieścić jej pełne piersi – jesteś taka piękna – powiedział ochrypłym z podniecenia głosem – nawet nie wiesz ile razy o tym śniłem – po tych słowach kontynuował swoje pieszczoty leniwie przesuwając się w dół. Hermiona nie pamiętała kiedy ostatni raz czuła się tak ważna w sypialni, chłonęła te słodkie doznania każdą komórką ciała. Gdy usta Dracona zaczęły pieścić jej kobiecość przez ciało dziewczyny przeszła pierwsza fala rozkoszy, blondyn szybko zrzucił z siebie ubranie i wszedł w nią sprawnym ruchem wywołując krzyk z malinowych ust
- Sprawiłem ci ból? - zapytał z troską.
- Nie – wyszeptała pomiędzy urywanymi oddechami – kontynuuj proszę – Malfoy posłusznie wysłuchał prośby i zabrał ich razem w krainę bezkresnej przyjemności. Tej nocy oboje ofiarowywali sobie nawzajem nieziemskie doznania. Rankiem Hermiona długo stała pod prysznicem, ciągle czuła na sobie dotyk Dracona, który rozpalał jej zmysły. Nie chciała nieudolnego pożegnania, nie wiedziała nawet co miałaby mu powiedzieć po tym wszystkim co od niego otrzymała. Gdy wyszła z łazienki w mieszkaniu panowała cisza, Malfoy poszedł do pracy. Na stole w kuchni leżała kartka, a na niej dwa zdania.

Jesteś wspaniałą kobietą Granger. Nigdy o tym nie zapominaj.
                                                                                      D.M


Jeszcze tego samego dnia przyjęła propozycję z Ministerstwa i przeprowadziła się do nowego, służbowego mieszkania. Nowa praca okazała się ciekawa jednak nie była tak przyjemna jak praca z Draco i Zabini'm. W mieszkaniu było pusto, w kominku nie płoną ogień, a kawa rano nie smakowała tak dobrze jak w towarzystwie blondyna. Podobnie było w życiu Dracona, pomimo tego, że panna Granger zostawiła wszystkie bibeloty, które kupiła opiekując się jego mieszkaniem nie odczuwał jej obecności. Brakowało mu widoku zaspanych, czekoladowych oczu, luźnie związanych włosów i bosych stóp gdy przygotowywała dla nich śniadanie. Oddał jej wolność. W głębi serca czuł, że postąpił słusznie, że ona na to zasługuje, ale nie czuł z tego powodu radości.

Kolejny dzień w Ministerstwie minął Hermionie bez większych emocji, wracała spokojnym spacerem do swojego mieszkania. Minął miesiąc, a ona ciągle rozmyślała o stalowych tęczówkach, blond włosach, rozmowach przy winie i namiętnej nocy. Zamyślona otwierała drzwi mieszkania gdy nagle usłyszała za sobą
- Jak ci się mieszka w nowym mieszkaniu? - odwróciła się gwałtownie i ujrzała smukłą wysoką postać, szerokie męskie ramiona i blond włosy. Jego zmysłowy głos sprawił, że krew w żyłach zaczęła szybciej krążyć.
- Dziękuję, nie narzekam – skłamała. - Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem po coś co mi zabrałaś Granger – Hermiona osłupiała. Blondyn podszedł leniwym krokiem, stalowe oczy sypały iskry. Serce w piersi dziewczyny zaczęło bić szybciej.
- Coś ci zabrałam? Przepraszam musiałam to zrobić nieświadomie – spuściła swój wzrok wpatrując się w swoje eleganckie buty. Gorączkowo zastanawiała się nad tym o co chodzi Malfoy'owi.
- Może wejdźmy do mieszkania – zaproponował – nie chcę o tym rozmawiać na schodach. - Gryfonka skinęła głową i oboje weszli do pomieszczenia. Draco zamknął za sobą drzwi i popatrzył uważnie na dziewczynę, która wpatrywała się w niego oczekując wyjaśnień. - Oddaj mi moje serce Hermiono – na twarzy brązowookiej wymalowane było zdziwienie. Zamrugała kilka razy dla pewności czy to aby nie sen, ale postać blondyna nie znikła.
- Słucham? - wyszeptała niemal bezgłośnie.
- Oddaj mi moje serce, które skradłaś. Odkąd się wyprowadziłaś moje życie nie jest takie jak powinno, kawa nie smakuje tak jak powinna, praca nie jest tak fajna jak powinna być. Nie wracam z radością do domu, a moje łóżko nagle okazało się za duże dla jednej osoby. Gdy zasypiam ciągle widzę ciebie jak jesteś pod prysznicem, w kuchni, na podłodze przed kominkiem. Powiedz mi coś żeby to się zmieniło bo przysięgam, że oszaleję.
- Ja też – odparła bez wahania.
- Co ty też? - zapytał zdziwiony.
- Ja też za tobą tęsknię Draco. – Malfoy bardzo szybko znalazł się przy pannie Granger i złożył na jej ustach namiętny pocałunek, serce Hermiony wykonało fikołka z radości. Gdy już oboje wyrównali oddech zapytał z nadzieją w głosie
- Wrócisz do mnie?
- A chcesz tego?
- Bardziej niż czegokolwiek. Kocham cię Granger – radosny śmiech rozległ się w mieszkaniu.


ROK PÓŹNIEJ

- Stary też chcę mieć taką fajną żonę – powiedział Blais'e do Dracona gdy obaj obserwowali jak świeżo upieczona pani Malfoy zabawia gości na przyjęciu weselnym.

- Musisz zacząć grać w karty Diable – odpowiedział zadowolony pan młody.

czwartek, 26 grudnia 2013

nice surprise XVII

Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”

