Dziękuję za każdy jeden komentarz pod ostatnim wpisem i za to, że napisałyście co u Was słychać (bardzo miło było mi to przeczytać) :)
Drogie "Anonimy" dopisujcie (jeśli możecie i chcecie oczywiście) swoje imiona/pseudonimy :) będzie Nam milej i bardziej znajomo ;)
Dla tych, którzy myśleli, że to koniec tego bloga - zdecydowanie nie :)
Jak Wam się podoba nowa szata graficzna?
No to lecimy! :)
pozdrawiam
pola
PS. Miłego weekendu!
Hermiona w szpitalu czuła się jak
ryba w wodzie. Niesienie pomocy innym ludziom było jej powołaniem.
Tak jak podczas wojny pomagała przetrwać Harr'emu i Ronowi tak
teraz pomagała swoim pacjentom. Medycynę ukończyła z wyróżnieniem
co dla nikogo nie było specjalnym zaskoczeniem. Po roku stażu w St.
Clare' Hospital wiedziała, że to była najlepsza decyzja jaką
podjęła w swoim życiu. Jeszcze w trakcie studiowania na Cambridge
w międzyczasie robiła specjalizację na Uniwersytecie Wielkich
Magów, dzięki której mogła pomagać również czarodziejom.
Początkowo przyjaciele odradzali jej ten pomysł obawiając się o
jej zdrowie. Nauka na dwóch najlepszych uczelniach jednocześnie
wiązała się z ogromną ilością pracy, stresu i nieprzespanych
nocy. Dla Hermiony nie miało to jednak większego znaczenia gdyż
praca była pasją. Jej mentor z Uniwersytetu Wielkich Magów,
stryjeczny brat Severusa Snape'a - Romuald Snape, gorąco zachęcał
ją do pozostania na ich Alma Mater. Dostrzegał w niej ogromny
potencjał i chęć pogłębiania wiedzy. Dziewczyna zaskoczona była
tym, że osoby wywodzące się z tej samej rodziny mogą być tak
bardzo od siebie różne. Kuzyn Severusa był o wiele milszy i
weselszy niż profesor z Hogwartu. Brązowooka bardzo długo
rozważała jego propozycję. Medycyna w czarodziejskim świecie
dawała o wiele więcej możliwości rozwoju niż jej mugolska forma.
Gryfonka rozważała wszelkie opcje, ale ostatecznie z bólem serca
zrezygnowała z propozycji Romualda, który mimo tego zapewnił ją,
że zawsze będzie dla niej miejsce. Przez całą dotychczasową
karierę medyczną nie zdarzyło jej się badać czarodziei, nikt nie
szukał w mugolskim szpitalu pomocy magomedyka. Wyjątek stanowił
Malfoy, który pojawił się cztery dni temu z tym nagłym
przypadkiem. Panna Granger dopiero dzisiaj uświadomiła sobie komu
zrobiła magomedyczną obdukcję, a wszystko to zawdzięcza pismu z
Wizengamotu, które nakazywało jej wstawiennictwo na rozprawę
rozwodową państwa Bershwell w celu złożenia zeznań. Nazwisko
Bershwell w obecnym czarodziejskim świecie było tak znane i
poważane jak nazwisko Malfoy'a podczas wojny wśród popleczników
Czarnego Pana. Hermiona nie rozumiała jakim cudem mogła przeoczyć
tak ważny szczegół jak badanie bratowej obecnego Ministra Magii?
Zapewne stało się to za sprawą irytującej obecności blondyna,
która rozproszyła jej uwagę. Przez jedną, długą chwilę
brązowooka miała nadzieję, że to wszystko jest głupim dowcipem
Malfoy'a. Westchnęła zirytowana i spojrzała na zegarek, wskazówki
pokazywały wpół do dwudziestej pierwszej. Trochę za późno na
wizytę, ale inna pora w przypadku lekarzy nie wchodziła w rachubę.
Musi koniecznie wyjaśnić tę niefortunną sytuację. Sięgnęła po
swoją komórkę i wybrała numer do Blaise'a w duchu modląc się o
to aby mąż przyjaciółki nie zadawał zbędnych pytań. Po dwóch
sygnałach usłyszała znajmy głos w słuchawce.
- Przepraszam, że tak późno dzwonię
– zaczęła szybko - ale mam do ciebie jedno pytanie.
