piątek, 9 stycznia 2015

Home III

Dziękuję za to, że jesteście i czekacie, ale przede wszystkim za to, że chce Wam się to napisać :)
Dziękuję za każdy jeden komentarz pod ostatnim wpisem i za to, że napisałyście co u Was słychać (bardzo miło było mi to przeczytać) :)
Drogie "Anonimy" dopisujcie (jeśli możecie i chcecie oczywiście) swoje imiona/pseudonimy :) będzie Nam milej i bardziej znajomo ;)
Dla tych, którzy myśleli, że to koniec tego bloga - zdecydowanie nie :)
Jak Wam się podoba nowa szata graficzna?
No to lecimy! :)

pozdrawiam
pola

PS. Miłego weekendu!


Hermiona w szpitalu czuła się jak ryba w wodzie. Niesienie pomocy innym ludziom było jej powołaniem. Tak jak podczas wojny pomagała przetrwać Harr'emu i Ronowi tak teraz pomagała swoim pacjentom. Medycynę ukończyła z wyróżnieniem co dla nikogo nie było specjalnym zaskoczeniem. Po roku stażu w St. Clare' Hospital wiedziała, że to była najlepsza decyzja jaką podjęła w swoim życiu. Jeszcze w trakcie studiowania na Cambridge w międzyczasie robiła specjalizację na Uniwersytecie Wielkich Magów, dzięki której mogła pomagać również czarodziejom. Początkowo przyjaciele odradzali jej ten pomysł obawiając się o jej zdrowie. Nauka na dwóch najlepszych uczelniach jednocześnie wiązała się z ogromną ilością pracy, stresu i nieprzespanych nocy. Dla Hermiony nie miało to jednak większego znaczenia gdyż praca była pasją. Jej mentor z Uniwersytetu Wielkich Magów, stryjeczny brat Severusa Snape'a - Romuald Snape, gorąco zachęcał ją do pozostania na ich Alma Mater. Dostrzegał w niej ogromny potencjał i chęć pogłębiania wiedzy. Dziewczyna zaskoczona była tym, że osoby wywodzące się z tej samej rodziny mogą być tak bardzo od siebie różne. Kuzyn Severusa był o wiele milszy i weselszy niż profesor z Hogwartu. Brązowooka bardzo długo rozważała jego propozycję. Medycyna w czarodziejskim świecie dawała o wiele więcej możliwości rozwoju niż jej mugolska forma. Gryfonka rozważała wszelkie opcje, ale ostatecznie z bólem serca zrezygnowała z propozycji Romualda, który mimo tego zapewnił ją, że zawsze będzie dla niej miejsce. Przez całą dotychczasową karierę medyczną nie zdarzyło jej się badać czarodziei, nikt nie szukał w mugolskim szpitalu pomocy magomedyka. Wyjątek stanowił Malfoy, który pojawił się cztery dni temu z tym nagłym przypadkiem. Panna Granger dopiero dzisiaj uświadomiła sobie komu zrobiła magomedyczną obdukcję, a wszystko to zawdzięcza pismu z Wizengamotu, które nakazywało jej wstawiennictwo na rozprawę rozwodową państwa Bershwell w celu złożenia zeznań. Nazwisko Bershwell w obecnym czarodziejskim świecie było tak znane i poważane jak nazwisko Malfoy'a podczas wojny wśród popleczników Czarnego Pana. Hermiona nie rozumiała jakim cudem mogła przeoczyć tak ważny szczegół jak badanie bratowej obecnego Ministra Magii? Zapewne stało się to za sprawą irytującej obecności blondyna, która rozproszyła jej uwagę. Przez jedną, długą chwilę brązowooka miała nadzieję, że to wszystko jest głupim dowcipem Malfoy'a. Westchnęła zirytowana i spojrzała na zegarek, wskazówki pokazywały wpół do dwudziestej pierwszej. Trochę za późno na wizytę, ale inna pora w przypadku lekarzy nie wchodziła w rachubę. Musi koniecznie wyjaśnić tę niefortunną sytuację. Sięgnęła po swoją komórkę i wybrała numer do Blaise'a w duchu modląc się o to aby mąż przyjaciółki nie zadawał zbędnych pytań. Po dwóch sygnałach usłyszała znajmy głos w słuchawce.
- Przepraszam, że tak późno dzwonię – zaczęła szybko - ale mam do ciebie jedno pytanie.
- Słucham z zapartym tchem – zażartował brunet.
- Gdzie o tej porze znajdę Malfoy'a? - automatycznie przygryzła dolną wargę jakby ktoś przyłapał ją na gorącym uczynku. W słuchawce zapadła niezręczna cisza, Zabini nieco zaskoczony pytaniem szybko się zreflektował.
- Dzisiaj jest piątek – Blaise zamyślił się na chwilę - a więc najprawdopodobniej znajdziesz go w domu – odparł pewny siebie z nutką rozbawienia w głosie. - Podać ci adres?
- Byłabym wdzięczna – mruknęła myśląc jednocześnie o tym, że w tym momencie zapewne piekło zamarza, a tleniony blondyn będzie się w nim ślizgał na łyżwach po swojej śmierci.
- Blackmore Street 10. Hermiono czy coś...
- Nie – przerwała mu natychmiastowo – to tylko sprawy służbowe. Nie mam żadnych kłopotów - „jeszcze” dodała w myślach. - Dzięki za pomoc. Ucałuj Ginny i Nari. Pa – rozłączyła się i odczuła natychmiastową ulgę. Nigdy nie była dobra w oszukiwaniu, a już na pewno nie umiała okłamywać przyjaciół. Ponownie spojrzała na zawiadomienie z sądu i pogrubioną datę rozprawy, która kolidowała z magomedycznym sympozjum naukowym w Bułgarii, o którym dzisiaj ją poinformowano. To była druga wiadomość jaką otrzymała pocztą i równie zaskakująca jak wezwanie z Wizengamotu. Dzisiejszy dzień zdecydowanie odbiegał od normalności. Oczywiście istnieje jakieś realne wytłumaczenie tego wszystkiego, ale zna je tylko osoba, której życiowym celem jest uprzykrzanie życia panny Granger przy każdej nadarzającej się okazji. Hermiona doskonale wiedziała, że nie ma co zwlekać z odwiedzinami. Pospiesznie zebrała swoje rzeczy i udała się na Blackmore Street 10.