Państwo Zabini odrobinę się spóźnili. Hermiona zaprosiła gości do stołu, gdzie czekała na nich pyszna kolacja. Czuła się odrobinę skrępowana, bo spędziła Malfoy Manor zaledwie jedną noc, a już musiała sama o wszystko zadbać. Draco jeszcze nie wrócił od magomedyka co odrobinę niepokoiło brązowooką.
- Jak tam sobie radzicie? - zapytał wesoło Blaise rozglądając się po jadalni.
- Jeszcze jakoś żyję, ale nie jest łatwo - mruknęła panna Granger. - Wyobraźcie sobie, że on przekonał panią Narcyzę do tego, że się kochamy i on za mną szaleje – Ginny popatrzyła na nią rozbawiona i zapytała:
- To chyba dobrze?
- Nie Gin, niedobrze. Miało być inaczej, a teraz muszę tutaj mieszkać i spać z nim w jednym łóżku.
- Na to chyba nie powinnaś narzekać – powiedział zaskoczony Diabeł. – Smok miał wiele kobiet i żadna nie narzekała na to, że musi z nim sypiać. Wydaje mi się, że to jest pewien atut tej całej sytuacji - posłał gryfonce rozbrajający uśmiech.
- Blaise to nie jest zabawne. Ja wiem, że Malfoy to twój przyjaciel, ale nasza umowa była inna. Spanie z nim w jednym łóżku to dla mnie strata czasu – rozbawiony chłopak pokręcił głową.
- Uwierz mi, że spanie z nim w jednym łóżku to nie jest strata czasu – chciał coś jeszcze dodać, ale przerwał mu głos ślizgona:
- Kochanie wróciliśmy. Gdzie jesteś?
- Widzicie? - szepnęła oburzona Hermiona. – W jadalni z Ginny i Blaisem! - po chwili dołączyła do nich pani Narcyza i blondyn. – Zaczynałam się niepokoić. Co tak długo?
- To wszystko wina Dracona – machnęła lekceważąco ręką starsza kobieta. – Byliśmy chyba u wszystkich możliwych magomedyków i zrobiliśmy setki badań.
- Mamo wiesz, że w twoim przypadku badania kontrolne są bardzo ważne – w głosie Mafoy'a można było usłyszeć troskę. – Jestem pewien, że nasi goście nie mają nam tego za złe – popatrzył pytająco na Zabini'ch.
- Oczywiście, że nie – odpowiedziała Ginny. – Mam nadzieję, że wszystko w porządku? - Jasnowłosa kobieta skinęła głową po czym wciągnęła unoszący się w pomieszczeniu delikatny aromat potrawy. - - Co tak pięknie pachnie? - zapytała zaintrygowana.
- Łosoś po szwedzku – oznajmiła lekko stremowana Hermiona. – Nałożyć pani? - w tym momencie zdała sobie sprawę, że miała nie mówić per pani i oblała się rumieńcem. – Przepraszam.
- Nic nie szkodzi moje dziecko. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia – uśmiechnęła się przyjaźnie Narcyza. – Bardzo chętnie spróbuję łososia. Draco również bardzo lubi ryby.
- W końcu trzeba znać upodobania swojego męża – dziewczyna posłała słodki uśmiech w kierunku zaskoczonego blondyna.
- No więc kochani opowiadajcie jak było na ślubie? - pani Malfoy popatrzyła wyczekująco na Ginny i Blaise'a. Blondyn dostrzegł ich zmieszane miny i postanowił radować sytuację.
- Naprawdę nie ma o czym opowiadać. Ślub jak ślub – rzucił beztrosko.
- Draconie każda matka chce wiedzieć jak wyglądał ślub jej dziecka - odparła z nutką nagany w głosie jasnowłosa kobieta.
- To ja pani bardzo chętnie opowiem – powiedziała uśmiechnięta rudowłosa, która postanowiła wziąć na siebie to trudne zadanie. – Ten dzień był naprawdę wyjątkowy, bo od rana świeciło promienne słońce. Hermiona była ubrana w śliczną białą sukienkę z krótkimi rękawkami, miała rozpuszczone lekko falowane włosy i delikatny makijaż. Wszystko dopełnił bukiet z białych konwalii, który dostała ode mnie.
- Kwiaty pomyślności i szczęścia – szepnęła zachwycona Narcyza.
- Dokładnie – potwierdziła zadowolona Ginny. Panna Granger do tej pory nie zdawała sobie sprawy z symboliki tego kwiatu. – Natomiast Draco był ubrany w elegancki, czarny garnitur i śnieżnobiałą koszulę. Wyjątkowo założył krawat – powiedziała rozbawiona Ginny. To zdanie kompletnie zaskoczyło brązowooką. Nie przypominała sobie krawatu na szyi blondyna, ale tamtego dnia nie skupiała się szczególnie na jego wyglądzie – Wyglądał jak prawdziwy pan młody. Elegancki i dostojny - kontynuowała rudowłosa. -  Ślub wzięli w małej kapliczce, udzielał im go starszy, bardzo miły kapłan. Był pełen podziwu dla ich miłości i tego, że zdecydowali się na wieczny ślub
- Podtrzymałeś tradycję? - zapytała Narcyza patrząc dumnie na syna, który uśmiechnął się do niej delikatnie.
- Tak mamo.
- Babcia byłaby z ciebie dumna. Ojciec pewnie też – szepnęła wzruszona. – Przepraszam. Kontynuuj Ginny.
- Gdy składali przysięgę, wyglądali jak najszczęśliwsi ludzie na ziemi. Z tego szczęścia zapomnieli nawet o obrączkach – cała czwórka roześmiała się perliście chcąc ukryć własne zażenowanie.
- To był piękny ślub – powiedziała z udawanym rozmarzeniem w głosie Hermiona. – O takim właśnie marzyłam – blondyn ujął jej dłoń i spoglądając głęboko w brązowe tęczówki złożył na niej pocałunek.
- Tak się cieszę kochani! Tak bardzo się cieszę – łzy szczęścia popłynęły po zmęczonej twarzy Narcyzy. – Wznieśmy toast! Mamy specjalnego szampana, którego trzymałam na tę okazję. Draco Ethan ma kilka dni wolnego możesz go zastąpić? - zwróciła się do syna, który skinął głową i poszedł do piwnic. Pozostałą część wieczoru spędzili w miłej atmosferze rozmawiając na różne tematy i pijąc wybornego szampana.
- Będziemy się już zbierać – westchnął Blaise. – Dziękujemy za miły wieczór. 
- Odprowadzimy was – powiedziała pospiesznie Hermiona. – Prawda Draco?
- Tak – odpowiedział zaskoczony blondyn. Gdy całą czwórką znaleźli się przed willą Malfoy'ów Hermiona zwróciła się do swojej przyjaciółki:
- Ginny nie wiedziałam, że masz tak bujną wyobraźnię.
- Jaka tam wyobraźnia? Po prostu tak wyglądał wasz ślub.
- Mhm – mruknęła brązowooka. – Teraz Narcyza jest jeszcze bardziej przekonana o naszej dozgonnej miłości.
- O to chodziło – powiedział zadowolony blondyn. – Dzięki Ruda – chłopak przytulił mocno dziewczynę.
- Smoku może przytul swoją żonę, a moją zostaw w spokoju co? - powiedział Blaise udając lekkie oburzenie. Wkrótce podjechało MAG-taxi i cała czwórka pożegnała się radośnie. Podczas gdy jedna para odjechała do domu, druga ciągle stała na zewnątrz przypatrując się sobie uważnie.
- Zdajesz sobie sprawę, że długo tak nie pociągniesz? - zapytała obojętnie brązowooka.
- Jak?
- Oszukując swoją matkę - mruknęła. - Ona nie zasługuje na takie traktowanie!
- Posłuchaj moja matka już dużo przeszła w swoim życiu. Zasługuje na odrobinę szczęścia - wyjaśnił lodowato blondyn. - Poza tym ona cię naprawdę lubi...
- Też ją lubię dlatego nie chce jej oszukiwać.
- Nie dramatyzuj Granger. Jesteśmy udanym małżeństwem. Chodź do domu bo się przeziębisz - Hermiona prychnęła rozbawiona.
- Od kiedy jesteś taki troskliwy?
- Odkąd tak strasznie cię kocham – odpowiedział sarkastycznie Malfoy. Gdy po chwili znaleźli się w sypialni, Draco spojrzał na brązowooką i dostrzegł malującą się na jej twarzy obawę.
- Na Merlina Granger nie dam się wygonić na tę cholernie niewygodną sofę - powiedział ostrzegawczo.
- Ja mogę spać na sofie – zaoferowała szybko dziewczyna.
- Nie – warknął. – Jesteś moją żoną i przez długi czas nią zostaniesz. Śpimy razem. Zachowujesz się jak mała dziewczynka. Zapomniałaś, że już się ze sobą przespaliśmy?
- To było wtedy gdy... - gorączkowo szukała odpowiednich słów w swojej głowie, blondyn uniósł lewą brew – gdy nie byliśmy małżeństwem! - chłopak parsknął śmiechem.
- Teraz to chyba jeszcze bardziej naturalne skoro nim jesteśmy – zauważył.
- Ja się nie pisałam na... na coś takiego!
- Drobny kruczek, którego nie zauważyłaś.
- Nie będę z tobą sypiać Draconie Malfoy'u. Możesz sobie znaleźć kochankę, kochanka kogo chcesz, ale zapomnij o tym – ruchem głowy wskazała na wspólne łóżko. Jej wyniosły ton nie pasował do wyrazu twarzy mężczyzny, który nie krył rozbawienia.
- Granger jeżeli myślisz, że znajdę sobie kochankę, podczas gdy moja żona śpi w moim łóżku to jesteś mniej inteligenta niż myślałem. Ja nie jestem moim ojcem. Jeżeli kiedyś się rozstaniemy to być może posunę się do takiego rozwiązania, ale póki co nic na to nie wskazuje – jego wywód przerwał dźwięk komórki – Słucham – mruknął. Najwyraźniej osoba z drugiej strony nie miała dobrych informacji, ponieważ blondyn potarł nerwowo czoło. – Dobrze postaram się być jak najszybciej.
- Coś się stało? - zapytała zmartwiona Hermiona, gdy blondyn zakończył rozmowę.
- Wybacz, ale to raczej nie twoja sprawa Granger – powiedział nieco zamyślony. – Muszę wylecieć na jakiś czas. Opiekuj się matką jeśli możesz. – Gryfonka popatrzyła uważnie na swojego męża, znała Malfoy'a od ładnych paru lat i wiedziała, że byle czym się nie przejmuje. Postanowiła podejść go z innej strony.
- Jestem twoją żoną chyba mam prawo wiedzieć co cię gnębi? – zaskoczony blondyn odwrócił się w jej stronę.
- Granger nie bądź śmieszna.
- To, że nie chcę z tobą sypiać nie zmienia faktu, że na papierze jestem twoją żoną - kontynuowała niezrażona.
- Pozwól, że moja żona na papierze nie będzie wiedziała co mnie gnębi. Nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać. Dam sobie radę. Zawsze dawałem – westchnął cicho. – Jestem w stanie dużo wytrzymać – po tych słowach wyjął różdżkę, spakował swoje rzeczy w torbę i odesłał ją w nieznane Hermionie miejsce – Dobranoc - rzucił jej przez ramię i wyszedł.