- Słucham z zapartym tchem –
zażartował brunet.
- Gdzie o tej porze znajdę Malfoy'a?
- automatycznie przygryzła dolną wargę jakby ktoś przyłapał ją
na gorącym uczynku. W słuchawce zapadła niezręczna cisza, Zabini
nieco zaskoczony pytaniem szybko się zreflektował.
- Dzisiaj jest piątek – Blaise
zamyślił się na chwilę - a więc najprawdopodobniej znajdziesz go
w domu – odparł pewny siebie z nutką rozbawienia w głosie. -
Podać ci adres?
- Byłabym wdzięczna – mruknęła
myśląc jednocześnie o tym, że w tym momencie zapewne piekło
zamarza, a tleniony blondyn będzie się w nim ślizgał na łyżwach
po swojej śmierci.
- Blackmore Street 10. Hermiono czy
coś...
- Nie – przerwała mu natychmiastowo
– to tylko sprawy służbowe. Nie mam żadnych kłopotów -
„jeszcze” dodała w myślach. - Dzięki za pomoc. Ucałuj Ginny i
Nari. Pa – rozłączyła się i odczuła natychmiastową ulgę.
Nigdy nie była dobra w oszukiwaniu, a już na pewno nie umiała
okłamywać przyjaciół. Ponownie spojrzała na zawiadomienie z sądu
i pogrubioną datę rozprawy, która kolidowała z magomedycznym
sympozjum naukowym w Bułgarii, o którym dzisiaj ją poinformowano.
To była druga wiadomość jaką otrzymała pocztą i równie
zaskakująca jak wezwanie z Wizengamotu. Dzisiejszy dzień
zdecydowanie odbiegał od normalności. Oczywiście istnieje jakieś
realne wytłumaczenie tego wszystkiego, ale zna je tylko osoba,
której życiowym celem jest uprzykrzanie życia panny Granger przy
każdej nadarzającej się okazji. Hermiona doskonale wiedziała, że
nie ma co zwlekać z odwiedzinami. Pospiesznie zebrała swoje rzeczy
i udała się na Blackmore Street 10.
Cały tydzień pracował od świtu do
nocy. Rozprawa za rozprawą, niemal nie wychodził z gmachu sądu, a
gdy już to robił kierował swoje kroki do kancelarii gdzie
poświęcał się obmyślaniu strategi na ciężką bitwę, która
zbliżała się wielkimi krokami. W piątek, zgodnie z zaleceniem
swojego przyjaciela Blaise'a, postanowił odpocząć. Udał się do
baru gdzie poznał szczupłą, długonogą blondynkę o imieniu
Amelie. Po paru wypitych drinkach wieczór zapowiadał się naprawdę
interesująco. Gdy już znaleźli się w jego rezydencji i były
ślizgon zaczął kierować bieg wydarzeń na odpowiednie tory
natrętny odgłos dzwonka przerwał całą zabawę. Malfoy nie
rozumiał jakim prawem ktoś mu próbuje zepsuć plany.
- To pewnie nasza kolacja kotku! -
oświadczyła radośnie dziewczyna. Draco zaklął w duchu po czym
podniósł się niechętnie z łóżka i nie fatygując się brakiem
koszulki ruszył otworzyć drzwi. Widok stojącej za nimi Granger
całkowicie go zaskoczył. Spodziewał się, że niedługo się
spotkają, ale nie przypuszczał, że nastąpi to tak szybko.
- Daj im solidny napiwek. Naprawdę
przyjechali ekspresowo – usłyszał głos słodkiej Amelie
dobiegający z jego sypialni. Brązowooka wyglądała na zaskoczoną
zaistniałą sytuacją, teraz zrozumiała dlaczego Blaise był
rozbawiony mówiąc jej, że blondyn jest w domu.
- Słucham Granger? - zapytał
przyglądając jej się uważnie. - Co sprowadza cię do mnie o tak
wczesnej porze? - dodał drwiąco
- Jestem pewna, że doskonale wiesz co
mnie sprowadza – warknęła zirytowana. Wzięła głęboki wdech
aby opanować negatywne emocje, które podczas ich wspólnych spotkań
były nie do uniknięcia. - Słyszę, że masz towarzystwo. Przyjadę
innym razem. Nie przeszkadzajcie sobie – dodała przesadnie miłym
tonem. Hermiona zamierzała się odwrócić gdy Malfoy złapał ją
za łokieć i syknął złowrogo.