Cały tydzień pracował od świtu do nocy. Rozprawa za rozprawą, niemal nie wychodził z gmachu sądu, a gdy już to robił kierował swoje kroki do kancelarii gdzie poświęcał się obmyślaniu strategi na ciężką bitwę, która zbliżała się wielkimi krokami. W piątek, zgodnie z zaleceniem swojego przyjaciela Blaise'a, postanowił odpocząć. Udał się do baru gdzie poznał szczupłą, długonogą blondynkę o imieniu Amelie. Po paru wypitych drinkach wieczór zapowiadał się naprawdę interesująco. Gdy już znaleźli się w jego rezydencji i były ślizgon zaczął kierować bieg wydarzeń na odpowiednie tory natrętny odgłos dzwonka przerwał całą zabawę. Malfoy nie rozumiał jakim prawem ktoś mu próbuje zepsuć plany.
- To pewnie nasza kolacja kotku! - oświadczyła radośnie dziewczyna. Draco zaklął w duchu po czym podniósł się niechętnie z łóżka i nie fatygując się brakiem koszulki ruszył otworzyć drzwi. Widok stojącej za nimi Granger całkowicie go zaskoczył. Spodziewał się, że niedługo się spotkają, ale nie przypuszczał, że nastąpi to tak szybko.
- Daj im solidny napiwek. Naprawdę przyjechali ekspresowo – usłyszał głos słodkiej Amelie dobiegający z jego sypialni. Brązowooka wyglądała na zaskoczoną zaistniałą sytuacją, teraz zrozumiała dlaczego Blaise był rozbawiony mówiąc jej, że blondyn jest w domu.
- Słucham Granger? - zapytał przyglądając jej się uważnie. - Co sprowadza cię do mnie o tak wczesnej porze? - dodał drwiąco
- Jestem pewna, że doskonale wiesz co mnie sprowadza – warknęła zirytowana. Wzięła głęboki wdech aby opanować negatywne emocje, które podczas ich wspólnych spotkań były nie do uniknięcia. - Słyszę, że masz towarzystwo. Przyjadę innym razem. Nie przeszkadzajcie sobie – dodała przesadnie miłym tonem. Hermiona zamierzała się odwrócić gdy Malfoy złapał ją za łokieć i syknął złowrogo.
- Za późno. Skoro przyjechałaś tutaj osobiście to nie możesz odejść z niczym – puścił jej rękę i odsunął się robiąc przejście w drzwiach.
- Kotku? - w hallu pojawiła się piękna blondynka ubrana w koszulkę ślizgona. Mężczyzna głośno wciągnął powietrze i przymknął powieki. W tym oto momencie szlag jasny trafił jego ciekawie zapowiadający się wieczór. Trudno, odbije to sobie innym razem.
- Ubierz się i wróć do siebie – słowa skierowane były do jego półnagiej towarzyszki. Ton głosu wyraźnie wskazywał na to, że nie życzy sobie żadnej dyskusji na ten temat. Na twarzy kobiety pojawił się grymas rozczarowania.
- To chyba nie jest konieczne. Ja zaraz wychodzę – powiedziała ugodowo brązowooka, za co Amelie posłała jej wdzięczny uśmiech. Draco przewrócił oczami. Pani doktor jak zwykle chce ratować co się da.
- Może pozwolisz Granger, że w moim domu to ja będę decydował co jest konieczne, a co nie? - zapytał patrząc na nią złowrogo. Następnie ruszył w kierunku swojej sypialni nawet nie zaszczycając spojrzeniem pięknej, długonogiej blondynki.
Po dziesięciu minutach, które dla jednych były całą wiecznością, a dla innych zaledwie strzępkiem czasu z całego wieczoru, Malfoy już kompletnie ubrany pożegnał swoją nową przyjaciółkę, która wyglądała niczym rozzłoszczona kotka, i skupił całą swoją uwagę na brązowookiej. Odchrząknął, po czym ze stoickim spokojem powiedział
- Na przyszłość Granger po prostu zadzwoń i uprzedź, że chcesz wpaść z wizytą
- Wyrzuciłam twoją wizytówkę – wyznała obojętnie gryfonka. – Na przyszłość Malfoy jak będziesz miał zamiar przyprowadzić bratową Ministra Magii na magomedyczną obdukcję po prostu zadzwoń i uprzedź. Dostałam dzisiaj wezwanie na jej rozprawę rozwodową. Domyślam się, że w dalszym ciągu jesteś jej adwokatem. Przyjechałam tylko ci powiedzieć, że nie mogę wziąć w niej udziału.