Brązowooka wiedziała, że nie tak powinni się rozstać. Przypomniały jej się słowa Blaise'a „Uwierz mi, że spanie z nim w jednym łóżku to nie jest strata czasu”. Dlaczego więc tak się przed tym broniła? Ze strachu, ale przed czym? Przecież go nie kocha. Bała się zaangażowania, nie chciała kochać, bo nie chciała zostać zraniona, a przy takim człowieku jak Draco zranienie jest więcej niż prawdopodobne. Mieli się rozjeść każde w swoją stronę, a tymczasem utknęła w martwym punkcie, z którego nie może ruszyć. To było irytujące. Z drugiej jednak strony nie chodziło o samego Malfoy'a była jeszcze Narcyza, która bardzo im kibicowała, która chciała dla nich jak najlepiej. Brązowooka czuła, że starsza kobieta bardzo się przywiązała do niej. Hermiona sama łapała się na tym, że się o nią martwi, że zależy jej na tym aby Narcyza była szczęśliwa. Może więc warto podjąć tę grę?


Nawet nie miałam okazji złożyć Wam życzeń :-( 
Mam nadzieję, że te święta spędziliście spokojnie z rodziną i każdy miał chwilę żeby złapać oddech i nabrać dystansu do tego wszystkiego co nas otacza. Ja osobiście chyba jeszcze nigdy nie byłam tak zajęta przed świętami jak tego roku dlatego też nie miałam nawet chwili na bloga. Obiecuję dodać kolejną część miniaturki już wkrótce jeszcze w tym roku :-)  
Jak tam Wasze samopoczucie świąteczne? :)
pozdrawiam gorąco
pola

niedziela, 15 grudnia 2013

nice surprise XVI

A jakie jest największe kłamstwo świata? - To mianowicie, że nadchodzi taka chwila, kiedy tracimy całkowicie panowanie nad naszym życiem i zaczyna nim rządzić los. W tym tkwi największe kłamstwo świata.”

Od ich nieszczęsnego ślubu minęły dwa tygodnie. Hermiona pracowała bez wytchnienia aby tylko nie myśleć o tym co zrobiła. To rozwiązanie okazało się doskonałym lekarstwem. Teraz przy sobocie postanowiła spokojnie odpocząć.

- Halo – mruknęła zaspanym głosem.
- Hermiona? - usłyszała dobrze jej znany kobiecy głos.
- Pani Malfoy? - brązowooka podniosła się szybko z łóżka. – Coś się stało?
- Nic... Przeglądam album, w którym znajduje się drzewo genealogiczne i widzę, że mój syn i ty... Wzięliście ślub – Dziewczyna czuła zbliżające się kłopoty.
- Pani Narcyzo... To nie tak – Hermiona usłyszała cichy szloch w słuchawce. "Pięknie" pomyślała.
- Bałaś się, że cię nie zaakceptuję tak? Dlatego ukryliście to przede mną? Merlinie co ja ci takiego dziecko zrobiłam? - brązowooka spojrzała na zegarek dochodziła osiemnasta, a na dworze powoli szarzało.
- Zaraz do pani przyjadę i wszystko wyjaśnię – powiedziała spokojnie. – Niech pani nie płacze.
Hermiona rozłączyła się i powoli podniosła z łóżka. Przespała pół dnia, a teraz musiała stawić czoła kolejnemu problemowi. Poszła do łazienki wzięła orzeźwiający prysznic. Wyciągała różdżkę aby wysuszyć włosy, gdy usłyszała dzwoniący telefon.
- Hermiona Granger słucham.
- Granger? - zapytał zdziwiony blondyn – Myślałem, że od kilkunastu dni nazywasz się Malfoy – gryfonka mogła sobie bez problemu wyobrazić jego uniesioną lewą brew i kpiący uśmiech.
- Czego chcesz? - warknęła zdenerwowana
- Może odrobinę milej? W końcu jestem twoim mężem.
- Nasze małżeństwo nie zostało skonsumowane, więc wydaje mi się, że jesteś moim mężem połowicznie zatem połowicznie muszę być dla ciebie miła. I niech tak zostanie – syknęła bez zastanowienia.
- Granger... Jesteś aż tak napalona? - mruknął zmysłowo do słuchawki. – Załatwimy to po moim powrocie.
- Niczego nie będziemy załatwiać. Wyobraź sobie, że zaraz jadę do twojej matki aby jej opowiedzieć na jaki cudowny pomysł wpadł jej syn.
- Nie zrobisz tego – powiedział chłodno. – Ona już wystarczająco wycierpiała w swoim życiu.
- A niby co mam jej powiedzieć?!
- Nic jej nie mów. Poczekaj aż wrócę – jego ton był władczy i nie znoszący sprzeciwu. – Chyba tyle jesteś w stanie zrobić?
- Kiedy wrócisz? - burknęła zrezygnowana.
- Za godzinę będę. Nie spiesz się przyjadę po ciebie kotku – chciała odmówić, ale usłyszała dźwięk odkładanej słuchawki. Wzięła głęboki wdech i powróciła do suszenia włosów. 
Jesień tego roku była wyjątkowo chłodna. Hermiona ubrała ciemne jeansy, białą bluzkę i szary dłuższy kardigan. Nałożyła lekki makijaż i związała włosy w luźny koczek. Malfoy'a ciągle nie było, więc usiadła w fotelu i zajęła się przyniesioną do domu pracą. Nie zdążyła zrobić dużo, gdy w domu rozległo się pukanie. Podniosła się z fotela i ruszyła otworzyć drzwi doskonale wiedząc kto za nimi stoi.

- Spóźniłeś się – zauważyła sucho. Popatrzyła na niego uważnie. Wyglądał na zmęczonego, ale i tak nie brakowało mu elegancji.
- Korki Granger. Nic na to nie poradzę – mruknął bezradnie. Hermiona usłyszała zmianę w barwie jego głosu. Zauważyła to już w czasie rozmowy telefonicznej, ale myślała, że to wina telefonu.
- Jesteś chory?
- Nic mi nie jest – zapewnił ją pospiesznie na co brązowooka pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Przecież widzę.
- To źle widzisz. Gotowa? - Hermiona mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i wyszła z domu. 

- Moja matka ma uwierzyć, że się kochamy i szalejmy za sobą - powiedział jej blondyn w trakcie drogi do Malfoy Manor.
- Słucham? - zapytała zaskoczona. – Chyba sobie żartujesz!
- Jeżeli się wysilimy i użyjemy swojej inteligencji wierzę, że nam się uda – ciągnął niezrażony arystokrata. – Chyba pamiętasz jak ci powiedziałem, że nie pozwolę ci jej skrzywdzić? - gryfonka zacisnęła zęby ze złości.
- Długo masz tak zamiar udawać? - wycedziła.
- Tyle ile to będzie konieczne – powiedział stanowczo zatrzymując się na podjeździe. Blondyn wysiadł z samochodu i otworzył jej drzwi. – Nie ma to jak w domu. Prawda kochanie? - zapytał radośnie.
- Prawda – odpowiedziała sucho.
- Granger musisz się bardziej postarać – szepną do jej ucha i przycisnął do samochodu.
- Co ty robisz? - zapytała zdezorientowana – Zwariowałeś?
- Ciii... Ktoś patrzy przez okno – jego ciepły oddech drażnił jej szyję. Pomimo tego, że na dworze było chłodno Hermiona czuła jak robi jej się niebezpiecznie gorąco.
- Jesteś chory – syknęła. – Zarazisz mnie.
- Nie przesadzaj. Jeden, szybki buziak – szepnął tuż przy jej ustach po czym wpił się w nie z pasją. Mógłby tak stać i całować ją przez całą noc. Nie potrafił zrozumieć co się z nim dzieje. Przecież nie brakowało mu damskiego towarzystwa, mógł całować inne dziewczyny, ale on chciał tylko Granger. Niechętnie oderwał się od jej słodkich ust. – Początek był dobry – mruknął zmysłowo.