- Za późno. Skoro przyjechałaś
tutaj osobiście to nie możesz odejść z niczym – puścił jej
rękę i odsunął się robiąc przejście w drzwiach.
- Kotku? - w hallu pojawiła się
piękna blondynka ubrana w koszulkę ślizgona. Mężczyzna głośno
wciągnął powietrze i przymknął powieki. W tym oto momencie szlag
jasny trafił jego ciekawie zapowiadający się wieczór. Trudno,
odbije to sobie innym razem.
- Ubierz się i wróć do siebie –
słowa skierowane były do jego półnagiej towarzyszki. Ton głosu
wyraźnie wskazywał na to, że nie życzy sobie żadnej dyskusji na
ten temat. Na twarzy kobiety pojawił się grymas rozczarowania.
- To chyba nie jest konieczne. Ja
zaraz wychodzę – powiedziała ugodowo brązowooka, za co Amelie
posłała jej wdzięczny uśmiech. Draco przewrócił oczami. Pani
doktor jak zwykle chce ratować co się da.
- Może pozwolisz Granger, że w moim
domu to ja będę decydował co jest konieczne, a co nie? - zapytał
patrząc na nią złowrogo. Następnie ruszył w kierunku swojej
sypialni nawet nie zaszczycając spojrzeniem pięknej, długonogiej
blondynki.
Po dziesięciu minutach, które dla
jednych były całą wiecznością, a dla innych zaledwie strzępkiem
czasu z całego wieczoru, Malfoy już kompletnie ubrany pożegnał
swoją nową przyjaciółkę, która wyglądała niczym rozzłoszczona
kotka, i skupił całą swoją uwagę na brązowookiej. Odchrząknął,
po czym ze stoickim spokojem powiedział
- Na przyszłość Granger po prostu
zadzwoń i uprzedź, że chcesz wpaść z wizytą
- Wyrzuciłam twoją wizytówkę –
wyznała obojętnie gryfonka. – Na przyszłość Malfoy jak
będziesz miał zamiar przyprowadzić bratową Ministra Magii na
magomedyczną obdukcję po prostu zadzwoń i uprzedź. Dostałam
dzisiaj wezwanie na jej rozprawę rozwodową. Domyślam się, że w
dalszym ciągu jesteś jej adwokatem. Przyjechałam tylko ci
powiedzieć, że nie mogę wziąć w niej udziału.
- Dlaczego? - zapytał przez
zaciśnięte zęby. Nie może pozwolić na to żeby przemądrzała
pani doktor pokrzyżowała jego plany. Nie po to tak się starał,
poświęcał każdą wolną chwilę żeby teraz wszystko trafił
szlag.
- Po pierwsze tego samego dnia
powinnam być na sympozjum naukowym w Bułgarii. To dla mnie ogromne
wyróżnienie i szansa – Draco prychnął rozbawiony za go gryfonka
zgromiła go groźnym spojrzeniem. - Po drugie – syknęła – nie
jestem pozbawioną rozumu wariatką, która chce narażać swój kark
po to abyś ty mógł zarobić kilkadziesiąt tysięcy na ich
rozwodzie. - Ślizgon zmrużył oczy, a mięśnie na jego ciele
wyraźnie się napięły. Adwokaci pokroju Malfoy'a nie lubili jak
sprawy nie układały się po ich myśli szczególnie wtedy, gdy
przeciwnik na sali był groźny i wymagający. Hermiona dostrzegła,
że blondyn intensywnie nad czymś myśli, oznaczało to, że trafiła
w czuły punkt.
- Chodź – powiedział ostro. –
Musimy pogadać - ruszył przed siebie nie oglądając się w tył.
Zaskoczonej gryfonce nie pozostało nic innego jak pójść za nim.
„To jakieś wariactwo” przemknęło jej przez głowę. - Siadaj –
rozkazał jej gdy już znaleźli się w eleganckim gabinecie
wypełnionym po brzegi książkami. Brązowooka niechętnie usiadła
na dębowym krześle obitym zielonym atłasem. Malfoy podał jej
jedną z dwóch szklanek whiskey trzymanych w dłoniach.