- Dlaczego? - zapytał przez zaciśnięte zęby. Nie może pozwolić na to żeby przemądrzała pani doktor pokrzyżowała jego plany. Nie po to tak się starał, poświęcał każdą wolną chwilę żeby teraz wszystko trafił szlag.
- Po pierwsze tego samego dnia powinnam być na sympozjum naukowym w Bułgarii. To dla mnie ogromne wyróżnienie i szansa – Draco prychnął rozbawiony za go gryfonka zgromiła go groźnym spojrzeniem. - Po drugie – syknęła – nie jestem pozbawioną rozumu wariatką, która chce narażać swój kark po to abyś ty mógł zarobić kilkadziesiąt tysięcy na ich rozwodzie. - Ślizgon zmrużył oczy, a mięśnie na jego ciele wyraźnie się napięły. Adwokaci pokroju Malfoy'a nie lubili jak sprawy nie układały się po ich myśli szczególnie wtedy, gdy przeciwnik na sali był groźny i wymagający. Hermiona dostrzegła, że blondyn intensywnie nad czymś myśli, oznaczało to, że trafiła w czuły punkt.
- Chodź – powiedział ostro. – Musimy pogadać - ruszył przed siebie nie oglądając się w tył. Zaskoczonej gryfonce nie pozostało nic innego jak pójść za nim. „To jakieś wariactwo” przemknęło jej przez głowę. - Siadaj – rozkazał jej gdy już znaleźli się w eleganckim gabinecie wypełnionym po brzegi książkami. Brązowooka niechętnie usiadła na dębowym krześle obitym zielonym atłasem. Malfoy podał jej jedną z dwóch szklanek whiskey trzymanych w dłoniach.
- Nie, dziękuję. Prowadzę samochód – blondyn wzruszył obojętnie ramionami i pociągnął porządny łyk ze swojej szklanki. - Możesz przejść do sedna? - ponagliła go szorstko. - Jestem po dość długim dyżurze, a jutro czeka mnie kolejny.
- Wiesz ile kobiet jest poddawanych przemocy domowej? Bardzo dużo. Trzy czwarte z nich nic z tym nie robi ponieważ ślepo wierzy w to, że ich mężczyzna się zmieni. Niewielka część z nich decyduje się podjąć jakieś kroki prawne gdy w grę zaczyna wchodzić życie ich dziecka. W przypadku takim jaki badałaś liczba ta gwałtownie spada. Wiesz dlaczego? - zapytał bezbarwnym tonem. - Ponieważ mąż jest bogaty i ma koneksje – dodał widząc, że Hermiona nie ma zamiaru odpowiadać. - To co zobaczyłaś... To nie był jej pierwszy raz. Cudem udało mi się ją namówić na kolejną magomedyczną obdukcję. Teraz Granger zagramy w otwarte karty – blondyn spojrzał na nią uważnie, a w jego oczach można było odnaleźć zawziętość i stanowczość. Hermiona poruszyła się niecierpliwie na krześle. - Celowo wybrałem mugolski szpital. Ty też byłaś wybrana celowo.
- Słucham? - wyrwało się zaskoczonej Hermionie. - Przecież moja obecność była całkowicie przypadkowa! Zamieniłam się z Georg'em bo on chciał...
- Zaiste Granger twoja naiwność jest imponująca – rzucił oschle. - Zamieniłaś się z nim bo ja na to nalegałem, a on cóż – rozłożył ręce w geście bezradności dla podkreślenia sytuacji - nie potrafił mi odmówić. - Gryfonka zamrugała.
- Ale ty... To wyglądało jak nagły przypadek – blondyn popatrzył na nią z politowaniem.
- Dzięki Granger. Doceniam to.
- Wrobiłeś mnie? - warknęła bliska utraty panowania nad sobą.
- Tak – przyznał ze stoickim spokojem.
- Dlaczego?
- Naprawdę się nie domyślasz? - widząc, że gryfonka faktycznie nie ma bladego pojęcia jakie kierowały nim pobudki westchnął przeciągle. - Powodów jest kilka Granger. Pozwól, że cię oświecę. Po pierwsze dlatego, że mnie nie lubisz i nie łączy nas żadna więź emocjonalna, oczywiście poza obopólną niechęcią.
- Delikatnie to ująłeś – mruknęła Hermiona – kontynuuj.