- Mamo ja ci wszystko wyjaśnię – powiedział Draco, gdy siedzieli całą trójką przy stole w jadalni. Hermiona pamiętała jak siedziała w tej jadalni i jadła pyszną kolację. Tamtego wieczoru nawet przez chwilę nie pomyślała, że usiądzie tutaj ponownie w roli żony Malfoy'a. – Rodzice Hermiony nie żyją od kilku miesięcy. Nie chciałem jej ranić przywołując niepotrzebne wspomnienia. Sądziłem, że zrozumiesz. - Brązowooka popatrzyła zaskoczona na blondyna, który patrzył spokojnie na swoją matkę. Był cholernie dobrym kłamcą,  nie sądziła, że jest w stanie wymyślić tak ckliwą historyjkę.
- To prawda Hermiono? – zapytała łagodnie Narcyza. Gryfonka przeniosła swój wzrok na jasnowłosą kobietę i uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak pani Malfoy.
- Merlinie, a ja myślałam, że bałaś się tego, że cię nie zaakceptuję. Tak się cieszę kochani – powiedziała wstając od stołu, podchodząc do nich i przytulając ich serdecznie. – Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi. Wiedziałam, że w końcu będziecie razem. Ta wasza niechęć, te kłótnie... Coś was jednak ciągnęło do siebie - stwierdziła uradowana. - Mam nadzieję, że to uczciliście?
- No właśnie nie bardzo – powiedziała smutno Hermiona wczuwając się w rolę.  – Draco musiał wylecieć do Włoch,  a ja miałam dużo pracy. Wszystko wydarzyło się tak szybko - machnęła obojętnie ręką.
- Jak to? Mój syn zostawił cię zaraz po ślubie? - Narcyza popatrzyła oburzona na blondyna i zapytała go – Draconie czy tak cię wychowałam?
- Mamo to nie moja wina. - tłumaczył pospiesznie. - Potrzebowali mojej osobistej interwencji – mówiąc to spojrzał na swoją żonę, gdyby wzrok zabijał Hermiona leżałaby martwa.
- Zapamiętaj to raz na całe życie: rodzina jest najważniejsza. - powiedziała ostro jasnowłosa kobieta, a jej twarz przybrała już nieco łagodniejszy wyraz. – Jutro urządzimy uroczystą kolację. Kogo chcecie zaprosić?
- Rudą i Diabła – odpowiedział niemal natychmiastowo blondyn. Hermiona popatrzyła z przerażeniem w jakim kierunku wszystko zmierza i postanowiła ratować sytuację.
- Draco chyba troszeczkę się rozchorował na tym wyjeździe, więc może lepiej będzie jak odłożymy tę kolację?
- Ależ kochanie dla ciebie wszystko – powiedział teatralnie blondyn. – Wynagrodzę ci to, że mnie tak długo nie było – temu słodkiemu stwierdzeniu towarzyszył morderczy wzrok.
- Skarbie naprawdę nie musisz.
- Ale chcę – dodał z naciskiem.
- Kochani, a gdzie będziecie mieszkać? - słysząc to pytanie Hermiona zauważyła niebezpieczny błysk w oczach Malfoy'a i zaczęła się bać. Draco odchrząknął i powiedział:
- No właśnie postanowiliśmy zamieszkać w Malfoy Manor. Tutaj jest tyle miejsca - dodał zataczając ręką krąg w powietrzu.
- Nie chciałam wam tego narzucać,  ale tak się cieszę! – w oczach kobiety zalśniły łzy szczęście – Ethan przygotuje wam sypialnię - dodała pospiesznie.
- Nie trzeba - zaprotestował blondyn. - Będziemy spać w moim pokoju. Prawda Hermiono? - arystokrata spojrzał na gryfonkę i uniósł leniwie swoją lewą brew.
- Tak właściwie to nie wiem Draco - zaczęła niepewnie. - Moje rzeczy są w moim domu. Może jeszcze poczekamy z tą przeprowadzką? – Tak naprawdę to miała ochotę udusić go gołymi rękoma.
- Ależ nonsens. Jutro przeniesiemy resztę potrzebnych rzeczy - odpowiedział jej radośnie. - Poza tym mamy wiele zaległości do nadrobienia – dodał patrząc na jej usta. Brązowooka roześmiała się nieco skrępowana.
- Może nie przy twojej mamie kochanie? - zapytała przesadnie słodkim tonem, a w jej oczach czaiła się żądza mordu. 
Kolację zjedli słuchając opowieści Dracona o problemach jakie go napotkały we włoskiej filii jego firmy. Później słuchali wspomnień Narcyzy, która opowiadała o dzieciństwie jej syna. Blondyn chciał tego uniknąć, ale jego matka uległa namowom Hermiony. Po kolacji usiedli przy kominku i napili się wina. Gryfonka czuła się jak malutka cząstka tej rodziny. Niestety wszystko co piękne musi się kiedyś skończyć. Nadeszła pora spania i Hermiona musiała pójść ze swoim mężem do jego sypialni.


- Zamieniłeś się z kimś na mózgi Malfoy ? - syknęła wściekła Hermiona.
- O co ci chodzi?
- Nie będę z tobą spać – starała się mówić cicho co było naprawdę trudne gdy złość dławiła jej gardło.
- Będziesz – opowiedział chłodno Malfoy. – Moja matka ma uwierzyć,że jesteśmy szczęśliwi!
- Nie krzycz bo cię usłyszy – upomniała go zdenerwowana dziewczyna.
- Nie usłyszy. Pokój jest zabezpieczony zaklęciem wyciszającym – uśmiechnął się złowieszczo i podszedł do niej niczym tygrys. Hermiona chciała się cofnąć w odruchu obronnym, ale wpadła na szafkę. – Boisz się mnie?
- Nie – warknęła. – Nie zbliżaj się do mnie! W naszej umowie, nie było żadnej wzmianki o wspólnym łóżku panie Malfoy!
- Trzeba renegocjować umowę pani Malfoy! - odparł wzruszając beztrosko ramionami.
- Proszę bardzo! Nie śpię z tobą w jednym łóżku! – Blondyn stał tak blisko niej, że czuła męski zapach jego perfum i ciepły oddech na swoim policzku.
- Albo śpisz ze mną w łóżku, albo przez najbliższe lata będziesz spała na podłodze kotku – szepnął zadowolony.
- Dostaw drugie łóżko!
- Nie.
- Tak!
- Jak to będzie wyglądać? Małżeństwo śpiące na dwóch łóżkach - prychnął rozbawiony. - Granger rusz tą mądrą głową.
- Nie wiem Malfoy i mnie to nie interesuje! Wymyśl coś albo to ty wylądujesz na podłodze - spojrzała odważnie w jego stalowe tęczówki. - Idę wziąć kąpiel - oświadczyła wyniośle. - Gdzie jest łazienka?
- Następne drzwi po lewej – powiedział odsuwając się żeby ją przepuścić.
- Zażyj odpowiednie eliksiry i idź spać. Z daleka widać, że jesteś chory – rzuciła mu prze ramię wychodząc.