- Nie, dziękuję. Prowadzę samochód
– blondyn wzruszył obojętnie ramionami i pociągnął porządny
łyk ze swojej szklanki. - Możesz przejść do sedna? - ponagliła
go szorstko. - Jestem po dość długim dyżurze, a jutro czeka mnie
kolejny.
- Wiesz ile kobiet jest poddawanych
przemocy domowej? Bardzo dużo. Trzy czwarte z nich nic z tym nie
robi ponieważ ślepo wierzy w to, że ich mężczyzna się zmieni.
Niewielka część z nich decyduje się podjąć jakieś kroki prawne
gdy w grę zaczyna wchodzić życie ich dziecka. W przypadku takim
jaki badałaś liczba ta gwałtownie spada. Wiesz dlaczego? - zapytał
bezbarwnym tonem. - Ponieważ mąż jest bogaty i ma koneksje –
dodał widząc, że Hermiona nie ma zamiaru odpowiadać. - To co
zobaczyłaś... To nie był jej pierwszy raz. Cudem udało mi się ją
namówić na kolejną magomedyczną obdukcję. Teraz Granger zagramy
w otwarte karty – blondyn spojrzał na nią uważnie, a w jego
oczach można było odnaleźć zawziętość i stanowczość.
Hermiona poruszyła się niecierpliwie na krześle. - Celowo wybrałem
mugolski szpital. Ty też byłaś wybrana celowo.
- Słucham? - wyrwało się
zaskoczonej Hermionie. - Przecież moja obecność była całkowicie
przypadkowa! Zamieniłam się z Georg'em bo on chciał...
- Zaiste Granger twoja naiwność jest
imponująca – rzucił oschle. - Zamieniłaś się z nim bo ja
na to nalegałem, a on cóż – rozłożył ręce w geście
bezradności dla podkreślenia sytuacji - nie potrafił mi odmówić.
- Gryfonka zamrugała.
- Ale ty... To wyglądało jak nagły
przypadek – blondyn popatrzył na nią z politowaniem.
- Dzięki Granger. Doceniam to.
- Wrobiłeś mnie? - warknęła bliska
utraty panowania nad sobą.
- Tak – przyznał ze stoickim
spokojem.
- Dlaczego?
- Naprawdę się nie domyślasz? -
widząc, że gryfonka faktycznie nie ma bladego pojęcia jakie
kierowały nim pobudki westchnął przeciągle. - Powodów jest kilka
Granger. Pozwól, że cię oświecę. Po pierwsze dlatego, że mnie
nie lubisz i nie łączy nas żadna więź emocjonalna, oczywiście
poza obopólną niechęcią.
- Delikatnie to ująłeś – mruknęła
Hermiona – kontynuuj.
- Dzięki temu podczas procesu nie
będzie można mi udowodnić żadnego przekrętu. Po drugie nie masz
nic do stracenia, a więc nie będą mogli cię zastraszyć. Przykre,
ale prawdziwe. Po trzecie przyznam to niechętnie – popatrzyła na
nią wymownie - jesteś najlepszym magomedykiem praktykującym w
mugolskim szpitalu i jako jedyna nie będziesz bała się pomóc –
brązowooka zaśmiała się nerwowo i pokręciła z niedowierzaniem
głową.
- Malfoy tobie naprawdę odbiło. Ty
na serio myślisz, że ja pomogę tobie? - potwierdził
skinieniem głowy.
- Nikt jej nie chciał pomóc bo każdy
się boi wielkiego Bershwell'a. Wystarczyło, że zobaczyli
nazwisko, a obdukcje cudownie znikały, albo w ogóle ich nie chcieli
przeprowadzić. Uzdrowiciele milczeli jak zaklęci – skrzywił się
na wspomnienie tych wszystkich razy gdy nikt nie chciał pomóc jego
klientce, po czym dodał pogardliwie - A przecież wszyscy
składaliście przysięgę Hipokratesa – Hermiona popatrzyła
pogardliwie na niego. Nie mogła uwierzyć, że jej koledzy po fachu
mogli zachować się w ten sposób. - W takim przypadku jak ten nie
można założyć sprawy bez niezbitych dowodów – ciągnął
niewzruszony blondyn. - Tym razem obiecałem jej, że będzie to
ostatnia próba. Ten kretyn o mało jej nie zabił. Wybrałem
mugolski szpital i mugolskiego lekarza żeby kupić sobie czas.