- Dzięki temu podczas procesu nie będzie można mi udowodnić żadnego przekrętu. Po drugie nie masz nic do stracenia, a więc nie będą mogli cię zastraszyć. Przykre, ale prawdziwe. Po trzecie przyznam to niechętnie – popatrzyła na nią wymownie - jesteś najlepszym magomedykiem praktykującym w mugolskim szpitalu i jako jedyna nie będziesz bała się pomóc – brązowooka zaśmiała się nerwowo i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Malfoy tobie naprawdę odbiło. Ty na serio myślisz, że ja pomogę tobie? - potwierdził skinieniem głowy.
- Nikt jej nie chciał pomóc bo każdy się boi wielkiego Bershwell'a. Wystarczyło, że zobaczyli nazwisko, a obdukcje cudownie znikały, albo w ogóle ich nie chcieli przeprowadzić. Uzdrowiciele milczeli jak zaklęci – skrzywił się na wspomnienie tych wszystkich razy gdy nikt nie chciał pomóc jego klientce, po czym dodał pogardliwie - A przecież wszyscy składaliście przysięgę Hipokratesa – Hermiona popatrzyła pogardliwie na niego. Nie mogła uwierzyć, że jej koledzy po fachu mogli zachować się w ten sposób. - W takim przypadku jak ten nie można założyć sprawy bez niezbitych dowodów – ciągnął niewzruszony blondyn. - Tym razem obiecałem jej, że będzie to ostatnia próba. Ten kretyn o mało jej nie zabił. Wybrałem mugolski szpital i mugolskiego lekarza żeby kupić sobie czas. Podczas wizyty musiałem tylko rozproszyć twoją uwagę, co doprawdy nie jest takie trudne jakby się mogło wydawać. Zadziwiające jak działa na ciebie moja obecność – panna Granger zmrużyła oczy. - Pomocnym okazał się też ten... Jerry?
- Terry – zdołała wydusić przez zaciśnięte ze złości gardło. Draco machnął lekceważąco ręką.
- Niech będzie Terry. Przyszedł po ciebie, wzbudził lekkie wyrzuty sumienia, co osobiście uważam za żałosne i tym samym wybił cię z rytmu. Przez to wszystko nie zapytałaś kim jest pacjentka, a gdy ją przyprowadziłem jej widok mówił sam za siebie. Później skrupulatnie wypełniłaś te wszystkie rubryki i jakoś nie skojarzyłaś faktów – dla podkreślenia swoich słów upił łyk bursztynowego napoju. - Byłem w stanie wszystko ci wytłumaczyć gdybyś mnie tylko o cokolwiek zapytała, ale zamiast tego urządziłaś karczemną awanturę o to, że utrudniam ci życie.
- Przecież byłam przy tym jak dzwonił do ciebie jej mąż! - Malfoy posłał jej pobłażliwy uśmiech.
- Serio myślałaś, że to on? – Jego twarz pojaśniała z zadowolenia.
- Ty podły dupku – syknęła, zaciskając dłoń w pięść aż pobielały jej knykcie. - Jak mogłeś...
- Uspokój się – spojrzał na nią z naganą w oczach i pogroził palcem - Najgorsze dopiero przed nami. Wniosek trafił do sądu wczoraj wieczorem razem z kopią potrzebnych dokumentów. Kiedy dostałaś zaproszenie na swoje sympozjum?
- Dzisiaj rano – rzuciła mu gniewnie. - To nie ma nic wspólnego...
- Czyżby? - zapytał marszcząc czoło. - Stawka w tej grze jest naprawdę wysoka. Bardzo wysoka. Myślisz, że taki bogaty facet jak Wiktor Bershwell naprawdę nie jest w stanie wysłać jednej, młodej lekarki na jakieś arcyważne dla niej sympozjum żeby pokrzyżować plany swojej żonie? Przypomnę ci, że powszechnie wszystkim wiadomo, że mnie nienawidzisz i zrobienie mi na złość będzie dla ciebie jak to mówią mugole „wisienką na torcie”. - Hermiona słuchała tego wywodu w osłupieniu. Targały nią skrajne emocje z jednej strony była pełna podziwu dla sprytu Malfoy'a oraz tego jak to wszystko rozegrał, z drugiej jednak nie wiedziała jak można być takim podłym człowiekiem aby ją tak bezczelnie wykorzystać w swojej prywatnej wojnie.
- Jesteś okropny – warknęła wzburzona - Jakim prawem wykorzystujesz mnie bez mojej wiedzy!