Hermiona zapaliła świece i zanurzyła się w wannie pełnej gorącej wody i piany.
- Cudownie – wyszeptała zadowolona. Jej spokój zmącił dźwięk otwierających się drzwi, w których stanął blondyn.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała wściekła Hermiona
- Chcę wziąć prysznic.
- Akurat teraz i tutaj? - warknęła.
- To jest nasza łazienka o ile się nie mylę – po tych słowach zaczął powoli rozpinać koszulę, która po chwili wylądowała na podłodze. Hermiona zauważyła jego idealny tors i zmusiła się do odwrócenia głowy w drugą stronę. Usłyszała jak blondyn rozpina pasek i zdejmuje spodnie. Kątem oka zauważyła, że Malfoy jej się przygląda.
- Dlaczego się na mnie gapisz? - brązowooka poczuła jak krew się w niej gotuje.
- Jesteś moją żoną wydaje mi się, że patrzenie na ciebie nie jest zabronione? Podobnie jak to, że mogę przy tobie się rozebrać i wziąć prysznic.
- Chyba nie oczekujesz...
- Granger jesteś moją żoną dokładnie od dwóch tygodni. Chyba nie sądzisz, że spędzę całe życie w celibacie?
- Ty chyba oszalałeś. Może masz temperaturę bo majaczysz – syknęła. Draco na te słowa teatralnie zdjął ostatnią część swojej garderoby i wszedł do kabiny. Hermiona musiała przyznać w duchu, że jej mąż był pociągający. Miał idealnie umięśnione ramiona, silne ręce... Podziwiała go jak namydla swoje ciało. Po chwili niechętnie odwróciła swój wzrok od kabiny. Już raz się dała złapać w tę pułapkę, drugi raz nie ma zamiaru. Szum wody ustał i usłyszała otwierające się drzwi.
- Nie wychodzisz? - zapytał blondyn stojąc i wycierając swoje ciało.
- Poczekam aż ty wyjdziesz – mężczyzna wzruszył beztrosko ramionami i posłał jej lekki uśmiech.
- Jak sobie chcesz. Okres ochronny się skończył Granger – po czym wyszedł z łazienki. Hermiona poczuła się jak w ukrytej kamerze, czekała aż ktoś wyjdzie i powie, że to wszystko jest jednym, wielkim żartem. W tym momencie zdała sobie sprawę z tego, że nie ma ze sobą żadnej pidżamy.
- Świetnie – mruknęła sama do siebie wychodząc z wanny. Okręciła się szczelnie białym ręcznikiem i poszła do swojej nowej sypialni. Draco leżał wygodnie na ogromnym łóżku i przeglądał jakieś dokumenty.
- Nie mam w czym spać – zauważyła chłodno Hermiona. Blondyn nie odrywając wzroku od dokumentów wskazał jej ręką paczkę leżącą na fotelu. Gryfonka bez słowa podeszła i wyjęła jej zawartość. Ciemno zielona, satynowa koszulka na ramiączkach i krótkie spodenki do kompletu – to dla mnie? - zapytała zaskoczona.
- Mhm - mruknął. - Prezent z delegacji - dodał podnosząc na nią swój wzrok.
- Nie trzeba było – powiedziała zmieszana. 
- Wystarczy zwykłe dziękuję Granger – w kącikach jego ust pojawiło się lekkie rozbawienie.
- Mogę wiedzieć co cię tak bawi? 
- Ty – zaśmiał się cicho. – Przecież już wszystko widziałem pewnej pamiętnej nocy - dodał unosząc sugestywnie brwi.
- Przestań. Zapomnij o tym.
- Nie mogę - wyznał szczerze. - Idź się przebrać i idziemy spać – Hermiona westchnęła z rezygnacją i wyszła. Postanowiła, że prześpi się na sofie, trudno będzie musiała się przemęczyć. Gdy wróciła do pokoju zauważyła, że Draco śpi, ale jego oddech jest bardzo ciężki. Podeszła i dotknęła delikatnie jego czoła, ale nie było gorące.
- Zimno mi – mruknął przez sen.
- Bo jesteś chory idioto – syknęła wściekła Hermiona. – Brałeś eliksir?
- Nie potrzebuję.
- Samo ci nie przejdzie. Nie bądź uparty. Gdzie je masz?
- Na dole w kuchni – brązowooka przeklęła w myślach. Nie chciała się włóczyć po obcym domu, ale nie było innego wyjścia. Zeszła na dół do kuchni i rozpoczęła poszukiwania.
- Pomóc ci Hermiono? - zapytała cicho, a brązowooka pisnęła cicho i odskoczyła od mebli. – Przepraszam nie chciałam cię przestraszyć. Nic ci nie jest? - powiedziała z troską w głosie jasnowłosa kobieta. 
- Nic się nie stało pani Malfoy. To ja przepraszam nie powinnam tak grzebać w pani szafkach – Panna Granger czuła się strasznie skrępowana. Narcyza roześmiała się cicho.
- Teraz to także twój dom i twoje szafki. Jesteś częścią naszej rodziny - westchnęła rozmarzona. - Zawsze marzyłam o córce.
- Ja... - zaczęła niepewnie Hermiona, ale nie bardzo wiedziała co powinna powiedzieć w takiej sytuacji. -  Cieszę się, że pani się cieszy - dokończyła.
- Wiem, że to jeszcze za wcześnie dla ciebie i możesz czuć się skrępowana, ale chciałabym abyś mówiła mi mamo - zaproponowała jej starsza kobieta. - Oczywiście jak będziesz na to gotowa – dodała widząc skrępowanie brązowookiej. 
- Niech mnie pani źle nie zrozumie, ale moja mama umarła parę miesięcy temu i ja... - panna Granger wzięła głęboki oddech. - Nie jestem jeszcze gotowa. – wyznała ze skruchą. Narcyza podeszła i delikatnie ją przytuliła.
- Rozumiem - powiedziała kojąco.
- Przepraszam – wyszeptała Hermiona i mocno wtuliła się w panią Malfoy.
- Nie ma za co. Może na razie mów mi po imieniu? - zaproponowała, a gryfonka pokiwała ochoczo głową.
- Tak właściwie to przyszłam tutaj po eliksir wzmacniający i przeciwbólowy dla Draco – powiedziała uśmiechając się. Jasnowłosa kobieta otworzyła jedną z górnych szafek i podała Hermionie fiolkę z bladoróżowym płynem. Dziewczyna podziękowała i poszła do swojego chorego męża.

- Podnieś się i wypij to – powiedziała ostro do śpiącego blondyna, który nie zareagował. Hermiona potrząsnęła go lekko za ramię – Malfoy obudź się! Musisz to wypić.
- Daj mi spokój – mruknął zaspany. – Idź spać.
- Jest ci zimno, masz dreszcze, jutro zapewne będziesz miał temperaturę – warknęła zdenerwowana brązowooka. – Wstawaj i pij! Było nie szaleć we Włoszech to teraz był byś zdrowy – na te słowa Draco otworzył oczy i powoli podniósł się z łóżka.
- Ja mam żonę Granger, więc nie szaleję – oświadczył. Po czym wypił zawartość fiolki i krzywiąc się dodał – jest tak samo okropne jak twoje poczucie humoru.
- Dobrze, że twoje zawsze jest takie super – odparła z ironią. – Idź już spać.
Brązowooka ułożyła się na sofie i przykryła kocem.
- Zamierzasz tam spać? - usłyszała ciche pytanie blondyna.
- Tak.
- Daj spokój Granger. Przecież nic ci nie zrobię, a ta sofa jest naprawdę niewygodna.
- Skończ te swoje dyskusje i daj mi spać – syknęłą zdenerwowana. W myślach jednak przyznała mu rację, bo sofa była naprawdę niewygodna. Po chwili usłyszała miarowy oddech Mafoy'a. Podniosła się z sofy i cicho podeszła do jego łóżka. Stała tak chwilę zastanawiając się czy dobrze robi. Przewróciła oczami, podniosła delikatnie kołdrę i wślizgnęła się pod nią. Położyła się plecami do blondyna i zamknęła powieki. Poczuła jak ciepłe ciało obok odwraca się i przygarnia ją do siebie. Ręka Draco spoczęła w jej pasie.
- Malfoy – mruknęła, ale odpowiedziała jej cisza. – Wiem, że nie śpisz. Zabierz tę rękę.
- Cicho bądź kobieto. Śpij. Zimno mi, mam dreszcze, a ty jesteś tak przyjemnie ciepła – szepnął, a ciepłe powietrze połaskotało kark dziewczyny. Hermiona poczuła ciarki rozchodzące się po plecach.
- Bez żadnych numerów Malfoy - ostrzegła go.
- Mhm... Może jeden mały numerek rano – pomimo tego, że była odwrócona plecami mogła przysiąc, że na jego ustach widnieje teraz uśmiech.
- Idiota – mruknęła udając niezadowolenie.

Gdy się obudziła jego już nie było. Na szafce nocnej leżał liścik.

Na dole jest przygotowane dla ciebie śniadanie. Pojechałem z matką do magomedyka. Ginny i Blaise przyjdą o 16.00. W garażu stoi drugi samochód, weź go i przywieź swoje rzeczy. Do zobaczenia wieczorem.
Twój kochający mąż D.M”


Hermiona jęknęła cicho. Doskonale wiedziała, że nie ma szans z tak silnym przeciwnikiem jak jej mąż. Nie chciała także krzywdzić Narcyzy, która okazywała jej tyle ciepła. Siedząc na łóżku postanowiła, że zrobi to co trzeba.

CZYTAM = KOMENTUJĘ

Nieuchronnie zbliżamy się do końca tego opowiadania :) bardzo dziękuję za Wasze komentarze, które są naprawdę bardzo bardzo miłe. Zaczynając pisać tego bloga nie sądziłam, że spotkam się z tyloma pozytywnymi opiniami :) mam pomysł na kolejne opowiadanie, ale niestety mam teraz tyle obowiązków, że nie wiem kiedy zacznę je pisać :( postaram się dodać kolejną część miniaturki w czasie świąt, lecz nie jestem pewna czy mi się to uda :) 
pozdrawiam serdecznie
pola

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Poker - miniaturka cz.I

Na wstępie pragnę bardzo przeprosić ale niestety nie nad wszystkim panujemy i wypadki losowe się zdarzają zarówno te miłe jak i te mniej miłe... 