Podczas wizyty musiałem tylko rozproszyć twoją uwagę, co doprawdy
nie jest takie trudne jakby się mogło wydawać. Zadziwiające jak
działa na ciebie moja obecność – panna Granger zmrużyła oczy.
- Pomocnym okazał się też ten... Jerry?
- Terry – zdołała wydusić przez
zaciśnięte ze złości gardło. Draco machnął lekceważąco ręką.
- Niech będzie Terry. Przyszedł po
ciebie, wzbudził lekkie wyrzuty sumienia, co osobiście uważam za
żałosne i tym samym wybił cię z rytmu. Przez to wszystko nie
zapytałaś kim jest pacjentka, a gdy ją przyprowadziłem jej widok
mówił sam za siebie. Później skrupulatnie wypełniłaś te
wszystkie rubryki i jakoś nie skojarzyłaś faktów – dla
podkreślenia swoich słów upił łyk bursztynowego napoju. - Byłem
w stanie wszystko ci wytłumaczyć gdybyś mnie tylko o cokolwiek
zapytała, ale zamiast tego urządziłaś karczemną awanturę o to,
że utrudniam ci życie.
- Przecież byłam przy tym jak
dzwonił do ciebie jej mąż! - Malfoy posłał jej pobłażliwy
uśmiech.
- Serio myślałaś, że to on? –
Jego twarz pojaśniała z zadowolenia.
- Ty podły dupku – syknęła,
zaciskając dłoń w pięść aż pobielały jej knykcie. - Jak
mogłeś...
- Uspokój się – spojrzał na nią
z naganą w oczach i pogroził palcem - Najgorsze dopiero przed nami.
Wniosek trafił do sądu wczoraj wieczorem razem z kopią potrzebnych
dokumentów. Kiedy dostałaś zaproszenie na swoje sympozjum?
- Dzisiaj rano – rzuciła mu
gniewnie. - To nie ma nic wspólnego...
- Czyżby? - zapytał marszcząc
czoło. - Stawka w tej grze jest naprawdę wysoka. Bardzo
wysoka. Myślisz, że taki bogaty facet jak Wiktor Bershwell naprawdę
nie jest w stanie wysłać jednej, młodej lekarki na jakieś
arcyważne dla niej sympozjum żeby pokrzyżować plany swojej żonie?
Przypomnę ci, że powszechnie wszystkim wiadomo, że mnie
nienawidzisz i zrobienie mi na złość będzie dla ciebie jak to
mówią mugole „wisienką na torcie”. - Hermiona słuchała tego
wywodu w osłupieniu. Targały nią skrajne emocje z jednej strony
była pełna podziwu dla sprytu Malfoy'a oraz tego jak to wszystko
rozegrał, z drugiej jednak nie wiedziała jak można być takim
podłym człowiekiem aby ją tak bezczelnie wykorzystać w swojej
prywatnej wojnie.
- Jesteś okropny – warknęła
wzburzona - Jakim prawem wykorzystujesz mnie bez mojej wiedzy!
- Przecież ci wszystko powiedziałem
– odparł niewinnie blondyn. Brązowooka poczuła, że krew zaczyna
wrzeć w jej żyłach.
- Kiedy?! Wtedy gdy już nie można
się wycofać?!
- Czy to moja wina, że pacjentka była
tak poturbowana, że ciężko było ją rozpoznać? Czy to moja wina,
że jej nazwisko, którego notabene nie ukrywałem, nic ci nie
powiedziało? Co prawda nie codziennie zdarzają ci się magiczni
pacjenci więc sam ten fakt mógł obudzić w tobie jakiś dzwonek
alarmowy, ale ty byłaś za bardzo zajęta ignorowaniem mojej
obecności żeby powiązać te wszystkie informacje ze sobą.
- Malfoy... - zaczęła ostrzegawczo.
- Wycofać możesz się zawsze
Granger. Siłą przed Wizengamot cię nie zaciągnę.
- Jasne... A co będzie z panią
Bershwell?
- Cóż... Rozprawa się odbędzie.
Przegramy ją głównie dlatego, że ty się nie wstawisz
dzięki czemu będzie można deliberować nad autentycznością
obdukcji. Reszta świadków też nie zechce zeznawać jak zobaczą,
że nie ma lekarza. Przypomnę ci tylko, że mąż mojej klientki
jest bratem Ministra Magii co daje mu przewagę na starcie. Poza tym
Wiktor ma sztab prawników, którzy doskonale zadbają o jego
interesy. Pani Bershwell wróci do domu głównie ze względu na ich
trzyletniego synka. Zakończenia chyba możesz się sama domyślić?