- Przecież ci wszystko powiedziałem – odparł niewinnie blondyn. Brązowooka poczuła, że krew zaczyna wrzeć w jej żyłach.
- Kiedy?! Wtedy gdy już nie można się wycofać?!
- Czy to moja wina, że pacjentka była tak poturbowana, że ciężko było ją rozpoznać? Czy to moja wina, że jej nazwisko, którego notabene nie ukrywałem, nic ci nie powiedziało? Co prawda nie codziennie zdarzają ci się magiczni pacjenci więc sam ten fakt mógł obudzić w tobie jakiś dzwonek alarmowy, ale ty byłaś za bardzo zajęta ignorowaniem mojej obecności żeby powiązać te wszystkie informacje ze sobą.
- Malfoy... - zaczęła ostrzegawczo.
- Wycofać możesz się zawsze Granger. Siłą przed Wizengamot cię nie zaciągnę.
- Jasne... A co będzie z panią Bershwell?
- Cóż... Rozprawa się odbędzie. Przegramy ją głównie dlatego, że ty się nie wstawisz dzięki czemu będzie można deliberować nad autentycznością obdukcji. Reszta świadków też nie zechce zeznawać jak zobaczą, że nie ma lekarza. Przypomnę ci tylko, że mąż mojej klientki jest bratem Ministra Magii co daje mu przewagę na starcie. Poza tym Wiktor ma sztab prawników, którzy doskonale zadbają o jego interesy. Pani Bershwell wróci do domu głównie ze względu na ich trzyletniego synka. Zakończenia chyba możesz się sama domyślić? - pociągnął kolejny łyk whiskey po czym dodał dobitnie – Pewnego dnia roztrzaska jej głowę o te wspaniałe marmury. To jej jedyna szansa.
- Dlaczego to robisz? Dla pieniędzy, sławy? Co z tego masz Malfoy? - zapytała odważnie spoglądając w jego stalowe tęczówki, które w tej chwili stanowiły dla niej zagadkę.
- Po prostu nie lubię gnoja i tego, że myśli o sobie, że jest niemal najważniejszy w całym czarodziejskim świecie zaraz po swoim bracie.
- A nie jest?
- Dla mnie nie.
- Bardzo szlachetnie z twojej strony, ale pomyślałeś co będzie ze mną jak przegrasz? - na twarzy blondyna zagościł kpiący uśmiech. Popatrzył na gryfonkę z rozbawieniem
- To nie wchodzi w grę – odparł i dopił swoją whiskey. Hermiona popatrzyła w okno. Na dworze panował przyjemny mrok. Przyjechała tutaj tylko żeby powiedzieć, że nie może stawić się na rozprawie. Wszystko się skomplikowało. Pulsujący ból głowy sygnalizował, że atak migreny zbliża się wielkimi krokami. Spotkania z Malfoy'em zawsze kończyły się jednakowo. Chyba pora do tego przywyknąć.
- Powiedz mi jak to jest, że twoja obecność w moim życiu zawsze oznacza jakieś kłopoty? - jej głos był spokojny, ale Merlin jeden wie ile ją to kosztowało. Spoglądając w okno ciągnęła niewzruszona - Jesteś jak zaraza. Nawet jeżeli komuś pomagasz, bo zakładam, że bronisz jej nie tylko dla pieniędzy, nie potrafisz powstrzymać się od podłych rzeczy. Znajomość z tobą jest męcząca. Doprawdy nie rozumiem jak Blaise i Ginny mogą się z tobą przyjaźnić? - odwróciła swoją twarz i popatrzyła na niego uważnie. Była tak zmęczona i zła, że nie mogła wymyślić odpowiedniej obelgi, którą mogłaby uraczyć arystokratę. - Do tej pory myślałam, że być może kiedyś wypracujemy jakieś normalne relacje dla ich dobra, ale teraz jestem pewna, że to nigdy nie nastąpi! - Hermiona spodziewała się jakiejś reakcji z jego strony, wybuchu, ironicznego uśmiechu, prychnięcia. Czegokolwiek. On tylko podniósł się z fotela, wyciągnął rękę i zapytał
- Wchodzisz w to?
- Nie mam wyjścia – syknęła ujmując jego dłoń. Hermiona była w stanie poświęcić dla swoich pacjentów wszystko. Niosła im pomoc dniami i nocami. Dla niej nie było żadnych wyjątków nawet jeśli mąż jest jednocześnie bratem Ministra Magii i jednym z najbogatszych czarodziei. Ona czuła, że musi pomóc kobiecie, która w końcu ujrzała światełko w tunelu.