Bardzo chciałam dodać miniaturkę 7 grudnia w dniu urodzin Avis. ale niestety nie udało się to, dlatego korzystając z okazji dzisiaj pragnę złożyć najserdeczniejsze życzenia dużo zdrowia, pogody ducha, uśmiechu na twarzy oraz spełnienia marzeń :* 100 lat Avis. ! :) (spóźnione ale szczere)  

Co do miniaturki to będzie jeszcze jedna część najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu ;) życzę Wszystkim Czytelniczkom udanego tygodnia trzymajcie się ciepło :)

pola




- Nie masz już czego postawić – chłodno zauważył blondyn, świdrując przeciwnika wzrokiem. Ten mu odpowiedział pogardliwym uśmiechem.
- Mam – brunet skiną głową na swojego kierowcę. Po chwili do pokoju została przyprowadzona kobieta w czerwonej sukience,głowę miała pochyloną tak jakby chciała się ukryć przed mężczyznami, którzy bezczelnie świdrowali ją wzrokiem. - Daję ją w zastaw – przy pięcioosobowym stoliku do pokera zapanowało poruszenie.
- Jesteś żałosny – głos blondyna był pełen pogardy. Jeden z graczy powoli wstał od stolika i podszedł do szczupłej kobiety, delikatnie ujął ją za brodę i podniósł tak, że mógł spojrzeć w jej orzechowe oczy. - Kim ona dla ciebie jest Jack?
- Nikim ważnym.
- Jak śmiesz?! - głos dziewczyny nie krył oburzenia.
- Zamilcz - warknął brunet. - Panowie gramy? - Brązowowłosa popatrzyła na zgromadzonych mężczyzn. Każdy z nich patrzył się na nią z zaciekawieniem, każdy z nich był zapewne obrzydliwie bogaty i każdy z nich napawał ją odrazą. Jej przerażone oczy zatrzymały się na pewnym blondynie, który popijał whisky z lodem i jako jedyny nie zwracał na nią uwagi. Wydawało jej się, że skądś zna tę postać, szczupły, umięśniony, krótkie blond włosy. Chłopak popatrzył na nią uważnie i na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech w tej samej chwili Hermiona zdała sobie sprawę, że patrzy na Dracona Malfoy'a. Przymknęła swoje oczy nie chciała bowiem patrzeć w czyje obrzydliwe łapska trafi. Jej życie uległo koszmarnej zmianie przez ostatnie kilka lat. Początkowo Jack Marbell był w niej obłędnie zakochany natomiast ona utrzymywała pewien dystans, później zaczął jej imponować swoim doświadczeniem życiowym, był starszy o dziesięć lat więc wiedział więcej o życiu niż ona sama aż w końcu przekonała się do jego wielkiej miłości i zgodziła się na wspólne mieszkanie. Sielanka jednak nie trwała długo, zrobił z niej kurę domową, odciął od jakiegokolwiek źródła dochodu sam popadł w nałóg hazardu i teraz gryfonka stoi w wyzywającym makijażu, ubrana w czerwoną sukienkę, czarne szpilki jak towar na wystawie. Skrzywiła się na myśl, że pozwoliła zmarnować młode lata swojego życia. Miała niespełna trzydzieści lat i żadnych perspektyw przed sobą.
- Poker – powiedział dumnie młody arystokrata. Jack zaklął pod nosem.
- Jest twoja – mruknął niezadowolony. Kobieta poczuła jak krew odpływa z jej twarzy. Każdy tylko nie on. Męski wieczór dobiegł końca, panowie rozeszli się do swoich domów. Jej ukochany nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem. Została sam na sam z blondynem, który obrzucił ją szybkim spojrzeniem i ruszył przed siebie. Hermiona stała zdezorientowana nie wiedząc co robić.
- Idziesz czy zostajesz? - zapytał zniecierpliwiony. Doskonale wiedziała, że lepiej byłoby zostać, ale co dalej? Nie ma gdzie pójść, do kogo zadzwonić, nie ma żywego funta przy duszy. Popatrzyła dumnie na mężczyznę i ruszyła w jego stronę, ten otworzył jej kulturalnie drzwi i wyszli do zimnego hallu. Zatrzęsła się z zimna, nie miała ze sobą żadnego płaszcza. Ślizgon popatrzył na nią uważnie, przewracając oczami zdjął ciemną marynarkę i podał ją dziewczynie, która patrzyła niego niepewnym wzrokiem.
- Bierz tę cholerną marynarkę – powiedział niskim, lodowatym tonem. Posłusznie spełniła jego żądanie. Po chwili znaleźli się na dworze, gdzie uderzyło ich mroźne zimowe powietrze. Brązowowłosa w duchu dziękowała swojemu wrogowi szkolnemu za dodatkowe ubranie, gdyby nie to zamarzła by od razu. Nadjechała długa, czarna limuzyna, z której wysiadł szofer.
- Dobry wieczór sir. - Malfoy skinął przyjaźnie głową – Jak minęła gra?
- Dobrze. Wręcz wspaniale – powiedział rozbawiony blondyn. Starszy mężczyzna otworzył im drzwi i poczekał aż oboje wsiądą. Po chwili ruszyli ciemnymi ulicami Londynu w nieznane Hermionie miejsce.


Hermiona stała w korytarzu ogromnego mieszkania młodego arystokraty, które było urządzone gustownie i nowocześnie. Droga minęła im w milczeniu jakby każde z nich bało się pierwsze coś powiedzieć, jednak dziewczyna musiała przełamać swój opór
- Co ze mną będzie? - zapytała niepewnie. Blondyn zlustrował ją uważnie wzrokiem.
- Nie wiem Granger. Twój mąż czy też kochanek ofiarował mi niespodziewany prezent, zwrot w naturze zamiast w gotówce. Może powinienem z tego jakoś skorzystać? - dziewczyna głośno przełknęła ślinę i odruchowo cofnęła się od mężczyzny.
- Nie jestem rzeczą, którą się komuś daje – warknęła.
- Osobiście do czegoś takiego bym się nie posunął, niestety trafiłaś na skurwysyna, który cię sprzedał. Wcale nie chciałem cię wygrać, ale tak się stało. Jeszcze nie wiem co z tobą zrobię, postaram się do jutra coś wymyślić. Łazienka jest na końcu korytarza, idź zmyj z siebie ten wulgarny makijaż i weź prysznic – ruszyła bez słowa we wskazanym miejscu i już po chwili gorące krople spływały po jej nagim ciele. W łazience było dużo damskich kosmetyków tak jakby jakaś kobieta mieszkała ze ślizgonem. Kątem oka zauważyła jakiś ruch w pomieszczeniu, wstrzymała oddech, drzwi od kabiny uchyliły się i stanął w nich blondyn. Zawstydzona próbowała zakryć swoją nagość rękami, co wywołało ironiczny uśmiech na twarzy chłopaka.
- Może umyć ci plecy?
- Nie – mruknęła. - Czego chcesz?
- Nieładnie tak się zwracać do swojego nowego właściciela.
- Nie jesteś moim właścicielem – odparła przez zaciśnięte zęby co chłopak skwitował wzruszeniem ramion.
- Doprawdy nie wiem dlaczego tak się unosisz? Spójrz prawdzie w oczy, zostałaś sprzedana.
- Skoro chciałeś sobie urządzić dyskusję na ten temat mogłeś to zrobić w korytarzu,a nie teraz gdy stoję naga pod prysznicem! - do orzechowych oczu napłynęły łzy – Ale dla ciebie oczywiście jest mało upokorzenia jakiego doznałam i musisz dorzucić swoje!
- Spokojnie – mruknął - Przyniosłem ci koszulkę do spania, ręcznik i szczoteczkę. Jakbyś potrzebowała czegoś jeszcze to krzycz. Jak skończysz to przyjdź do salonu - drzwi do kabiny zamknęły się i gryfonka ponownie była sama w łazience. Szumiąca woda zagłuszyła jej rzewny płacz.