- pociągnął kolejny łyk whiskey po czym dodał dobitnie –
Pewnego dnia roztrzaska jej głowę o te wspaniałe marmury. To jej
jedyna szansa.
- Dlaczego to robisz? Dla pieniędzy,
sławy? Co z tego masz Malfoy? - zapytała odważnie spoglądając w
jego stalowe tęczówki, które w tej chwili stanowiły dla niej
zagadkę.
- Po prostu nie lubię gnoja i tego,
że myśli o sobie, że jest niemal najważniejszy w całym
czarodziejskim świecie zaraz po swoim bracie.
- A nie jest?
- Dla mnie nie.
- Bardzo szlachetnie z twojej strony,
ale pomyślałeś co będzie ze mną jak przegrasz? - na twarzy
blondyna zagościł kpiący uśmiech. Popatrzył na gryfonkę z
rozbawieniem
- To nie wchodzi w grę – odparł i
dopił swoją whiskey. Hermiona popatrzyła w okno. Na dworze panował
przyjemny mrok. Przyjechała tutaj tylko żeby powiedzieć, że nie
może stawić się na rozprawie. Wszystko się skomplikowało.
Pulsujący ból głowy sygnalizował, że atak migreny zbliża się
wielkimi krokami. Spotkania z Malfoy'em zawsze kończyły się
jednakowo. Chyba pora do tego przywyknąć.
- Powiedz mi jak to jest, że twoja
obecność w moim życiu zawsze oznacza jakieś kłopoty? - jej głos
był spokojny, ale Merlin jeden wie ile ją to kosztowało.
Spoglądając w okno ciągnęła niewzruszona - Jesteś jak zaraza.
Nawet jeżeli komuś pomagasz, bo zakładam, że bronisz jej nie
tylko dla pieniędzy, nie potrafisz powstrzymać się od podłych
rzeczy. Znajomość z tobą jest męcząca. Doprawdy nie rozumiem jak
Blaise i Ginny mogą się z tobą przyjaźnić? - odwróciła swoją
twarz i popatrzyła na niego uważnie. Była tak zmęczona i zła, że
nie mogła wymyślić odpowiedniej obelgi, którą mogłaby uraczyć
arystokratę. - Do tej pory myślałam, że być może kiedyś
wypracujemy jakieś normalne relacje dla ich dobra, ale teraz jestem
pewna, że to nigdy nie nastąpi! - Hermiona spodziewała się
jakiejś reakcji z jego strony, wybuchu, ironicznego uśmiechu,
prychnięcia. Czegokolwiek. On tylko podniósł się z fotela,
wyciągnął rękę i zapytał
- Wchodzisz w to?
- Nie mam wyjścia – syknęła
ujmując jego dłoń. Hermiona była w stanie poświęcić dla swoich
pacjentów wszystko. Niosła im pomoc dniami i nocami. Dla niej nie
było żadnych wyjątków nawet jeśli mąż jest jednocześnie
bratem Ministra Magii i jednym z najbogatszych czarodziei. Ona czuła,
że musi pomóc kobiecie, która w końcu ujrzała światełko w
tunelu.
Aaaaaaa ;) zaraz się rozpłacze z radosci... Kolejny rozdzial :) jesteś super . bede z niecierpliwoscia czekac na kolejny rozdział. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny :)
Życzę weny i pozdrawiam,
HH
No No No ☺️
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle rewelacja. niedamowity pomysł wpadł ci do głowy. Gratuluje.
Czekam na kolejny.
Całuski,
Miss Frost 💕
Jeju czytam twojego bloga od 2 godzin....i nie zamierzam jeszcze kończyć :)))))
OdpowiedzUsuńTo jest rewelacyjne !
OdpowiedzUsuńCzegoś takiego jeszcze nie czytałam.
Bardzo mnie zaciekawiłaś i czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)
Mam nadzieje ,że Hermiona i Draco utrą nosa temu sukinsynowi Breshwell'owi !
Pozdrawiam :*
Wstyd i hańba. Towarzyszę temu blogowi od 3 miesięcy a jeszcze nie zostawiłam ani pół komentarza.