17 komentarzy:

  1. Aaaaaaa ;) zaraz się rozpłacze z radosci... Kolejny rozdzial :) jesteś super . bede z niecierpliwoscia czekac na kolejny rozdział. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!
    Czekam niecierpliwie na kolejny :)
    Życzę weny i pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
  3. No No No ☺️
    Rozdział jak zwykle rewelacja. niedamowity pomysł wpadł ci do głowy. Gratuluje.
    Czekam na kolejny.
    Całuski,
    Miss Frost 💕

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju czytam twojego bloga od 2 godzin....i nie zamierzam jeszcze kończyć :)))))

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest rewelacyjne !
    Czegoś takiego jeszcze nie czytałam.
    Bardzo mnie zaciekawiłaś i czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)
    Mam nadzieje ,że Hermiona i Draco utrą nosa temu sukinsynowi Breshwell'owi !
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wstyd i hańba. Towarzyszę temu blogowi od 3 miesięcy a jeszcze nie zostawiłam ani pół komentarza.
    Obiecuję się poprawić, jak tylko zdrowie i uczelnia pozwolą i zostawię komentarze pod każdym dziełem (pod nice... i kilkuodcinkowymi zostawię zbiorcze, dobrze? ) strasznie cię przepraszam za zwłokę,
    a wracając do komentarza
    Malfoy podbił moje serce, zresztą jak w każdym opowiadaniu u ciebie, nie traci tej cudowniej ironii i dowcipu, za co pokornie dziękuję, bo o nim jako o ciepłym kapciu czytać nie potrafię,
    Kupiłaś mnie jego podejściem, tym, że wszystko wydawało się tak cudownie przypadkowe i ona tak naprawdę sama się w to wkopała... ale czemu jej pomaga? Zaraz, czyżby Malfoy miał serce?
    Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały i mam nadzieję, że wena i czas pozwolą, byś na tak długo juz nie opuszczała czytelników.
    Ze swojej strony chciałam zaprosić do siebie i obiecuję długie i merytoryczne komentarze.
    Pozdrawiam, Alex
    www.coseeterne.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest po prostu świetny! Będę czekała z niecierpliwością na kolejny. :)
    Edyta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham takiego Dracona. Ten dowcip i ironia powinny towarzyszyć mu zawsze. :)
    Szkoda, że Hermiona nie popisała się tutaj swoją mądrością i nie przewidziała co kombinuje Malfoy, ale w końcu Ślizgoni słyną ze sprytu.
    Oczywiście Mionie wyjdzie to w końcu na dobre.
    Jestem strasznie ciekawa jak rozwiniesz wątek miłosny, skoro teraz się tak bardzo nienawidzą. Aż się nie umiem tego doczekać ;))
    Bardzo proszę o kolejny rozdział najszybciej jak się da :3
    Pozdrawiam serdecznie.
    Avis.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ah.... zapowiada się nieziemsko ciekawie. Draco w takim wydaniu jest idealny! O rany pisz szybko kolejne części i nie każ nam czekać tak długo! Cieszę się też że całe opowiadanie nie opiera się tylko na wątku milosnym aczkolwiek czekam na jego rozwinięcie, bo za pewne będzie interesujące, tylko blagam nie zrób tak, że na koniec wpadną sobie w ramiona i wyznają milość bo zdadzą sobie sprawę, że przez cały czas rozwijało się w nich jakieś uczucie ;) Powodzenia!
    underthehaven