- Jesteś głodna? - zaprzeczyła ruchem głowy. Siedzieli w dużym, przestronnym salonie, z którego roztaczały się piękne widoki na Londyn. Hermiona ubrana w koszulkę Dracona wyglądała niezwykle kusząco, co nie umknęło uwadze właściciela.
- Masz dokąd wrócić? - ponownie zaprzeczyła ruchem głowy. - Pracujesz? - kolejne nerwowe potrząśnięcie – Zatem nie pracujesz i nie masz dokąd pójść? - tym razem odpowiedziało mu przytaknięcie.
- Na Merlina Granger czy ty masz język? W Hogwarcie byłaś taka wyszczekana a teraz co? - Hermiona starała się nerwowo obciągnąć koszulkę co nie uszło jego uwadze – nie zjem cię jak się do mnie odezwiesz – powiedział spokojnie.
- Od kiedy jesteś taki miły?
- Ludzie się zmieniają – mruknął. - Możesz mi powiedzieć jak wpakowałaś się w to bagno?
- Co konkretnie masz na myśli?
- Byłaś najmądrzejsza uczennicą w całej szkole dobrze wiesz co mam na myśli.
- Poznałam go podczas przyjęcia u znajomych, był miły, błyskotliwy i sympatyczny. Zaczęliśmy się spotykać. Zaimponował mi, zakochałam się i zamieszkaliśmy razem. Moje mieszkanie zostało sprzedane. Powoli odseparowywał mnie od znajomych, od pracy aż w końcu całkowicie odciął mnie od wszystkiego. Popadł w nałóg i zaczął sprzedawać wszystko co się da aż w końcu trafiło na mnie... - mówiła to tonem wypranym z emocji.
- Dlaczego nie odeszłaś?
- Jak? Dokąd? Nawet ty chcąc się mnie pozbyć nie masz gdzie mnie odesłać..
- Rodzice?
- Nie żyją. Harry i Ginny wyjechali. Z Ronem nie utrzymuję kontaktu - blondyn zamyślił się i potarł twarz dłońmi.
- Chcesz wrócić do Jacka?
- Nie – powiedziała gwałtownie.
- Nie jesteś zachwycona tym, że trafiłaś do mnie i nie chcesz wrócić do Jacka. Nie rozumiem cię Granger.
- Widocznie mało się starasz – zauważyła złośliwie.
- Proszę proszę pokazujemy pazurki – odciął się blondyn. - W normalnych okolicznościach wykorzystał bym to, że jesteś moja i pod moim dachem ale przez wzgląd na dawne czasy odpuszczę ci. Chyba nie będziesz rozczarowana?
- Skądże znowu przecież brzydzisz się szlamem.
- W tym domu nie używa się takich słów – powiedział surowo. Spojrzał na zegarek i wstał – chciałbym się położyć do łóżka. Twoja sypialnia jest naprzeciwko mojej. Masz coś przeciwko? - dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy. - Nie słyszę Granger?
- Nie mam nic przeciwko – powiedziała cicho. Podniosła się z sofy, na której siedziała, a koszulka opadła w połowę uda. Malfoy musiał przyznać, że dziewczyna wyglądała pięknie i naturalnie. Brązowe delikatnie kręcone włosy spływały po plecach gryfonki. Pełne, malinowe usta, zgrabny nos i duże oczy nie były już tak dziecinne jak w szkole. Delikatna, mleczna skóra wydawała się być gładka jak jedwab, blondyn poczuł nagłą chęć dotknięcia i sprawdzenia tego. Wyciągnął swoje silne dłonie i przejechał po szczupłych rękach dziewczyny, która drgnęła a na jej ciele pojawiły się ciarki. Draco odchrząknął
- Przepraszam. Twoja sypialnia jest po lewej stronie, przedostatnie drzwi. - gryfonka odwróciła się na pięcie i poszła do swojego nowego pokoju.


- Nie mam się w co ubrać- zauważyła nieśmiało stojąc w drzwiach do kuchni. Blondyn oderwał wzrok od gazety i zaskoczony popatrzył na dziewczynę.
- Jest szósta rano, nie śpisz?
- Jak widać – burknęła pod nosem.
- Zadziwiasz mnie Granger. Wczoraj kiwałaś głową dzisiaj zaczynasz silić się na sarkazm. Czy to moja osoba takie cuda zdziałała?
- Och Malfoy przecież wszyscy wiemy jaki jesteś cudowny – chłopak zaśmiał się pod nosem.
- W rzeczy samej Granger. Albert zaraz pojedzie po twoje rzeczy. Kawy?
- Herbaty zielonej o ile posiadasz.
- W drugiej szafce po prawej stronie. Zrób sobie – podeszła do szafki i wspięła się delikatnie na palce. Biała koszula z napisem „Boss” podciągnęła się odsłaniając czarne, koronkowe figi. Blondyn mimowolnie wpatrzył się w jej zgrabny tyłek, następnie przesunął wzrokiem po smukłych nogach. Wstał, podszedł do męczącej się dziewczyny, wyciągnął rękę i bez problemu zdjął słoik z herbatą. Gryfonka czuła jego bliskość, zapach i oddech, który przyjemnie łaskotał jej kark.
- Dziękuję – powiedziała ochrypniętym głosem.
- Nie ma za co – odpowiedział jej niskim, zmysłowym tonem. Niezręczną ciszę przerwał dźwięk gotującej się wody. Hermiona zaparzyła sobie herbatę i usiadła naprzeciwko chłopaka.
- Czym zajmowałaś się w pracy? - zapytał przebiegając wzrokiem po artykule prasowym.
- Tłumaczeniem umów, rozmów telefonicznych, czasami byłam tłumaczem podczas spotkań.
- Niestety, ale teraz będziesz musiała zająć się gotowaniem i sprzątaniem dla mnie. Będziesz dostawała za to pensję, a jak się trochę odkujesz to może pozwolę ci odejść - skwitował z uśmiechem.
- Co na to twoja dziewczyna?
- Nie mam.
- Chcesz powiedzieć, że te damskie kosmetyki należą do ciebie?
- Nie.
- Aha.
- To cię nie powinno w ogóle interesować.
- Mhm.
- Tutaj masz rozkład zajęć – podał jej zapisaną białą kartkę. - Mam nadzieję, że mnie nie otrujesz przy najbliższej okazji?
- Jesteś moim panem i władcą, nie śmiałabym tego uczynić – Malfoy uniósł lewą brew i popatrzył na nią uważnie.
- Widzę, że się rozumiemy. Miłego dnia – wyszedł zostawiając zamyśloną dziewczynę samą. Może nie jest tak źle, że trafiła do swojego dawnego wroga Dracona Malfoy'a? Wygląda na to, że chyba się zmienił. Cały miesiąc minął spokojnie blondyn wychodził do swojej firmy deweloperskiej, a panna Granger przyrządzała posiłki, odkurzała, myła, prała, prasowała i wykonywała inne domowe obowiązki. Ich rozmowy ograniczały się do minimum z czego Hermiona była bardzo zadowolona. W pewien piątkowy wieczór brązowooką spotkała jednak pewna niespodzianka. Jak co wieczór w kuchni czekała z gotową kolacją na powrót Draco z pracy, zamek w drzwiach się przekręcił i drzwi się otworzyły jednak do mieszkania nie wszedł wysoki blondyn. Hermiona usłyszała kobiecy głos
- Kochanie jesteś? - kobieta najwyraźniej szukała Malfoy'a. Gryfonka ubrana w granatowe dżinsy i luźną koszulkę wyszła na korytarz
- Nie ma go – powiedziała spokojnym głosem – ale zaraz powinien być.
- A ty kim jesteś? - pytanie padło z ust długonogiej brunetki, która była wyraźnie zaskoczona obecnością Hermiony w mieszkaniu. Kobieta była elegancka w każdym calu, brązowooka domyśliła się, że kosmetyki z łazienki należą do niej.
- Ja tutaj pracuję.
- Pracujesz? - elegancka pani prychnęła z pogardą – Zapewne tylko czekasz aż pozwoli ci wskoczyć do łóżka! Twoje niedoczekanie bo ja na to nie pozwolę! - Hermiona chciała coś odpowiedzieć, ale w drzwiach pojawił się blondyn, którego mina nie wyrażała zadowolenia na widok tajemniczej brunetki.
- Panie Malfoy ta pani czeka na pana – ton głosu panny Granger był oziębły, odwróciła się na pięcie i poszła do kuchni. Jednak tam doskonale słyszała toczącą się dyskusję.

- Co tutaj robisz? - głos Malfoy'a był ostry ja żyletka.
- Co ja tutaj robię? Może lepiej powiedz co robi tutaj ta wywłoka?!
- Nie pozwalam ci tak o niej mówić! - warknął.
- Jeszcze jej bronisz? Już zdążyła cię owinąć wokół palca?!
- Nie twoja sprawa! Miałaś tutaj nie przychodzić. Rozstaliśmy się pamiętasz? Zostawiłaś mnie dla jakiegoś bogatszego dziadka – syknął wściekły ślizgon.
- Po prostu chciałam w tobie wzbudzić odrobinę zazdrości – zaświergotała radośnie brunetka. Hermiona prychnęła cicho w kuchni, kręcąc z niedowierzania głową.
- Oddaj klucze do mojego mieszkania i nigdy więcej tutaj nie wracaj.
- Ale Draco...
- Nie będę dwa razy powtarzał.
- Będziesz błagał żebym wróciła! - po tych słowach rzuciła klucze na ziemię i wyszła trzaskając drzwiami. Blondyn wszedł z pochmurną minął do kuchni.
- Co na kolację? - zapytał chłodnym tonem.
- Pstrąg w ziołach i sałata sir – stalowe tęczówki zwęziły się lekko.
- Nie przeginaj Granger – syknął.
- Tylko odpowiadam na pana pytania sir – odważnie spojrzała mu w oczy – cóż więcej może taka wywłoka jak ja – poczuła jak broda zaczyna jej drżeć i odwróciła pospiesznie wzrok.
- Słyszałaś? - odpowiedziała przytakując głową – Nie przejmuj się nią.
- Ona ma rację. Jestem jak taka wywłoka bez dachu nad głową.
- Nie mów tak – powiedział ostro. - Jack nie wie co stracił.
- Być może... Pójdę do siebie. Dobranoc.
- Hermiona – dziewczyna odwróciła się na dźwięk swojego imienia – twój czek z wypłatą. - podeszła i drżącą ręką wzięła świstek papieru mimowolnie zerkając na sumę. Pięć tysięcy funtów.
- To... za dużo. Ja tylko wykonuję podstawowe obowiązki.
- Nie dyskutuj Granger. Dobranoc.