OdpowiedzUsuńObiecuję się poprawić, jak tylko zdrowie i uczelnia pozwolą i zostawię komentarze pod każdym dziełem (pod nice... i kilkuodcinkowymi zostawię zbiorcze, dobrze? ) strasznie cię przepraszam za zwłokę,
a wracając do komentarza
Malfoy podbił moje serce, zresztą jak w każdym opowiadaniu u ciebie, nie traci tej cudowniej ironii i dowcipu, za co pokornie dziękuję, bo o nim jako o ciepłym kapciu czytać nie potrafię,
Kupiłaś mnie jego podejściem, tym, że wszystko wydawało się tak cudownie przypadkowe i ona tak naprawdę sama się w to wkopała... ale czemu jej pomaga? Zaraz, czyżby Malfoy miał serce?
Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały i mam nadzieję, że wena i czas pozwolą, byś na tak długo juz nie opuszczała czytelników.
Ze swojej strony chciałam zaprosić do siebie i obiecuję długie i merytoryczne komentarze.
Pozdrawiam, Alex
www.coseeterne.wordpress.com
Rozdział jest po prostu świetny! Będę czekała z niecierpliwością na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńEdyta :)
Kocham takiego Dracona. Ten dowcip i ironia powinny towarzyszyć mu zawsze. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Hermiona nie popisała się tutaj swoją mądrością i nie przewidziała co kombinuje Malfoy, ale w końcu Ślizgoni słyną ze sprytu.
Oczywiście Mionie wyjdzie to w końcu na dobre.
Jestem strasznie ciekawa jak rozwiniesz wątek miłosny, skoro teraz się tak bardzo nienawidzą. Aż się nie umiem tego doczekać ;))
Bardzo proszę o kolejny rozdział najszybciej jak się da :3
Pozdrawiam serdecznie.
Avis.
Ah.... zapowiada się nieziemsko ciekawie. Draco w takim wydaniu jest idealny! O rany pisz szybko kolejne części i nie każ nam czekać tak długo! Cieszę się też że całe opowiadanie nie opiera się tylko na wątku milosnym aczkolwiek czekam na jego rozwinięcie, bo za pewne będzie interesujące, tylko blagam nie zrób tak, że na koniec wpadną sobie w ramiona i wyznają milość bo zdadzą sobie sprawę, że przez cały czas rozwijało się w nich jakieś uczucie ;) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńunderthehaven
a i szata graficzna jest bardzo ładna :)
OdpowiedzUsuńunderthehaven
Blagam o kolejny rozdzial :) ten jest genialny !
OdpowiedzUsuńHejka! WAŻNE!! Mam zaszczyt nominować cię do Liebster Avard! Więcej na: http://kazdy-ma-w-sobie-aniola-i-diabla.blogspot.com/2015/01/liebster-avard-2.html
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńNiedawno natrafiłam na twojego bloga, jest wspaniały. Masz bardzo oryginalne pomysły.
A rozdział jest cudowny. Ma "to coś", co przyciąga. Przeczytałam go i cały czas słyszę w głowię słowa Dracona i Hrmiony
Pozdrawiam i życzę weny
Jak ja się cieszę, że wróciłaś. Od pierwej notki jaką przeczytałam polubiłam twoją twórczość, a to opowiadanie zapowiada się naprawdę obiecująco. Malfoy jest naprawdę cwany, nieźle to wszystko wykombinował, ale w sumie nie ma się co dziwić, szykuje się mega afera. Ma pewno będzie się działo :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Hej! Szukałam ciekawych Dramione i trafiłam tutaj! Jestem pod mega wrażeniem. Przeczytałam dzisiaj wszystkie wpisy i są naprawdę świetne! Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Wrzucam Twój blog do linków u siebie i będę tu wpadać, żeby zobaczyć czy pojawiło się coś nowego! Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńKolejny rewelacyjny rozdział!
OdpowiedzUsuńHermiona i Draco jak zwykle mają więcej ze sobą wspólnego, niż mogą przypuszczać.
Pozdrawiam ciepło
Kolejny rewelacyjny rozdział!
OdpowiedzUsuńHermiona i Draco jak zwykle mają więcej ze sobą wspólnego, niż mogą przypuszczać.
Pozdrawiam ciepło
Rosie