    OdpowiedzUsuń
  10. a i szata graficzna jest bardzo ładna :)
    underthehaven

    OdpowiedzUsuń
  11. Blagam o kolejny rozdzial :) ten jest genialny !

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejka! WAŻNE!! Mam zaszczyt nominować cię do Liebster Avard! Więcej na: http://kazdy-ma-w-sobie-aniola-i-diabla.blogspot.com/2015/01/liebster-avard-2.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej!
    Niedawno natrafiłam na twojego bloga, jest wspaniały. Masz bardzo oryginalne pomysły.
    A rozdział jest cudowny. Ma "to coś", co przyciąga. Przeczytałam go i cały czas słyszę w głowię słowa Dracona i Hrmiony
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak ja się cieszę, że wróciłaś. Od pierwej notki jaką przeczytałam polubiłam twoją twórczość, a to opowiadanie zapowiada się naprawdę obiecująco. Malfoy jest naprawdę cwany, nieźle to wszystko wykombinował, ale w sumie nie ma się co dziwić, szykuje się mega afera. Ma pewno będzie się działo :D
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej! Szukałam ciekawych Dramione i trafiłam tutaj! Jestem pod mega wrażeniem. Przeczytałam dzisiaj wszystkie wpisy i są naprawdę świetne! Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Wrzucam Twój blog do linków u siebie i będę tu wpadać, żeby zobaczyć czy pojawiło się coś nowego! Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  16. Kolejny rewelacyjny rozdział!

    Hermiona i Draco jak zwykle mają więcej ze sobą wspólnego, niż mogą przypuszczać.

    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  17. Kolejny rewelacyjny rozdział!

    Hermiona i Draco jak zwykle mają więcej ze sobą wspólnego, niż mogą przypuszczać.

    Pozdrawiam ciepło
    Rosie

    OdpowiedzUsuń