Leżała już w swoim łóżku i rozmyślała nad swoim życiem, nad tym jak arystokratyczny blondyn się zmienił i jak bardzo jej pomógł. Co takiego musiało zajść w jego życiu, że przeszedł taką przemianę? Usłyszała ciche pukanie do drzwi. Podniosła się na łokciach i powiedziała zachrypniętym głosem
- Proszę – drzwi się uchyliły i do środka wsunął się Malfoy ubrany w spłowiałe dżinsy i czarną koszulkę.
- Obudziłem cię?
- Nie spałam. Coś się stało?
- Dostałem aneks do umowy, a mój firmowy tłumacz się rozchorował i ma wolne. Potrzebuję jej na jutro. Możesz zerknąć? Jest po francusku. - popatrzył wyczekująco na dziewczynę, w oczach Hermiony zatańczyły wesołe iskierki - Oczywiście dodatkowo zapłacę – pospiesznie dodał. Wyskoczyła radośnie z łóżka zapominając, że jest w koronkowej, nocnej koszulce. Na ten widok oczy blondyna pociemniały, a w ustach zrobiło się sucho. Ostatkiem sił starał się nad sobą zapanować mocno zaciskając zęby.
- To prosty tekst pisany prawniczym językiem. Zajmie mi to jakąś godzinkę – podniosła swoje orzechowe oczy na niego i dostrzegła jego drapieżny wzrok. Zrozumiała, że ma na sobie mały skrawek materiału i oblała się rumieńcem – przepraszam – wyszeptała.
- Osobiście mi to nie przeszkadza, ale może lepiej byłoby dla ciebie gdybyś coś na siebie narzuciła? - lewa brew uniosła się leniwie do góry, a na twarzy pojawił się ironiczny uśmiech – będę czekał w gabinecie.


- Już jestem – powiedziała cicho. Blondyn popatrzył na nią uważnie i w duchu podziękował, że ma na sobie zwykłe czarne leginsy i dłuższy sweter zamiast tej cholernie krótkiej koszulki. Podniósł się ze swojego miejsca za biurkiem i zaprosił gestem ręki.
- Potrzebujesz czegoś?
- Mam pisać odręcznie czy na komputerze?
- Na komputerze – popatrzył na nią przelotnie – będzie ci przeszkadzało jak sobie tutaj posiedzę? - zaprzeczyła ruchem głowy po czym zabrała się do pracy. - Jakie języki znasz? - Hermiona oderwała się na chwilę od pracy i popatrzyła zaskoczona na ślizgona
- Francuski, hiszpański, włoski. Dlaczego pytasz? - blondyn wzruszył beztrosko ramionami.
- Tak po prostu. Mieszkasz u mnie miesiąc chciałbym wiedzieć o tobie coś więcej.
- Przepraszam, że tak siedzę ci na głowie. Niedługo zacznę czegoś szukać o ile... - popatrzyła na niego niepewnie
- O ile co?
- O ile mi pozwolisz – blondyn uśmiechnął się ironicznie.
- Nie jesteś moją własnością.
- Wygrałeś mnie – skrzywiła się znacznie na te słowa.
- Powiedzmy, że miałaś szczęście trafiając na mnie, a nie na kogoś innego.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry? - blondyn popatrzył na nią uważnie
- Nie rozumiem o co ci chodzi?
- Do niczego mnie nie zmuszałeś chociaż mogłeś, pozwalasz mi ze wszystkiego korzystać, dałeś mi pracę, płacisz mi i pozwolisz odejść kiedy będę chciała.
- Bądźmy szczerzy kiedyś nie byłem dla ciebie za dobry teraz mam okazję to naprawić więc to robię. Co w tym dziwnego?
- Wybacz, ale nie takiego cię zapamiętałam. Malfoy, którego znałam szczycił by się ze swojej zdobyczy, wykorzystał byś mnie, a potem porzucił, albo zagrał o mnie w karty – widząc jego smutne spojrzenie poczuła, że nie potrzebnie to powiedziała – przepraszam nie powinnam tego mówić.
- Tamten Malfoy nie żyje Granger. Skup się lepiej na umowie – brązowooka kiwnęła głową i każde z nich powróciło do swoich zajęć. Po pół godzinie Hermiona skończyła tłumaczenie i poszła do swojego pokoju. Sen jednak długo nie przychodził dlatego poszła do kuchni zaparzyć sobie melisy. Starała się zachowywać cicho, delikatnie otworzyła górną szafkę i wspięła się na palce. Pomimo swojego średniego wzrostu nie mogła dosięgnąć do pudełka. Westchnęła zrezygnowana. Przysunęła wysoki stołek kuchenny i wspięła się na niego dzięki czemu bez problemu wyjęła saszetkę potrzebną do sporządzenia naparu.

Stanął w progu jakiś czas temu i delektował się widokiem jaki zastał. Piękna dziewczyna stojąca na stołku kuchennym, ubrana w kusą koszulkę nocną odsłaniającą kuszące, smukłe nogi. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że dziewczyna wspinająca się na stołki kuchenne to nie najlepsze połączenie dlatego postanowił interweniować.
- Oszalałaś? - zapytał najspokojniej jak mógł brązowooka jednak pisnęła przestraszona i zaczęła tracić równowagę. Blondyn podbiegł do stołka i złapał ją w tali. Popatrzyła na niego groźnie
- Przestraszyłeś mnie.
- Nie chciałem.
- Trzeba było mnie nie zachodzić od tyłu – mruknęła. Poczuła jak silne dłonie unoszą ją i stawiają na podłogę.
- Teraz lepiej. Możesz nie wspinać się na meble? Nie chcę mieć cię na sumieniu jak spadniesz i zrobisz sobie krzywdę.
- Przepraszam - chłopak popatrzył na zawartość torebki trzymanej przez gryfonkę
- Chyba musimy przestawić słoiki z herbatami, będzie ci łatwiej dosięgnąć – w jej orzechowych oczach pojawiło się zaskoczenie zmieszane z nutą skrepowania
- Nie trzeba. To twoje mieszkanie nie musisz nic w nim zmieniać.
- Ale chcę – po czym sięgnął na najwyższą półkę i przestawił wszystkie herbaty na najniższą. Hermiona nastawił wodę i wrzuciła saszetkę do kubka. W kuchni panowała niezręczna cisza.
- Obudziłam cię? - zapytała niepewnie.
- Nie akurat przechodziłem obok i przystanąłem. W końcu nie co noc widzę półnagą kobietę na stołku kuchennym – zauważył ironicznie. Panna Granger oblała się rumieńcem
- Ja... Nie sądziłam, że cię spotkam dlatego... - blondyn podszedł i położył palec na jej malinowych ustach.
- Ciii... Przecież wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie. Po prostu mówię, że to był miły widok – dostrzegła jak jego stalowo szare tęczówki pociemniały. - Masz piękne usta. - przejechał kciukiem po jej dolnej wardze. Hermiona zamarła a jej ciało napięło się jak struna, przełknęła nerwowo ślinę. Draco nachylił się nad nią – Mam ochotę cię pocałować Granger – wyszeptał wpatrując się w jej rozchylone wargi – mam ochotę mocno przyciągnąć cię do siebie, wsunąć swoje dłonie w twoje piękne włosy i namiętnie cię pocałować - brązowooka głośno westchnęła, miała ogromną ochotę poczuć to co przed chwilą powiedział blondyn. Chciała ponownie poczuć jak cudownie jest się całować z mężczyzną. Tę napiętą chwilę przerwał dźwięk gotującej się wody, chłopak zamrugał oczami i odsunął się od niej.

- Przepraszam nie powinienem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. To się nigdy nie powtórzy – serce wciąż nerwowo łomotało w jego klatce piersiowej, a napięte mięśnie nie rozluźniły się nawet odrobinę. – Miłych snów – wyszedł pospiesznie z kuchni.